Gra o miłość [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

haha niezły pomysł z tą plakietką!! ale było moje zaskoczenie po doktorze..... Wilson :mrgreen: :mrgreen: uśmiałam się jak nigdy :)
I to niby tak przypadkowo!! 8)



_________________
" Kochankowie i szaleńcy widzą i czują więcej
niż chłodny umysł jest w stanie ogarnąć "

PostWysłany: Pon 18:05, 28 Cze 2010
LoveMeDead
Stomatolog
Stomatolog



Dołączył: 17 Mar 2010
Pochwał: 2

Posty: 512

Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

No dobra, bo fick fajniutki i chciałabym wiedzieć, co dalej. Nie lubię tak na raty, bo potem nie pamiętam, jak się zaczęło i muszę czytać od początku. Dawaj mi tu szybciutko dalszy ciąg :mrgreen:



PostWysłany: Sro 16:47, 30 Cze 2010
alhambra
Psi Detektyw
Psi Detektyw



Dołączył: 27 Sie 2009
Pochwał: 13

Posty: 6827

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

I tak po komentuję sobie :* Muszę wreszcie coś mądrego napisać! xD

sasza napisał:
Bez trudu znalazła odpowiedniego aktora. Sam jego wygląd był wkurzający. Doskonały w każdym calu. Wyprasowane w kant spodnie, koszula pachnąca krochmalem, pedantyczny krawat, błyszczące buty, zęby białe niczym z reklamy proszku do prania „Idealna biel” i nie znikający z twarzy uśmiech człowieka kochającego wszystko i wszystkich.

Zakochałam Się :hahaha: . Jejciu..xD
I Padam na kolana . Cudnie :*!
Cuddy jest taka bystra i bezwzględna , Ah... i jak tu się nie zakochać . Normalnie tez ccę tak xD!
Wilson, ah ten Wilson. Mądry z niego Człowiek :hahaha: ! I Jak już wcześniej wspominałam Uwielbiam, jak Piszesz tą postać :cfaniak:



_________________

„Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to co, już masz w sobie.”

PostWysłany: Czw 16:02, 01 Lip 2010
Guśka_
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 16 Kwi 2010
Pochwał: 42

Posty: 6652

Miasto: Mrągowo
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

sasza napisał:
- House jest ostatnią osobą, z którą można rozmawiać o uczuciach – wyjaśniła.
- Ale ty jesteś jedyną, która ma powody, by to zrobić – zaznaczył

sasza, jesteś WIELKA :]
To było Coś niesamowitego!
zło wcelone z Cuddy jak planowała tego swojego lalusia :P - taki pożądniejszy House ale w wersji kobiecej 8)
opis (w powyższym komentarzu zacytowany) jest poprostu boski...
:mrgreen: nie umiem tego inaczej ująć! Pisz dalej... widać talencik ; pp
wyobraźnia, dobiór słów, doskonałe przedstawienie postaci (z ręką na seru moge powiedziec że bardzo podobni są do Siebie w serialu :mrgreen: - bardzo to chwalę :) ) i ogółem... WSZYSTKO JEST
R E W E L A Y J N E !



PostWysłany: Pią 8:10, 02 Lip 2010
Housetka
Lekarz rodzinny
Lekarz rodzinny



Dołączył: 23 Lut 2010
Pochwał: 1

Posty: 332

Miasto: Gdańsk
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Bardzo Wam dziękuję :D Cieszę się, że jesteście i czytacie i komentujecie :lol: Dzięki :wink:


VIII


- Doktorze House – w stronę diagnosty właśnie zbliżała się pielęgniarka z izby przyjęć.
- Jestem trochę zajęty – odburknął wpatrując się w windę.
- Ale to ważne – dodała lekko speszona. – Tamten pacjent domaga się widzenia z dyrektor Cuddy. To chyba jej znajomy. Jest bardzo zdenerowany – mówiła na jednym oddechu.
- Jak to jej znajomy? Skąd ten pomysł? – zapytał zaciekawiony.
- Przyprowadziła go tu osobiście dziś z samego rana. Poleciła mi abym poźniej zaprowadziła go prosto do pana gabinetu, a następnie udali się na górę – tłumaczyła. Nie miała pojęcia dlaczego diagnosta tak się uśmiechał.
- Gdzie teraz jest? – zapytał z błyskiem w oku.
- Nadal tam czeka – wskazała na przestępującego z nogi na nogę mężczyznę.
- Nie chodzi mi o tego idiote! Pytam o Cuddy – wywrócił oczami.
- Niestety jest jakiś problem na ginekologii i nie może podejść – wyjaśniła przestraszona.
- Super – widocznie szczęście miało go nie opuszczać do końca. W tej chwili z windy wyłoniła się sylwetka Wilsona.
- Więc idź do niego i mu to powiedz. A i dodaj, że pani dyrektor będzie zajęta bardzo długo, ale jeśli chce napisać pozew to chętnie go jej przekażesz – mówił, a uśmiech nadal nie znikał z jego twarzy. Pielęgniarka i James wpatrywali się w niego lekko zszokowani. – No spadaj, przecież nie każemy mu czekać do jutra. Jeszcze wen go opuści i nici z pozwu – ponaglił zdezorientowaną kobietę.
- House, co ty wyprawiasz? – onkolog złapał się za głowę. – Zamierzasz przegrać? – wbił w niego pytające spojrzenie.
- Chyba żartujesz – zakpił diagnosta.
- Ale właśnie pozwoliłeś na to, żeby ten facet… - Wilson jeszcze raz dokładnie mu się przyjrzał. Mógłby przysiąc, że widział go dziś rano u Cuddy.
- I właśnie dlatego cię wezwałem, bo wiesz on napisze pozew, ale na… ciebie – House podał przyjacielowi jego identyfikator.
- Jak? Kiedy? – Jimmi spojrzał na swój fartuch. Niestety nie było na nim plakietki.
- Pożyczyłem na trochę, ale w dobrej wierze – tłumaczył się rozbawiony lekarz z laską w ręce.
- Zapewne. Zaraz, zaraz… - Wilson właśnie skojarzył fakty. – On właśnie pisze pozew na mnie?! – spojrzał na mężczyznę namiętnie coś notującego. Diagnosta tylko skinął głową.
- Wilson, nigdy cię o nic nie prosiłem – zaczął z teatralnym przejęciem w głosie. James posłał mu wymowne spojrzenie. – No dobra. Nigdy nie prosiłem cię o nic tak ważnego – wbił w niego swoje błękitne oczęta. Wyglądał jak mały chłopczyk, który chce naciągnąć rodzica na niezdrowe lody czekoladowe. Onkolog bezwiednie opadł na krzesło w poczekalni. Zaczął intesywnie nad czymś rozmyślać.
- Oboje jesteście idiotami do kwadratu – westchnął załamany.
- On na pewno, ale ja? – zbuntował się diagnosta.
- Ty i ona – wycedził wściekły lekarz. - Wiesz kim jest ten gościu? – spojrzał na rozbawionego przyjaciela. – Oczywiście, że wiesz – sam sobie odpowiedział ma zadane pytanie.
- Pielęgniarka nieświadomie się wygadała – wyjaśnił.
- Zaraz, ale skąd ty wiesz? – House dosiadł się do towarzysza.
- Widziałem go… nieważne – nie miał już siły na dalsze tłumaczenia.
- Pomożesz mi? – pytanie diabelskiego lekarza zawisło w powietrzu.
- Wiesz co? - zawahał się przez chwilę. - Rób co chcesz. Mnie już w to nie mieszajcie – wstał i ciągle kiwając głową udał się z powrotem do windy.
- Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć! – diagnosta krzyknął nim drzwi widny zamknęły się za rozstrojonym nerwowo onkologiem.

Właśnie wybiła godzina osiemnasta. Dyrektorka szpitala w końcu zażegnała ostry, ojcowski spór na ginekologi i kompletnie wyczerpana wpadła do swojego gabinetu. Na biurku leżał świeżutki pozew. Uśmiechnęła się na samą myśl.
- Mam cię – powiedziała sama do siebie.
- Mam cię – pojawił się głos tuż za nią. Omal nie zeszła na zawał.
- Jezuu! Chcesz mnie zabić? – krzyknęła powoli dochodząc do siebie.
- Skąd. Przynajmniej nie dziś. Jesteś mi „coś" winna – specjalnie zaakcentował przedostatnie słowo.
- Nie wydaje mi się – pomachała mu przed oczami kartką papieru.
- Mam nadzieję, że strój króliczka już masz – zupełnie się nią nie przejął.
- Nie taki był układ – zaznaczyła pewna swego.
- Wiedziałem, że tak będzie – wzruszył ramionami. – Dlatego sam ci go kupiłem – dodał zupełnie poważnie.
- Pozew mówi sam za siebie. Przegrałeś – uśmiechnęła się szeroko.
- Jeśli założyłaś się o to samo z Wilsonem, to tak. On przegrał, ale ja wygrałem – ledwo tłumił wybuch śmiechu. Lisa kompletnie zbita z tropu przeczytała treść pozwu. Co chwila spoglądała to na diagnostę to na kartkę papieru trzymaną w ręce. Po pięciu minutach House stacił cierpliwość. - Nie zniknie od wpatrywania się w nią – posłał jej listościwe spojrzenie. – To co? Jedziemy do ciebie, czy do mnie? – błysk w jego oczach był bardzo niepokojący. Cuddy była w szoku. Kompletnym szoku. Całkowicie zagubiona i zdezorientowana. Nie mogła uwierzyć, że przegrała.
- Przegrałaś, przegrałaś, przegrałaś… - dudniło jej w głowie.
- Przegrałaś! – lekarz wyrwał ją z zamyślenia. Słowa prawdy wypowiedziane na głos brzmiały jeszcze bardzej przerażająco.
- W porządku. Niech ci będzie. Od jutra masz miesiąc wolnego od kliniki i przez tydzień sam wybierasz sobie przypadki – wyrecytowała narzucając płaszcz i pragnąc uciec stąd jak najszybciej. Niestety przy samym wyjściu drogę zatarasowała jej znajoma laska.
- Chyba o czymś zapomniałaś – powiedział podchodząc bliżej.
- Dobrze jutro pobawisz się w szefa – westchnęła zrezygnowana.
- Nie zamierzam czekać do jutra. Istnieje bowiem duże prawdopodobieństwo, że zginąłbym dziś pod kołami rozpędzonego samochodu pewnej administratorki, która bardzo nie lubi przegrywać - wyjaśnił. – A poza tym, gdybyś zapomniała, nie określiłaś kiedy i gdzie będziesz wykonywać moje polecenia…
- Nawet o tym nie myśl – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Czyżbyś składała obietnice, których nie potrafisz dotrzymać – spojrzał na nią z wyrzutem. Spuściła wzrok i wzięła głęboki oddech.
- Dobra. Miejmy to już za sobą. Czego odemnie oczekujesz? – uniosła wzrok. Ich spojrzenia się spotkały.
- Boisz się – zapytał świdrując ją na wylot. Nic nie odpowiedziała. – Jeśli nie zmienisz nastawienia nie będzie już tak zabawnie – złapał ją za rękę i pociągnął za sobą. – U mnie za piętnaście minut – dodał nim rozstali się na parkingu.

On odjechał motorem, ona samochodem. I na tym różnice się skończyły. Zmierzali w jednym kierunku. Ich myśli biegły tym samym torem, ich serca biły podobnym rytmem, a ich wyobraźnie malowały im przed oczami te same obrazy. Jak zwykle był szybszy. Gdy ona wjeżdżała na jego podjazd, on już czekał ze szkanką burbonu w jednej ręcej i małym pakunkiem w drugiej. Zapukała. Chciała to mieć już za sobą, a tak przynajmniej sobie powtarzała. Prawda była jednak zupełnie inna. Chciała, ale nie tego by to się skończyło, a tego by to "coś" w końcu się zaczęło. Marzyła o tym. Nie miała pojęcia co zaplanował. Mogła się tylko domyślać. Jednak cokolwiek to miało być, chciała tego. Pragnęła całą sobą. Wiedziała, że to wbrew wszystkiemu najlepsze rozwiązanie. Po wszystkim nie będzie żadnych tłumaczeń, żadnych żalów, czy wymówek. Stanie się i już. Taki był przecież zakład. Głupi zakład i nic więcej. Otworzył i bez słowa wepchnął jej w dłonie pakunek. Zajrzała do środka i zarumieniła się lekko.
- House? – spojrzała na niego błagalnym spojrzeniem. Wzruszył ramionami i wskazał na drzwi łazienki.
- Powinnaś mi dziękować, że zrezygnowałem z króliczka – mówił, a jego oczy chłonęły ją żywcem.
- Wolabym króliczka – westchnęła. – Sam ogon miałby więcej materiału niż to – zarumieniła się po raz kolejny. Była dojrzałą kobietą, ale ten facet rozbrajał ją całkowicie. Przy nim czuła się jak nastolatka. Nie mając wyboru posłusznie zniknęła w łazience. House udał się do salonu. Rozsiadł się wygodnie na fotelu. Przed nim znajdowało się małe podwyższenie z wielką rurą na środku. Nalał sobie kolejną szklaneczkę alkoholu, ale pragnienie zamiast się zmniejszać rosło z każdą chwilą. Był jak człowiek opętany gorączką. Czuł, że za chwilę spłonie. Ściskało mu żołądek, ręce miał spocone, a serce waliło jak oszalałe. Przeklinał się w myślach, powtarzając sobie w kóło „To tylko kobieta.” Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że była to niezwykła kobieta. Jego wymarzona. Znał ją z tylu fantazji, a teraz jedna z nich miała się spełnić. Nie czuł wyrzutów sumienia, w kóncu nie był Wilsonem. Mimo wszystko, gdy pomyślał sobie, że ona robi to wszystko tylko dlatego, że myśli, że przegrała, nie czuł się z tym zbyt komfortowo. Ale widok jaki obecnie stanął mu przed oczami sprawił, że kompletnie zapomniał o czym myślał. Stała przed nim. Bezbronna, niepewna i zakłopotana.
- Zrzuć ten ręcznik – spojrzał na nią zachłannie. – To moje drugie polecenie – w tej chwili przypomniał jej kto tu rządzi. Usłuchała go. Czerwony komlecik pasował na nią idealnie. Rozmiar ocenił bezbłędnie. Piękny czerwony stanik i figi do kompletu. Wyglądała jak spełnienie marzeń każdego faceta, jak bogini seksu.
Wskazał na podium tuż przed nim.
- House! Co to ma być? – zapytała przerażona.
- Nie domyślasz się. Mały pokaz – wyjaśnił. – A dokładniej rzecz ujmując mały striptiz – dodał wbijając się w fotel ze zniecierpliwienia. Lisa powolnym krokiem udała się w miejsce swego przeznaczenia. Diagnosta właśnie pochłonął trzecią szklaneczkę burbonu. – Nie przerywaj – wycedził obserwując jej kocie ruchy. Właśnie wiła się wokół rury na środku jego salonu. Był oczarowany. Teraz wiedział, że było watro. Tyle zachodu nie poszło na marne. W tej chwili przypomniały mu się miny sąsiadów, gdy przywieziono mu owy podest z wymowną rurą na środku. – "Każdy ma swoje małe sekrety" – dokładnie tymi słowami zbył ciekawskich gapiów. Westchnął głęboko, gdy pani dziekan zsunęła ramiączko czerwonego stanika. Po chwili los pierwszego podzieliło i drugie. House wziął głęboki oddech. Lisa zamarła. Oboje byli u kresu wytrzymałości. Oboje znali już koniec tej historii. Nagle w pomieszczeniu dało się słyszeć dzwięk telefonu, po chwili głos automatycznej sekretarki, a następnie tak dobrze znany im głos onkologa.
- House? – wyszeptał Wilson. – Nie wiem, gdzie jesteś i co robisz, ale musisz wiedzieć, że ja dłużej tak nie mogę – recytował nieświadomy tego co właśnie przerwał. – Nieważne, czy jesteś moim przyjcielem, bo jesteś, ale nie o to tu chodzi. Wiem jak bardzo zależy ci na wygranej… na niej – dodał po chwili namysłu. – I nie mów, że nic do niej nie czujesz. Oboje jesteście jak dzieci. Tak czy owak powiem jej prawdę – ciągnał dalej. – O tym, że cały czas oszukiwałeś i że przegrałeś. Ona zasługuje na to by poznać prawdę. House, zadzwoń do mnie – dodał i rozłączył się. Cisza w pomieszczeniu była tylko pozorna. Rozwścieczona, półnaga administratorka trzymająca się metalowej rury i przerażony diagnosta mimo wszystko nadal pożerający ją wzrokiem zwiastowało coś pomiędzy trzęsieniem ziemi, a tsunami.



PostWysłany: Pią 19:17, 02 Lip 2010
lisek_
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 03 Lis 2009
Pochwał: 17

Posty: 172

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

sasza napisał:
Oboje jesteście idiotami do kwadratu – westchnął załamany.

Jakie piękne podsumowanie, Jestem zachwycona :D! Za razem biedny.
Tak no i scena wiadomo jaka :twisted: :twisted:
Sasza czyt. Lisku Składam Ci Pokłony *Gusia Kleczy* :prosze: :prosze: :prosze: . Wiem nie umiem pisać Komentarzy, ale dupa :(. Ja tylko umiem łaskotać ego Ludzi i ich gwałcić :hahaha:



_________________

„Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to co, już masz w sobie.”

PostWysłany: Pią 19:28, 02 Lip 2010
Guśka_
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 16 Kwi 2010
Pochwał: 42

Posty: 6652

Miasto: Mrągowo
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

świetne!! nie mogę doczekać się następnej części :) ale będzie ubaw :mrgreen:



_________________
" Kochankowie i szaleńcy widzą i czują więcej
niż chłodny umysł jest w stanie ogarnąć "

PostWysłany: Pią 19:40, 02 Lip 2010
LoveMeDead
Stomatolog
Stomatolog



Dołączył: 17 Mar 2010
Pochwał: 2

Posty: 512

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Gusq :* Tak, masz rację moje ego czuje się bardzo połaskotane :lol: Bardzo... :lol: Tak, wolę siebie w wersji liskowej :lol: nie wiem, dlaczego tu nie chciało mnie zalogować na ten nick :? ale najważniejsze, że tekst się podoba :D

LoveMeDead :* ubaw, to nie wiem :lol: ale coś tam będzie :wink:

Dzięki :wink:



PostWysłany: Pią 19:45, 02 Lip 2010
lisek_
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 03 Lis 2009
Pochwał: 17

Posty: 172

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

sasza napisał:
Tak, masz rację moje ego czuje się bardzo połaskotane Laughing Bardzo... Laughing

Oh...niech tylko wejdzie `Polowanie na Jelenia` to Gwarantuję orgazm :hahaha: w stylu Gusi! :hahaha: Albo `Szpital pod specjalnym nadzworem[...]` :)
sasza napisał:
Tak, wolę siebie w wersji liskowej Laughing nie wiem, dlaczego tu nie chciało mnie zalogować na ten nick Confused

Ja tak samo, więc dla mnie jesteś`Lisek`, A ja Gusia :D *podaję łapkę* (musialam to napisać, dzięki temu jest większe napięcie :hahaha: )
Choć jak ToAr'a poprosisz to zmieni Ci Nick :twisted:
sasza napisał:
le najważniejsze, że tekst się podoba Very Happy

Warto przypomnieć :*! Choć I tak Young Huddy jest w moim serduszku! :*
Czekaj na c.d :) ,

Dodano 50 sekund temu:

sasza napisał:
ale coś tam będzie Wink

Jasne. Słuchaj się mnie ! :D :P Będzie, będzie :P



_________________

„Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to co, już masz w sobie.”

PostWysłany: Pią 19:50, 02 Lip 2010
Guśka_
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 16 Kwi 2010
Pochwał: 42

Posty: 6652

Miasto: Mrągowo
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

licze na nowa czesc ;d uwielbiam jak piszesz ;d
a to opowiadanie ejst boskie ;))



_________________
nat ^^

PostWysłany: Pią 20:38, 02 Lip 2010
natalia94
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 29 Sty 2010

Posty: 55

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Pewnie że będzie ubaw!! :) Tak szybko to się teraz nie skończy... gra że tak powiem skończyła się i co teraz?? następna?? :mrgreen:



_________________
" Kochankowie i szaleńcy widzą i czują więcej
niż chłodny umysł jest w stanie ogarnąć "

PostWysłany: Pią 21:08, 02 Lip 2010
LoveMeDead
Stomatolog
Stomatolog



Dołączył: 17 Mar 2010
Pochwał: 2

Posty: 512

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Gusq :lol: po takiej zachęcie :lol: nie mam wyboru, polowanie czas zacząć :lol: zaczy jutro myślę :lol: Miło mi Gusiu *również wyciąga łapkę*

Natalia, dziękuję :wink:

LoveMeDead, następna, a zarazem ostatnia :wink:



IX -ostatnia



Cuddy nadal stała w tej samej zastygłej pozie. Z jedną ręką na wielkiej metalowej rurze, a drugą ciągle przytrzymując odpięty już stanik. Jej wzrok mógłby zabić każdego, ale nie jego. Przez te lata zdążył się już uodpornić. Mimo wszystko był jednak przerażony jak nigdy. W myślach już zabijał swojego najlepszego przyjaciela, a później oglądał swoją własną śmierć z rąk najpiękniejszej kobiety jaką kiedykolwiek widział. To była bardzo długa i bolesna śmierć. Przełknął ślinę nadal bojąc się cokolwiek powiedzieć. Czekał aż administratorka zeskoczy ze sceny i rzuci się na niego w sensie nie zupełnie takim jaki sobie wcześniej zaplanował. Zanim zadzwonił Wilson był najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Zdobył ją. Nie do końca uczciwie, ale jednak. Wiedział, że ma przewagę. Znał ją. Był pewien, że Lisa świadoma swojej porażki będzie mu posłuszna. Wbrew wszystkiemu ufali sobie bezgranicznie. Znaleźli sposób, by mimo skomplikowanej przeszlości móc razem pracować. Nieustanne kłótnie, wrzaski, docinki, a nawet drobne psikusy. To wszystko miało na celu rozładowanie napięcia narastającego między nimi przy każdym spotkaniu. Nie potafili inaczej. Gireki stały się substytutem prawdziwego uczucia. Jednak w pewnym momencie sami się w nich zatracili. Właśnie tego dnia zdali sobie z tego sprawę. W końcu pojęli, o co tak naprawdę toczy się ta gra.
Wbrew zdrowemu rozsądkowi, który nakazywał jej zabić tego podstępnego drania gołymi rękami zrobiła coś kompletnie nieoczekiwanego. Coś o czym marzyła od momentu, gdy przekroczyła próg tego cholernego domu. Siedział tam jak wryty wymyślając tysiące różnych historyjek i usprawiedliwień, jednak nie szło mu najlepiej. Jego umysł był skupiony głównie na stojącej naprzeciw niego prawie nagiej szefowowej. Było mu wszystko jedno, czy go zwolni, obedrze ze skóry, czy jutro rano znajdą jego zwłoki nabite na metalowy pal stojący na środku jego salonu. To wszystko było już nieważne. Ta chwila, ten moment i ta rozwścieczona kobieta przed nim były tego warte.
- Co robisz? – zapytał odkładając szklaneczkę burbonu na mały stolik obok.
- A jak ci się wydaje? – zmarszczki na jej czole złagodniały, ale oczy nadal błyszczały. Tyle tylko, że nie było w nich już tej złości. Teraz dostrzegł w nich to samo, co ona widziała w jego błękitnych tęczówkach, gdy pożerał ją wzrokiem. Pożądanie. Po tym co się stało, po swoich oszustwach, po bezczelnym wykrzystaniu administratorki i przeklętym telefonie od Wilsona wiedział, że coś musi się stać. Że ona na pewno mu tego nie daruje.
- Chcesz mnie zbić z tropu, a potem, gdy będę się gapił na twoje nagie piersi, udusisz mnie podwiązką – wydukał z siebie nadal będąc w lekkim szoku.
- Nie zamierzam cię zabić – uśmiechnęła się zalotnie. – To będzie coś znacznie gorszego – dodała wracając do przewanego wcześniej, bardzo zmysłowego tańca.
- Nie słyszałaś tego co mówił ten idota? – diagnosta sięgnął po swoją szklaneczkę i łapczwie wypił całą jej zawartość.
- Słyszałam – upewniła go nim rzuciła w niego swoim czerwonym stanikiem. Omal się nie zakrzusił. Stała odwrócona do niego plecami. Był u kresu wytrzymałości. Niestety nie zobaczył tego czego tak bardzo pragnął. Jej skrzyżowane ręce skutecznie mu to uniemożliwiły. Czując, że jeśli zaraz jej nie dotknie, nie pocałuje i nie będzie się z nią kochał to na pewno umrze, wstał z fotela.
- Nawet o tym nie myśl – wbiła w niego stanowcze spojrzenie. Właśnie zrozumiał jaki rodzaj śmierci mu przygowała. Zawał.
- Nie rób tego. Wiesz, że wygrałaś. Nie musisz się już nademną znęcać – dodał dziwnie łagodnym, nie pasującym do niego tonem.
- Jeśli nie chcesz, nie musisz patrzeć – wyjaśniła z udawanym zawodem w głosie. Wiedziała, że nawet gdyby w tej chwili przez jego mieszkanie przeszło tornado on z pewnością i tak, by go nie zauważył. - To dopiero początek – jej oczy rozbłysły. - Rozbieraj się – dodała tonem, którym zwykła wysyłać go do kliniki.
- Chyba sobie kpisz? – spojrzał na nią z przerażeniem w oczach.
- Teraz będzie po mojemu – wymownym gestem ponagliła jego powolne ruchy i spojrzała na błyszczący na środku pokoju metal.
- Już lepiej mnie zabij – wetchnął rzucając jej w twarz swoją koszulą.
- Dlaczego kłamałeś? – podeszła do niego bardzo blisko. Unisła wzrok. Tonęli we własnych spojrzeniach nie mogąc złapać oddechu.
- Z tego samego powodu, dla którego ty ciągniesz to dalej – w tej grze potyczek słownych i ciętych ripost szło mu najlepiej. Walka na spojrzenia toczyła się dalej. – Mogłaś na mnie nawrzeszczeć, zwolnić, wymierzyć policzek i wysłać mnie do diabła – recytował coraz bardziej zdenerwowany. – A ty ciągle tu jesteś i chcesz mi wmówić, że to tylko gra?! – szedł za ciosem powoli odzyskując kontrolę nad sytuacją.
- Po co zadałeś sobie tyle trudu?! Pielęgniarki, Foreman, Chase, Cameron, Wilson – wymieniała. W tej chwili straciła już cierpliwość. Było jej wszystko jedno.
- Ty wiedziałaś!? – spojrzał na nią zszokowany.
- House, znam cię – spuściła głowę. Nie mogła przecież wzruszyć ramionami. Stała przed nim praktycznie naga. Tak bardzo się bała, że on nie zrozumie.
- Więc po co ten cały cyrk? – zapytał resztką sił zachowując zdrowy rozsądek. Wiedział, że jeśli ona zaraz stąd nie wyjdzie to za chwilę nie pozwoli jej już odejść. Choćby miał zatrzymać ją siłą. W końcu był tylko facetem, a ona była najpiękniejszą kobietą z jaką kiedykolwiek miał doczynienia.
- Chciałam zobaczyć jak daleko się posuniesz – wreszcie zdobyła się na szczerość.
- Ty chcesz abym posunął się dalej! – genialny diagnosta właśnie postawił swoją pierwszą życiową diagnozę. – Chcesz tego – powtórzył i podszedł jeszcze bliżej. Ich ciała się stykały. Złapał jej dłonie ciągle zakrywające piersi. Poluźniła uścisk. Pozwoliła na to aby założył je do tyłu. Była tak samo bezbronna jak w chwili, gdy przekroczyła próg jego mieszkania.
- Przyznaj chociaż, że wygryłam – poprosiła wtulając się w jego tors.
- Oddam miesiąc wolnego w klinice jeśli zgodzisz się na remis – uśmiechnął się łobuzersko. Teraz czuł się już zupełnie swobodnie i pewnie. Znów był rozgrywającym.
- Nie ma mowy! – krzyknęła odrywając się od niego. - Nie dostaniesz wszystkiego – oburzyła się brunetka.
- Chyba mam już wszystko, a nawet więcej – dodał zjeżdżając wzrokiem coraz niżej. Lisa dopiero teraz zorientowała się, że chyba za bardzo się „odsłoniła.” Mometalnie oblała się rumieńcem.
- Kretyn – odwróciła się na pięcie i skierowała swoje kroki do łazienki.
- Zaczekaj… – usłyszała jego drżący głos. – Dorzucam kolejny miesiąc kliniki, jeśli dokończysz to co zaczęłaś – wbił w nią swoje rozpalone do granic możliwości spojrzenie. Ona zrozumiała co chciał jej powiedzieć. Nie miała tylko pewności, czy on rozumie własne słowa. – Nie bądź dzieckiem. Wilson ma rację – sam nie wierzył, że to mówi. – Nie uciekaj. Przecież chciałaś tego. Chciałaś przegrać i po to tu dziś przyszłaś – oboje wiedzieli, że ma rację.
- W porządku, ale najpierw odpowiesz mi dlaczego ty tak bardzo chciałeś wygrać? – odbiła piłeczkę.
- Bo kocham patrzeć jak przegrywasz – jego wyraz twarzy mówił sam za siebie. Jego oczy wypowiedziały to, czego usta jeszcze nie potrafiły.
- Wiesz, ja też kocham patrzeć jak przegrywasz, gdy złudnie wydaje ci się, że niby wygrałeś – uśmiechnęła się zadziornie.
- Filozof Wilson od siedmiu boleści – wywrócił oczami.
- A właśnie, chyba nie powinniśmy go tak zadręczać – zaznaczyła stopniowo zbliżając się do niego.
- Myślę, że to nienajlepszy moment, by o tym rozmawiać – objął ją w tali i z całą siłą, pasją i namiętnością przyciągnął do siebie. Nie wiedzieli, że ich przyjaciel właśnie świętował swoje "małe - duże" zwycięstwo.
- Chodź Hekor, twój pan właśnie przerósł mistrza manipulacji – onkolog uśmiechał się sam do siebie. Stojąc tuż za drzwiami słyszał ich rozmowę. Jednak, gdy zapanowała podejrzana cisza postanowił się ulotnić. Pewnych rzeczy wolał sobie nie wyobrażać.

- Cuddy… - wysapał diagnosta prowadząc ją w stronę sypialni.
- Nie teraz – wyjąkała nie odrywając swoich warg od jego gorących ust.
- Przeeegggrrraałłaaśśśś – zaznaczył z triumfalnym uśmieszkiem na twarzy. Ona również się uśmiechnęła, pozwoliła mu na to małe zwycięstwo. Ich złączone sylwetki zniknęły za drzwiami sypialni.


Gra i miłość. Z pozoru nie mające ze sobą nic wspólnego dwa elementy zgrabnie połączyły pewną dwójkę. Dodajmy bardzo nietypową dwójkę. On uznawał tylko to pierwsze. Ona marzyła o tym drugim. Przez długie lata nie zdawali sobie sprawy z tego, że tak naprawdę pragną tego samego.
Mimo iż wygrała, czuła, że przegra. Wiedziała o tym od chwili, gdy do niego przyszła. On, cały czas miał świadomość, że przegrał, ale gdy zadzwonił Wilson, a ona nie uciekła, zmienił zdanie. Onkolog wiedział od zawsze. Remis był nieunikniony.


THE END



PostWysłany: Sob 16:10, 03 Lip 2010
lisek_
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 03 Lis 2009
Pochwał: 17

Posty: 172

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Haha świetna ostatnia część :) Ogólnie cały fik jest cudny :mrgreen: Mam nadzieję że napiszesz następny bo już nie mogę się doczekać. Jakiś po 6 sezonie :) Dzięki Ci bardzo :lol:



_________________
" Kochankowie i szaleńcy widzą i czują więcej
niż chłodny umysł jest w stanie ogarnąć "

PostWysłany: Sob 18:20, 03 Lip 2010
LoveMeDead
Stomatolog
Stomatolog



Dołączył: 17 Mar 2010
Pochwał: 2

Posty: 512

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.04625 sekund, Zapytań SQL: 15