Czy leci z nami instrukcja obsługi?! [cz.7, Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Zaczytałam się bez pamięci!

Naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatnio pochłonęłam tak niesamowicie zabawnego fika (a chłonę na bieżąco wszystko, co ukazuje się w tym dziale :D) Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że potrafisz bawić do łez i... niecnie wykorzystujesz swój talent.

Masz moje czytelnictwo, Syśka. Czekam na jeszcze :twisted:

Wygłodzona, Rocket ;>



PostWysłany: Sro 13:34, 18 Mar 2009
rocket queen
Pumbiasta Burleska



Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 57

Posty: 3122

Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Ten nieporadny Wilson :mrgreen: A House się zdenerwuje, jak zobaczy gitarkę :lol:



_________________

Następny sezon będzie nasz! Nawet "Marian" nam nie przeszkodzi! :mrgreen:
Gusia - moja Bratnia Dusza :wink: Danielek18 - mój młodszy, zÓy i ironiczny brat :mrgreen:

PostWysłany: Sro 14:39, 18 Mar 2009
zaneta94
Grzanka
Grzanka



Dołączył: 16 Lut 2009
Pochwał: 30

Posty: 11695

Miasto: Dziura zabita dechami :P
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

W związku z Dniem Nie Znęcania się Nad Zwierzyną Z Czarnego Lądu wklejam resztę mojego Fikaszona ;)
Buziaki dla T. i Pumby oraz wszystkich, którzy choc raz się usmiechnęli czytając mojego potworka ;)

PART 5

- Lupus! – House patrzył na roześmianego chłopca leżącego w łóżeczku z udawaną złością – wiem, że tatuś prosił by dać wujkowi Wilsonowi w kość, ale z tą gitarą to już troszeczkę przesadziłeś!
- Ma-ma! – Lupus z radością zaprezentował ojcu jedyne słowo, które znał.
- Masz szczęście, że znalazłem na e-bayu aukcję oryginalnej gitary Slash’a…
Lisa przyglądała się im z uśmiechem stojąc w progu pokoju.
- Myślisz, że możemy wykreślić już Jamesa z listy naszych awaryjnych opiekunek? – zapytała ze śmiechem.
Kto jak kto, ale Cuddy wiedziała, że za tymi błękitnymi oczętami, ciemnymi loczkami i anielskim uśmiechem krył się złośliwy diabełek, z którym tylko House potrafił sobie poradzić. Przynajmniej na razie!
- No coś Ty?! – spojrzał na nią Greg mocno zdziwiony – damy mu dwa dni oddechu i zamówimy znowu na sobotę!
Uśmiechnął się złośliwie.
- Prędzej każe się wykastrować niż tu wróci! – Cuddy parsknęła śmiechem – widziałeś wczoraj jego minę? I jeszcze coś mu się stało nogę…
Skarciła się w duchu za naśmiewanie się z Wilsona.
Ale cóż! Kto z kim przystaje…

***
Tego dnia Wilson wcale nie miał ochoty wstawać. Poprzedni wieczór był jednym z najkoszmarniejszych w jego życiu. Sam na sam z małym chłopcem okazało się być ponad jego siły. Choć wydawać by się mogło, że wieloletnia przyjaźń z Gregorym Housem zaprawiła go w bojach.

Machinalnie pchnął drzwi wejściowe szpitala. Jego twarz oprócz zmęczenia wyrażała jeszcze zdenerwowanie i strach. Strach przed spotkaniem z Lisą… i z Housem.
- Wilson! – usłyszał za sobą głos dr Chase’a – Co Ci się stało? – zapytał chirurg wskazując na jego nogę.
Przed położeniem się spać James zrobił sobie okład dzięki czemu kostka wróciła do normalnych rozmiarów. Bolała jednak okrutnie.
- Strasznie wyglądasz… - skomentowała współczująco Cameron, którą Chase oplatał ramieniem. – Piłeś wczoraj i wpadłeś pod pociąg?
- Chciałbym… - mruknął Wilson – Miałem bliskie spotkanie z Dzieckiem Rosemary!
Aż wzdrygnął się na wspomnienie wczorajszych wydarzeń.
- Opiekowałeś się Lupusem? Przecież on jest przesłodki … i taki grzeczny! – roztkliwiła się Cameron na wspomnienie posłusznie bawiącego się w kojcu pulchnego niemowlaka z niebieskimi oczkami.
James spojrzał na nią jakby przekonywała go do istnienia latających wróżek.
- Żartujesz?! – James czuł się jak jedyny normalny w wielkim domu wariatów. – Połamał gitarę Housa! A z salonu Lisy zrobił pobojowisko!
- Gitarę?! No to masz przerąbane! – Chase wyszczerzył garnitur białych zębów. – Wiesz, w collage’u trenowałem hokej i mam jeszcze gdzieś ochraniacz na genitalia. Może Ci się przydać!
Dzięki za słowa wsparcia - pomyślał Wilson i pokuśtykał w stronę windy.

James Wilson mknął przez korytarze PPTH z intencją zabarykadowania się we własnym gabinecie i spędzenia tam całego dnia.
Otwierał szybko drzwi zerkając na boki, czy nikt się nie czai.
W progu zatrzymała go ściana smrodu.
Ale pozostawanie na korytarzu nie było zgodne z jego pierwotnym planem.
Wszedł więc i usiadł za biurkiem.
Ledwo mógł oddychać. Gdyby nie to, że zostawił wczoraj salon Cuddy w stanie jak po przejściu huraganu już dzwoniłby żeby się dowiedzieć czy to czasem nie jakaś awaria rury kanalizacyjnej.
Jedyny pomysł jaki mu przyszedł do głowy to otwarcie balkonu pomimo dziesięciostopniowego mrozu.

- Co tu tak śmierdzi Jimmy?! – w drzwiach gabinetu Wilsona stanął House z grymasem obrzydzenia na twarzy. – Nie zdążyłeś do kibla czy wdepnąłeś w końskie łajno?! I czemu jest tak cholernie zimno?!
James spojrzał na przyjaciela niepewnie szczękając zębami zasłoniętymi szalikiem.
- Prawdopodobnie jakaś awaria kanalizacji, próbowałem wywietrzyć, ale chyba z marnym skutkiem – wybełkotał Wilson nadal nie będąc pewien czy House nie trzyma za pazuchą wielkiej, nabijanej gwoździami maczugi, którą miał zamiar go zaatakować.
- No to wybacz, że nie zostanę – Greg ostentacyjnie zatkał nos i złapał za klamkę. – Nie mówiłeś o tym Cuddy?! – zdziwił się.
Wilson westchnął głęboko. Rozmowa nieuchronnie zmierzała ku drażliwemu tematowi.
- Wiesz, po wczorajszym wieczorze jest pewnie na mnie trochę zdenerwowana – onkolog przełknął ślinę i zapytał cicho. – A Ty, House? Co z gitarą?
- Z gitarą? – House spojrzał na niego łagodnie i machnął ręką – już zupełnie zapomniałem… Poza tym i tak była już stara!
Wilson spojrzał na niego marszcząc brwi i próbując zgadnąć dlaczego ma jeszcze głowę na swoim miejscu.
- Chyba nie będziesz jadł w tych warunkach?! – zapytał House pokazując na pudełko z lunchem onkologa.
Zabrał jedzenie i zniknął za drzwiami.

James był skonsternowany i gdyby nie ten smród chyba rozdziawiłby buzię ze zdziwienia.
Powinien znów przewietrzyć. I natychmiast zadzwonić po hydraulika.

Po krótkim pukaniu otworzyły się drzwi jego gabinetu i wśród słowotoku wpadła do środka jego pacjentka.
- Witam Panie doktorze! Mam ze sobą wyniki badań i pomyślałam, że rzuci Pan okiem... – w miarę jak mówiła siedząc naprzeciwko biurka Jamesa robiła się na twarzy coraz bardziej zielona.
Wreszcie krzywiąc twarz spojrzała na Wilsona pytająco.
- Tak? – onkolog, aby nie tracić autorytetu postanowił udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. – Zaraz poszukam Pani karty.
Kobieta schyliła się i spojrzała na jego buty. Potem na swoje.
James wstał i odwrócił się by poszukać w szafce dokumentów medycznych pacjentki.
Otworzył szafkę, z której wypadło kilka zwiniętych pampersów, a smród stał się jeszcze większy.
Na jednym z zawiniątek było coś nabazgrane czarnym markerem.

JIMMY!
TERAZ JESTEŚMY PRAWIE KWITA.
PS. SPRAWDŹ SWOJE KONTO NA E-BAYU.

...

Dodano 42 sekund temu:

PART 6

- Czy ta szopka jest naprawdę konieczna? – House przewrócił oczami zadając to pytanie po raz 10 w ciągu dzisiejszego dnia.
Siedział przed telewizorem oglądając Monster Trucki i trzymał na kolanach umorusanego szpinakiem Lupusa.
- To, że Ty oprócz Burbona i Wilsona nie dysponujesz przyjaciółmi to jeszcze nie powód, żeby Twój syn miał być takim samym odludkiem – powiedziała Cuddy w pośpiechu. Była już czternasta i za dwie godziny mieli przyjść goście, a w pokoju panował codzienny bałagan. – Nie liczę, że tu posprzątasz więc chociaż doprowadź tego Popey’a do ludzkiej postaci!
Pochyliła się by zebrać rozrzucone zabawki.
- Cukiernik, u którego zamawiałam tort urodzinowy Domka – ciagnęła z wyrzutem Lisa – powiedział, że pierwszy raz robi ciasto z okazji rocznicy wygrania z chorobą…
Wychodzącą z salonu Cuddy odprowadziły dwie pary przechylonych na bok oczu, które przyglądały się jej biodrom.
Może jednak Domek jest już tak spaczony genetycznie, że jej próby zrobienia z niego normalnego chłopca są z góry skazane na porażkę?

***
- Jest i Matka Teresa z Kalkuty wraz ze swym Kangurem… - zawołał House wpuszczając do środka Cameron i Chase’a, który targał pod pachą wielki, strażacki samochód.
Greg stojąc w korytarzu rozejrzał się po salonie.
Nigdy nie lubił takich imprez. Banda idiotów skupiona w pokoju i uśmiechająca się do siebie. Cuddy ubrana w elegancką czerwoną sukienkę krążyła wokół z uśmiechem numer 5 przyklejonym do twarzy.
Jeszcze tylko brakuje żeby zaczęli śpie… - jego myśli przerwało gromkie „Sto lat, sto lat…”
W du** jeża! Jak zaraz czegoś z tym nie zrobi to ta trauma może mu nie przejść do końca życia!
W korytarzu minął go śpieszący do toalety Wilson.
- Jak się bawisz? – zagadnął go House niczym gościnny Pan domu.
- Zdecydowanie gorzej niż ostatnio! – rzucił ironicznie onkolog.
Mówisz i masz mój drogi Wilsonie! – Greg uśmiechnął się łobuzersko do pleców przyjaciela.

House przyłożył do ucha telefon Lisy i z impetem wpadł do salonu.
- O Boże!? – krzyknął rozpaczliwie do telefonu – Już jedziemy!
Goście zastygli w bezruchu wlepiając w diagnostę pytające spojrzenie.
- Twój gabinet… - wyjąkał do Cuddy przejętym tonem. – Pali się!
Złapał ją za rękę i pociągnął w stronę drzwi.
- Bierz płaszcz! – podał jej okrycie – A Wy bądźcie tak mili i zajmijcie się dzieckiem – wychodząc rzucił w kierunku skonsternowanych gości.

Wypchnął zszokowana Lisę za próg i trzasnął drzwiami.
- Co? co się stało? – próbowała ogarnąć sytuację Cuddy.
- Powiem Ci w samochodzie. Wsiadaj! - zarządził Greg.
Usmiechnął się z satysfakcją patrzac na rozświetlone okna swojego salonu.

Wywabiony coraz głośniejszym zamieszaniem Wilson wyszedł z łazienki. Stanął w progu salonu przyglądając się bezładnie przemieszczającym się gościom i ich zdenerwowanym minom.
- Co się stało?! – zapytał zdezorientowany mrużąc brązowe oczy. Krótki rekonesans wzrokowy pozwolił mu zauważyć, że Pan domu zniknął. – I gdzie jest House?
- Ktoś dzwonił do niego ze szpitala, żeby przyjechali – Forman zdawał relację z wydarzeń jak zwykle beznamiętnym tonem trzymając telefon przy uchu. – Właśnie próbuję się dodzwonić, żeby się czegoś dowiedzieć…
- Pali się gabinet Lisy! – wtrąciła Cameron zdenerwowanym głosem.
Wilson spojrzał na zgromadzonych mrużąc oczy i analizując fakty.
- Idioci! – wybuchnął James w sposób, który House zapewne by pochwalił – I wyście w to uwierzyli???
Zastanawiał się dlaczego to on uważany jest za naiwnego, skoro całe to towarzystwo łyknęło taki, niezbyt wyszukany numer Housa.
- Musimy zająć się Lupusem… - powiedziała nadal nie zorientowana Cameron i podniosła dziecko na ręce.
Podeszła do Wilsona.
- Ma-ma! - chłopiec wyciągnął ręce do onkologa uśmiechając się szeroko.
- O nie, nie, nie – James kręcił przecząco głową cofając się przed swoim „sennym koszmarem” – Wy musicie się nim zająć, a ja poszukam jego rodziców!
- Wilson! – krzyknęło jednocześnie kilka osób starając się przywołać onkologa do rozsądku.
Ale ten tylko chwycił płaszcz i wyszedł.

W tym momencie przeraźliwy wrzask małego gardełka rozdarł ciszę wśród zagubionych gości.
- Może jest głodny? – Cameron próbowała utulić dziecko na ręku.
- Albo ma zaburzenia neurologiczne jak jego ojciec – burknął Foreman siadając na kanapie jak najdalej od chłopca.
- Ti, ti, ti – Kutner nachylił się do Lapus próbując go uciszyć śmieszną miną.
Dziecko zareagowało jednak świdrującym w uszach jazgotem, od którego zadrżały szyby w oknach.
- No tak, to się chyba nazywa impreza w stylu techno – skomentował Taub zwijając skrawki serwetki w dwie małe kulki, które włożył sobie do uszu.
- Odłóżcie go do kojca. Za chwilę mu się znudzi – zaproponował Chase nakładając sobie na talerzyk ciasto.
Cameron posłała mu piorunujące spojrzenie.
- No co?! – żachnął się chirurg. – Pamiętasz jak wyglądał Wilson po opiece nad tym dzieckiem?! Bezpieczniej będzie trzymać go w kojcu! Bezpieczniej dla nas!
- Mam mleko – rzuciła Trzynastka, która właśnie wróciła z kuchni z butelką.
- No nareszcie! – Foremna próbował pogłośnić TV aby zagłuszyć płacz Lupusa. – Ganiałaś tę krowę czy jak?!
Płacz dziecka trwał już kilkanaście minut i nic nie wskazywało na to by miał się szybko skończyć.

...

Dodano 2 minut temu:

PART 7

- No i gdzie ta straż pożarna House? - syknęła Cuddy wściekłym tonem parkując samochód pod szpitalem.
- Nie wiem… może już odjechali? – rzucił Greg ze zdziwioną miną. Po chwili jednak uśmiechnął się i zawołał z entuzjazmem – Pójdziemy zobaczyć zgliszcza?!
Ciągnął Lisę za rękę przemierzając ciche korytarze PPTH.
Otworzył drzwi i stanął na środku jej gabinetu. Mimo ciemności panującej wewnątrz dostrzegła jego minę niewiniątka.
- Może Ci strażacy mówili o Twojej kuchni, a nie o Twoim gabinecie?! – zdziwił się – Przez to całe zamieszanie musiałem źle zrozumieć.
Uśmiechnął się rozbrajająco.
Cuddy podeszła do niego bardzo blisko z miną rozdrażnionego tygrysa. Po chwili jednak objęła go w pasie i z przekąsem powiedziała:
- Gdybym była taką naiwną kretynką, żeby uwierzyć w to Twoje dramatyczne przedstawienie już dawno miałbyś mnie dość! – pocałowała go delikatnie.
- Czyli zgadzasz się żebyśmy wrócili dopiero na tort? – zapytał patrząc na nią z pożądaniem. Pocałował ją i oparł o jej administratorskie biurko.
Tak rzadko mieli ostatnio okazję być całkiem sami, że tym bardziej cieszyło ich to skradzione tete a tete.
- Może pobawimy się w doktora? – uśmiechnął się House rozpinając suwak czerwonej sukienki.

***

Wilson był wściekły.
Po Housie można się było spodziewać wszystkiego, ale to, że Lisa zostawia gości w środku przyjęcia by włóczyć się gdzieś z tym kaleką było już nie do pomyślenia. Jedynym wytłumaczeniem mogła być choroba psychiczna zwana Housoidozą która wygląda na to musiała być przenoszona drogą płciową. Zdecydowanie Cuddy zaczęła zdradzać jej symptomy – brak logicznego oceniania rzeczywistości oraz zupełny brak taktu. Oczywiście tak jak przypuszczał ! W części administracyjnej szpitala było pusto, ciemno i ani jednego strażaka.
Wilson nawet nie był przekonany czy w ogóle ich tu znajdzie, aż do momentu, gdy stojąc przed drzwiami gabinetu Cuddy nie usłyszał jej śmiechu.

Nie namyślając się długo otworzył z impetem drzwi i wparował do środka. Bez zastanowienia zapalił światło i zobaczył stojącego do niego tyłem Housa w T-shircie i jeansach opuszczonych do kolan. Po Cuddy zostały tylko dwie zgrabne łydki umieszczone po obu stronach Grega.
- Łaaaaaaaa!!! – krzyknął Wilson jak oparzony – Tylko się nie odwracaj!! – jęknął do Housa zakrywając dłonią oczy. Drugą po omacku próbował zgasić światło.
- Wilson?! Co Ty tu robisz? – diagnosta był wyraźnie zaskoczony – Nie powinieneś właśnie opiekować się moim dzieckiem?!
- Słucham??? – James wiedział, że House jest bezczelny, ale w życiu się tego nie spodziewał po Cuddy.
Lisa w tym czasie ukryta za postacią Housa próbowała się ubrać.
- Ja powinienem być z Waszym dzieckiem? – wybąkał Wilson w zupełnym niezrozumieniu tej jawnej nielogiczności.
- No wiesz, pod Twoja wodza jeszcze była szansa Lupusa okiełznać, ale tamta banda nieopierzonych idiotów na pewno obróci nasz dom w gruzy – powiedział House z udawanym przerażeniem na twarzy.
- I bardzo dobrze! – Wilson wyrzucił swoją wściekłość – może wreszcie będziesz miał ten swój pożar!
- Uh! Już miałem! – House spojrzał na ubraną już Lisę lubieżnym wzrokiem. – Mówię Ci jak tu było gorąco!
Uśmiechnął się jakby nigdy nic i wciągnął spodnie.
- James, strasznie Cię … - zaczęła Lisa przepraszającym tonem.
- Nie, nie! – uciął krótko Wilson – Ty Brutusie ty! – wskazał na Cuddy karcącym palcem. To wymagało odsłonięcia oczu, na szczęście stwierdził, że Lisa była już ubrana. – On Cię już przeciągnął na ciemna stronę mocy – groźny palec Wilsona skierował się ku Housowi – A Ty? – spojrzał znów na Cuddy mrużąc ze złości oczy – Ty jeszcze pomagasz mu się rozmnażać!
- Ależ Jimmy – House uśmiechnął się klepiąc krzepiąco Wilsona po ramieniu – nie martw się o Lupusa, tam jest sześcioro lekarzy.
- Ja nie o dziecko się martwię... – wyszeptał z rezygnacja onkolog.
- House! – Cuddy przerwała ostro ich rozmowę patrząc na wyświetlacz swojego telefonu – Mam 42 nieodebrane połączenia.

***

Cameron bolały już ręce od dźwigania pulchnego chłopca. Nie mówiąc już o uszach. Lupus przestał płakać dopiero po tym, jak Chase po oparzeniu się gorącą kawą zaklął głośno wyzywając od idiotów plantatorów kawy, pracowników wodociągów i producentów czajników.
Foreman już dawno poszedłby do domu, gdyby nie karcące spojrzenie Trzynastki, która poczuła się do roli współ-opiekunki. Gapił się więc w telewizor dopóki nie zasnął na kanapie z Chasem wtulonym w jego ramię. Kutner odkrył w pokoju Lupusa elektryczna kolejkę i właśnie był w trakcie ustawiania trzeciego węzła trakcyjnego. Taub siedział zaś przy stole wyjadając okruchy z talerza po cieście.
Wszyscy śpiący lub posiadający jeszcze zmysł słuchu napawali się panującą w mieszkaniu błogą ciszą po 45 minutowym wrzasku.

Stojący pod drzwiami swojego domu House był zdecydowanie niepocieszony brakiem jakichkolwiek odgłosów dochodzących ze środka.
Chyba nie podali dzieciakowi środka zwiotczającego?
Widok, który zastał wewnątrz tym bardziej zawiódł jego oczekiwania. Większość towarzystwa spała. Łącznie z Lupusem.
Tylko ledwo żywa Cameron mamrotała coś pod nosem nad śpiącym w jej rękach dzieckiem.
- Mam nadzieję, że nie opowiadasz mu na dobranoc jak wyglądają ofiary wypadków komunikacyjnych – powiedział do niej House stając w salonie.
- To i tak lepsze, niż gdybym miała mu opowiedzieć za jakiego *** mam jego ojca! – syknęła Allison i podeszła do Lisy oddając jej dziecko – Jak sądzę Twój gabinet ma się dobrze? – zapytała z ironicznym uśmiechem.
- Chase! – Cameron krzyknęła tak, że obudziła również wszystkich pozostałych – My już pójdziemy – zwróciła się do Housa – Impreza świetna, tylko trochę głośno.
- Ale poczekajcie chwilę – Cuddy wróciła już do roli gospodyni – Zjedzcie chociaż tort…
- Nie, dzięki! – rzucił krótko Foreman ciągnąc Trzynastkę do drzwi – Jakoś nie mamy apetytu. A! I w przyszłym roku o tej porze będziemy w Mongolii więc nie musicie nas zapraszać!
- A gdzie Kutner? – zapytał House rozglądając się po domu – czyżby zmądrzał i zwinął się jako pierwszy?
- Raczej nie... – Taub właśnie jako ostatni odbierał swój płaszcz – pewnie nadal siedzi w pokoju Lupusa.

- Bim, bam, bom! Pociąg ekspresowy do Detroit wjeżdża na peron trzeci! – House usłyszał zniekształcony głos Kutnera podchodząc do drzwi pokoju swojego dziecka.
Zajrzał do środka, gdzie wśród rozłożonych torów, domków i figurek siedział z wielkim uśmiechem dr Lawrence Kutner – „Światowej sławy specjalista od reanimacji”.
- Może kawałek tortu, Panie Zawiadowco? – powiedział rozbawiony zastanym widokiem House.
- Pewnie! – krzyknął radośnie Hindus zrywając się z podłogi.

Dziecko już dawno spało.
Przy stole kuchennym siedziały cztery osoby zajadając się ciastem.
- W przyszłym roku zamów trochę mniejszy tort - House zwrócił się do Lisy pouczającym tonem klepiąc się po przepełnionym brzuchu. Właśnie pochłaniał szósty kawałek.
- A co planujesz wtedy podpalić? – zapytała z ironią Cuddy.

THE END



Autor postu otrzymał pochwałę.

_________________

POLSKA! BIAŁO-CZERWONI!

PostWysłany: Sro 15:24, 18 Mar 2009
Syśka
Reumatolog
Reumatolog



Dołączył: 16 Lut 2009
Pochwał: 15

Posty: 2076

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

:hahaha: O matko :mdleje:

Cytat:
- Nie, nie! – uciął krótko Wilson – Ty Brutusie ty! – wskazał na Cuddy karcącym palcem. To wymagało odsłonięcia oczu, na szczęście stwierdził, że Lisa była już ubrana. – On Cię już przeciągnął na ciemna stronę mocy – groźny palec Wilsona skierował się ku Housowi – A Ty? – spojrzał znów na Cuddy mrużąc ze złości oczy – Ty jeszcze pomagasz mu się rozmnażać!


Cytat:
Jakoś nie mamy apetytu. A! I w przyszłym roku o tej porze będziemy w Mongolii więc nie musicie nas zapraszać!


Cytat:
- Bim, bam, bom! Pociąg ekspresowy do Detroit wjeżdża na peron trzeci! – House usłyszał zniekształcony głos Kutnera podchodząc do drzwi pokoju swojego dziecka.
Zajrzał do środka, gdzie wśród rozłożonych torów, domków i figurek siedział z wielkim uśmiechem dr Lawrence Kutner


przy wyżej wymienionych fragmentach aż łzy mi poleciały ze śmiechu... genialne !! :prosze:


:brawo: :brawo:



PostWysłany: Sro 15:45, 18 Mar 2009
Arroch
Jeździec Apokalipsy



Dołączył: 20 Gru 2008
Pochwał: 11

Posty: 7916

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

brak mi słów. Jesteś geniuszem :):):)
śmiałam się jak głupi osioł hehe :D


SUPER :jupi: :jupi:



_________________


Znalazłam siostrę- sylrich my sis forever :*

"When the land slides and when the planet dies, that's when I come back to you"

PostWysłany: Sro 15:50, 18 Mar 2009
kasia2820
Reumatolog
Reumatolog



Dołączył: 21 Sty 2009
Pochwał: 3

Posty: 1087

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Aaaaaaaa! Moje uwielbienie Twojej osoby już dawno przekroczyło maksimum (T.imonku, spokojnie! To czysto platoniczne uczucie ;P)

Dziękuję za fantastyczny tekst, za dedyk i... za gitarę SLASHA :mrgreen: Aż włączę "Rocket Queen", bo dawno nie słuchałam (będzie z dobre pół godziny)!



PostWysłany: Sro 16:20, 18 Mar 2009
rocket queen
Pumbiasta Burleska



Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 57

Posty: 3122

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Pięknie, cudownie, idealnie... Nic dodać, nic ująć :D Syśka, mam nadzieję, że będzie kolejna seria ficków :mrgreen:



_________________

Następny sezon będzie nasz! Nawet "Marian" nam nie przeszkodzi! :mrgreen:
Gusia - moja Bratnia Dusza :wink: Danielek18 - mój młodszy, zÓy i ironiczny brat :mrgreen:

PostWysłany: Sro 18:08, 18 Mar 2009
zaneta94
Grzanka
Grzanka



Dołączył: 16 Lut 2009
Pochwał: 30

Posty: 11695

Miasto: Dziura zabita dechami :P
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

AAAAAAAAAAAAAAAAA!!! *Timon kwiczy z uciechy*
Ale świetne. Wróciłam po ciężkim dniu i własnie czego takiego trzeba mi było!!!

Jestem zachwycona :mrgreen: Powalasz swoim humorem Syśka :mrgreen: Strasznie przyjemnie sie to czyta!

Czekam na dalsze cześci! Mam nadzieję, że bedą... bedą? Prawda???



_________________

PostWysłany: Sro 18:32, 18 Mar 2009
T.
Mecenas Timon
Mecenas Timon



Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 37

Posty: 2458

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Absolutnie celowo przeczekałam, aż będzie całość - ja jedna źle znoszę przerywanie :>
Matko jedyna, Syśka!
Radocha, jaka miałam czytając to cudo, z nawiązką wynagradza mi katarową niemożliwość oddychania - to jest zÓe, cudownie zÓeeee :spoko:



_________________




Codziennie budzę się piękniejsza, ale dziś to już chyba
przesadziłam...

PostWysłany: Sro 20:22, 18 Mar 2009
lizbona
Diabetolog
Diabetolog



Dołączył: 21 Gru 2008
Pochwał: 8

Posty: 1682

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Syśka,
ogromnie sie cieszę, ze wziełas swoje zabawki i przyszłaś do tej piaskownicy.
Z pewnością ożywiłaś ten dział, który ostatno jakby zapadł w zimowy sen. Jesteś zwiastunem wiosny, takim przebiśniegiem

Miałam już okazję przeczytać Twoje fiki i zawsze byłam pod wrażeniem.

Bądź fiko-płodna!
Z pozdrowieniami - właścicielka futrzastego Lupusa, który w ogóle nie różni sie w zachowaniu od Lupusa House.



_________________
ikonka od woźnego rocket queen

FUS - Frakcja Uaktywnionych Seksoholików

PostWysłany: Sro 21:17, 18 Mar 2009
Lupus
Kot Domowy



Dołączył: 23 Gru 2008
Pochwał: 5

Posty: 3179

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

oh ,eh.no cudoo normalnie :D
takie słodkie są twoje fiki (i właśnie takie lubie)
mam nadzieję ,że napiszesz coś jeszcze :mrgreen:



_________________
Aby coś docenić trzeba to stracić...


Baner & Avek by Ewel
_________________

PostWysłany: Sro 21:29, 18 Mar 2009
Arystokratka
Lekarz rodzinny
Lekarz rodzinny



Dołączył: 28 Gru 2008

Posty: 335

Miasto: Międzyrzec Podl.
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Genialne :!:
Łatwo się czyta, po niektórych fragmentach nie mogłem ze śmiechu. Naprawdę masz duży talent i jestem pod wielkim wrażeniem.



_________________

Banner pożyczony od Jeanne
Zamałżowiony kochanej Pauli :*

PostWysłany: Sro 22:15, 18 Mar 2009
lesio
Starachowicki Magnat
Starachowicki Magnat



Dołączył: 31 Sty 2009
Pochwał: 15

Posty: 5489

Miasto: Starachowice
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Bomba :) Gratuluje talentu :) Cała sie trzęsłam ze śmiechu czytając to. Jesteś poprostu genialna. Oby więcej takich fików <brawo>



_________________

avek by moniia2311 banner by Ewel :)

Anything boys can do...girls can do better :)

PostWysłany: Czw 19:55, 30 Kwi 2009
kineczka90
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 23 Kwi 2009

Posty: 52

Miasto: Poznań/ Świnoujście
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

booombaaa!!!! bardzo dobrze sie czytało,świetne dialogi,i przefantastyczny humor:) :mrgreen:



_________________

PostWysłany: Sob 17:21, 09 Maj 2009
janeczka85
Stomatolog
Stomatolog



Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 1
Ostrzeżeń: 1

Posty: 576

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Uwaga, uwaga, mam pytanie sondażowe:
Czy kogoś interesują jeszcze dalsze losy Lupusa, czy też mam dać se siana i napisać coś nowego?

Dzięki z góry za sugestie.



_________________

POLSKA! BIAŁO-CZERWONI!

PostWysłany: Sro 11:14, 01 Lip 2009
Syśka
Reumatolog
Reumatolog



Dołączył: 16 Lut 2009
Pochwał: 15

Posty: 2076

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.05597 sekund, Zapytań SQL: 15