6x04 "The Tyrant"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Dyskusje o odcinkach -> Sezon 6
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

O dyktatorze

przypominam wam ze aktor ktory grał dyktatora udzielał też glosu najsłynnijszemu dyktatorowi we wszechświecie - Lordowi vaderowi



PostWysłany: Wto 21:05, 06 Paź 2009
ansys
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 30 Wrz 2009

Posty: 1

Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Jestem po seansie i z ulgą muszę stwierdzić, że "mój" House wrócił. Mimo, że kocham nową ekipę, to jednak ta stara ma to "coś", co sprawia, że odcinki są takie... Hm, jak dla mnie trochę lepsze.
Widzę, że tu bardzo mało fanów Formana, a ja będę inna i powiem, że mi się podobał w tym odcinku, a co! Fakt, nie ma tego geniuszu Housa i kompletnie go nie widzę w tej roli (zwłaszcza jak potem go targają wątpliwości) ale fajnie mi się na niego patrzy. No i ten jego dialog z 13, o czekoladkach, moze i trochę wymuszony, ale i tak bardzo mi się podobał.
Chase u mnie także zapunktował. Nie tylko tym jak bronił Cam, ale też tą sceną w szatni. Może jestem spaczona, (Raczej tak) ale zobaczyłam go wtedy w zupełnie innym świetle niż zazwyczaj. No i miał słodko rozwianą grzywkę ;)
Cameron, oh! Tej to mi też brakowało, nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo. Zdecydowanie wolę zespół, zawierający ją ;)
Mało Cuddy, (ale była urocza), można by powiedzieć, że jest jej tak, jak w pierwszym sezonie. Nawet nie brakowało mi dzisiaj scen między nią, a Housem :P
Wilson dziwny. Wykopuje Housa, bo chce mieć dobre kontakty z sąsiadami? Czy martwi się o to żeby House nie dostał pozwu. Nie wiem. Jakoś nie mogę w dalszym ciągu się do niego przekonać.
No i oczywiscie tytułowy House. Wraca, oj wraca jego "hałsowatość" na niezłym poziomie. Chociaż dalej nie mogę się przyzwyczaić do jego miłego oblicza. Naśladowanie mima - genialne, napis na roletach, tak samo. Ale po jego "przepraszam" zrobiłam taką zdziwioną minę, że aż musiałam głupio wyglądać. O.o Sceny z sąsiadem chyba najlepsze w tym odcinku. Tylko, czy po ostatecznej "diagnozie" nie zauważyłam czasem na twarzy Housa takiego jakby jakiegoś zawodu? Tylko błagam, niech on coś zrobi z tą brodą, bo mam ciarki na sam jej widok xP

Przypadek medyczny, nawet mnie zajął, a raczej cała osoba pacjenta. Co nie znaczy, że go chociaż w najmniejszym stopniu polubiłam. Nie, nie, nie. Nie lubię ludzi takich jak on i raczej nie polubię, przez co, przez większą część odcinka kibicowałam opcji, żeby zaczął wąchać kwiatki od spodu.

Odcinek, gdybym musiała oceniać go w skali punktowej, dostałby tak 9 - 9,5. Bardzo mi się podobał i w najbliżej przyszłosci pewnie do niego wrócę ;)



_________________

PostWysłany: Wto 21:09, 06 Paź 2009
jeanne
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 21 Gru 2008
Pochwał: 50

Posty: 11087

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Genialny odcinek!

Wątek dyktatora świetny. Aż sam pisze teraz w głowie rozprawkę pt. "Czy Chase zrobił błąd czy nie?" Masakra.
Cameron i Foreman przeszli samych siebie. Jestem w szoku.
House'a chcę widzieć w całym sezonie takiego jaki był dziś.
Mam nadzieję, że Taub wróci do team'u... albo zatrudnią jakiegoś starzystę czy cuś... Jakoś Chase wydoroślał, spoważniał i brakuje kogoś z nutką zabawnej niewinności.

Kalambury - jedna z najśmieszniejszych scen. :lol:



_________________

PostWysłany: Wto 21:17, 06 Paź 2009
Sokowirownik
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 13 Lip 2009

Posty: 32

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Na razie powiem krótko - Chase pokazał, że jest prawdziwym facetem i po tym odcinku uwielbiam go jeszcze bardziej!
A dłuższa recenzja jutro, obiecuję ;)



_________________

In 30 years, kids as young as 6 or 7 will be sitting in classrooms hearing that women didn’t always have the rights to their own bodies and how boys couldn’t marry boys and girls couldn’t marry girls and they’re going to be as confused and disturbed as when we first learned about slavery and Black Codes.

PostWysłany: Wto 22:33, 06 Paź 2009
Shitzune
Katalizator Zbereźności



Dołączył: 07 Kwi 2009
Pochwał: 47

Posty: 10576

Miasto: Graffignano
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Jak dla mnie świetny odcinek. Dawno nie było tak dobrego pacjenta jak dyktator Dibala. Świetnie pokazany etyczny konflikt - przypomina się 'one day one room'. Tu żadna decyzja nie jest dobra ale Chase jednak zdecydował się stanąć po jednej ze stron. Podobał mi się w tym odcinku dużo bardziej od Formana u którego nie widać było zbytniego zaangażowania.

House wraca do stanu normalności co bardzo mi się podoba (kalambury podczas diagnozowania - bezcenne :D ). Niezłe sceny Hilsona dawno nie było tak dobrze jeśli chodzi o dialogi między nimi.

Ogólnie widać że scenarzyści wrócili na właściwe tory i dalej powinno być tak samo dobrze o ile nie lepiej :mrgreen:



_________________
"Look I know you're friends with her, but there is a code: Bros before hoes, man."

Piszę poprawnie po polsku
.
PostWysłany: Wto 23:05, 06 Paź 2009
keano89
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 28 Kwi 2009
Pochwał: 1

Posty: 25

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Moim zdaniem odcinek super :D
wreszcie wrócił mój ukochany House z poprzednich sezonów :
+Cuddy pięknie wygląda
+House analizujący Wilsona :lol:
+Wilson i I'm vampire Sookie :hahaha:
+House wkurzający Foremana :P
+diagnozowanie na migi :hahaha:
+House vs sąsiad ;) i to przywiązanie do kszesła...no i go wyleczył ")
-mało widoczny przypadek medyczny
-wkurzał mnie pacjent, ale jedną rzecz powiedział bardzo mądrze ,,Cameron jest za słaba żeby walczyć o swoje przekonania" musi się wzmocnić
+Chase sfałszował wyniki, wyrobił się wreszcie , ale w sumie zabił człowieka, no ale złego ogólnie podobało mi się jego zachowanie w tym odcinku :D
+Stara ekipa, kiedy odeszła 1 ekipa byłam zła, byłam pewna że 2 ekipa będzie gorsza, później ją polubiłam, ale to nadal nie to samo. W ogóle wracają do ,,starego dobrego House'a (i nie chodzi mi tylko o House'a jako House'a)
-jedyny minus MAŁO CUDDY :?



_________________


Moje siostrzyczki Nemezis i Sevir i nasza mamuta Maagda
Mój prywatny, jedyny i niezastąpiony kaloryferek Alan
Moja prywatna pisarka zÓych dobranocek, po których nikt nie zaśnie - Guśka

PostWysłany: Sro 0:01, 07 Paź 2009
nimfka
Nietoperek
Nietoperek



Dołączył: 13 Sty 2009
Pochwał: 30

Posty: 11393

Miasto: HouseLand
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Bardzo dobry odcinek. Pierwszy w szóstej serii, który obejrzałam z półuśmieszkiem na twarzy.
Pomysł z wprowadzeniem znów mocno kontrowersyjnego pacjenta świetny, szkoda jednak że tak spłycony. Rozumiem, że to mogłoby byc fabuła dla całego serialu, ale jednak byli pacjenci, z którymi H. odbywał głębsze rozmowy. Ogolnie pomysł na chorego na plus, chociaż pewnie mało kto z nas kibicował pacjentowi w jego drodze do wyleczenia.
Stara ekipa mi nie zaimponowała... kiedys podczas diagnozowania byli pełni energii, pomysłów, chęci do pracy... teraz jakoś to z nich uleciało.
Co najważniejsze odcinek eksponował podstawowe cechy większości bohaterów:
Wilsona, który chetnie napuścił by H. na wkurzajacego sąsiada [Z nim nie wygrasz - było jak rzucenie H. rękawicy!], ale sam jest zbyt ugodowy, woli zdjąc buty i jeśc niedoprawione jedzenie :?
Cameron, która w teorii potrafiłaby zbawic świat i zawisnąc na krzyżu, ale jak przychodzi do działania to sama nie wie jak powinna postąpic i boi się zrobic każdy krok.
Foreman, który gdy tylko na horyzoncie pojawia się H. traci calkowicie pewnośc siebie, głupieje i wyglada jak dziecko we mgle a nie jak facet. Z drugiej strony upór i "męskie zacietrzewienie" az z niego bije. Podjął decyzję i nawet jesli nie chce przyznac, że była to zła decyzja to czy trzeba było mówic ukochanej to między oczy? Zależy mu na tej Trzynastce czy to tylko kwiatek do kożucha? Kocha ją czy tylko ambicja zostania szefem działu Diagnostyki jest siłą napędzającą go do życia??? Za to go własnie nie lubię - za pojętą z kobiecego punktu widzenia GŁUPOTĘ!
House, który nawet po zrozumieniu kilku rzeczy, nie potrafi opanowac swojej dociekliwości i spiskowych teorii dziejów. I znów fuksem wykpiwa się z odpowiedzialności. Ok, fuks poparty był jego medycznym geniuszem, ale to niesprawiedliwe by jeden człowiek miał aż tyle szczęścia :P
I wreszcie Chase... z mojego punktu widzenia, tez to co zrobił było potwierdzeniem jego sztandarowej cechy charakterologicznej czyli infantylnej głupoty. Zgoda, ze jego pobudki były natury moralnej, ale w efekcie zrobił głupio... narażając na konsekwencje nie tylko siebie! W normalnych warunkach to oszustwo wyszłoby przy sekkcji która ma wykonac ten afrykański patolog. A wtedy...

Tak czy inaczej odcinek postawił wiele pytan nie tylko w sferze serialowej ale tez ogólnoludzkiej... i mimo, że nie było czasu by to rozwinąc, to jednak zapisuję to wszystko na plus tego odcinka ;)



_________________

POLSKA! BIAŁO-CZERWONI!

PostWysłany: Sro 8:04, 07 Paź 2009
Syśka
Reumatolog
Reumatolog



Dołączył: 16 Lut 2009
Pochwał: 15

Posty: 2076

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

nimfka napisał:
diagnozowanie na migi


boskie :D

Odcinek BOMBA, House jest wspaniały, ale zgadzam się MAŁO CUDDY!!
Może coś więcej w nastęnym odcinku :twisted:



_________________
I WATCH FOR CUDDY ! :serducho:
my sweet daughter - maagdaa
Dumnie należę do NBA -> Nimfkowa Brygada ANTYspaniowa x D

PostWysłany: Sro 14:31, 07 Paź 2009
kretowa
Gastrolog
Gastrolog



Dołączył: 12 Wrz 2009
Pochwał: 3

Posty: 1406

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Ten odcinek zrobił na mnie napraaaawdę duże wrażenie. Zapewne moje odczucia będą zupełnie różne od waszych, bo jestem osobą, która lubi wszystkich i we wszystkich znajduje jakieś zalety ;) nawet w postaciach z serialu. Tak wiec właściwie żadna z postaci mnie w tym odcinku nie zawiodła, każda pokazała, że jest niemalże człowiekiem z krwi i kości.

Podoba mi się powrót starego zespołu. Od zawsze uważałam, że stary zespół był naprawdę świetny, zgrany, ciekawy, a przed wszystkim - ewoluował. Przez trzy sezony widać było, jak bardzo się zmieniają, dojrzewają, stają się lepszymi lekarzami. Natomiast w nowym teamie panował straszny bajzel, mnóstwo rzeczy robili na ślepo, bardzo zaznaczone byłe ich pozycje: House-szef, 13, Kutner i Taub - pracownicy, Foreman-coś dziwnego pośrodku.
Ale mimo wszystko teraz było inaczej, teraz to Foreman był szefem, a Cameron i Chase współpracownikami, którzy, nawiasem mówiąc, Foremana dobrze znają i nie dadzą sobie w kaszę dmuchać. Cokolwiek House czy Foreman powiedzą, Cameron i Chase nie biorą do siebie, doskonale do tego przyzwyczajeni.

Cameron od samego początku prezentuje swój sceptyczny stosunek do pacjenta, ale to jest coś, co już widzieliśmy wcześniej: postawa małej dziewczynki, która się nadyma, bo widzi, że inne dziecko kradnie zabawki z piaskownicy. Cam ma ustaloną automatyczną reakcję, która byłaby swietna w czarno-białym świecie. Ma niedobrego pacjenta, buch, włącza się czerwona lampka, jestem oschła i nieprzystępna, daj Boże, żeby zdechł. Tylko tutaj też okazuje się, że tak nie jest do końca, ze kończy się na słowach i oziębłych gestach, bo Cam paraliżuje myśl, że mogłaby kogoś zabić (znowu! dodajmy. ale tym razem już nie dlatego, zeby ulżyć, i przede wszystkim nie, bo pacjent chce! bo nie chce. :D). I na powrót wraca do odgrywania roli lekarza, trzyma pacjenta na dystans i już jej nie obchodzi, czy jest bezwzględnym dyktatorem, czy żukiem gnojarzem. I zastanawiam się tylko, czy ta lekcja "opowiadaj się zawsze po którejś stronie" zostanie w niej już na zawsze, czy Cam-mała dziewczynka wróci.


Foreman natomiast ma w sobie coś takiego, co wiecznie nakazuje mu utrzymać swój wizerunek na nieskazitelnym poziomie. Łatwiej mu przyznać się do błędu na polu pracy, za to kompletnie sobie nie radzi w relacjach międzyludzkich (patrz: kłótnia z Cam w drugim sezonie). To chyba kwestia tego jakie miał dzieciństwo, bo dla niego życie to wieczna rywalizacja, o to kto ma rację. Kiedy pierwszy raz widzi House'a, nie cieszy się na jego widok, nie pyta, jak było, staje sparaliżowany, bo nagle okazuje się, ze House może wrócić. Że może popełnił błąd zwalniając 13. Że straci wszystko to, na co sobie zapracował. A Foreman, tak samo jak House, boi się swoich błędów. Dlatego chyba właśnie wraca do 13, bo ma nadzieję, ze ona się zgodzi wrócić i będą mogli o wszystkim zapomnieć. Tylko ze to nie jest takie proste.
Trochę śmieszne jest to, jak bardzo z uporem trzyma się swojego punktu widzenia i naprawdę wierzy, że nie było innego wyjścia. Próbowali razem pracować - nie wyszło. W systemie dwuwymiarowym rzeczywiscie podjął dobrą decyzję, lepiej wyrzucić ją z pracy, niż zostawić. Ale to nie wszystko, była ta trzecia, najtrudniejsza decyzja - zrezygnować, którą odrzucił, nie oszukujmy się, na samym początku.
Ale ostatecznie, im dalej, tym bardziej Foreman się uczy, że czasem trzeba zrezygnować, że szefowanie wcale nie jest takie łatwe i proste, że to cholernie duża odpowiedzialność.

House zaś od samego początku wprawił mnie w zachwyt, rozpoczynając cudowną kwestią "oh my God, it's three years ago!" (ale to pewnie dlatego, że mam swojego rodzaju słabość do wszelkiego rodzaju wspólnot i strasznie mnie takie rzeczy cieszą).
Zacznę od tego, że House przez calutki odcinek eksperymentuje. I naucza. On od samego początku był dla starego teamu swojego rodzaju mentorem i tutaj też doskonale odnajduje się w tej roli, jeśli chodzi o jego stosunek do Foremana. Mówi "ty będziesz szefem, ja się będę tylko wtrącał", ale tak naprawdę przekaz brzmi "i ty i ja doskonale wiemy, jak to będzie wyglądać". House wie, jak Foreman się zachowa, a mimo wszystko daje mu możliwość swobodnego kierowania swoimi czynami ( o czym też go informuje, a co Foreman jak to on bierze bardzo do siebie). Mimo wszystko nie może się odzwyczaić od swoich starych nawyków i w zasadzie wcale nie czuje takiej potrzeby, bo zdaje mi się, że nie robi tak tylko dlatego, że dawno nie widział i nie kpił sobie Murzyna. On naprawdę chce, żeby Foreman coś z tego wszystkiego wyniósł. Czasem go ponosi, ale od razu się reflektuje (jedyna i niepowtarzalna okazja, zeby usłyszeć, jak House mówi 'przepraszam', co jego samego nawet wprawia w szok). Stara się wprowadzić w życie nowe zasady, ale to wszystko wciąż bardziej przypomina granie na scenie, jeden wielkie eksperyment, co się stanie, jeśli w tym miejscu zmienię jedną linijkę. Bardzo ładnie to widać w miejscu, kiedy rozmawia z sąsiadem i zaczyna "dobra, źle zaczęliśmy, przepraszam za hałas..." i z pewnym napięciem oczekuje, co się teraz stanie. I nie wiem, jak House'a, ale mnie to oczekiwanie niezwykle bawi (: Sasiad jednak odpowiada odpryskliwie, a House zostaje sam z szeroko otwartymi oczami i mówi "...uau!". Uau - czyli o rany, byłem miły, ale także uau - byłem miły, a on i tak mnie olał! To mu się trochę jawi jako zabawa, ale przede wszystkim eksperyment w kontaktach międzyludzkich.
Kiedy nagle okazało się, że House związał ostatecznie tego sąsiada, spadłam z łóżka na dywan, a z dywanu na podłogę. I zaczęłam walić czołem o tę podłogę. I wrzeszczeć do monitora: coś ty durniu narobił? To jest kilometrowy krok w tył! I pomyślałam sobie, że House musiałby zrobić coś naprawdę, naprawdę niesamowitego, żeby wybrnąć z tej sytuacji na plus. I wiecie co? Jak dla mnie, wybrnął z tym plusem. Nawet z pięcioma plusami.

Sprawa Chase'a jest chyba najtrudniejsza z tego wszystkiego, bo wiąże się bezpośrednio ze sprawą pacjenta. Trudno jest patrzeć na ten odcinek, nie wchodząc bezpośrednio w ten pokazany konflikt. Trudno jest nie oceniać. Akcja jest tak poprowadzona, że telewidz chcąc nie chcąc zaczyna sam się zastanawiać: co by zrobił? I nie zatrzymuje się na tym poziomie, bo akcja popycha go do przodu, nie możesz stanąć pośrodku, tam nie ma miejsca, masz wybór: albo pozwolisz żyć albo zabijesz. I nie ma żadnego wyjścia pośredniego.
Ciężko było mi patrzeć na to wszystko obiektywnie, nie oceniając postępowania - a tylko w taki sposób można stwierdzić, na ile odcinek jest dobry ;) Bądź co bądź po dokładnej analizie doszłam do wniosku, ze najlepszym wyjściem byłaby odmowa leczenie tego pacjenta już na samym wstępie. Bo potem każda decyzja byłaby tylko już mniejszym bądź większym złem.
Ale Chase i inni mimo wszystko podejmują leczenie, przez co ciężko mi wprost powiedzieć, że, np. Chase zrobił źle czy Chase zrobił dobrze. Cokolwiek by w tym momencie nie zrobił, byłoby niedobrze. On myślał na samym początku, ze uda mu się podejść do tej sprawy jako lekarz. Pacjent to pacjent, trzeba go wyleczyć, koniec. Tylko że w miarę upływu akcji Chase zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że to nie jest takie proste, że odgrywanie roli nie przychodzi tak łatwo. Że lekarz też jest człowiekiem i w tym wypadku stoi w konflikcie.
I ostateczny wybór zapada między dwoma ewentualnościami: wyleczyć pacjenta i puścić go do domu, gdzie, spójrzmy prawdzie w oczy na powrót zacznie mordować (teoretycznie nie mamy żadnej pewności, ze tak się stanie, ale prawdopodobieństwo jest dość wysokie)? I druga opcja: nie leczyć, wprost przeciwnie, zaszkodzić, skłamać, doprowadzić do śmierci - wyzwolić tym dużą część ludzi, ale jednocześnie pośrednio zabić (czyli zatraca się granica między dobrem a złem, ktoś, kto spełnia dobrą misję, używa złych środków).
Dla mnie nie ma tutaj dobrego wyboru. Dla mnie jest to koszmarna sytuacja, gdzie człowiek jednocześnie jest tragicznie bezsilny, bo cokolwiek zrobi, zrobi rzecz złą, oraz może zrobić tak wiele, że aż za wiele, wyzwolić albo zabić tysiące. Nikomu nie życzę takiej sytuacji.
I tylko pozostaje pytanie: czy Chase'm kierowała głupota, czy rzeczywiście doskonale rozumiał, co robi? Moim zdaniem był świadomy, przynajmniej częściowo, na co się porywa, wielokrotnie o tym mówił, "tylko psychopaci zabijają bez jakiegokolwiek załamania". To nie była spontaniczna decyzja w stylu "zabiję gościa i będzie spokój na świecie".
Na samym końcu Chase zostaje zupełnie sam. Gdzieś obok jest Foreman, który od absolutnej złości, przez częściowe zrozumienie, przechodzi do szoku (Chase jest jego przyjacielem, obojętnie jak bardzo by się tego wypierał ;) ) i na swój sposób... martwi się o Chase'a.

Kluczem do zroumienia tego wszystkiego jest zrozumienie działania moralności - nie ma znaczenia, czy trzymasz broń, czy wręczasz ją komuś, czy tylko patrzysz, jak ktoś strzela. We wszystkich przypadkach jesteś winny.

Jest też oczywiście całościowo mnóstwo genialnych scen.
- "jak pierwszy dzień w szkole?" ;)
- Chase biegnący przeszkodzić w zamachu
- "może następnym razem nie wykrzykuj ostrzeżenia" :serducho:
- kultowa już scena diagnozowania na migi z wyszczególnieniem LDH i genialnych min House, kiedy ktoś zgadnie/nie zgadnie ;)
- napis na żaluzjach
- poślizgnięcie się na mokrej podłodze - House pac! na tyłek ;)
- Chase mówiący do Cam po imieniu
- " Jeszcze raz dotknie pan mojej żony..." :serducho:
- przemowa Cam do Foremana - CUDO!
- "Jeśli jesteś choć trochę podobny do mnie...a jesteś" oraz "Miałem powód, żeby cię zatrudnić, wiedziałeś, jak postępować z zamkniętymi drzwiami"
- rozmowa Chase'a i Foremana na sam koniec
- aligatory i "łoooooł!"


Podoba mi się to, że nie było tak przesączone mdłymi 'filozoficznymi' rozmówkami jak w "One Day, One Room". O wiele trudniej jest przekazać sens bez słów, a moim zdaniem, tutaj scenarzystom i aktorom się udało.

Kończąc już tę epopeję - podobało mi się. Nie chcę, żeby było więcej takich odcinków, bo serial padłby pod ciężarem przesłania, ale raz na jakiś czas bardzo proszę.



Autor postu otrzymał pochwałę.

_________________

In 30 years, kids as young as 6 or 7 will be sitting in classrooms hearing that women didn’t always have the rights to their own bodies and how boys couldn’t marry boys and girls couldn’t marry girls and they’re going to be as confused and disturbed as when we first learned about slavery and Black Codes.

PostWysłany: Sro 16:41, 07 Paź 2009
Shitzune
Katalizator Zbereźności



Dołączył: 07 Kwi 2009
Pochwał: 47

Posty: 10576

Miasto: Graffignano
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Shee nie jesteś odmienna w swoich odczuciach po odcinku, ja uważam tak samo, choć z pewnością nie potrafiłabym napisać tak genialnej recenzji, żeś się napisała, ale super wszystko przekazałaś :D



_________________


Moje siostrzyczki Nemezis i Sevir i nasza mamuta Maagda
Mój prywatny, jedyny i niezastąpiony kaloryferek Alan
Moja prywatna pisarka zÓych dobranocek, po których nikt nie zaśnie - Guśka

PostWysłany: Sro 16:54, 07 Paź 2009
nimfka
Nietoperek
Nietoperek



Dołączył: 13 Sty 2009
Pochwał: 30

Posty: 11393

Miasto: HouseLand
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Jestem na świeżo po obejrzeniu "Tyrana" i jedyne, co mi się nasuwa na usta, to wieeelkie: WOW! Ten odcinek to po prostu idealne połączenie tego wszystkiego, co kocham w Housie, a mianowicie:

- ciekawego i niesamowicie skomplikowanego przypadku medycznego ("puzzle zostały rzucone!")
- siedzących naprzeciw siebie kaczuszek, generujących coraz to nowsze pomysły
- ogromnej ilości House'a w wersji vol. 2 (po transformacji)
- równie dużej ilości Hilsona
- świetnego wątku pozamedycznego (sąsiad Wilsona)
- morza ciętych ripost, oceanu ironii, tekstów wywołujących niekontrolowane ataki panicznego śmiechu ("I'm a vampire, Sookie")
- napięcia!

Jeśli mogę na coś ponarzekać, to ponarzekam na zbyt małą ilość czasu ekranowego, jaki przypadł w udziale Cuddy. Koniec.



PostWysłany: Sro 16:55, 07 Paź 2009
rocket queen
Pumbiasta Burleska



Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 57

Posty: 3122

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Obejrzałam odcinek i ... strasznie się cieszę!
a) wróciły zagadki medyczne,
b) spodobał mi się pomysł z pacjentem dyktatorem,
c) kaczuszki znów siedzące przy jednym stole, jak za starych, dobrych sezonów,
d) pokazanie, że mimo swoich pobudek Cameron pamiętała po pierwszej zasadzie przysięgi Hipokratesa "Primum non nocere",
e) świetna scena z Chase'owym "Nie wpuszczajcie go tam"
i last, but not least:
f)wróciło to House' owe poczucie humoru, ten ukochany przeze mnie sarkazm, a sceny z pantomimą Grega i napisem na żaluzjach zdmuchnęły mnie jak domek z kart!
Czuję, że wszystko wraca do normy. Sąsiad mnie milutko zaskoczył, a to wspólne (House'a i Wilsona) "Ooooooh!" na końcu utwierdziło mnie w świętym przekonaniu: House powrócił - taki, jakiego pokochałam ja, tysiące z nas(forumowiczów), jakiego pokochały miliony osób na Ziemi.



_________________
Cudny Óbiór od siostry!
maybe_55 i nigide, mHroczne rodzeństwo! ;) Nettie, kuzynka któregoś tam stopnia! :]

PostWysłany: Sro 19:42, 07 Paź 2009
BluePoliceBox
Kardiochirurg
Kardiochirurg



Dołączył: 14 Lip 2009
Pochwał: 6

Posty: 3274

Miasto: Wieliczka
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Moim zdaniem odcinek duzo lepszy niz poprzedni, ale czuje jakis niedosyt. Za malo Cuddy i szczerze powiedziawszy to tylko Huse i Chease mi sie podobali. Po raz pierwszy zobaczylam Cheasa-mezczyzne a nie chlopczyka za co wielki + dla niego, chociaz sama nie wiem co bym zrobila na jego miejscu. Szczerze powiedziawszy to nawet nie wiem na czym polegal ten przypadek medyczny bo skupilam sie na pacjencie i jego oddzialywaniu na innych.
W koncu powraca House . Swietna scena z kalamburami, ale najbardziej podobala mi sie mina House gdy wyleczyl tego weterana. Swietnie ukazala jego smutek i zazdrosc.
A teraz znowu oczekiwanie na kolejny odcienk.



PostWysłany: Sro 20:23, 07 Paź 2009
paulisia093
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 02 Paź 2009

Posty: 16

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Widzę, że tylko mi w ogóle nie podobał się ten odcinek. Moim zdaniem całkowicie odbiega on od starego dobrego House'a - cięte riposty wymawiane jakby na siłę, nieciekawy przypadek medyczny, który praktycznie zszedł na dalszy plan, nawet nie pamiętam na co chorował pacjent. Problemy etyczne zdominowały cały odcinek, czułam się jakbym oglądała coś w stylu Cameron TV, a nie medical drama. Jestem bardzo zawiedziona tym odcinkiem, był nijaki i według mnie najgorszy, jaki oglądałam. Mam nadzieję, że to tylko mały dołek, który może się przydarzyc w nawet najlepszych produkcjach telewizyjnych, bo jeśli tak ma wyglądac cały sezon to nie wiem, czy jest sens dalszego oglądania tego serialu.



_________________

avek by Hambarr & banner by poprostuxzjawa:*
Dla fanów - Lie to me: http://lietome.fora.pl/

Należę "nie" dumnie do KHkNSnR !

PostWysłany: Sro 22:09, 07 Paź 2009
L.
Ginekolog
Ginekolog



Dołączył: 21 Gru 2008
Pochwał: 3

Posty: 2254

Miasto: 3city
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

jako ze wypowiadam sie juz prawie na koncu
powiem tylko BARDZO MI SIE PODOBALO !!!



_________________


Czuć już WIOSNĘ?!

PostWysłany: Czw 12:03, 08 Paź 2009
Faraonka
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 10 Wrz 2009

Posty: 114

Miasto: Opole
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Dyskusje o odcinkach -> Sezon 6 Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.04508 sekund, Zapytań SQL: 15