Być [7/7] [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

mam nadzieje, zędo tego obrazka dołączy Cuddy. Z niecierpliwością czekam na kolejne cd. :):)



_________________


Znalazłam siostrę- sylrich my sis forever :*

"When the land slides and when the planet dies, that's when I come back to you"

PostWysłany: Pią 8:48, 27 Mar 2009
kasia2820
Reumatolog
Reumatolog



Dołączył: 21 Sty 2009
Pochwał: 3

Posty: 1087

Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Czytałem tego fika z zapartym tchem 8)

Wymiatasz :house15: Teraz praktycznie wszystkie karty zostały wyłożone - pozostaje sprawa Huddy :houselove:

Mam nadzieję że cała trójka koniec końców będzie żyła długo i szczęśliwie :uscisk:

Taki mały Happy End :wink:

Czekam na next part :D



_________________
Bash in my brain And make me scream with pain Then kick me once again,
And say we'll never part...
I know too well I'm underneath your spell,
So, darling, if you smell Something burning, it's my heart.

PostWysłany: Pią 9:53, 27 Mar 2009
JigSaw
Diabetolog
Diabetolog



Dołączył: 24 Sty 2009
Pochwał: 30

Posty: 1655

Miasto: Miasto Grzechu
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

House ojcem :mrgreen: Mam nadzieję, że Cuddy dołączy i będzie szczęśliwa rodzinka :lol:



_________________

Następny sezon będzie nasz! Nawet "Marian" nam nie przeszkodzi! :mrgreen:
Gusia - moja Bratnia Dusza :wink: Danielek18 - mój młodszy, zÓy i ironiczny brat :mrgreen:

PostWysłany: Pią 15:52, 27 Mar 2009
zaneta94
Grzanka
Grzanka



Dołączył: 16 Lut 2009
Pochwał: 30

Posty: 11695

Miasto: Dziura zabita dechami :P
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

no no kolejna część i kolejne pochwały :D
Bardzo mi się podobał ten part
Licz na to że Cuddy zostanie mamusią jak House tatusiem
pozdrawiam i czekam na cd :*



PostWysłany: Pią 18:18, 27 Mar 2009
martusia14
Lekarz rodzinny
Lekarz rodzinny



Dołączył: 17 Sty 2009

Posty: 314

Miasto: Toruń
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Cóż, oto kolejna i ostatnia już część, nieco krótsza od pozostałych. Mam nadzieję, że wam się spodoba, chciaż jak dla mnie nie jest ani szczególnie realistyczna, ani udana, ani zaskakująca. Ale co ja poradzę, że wszyscy mnie przejżeliście...? Dziękuję, że czytaliście i przetrwaliście ze mną do końca.


W powietrzu rozchodziły się dźwięki fortepianu. Wyjątkowo, to nie House grał. Patrzył na Haydii, która właśnie demonstrowała mu piosenkę, której nauczyła się jako pierwszej. Dla niego. Na jego twarzy pojawił się mimowolny uśmiech pełen dumy. Nigdy nie sądził, że ojcostwo może być tak interesujące, zajmujący i przyjemne.
Ostatnie takty utworu rozbrzmiały w uszach Grega jeszcze kilkakrotnie. Z trudem podniósł się z fotela i podszedł do małej. Położył jej rękę na ramieniu. Nie poruszyła się. Patrzyła na klawisze instrumentu.
– Tato…? – zaczęła cichym głosem.
– Tak? – spytał.
– Pójdziesz ze mną na cmentarz? – Jeszcze intensywniej zaczęła przyglądać się klawiszom. Chciała go o to spytać już od kilku dni, ale jakoś nie mogła zebrać się na odwagę. Mimo wszystko, dzisiaj musiała tam iść. Z nim, lub bez niego. Lepiej z nim. Ale przecież zrozumie, jeśli będzie wolał zostać.
Poczuła palce House’a, zaciskające się mocnej na jej ramieniu.
– Po co? – spytał trochę nie swoim głosem.
– Moja mama… Umarła równo trzy lata temu – powiedziała powoli. – Chcę tam pójść. Dziś wieczorem.
Greg nic nie powiedział, tylko delikatnie ją przesunął. Usiadł obok. Objął ją jedną ręką, drugą zaczął grać. Powolna melodia sprzyjała rozmyślaniu. Palce śmigające po klawiszach w wyuczonym rytmie, zupełnie bez udziału świadomości, pozwalały na oddalenie się od całego świata, udanie się w zakamarki umysłu. Przecież to była Haydii. Jego Haydii. Mimo tego myśl, że będzie musiał iść z nią tam dzisiaj – chyba nie sądziła, że puści ją samą, prawda? – sprawiała, że czuł się w jakimś sensie winny. Mógł być dla niej najlepszym ojcem na świecie, ale nie był w stanie zastąpić jej matki. Życie jest takie niesprawiedliwe…
– Tato? – spytała, gdy melodia się skończyła, a palce Grega zatrzymały na dwóch ostatnich klawiszach, wywołując niekończący się dźwięk. Dźwięk podjętej decyzji.
– Przecież wiesz, Haydii.
Uśmiechnęła się z ulgą.

*
Trzymał ją za rękę. Szli jedną z alejek. Ona prowadziła, świetnie znała drogę. Dokoła nich błyszczały mała światełka, przyciągając wzrok obserwatora, karząc mu napawać się nastrojem miejsca i chwili.
Dla Haydii nie było piękniejszego i smutniejszego widoku niż cmentarz nocą. Długo jej tu nie było. Ale… Miała teraz tatę, nie czuła tak wielkiej potrzeby przychodzenia tu i siedzenia przy nagrobku. Przez ostatnie lata mogła się tu zaszyć i mówić o wszystkim. Zawsze odpowiadała jej cisza, lecz mimo to czuła obecność swojej mamy. W tym miejscu i o tej porze mocniej niż gdziekolwiek indziej.
Zatrzymała się. W cieniu głogu stał mały, czarny nagrobek, nic szczególnego. Obok była podnoszona ławeczka. Dookoła nie było światełek. Ta część cmentarza rzadko kiedy była przez kogoś odwiedzana. Haydii mocniej ścisnęła House’a za rękę. Mężczyzna otworzył siatkę i wyjął znicz. Podał go dziewczynce, która postawiła i sprawnym ruchem zapaliła zapałkę. Przytknęła ją do knota, który po chwili słabo się rozjarzył. Uśmiechnęła się smutno i ustawiła znicz pośrodku nagrobka. Usiadła na ławkę. House obok niej. Oboje milczeli, zapatrzeni w pojedyncze światełko, które sami przed chwilą tam umieścili. Czasami cisza daje mówi więcej niż tysiąc słów.
Na tej samej ławce zastał ich świt.

*
House wpatrywał się w śpiącą Haydii. Mieszkała z nim już miesiąc, w ciągu którego spędzał z nią każdą wolną chwilę. Nawet wziął urlop. Właściwie, to dziewczynka była z tego powodu święcie oburzona, bo chciała przyglądać się jego pracy, ale on chciał się nią w spokoju nacieszyć.
Nigdy wcześniej nie podejrzewałby się o taką uczuciowość. Nie na darmo mówi się, że ojcostwo zmienia ludzi… Jego myśli mimowolnie powędrowały do Cuddy. Pamiętał jak mu dziękowała tak, jakby w tej chwili siedziała naprzeciwko niego i znów to powtarzała. Jego zdaniem nie miała za co. Systematycznie i codziennie zatruwał jej życie, przysparzał problemów i niszczył prywatność. Właściwie, biorąc to wszystko pod uwagę dziwił się, że jeszcze nie kazała mu po prostu iść do diabła, nie zwolniła go. Chociaż nie raz miała ku temu okazję. Zawsze go broniła. Cóż, tak na to patrząc, jeżeli ochronił ją przed nieszczęśliwym małżeństwem chyba byli kwita… Więc dlaczego miał taką cholerną ochotę wsiąść do samochodu i pojechać do niej do domu tylko po to, żeby ją zobaczyć?
Poza tym, pozostawała jeszcze sprawa Haydii. Poprzedniej nocy na cmentarzu miał dość dużo czasu by się nad tym zastanowić. Brakowało jej matki. I nic nie mogło jej zastąpić. I nie mógł nic poradzić na to, że prześladował go widok Cuddy całującej jego córkę w czoło, wtedy, w mieszkaniu Middle’a.

*
W zamyśleniu stał pod ścianą. Nie mogła go zobaczyć, akurat pochylała się nad papierami, przygryzając dolną wargę w tak seksowny sposób… Gdyby wiedziała jak to na niego działa…
Westchnął cicho i obrócił się na pięcie. Teraz powinien pójść do kaczuszek i sprawdzić, czy nie obróciły jeszcze jego gabinetu w ruinę.
Bezwiednie ruszył korytarzem. Lecz po chwili zorientował się, że po prostu obszedł całe piętro dookoła, nawet nie kierując się w stronę własnego gabinetu. Z irytacją zastukał laską w ziemie. Kompletnie nie przejmował się zdumionymi spojrzeniami pielęgniarek. Czemu nie mógł wyrzucić jej ze swoich myśli…?
Cóż, nigdy się tego nie dowie, jeśli nie sprawdzi. Zdecydowanym krokiem przemierzył szerokość korytarza dzielącą go od drzwi do jej gabinetu. Wszedł do środka jak zwykle nie pukając. Udając, że nic się nie zmieniło.
Słysząc charakterystyczny stukot laski i dźwięk otwieranych drzwi uniosła zdumione spojrzenie. Stanął przed nią, opierając się obiema rękami na swojej „trzeciej nodze” i patrzył na nią uważnie, badawczo. Jakby sondował nie tylko jej wygląd, ale też uczucia. Wzdrygnęła się delikatnie. Szybko podniosła się na nogi, w myślach błagając Boga, czy jakąś inną istotę wyższą o opanowanie.
Obeszła biurko dookoła i przysiadła na jego brzegu. Założyła ręce na piersi przyjmując pozycję obronną. Milczał. Ona też. Wbijała wzrok w jego podkoszulek, nie mając odwagi spojrzeć w tę błękitne oczy.
– Wróciłeś do pracy – zauważyła oczywistość. Ktoś musiał przerwać to milczenie, bo napięcie w powietrzu gęstniało tak bardzo, że obojgu ciężko było odetchnąć głębiej.
– Tak – przyznał. Lisa uniosła wzrok na jego usta. Uśmiechał się łobuzersko. Nawet w tej chwili bała się spojrzeć mu w oczy tylko po to, by ujrzeć w nich ten charakterystyczny błysk. Wiedziała, że zaraz usłyszy jakiś seksistowski komentarz. – Chyba się za wami stęskniłem.
– Wami? Jestem w ciąży? – spytała unosząc kąciki ust ku górze.
– Tobą i twoim wielkim tyłkiem – wyjaśnił pogodnym tonem.
– Oboje czujemy się wyróżnieni – parsknęła.
Znów zapadła cisza. Coraz bardziej niezręczna.
– Czemu z nim byłaś? – zadał nurtujące go od dawna pytanie, zanim zdał sobie sprawę z tego co mówi.
Dalej obserwowała dół jego twarzy. Miśnie szczęki napięły się, jakby mocno zacisnął zęby. Zgadywała, że wcale nie miał zamiaru tego powiedzieć. Cóż, ona nie miała zamiaru odpowiadać. A jednak to zrobiła.
– To moje życie – zaczęła cicho. – Mogę z nim robić co chcę. Także je ułożyć. Może Cię to zdziwi, ale nie wszyscy chcą egzystować w czymś, co tylko przy najlepszych chęciach można nazwać burdelem.
Chyba była trochę za ostra. Jednak po chwili jego twarz rozluźniła się i powrócił na nią ten słodko – gorzki uśmiech.
– Wyjątkowo się z Tobą zgadzam – przyznał. – Teraz chcę tylko, żeby Haydii była szczęśliwa. Wiesz, te wszystkie pierdoły o byciu lepszym człowiekiem.
Cuddy zaśmiała się trochę nerwowo.
– House, to dziecko Cię pokochało nie za to że jesteś dobrym człowiekiem. Pokochała Cię za to, ze byłeś sobą. Tym złośliwym, aroganckim dupkiem. A teraz masz po prostu przy niej być. I tyle.
Ona też by tak chciała. Mieć dziecko, które nie widziałoby świata poza nią, które przychodziłoby do niej w chwilach zwątpienia, które dzieliłoby się z nią swoja radością. Które by przy niej było i przy którym byłaby ona.
– Tak. Chyba masz rację – przyznał. Miał lekko nieobecny głos, tak jakby się nad czymś zastanawiał. Brzmiał tak zawsze wtedy, gdy zastanawiał się nad postępowaniem pacjent i tym, jak to się miało do objawów jego choroby. Kiedy szukał rozwiązania swojej zagadki.
– O czym myślisz? – spytała i zaraz tego pożałowała. Nie chciała wyjść na jakąś romantyczną idiotkę.
– O Tobie – powiedział z rozbrajającą szczerością.
Tym razem naprawdę mocno ją zaskoczył. Uniosła wzrok i natychmiast utonęła w tych jego błękitnych oczach. Nie była w stanie się poruszyć, wydać żadnego dźwięku. On za to przyglądał jej się uważnie. Powoli podszedł do niej. Położył dłoń na jej policzku. Zadrżała pod jego dotykiem.
House delikatnie ujął jej twarz w swoje dłonie i złożył na ustach czuły pocałunek.
Zareagowała natychmiast. Przylgnęła do niego całym ciałem, rękoma oplotła szyję. Smakował inaczej, niż sądziła. Nie wyczuła alkoholu, jedynie delikatny posmak Vicodin. I lizaki truskawkowe. I jeszcze ten jeden, jedyny smak, którego nie czuła wcześniej. Po prostu jego smak.
Oderwał się od niej na chwilę.
– Nie nadaję się do związków – powiedział niepewnie.
– Wiem – odparła.
– Nie zmienię się.
– Wiem.
– Chciałbym, żeby Haydii miała matkę…
– Więc tylko o to Ci chodzi? – spytała z niedowierzaniem. A ona głupia miała nadzieję…
– Myślisz, że mógłbym dać jej szczęśliwą rodzinę, gdybym nie kochał jej matki.
Odetchnęła z ulgą.
– Myślę, że w takim razie mogę przystać na twój układ. Ale będziesz musiał spełnić kilka warunków…
– Czego ode mnie oczekujesz? – spytał.
– Żebyś był. Po prostu obiecaj mi, że zawsze przy mnie będziesz.
House uniósł brew. Dokładnie o to samo poprosiła go Haydii miesiąc temu.
– Obiecuję.
– To dobrze. A teraz pocałuj mnie jeszcze idioto – powiedziała z lekką niecierpliwością.
Zaśmiał się cicho i zbliżył usta do ust jednej z dwóch kobiet jego życia.

KONIEC
Epilogu nie będzie.



_________________
"Może wariaci to tacy ludzie, którzy wszystko widzą tak, jak jest, tylko udało im się znaleźć sposób, żeby z tym żyć."

W. Wharton "Ptasiek"

PostWysłany: Pią 18:51, 27 Mar 2009
scribo
Kochanka klawiatury
Kochanka klawiatury



Dołączył: 25 Lut 2009
Pochwał: 12

Posty: 748

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

No to podsumowanie końcowe
Ten fik napisałaś genialnie i miałaś znakomity pomysł na niego który bardzo dobrze zrealizowałaś.A końcówka podobała mi sie najbardziej ;)

No i mamy happy end i szczęśliwą rodzinkę :*

pozdrawiam i mam nadzieje ze jeszcze cos dla nas napiszesz :]



PostWysłany: Pią 19:17, 27 Mar 2009
martusia14
Lekarz rodzinny
Lekarz rodzinny



Dołączył: 17 Sty 2009

Posty: 314

Miasto: Toruń
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

No wreszcie ! Szczęśliwy Happy End no i rzecz jasna kiss - równie dobry jak serialowy :houselove:

Cudo nie fik :wink:



_________________
Bash in my brain And make me scream with pain Then kick me once again,
And say we'll never part...
I know too well I'm underneath your spell,
So, darling, if you smell Something burning, it's my heart.

PostWysłany: Pią 19:26, 27 Mar 2009
JigSaw
Diabetolog
Diabetolog



Dołączył: 24 Sty 2009
Pochwał: 30

Posty: 1655

Miasto: Miasto Grzechu
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Wspaniały pomysł, dobrze poprowadzony i piękne zakończenie :D
Skoro epilogu nie będzie, to napisz coś jeszcze :D



PostWysłany: Pią 20:05, 27 Mar 2009
runiu
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 28 Gru 2008

Posty: 101

Miasto: Gorzów Wlkp.
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Cytat:
– Wami? Jestem w ciąży? – spytała unosząc kąciki ust ku górze.
– Tobą i twoim wielkim tyłkiem – wyjaśnił pogodnym tonem.
– Oboje czujemy się wyróżnieni – parsknęła.

Podziwiam talent, dzięki za cudowny fick :wink:



_________________

Następny sezon będzie nasz! Nawet "Marian" nam nie przeszkodzi! :mrgreen:
Gusia - moja Bratnia Dusza :wink: Danielek18 - mój młodszy, zÓy i ironiczny brat :mrgreen:

PostWysłany: Sob 13:39, 28 Mar 2009
zaneta94
Grzanka
Grzanka



Dołączył: 16 Lut 2009
Pochwał: 30

Posty: 11695

Miasto: Dziura zabita dechami :P
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

przeczytałam ten fik na raz i po prostu ..to ma być twój pierwszy fik :shock: CUDO :serducho:



_________________


Moje siostrzyczki Nemezis i Sevir i nasza mamuta Maagda
Mój prywatny, jedyny i niezastąpiony kaloryferek Alan
Moja prywatna pisarka zÓych dobranocek, po których nikt nie zaśnie - Guśka

PostWysłany: Wto 0:38, 31 Mar 2009
nimfka
Nietoperek
Nietoperek



Dołączył: 13 Sty 2009
Pochwał: 30

Posty: 11393

Miasto: HouseLand
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

scribo - jestem Z A C H W Y C O N A !!
Przeczytałam na jednym oddechu, na dodatek wcale nie powinnam tego robic, bo jestem w pracy - no cóż, takie małe wagary uważam za absolutnie usprawiedliwione, bo nie mogłam się oderwać.
Pierwszy?
Proszę Cię, proszę - pisz kolejne, bo cudownie się czyta :spoko:



_________________




Codziennie budzę się piękniejsza, ale dziś to już chyba
przesadziłam...

PostWysłany: Wto 8:15, 31 Mar 2009
lizbona
Diabetolog
Diabetolog



Dołączył: 21 Gru 2008
Pochwał: 8

Posty: 1682

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

mały dramat z happy endem to lubie :mrgreen:



_________________

PostWysłany: Pon 21:22, 11 Maj 2009
janeczka85
Stomatolog
Stomatolog



Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 1
Ostrzeżeń: 1

Posty: 576

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

* nadal nie może pozbierać szczęki z podłogi*
Myślałam, że nic mnie już nie zaskoczy, a tu...
House pokochał tą małą i był dla niej dobry, troszczył się i bał o nią.
REWELACYJNIE piszesz, wiem powtarzam się, ale przez cały czas nie mogę dojść do siebie.
Fajnie by było, gdyby coś takiego ukazało się w serialu.
Umarłabym chyba ze szczęścia.



PostWysłany: Nie 17:45, 28 Lut 2010
basiag95
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 01 Lut 2010

Posty: 97

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

jej .! jestem w szoku! :D prześliczne xD tak mi się podoba ... ; )
Ale... keidy kolejna część ? ; <<



PostWysłany: Nie 17:35, 14 Mar 2010
Housetka
Lekarz rodzinny
Lekarz rodzinny



Dołączył: 23 Lut 2010
Pochwał: 1

Posty: 332

Miasto: Gdańsk
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Czytam to opowiadanie już chyba po raz czwarty i nadal nie mogę przestać się nad nim zachwycać.
Miałaś genialny pomysł i nie tylko. Włożyłaś w ten fick uczucia i to nadało realność bohaterów.
To jest jedno z tych opowiadań, nad którymi trzeba pomyśleć, zastanowić się, żeby później wracać do niego jeszcze raz i kolejny.
Wspaniale wykonana robota.



PostWysłany: Pią 8:46, 30 Kwi 2010
basiag95
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 01 Lut 2010

Posty: 97

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.04953 sekund, Zapytań SQL: 15