|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat
:: Zobacz następny temat
|
Wiadomość |
Autor |
|
|
Sexsperience [+18] Akt III: Marchewka podwójnie jedzona
Sexsperience, czyli zbiór opowiadań z wątkiem seksualnym w tle
Akt I
Tytuł: Bliskie spotkanie 3-go stopnia
Miejsce akcji: Kostnica/ Gabinet Cuddy
Dozwolone od lat : 16
Ponurym korytarzem usytuowanym na najniższym piętrze w najstarszej części Prinston Princeboro Hospital prawie nikt nie chadzał, jeśli nie liczyć personelu laboratorium patologicznego i kostnicy. Niezmiernie rzadko zjawiał się tu ktoś z zewnątrz z któregoś z oddziałów jak młodziutka stażystka. Wysłano ją z materiałem do analizy, oczywiście w szkle, dlatego chciała go dostarczyć jak najszybciej.
Biegła, więc pustym korytarzem, aż w miejscu gdzie załamywał się pod kątem prostym zderzyła się z kimś, kto podążał w przeciwnym kierunku. Teraz stała spoglądając z przerażeniem to na potłuczone laboratoryjne szkło i zniszczony preparat, to na osobę, którą potrąciła– zgrabną i zadbaną czarnowłosą kobietę, dyrektor administracyjną Lisę Cuddy.
- Oto skutki niepotrzebnego pośpiechu – Cuddy z dezaprobatą pokręciła głową i przykucnęła starając się odczytać nazwisko osoby, od której pochodził wycinek.
- Miranda Smith, zdaje się, że to pacjentka oddziału diagnostycznego?
Dziewczyna przytaknęła, zerkając załzawionym okiem na szefową
-Zatem nie masz innego wyjścia, jak tylko przyznać doktorowi House’owi, że miałaś wypadek i pobrany wycinek, który miał być przebadany, znalazł się na podłodze.
- Ojej, doctor Cuddy, proszę tylko nie to. On umie jakoś tak spojrzeć. Nic nawet nie mówi, tylko spogląda a już człowieka ciarki przechodzą. Boję się z nim rozmawiać. Nie mogłabym się wytłumaczyć na piśmie?
- Bez przesady- choć sytuacja była nieciekawa Lisa zdobyła się na uśmiech, chcąc jakoś uspokoić pracownicę, której wyraźnie zbierało się na płacz. – Wracaj na oddział, zgłoś się do dr Cameron i poproś żeby Ci przydzieliła jakieś zajęcie. Przy pracy najłatwiej się pozbierasz. Sama pójdę do doktora House’a i spróbuję załagodzić sprawę.
- Dziękuję, zrobię wszystko, będę pracowała bez wytchnienia …
- Dobrze już, dobrze, biegnij na oddział. To znaczy, nie! Lepiej nie biegnij. Idź!
Cuddy została sama. Wynik analizy patologicznej miał przesądzić o skuteczności kuracji, jakiej od kilku dni podawano na oddziale diagnostycznym jednej z pacjentek. Pobrano wycinek i przez taki głupi pech wszystko poszło na marne. Trzeba będzie powtórzyć tę samą kurację. Pacjentka będzie miała pretensje, a i bez tego jej współpraca z personelem nie układała się najlepiej.
Westchnęła i skierowała się korytarzem, a potem odgałęziającym się od niego wąskim, ciemnym korytarzykiem ku wejściu do laboratorium. Składało się ono z kilku obszernych pomieszczeń. Przechodziła przez nie kolejno rzucając raz po raz krótkie „dzień dobry” pracującym ludziom, aż dotarła do zamkniętych drzwi kostnicy.
Naparła na klamkę i weszła do środka. House siedział w trochę sfatygowanym fotelu popijając colę i zajadając się bułką. Jego zabłocone adidasy ulokowane były na stole prosekcyjnym, tuż obok półnagich zwłok kobiety.
- Uwielbiam zapach seksu o poranku – odezwał się wreszcie, nie podnosząc wzroku znad kolorowego pisma.
- Skąd wiedziałeś, że to ja? – wykrztusiła starając się możliwie jak najszybciej ochłonąć z zaskoczenia.
- Szczerze mówiąc miałem nadzieję, że to woźny Blue wpadł z przyjacielską wizytą – mruknął z udawanym zawodem w głosie.
- Od dwóch godzin powinieneś być w klinice, na górze jest masa pacjentów – Cuddy nie dawała za wygraną.
- Dlaczego Ci idioci nie mają pieniędzy na leczenie w płatnych przychodniach!?
- Nie wiem … pewnie tracą je na takie luksusy jak jedzenie – zironizowała.
House popatrzył na nią pytająco jakby ostatnie zdanie nie wydawało się dobrym wytłumaczeniem. W końcu wzruszył ramionami i pokuśtykał w stronę szefowej. Stał teraz na wyciągnięcie ręki.
- Odebrałaś mi apetyt- powiedział oskarżycielskim tonem odkładając nadgryzioną bułkę
- House, jesteśmy w kostnicy. Jeśli ktokolwiek odebrał Ci apetyt to na pewno nie ja – rzuciła, taksujac wzrokiem rozkładające się zwłoki leżące na metalowym stole
- Ona mi nie przeszkadza. Przynajmniej zginęła robiąc to, co kochała - rzekł i zmrużył oczy. Uwielbiał się z nią droczyć
- Tak … popełniła samobójstwo, wieszając się we własnej łazience - sprostowała chłodno. Schemat ich rozmów zawsze był taki sam, jakby mieli go zapisany w scenariuszu.
- Tak, czy inaczej nie ruszę się stąd. Czekam na wycinek od pacjentki – mruknął udając gniew.
- No właśnie, nie doczekasz się. Został uszkodzony.
House spojrzał na nią zimnymi jasnoniebieskimi oczyma. Zarośnięta twarz w pewnych momentach, takich właśnie, jak teraz, robiła się… Jak to określić? Najlepiej może- wyniosła? Czy raczej – nieprzenikniona?
- To Twoja sprawka?
- To po prostu pech - odparła, patrząc mu prosto w oczy
- Domyślam się, że pech. I jeszcze domyślam się, że kogoś przede mną kryjesz.
- No dalej – ponaglił ją – kto chowa się za skandalicznie krótką spódniczką mamusi? A może powinienem spytać, co ten ktoś musiał zrobić dajmy na to w … schowku na szczotki, by zasłużyć sobie na przywilej krycia przez własną szefową? I mówiąc o kryciu nie mam na myśli ukrywania się.
Cuddy wyprostowała się gwałtownie, zdając sobie sprawę, że diagnosta stoi zbyt blisko. Rzuciła mu poirytowane spojrzenie i chwyciła niepokojący błysk w jego szafirowoniebieskich oczach. Żadne nie poruszyło się, żadne nie potrafiło oderwać wzroku od drugiego. Ogarnął ją zarazem lęk i podniecenie. Stojąc tak blisko niego czuła dziwną miękkość w kolanach.
- Zleć ponowne badania, a gdy skończysz zajmij się pacjentami w klinice – rzuciła zdławionym głosem i zrobiła zuchwały krok do przodu, zmuszając go na dobrą sprawę by wziął ją w ramiona..
- Jeśli chcesz mnie zmusić do pracy, muszę dostać coś na zachętę – ostrzegł szorstkim głosem przyciągając jej szczupłe oporne ciało bliżej swojego torsu. Z tymi słowami zniżył głowę i wpił się w jej wargi siłą, od której zrobiło się jej słabo. Myślała, że rozpłynie się pod zmysłowym naporem jego pocałunku. A kiedy rozsunął wargi i wtargnął w głąb jej ust, zwiotczała w jego ramionach jak szmaciana lalka. Gdy wreszcie cofnął usta była zbyt oszołomiona by się ruszyć, musiała przytrzymać się jego ramion żeby nie upaść. Po chwili otrząsnęła się i jakoś zdołała wydobyć głos:
- Wracaj do przychodni- powiedziała wyrywając ich oboje z transu. Z przekornym uśmieszkiem w kąciku ust obróciła się i przesunęła koło niego ocierając się perwersyjnie biodrem i udem o jego nogę. Gwałtowny wdech, jaki usłyszała, sprawił jej znacznie więcej satysfakcji niż się spodziewała.
- Takie jest życie House- powiedziała nonszalancko, świadomie prowokującym tonem – Rzadko czeka, aż człowiek dostatecznie dorośnie i zmądrzeje. Nie patrząc czy jest do tego przygotowany, stawia go przed koniecznością i już - uśmiechnęła się i ruszyła w stronę swojego gabinetu. House stał w miejscu i spoglądał za nią, zabawnie przekrzywiając głowę. Wrócił na fotel dopiero, kiedy zgrabna sylwetka zniknęła mu z oczu za zakrętem korytarza (...)
Ciężkie pracowite popołudnie wlokło się Cuddy w nieskończoność. Okazało się, że niedaleko szpitala miał wypadek autokar przewożący turystów, doszły do tego liczne wypadki przy pracy w fabrykach i zranienia w chuligańskich bójkach. Bezustanna, wyczerpująca praca. Nerwowy pośpiech. Ciągły ruch. Przyjęto kilkanaście osób z obrażeniami głowy. Dwie kobiety trafiły na miejsce w krytycznym stanie i zostały błyskawicznie skierowane na salę operacyjne, a stamtąd na intensywną terapię. Do wieczora sytuacja została opanowana, ale mimo wszystko ten dzień był wyjątkowo męczący.
- Wyglądasz jak trup. Już prawie północ. Czy ty nigdy nie śpisz?
Cuddy podniosła głowę znad skórzanej teczki z dokumentami. House opierał się o drzwi.
– Jasne, że śpię – powiedziała, odkładając długopis i przecierając oczy – Jedna noc nie czyni pracoholiczki. Musiałam dokończyć analizę pracy personelu nim …
– Wiem, wiem.
– Jedziesz do domu? – spytała zmęczonym głosem.
– Tak.
– I wpadłeś, żeby mnie ochrzanić?
– To jeden z moich najważniejszych życiowych obowiązków- odparł jak zwykle z nutką ironii w głosie. Wyciągnął rękę i wręczył jej czerwoną teczkę.
– Co to jest? – zapytała podejrzliwie
– Pielęgniarki postanowiły wyrazić Ci swoją bezgraniczną miłość. Napisały Sonet do Harpi.
Lisa uśmiechnęła się blado i otworzyła aktówkę. Była zbyt zmęczona i nie miała ochoty na gierki.
- Kuracja nie przynosi efektów – jęknęła, wertując wyniki pacjentki oddziału diagnostycznego Mirandy Smith. – Co to może być? – zapytała unosząc brew
House usiadł wygonie na kanapie.
- Za każdym razem, kiedy potrząsałem moją magiczną kulą, wychodził przełom tarczycowy– westchnął przesadnie.
- Więc wracaj na oddział, odpraw swoje rytuały Voo–Doo i niech pacjentka wyzdrowieje – powiedziała chłodno pochylając głowę spowitą aureolą ciemnych włosów i podparła ją rękami.
- Już to zrobiłem – odparł chełpliwie przysuwając się kilka centymetrów do szefowej. Teraz siedzieli zupełnie blisko siebie. W pierwszej chwili Cuddy miała ochotę się odsunąć, jednak było jej ciepło i przytulnie.
- Więc, po co przyniosłeś mi akta? – zapytała ledwo słyszalnie sennym głosem.
- Chciałem udać, że rozważam Twoją opinię, nim zrobię, co chcę – wyznał, otaczając ją ramieniem.
- Jutro masz dyżur w przychodni – powiedziała drżącym głosem. Poczuła, że dłoń diagnosty przemieściła się nieco i lekko, delikatnie naciskała pierś.
-Zawsze wiedziałem, że jesteś złośliwą jędzą. W piątki klinika zawsze przeżywa oblężenie. Jedyne, co może powstrzymać tych zidiociałych hipochondryków, to ewentualny huragan.
- House, to nie są hipochondrycy tylko zwyczajni ludzie.
- Akurat – prychnął – Zwykły człowiek nie zawraca głowy innym katarem, bólem nogi, czy innym wyimaginowanym schorzeniem. Oni są jak zwierzęta. Jak tylko wywęszą darmową przychodnię, przybywają biegiem i nic ich nie może powstrzymać. Także spodziewam się, że jutro zobaczymy tutaj niezły tłum.
Cuddy poczuła wędrującą rękę, która zmierzała ku szczytowi pagórka. Gdy stwardniały brązowy wierzchołek był już blisko, ręka jakby się ożywiła. Cuddy z trudem łapała oddech, z wysiłkiem tłumiła w sobie delikatny jęk.
- Tym razem odpracujesz wszystkie godziny, bez żadnych numerów- popatrzyła na niego zagryzając wargi. Podświadomie zdawała sobie sprawę, że równie dobrze mogłaby mu zaproponować włożenie ręki do wiadra z kwasem. Wyszłoby na to samo.
- Właśnie zastanawiam się, jaką opowiem im historyjkę. Musi być taka, żeby zepsuła i tak mocno nadszarpniętą reputację pani dziekan.
- Co chcesz zrobić?
- Dokładnie to, co masz na myśli – odparł.
Przeraziły ją te słowa. Ani razu nie myślała o swojej opinii. Zdała sobie sprawę, że siedzi oparta o House’a z dłonią wędrującą i drażniącą jej piersi. Spojrzała na zasłonięte, żaluzje i przekręcony zamek. Więc planował to od początku!
Chciała się unieść z kanapy, ale jego ręka skutecznie jej to uniemożliwiła. Przysunęła się teraz ku górze, odnalazła wcięcie dekoltu i wsunęła się do środka. Słaby jęk stał się bardziej wyrazisty. Całe ciało Lisy skręciło się. Jego palce pieściły przez chwilę rozgrzaną skórę, a potem cofnęły się, żeby podjąć trud odpinania guzików bluzki. Poruszając się wolno, ale pewnie House dał sobie radę z zapięciem. Cuddy poczuła nagły chłód, a w chwilę potem zaskakujące ciepło, gdy jedna z piersi znalazła się w jego dłoni. Dreszcz wstrząsnął jej ciałem.
- House, ja naprawdę nie mogę … - urwała w pół zdania, kiedy pochylił się nad nią i pochwycił wargami koniuszki piersi. Uniosła bezwiednie rękę i wsunęła mu ją we włosy. On tymczasem odsłonił drugą pierś i zaczął całować obydwie.
- Takie jest życie– szepnął - rzadko czeka, aż człowiek dostatecznie dorośnie i zmądrzeje…
-… nie patrząc czy jest do tego przygotowany, stawia go przed koniecznością i już - uśmiechnęła się i pociągnęła go za włosy ku sobie. Nie opierał się. Pieszczotom nie było końca, aż zegar wybił północ.
Wtedy otrząsnęła się z zauroczenia i z trudem wyrwała z jego objęć. Obserwował jak próbuje doprowadzić do ładu swój ubiór.
- Chyba już czas, zbierać się do łóżka – powiedziała
- Obawiam się, że to nie jest zaproszenie – zamruczał, robiąc naburmuszoną minę.
- Co przez to rozumiesz?
- Myślę, że moglibyśmy pójść do łóżka razem. Zegar wybił północ, więc pewnie niedługo zmienisz się w wstrętną obślizgłą ropuchę – rozłożył ręce i oparł się wygodnie. Jego niebieskie oczy błyszczały z rozbawienia tak jakby szykował jakiś kawał, który z pewnością nie sprawiłby jej żadnej radości. Popatrzyła na niego w zakłopotaniu. Czuła się jak ryba złapana na haczyk.
-Więc teraz jestem dla Ciebie … księżniczką? - wyjąkała wreszcie, nie wiedząc, co powiedzieć. Zapadła głęboka cisza.
House wydobył z kieszeni pomarańczowy flakonik Vicodiny i połknął dwie tabletki. Po dłuższej chwili stanął przed zażenowaną szefową i wyszeptał na odczepnego:
- Podobają mi się Twoje oczy. Oczywiście pominąwszy tyłek i biust.
- I co jeszcze? – Podniosła wzrok i poparzyła na niego. Wydawało się, że za moment straci nad sobą kontrolę
- Powiedziałem, że masz ładne oczy. Czego jeszcze chcesz kobieto?! – Wykrzyknął i nie czekając na odpowiedź przyciągnął ją do siebie. Jej zmysłowe usta rozchyliły się. Czuła ciepło jego rąk na swoim ciele. Patrzyli sobie w oczy i czuła jak niemal zahipnotyzował ją wzrokiem. Objęła go za szyję i pocałowała. Westchnął, a potem przycisnął ją mocniej do siebie. Jego usta stały się gwałtowne i natarczywe. Ich języki spotkały się, pieściły i oplatały. Świat zewnętrzny przestał istnieć. Nagle odsunęli się i stali patrząc na siebie. Przez ciało Cuddy przechodziły cudowne dreszczyki pożądania. House wyglądał na człowieka ogarniętego gorączką. Jego oczy dziwnie błyszczały.
- Wiesz, że z tej drogi nie ma powrotu – wyszeptał
- Nie chcę zawracać – odpowiedziała, pochylając się w jego stronę.
Przez chwilę przyglądał się jej, jakby nie rozumiał.
Potem zdecydowanie i szybko wziął ją za rękę i pociągnął na kwiecistą kanapę. Nim zdążył ją położyć, znów się całowali. Cuddy czuła na sobie ciężar House’a. Ich nogi splotły się, jego usta były namiętne i nienasycone. Po chwili musiała odsunąć głowę, żeby zaczerpnąć powietrza.
- Nie mogę spać. Całymi nocami myślę o Twoim gigantycznym tyłku przysłaniającym ziemię.
- Ja też myślę o Twojej subtelnej lasce – obróciła się twarzą do niego. Pragnęła go do tego stopnia, że nie dłużej nie mogła udawać ani przed nim, ani przed samą sobą.
Znów ją pocałował, przez jeansy czuł ciepło, bijące od jej ud. Jego ręce odnalazły skraj stanika i wślizgnęły się pod spód szukając nagiego gorącego ciała. Cuddy poczuła przyjemne dreszcze, gdy jego palce przesunęły się po jej plecach. W odwecie wyszarpała pomięty T- shirt ze spodni. Też chciała dotknąć jego ciała. W końcu sam ściągnął koszulkę przez głowę i rzucił na podłogę.
Poczuł jak jej dłonie gładzą napięte twarde mięśnie pleców, zsuwając się w dół do paska jeansów. Chciała czuć jego ciało i promieniujące ciepło. House zamruczał cicho i wziął ją w ramiona. Przekręcił się na plecy, tak, że znalazła się nad nim, między jego uniesionymi kolanami.
- Rozepnij jeansy – szepnął
- Naprawdę mogę? – drażniła go, dopytując się nie potrzebnie.
- Tak, ale bądź ostrożna. Pewnie zauważyłaś, że mam mały problem.
- Powiedziałabym, że jest raczej duży – mruknęła zabawnie mrużąc oczy
Od pępka przez środek torsu biegł wąski pas owłosienia. Po za tym jego skóra była gładka. Odpinała powoli spodnie, ostrożnie ciągnąc suwak po nabrzmiałej męskości. W jednej sekundzie zdjął jeansy. W przeciwieństwie do piersi, nogi były pokryte ciemnymi włosami. Z wyjątkiem obszaru biegnącego wokół blizny. Już miała wyciągnąć rękę i dotknąć rany , gdy poczuła palce House’a powoli zsuwające z jej bioder spódnicę i koronkowe figi.
Drżąc w oczekiwaniu wyprężyła się, by ułatwić mu zadanie. Gdy pozbyli się bielizny jego pieszczoty stały się bardziej intymne, natarczywe i drażniące. Odrzuciła do tyłu głowę.
Gorąco pulsujące spomiędzy jej ud rozlewało się po całym ciele.
House też ledwo panował nad własnym pożądaniem. Nagle przekręcił się znów i uwięził ją pod sobą. Ściągnął jej przez głowę pogniecioną bluzkę i odrzucił na bok. Zaczął całować i głaskać piersi oraz sterczące wyczulone brodawki.
Uniósł się nieco i przesuwał dłoń wzdłuż jej ciała, pieszcząc brzuch i wrażliwą skórę ud.
- House- jęknęła czując, że więcej nie zniesie
Nagle jego twarz znalazła się obok jej. Ich usta znów złączyły się w szalonym pocałunku. Otworzyła oczy, by utonąć spojrzeniem w jasnym błękicie jego oczu. Oplotła nogami jego biodra. Podniecenie narastało stopniowo. Zacisnęła mocniej nogi, by nie tracić ani odrobiny przyjemności.
Nie spodziewała się, że tak szybko po jej ciele rozleje się fala upojnie obezwładniającego drżenia. Za moment House przeżywał to samo. Opadł na nią oddychając nierówno.
- Cuddy – szepnął. Oparł się na łokciu, by popatrzeć na jej zaróżowioną twarz i wilgotne kosmyki oblepiające spocone czoło.
– Zaczynamy od początku?
- Dasz radę? – rzuciła pytanie. Jeszcze nie wierzyła w to, co się stało
- Daj mi trochę czasu, a potem zapnij pas bezpieczeństwa
- Tu nie ma pasów- uśmiechnęła się szeroko, unosząc brew.
- Tym gorzej (...)
Ostatnio zmieniony przez JigSaw dnia Sro 12:27, 10 Mar 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
_________________ Bash in my brain And make me scream with pain Then kick me once again,
And say we'll never part...
I know too well I'm underneath your spell,
So, darling, if you smell Something burning, it's my heart.
Wysłany:
Sro 18:30, 09 Gru 2009 |
|
JigSaw
Diabetolog
Dołączył: 24 Sty 2009
Pochwał: 30
Posty: 1655
Miasto: Miasto Grzechu
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
To jest niby od 16 lat?! :shock: To ja nie chcę wiedzieć, jak wygląda fick dla użytkowników pełnoletnich.
Połowę opowiadania ominęłam :lol: Stwierdziłam, że już wolę przestać się nadmiernie krztusić, bo moi rodzice zaczną sie zastanawiać, o co chodzi. :roll:
Hmmm... ostre. Muszę powiedzieć, że genialnie piszesz TAKIE sceny. *kiwa główką*
|
|
Wysłany:
Sro 19:00, 09 Gru 2009 |
|
hattrick
Fikopisarz Miesiąca
Dołączył: 18 Cze 2009
Pochwał: 41
Posty: 9231
|
Powrót do góry |
|
|
|
Mocne :twisted: Gorące Huddy, łał. A i czy rano było tu coś jeszcze Twojego, coś o jakimś balu:?: ale nie zdążyłam przeczytać, a teraz już nie ma, no, chyba, że mi się coś przewidziało 8)
Pozdrawiam :wink:
|
|
Wysłany:
Sro 19:02, 09 Gru 2009 |
|
lisek_
Stażysta
Dołączył: 03 Lis 2009
Pochwał: 17
Posty: 172
|
Powrót do góry |
|
|
|
Seksualne żądze
Seksualne żądze, kto o tym nie marzy
Seksualne żądze, nieraz ci się to przydarzy
Seksualne żądze, poświęcasz niemal wszystko
By było tak wspaniale, by najlepiej teraz wyszło
Seksualne żądze, wyzbyć się zahamowań
Brniesz w to nieustannie, już nie możesz się wycofać
Akt II
Tytuł: Seksualne żądze
Miejsce akcji: Bal przebierańców /Winda
Czas akcji: Halloween
Część: 1/2
Wiek: +18
W zatłoczonym pokoju główne miejsce zajmowała gilotyna – brutalna, krwawa śmierć, piekielne narzędzie egzekucji. Obok przechadzał się kat. Jego oblicze skrywała maska- zwyczaj pochodzący sprzed wieków- lecz widoczne spod kaptura czarne oczy lśniły tak, że nie sposób było się pomylić. Wszyscy bali się, że może ich uśmiercić w jednej chwili swoją zakrwawioną siekierą, którą dumnie dzierżył w dłoniach.
- Wilson! –nagły wrzask odbił się głuchym echem po sali- Dlaczego masz na sobie rajstopy?
Widocznie nie bał się tylko Hrabia Dracula, sam niezrozumiały i straszny.
- House?! Nie sądziłem, że przyjdziesz- onkolog otworzył usta ze zdziwienia
- Żartujesz… Miałbym odmówić sobie udziału w paradzie zboczeńców. Gdzie zgubiłeś pozostałe krasnoludki?
- Nie widzisz, że mam siekierę. Jestem katem!- odparł, wypiąwszy pierś do przodu.
Dlaczego ze wszystkich możliwych stworzeń i dziwadeł House musiał wybrać akurat to najgłupsze i najmniej straszne? Przecież miał topór, nie wspominając o reszcie akcesoriów.
- W życiu bym się nie domyślił. Myślałem, że to kilof. Bardziej przypominasz brzuchatego krasnala Koziołka- Matołka – mruknął, kuśtykając w stronę stołu.
- Koszałka Opałka…A gilotyna? Montowałem ją kilka miesięcy! – Wilson poczuł, że zaczyna tracić cierpliwość.
- Jak dobrze, że nie marnujesz życia na głupoty – House zaczął przepychać się przez tłum. Sala była wypełniona po brzegi. Diagnosta patrzył z niechęcią na uczestników przyjęcia; pod jego spojrzeniem każdy odwracał głowę. Nawet sam Chuck Norris: niski, grubawy sponsor, który od lat starał się usunąć go ze szpitala wbił wzrok w podłogę.
- Patrz pod nogi! Depczesz mi po pelerynie- spojrzał na Wilsona , wykrzywiając usta w gorzkim uśmiechu.
- Twój entuzjazm jest porażający- onkolog bezradnie opuścił ręce- Dlaczego nie było Cię dzisiaj w szpitalu?
- Miałem ważniejsze rzeczy na głowie. Cały dzień wylegiwałem się w trumnie, a wieczorem ruszyłem polować na dziewice. Niestety ten gatunek wyginął. Zostały tylko zrzędliwe czarownice. – Chwycił szklankę whiskey i odwrócił się, żeby uciec przed tłumem. Czuł, że nozdrza zaczynają wypełniać się odorem potu, papierosów, drażniącej wody kolońskiej. Ktoś przebrany za Hitmana nadepnął mu na nogę. Poczuł, że łokieć Supermana wpija mu się w bok. Nagle sprawy przybrały jeszcze gorszy obrót. Lord Vader i Wilkołak z pediatrii zaczęli wymierzać sobie kuksańce i jeden z nich mocno potrącił diagnostę. House stracił równowagę i zaczął upadać, ale zanim to zrobił uniósł głowę i właśnie w tym momencie dostrzegł Cuddy
- Myślisz, że pod toną beżowego podkładu marnie maskującego bezkres zmarszczek i silikonowymi wkładkami stanika, mało skutecznie ukrywającymi Twój rzeczywisty wiek, kryje się prawdziwa kobieta?
House bezceremonialnie wbił wzrok w dekolt szefowej. Jego włosy były potargane, jakby od dawna ich nie czesał, a czarna koszula wygnieciona. Na lewej nogawce sztruksowych spodni miał plamę, która mogła pochodzić od różnych produktów – od keczupu po kocią karmę.
- Znowu mnie śledzisz? – Cuddy zmarszczyła brwi, robiąc groźną minę. – Dlaczego nie pojawiłeś się w szpitalu? Wdzięczna pacjentka potraktowała Cię osikowym kołkiem, czy jak?
- Zmaterializowałem się i pod postacią nietoperza spędziłem pracowity dzień w klinice, rozdając sierotkom lizaki- wyszczerzył zęby w uśmiechu, dopijając kolejnego drinka.
- Nie chcę tego słuchać. Jutro odpracujesz wszystkie zaległe godziny- wycedziła i ruszyła przed siebie, próbując zdystansować się od House’a, jednak natręt wciąż ją śledził.
- TWOJE PRZEBRANIE WCALE NIE PRZYPOMINA STROJU ZDESPERWOANEJ PROSTYTUTKI !!!! – warknął na całe gardło, tak by wszyscy zebrani usłyszeli drobną uszczypliwość.
Cuddy, nie zareagowała na dziki wrzask, który odbił się głuchym echem po sali chociaż jej policzki przybrały odcień rtęci. Przyśpieszyła kroku, ale było za późno. Już zaczęli skupiać na sobie uwagę biesiadników, co zresztą nie mogło dziwić gdyż cały szpital aż huczał od plotek na temat ich rzekomego romansu. Lisa gotowa była znieść niedorzeczne, aczkolwiek pozytywne historie, które mogłaby kontrolować niestety House nie kojarzył jej się z niczym, co byłoby pozytywne, albo dawało się kontrolować.
Nie mogła teraz uciec, więc zmusiła się do uśmiechu. Przyszła pora żeby dać mu do zrozumienia, że czasy, kiedy łatwo przegrywała to już odległa przeszłość.
- Czego chcesz House? – rzuciła, kiedy kluczyli między stolikami- Oboje wiemy, że nie łazisz za mną bez powodu.
- Przed godziną byłem świadkiem najbardziej interesującej konwersacji, jaką zdarzyło mi się podsłuchać odkąd Ty i Twoje przyjaciółki dyskutowałyście czym powinnaś ufarbować swoje włosy łonowe…- zawiesił głos robiąc nieszczęśliwą minę. Lisa gorączkowo rozejrzała się po sali. Na szczęście w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby słyszeć tą niewątpliwie krępującą nowinę, a nawet jeśli to cóż znaczyła jeszcze jedna upokarzająca chwila, skoro przeżyła ich tak wiele w tym tygodniu?
- Nie chcę tego słuchać. Wychodzimy stąd- chwyciła diagnostę za ramie i przepychała przez tłum. Dotarli do zatłoczonego przedsionka, wzbudzając poruszenie swoim widokiem. Pracownicy PPH przerywali rozmowy, żeby tylko popatrzeć na szefową nerwowo napierającą na wyższego o głowę diagnostę. Cuddy starała się uśmiechać od ucha do ucha. Ktoś przebrany za Kapitana Planetę podniósł komórkę, żeby zrobić im zdjęcie. Świetnie. Po prostu cudownie.
Wreszcie po kilku minutach znaleźli się w windzie. Z wykładanych lustrami ścian spoglądały na nich własne odbicia. Winda zaczęła powoli zjeżdżać w dół. Lisa wyciągnęła rękę za jego plecami i nacisnęła guzik parteru.
- Jeśli chcesz, możemy poplotkować o Twoim życiu erotycznym- House pierwszy przerwał krępujące milczenie- Co prawda nie jest to aż TAK interesujące, jak rozmowa o włosach łonowych…ale w sumie- rzucił teatralnym szeptem, jakby ujawniał jakiś wyjątkowo sprośny szczegół.
Cuddy zacisnęła zęby.
- Przysięgam na Boga, jeśli piśniesz o tym komukolwiek choć słówko …
- Wiem – podniósł ręce w geście kapitulacji- skażesz mnie na dożywocie w klinice. Będę grzeczny jak aniołek- uśmiechnął się i zwrócił ku niej swoją niewinną twarz.
Lisa wyobraziła sobie diagnostę w niebie z tą doskonałą twarzą, która sprawi, że inne anioły nie będą w stanie go wyrzucić i to mimo że wypił całe mszalne wino, uwiódł piękne dziewicze anioły i ukradł niebiańską gitarę, żeby zastąpić ją tą którą przegrał w pokera.
- Wracając do kwestii Twojego niezwykle bogatego i barwnego życia seksualnego….
- Jasne. Na pewno będę o tym rozmawiać z Tobą
- Przecież jeszcze nie minęła północ- zagadnął.- Moglibyśmy się zabawić, zanim przepoczwarzysz się w obślizgłą ropuchę
- Dobry pomysł. Tylko wezmę swój paralizator.
- No chodź. Nudzi mi się.
- Nie mój problem – Próbowała zaprzeć się obcasami o grubą wykładzinę, jednak House przycisnął ją do drzwi i rozstawił ręce po obu stronach głowy. Wsunął kciuki w rozpuszczone włosy i szarpnął skręcone pasmo. Skrzywiła się. Przechylił głowę i całował ją otwartymi ustami. Choć czuć było od niego alkohol. Zarost na jego szczęce ocierał jej policzek. Uderzał zębami o jej zęby. Chwycił ją za nadgarstki i odwrócił, tak że teraz opierała się dłońmi o zimną taflę ogromnego lustra.
Zauważył, że bluzka wysunęła się ze spódnicy i widać goły, ślicznie wyprężony brzuszek i pępek. Zbliżył się od tyłu. Wciągnął głęboko powietrze i poczuł delikatną woń perfum zmieszaną z naturalnym subtelnym zapachem. Cuddy poruszyła się nerwowo, niechcący muskając pośladkiem jego wyprężoną męskość.
- House co robisz ?! - krzyknęła, kiedy zaczął masować odsłonięte ciało. Zataczał dłonią coraz większe kręgi podchodząc coraz wyżej w kierunku piersi i schodząc coraz niżej w kierunku podbrzusza.
- Puszczaj- wyszeptała zdławionym głosem. Pod wpływem pieszczot zaczynała ciężej oddychać – Zaraz otworzą się drzwi, a wtedy…cię zabiję – mruknęła, czując że pod jego pieszczotami sutki naprężyły się do granic możliwości.
House lekceważąc protesty szefowej, wcisnął przycisk blokady. Utknęli między trzecim, a czwartym piętrem.
Cuddy zadrżała z przyjemności, gdy dłoń diagnosty dotarła do jej gorących wrót. Najpierw gładziła miękkie, cieple futerko. Po chwili palce wślizgnęły się głębiej, muskając krawędź zamkniętych płatków łona. Gdy biodra zachęcająco zafalowały w oczekiwaniu, palce wślizgnęły się w wilgotna szczelinkę i odszukały maleńkie wzgórze łechtaczki. Lisa jęknęła z rozkoszy niemal rozpaczliwie, gdy dłoń odnalazła magiczne miejsca jej kobiecości.
Czuła, że naprężone do tej pory mięśnie, powoli słabną.
Ich oddechy były coraz gwałtowniejsze. Rozkosz wzbierała w Cuddy niczym fale przypływu. I na chwile przed tym gdy miała zanurzyć się w oceanie orgazmu, pieszczoty ustały. Jęknęła z zawodu. Czuła jak jej cale ciało drży z pragnienia. Nie ważne było w tej chwili miejsce i czas ani cały świat wokoło. Było tylko rozedrgane, zniewalające podniecenie wszechogarniające jej umysł i ciało.
Oparła ześlizgujące się dłonie o lustro i odwróciła głowę, by widzieć House’a choć kątem oka. Wzdrygnęła się, wstrzymując oddech, gdy spokojnie zjechał opuszkami palców w dół, do lekko wypiętej, prześwitującej pupy i niżej. Czuł jak reaguje na najmniejszy dotyk, słyszał jak oddech jej nagle przyspieszył w oczekiwaniu na więcej.
Przykląkł i przytrzymując jej kostki, uniósł się na kolanach i zaczął całować odsłonięte ciało. Unieruchomiona, w rozkroku, czuła zalewające ją falami, nieznośne pieszczoty. Oddech zaczął rwać, biodra żyć własnym życiem.
Jego usta były bardzo blisko, drażniły i rozpalały, nie dawały ukojenia. Lisa czuła się jak naciągana cięciwa łuku. Stawiał opór jej mimowolnym ruchom, przestępowaniu z nogi na nogę, nie pozwalając choć minimalnie rozładować napięcia. Głowa stawała się lekka, kolana miękkie. Teraz to, czego jeszcze niedawno nie brała nawet pod uwagę, stawało się jej obsesją. Walczyła ze sobą, by nie przysiąść, nie wcisnąć jego ust i twarzy między swoje pośladki. Nie naprzeć, nie trzeć, nie błagać o więcej. Robiła się słaba, bezwolna i nie podobało jej się to. Bardzo.
- Wystarczy House, puść mnie - wydyszała, próbując mówić zdecydowanym, niewzruszonym tonem. Zamarł w bezruchu.
- OK, jeśli tego chcesz - odpowiedział. Zamilkli w zastygłej pozie, głęboko dysząc.
Właśnie gdy miał ją puścić, nagle zdecydował się na ostatni pocałunek. Porywczo wyprostował ciało, wpijając wargi między jej uda i kąsając jeden, jedyny raz.
Cuddy wyrzuciła z siebie skomlący jęk, wygięło ją całą, zwróciło stopy do środka, po czym zastygła w takiej pozie, lekko drżąc. Poczuł przez materiał jej parujące, obrzmiałe wargi, a ona poczuła zimną lepkość, gdy majtki przywarły do nich. Nie wiedziała co się dzieje gdy fala doznań ciągle odbijała się echem w jej wnętrzu. Męskie dłonie sięgnęły pośladków i silnie je uścisnęły, rozświetlając rozbudzoną sieć nerwów, promieniującą dośrodkowo ku jej kobiecości, by zaraz potem pociągnąć w dół, powoli ściągając z niej majtki.
Wtedy poczuła drugą falę obawy, wstydu i przebudzenia. Kompletnie obnażał ją. Z nieprzyjemnym chłodem zjeżdżał po biodrach.
- Nie, przestań - szepnęła cicho, podciągnęła z powrotem bieliznę i zaczęła się odwracać. Wtedy też przekonała się, że dla diagnosty było już za późno na to "nie". Szarpnął jej biodra, ustawiając ponownie tyłem i bez szans na sprzeciw ściągnął majtki do końca, odklejając od warg i zrzucając na ziemię
Powoli wstał, podążając za nią wzrokiem. Stała obok pod ścianą, dysząc ciężko. Miała na sobie jedynie koronkowy stanik i przykrótką bluzeczkę. Starannie wypielęgnowane dłonie zakrywały łono. Widział jak splecione palce nasuwają się na siebie, jak niecierpliwie kryją się nawzajem, by choć musnąć pobudzonych warg.
- House, to zabrnęło za dalek…
- Podnieś ręce do góry - wszedł jej w słowo, idąc ku niej - wiem, że też tego chcesz, Cudlles płonę przez ciebie a nie czułem się tak już od bardzo dawna.
Oddychając coraz szybciej, podniosła ręce do góry, w tym samym momencie zatrzymując się na ścianie. Tonęła, drżąc, z głową odchyloną w bok, by nie patrzeć mu w oczy. Jej ramiona pozostały w górze, a usta rozwarte. House widząc swój wpływ i jej bezwolną akceptację, dawał upust swoim żądzom. Nie mógł oprzeć się brzuchowi i piersiom. Były pełne i jędrne, pod ciasno opiętym, śliskim stanikiem. Biorąc od spodu, zamknął na nich dłonie, powoli przesuwając kciukami po powierzchni miseczek, obserwując zarumienioną twarz szefowej z bliska, obrysował wydatnie sterczące sutki. Westchnęła głośno, wyginając ciało i osuwając się lekko, prawie zatrzymując go rękami.
Nachylił się nad nią i tym razem nieśpiesznie wtulił szeroko otwarte usta w jej prawą pierś. Nagłe westchnięcie i szarpnięcie ciała było jedyną widoczną oznaką ruchów jego języka. Zamarła w oczekiwaniu, patrząc mu w oczy, ale uraczył ją nieznośną pauzą. Gdy język ponownie ruszył, zaczął zataczać ciasne okręgi, a usta zaczęły ssać i zamykać się. Miarowo i nieustępliwie rosnące doznania zaczęły ją wciągać, otwierały jej usta coraz szerzej, odginały głowę w bok i do tyłu.
- Połóż się- wycharczał zdławionym głosem, rozkładając swoją aksamitną pelerynę.
Kiedy usiadła na materiale, przez jego cienką warstwę poczuła wibrację mechanizmu sąsiedniej windy. House tymczasem wepchnął rękę do kieszeni i wyciągnął prezerwatywę. Cuddy otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. A więc planował to od początku! Mimo, że w klimatyzowanej kabinie panował chłód, Lisa była cała mokra ze zdenerwowania. Obserwowała diagnostę, jak zrzuca z siebie slipy i próbowała nie patrzeć na jego członek, ale ponieważ był w pełnym wzwodzie, nie mogła oderwać od niego wzroku. Ściągnął przez głowę koszulkę, odsłaniając klatkę piersiową. Wpatrywała się w jasne światło sufitu, gdy on naciągał prezerwatywę. Wreszcie uklęknął i wyciągnął ręce, przybliżając jej biodra do siebie. Opadła do tyłu, na łokcie, czując pod sobą zwinięty aksamit materiału. House nie czekając włożył jej rękę pod kolana, rozsuwając nogi. Sekundy ciszy dłużyły się niesamowicie. Postawiona w sytuacji "uciekaj albo walcz", przegrała z samą sobą i poszła w kierunku numer trzy (...)
CDN
P.S - Sasza nie przywidziało Ci się, usunąłem je bo doszedłem do wniosku, że zrobię sobie taki mały zbiór opowiadań ;)
Ostatnio zmieniony przez JigSaw dnia Pią 19:13, 12 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
_________________ Bash in my brain And make me scream with pain Then kick me once again,
And say we'll never part...
I know too well I'm underneath your spell,
So, darling, if you smell Something burning, it's my heart.
Wysłany:
Sro 19:10, 09 Gru 2009 |
|
JigSaw
Diabetolog
Dołączył: 24 Sty 2009
Pochwał: 30
Posty: 1655
Miasto: Miasto Grzechu
|
Powrót do góry |
|
|
|
Łaaaaaaaaaaaaaaał, normalnie zaniemówiłam. Potrafisz tak opisywać uczucia i gorące sceny, że aż mi się zrobiło gorąco. Przyjemnie można się wczuć w rolę Cuddy, czytając to.
Jesteś wielki!!!!!
|
|
Wysłany:
Sro 19:16, 09 Gru 2009 |
|
alhambra
Psi Detektyw
Dołączył: 27 Sie 2009
Pochwał: 13
Posty: 6827
|
Powrót do góry |
|
|
|
A już myślałam, że czytam za dużo Huddy i już mi się coś miesza i wiedzę Huddy teksty nawet tam, gdzie ich nie ma :lol: O rzesz ty :shock: zÓo wcielone :twisted: zatkało mnie, serio, jesteś mistrzem :wink:
|
|
Wysłany:
Sro 19:40, 09 Gru 2009 |
|
lisek_
Stażysta
Dołączył: 03 Lis 2009
Pochwał: 17
Posty: 172
|
Powrót do góry |
|
|
|
Więc drogi Jigu. Z racji tego, że już jest prawie noc, a grzeczne dziewczynki powinny się teraz uczyć historii, niegrzeczna jeanne, bezczelnie ignorując zdrowy rozsądek, mówiący żeby nie zaglądać do tematu opatrzonego autorem "JigSaw" z radosnym uśmieszkiem zabrała się za czytanie. Niestety, pierwszy fragment już gdzieś czytałam i nie było takiego suprajsa, ale za to drugi, mrauu :twisted:
Cytat: | Cały dzień wylegiwałem się w trumnie, a wieczorem ruszyłem polować na dziewice. Niestety ten gatunek wyginął. |
A ja myślałam, że tylko mi będziesz wciskał ten kit o dziewicach, myślisz, że ktoś oprócz mnie Ci uwierzy? :mrgreen:
Nie wiem, co mam Ci powiedzieć, żeby dokładnie to opisało jak bardzo mi się podobało ;) (zresztą ty chyba wiesz jak ja wielbię Twoje dzieła? :D ) W każdym razie. Nie wiem czemu, ale odnalazłam tutaj tą przyjemność z czytania Huddy fików, którą wydawało mi się, ze straciłam (i tu mój drogi nie chodzi o +18 :P ). Piszesz jak na prawdziwego zboczeńca przystało. A nawet lepiej, bo to się fajnie czyta! No i uwielbiam Twojego Housa i Twoją taką bezsilną Cuddy :D
Więcej, wiecej :twisted:
|
|
_________________
Wysłany:
Sro 23:05, 09 Gru 2009 |
|
jeanne
Dziekan Medycyny
Dołączył: 21 Gru 2008
Pochwał: 50
Posty: 11087
|
Powrót do góry |
|
|
|
pięknie jest, jedyne co ci mogę zarzucić, to że mogłeś więcej zdarzeń w to wpleść, np. pomiędzy pierwszym a drugim aktem - skąd House i Cuddy wzięli się na tym balu, bla bla.
wrzucaj dalej, JigSaw !
;-)
|
|
Wysłany:
Czw 20:49, 10 Gru 2009 |
|
gaba
Student medycyny
Dołączył: 27 Sie 2009
Pochwał: 8
Posty: 79
Miasto: wroclaw
|
Powrót do góry |
|
|
|
O Wielki Jigu! O jakże wielkie i zÓe myśli chodzą po Twojej głowie! Aż sama Ci tego zazdroszczę! Mam chrapkę na ciąg dalszy! Ogromną chrapkę! Nie mam nic do zarzucenia, fikopisarze uważani za utalentowanych powinni kłaniać się Tobie o Wielki Jigu i masować Ci stopy! A fkopisarki... Już Ty wiesz najlepiej, jak one mogą Ci pomóc *evil*
Ja - skromna, nieśmiała i czerwieniąca się przy czytaniu domagam się kolejnego aktu w tempie Usaina Bolta!
|
|
_________________ Każdy błąd kobiety jest winą mężczyzny.
Wysłany:
Czw 21:23, 10 Gru 2009 |
|
LicenceToKill
Pulmonolog
Dołączył: 23 Gru 2008
Pochwał: 11
Posty: 1292
|
Powrót do góry |
|
|
|
Akt II
Tytuł: Seksualne żądze
Miejsce akcji: Bal przebierańców /Winda
Czas akcji: Halloween
Część: 2/2
Wiek: +18
House przesunął ręce pod jej udami aż do bioder i uniósł je lekko. Teraz jej łokcie były obciążone jeszcze bardziej. Od tej niewygodnej pozycji bolała ją szyja. Czuła zapach lateksu i ledwo wyczuwalny zapach męskich perfum. Diagnosta wpatrywał się w nią intensywnie niebieskimi oczami. Po chwili wahania przesunął dłoń i rozsunął obiema dłońmi jej uda ukazując mokrą kobiecość, gotową na przyjęcie.
Lisa drgnęła, gdy poczuła główkę penisa na swojej gorącej kobiecości. Westchnęła po chwili, podniecona i wysunęła delikatnie biodra do przodu, wychodząc mu na spotkanie.
House nie czekał ani chwili dłużej.
Wsunął się w nią jednym ruchem, do połowy długości członka, wysunął się nieco, po czym
wszedł w nią na całą głębokość.
- Nie..ee – Cuddy zagryzła dolną wargę, by stłumić uczucie bólu jaki jej sprawił. Wygięła szyję, a spod przymkniętych powiek popłynęły słone łzy.
Znieruchomiał w niej.
- Boli cię? – drgnął, spoglądając na jej rozpaloną twarz. Wiedział, że z jednej strony była pobudzona, ale z drugiej chciała uciec z tej niezręcznej sytuacji; mimo to zdecydował się postawić wszystko na jedną kartę.
- Cuddless proszę … - wyszeptał na granicy słyszalności, ciężko dysząc.
Jedynie małe drgnięcie powieki pokazało, że go usłyszała. Nie poruszyła się, patrzyła na niego z tępym uporem, nie bacząc na ból który rozrywał jej serce. Po długim, nieprzerwanym namyśle, oparła się lekko z tyłu i rozsunęła szerzej uda.
Mimo bólu jakiego doświadczyła, chciała spróbować ponownie, dlatego już nie protestowała, patrzyła tylko na niego zamglonym wzrokiem.
Delikatnie położył się na nią, pocałunkami obsypał jej piersi, ssał delikatnie sutki, znowu
zaczęła jęczeć. Pocałował ją w usta, długo, mocno, namiętnie.
W tym czasie pieścił dłonią jej piersi, a członkiem przywarł do jej nabrzmiałych warg.
Delikatnie wsunął żołądź do jej wnętrza, coraz głębiej, do końca. Wysunął się nieco i znowu wsunął. I tak coraz szybciej, coraz głębiej, nie przestając całować.
Czuł jej ciało pod sobą, żar jaki w niej rozniecił i wilgoć jaka z niej wyciekała. Była naprawdę gorąca. Zaczęła się poruszać w rytm jego ruchów. Objęła go nogami i rękoma, przyciskając mocno do siebie. Wili się tak rozpaleni w niesamowitym uścisku spoconych ciał żądnych seksu. Zwierzęcy, dziki seks. Czuł jak członek jest wyprężony do granic możliwości. I nagle eksplodował w niej. To była ekstaza nie do opisania. Wtłoczył w nią spermę, która
nie mieszcząc się w niej zaczęła wyciekać bokami. Wtedy przyszła kolej na Cuddy. Jej
ciało wygięło się w łuk, Zamknęła oczy, wstrzymała oddech, jęknęła. Mocno przyciągnęła
go rękoma i nogami do siebie.
Wreszcie opadła na plecy, nie mając już siły opierać się na łokciach. Po paru chwilach diagnosta wyszedł z niej i opuścił delikatnie wciąż drżące nogi. Były tak zesztywniałe, że przysunęła je do siebie z najwyższym trudem. Wiedziała, że House zawładną nią jak dzikie zwierzę. Było jej wszystko jedno co z nią robi, w jaki sposób wykorzystuje jej ciało. Nie myślała o pracy, nie myślała o Lucasie. Zatraciła się w nim bez reszty.
Miała wrażenie, że podczas seksu zlewali się w jedno, pulsujące wspólnym rytmem ciało, wchłaniali się nawzajem z siłą, która kruszy, rozciera na miazgę wszystko inne. Osiągając rozkosz czuła, że jej ciało rozpływa się i miesza z jego ciałem w akcie samounicestwienia. Przez kilka krótkich chwil spędzonych w windzie kochała go i czuła, że on ją kocha. Jednak to było tylko złudzenie.
Kiedy pospiesznie narzucali na siebie poszczególne części garderoby, House nacisnął przycisk i winda z hukiem ruszyła w dół. Lisa popatrzyła na diagnostę, przylegając rozdygotanym ciałem do chłodnej tafli lustra, tak jakby chciała znaleźć się jak najdalej od niego. Stała bezwładna, niezdolna do najmniejszego ruchu, niema.
Przytul mnie House, błagała w myślach. Czekała, by wziął ją w ramiona.
Jednak on odsunął się i w jego oczach zobaczyła błysk obłędnego przerażenia.
Bolesny grymas wykrzywił jej twarz. Spuściła głowę i delikatnie przymknęła powieki.
House wiedział, że nienawidzi siebie w tej chwili za to co zrobiła, za to że dała się ponieść emocjom i straciła panowanie nad sobą. Przykucnęła w rogu opuszczającej się windy z twarzą ukrytą w dłoniach. Nie była to już nieugięta, twarda Cuddy. Po raz pierwszy wyglądała na bezbronnego, słabego człowieka.
Chciał jej powiedzieć, że to miało dla niego ogromne znaczenie, że chce by nadal była sobą i że ją kocha. Ale nim zdążył otworzyć usta, Lisa otrząsnęła się z przygnębienia. Wyprostowała ramiona, jakby na znak, że jest gotowa przyjąć na siebie ciężar życia. Nieugięta Cuddy.
Kiedy drzwi windy rozsunęły się spojrzała ostatni raz w niebieskie oczy.
- Dobranoc Cuddy- House automatycznie ruszył przed siebie w stronę wyjścia. Zamknął za sobą drzwi, znów wyrzucając ją poza nawias swojego życia. Zanim zdążył opuścić szpital kątem oka uchwycił, że ruszyła w stronę szatni …jak maszyna wykonująca rutynowe czynności.
Nie dostrzegł łez wypełniających jej oczu i spływających po policzkach. Nie próbowała ich ocierać. Ich życie nigdy się nie zmieni. Chociaż nie, zmieni się. W przyszłości będzie zawsze panowała nad sobą, będzie nie do złamania.
W głowie czuła bolesną pustkę. Łzy ciurkiem płynęły jej po twarzy, ale to był bezgłośny płacz. Płakała w głębi duszy.
- Nie zrobiłam tego- szepnęła beznamiętnie. W końcu narzuciła płaszcz i opuściła budynek.
Szła przed siebie, latarnie odbijały się w dużych kałużach. Wiatr chłodził rozpalone myśli a nocna cisza dudniła nieprzyjemnie w głowie. Nie czuła nic, zupełnie nic. Przestała płakać, ale ślady łez na policzkach świadczyły o nie dawnym bólu. Spojrzała przed siebie pustym wzrokiem Było jej wszystko jedno. Nagle stanęła. Zobaczyła go… House’a. Diagnosta szedł w jej stronę. Serce stanęło jej na chwilę i nie mogło się ruszyć. To on wrócił… nie, nie on. Cienie i noc zakpiły z jej zbolałej duszy. Majaki zrobiły psikusa jej udręczonemu sumieniu. Tylko jej się wydawało.
Zresztą… co za różnica? Wiedziała, że żal i złość wrosły głęboko w jego serce. Nasączyły je żółcią i od kilku lat, codziennie umierała jakaś jego cząstka. A jeśli jego serce to już tylko mięsień?
Idąc pustymi uliczkami wyjęła dłoń z kieszeni i spojrzała na sztuczne kły.
Kły Hrabiego Draculi.
Ostatnio zmieniony przez JigSaw dnia Pią 19:15, 12 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
_________________ Bash in my brain And make me scream with pain Then kick me once again,
And say we'll never part...
I know too well I'm underneath your spell,
So, darling, if you smell Something burning, it's my heart.
Wysłany:
Sob 17:43, 12 Gru 2009 |
|
JigSaw
Diabetolog
Dołączył: 24 Sty 2009
Pochwał: 30
Posty: 1655
Miasto: Miasto Grzechu
|
Powrót do góry |
|
|
|
o ja :lol: brak mi w tym momencie slow, by opisac co czuje...
bosko, masz talent pisania, :shock:
|
|
Wysłany:
Sob 18:48, 12 Gru 2009 |
|
agusia85szyszunia
Student medycyny
Dołączył: 27 Lip 2009
Pochwał: 1
Posty: 73
Miasto: Opole/ Lubliniec
|
Powrót do góry |
|
|
|
:mdleje:
O jeej !
Nie wiem, co napisać.
Świetny fik ! :twisted: :zakochany:
|
|
_________________ Avek od anoli !
Córek mapeto ogórek - Nemezis, córunia jędzunia - nimfka & Sevir, brat bliźniak - whatever. / zÓy partner ze schowka, mraÓ, mraÓ - Hambarr / Rozczochowy właściciel - maybe ! /druga połówka mojego mózgu - lusiek /maaamusia - kretowa / mruczący pożeracz przecinków -Guśka
'Każdy z nas ma cztery twarze; tę, którą pokazuje innym; tę, którą widzą inni; tę, która myśli, że jest prawdziwa i tę, która jest prawdziwa. Wybierając jedną z nich, nie rezygnujmy z pozostałych.'
Wysłany:
Sob 19:55, 12 Gru 2009 |
|
Lady M
Dziekan Medycyny
Dołączył: 18 Lip 2009
Pochwał: 14
Posty: 6835
|
Powrót do góry |
|
|
|
Ja wiem, że za słodkie to być nie może, ale może jednak jakiś chociaż trochę happy end jednak będzie?
|
|
Wysłany:
Sob 20:14, 12 Gru 2009 |
|
alhambra
Psi Detektyw
Dołączył: 27 Sie 2009
Pochwał: 13
Posty: 6827
|
Powrót do góry |
|
|
|
Uff, ale tu gorąco!
Czy to już porno? A co tam, nie będę tego oceniać. Niech się poseł Marek Jurek wypowie albo inny Stróż Moralności.
Akt I już gdzieś kiedyś czytałam i chyba nawet coś o nim napisałam, więc żeby przypadkiem się nie powtarzać albo co gorsze nie przedstawić odmiennej opinii - siedzę cicho.
Natomiast Akt II sprawił, że chcę iść na bal karnawałowy. Tylko gdzie ja teraz kupię strój "zdesperowanej prostytutki"? Bo o budynek z windą nie muszę się martwić.
A tak naprawdę to czyta sie ciebie jak starego wyjadacza, doświadczonego życiem (wódka, prochy, kobiety) literata, który na dodatek zna pokręconą duszę i pragnienia kobiety. Czuje się, że masz pomysły na fabułę, ale jak każdy facet zawsze zbaczasz na jeden tor. Dążysz do spełnienia obojga, ale tylko to fizyczne im wychodzi. Ciagle pozostawiasz ich rozdartych emocjonalnie. Przyznaję, że masz dar budowania nastroju, opisywania emocji, uczuć i pobudzania zmysłów. Co do scen erotycznych to wole gdy są bardziej tajemnicze, bo dla mnie te akurat były trochę "zbyt", zbyt-dosłowne, zbyt-precyzyjne, zbyt-techniczne, choć niezwykle podniecające :oops: i mimo wszystko zmysłowe.
Nie ukrywam, że czekam na kolejne opowiadania. I myśle, że dopóki Lisa Cuddy będzie na Ciebie działać, to my będziemy czytać takie zÓe cudeńka.
|
Autor postu otrzymał pochwałę.
|
_________________ ikonka od woźnego rocket queen
FUS - Frakcja Uaktywnionych Seksoholików
Wysłany:
Nie 22:31, 13 Gru 2009 |
|
Lupus
Kot Domowy
Dołączył: 23 Gru 2008
Pochwał: 5
Posty: 3179
|
Powrót do góry |
|
|
|
Jig kochany ja już kiedyś pewnie ci mówiłam że cię kocham i że masz talent ( :) ) i że odcisnąłeś na mojej psychice zÓe piętno...
ja nie to teraz ci to mówię ^^
nie nie mogę tego jakoś logicznie skomentować bo muszę się pozbierać :twisted: :twisted:
|
|
_________________
:serducho: Chase :serducho:
Wysłany:
Wto 16:36, 22 Gru 2009 |
|
moniia2311
Stomatolog
Dołączył: 23 Gru 2008
Pochwał: 5
Posty: 543
Miasto: wołomin
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|