6x10 "Wilson"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Dyskusje o odcinkach -> Sezon 6
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Odcinek genialny. Wreszcie coś nowego, świeżego, pokazanie z perspektywy Wilsona i skupienie się na nim było świetnym posunięciem odświeżającym formułę. A końcówka to już w ogóle był majstersztyk. Wilson - ten który był od kopania w dupsko i grania tego rozjemcy i łagodnego lekarza,dbającego o pacjenta, w końcu pokazał oblicze podobne do House. Tego starego House. Wyglądało to jak wymiana osobowości. Stary House przeszedł na Wilsona, a stary Wilson na House. Teraz pan H był tym łagodniejszym.



PostWysłany: Wto 23:13, 01 Gru 2009
dawidos160
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 22 Wrz 2009

Posty: 1

Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

a mnie powalila scena jak Cuddy mowila Wilsonowi ze chce nowy dom i nagle zza zakretu wylatuje ekipa i to Tauba "jednak nie gral w tenisa". :D świetne.

a ogólnie to poza Broken to pierwszy naprawde swietny odcinek tej serii.



PostWysłany: Sro 0:01, 02 Gru 2009
lek
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 22 Wrz 2009

Posty: 7

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Odcinek bardzo dobry.

Pomysł żeby pokazać życie w PPH z perspektywy Wilsona bardzo mi się podobał. Bardzo fajnie rozegrane sceny z drugim pacjentem Jamesa (wyszła tu jego błyskotliwość lekarska- diagnoza oparta na niuansach :D ).
Przypadek ciekawy (nie spodziewałem się że Wilson zaryzykuje życie pacjenta podając mu podwójna chemię), ale sam pacjent niezwykle antypatyczny - wyjątkowy z niego hipokryta, o czym w końcu przekonuje się onkolog.

Pięknie została w tym odcinku ukazana relacja house'a z Wilsonem - czekanie przy łóżku Jamesa, mistrzowski dialog:

"Chciałbym, żebyś był tam ze mną.
Nie.
Dlaczego?
Bo jeśli umrzesz, zostanę sam",

i oczywiście ostatnia scena podczas oglądania nowego domu:

"Skrzywdziła mojego przyjaciela.|Powinna ponieść karę.
Wkurzyłeś się.|Jestem z ciebie dumny."

Właśnie takie sceny sprawiają że kocham ten serial ponad wszystko - prawdziwa męska przyjaźń jak u Hrabala :mrgreen:

Tak więc odcinek ma u mnie wielki plus, teraz z niecierpliwością czekam na następne.



_________________
"Look I know you're friends with her, but there is a code: Bros before hoes, man."

Piszę poprawnie po polsku
.
PostWysłany: Sro 1:01, 02 Gru 2009
keano89
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 28 Kwi 2009
Pochwał: 1

Posty: 25

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Świetny

A jak dla mnie wystarczy to, co w temacie - ŚWIETNY odcinek.



_________________
Pemal

PostWysłany: Sro 11:23, 02 Gru 2009
Pemal
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 24 Lis 2009

Posty: 8

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

"-Operacja jest za dwie godziny.
-Chciałbym, żebyś był tam ze mną.
-Nie.
-Dlaczego?
-Bo jeśli umrzesz, zostanę sam."

@rbej, wiem, że znowu się powtarzam, ale jak widać to do Ciebie nie dociera. Ty wątki miłosne uważasz za "operomydlanowe". Ja oraz milena671 uważamy, ze dialog przytoczony przez Ciebie jest żywcem wyjęty z soap opery. I chyba nikt nie ma prawa rozsądzać, kto z nas ma rację. Twoja racja jest najtwojsza a moja najmojsza. Swoją drogą może podaj źródło tej definicji opery mydlanej, którą Ty podajesz. I nie udawaj, ze Cię wkurza zepchnięcie przypadków medycznych na dalszy plan. Już bardziej (i dalej) niż w tym odcinku zepchnąć ich NIE MOŻNA . Nawet, szczerze mówiąc, w żadnym epie nie było tak mało House'a w House'ie. Albowiem odcinek był skupiony na Wilsonie i jego kumplu. Tobie akurat ten wątek się podobał, innym mniej, jeszcze innym wcale. I tyle w tym temacie. Kwestia gustu, a nie racji. I pora, żebyś to pojał.



PostWysłany: Sro 12:35, 02 Gru 2009
kim
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 25 Lis 2009
Pochwał: 1

Posty: 20

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Hej,
czy ktoś wie jak nazywa się utwór kiedy Wilson prosi Housa by był przy operacji?



PostWysłany: Sro 12:52, 02 Gru 2009
Savealife
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 10 Lis 2009

Posty: 3

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

AA Bondy - A Slow Parade
http://www.youtube.com/watch?v=EePkaW6pALY
A na przyszłość, jest specjalny dział
:arrow: Pytania dotyczące muzyki serialowej
Miłego słuchania. ;)



PostWysłany: Sro 13:26, 02 Gru 2009
Radar
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 25 Mar 2009
Pochwał: 6

Posty: 113

Miasto: Kościerzyna
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

OMG to mogę powiedzieć po obejrzeniu odcinka
"-Operacja jest za dwie godziny.
-Chciałbym, żebyś był tam ze mną.
-Nie.
-Dlaczego?
-Bo jeśli umrzesz, zostanę sam."
- ten moment był dla mnie wzruszający

"Bonnie powiedziała mi,ile zaoferowała Cuddy.
Chcesz ją przebić?
W końcu potrzebujemy większej lodówki.
Skrzywdziła mojego przyjaciela.|Powinna ponieść karę.
Wkurzyłeś się. Jestem z ciebie dumny.
Ale Cuddy nie podzieli tego sentymentu.
Jak jej to wytłumaczysz?
- Zataję nowy adres.- W końcu się dowie.
Problem oddalony w czasie
to problem nieistniejący.
Bonnie?
Wezmę ten dom.
Małe kroczki... "

"Gniew" Wilsona na koniec odcinka był super.
Odcinek oceniam 10/10

a i scena kiedy James powiedział Cuddy że chce jego błogosławieństwa i w ukryciu House`a



_________________
avek mój
"Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.To uczciwi są nieprzewidywalni ,zawsze mogą zrobić coś niewiarygodnie głupiego..."- Kapitan Jack Sparrow
Zazdrość to chyba najstarszy motyw morderstw na świecie.-Seeley Booth
:houselove: kliknij, jeśli jesteś fanem serialu Bones

PostWysłany: Sro 14:05, 02 Gru 2009
poprostuxzjawa
Reumatolog
Reumatolog



Dołączył: 20 Maj 2009
Pochwał: 39

Posty: 2061

Miasto: Młodocin
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Pomijając "Broken", ten odcinek jest dotychczas najlepszym odcinkiem szóstego sezonu.
Wilson, którego zawsze lubiłam, ale był trochę bez wyrazu, zyskał w moich oczach bardzo. Jego postawa wobec sytuacji House/Cuddy jest naprawdę w porządku. Trochę mniej mnie oczarował swoją decyzja o przeszczepie wątroby, bo dał sobie bezpodstawnie wjechać na sumienie, choć nie był wcale winny choroby przyjaciela, który skądinąd okazał się na koniec odcinka jeszcze gorszym dupkiem niż na początku go uważałam.
Cuddy - wielki minus. Chce zamieszkać z facetem, wobec którego ma wątpliwości. Sam fakt, że prosi właśnie Wilsona o pomoc, radę, znając jego postawę i relacje z House'em, świadczy o tym, że robi to, żeby coś udowodnić, ukarać House'a. Dobrze, że ma czasami jakieś przebłyski świadomości i myśli o tym (przynajmniej jej miny wyglądają, jakby myślała), wątpi. Inaczej całkiem bym ją skreśliła.
Odcinek piękny 10/10.



PostWysłany: Sro 18:33, 02 Gru 2009
alhambra
Psi Detektyw
Psi Detektyw



Dołączył: 27 Sie 2009
Pochwał: 13

Posty: 6827

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Złamanie serialowej konwencji wychodzi na dobre...

Przecież to widać i w tym odcinku i w "Three stories" i w tym w którym widzieliśmy świat oczyma pacjenta, w tym w którym House został postrzelony itd... Scenarzyści mają czasem ochotę na coś innego i widzowie też!

10/10



_________________
Did you come for my feelings? Because I left 'em in my other pants. - Gregory [H]ouse

PostWysłany: Sro 19:16, 02 Gru 2009
AngelaOrosco
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 22 Wrz 2009

Posty: 83

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Uważam, że jest to drugi po Broken odcinek w szóstym sezonie, który całkowicie spełnił oczekiwania, jakie „powołały do życia” interesujące promo oraz spoilery. Nie zgadzam jednak z wypowiedzią Michaela Ausiello, który powiedział „(…)wydaje mi się, że Robert Sean Leonard powinien już zacząć pisać swoje podziękowania za otrzymanie Emmy”. W tym odcinku Robert Sean Leonard miał sporo scen, jednak jego gra aktorska nie była aż tak powalająca. A teraz odcinek… Nie jest tajemnicą, że moim ulubionym shipem w serialu jest Hilson. Ba! Nie wyobrażam sobie serialu ani bez Houes’a, ani bez Wilsona. Żywiłam więc wielkie nadzieje, że odcinek 6x10 będzie wyjątkowy. Mnóstwo spekulacji, tajemniczej treści przecieków ze strony ekipy potęgował wzrastające zniecierpliwienie. Aż w końcu nadszedł dzień premiera. Trzy słowa określają najlepiej moje emocje związane z obejrzeniem Wilsona – nie zawiodłam się. W końcu, po kilku odcinak wzbudzających we mnie wzburzenie i zawód, mogłam szczerze powiedzieć, że jestem zadowolona (żeby nie powiedzieć „zachwycona”). Co mi się spodobało? Przede wszystkim, prym wiódł Jimmy. Te 43 minuty ukazały w całości jego charakter, to, kim jest. Zwykle pokazują go, jako troskliwego przyjaciela z kompleksem zbawiania każdego żywego stworzenia. Na szczęście scenarzyści nie pozwolili zapomnieć, że przecież Wilson nie jest takim mięczakiem i potrafi też pokazać pazurki. Kolejna sprawa. Ze wszystkich odcinków House’a, tylko dwa mogłabym zaliczyć, jako w całości poświęcone relacjom House’a i Wilsona: 5x04 Birthmarks i właśnie 6x10 Wilson. 5x04 mnie głównie wzruszył. Z kolei 6x10 potrafił wzbudzić we mnie wiele rodzajów emocji. Momenty, kiedy ekipa House’a biegła z pacjentem na jakiś nagły zabieg, tym samym wyjaśniając przyczynę swoich szpitalnych wariacji, wywoływała u mnie szczery śmiech. Kolejnym z powodów mojego zadowolenia, jest niepojawienie się Lucasa. To już jest naprawdę subiektywny argument ;) Ale po ostatnich odcinkach, gdzie Luddy było na porządku dziennym, miałam ochotę trochę od niego odpocząć. Ale to jeszcze nie koniec mocy argumentów :D Najważniejszym i jednocześnie moim asem w rękawie są oczywiście sceny hilsonowe. Wszystkie, co do joty, po prostu są wspaniałe. Super dialogi (takie, jakie lubimy, czyli zwykle składające się z ripost ;) ), scena kłótni Wilsona i House’a w domu zaskoczyła mnie. Dlatego, że nagle James pokazał na co go stać, dlatego, że wyrzucił z domu swojego najlepszego przyjaciela (to akurat trochę mnie zasmuciło, no ale potem rekompensata w postaci wspaniałego końca wszystko załatwiła). Poza tym przyjemnością było usłyszenie tego „wyznania” House’a. Kiedy odparł, że nie będzie z Wilsonem na sali czułam się tak, jakby nagle ktoś uderzył w moje najczulsze miejsce w sercu. No ale chwilę potem wszystko się wyjaśniło. Zaplusowało u mnie jeszcze to, że pojawił się jakiś inny przyjaciel Wilsona. Przez wiele sezonów mogliśmy zauważyć, że onkolog jest bardzo sympatyczną osobą, która (z tego co zdążyłam wychwycić) ma dość dużo przyjaciół (oprócz House’a). Tymczasem jeszcze ani razu nie dane byłoby mi ujrzeć owego kumpla. Można by więc sądzić, że może jednak ich nie ma i nawet sama zaczęłam tak podejrzewać. Cieszę się, że w tym odcinku pokazali w końcu, że Wilson „ma kogoś” oprócz diagnosty. To rozwiało wszelkie moje wątpliwości. Z całego kanonu rzeczy, które mnie urzekły w tym odcinku, chciałabym wyróżnić kilka:
1. House wspaniale troszczył się o Wilsona, kiedy ten leżał po operacji i był przy nim.
2. „Wilson Evil” po prostu wymiata.
3. Scenarzyści ciekawie użyli wątku kupna domu przez Cuddy. Przyjemnością było doczekanie się sceny, gdzie Wilson uświadomił Lisie, że tak naprawdę administratorka potrzebuje błogosławieństwa House’a.
4. Wcześniej już wspomniana kłótnia w domu.
5. Rozmowa o dojrzałości. Zabawna, a jednocześnie wiele mówiła o Housie.
6. Dyskusja w gabinecie Cuddy pomiędzy jego właścicielką a Wilsonem.
7. Hilsonowa scena w gabinecie House’a. Krótka, ale budząca falę emocji.
I wiele, wiele innych.
Koniec końców, odcinek oceniam jak najbardziej pozytywnie. Daje duży apetyt na odcinek poświęcony w zupełności Cuddy. Jeśli zostanie zrobiony w równie świetny sposób, co ten, to wystarczy tylko czekać z niecierpliwością.



PostWysłany: Sro 19:22, 02 Gru 2009
hattrick
Fikopisarz Miesiąca
Fikopisarz Miesiąca



Dołączył: 18 Cze 2009
Pochwał: 41

Posty: 9231

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Super odcinek. Bardzo mi sie podobal. Juz nie bede uzywac argumentow uzytych przez moich przedmowcow, aczkolwiek coraz wieksze uczlowieczenie Housa i "zepsucie" Wilsona robi wrazenie :)



PostWysłany: Czw 0:55, 03 Gru 2009
anovee
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 10 Lis 2009

Posty: 1

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Odcinek genialny. Mimo iż jestem wielką zwolenniczką huddy tak myślę że ten odcinek był zdecydowanie najlepszy w tym sezonie (Broken nie liczę, bo to oczywiste) Było ciekawi, z ciekawej Wilson'owej perspektywy. Pokazano nam jak wielka jest przyjaźń House'a z Wilsonem i że wbrew temu co mówił Wilson na koniec 4 sezonu, wcale nie jest jednostronna. House pokazał jak ważna jest dla niego przyjaźń z Wilsonem Jeśli ty odejdziesz zostanę sam a poza tym po operacji kiedy siedział przy jego łóżku, rozmawiając i śmiejąc się z nim. No i kontrolowanie go od samego początku przypadku, żeby w razie czego nie załamał się i nie zrobił czegoś głupiego.
Kolejnym plusem moim zdaniem było pokazanie (może trochę przesadzonej) dobroduszności Wilsona kiedy oddał część swojej wątroby pacjentowi, a zarazem przyjacielowi po raz drugi ratując mu życie. Ale też tej drugiej strony Jimiego

poprostuxzjawa napisał:
Skrzywdziła mojego przyjaciela.|Powinna ponieść karę.
Wkurzyłeś się. Jestem z ciebie dumny.
Ale Cuddy nie podzieli tego sentymentu.

wreszcie zrobił coś przeciwko komuś, na złość :twisted: Poza tym w tej sytuacji po raz kolejny pokazał co House znaczy dla niego. Coraz bardziej kocham ten friendshipp :D
Co do wątku pacjenta, to mam podobne odczucia co wszyscy - egoista patrzący tylko na swoje dobro. Była żona lepsza w cierpieniu, to jest z nią, a jak zdrowieje wraca do dziewczyny, tak jak House podsumował palant
Choc ten odcinek był zdecydowanie Hilsonowy to pojawiło się też ledwo zauważalne Huddy, a raczej huddy pomieszane z Luddy. Cuddy chce zamieszkać z Lucasem, ale nie jest pewna tej decyzji, chce żeby Wilson to pochwalał, myślę że Jimi słusznie rozumował że chciała także pośrednio ,,błogosławieństwa House'a" Ani jednego ani drugiego nie dostała i dobrze, bo choć normalnie ją uwielbiam to ostatnio mnie wkurzyła.
No i pozostał jeszcze jeden, moim zdaniem ważny wątek - odmieniony House. Znów widzimy że wydarzenia z Broken miały na niego duży wpływ. Dawniej gdyby dowiedział się o Luddy zaczął by kombinować, knuć, a tutaj widzimy coś innego House'a który nie jest zadowolony z takiego obrotu sprawy ale przyjmuje to jak dojrzały człowiek. Nawet Wilson był zaskoczony :P
Pierwszy raz od dawna oceniam odcinek 10/10



_________________


Moje siostrzyczki Nemezis i Sevir i nasza mamuta Maagda
Mój prywatny, jedyny i niezastąpiony kaloryferek Alan
Moja prywatna pisarka zÓych dobranocek, po których nikt nie zaśnie - Guśka

PostWysłany: Czw 0:56, 03 Gru 2009
nimfka
Nietoperek
Nietoperek



Dołączył: 13 Sty 2009
Pochwał: 30

Posty: 11393

Miasto: HouseLand
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Odcinek genialny.
Pięknie pokazali charakter Wilsona, po raz pierwszy to on jest bohaterem a House tylko tłem.

Zazdroszczę im tej przyjażni, mało kto potrafi pochwalić się podobną.
Widać jak ich związek się rozwija :mrgreen: Trzymam kciuki aby House nie zdobył Cuddy a Wilson nie poznał nowej miłości.

aaa jeszcze początek odcinka... House grający na gitarze Gerorga Michaela.... najpierw zadławiłam się winem a po chwili poplakałam ze śmiechu. :mrgreen:



_________________

PostWysłany: Czw 10:16, 03 Gru 2009
azuriana
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 29 Kwi 2009

Posty: 28

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

właściwie, to mogłabym się podpisać pod wszystkim co napisała hattrick. Poczynając od tego, że RSL (z całym należnym dla niego szacunkiem) zagrał dobrze, ale nie wybitnie. Poprzez rozpływanie się nad wszystkimi Hilsonowymi scenami (lubię Huddy, ale naprawdę cieszę się, że ten odcinek był "Huddy free"). Aż do zachwytów nad ukazaniem złożoności osobowości Wilsona.
Do odcinków ukazujących stosunki między dwójką przyjaciół dodałabym jeszcze [3x07] "Son Of Coma Guy". Może mniej bezpośrednio, ale ten odcinek także wiele mówił o ich wzajemnych relacjach.

Chciałam jeszcze dodać, że:
mnie pacjent wcale nie wkurzał przez cały odcinek. Nawet to, że poprosił Wilsona o płat wątroby nie było dla mnie czymś niegodziwym. Potrafię zrozumieć, że człowiek, który nagle dowiaduje się, że zostało mu kilkanaście godzin i nie ma dla niego ratunku chwyta się brzytwy. Na jego miejscu pewnie postąpiłabym podobnie. Natomiast moment w którym mówi "osoba, której chcesz umierając to nie ta sama której chcesz żyjąc" był jak kubeł zimnej wody. I wtedy poczułam się jak Wilson. Nie zła... zawiedziona, oszukana.

Jeszcze jedna rzecz mnie niesamowicie urzekła w tym odcinku. To jak bardzo nasze słowa, kontrastują z naszymi czynami. Jak wiele ludzi (ze mną włącznie) mówi to co należy a robi to co wygodnie, a House... mówi co myśli, a robi to, co należy.
Pewnie zaskoczy Was porównanie, ale scena, w której House mówi, że nie będzie z Wilsonem przy operacji, a potem jednak przychodzi przypomniała mi taką przypowieść biblijną o dwóch braciach, którzy zostali poproszeni przez ojca o pomoc na polu. Jeden powiedział, że przyjdzie, ale nie przyszedł, a drugi powiedział że nie przyjdzie, ale potem zreflektował się i poszedł. Trochę jak House w tym odcinku.
Może trochę dziwny wywód, ale ten odcinek skłonił mnie do myślenia nad własnym życiem. Nad tym jak słowa "dziękuję" i "przepraszam" mało znaczą, w porównaniu do wyrażenia tego konkretnymi czynami.



PostWysłany: Czw 11:51, 03 Gru 2009
orco
Tłumacz



Dołączył: 17 Wrz 2009
Pochwał: 28

Posty: 638

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Dyskusje o odcinkach -> Sezon 6 Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.04326 sekund, Zapytań SQL: 15