Mam nadzieję, że nie potraktujesz ciągnięcia tego z mojej strony za nie wiem, chęć poprzegadywania się, bo tak się nie jest :wink: po prostu fajnie się gada z kimś, kto ma inne podejście, zawsze można się dowiedzieć czegoś więcej :wink:
Masz 100% racji z tym, że ją wspierał, że zna ją jak nikt inny. Nie da się zaprzeczyć, to, co przytoczyłaś, te odcinki i sprawy są tego najlepszym przykładem. Ale nie dowodzą, że chciała go zmienić. Może tylko tego, że nie spojrzała obiektywnie, że postąpiła zbyt pochopnie, że zrywając właśnie zapomniała o tych wszystkich momentach, w których mogła liczyć tylko na niego.
Ale w moim odczuciu zerwała z nim nie dlatego, że nie był w stanie trzymać jej za rękę. Myślę, że gdyby nie przyszedł, nie wziął vicodinu, tylko śledził to wszystko z daleka, prędzej, czy później, by to zrozumiała, odpuściała mu, bo przecież wiedziała, że tak naprawdę chciał przyjść , że mu zależało, cały odcinek diagnozował ją, nie pacjenta, nie był w stanie skupić się na niczym innym. Ale wtedy, nic by się działo, Huddy by przetrwało, a to serial i tu musi się coś dziać. Dlatego wyszło, jak wyszło.
Chciała, by przyszedł, ale nie zmuszała go do tego. Nie dzwoniła do niego "kochanie przyjdź, powinienieś tu być" nie wzywała go pagerem, nie wysyłała po niego Wilsona, chciała by przyszedł, ale nie na siłę, decyzję pozostawiła jemu, to dowodzi tego, że nie chciała go zmieniać. Miała nadzieję, że przyjdzie, bo o tym mówiła, ale myślę, że w głębi wiedziała, że nie przyjdzie. To, że przyszedł było zaskoczeniem. pozytywnym, ale tylko przez chwilę. Myślę, że po prostu sama siebie nie zna tak dobrze jak sądziła. Bo uważam, że sytuacja w ostatecznym rozrachunku bardziej przerosła ją niż jego.
Ja podchodzę do tego inaczej.
Cuddy nie jest głupia, to dorosła kobieta, wiedziała z kim się wiąże, House to dorosły facet, trudny, przecież nie mogła mieć złudzeń, że go zmieni, bo wtedy bezsensem byłoby wiązanie się z kimś kogo chce się zmienić. Poza tym, jak ktoś napisał, House ma uczucia, potrafi kochać, w głębi nie jest tym zimnym draniem za którego chce uchodzić i zarówno Cuddy jak i np WIlson doskonale o tym wiedzą, dlatego trwają przy nim, bo wiedzą, że jest tego wart, że pod tą maską jest coś więcej. Cuddy nie miała potrzeby, by go zmieniać, bo wiedziała jak nikt inny, że on potrafi kochać, gdyby tego nie widziała nie związałaby się z nim. Tam pod tym zwalonym gruzem zobaczyła, jak się otwiera i uwierzyła, że w jej przypadku też to możliwe. Że gdy nadejdzie taka potrzeba on po prostu się otworzy, pokaże jej to skrywane oblicze, które tam jest, które potrafi kochać, cierpieć. Okazało się, że jednak nie jest to takie proste, że to otwarcie House, tam pod tym gruzem było jednorazowe, że jednak nie będzie tak, że House będzie Housem na codzien, a w chwilach kryzysu będzie się dla niej otwierał. Chyba to ją dobiło najbardziej, bo wie, że House potrafiłby, że taki jest, a jednak okazanie tego, co czuje, tak jak w Trenton, nawet w takiej chwili okazało się nie możliwe. To ją przeraziło. Gdyby wierzyła, że House to tylko zimny drań i nic więcej tam nie ma, byłoby jej ławiej. Niestety zna go zbyt dobrze, wie, że jest coś więcej, widziała to coś więcej, gdy otwierał się przed Hanną, a teraz postąpił jak postąpił. Chyba w tym rzecz.
|