Jeszcze raz [11/11] [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

końcówka super hehe Cuddy testowała Housa super :)



_________________


Znalazłam siostrę- sylrich my sis forever :*

"When the land slides and when the planet dies, that's when I come back to you"

PostWysłany: Sob 9:07, 06 Cze 2009
kasia2820
Reumatolog
Reumatolog



Dołączył: 21 Sty 2009
Pochwał: 3

Posty: 1087

Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

omg swietne pisz jak najszybciej kolejna czesc



_________________

PostWysłany: Sob 15:39, 06 Cze 2009
janeczka85
Stomatolog
Stomatolog



Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 1
Ostrzeżeń: 1

Posty: 576

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

dopiero teraz zebrałam się żeby przeczytać tego fika (chociaż nie wiem dlaczego tak późno) i bardzo mi się podoba :D
i bardzo niecierpliwie czekam na kolejną część :)



_________________

avek i banner mojej roboty

TuSinka No. 16
Bo oboje nie lubimy poniedziałków... - Raz3r's sister ;*

PostWysłany: Sob 18:59, 06 Cze 2009
kremówka
Chirurg ogólny
Chirurg ogólny



Dołączył: 06 Maj 2009
Pochwał: 11

Posty: 2786

Miasto: Kraków
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

scribo, źle sie wyraziłam, nie wiem jakie będzie zakończenie, ale domyślam się jaka będzie pointa... :] Ale co tak króciutko??? Ja jestem GŁODNA TEGO FIKA!! :mrgreen:



_________________

"Rise and rise again until lambs become lions"

PostWysłany: Sob 20:57, 06 Cze 2009
matrixa1
Dermatolog
Dermatolog



Dołączył: 21 Lut 2009
Pochwał: 6

Posty: 942

Miasto: Legionowo
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Lupus - nie, dwadzieścia lat temu House dobrze zinterpretował motyw. Tylko, zee wtedy dał jej podstawy, by ten motyw tak wygflądał. Teraz było inaczej.
Dziekuję za wszystkie komentarze - dedykowane wam, którzy je napisaliście :*

Odc. 6 "Teatralna draka, z powodu robaka"

– Chyba nie zamierzasz tak iść do teatru? – zapytał kpiącym głosem Connor.
House obrócił się od lustra i spojrzał na kumpla.
– A co w tym jest nie tak? – zapytał zdumiony. Jeszcze raz przejrzał się w szklanej tafli. Wyglądał dobrze.
– Albo ci na niej nie zależy, albo… albo właśnie ci zależy i chcesz sprawdzić czy będzie w stanie ci to wybaczyć, czy raczej cię zabije – zgadywał Connor.
– Żadne z nich.
– No to co to ma być?
House po raz kolejny zerknął w lustro. Przecież miał białą koszulę – nawet ją zapiął – i czarne spodnie od garnituru. Adidasy były nowe i nie zniszczone. Zarost na policzkach miał tylko jeden dzień.
– Przecież wyglądam lepiej niż zwykle.
– Lepiej niż zwykle nie znaczy odpowiednio.
– A co znaczy odpowiednio? – spytał zrezygnowany Greg.
Connor westchnął cierpiętniczo.
– Zaraz doprowadzę cię do porządku.

*
Czuł się zdecydowanie nieswojo. Nigdy wcześniej jego koszula nie była wyprasowana, krawat porządnie zawiązany, półbuty wypastowane, a włosy uczesane – przy okazji nigdy nie podejrzewałby Connora o takie umiejętności. Mimo wszystko ogolić się nie dał.
Teraz stał przed żeńskim akademikiem opierając się o drzwiczki samochodu Connora – Cuddy zamordowałaby go, gdyby musiała wsiąść w sukience na motocykl.
– House? – usłyszał zaskoczony głos.
Obrócił się w kierunku jego źródła. Przez chwilę był skłonny nawet uwierzyć, że bóg istnieje i zesłał mu anioła. Dopiero po chwili zorientował się, że to ona. Z każdym krokiem zbliżającym ją do niego coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że warto było ubrać smoking. Pełne wargi wygięły się w uśmiechu, oczy znów zabłysły w ten specyficzny sposób, a włosy unosiły się i opadały w rytm jej kroków. Biała sukienka podkreślała delikatną opaleniznę, idealnie opinając jej sylwetkę,
– Nie wierzę, że się tak ubrałeś – powiedziała zaskoczona, zatrzymując się tuż przed nim.
Uśmiechnął się.
– Nie wierzę, że postanowiłaś pójść prawie naga w miejsce, gdzie będzie aż tylu mężczyzn.
Uniosła brwi.
– Sugerujesz, że powinnam chodzić prawie naga w miejsca, gdzie jest niewielu mężczyzn?
– Sugeruję, że powinnaś chodzić prawie naga w miejsca, w których mogę cię zobaczyć tylko ja.
– Jesteś zazdrosny? – droczyła się z nim.
Spojrzał na nią podejrzliwie.
– Chcesz, żebym był zazdrosny.
Wzruszyła ramionami.
– Albo po prostu chcę ładnie wyglądać.
– No, to akurat ci się udało.
– A wzbudzenie zazdrości nie?
Nie odpowiedział, tylko przewrócił oczami. Odchrząknął.
– To może już pojedziemy? Chyba nie chcesz się spóźnić?
Uśmiechnęła się, okrążyła samochód i zasiadła po stronie pasażera.

*
Spektakl trwał. Widownia podzieliła się na trzy części: zafascynowanych, znudzonych i śpiących. Pierwsi byli albo bliskimi aktorów, albo wielkimi romantykami. Drudzy zostali ochrzczeni mianem normalnych ludzi, którzy potrafią odróżnić dobrze odegraną sztukę od tandety. Trzeci znaleźli się tam tylko, przez wzgląd na nalegające żony.
House i Cuddy zaliczali się do grupy numer dwa, notabene najliczniejszej. W związku z tym, że Julia piszczała zamiast mówić, jej wiek można było oszacować na jakieś pięć za dużo, a jej umiejętności aktorskie kręciły się gdzieś pomiędzy zerowymi a żadnymi, House skierował swoje zainteresowanie na inną przedstawicielkę płci pięknej. I nie, nie była to Lisa, która po cichu komentowała wszystkie potknięcia i rozbieżności wystawianej sztuki z dramatem Shakespeare’a. Koncentrował się na kobiecie siedzącej przed nimi. A raczej na jej fryzurze – House nigdy wcześniej nie widział tak wielkiej peruki. I tak fioletowej.
I wtedy nagle… Peruka się poruszyła. Zaczęła podskakiwać w miejscu razem z właścicielką. Zaraz za podskokami w życie weszły piski. Greg z fascynacją patrzył, jak na peruce przemieszcza się duży, czarny pająk…
W tej chwili powietrze przeciął przeciągły krzyk. Kobieta zerwała się na nogi i zaczęła kręcić w kółko, machając rękoma jakby tańczyła jakiś ludowy taniec. Na swoje nieszczęście, miała ręce za krótkie by dosięgły pajączka, zdobywającego własnie perukowy Mont Everest.
Niestety piski i machanie rękoma na nic się zdały, za to przyciągnęły uwagę innych widzów. Wszyscy obracali się na miejscach, wdzięczni za jakieś urozmaicenie wieczoru. A House i Cuddy mieli miejsca w pierwszym rzędzie.
Tymczasem bohaterka wieczoru nadal zmagała się z ośmionogim napastnikiem. W końcu, zdesperowana, zerwała z głowy perukę i rzuciła ją w tłum, jak panna młoda bukiet. Na jej nieszczęście, pajączek zdążył opuścić się na jej ramię, co zauważyła poniewczasie. Kolejny pisk przyciągnął uwagę widzów. Kobieta zaczęła miotać się na wszystkie strony, raz po raz uderzając się po plecach i nie mogąc trafić małego stawonoga.
Właśnie wtedy dokonał się cud. Szczupła dłoń chwyciła pajączka za odwłok i postawiła na podłodze. Po chwili but, należący do tej samej, dzielnej istoty, wgniótł biedne stworzonko w posadzkę. Żałosne szczątki pająka miały tam gnić po wszystkie czasy. Wybawcą uciśnionej kobiety stał się nie kto inny jak Greg House we własnej osobie.
Właśnie wtedy zerwał się na równe nogi i ciągnąc za sobą towarzyszkę wydostał się z sali drzwiami awaryjnymi, uciekając przed mianem bohatera. Niestety, nic nigdy nie udaje się idealnie. Za drzwiami zaciemnionego korytarza stały rzędy wściekły i żądnych zemsty pobratymców rozgniecionego pająka.
– Znaleźliśmy się w potrzasku – ogłosił House.
Lisa prychnęła, jakby mówiła „co ty nie powiesz?”
– Jestem za zastosowaniem ofensywy – dodał Greg.
– Może zastosujemy taktykę Rzymian? Ustawmy żółwia.
– W dwie osoby?
– Masz lepszy pomysł?
Greg nie odpowiedział, tylko rozejrzał siew poszukiwaniu czegoś, co mogłoby posłużyć za tarczę.
– Zgłaszam brak potrzebnych narzędzi.
– To co, mamy walczyć gołymi rękoma?
– Stawiam na buty. Jeden już okazał się skuteczny.
– Na trzy – zgodziła się Lisa.
– Raz.
– Dwa.
– Trzy!
Po haśle rzuconym przez Cuddy, oboje rzucili się na wąskie przejście z wojowniczym okrzykiem. Po ciężkiej batalii, pełnej braku litości i rozlewu krwi, wydostali się na zewnątrz.

cdn.



_________________
"Może wariaci to tacy ludzie, którzy wszystko widzą tak, jak jest, tylko udało im się znaleźć sposób, żeby z tym żyć."

W. Wharton "Ptasiek"

PostWysłany: Wto 13:12, 09 Cze 2009
scribo
Kochanka klawiatury
Kochanka klawiatury



Dołączył: 25 Lut 2009
Pochwał: 12

Posty: 748

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

jejku. Tymi pająkami to mnie zdziwiłaś/wystraszyłaś/obrzydziłaś (niepotrzebne skreślić). Ale ogólnie fajnie. WIdać, że niczego nie chcesz przeskoczyć, że wszystkie zdarzenia są ważne. Fajnoooo :]



_________________

"Rise and rise again until lambs become lions"

PostWysłany: Wto 14:43, 09 Cze 2009
matrixa1
Dermatolog
Dermatolog



Dołączył: 21 Lut 2009
Pochwał: 6

Posty: 942

Miasto: Legionowo
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Fajne :D



_________________
"Doing nothing is not a plan it is a specyficly lack of a plan"

PostWysłany: Wto 18:32, 09 Cze 2009
Betti
Chirurg dziecięcy
Chirurg dziecięcy



Dołączył: 13 Kwi 2009
Pochwał: 13

Posty: 2631

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

bardzo ciekawy i oryginalny fik :D



_________________


Moje siostrzyczki Nemezis i Sevir i nasza mamuta Maagda
Mój prywatny, jedyny i niezastąpiony kaloryferek Alan
Moja prywatna pisarka zÓych dobranocek, po których nikt nie zaśnie - Guśka

PostWysłany: Wto 19:30, 09 Cze 2009
nimfka
Nietoperek
Nietoperek



Dołączył: 13 Sty 2009
Pochwał: 30

Posty: 11393

Miasto: HouseLand
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Dziekuję za komentarze :*

Odc. 7 "Zagubieni"

– No i co teraz?
Pytanie zadane przez Cuddy było zapewne logiczne, ale niestety należało do gatunku tych niewłaściwych, które są niezwykle kłopotliwe oraz wymagają nieistniejącej odpowiedzi.
– Cóż, to twój wieczór, ty decydujesz. – House wykonał zgrabny unik.
– Chyba noc – prychnęła. Faktycznie, zegarki wskazywały godzinę dwudziestą drugą. Na nocnym niebie, wyjątkowo rozchmurzonym, migotały gwiazdy. Dookoła nie było żywej duszy – droga była całkiem pusta.
– Niemniej jest twoja – upierał się Greg.
Westchnęła.
– Nie mam pojęcia. Może po prostu wrócimy do szkoły?
Z trudem ukrył zawód, próbujący uwidocznić się na jego twarzy. Miał nadzieję… Właściwie sam nie wiedział na co. Zabrał ją do teatru – wyjście okazało się klapą. Czego się spodziewał?
– Dobra – zgodził się niechętnie. Obrócił się w stronę parkingu i spojrzał na miejsce, w którym zostawili samochód. Spojrzał raz jeszcze. I po raz kolejny.
– Cholera.
– Co się stało?
– Connor mnie zabije.
– House, co się stało?! – prawie krzyknęła Cuddy.
– Nie ma go?
– Kogo?
– A jak myślisz?!
Podążyła za jego wzrokiem. Puste miejsce rzucało się w oczy na przepełnionym parkingu.
– Ups…
– Ups? Ups?! On mnie normalnie ukatrupi. Ale nie tak zwyczajnie, o nie, najpierw obedrze ze skóry, przypiecze na żywym ogniu, potem zje jadalne części, a resztę zakopie i zatańczy na moim grobie – lamentował.
– Jeśli się nie zamkniesz, to ja zrobię ci coś gorszego – poinformowała go Lisa.
To przykuło jego uwagę.
– A co? – zainteresował się. – Wydasz na pastwę wszystkich dziewczyn, które rzuciłem? – rzucił przypuszczenie, mimowolnie drżąc na tę myśl.
– Gorzej. Wetknę ci w tyłek rozżarzony do białości pręt.
– Gdzie masz tu pręt?
– A kto powiedział, że zrobię to teraz?
Zaśmiał się mimo woli. Uwielbiał te przekomarzanki.
– To co, wracamy na piechotę?
– Wygląda na to, ze nie mamy wyjścia. Znasz drogę, prawda?
Przyjechali obwodnicą – którą notabene nie dało się iść – więc teraz trzeba było wymyślić jakiś sprytny skrót. Wszystkie sklepy były pozamykane, a oni nie mieli pieniędzy na taksówkę. Od uczelni dzieliło ich dwadzieścia sześć kilometrów.
– Taaaaaaak… – mruknął, starając się nadrabiać miną.
Zapewne wszystko poszłoby dobrze, gdyby szli od miasteczka do miasteczka, trzymając się głównych dróg. Ale oni postanowili wypróbować skrót przez las. W tym wypadku jeszcze była szansa na powodzenie akcji, z tym, że ją również zaprzepaścili. Zrobili oś niewyobrażalnie głupiego, nierozsądnego i w ogóle bez sensu. Po ciemku, nie mając najmniejszego pojęcia o otoczeniu zeszli ze ścieżki.

*
Trzy godziny, dwanaście odcisków, dwadzieścia trzy potknięcia i sto dwanaście przekleństw później, nasi bohaterowie nadal niestrudzenie, z uporem godnym lepszej sprawy, parli przez las w domniemanie dobrym kierunku. W rzeczywistości kierunek ten był jak najbardziej błędy, ale przecież oni tego wiedzieć nie mogli. Dzielnie przedzierali się przez leśne poszycie trzymając się za ręce(żeby się nie rozdzielić – wyjaśnił House).
– Daleko jeszcze? – dopytywała się Lisa.
House starał się robić dobrą minę do złej gry – i nie zbłaźnić się w jej oczach.
– Nie… Tak sądzę. Ale istnieje szansa, że… Mogę się mylić. – Wolała jednak uprzedzić ją, że istnieje taka ewentualność. Że jest bardzo prawdopodobna jednak nie wspomniał.
Próbowała na niego spojrzeć, jednak w panujących ciemnościach było to niewykonalne.
– Zgubiliśmy się, prawda?
Już otworzył usta, żeby zaprzeczyć, po czym zdał sobie sprawę że to bez sensu.
– Powiedziałby raczej, że chwilowo się zawieruszyliśmy. Ale jesteśmy na dobrej drodze, do odnalezienia szlaku.
– Miałam nadzieję, że zaprzeczysz – jęknęła.
Skrzywił się. I wtedy… Cos jakby światełko w tunelu… Z nadzieją, że to nie pociąg, poprowadził Cuddy w jego kierunku.
Po chwili wyłonili się na leśną polankę, skąpaną w księżycowym blasku. Przez jej środek przepływała kręta rzeczka. Sceneria jak z bajki.
– Gdzie my jesteśmy? – zapytała Cuddy.
– W „Jasiu i Małgosi” – odparł automatycznie.
– Tak, ale ty chyba nie pomyślałeś o rzucaniu za sobą okruszków chleba – burknęła zgryźliwie.
– Nie miałem chleba.
– Też mi wytłumaczenie – prychnęła.
House puścił jej dłoń po czym podszedł do rzeczki. Usiadł na brzegu i wbił wzrok w nieprzeniknione lustro wody. Na powierzchni odbijał się zarys jego postaci. Zgadywał, że jego smoking nie nadawał się już do niczego.
Po chwil usłyszał szelest sukienki i poczuł muśnięcie włosów na ramieniu. Usiadła obok niego. Obrócił się w jej stronę. Mimo potarganych włosów z wplątanymi w nie gałązkami i poszarpanej sukienki wyglądała pięknie. Jak zwykle. A może i jeszcze piękniej.
– Przepraszam – wymamrotał.
– Za co? – zapytała zdumiona.
– Za wszystko. Za to, że ten wieczór się nie udał – zamilkł na chwilę, by kontynuować ponurym głosem. – No i za to, że kiedyś jakiś turysta znajdzie nasze rozkładające się ciała pośrodku ciemnego lasu.
Cuddy zaśmiała się.
– Kiedy rano wstanie słońce pójdziemy przed siebie. W końcu będziemy musieli gdzieś wyjść, prawda?
– Tak. A w międzyczasie zdechniemy z pragnienia i głodu. Może utniemy ci rękę – zaproponował. – Na pewno jesteś smaczniejsza ode mnie.
– Raczej wątpię – zaprzeczyła.
– Czyli uważasz, że ja jestem smaczny? – ucieszył się.
– Tego nie powiedziałam – zaprzeczyła.
– To… Może to sprawdzisz? – zaproponował.
– Mam ci uciąć nogę? – zapytała rozbawiona.
– Myślę, że możemy to załatwić w mniej barbarzyński sposób.
– To znaczy? – zapytała ze słodkim uśmiechem.
Zamiast odpowiedzieć, pochylił się i złożył na jej ustach niepewny pocałunek…

cdn.



_________________
"Może wariaci to tacy ludzie, którzy wszystko widzą tak, jak jest, tylko udało im się znaleźć sposób, żeby z tym żyć."

W. Wharton "Ptasiek"

PostWysłany: Wto 20:12, 16 Cze 2009
scribo
Kochanka klawiatury
Kochanka klawiatury



Dołączył: 25 Lut 2009
Pochwał: 12

Posty: 748

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Zdecydowanie mój ulubiony fick gratulacje za pomysł i życzę... :D wena!



_________________
I will love you until forever, until death do us part....

PostWysłany: Sro 16:51, 17 Cze 2009
Roksi112
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 11 Lut 2009

Posty: 2

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

the best::) grauluje!



PostWysłany: Sro 18:19, 17 Cze 2009
simi2511
Rezydent
Rezydent



Dołączył: 23 Maj 2009

Posty: 219

Miasto: Kraków
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

W takim momencie przerwać, okropna jesteś ;p
Kiedy kolejna część ?



_________________


Znalazłam siostrę- sylrich my sis forever :*

"When the land slides and when the planet dies, that's when I come back to you"

PostWysłany: Czw 18:04, 18 Cze 2009
kasia2820
Reumatolog
Reumatolog



Dołączył: 21 Sty 2009
Pochwał: 3

Posty: 1087

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

W związku z wakacyjnym wenem, który mnie dopadł i puścić nie chce, udało mi się pstatnio duuużo stworzyć :D A zatem zapraszam na next part. Enjoy!

Odc. 8 "Spisek"

Zostawmy na chwilę naszych bohaterów i przenieśmy się na parking przy Uniwersytecie Michigan. Błyskawiczne zbliżenie kamery na mały, granatowy samochód. Auto właśnie się zatrzymało. Dwójka siedzących wewnątrz ludzi była w najlepsze pogrążona w rozmowie.
– Jak sądzisz, co teraz robią? – spytała Lily, współlokatorka Cuddy.
– Gdybym był Gregiem, własnie kradłbym samochód, uprawiał seks na jego tylnej kanapie i wracał na uczelnię – oświadczył Connor.
– Ale nie jesteś – przypomniała blondynka.
– Nie – zgodził się rozżalony chłopak.
Po chwili milczenia znowu odezwała się Lily.
– No… To będę się zbierać… Daj znać kiedy Greg wróci. Ja cię zawiadomię, jeśli Lisa będzie pierwsza.
– W porządku – zgodził się Connor. Kiedy dziewczyna już wysiadała, zdecydował zapytać o to, nad czym myślał cały wieczór. – Umówisz się ze mną?
Na jej twarzy pojawił się uśmiech.
– Za tydzień – odparła, po czym zatrzasnęła drzwi i poszła do akademika.
Connor zapisał dzień do tych udanych – lepiej poznał uroczą Lily i zrobił kawał najlepszemu kumplowi (oczywiście, w jego jak najlepszym interesie).
Rzecz jasna, ani jemu ani Lily nie przyszło do głowy, że Lisa i Greg zamiast trzymać się drogi, lub złapać stopa, pójdą przez ciemny las.

*
Pierwsze promienie słońca oświetliły leśną polankę. Nieprzerwanie wdzierały się pod powieki, przeganiały pozostałości snu.
House otworzył oczy. Wszystko go bolało, ale nic dziwnego – spędził noc na twardej ziemi. W dodatku jego klatkę piersiową przygniatał ciężar. Właściwie nie miał nic przeciwko temu – jak dla niego, codziennie mógł się budzić obok Cuddy.
Tymczasem Lisa powoli podniosła się do pozycji siedzącej. Zamrugała i rozejrzała się dookoła. Wróciły do niej wspomnienia z poprzedniego wieczora… Czy raczej nocy. Uśmiechnęła się i poprawiła na ramionach marynarkę House’a.
– Jak się spało? – zapytał z delikatnym uśmiechem wkradającym się na wargi.
– Nie było tak źle – odparła, powoli wstając.
Greg dalej leżał na ziemi, mrużąc oczy i przyglądając się dziewczynie.
– Rusz tyłek leniu – mruknęła, przeciągając się. – Musimy iść.
Westchnął.
– Nie mogę iść – oświadczył pełnym smutku głosem.
– A to niby czemu? – zirytowała się.
– No jak to? Głodny jestem!
Lisa parsknęła śmiechem, za to House nadal siedział na ziemi z nadąsaną miną.
– I co teraz? – zapytała kpiąco. – Kogo kawałek zjadamy najpierw? Może twoje prawe udo?
Drgnął. Nieświadomie trafiła w czuły punkt, do którego miał nadzieję już nie wracać.
– Wiesz co, jakoś mi przeszło – oświadczył, podrywając się na nogi.
Zaśmiała się znowu.
– Dobra. Michigan jest na wschód, więc chodźmy tam – wskazała na kierunek, w którym słońce wyłaniało się zza horyzontu.
– Niech będzie – zgodził się, ale nadal stał w miejscu.
– Czemu nie idziesz? – zapytała zdumiona.
Wydął wargę jak małe dziecko.
– No a buziak na drogę? – zapytał, jakby to była oczywistość.
Obdarzyła go tym specjalnym uśmiechem, zarezerwowanym tylko dla niego i szybko cmoknęła go w policzek. Nie dał się tak łatwo zbyć. Szybko chwycił ją w pasie, przyciągnął do siebie i namiętnie pocałował. Po chwili, ciężko oddychając stwierdził:
– No, teraz możemy ruszać.

*
Cztery godziny później wysiadali z samochodu, dziękując kierowcy za zabranie ich z drogi i odwiezienie pod uczelnię. Własnie wtedy wzrok Lisy padł na stojący na parkingu samochód.
– No nie.
– Co się stało? – zapytał zaskoczony Greg. – Zrobiło ci się przykro, że już nie jesteśmy sam na sam w lesie? Ale wiesz, zawsze możemy to zmienić…
Urwał, kiedy obróciła jego głowę, tak, że teraz patrzył centralnie na małe, granatowe autko. Przez chwilę milczał, po czym grobowym tonem oznajmił:
– Zamorduję Connora.
– Słusznie.
– Jeśli chciał nas postawić w takiej sytuacji mógł nam przynajmniej liścik zostawić. Najlepiej z kluczami do pokoju hotelowego… – jęczał Greg.
Cuddy przewróciła oczami.
– Wiesz, nie chcę obrażając inteligencji twojego kumpla, ale on sam raczej by na o nie wpadł…
– Co sugerujesz?
– Kiedy już zamorduję Lily, będziemy mogli wykopać im wspólną mogiłę. No wiesz, dwa razy mniej pracy.
Pokiwał smętnie głową. Plecy po spędzonej niewygodnie nocy nadal go bolały.
– Cuddy?
– Tak?
– Chcesz… Hmmm… No… – z jakiegoś nieznanego powodu nagle zaczął się denerwować. – To znaczy…
– Wyksztuś to wreszcie House – parsknęła Cuddy.
– Umówisz się ze mną?
Uśmiechnęła się szeroko.
– Już myślałam, że nie zapytasz.
– Dziś wieczorem? – spytał House ze świeżo nabytymi animuszem i pewnością siebie.
– U mnie czy u ciebie?
– Może w parku?
– Tak bardzo lubisz łono natury?
Zaśmiał się. Ona też.
– To może po prostu się spotkamy i pójdziemy na spacer i… Improwizacja?
– Mnie to pasuje.
– To do wieczora.
– Do wieczora – zgodziła się, po czym wspięła się na palce i dała mu buziaka w policzek. Już po chwili odchodziła w stronę akademika, zostawiając Grega z burzą myśli w głowie. Biedny House był całkowicie zgubiony. I jak większość wielkich mężczyzn w historii, zgubiła go kobieta.
Nie żeby on miał coś przeciwko.

cdn.



_________________
"Może wariaci to tacy ludzie, którzy wszystko widzą tak, jak jest, tylko udało im się znaleźć sposób, żeby z tym żyć."

W. Wharton "Ptasiek"

PostWysłany: Sob 19:36, 20 Cze 2009
scribo
Kochanka klawiatury
Kochanka klawiatury



Dołączył: 25 Lut 2009
Pochwał: 12

Posty: 748

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

O Bozi,jak zwykle wspaniale :)



_________________


Znalazłam siostrę- sylrich my sis forever :*

"When the land slides and when the planet dies, that's when I come back to you"

PostWysłany: Nie 14:36, 21 Cze 2009
kasia2820
Reumatolog
Reumatolog



Dołączył: 21 Sty 2009
Pochwał: 3

Posty: 1087

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

świetna częśc pomysłowego fika :D



_________________


Moje siostrzyczki Nemezis i Sevir i nasza mamuta Maagda
Mój prywatny, jedyny i niezastąpiony kaloryferek Alan
Moja prywatna pisarka zÓych dobranocek, po których nikt nie zaśnie - Guśka

PostWysłany: Nie 14:54, 21 Cze 2009
nimfka
Nietoperek
Nietoperek



Dołączył: 13 Sty 2009
Pochwał: 30

Posty: 11393

Miasto: HouseLand
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.04478 sekund, Zapytań SQL: 15