Ewenement [11/11] [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Taa, jest git, szczególnie, opóźnione wypowiedzi wilsona :]



_________________

"Rise and rise again until lambs become lions"

PostWysłany: Pią 17:49, 26 Cze 2009
matrixa1
Dermatolog
Dermatolog



Dołączył: 21 Lut 2009
Pochwał: 6

Posty: 942

Miasto: Legionowo
Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

bardziej mi sie podoba jak Wilson mówi "interesting".
i znów powtarzam

za iście intersting :D:D



_________________


Całe ubranie z boskiej dłoni Ewel

ja i moja Żona jesteśmy jak palec w nutelli...
dopóki krem jest na palcu każdy ma ochotę go lizać.
ale jak tylko słodycz się skończy nikt nie zwraca na niego uwagi.
tak samo jest z nami.
rudix jest palcem, ann nutellą.
to Ona nadaje mu kształt i rozpala światło.

PostWysłany: Sob 9:01, 27 Cze 2009
rudix
Lekarz rodzinny
Lekarz rodzinny



Dołączył: 04 Kwi 2009
Pochwał: 3

Posty: 370

Miasto: Szklarska. Poręba
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

*Famfary* Oto kolejna część... Nie jestem pewna czy lepsza, czy gorsza (stawiam na to drugie), ale jest. Zapraszam do czytania... mojego sztańskiego pomysłu ^^

Odc. 4

Zostawmy na chwilę naszego biednego diagnostę, kompletnie zagubionego pośród chaosu pieluszek, mleka i zabawek, i przenieśmy się na Golden Road 28, gdzie w pubie u Duke’a siedziała właśnie kobieta. Konkretnie ciało kobiety, zamieszkane przez mężczyznę.
James Wilson, który pił właśnie dziewiątą kolejkę, kompletnie zapomniał, że teraz, skoro jest Cuddy, powinien zajmować się małą Rachel.
Dwie godziny później, niezwykle pijany i niekontaktujący z otoczeniem, wychodził z pubu w celu udania się do domu. Jak się okazało, była to wyjątkowo błędna decyzja, albowiem kiedy tylko przekroczył próg, doskoczyło do niego kilku mężczyzn. Jak łatwo się domyślić, nie mieli oni najlepszych zamiarów…

*
W związku z wyjaśnioną już kwestią niedyspozycji naszego Wilsona vel. Cuddy, możemy wrócić do najbardziej interesującego nas obecnie tematu, czyli House’a rzuconego na pastwę małego, rzygającego, śliniącego się, płaczącego potwora.
W tej konkretnej chwili, drzwi zamknęły się za nianią i Greg został sam na sam z małą Rachel.
Stał na środku pokoju i patrzył na dziewczynkę, najwyraźniej zainteresowaną zabawą piłeczką. House zmarszczył brwi. Przypomniał sobie dzień, w którym Cuddy przyniosła Rachel do jego biura, później o czymś rozmawiali, a jeszcze później zauważył, że piłeczka zniknęła. Wcześniej sądził, że po prostu wleciał mu gdzieś pod szafę i jeśli tylko poszuka, to znajdzie, a tu okazuje się, że…
– To moja piłeczka! – oświadczył oburzonym tonem.
Dziewczynka uniosła wzrok znad zabawki, spojrzała na niego, błysnęła ząbkami i znów pochyliła się nad zabawką.
No nie… Jak ona może ignorować samego Grega House’a? To niedopuszczalne!
Dokuśtykał do niej i usiadł obok niej na kanapie. Uniosła wzrok.
– Oddaj mi piłeczkę – rozkazał House.
Przekrzywiła głowę, najwyraźniej zainteresowana.
– Piłeczka! – zażądał.
Dziewczynka spojrzała najpierw na niego, potem na piłeczkę, następnie na wyciągniętą rękę House’a. I wtedy to się stało.
Moda zapoczątkowana przez Cuddy i Wilsona najwyraźniej rozprzestrzeniła się lotem błyskawicy. Teraz posiadanie siniaka na czole było jak najbardziej pożądane. Wobec tego, Rachel, chcąc by jej nowy opiekun był na topie wykonała piękny, choć niezamierzony rzut, trafiając diagnostę prosto miedzy oczy. Piłeczka odbiła się i na powrót znalazła w rączkach małej dziewczynki.
House siedział jeszcze przez chwilę z głupią miną. Spojrzał na dziecko.
– Zrobiłaś to specjalnie? – zapytał podejrzliwie.
Jak można był przewidzieć, nie uznała za stosowne by odpowiedzieć.
Wobec takiego postawienia sprawy, House zdecydował się na bardziej brutalne metody. Po prostu zabrał Rachel piłeczkę.
Niestety, nie przewidział reakcji łańcuchowej, jaką był nagły wybuch płaczu, zawodzenia i potoków łez.
– Ćśśś… – próbował ją uciszyć, ale bezskutecznie.
Z miną cierpiętnika złapał ją i posadził sobie na kolanach, poczym wręczył jej softballówkę. Reakcja była natychmiastowa. Dziewczynka uspokoiła się, powierciła chwilę, ułożyła wygodniej i znieruchomiała.
House spojrzał w sufit. No ładnie. Teraz robił jeszcze za kołyskę…
Pół godziny później przekonał się, że kołyska wcale nie była taka zła. A przynajmniej ne tak jak to, co przyszło potem.
W związku z kompletnym bezruchem i dzieckiem ułożonym na jego kolanach i opierającym się o brzuch, nie bardzo mógł robić cokolwiek innego, niż spać. Z objęć Morfeusza wyrwał go dopiero płacz.
Rachel najwyraźniej czegoś od niego oczekiwała. Trzymając ją jedną ręką, drugą podparł się na lasce i wstał. Obrócił ja do siebie przodem. No dobra… Czego mogła chcieć? Wolał zacząć od sprawdzenia najgorszej możliwości. Nie. Sucho. Więc nie pieluszka. Odetchnął z ulgą. Po chwili ulga minęła, bo płacz przypomniał u, że nadal nie wie o co jej chodzi.
Podążył do kuchni, gdzie znalazł przygotowaną butelkę z mlekiem. Było zimne. Z irytacją sadził je do mikrofalówki. Po chwili wyjął i spróbował. Za gorące. Odlał trochę i dodał zimnej wody. Miał nadzieję, że zrobił to poprawnie. Wręczył małej butelkę. Od razu przyssała się do niej. Dumny z siebie Greg ułożył ją na kanapie, a sam usiadł w pewnej odległości.
Po chwili mleko się skończyło, a mała zaczęła się nudzić. Ciche pochlipywanie znowu przyciągnęło uwagę diagnosty. Wzniósł oczy do sufitu. I co teraz?
Wziął małą na ręce. Natychmiast się uspokoiła. Do House’a dotarło co się zaraz stanie.
– O nie – zaprzeczył. – Nie będę znowu robił za łóżeczko.
Mała rzuciła mu oskarżycielskie spojrzenie.
– Nie ma mowy!
Broda zaczęła jej drgać.
– Co ty sobie myślisz, co?
Do brody dołączyło intensywne mruganie.
W panice włożył ja do kołyski i zaczął nucić. Żałował, że nie miał gitary, albo pianina, brzmiałoby to lepiej. A tak musiał zadowolić się własnymi strunami głosowymi.
Po chwili, najwyraźniej usatysfakcjonowana taką formą zasypiania mała oddaliła się do innego wymiaru…

*
Tymczasem do drzwi mieszkania Wilsona zapukał James. Otworzyła mu Cuddy. Cofnęła się o krok widząc w jakim stanie jest jej ciało. Spojrzała na zegarek. Trzecia w nocy. Zapach alkoholu. Wymięte ubrania. Brak butów.
Rachel!
Wyminęła Wilsona, któremu udało już się dostać do środka (o dziwo o własnych siłach) i zbiegła po schodach. Wsiadła do samochodu i ruszyła. Wolała nie wiedzieć co zrobił Wilson, (i tak się dowie, czy tego chce, czy nie), ale niemniej ją to interesowało. Najważniejsza jednak była teraz córka. Jak on mógł być taki nieodpowiedzialny?!
Z piskiem opon zaparkowała. Znalazła awaryjny klucz, otworzyła drzwi. Dostał się do środka i rozejrzała. Cisza…
Weszła głębiej. Zajrzała do pokoju córki i oniemiała. Dziewczynka spała z jedną rączką na piłeczce i z drugą na dłoni House’a. Sam diagnosta zasnął opierając się czołem o łóżeczko.
Na jej ustach rozciągnął się uśmiech. Wyglądali tak niewinnie i rozczulająco…
Potrząsnęła ramieniem diagnosty. Natychmiast otworzył oczy i na nią spojrzał.
– Wilson? – zapytał zdumiony. – Co ty tu robisz?
Cuddy spojrzała na niego spłoszona. Kompletnie zapomniała, że nie jest sobą.
– Co TY tu robisz? – Starała się trzymać fason.
– Zajmuję się córką Cuddy – wyjaśnił grzecznie diagnosta. – Ten paskud ukradł mi piłeczkę – poskarżył się.
– Zgłoś to na policję – prychnęła.
House spojrzał na nią marszcząc brwi. Nagle coś wpadło mu do głowy.
– Gdzie jest Cuddy?
– E… Na mojej kanapie.
– Spaliście ze sobą? – zapytał diagnosta unosząc brwi.
– Nie – ucięła autorytatywnym tonem. Wolała nie dodawać, że Wilsona najprawdopodobniej tak i owszem, z kimś spał.
– Więc co ona robi na twojej kanapie?
Szukała rozpaczliwie rozwiązania. A gdyby powiedzieć u prawdę? Nie, to nie przejdzie. Trzeba powiedzieć coś, co odwróciłoby jego uwagę… i co byłoby prawdą, bo umiał rozpoznać kiedy kłamała.
Gorączkowo przeszukiwała umysł chcąc znaleźć jakąś pożyteczną informację.
W związku z przedłużającym się milczeniem, diagnosta uniósł brwi.
– Dobra. Pół dnia i nocy zajmowałem się tym dzieciakiem, widzę, że ostatnio dziwnie się zachowujecie. Zakładając, że nie jest to skutek jakiejś nieprawdopodobnej zamiany ciał, to chyba zasługuję na jakieś wyjaśnienia, co? – Wolał nie wspominać o tym, że miał tego po dziurki w nosie i chciał, żeby wrócili do tego co było wcześniej. Tęsknił za tym łagodnym, przyjacielskim, troskliwym, wiecznie analizującym Wilsonem i seksowną, dowcipną, pewną siebie, zadziorną Cuddy.
Lisa przełknęła ślinę.
House spojrzał na nią z niedowierzaniem.
– No chyba żartujesz…

cdn.



_________________
"Może wariaci to tacy ludzie, którzy wszystko widzą tak, jak jest, tylko udało im się znaleźć sposób, żeby z tym żyć."

W. Wharton "Ptasiek"

PostWysłany: Sob 13:03, 27 Cze 2009
scribo
Kochanka klawiatury
Kochanka klawiatury



Dołączył: 25 Lut 2009
Pochwał: 12

Posty: 748

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Oł jeee :mrgreen: Przez chwilę zrobiło się słodko, House i Rachel *rozpływa się* Pijana Cuddy, znaczy Wilson :lol: Jednym słowem: świetnie :wink:



_________________

Następny sezon będzie nasz! Nawet "Marian" nam nie przeszkodzi! :mrgreen:
Gusia - moja Bratnia Dusza :wink: Danielek18 - mój młodszy, zÓy i ironiczny brat :mrgreen:

PostWysłany: Sob 13:14, 27 Cze 2009
zaneta94
Grzanka
Grzanka



Dołączył: 16 Lut 2009
Pochwał: 30

Posty: 11695

Miasto: Dziura zabita dechami :P
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Dziewczyno, skąd Ty bierzesz te wszystkie miodne pomysły?! :shock: Jestem zachwycona!

I... podoba mi się sposób narracji w tej części. Równie mocno, jak fabuła fika. Tak trzymaj!



PostWysłany: Sob 17:44, 27 Cze 2009
rocket queen
Pumbiasta Burleska



Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 57

Posty: 3122

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Dziekuję wam dziewczyny :* Ten odcinek dla rocket i zanety :)

Odc. 5

– Chyba żartujesz – powtórzył House.
– Ja nic nie mówię – zastrzegła Cuddy.
Pokręcił głową.
– Przecież to niemożliwe.
Uśmiechnęła się z przekąsem.
– Mów do mnie jeszcze.
Zamrugał. Rachel niespokojnie się poruszyła. Spojrzał na nią.
– Może chodźmy gdzie indziej, bo zaraz się obudzi. I wtedy ty ją będziesz usypiać.
– Wierz mi, o niczym innym nie marzę.
Mimo wszystko przeszli do salonu. House starał się zachować spokój.
– Możesz mi wyjaśnić jak to się niby stało?
– Opowiedzieć: tak. Wyjaśnić: nie. Sama nie rozumiem.
Wzruszył ramionami.
– Niech będzie opowieść. W skrócie.
– W skrócie mówisz… Ja, samochód, pchnięcie, pobocze; ja, Wilson i vice – versa.
House siedział przez chwilę n nieruchomo, próbując to sobie poukładać.
– Aha. Czyli Wilson wypchnął cię spod rozpędzonego samochodu i wtedy nagle czarodziejskie hokus pokus i już byliście zamienieni ciałami?
– Mniej więcej.
– Aha… – pokiwał głową. – Jasne.
– Nie wierzysz mi, prawda? – zapytała.
– Wciąż to rozważam – przyznał.
– To jak mam cię przekonać?
– Powiedz mi coś, co może widzieć tylko Cuddy – rzucił natychmiast.
Zamyśliła się. Nagle do głowy wpadł jej pewien pomysł. Była pewna, że nie powiedział o tym Wilsonowi; ona tym bardziej), więc czemu by nie?
– Nasz pierwszy raz trwał osiemdziesiąt minut – powiedziała spokojnie..
Na twarzy House’a pojawił się uśmiech.
– Wiesz jak ciekawie to brzmiało z twoich ust… Znaczy z ust Wilsona?
Prychnęła.
– Nieistotne. Większym problemem jest fakt, że nie mamy pojęcia jak to odkręcić.
– To wy już tak na zawsze? – zapytał z przerażeniem Greg.
Zmrużyła oczy.
– Dlaczego mam wrażenie, że przejmujesz się bardziej, niż powinieneś…?
Rzucił jej poirytowane spojrzenie.
– I jak twoim zdaniem mam komentować twoje dekolty w oczekiwaniu na ripostę, wobec tych dekoltów braku?
Omal nie parsknęła śmiechem. Udało jej się powstrzymać w ostatniej chwili.
– No tak, to faktycznie może być pewien problem.
– No właśnie – zgodził się House, z niepocieszoną miną. Po chwili jednak się rozpogodził. – Czyli zgadzamy się, że musimy znaleźć sposób, żebyście wrócili do swoich ciał.
Lisa zamrugała. Czy on własnie…?
– Tak. Pewnie. Tyle, że już próbowaliśmy i nie wyszło.
House spojrzał na nią podejrzliwie.
– Czy to ma coś wspólnego z tym fioletowym na twoim czole?
Uniosła brwi.
– Czy ty też się zamieniłeś z kimś ciałem?
– Nie, czemu?
– By też masz „to fioletowe” na czole.
House uniósł dłoń do czoła i delikatnie dotknął. Wypukłość była doskonale wyczuwalna. I doskonale boląca.
– To wina twojego dziecka – rzucił oskarżycielskim tonem.
– Ach tak. Znokautowała cię maleńka dziewczynka. Skoro tak twierdzisz…
– Ja jestem kaleką. Nie mogę sprawnie chodzić!
– Ona w ogóle nie może chodzić. Jest za mała.
Najwyraźniej skończyły mu się argumenty, bo wydął wargę jak prawdziwe dziecko.
Tm razem nie wytrzymała i roześmiała się w głos. House wydął wargę jeszcze mocniej.
– W swoim ciele miałaś ładniejszy śmiech – poinformował ją.
– Osobiście uważam, że cała byłam ładniejsza.
Nie odpowiedział, tylko wbijał wzrok w dywan.
– A jeśli ci tak zostanie? – drążył interesujący go temat.
– To będzie pewien problem – zgodziła się.
– Zostaniesz cielesnym gejem, czy umysłową lesbijką? – zapytał ze szczerym zainteresowaniem.
To faktycznie było interesujące pytanie.
– Pójdę w ślady Trzynastki i będę bi.
Skinął głową.
– To zawsze jakieś rozwiązanie.
– Taaak… – zgodziła się. Nagle coś sobie przypomniała. – O cholera!
– Co?
– Wilson!
– Co z Wilsonem?
– Nie „co z Wilsonem”, a co z moim ciałem?!
Uniósł brwi.
– Dobra… Znowu czegoś nie rozumiem…
– Wilson. Dzwonek do drzwi. Alkohol. Brak butów. Kanapa. Nie wiem!
Zamrugał gwałtownie.
– Ok… Wilson zadzwonił do drzwi… Wyczułaś od niego alkohol. Nie miał butów. Doszedł do kanapy… i nie wiesz co było dalej – zakończył tryumfalnie.
Pokiwała głową.
– Dobra. Gdzie masz nosidełko Rachel?
– Co?
– Nosidełko. No chyba, że chcesz ja u zostawić samą.
– Myślałam, że może ty…
– Żartujesz sobie? Miałbym przegapić psychikę pogrążonego Wilsona i twoje ciało w rozsypce? W życiu!
Skrzywiła się lekko.
– Za szafą w jej pokoju – burknęła.
Już po chwili wsiadali do samochodu ze śpiącą Rachel i kierowali się w stronę mieszkania Wilsona. Weszli do środka. Wszystko wyglądało normalnie. Cuddy postawiła nosidełko Rachel niedaleko wejścia. Następnie razem z House’m weszła głębiej. Tak, był tam. Leżał na kanapie w stanie… Cóż, zadowolimy się stwierdzeniem, że niezbyt miłym dla oka.
– O kurde – mruknął House.
– Co ty nie powiesz – parsknęła Cuddy.
– Wiesz co? Na twoim miejscu wyszedłbym z nim na ulicę, a potem wypchnął spod samochodu.
Uniosła brwi.
– No coś ty! Poczekamy, aż się doprowadzi do porządku. Nie mam zamiaru wracać do ciała, w którym wszystko będzie mnie boleć i dopadnie mnie kac. Ja mogę poczekać…

cdn.



_________________
"Może wariaci to tacy ludzie, którzy wszystko widzą tak, jak jest, tylko udało im się znaleźć sposób, żeby z tym żyć."

W. Wharton "Ptasiek"

PostWysłany: Nie 9:48, 28 Cze 2009
scribo
Kochanka klawiatury
Kochanka klawiatury



Dołączył: 25 Lut 2009
Pochwał: 12

Posty: 748

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Cuddy ma rację - nie warto się spieszyć! Nadmiar wrażeń jeszcze nikomu nie zaszkodził;) Poza tym, widać, że Twoja rozhukana wyobraźnia rozkręca się coraz bardziej i bardziej...

Dzięki za dedykację!



PostWysłany: Nie 10:11, 28 Cze 2009
rocket queen
Pumbiasta Burleska



Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 57

Posty: 3122

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Dzięki za dedykację :D

Cytat:
– Osobiście uważam, że cała byłam ładniejsza.

To się Wilson obrazi :lol:

Szerze mówiąc, chciałabym zobaczyć, jak House całuje Cuddy (w ciele Wilsona oczywiście), a świadkiem tego zdarzenia jest np. Chase :lol:



_________________

Następny sezon będzie nasz! Nawet "Marian" nam nie przeszkodzi! :mrgreen:
Gusia - moja Bratnia Dusza :wink: Danielek18 - mój młodszy, zÓy i ironiczny brat :mrgreen:

PostWysłany: Nie 11:50, 28 Cze 2009
zaneta94
Grzanka
Grzanka



Dołączył: 16 Lut 2009
Pochwał: 30

Posty: 11695

Miasto: Dziura zabita dechami :P
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Biedny mój ulubieniec Jimmy



PostWysłany: Nie 11:55, 28 Cze 2009
hattrick
Fikopisarz Miesiąca
Fikopisarz Miesiąca



Dołączył: 18 Cze 2009
Pochwał: 41

Posty: 9231

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

zanetko i co ja mam tyeraz zrobić? nie ładnie tak wykradać mi pomysły, nie ładnie :P
I co, mam teraz tego użyc, czy nie?



_________________
"Może wariaci to tacy ludzie, którzy wszystko widzą tak, jak jest, tylko udało im się znaleźć sposób, żeby z tym żyć."

W. Wharton "Ptasiek"

PostWysłany: Nie 11:56, 28 Cze 2009
scribo
Kochanka klawiatury
Kochanka klawiatury



Dołączył: 25 Lut 2009
Pochwał: 12

Posty: 748

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

scribo, użyj, uznam, że to ja Ci wykradłam pomysł :lol:



_________________

Następny sezon będzie nasz! Nawet "Marian" nam nie przeszkodzi! :mrgreen:
Gusia - moja Bratnia Dusza :wink: Danielek18 - mój młodszy, zÓy i ironiczny brat :mrgreen:

PostWysłany: Nie 12:07, 28 Cze 2009
zaneta94
Grzanka
Grzanka



Dołączył: 16 Lut 2009
Pochwał: 30

Posty: 11695

Miasto: Dziura zabita dechami :P
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

łeee, a czemu dla mnie nie było dedykacji? :cry:

Jestem, coraz bardziej ciekawa jak oni sobie z tym poradzą. Aha, i to EXTRA, że wrzucasz codziennie jakąś część!!!



_________________

"Rise and rise again until lambs become lions"

PostWysłany: Nie 20:24, 28 Cze 2009
matrixa1
Dermatolog
Dermatolog



Dołączył: 21 Lut 2009
Pochwał: 6

Posty: 942

Miasto: Legionowo
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Ta część jest dedykowana mojej wspaniałej becie, Erato :*

Odc. 6

W tym momencie ciszę rozdarł płacz dziecka.
– Twoje prywatne Dolby Surround – zauważył House.
Rzuciła mu poirytowane spojrzenie i poszła uspokoić Rachel. Tymczasem obudzony płaczem Wilson wydał z siebie niezidentyfikowany dźwięk (przyjmijmy, że było to coś pomiędzy sapnięciem a jękiem) i otworzył oczy. Natychmiast poderwał się do pozycji siedzącej. Nie było to najmądrzejsze posunięcie. Cała zawartość jego żołądka wylądowała mu na kolanach i kanapie.
– Ty będziesz to sprzątał – od drzwi rzuciła Cuddy, z małą na rękach.
– W końcu od tego są kobiety – zgodził się Greg.
– House! – wykrzyknęli oboje z oburzeniem. Dla Wilsona był to kiepski pomysł. Poczuł, jak wzbiera w nim kolejna fala wymiotów.
Po chwili uspokoił się i oparł czołem o poręcz kanapy.
– Co się stało? – zapytał niemrawo.
– Może ty mi wyjaśnisz – wycedziła Cuddy przez zaciśnięte zęby. – Mam nadzieję, że masz dobre usprawiedliwienie dla tego, co zrobiłeś z moim ciałem.
– Eee… – zająknął się Wilson.
– Przydałby się popcorn. I cola – zauważył House.
Cuddy przerwała na chwilę patrzenie na Wilsona spode łba, żeby poinformować House’a:
– Druga szafka od prawej, na górze. A cola w lodówce. Tam gdzieś masz mikrofalówkę.
Greg, uradowany tym, że Lisa zdążyła już zapoznać się jedzeniem znajdującym się w mieszkaniu, ruszył do kuchni zaopatrzyć się w potrzebne składniki. Kiedy wrócił, James dalej kulił się pod wzrokiem Cuddy.
– Miło, że czekaliście – rzucił.
– Możesz mi to wyjaśnić? – powtórzyła spokojnie Cuddy, kompletnie ignorując diagnostę.
Skruszony Wilson przyjął jak najbardziej bezkonfliktową pozycję: głowę spuścił nisko, zgarbił się i przycisnął ręce do boków.
– No więc… Wypiłem trochę…
– Tego zdążyłam domyślić się sama.
– A potem… nie pamiętam…
Jęknęła z rezygnacją.
– Mogłeś zrobić cokolwiek. Cokolwiek! To mogło mi zniszczyć reputację, karierę…
– Ej, spokojnie – rzucił House. – Nie wiesz czy to zrobił. Po co się tak denerwować?
Spojrzała na niego z irytacją.
– Przepraszam, ja tu próbuję zwiększyć jego poczucie winy! Przeszkadzasz.
– Aaaa… Chyba, że tak. To zwiększaj dalej.
Wróciła wzrokiem do Wilsona. Niestety, atmosferę grozy psuło trochę chrupanie popcornu.
– House, mógłbyś na chwilę przestać jeść?
– Jasne. Nie ma problemu.
Nastała cisza, przerywana tylko cichym już pochlipywaniem Rachel w ramionach Cuddy. House przekrzywił głowę. Dziewczynka zwisała jak laleczka; zdawało się, że wściekła Lisa o niej zapomniała.
– Ej… Mogę jeszcze…?
– Czego znowu chcesz?
– Może oddasz mi dziecko, bo zaraz z irytacji rzucisz nim o ścianę.
Cuddy spojrzała najpierw na małą, potem na siedzącego House’a, potem uniosła brwi.
– Ty się o nią martwisz.
– Wcale nie!
– A właśnie, że tak!
– Nie!
– To czemu chcesz ją na ręce?
– Nie mam ochoty spędzać czasu w sądzie na przesłuchaniach w sprawie zabójstwa dziecka.
– Jasne. Po prostu powiemy, że cię tu nie było.
House prychnął z frustracją.
– Nie możesz mi jej po prostu dać, nie odzywając się?
– Obawiam się, że wyssiesz z niej krew.
Wilson, choć szczęśliwy, że na razie uwaga obojga skupia się na czymś/kimś inny, nie mógł się powstrzymać przed wtrąceniem:
– Och, proszę cię! Przecież to jasne, że ją polubił i że się o nią troszczy.
Oboje spojrzeli na niego: Cuddy ze zdziwieniem, a House z żądzą mordu w oczach.
– Ups… – mruknął onkolog. I po co zwracał na siebie uwagę?
Cuddy westchnęła z rezygnacją.
– Doprowadź się do porządku.
– Ej! Teraz to ja chcę mu krzywdę zrobić! – zawołał House.
– Nie mojemu ciału! Poczekaj, aż wrócimy. – Odwróciła się do Jamesa. – Przecież powiedziałam: doprowadź się do porządku. Na co czekasz?
– Ee… No jasne, już.
House wstał.
– No dobra, to my się już będziemy zbierać…
Cuddy spojrzała na małą, którą nadal trzymała na rękach.
– Faktycznie, powinniśmy wracać do domu. Ty prowadzisz, ja padam z nóg – poinformowała House’a.
Cień zdziwienia przemknął przez jego twarz. Właściwie to kiedy ustalili, że jadą razem, do niej?
– To chodźmy – powiedział szybko, zanim zdążyła zmienić zdanie.

*
Otworzył drzwi, a ona weszła do środka z nosidełkiem Rachel. W pierwszym odruchu chciał zaproponować, że poniesie małą, ale potem przypomniał sobie, że noga mu to prawie uniemożliwia.
Cuddy szybko położyła dziewczynkę do łóżeczka. Miała wprawę, bo Rachel niczego nie zauważyła. Najwyraźniej miała dalej smacznie spała.
Teraz stali naprzeciwko siebie, w holu. Cuddy czuła się co najmniej niezręcznie. Ale wtedy, kiedy u Wilsona powiedziała, że jadą do domu, że on prowadzi, zapomniała kompletnie, że to bez sensu. Wtedy wszystko wydawało się być na miejscu: w końcu razem przyjechali, on zajął się Rachel. A teraz co?
– Pościelę ci kanapę – zaproponowała.
– W porządku – zgodził się.

*
Kiedy leżał już na kanapie, w ciemności, dotarło do niego, co było nie tak. Co wydawało mu się nie na miejscu przez cały wieczór (czy raczej noc): między nim i Cuddy było tak samo. To znaczy… zawsze mówił sobie, że chemia, jaka miedzy nimi istnieje, jest związana z powierzchownością, z wyglądem. Nie było tak.
Pomimo, że znajdowała się w ciele Wilsona, ta więź między nimi wcale nie zmalała. Dalej, wyraźnie widoczna, łączyła ich w rozmowach, w spojrzeniach, w samej obecności.
Oczywiście, to nie oznaczało, że nie chciał, by odzyskała swoje piękne ciało, na które tak uwielbiał patrzeć…
A poza tym… Dlaczego tak bardzo się cieszył, że przyjechali tu razem, że mógł pomóc przy Rachel?
Zdecydowanie, miał temat do przemyśleń na całą noc.

cdn.



_________________
"Może wariaci to tacy ludzie, którzy wszystko widzą tak, jak jest, tylko udało im się znaleźć sposób, żeby z tym żyć."

W. Wharton "Ptasiek"

PostWysłany: Wto 16:20, 30 Cze 2009
scribo
Kochanka klawiatury
Kochanka klawiatury



Dołączył: 25 Lut 2009
Pochwał: 12

Posty: 748

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

House w roli tatusia- super:) ciekawe co będzie dalej...



PostWysłany: Wto 16:50, 30 Cze 2009
simi2511
Rezydent
Rezydent



Dołączył: 23 Maj 2009

Posty: 219

Miasto: Kraków
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

...

Ostatnio zmieniony przez sherlotka dnia Pią 16:51, 25 Lip 2014, w całości zmieniany 1 raz



PostWysłany: Wto 16:58, 30 Cze 2009
sherlotka
Pediatra
Pediatra



Dołączył: 08 Kwi 2009
Pochwał: 4

Posty: 452

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.05186 sekund, Zapytań SQL: 15