Jestem na świeżo po obejrzeniu tego odcinka (tak wiem dopiero...) więc wyleję swoje przemyślenia w miarę na świeżo.
Przypadek... Praktycznie go nie było. I to naprawdę bardzo dobrze. Znakomicie twórcy to zrobili, że skupili się na postaciach i ich przeżyciach a nie 177 zakręconej sprawie. To wychodzi na wielki plus. Mogliśmy się skupić na tym na czym powinniśmy.
Wydarzenia. Nie mogę narzekać. Odcinek w typie jakie ja lubię najbardziej, czyli opowiadają co się stało wcześniej itp. House widzący ludzi, którzy odeszli (w taki czy inny sposób)?! Jeden z najbardziej dramatycznych rozwiązań jakie do tej pory poznałem (a najlepsze w serialu). Osobiście nie zrozumiałem do końca po co on się pojechał naćpać i skąd ten pożar, ale obejrzę jeszcze parę razy to niepewność mi przejdzie. Co prawda nie wiem jak House przeżył tą belkę ale na pewno znalazł jakiś sprytny na to sposób. Udał swoją śmierć dla przyjaciela i to mi się najbardziej podobało! A podczas jego pogrzebu, mimo iż wiedziałem co się mniej więcej stanie w tym odcinku (od rozmów znajomych o tym trudno było uciec!) żal chwycił me serce. Mimo iż większość z obecnych na sali nie darzyła go sympatią, każda z tych postaci znalazła dobrą stronę Gregory'ego House'a! Pokazuje to, że każdy z nas ma jakieś dobre strony. Nawet taki 'dupek' (określenie Wilsona) jak House!
Na koniec można by dać takie podsumowanie charakterów. To przemyślnie jest tak naprawdę moją interpretacją, ale wypada podsumować nasze osiem a ichnie dziewięć, czy dziesięć lat, wpływ osoby na osobę, House'a na sytuację itp.
Foreman - Uczeń przerósł mistrza - to przysłowie nie do końca tu pasuje ale jeśli wziąć pod uwagę tytuł (o który House i tak nie dbał) to jednak daje radę. Jeden z dwóch, który dotrwał do końca. Chciał władzy i gdy tylko miał szansę to po nią sięgnął. Jednak wolałem go jako podwładnego a nie 'bossa'...
Cuddy - Lata samotna, w końcu odnajdująca miłość swojego życia jak i również osoba popełniająca tragiczny błąd. Moim zdaniem powinna liczyć się z tym co ją może spotkać po porzuceniu House'a. Stała się taka głupia, że zapomniała, że on jest zdolny do wszystkiego? A to było tylko początkiem nieszczęść...
Cameron - Mimo iż długo jej nie było w ostatnim odcinku dowiadujemy się, że w Chicago dobrze jej się żyje. Znalazła sobie męża (takiego nieumierającego) i ma dzieci. Jest szczęśliwa. Cameron jest osobą, której opuszczenie House'a wyszło na zdrowie!
Chase - Tak! O to chodziło! Człowiek, który pracował najdłużej z House'em wznosi się na wyżyny. Postanawia zmienić coś w swoim życiu. Nareszcie! Wykorzystuje to czego nauczył go jego szef. Typ osoby, której praca z House'em pomogła w karierze i nie tylko.
Trzynaście - Osoba szanowana przez House'a. Wiele od niego nie wyniosła. Przyszła i wyszła praktycznie taka sama. Znalazła w House'ie bratnią duszę i kto wie czy nie z wzajemnością... Dla niej House postanowił się w przyszłości poświęcić robiąc ryzykowną rzecz. House + Trzynaście... Te momenty były naprawdę dobre!
Taub - Szczęśliwy rodzic, nieszczęśliwy (nie)mąż... Podobnie jak Chase wyniósł od House'a 'poprawę' zachowania. Stał się pewniejszy siebie, stanowczy, ironiczny i chwilami bardziej zabawny. Dla mnie najbardziej widoczna zmiana.
Park - 'Łodafak!!!' pomyślałem jak pierwszy raz ją zobaczyłem! Jednak mimo iż była z nami tylko jeden sezon to i tak się z lekka zmieniła. Wyniosła z gabinetu to, że nie może być cały czas na boku i wyniosła się trochę w górę. Brawo!
Masters - nie polubię jej! To że w ostatnich odcinkach lekko schamiała (baaardzo lekko!) nie zmieni mojego nastawienia do niej. Prawda ponad życie?! Kto to wymyślił?!
Adams - krótko i zwięźle. Dla nieznajomego więźnia postanowiła zaryzykować karierę. Trochę naciągane ale może być. Potem nie było tak źle. Była taką mieszanką Masters i Cameron, zasady muszą być ale pacjenta w końcu trzeba wyleczyć...
Powtarzam to jest moje podsumowanie, z którym nikt nie musi się zgadzać. Stwierdziłem jednak, że warto coś takiego zrobić i zrobiłem... Chyba nikogo nie pominąłem...?[/b]
_________________
|