Morderstwo to nic trudnego...
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Powracam do Was po bardzo długiej przerwie. Mam nadzieję, że wybaczycie (o ile ktoś to jeszcze czytał).


V

Coś delikatnie połaskotało go po twarzy. Poruszył kilka razy nosem, jak mały królik.

Ciemność.

Niemiłosierny ból prawej ręki.

Ciemność.

Ostrożnie uniósł powieki. Fala jasnego światła zalała źrenice.
Pospiesznie zamknął oczy.

Znowu ciemność.

Coś jeszcze raz go połaskotało.

Spróbował ruszyć ręką. Ból.

Ciemność.

Ponownie uchylił powieki. Cholera! Ciemność!

- Żyje? – usłyszał z prawej głos ‘Pana Zapałki’
- Żyje! – odburknęła Cuddy niezwykle blisko twarzy House’a.
Z obawą kolejny raz otworzył oczy. Straszliwa czerń oddaliła się powoli, nie łaskocząc już tak, jak wcześniej. Cuddy uniosła głowę (z nadstawionym uchem) znad ust diagnosty.

Podniósł się delikatnie, wspomagany na niebolącej ręce. Gdzieś dalej, przy drzwiach stał Jerry. Niczym niewzruszony, z dokładnie taką samą miną, co kilka sekund temu. Jak marmurowy posąg. Jak nudny prezydent podczas orędzia.

Zerknął w prawo. Przed oczami wyrosła mu Cuddy. Wyraz jej twarzy łudząco przypominał ten, w jaki patrzyła pierwszy raz na Joy. Z przerażeniem oplótł wzrokiem swoje ciało. Uff… Nadal wyglądał jak Greg House.

Znad postaci administratorki wpatrywał się w niego ‘Pan Zapałka’. Zwinnie obracał w dłoni skalpel. Szeroko otwarte usta świadczyły o ogromnym zainteresowaniu.
Jeszcze chwila, a strużka śliny zetknie się z drewnianą podłogą.

Wzrok diagnosty znowu poszybował w lewo. Przy stoliku dalej siedział Jacob. Twarz przestała już tak błyszczeć od potu, a brwi utworzyły poziomą kreskę, sprawiając, że wyglądał nieco… milej? Był rozluźniony, spokojniejszy - lek przeciwbólowy zaczął działać. Mężczyzna nadal jednak trzymał w dłoni pistolet.
Ech… Chłopcom zawsze trudno jest odłożyć zabawki.

House wziął głęboki oddech. Ręka wciąż o sobie przypominała. Gdyby potrafiła jęczeć, już dawno by to robiła. Uniósł ją ostrożnie.

Nagle jego noga podskoczyła! Silne szarpnięcie. Spojrzał zdezorientowany. Smukłe ręce szybkim ruchem rozerwały materiał spodni. Na podłodze mała kałuża krwi. Popatrzył na bolącą rękę, potem na strzępy nogawki, zerknął jeszcze raz na gęsty czerwony płyn, którego krople układały na podłodze słowo ‘koniec’. Wszystkie obrazy przeplatał widok Cuddy i jej smutne, przerażone oczy.

- Jak się czujesz? – banalne pytanie wyrwało się z jej ust.
- Cholera! Przez ten jego chybiony strzał o mało nie złamałem sobie ręki! – powiedział oglądając łokieć.
‘Pan Zapałka’ zachichotał. Chyba wciągnął do ust nitkę śliny, bo w miejscu, w którym stał podłoga była sucha.
- Zrób coś z tym – usłyszeli nagle głos Jacoba. Spluwą wskazał nogę House’a – i zajmij się syfem na jego skroni. Niewiadomo, gdzie się szlajał, jeszcze czymś mnie zarazi. – dodał. Ostatnie zdanie przyozdobił lekkim uśmiechem, dumny ze swojego genialnego żartu.

Diagnosta dotknął palcem lewej skroni. Kompletnie o niej zapomniał. Zaschnięta strużka krwi ciągnęła się aż do połowy policzka.

*****

Siedział oparty o ścianę, tuż obok wbitego w nią naboju. Mały ‘Przyjaciel’ skrzętnie ukrył się w murze.
House miał farta. Naprawdę wielkiego, olbrzymiego farta. Jacob strzelał chyba z zamkniętymi oczami. Jak można nie trafić z odległości 5dziesięciu centymetrów? Kretyn. Okay, okay, rzeczywiście – trafił. Ale kula tylko drasnęła nogę, tuż nad kolanem. Nic nie poczuł. Bardziej bolała ręka. Musiał na nią upaść.

‘Zezowaty Strzelec’ rozmawiał o czymś z Jerry’m. ‘Pan Niespodzianka’ pochłaniał każde słowo, jak gimnazjalista piwo na zakończenie szkoły. Przytakiwał, kiwał głową. House nie wiedział, o co chodzi. Każdy wypowiedziany wyraz rozmazywał się z gracją taniego tuszu do rzęs. Przy stoliku pod ścianą, siedział ‘Pan Zapałka’, z zaciekawieniem grzebał w czerwonej ‘skrzynce’. Wyjmował, oglądał, wypróbowywał dziwne przedmioty. Zachowanie godne pięciolatka.

Cuddy w kilka minut uporała się z raną na nodze, pozostawiając na udzie śnieżnobiały bandaż.
- Zwariowałeś?! – szepnęła.
- Mając taką szefową trudno nie zwariować… - rzucił – Ałaaa! – wycedził przez zęby, kiedy ta niezbyt delikatnie potraktowała skroń.
- Sam się prosiłeś – odparła
- Ile w tobie agresji – stwierdził, spoglądając na nią zdziwionym wzrokiem. Uśmiechnęła się.
- Dzięki temu człowiek przetrwał.
- Ty przetrwałaś dzięki mnie – burknął.
Spojrzała na niego dziwnym wzrokiem. Oczyma pełnymi smutku.
- Hmmm… - zmrużył oczy w zastanowieniu – Chyba powinnaś teraz wypowiedzieć pewne magiczne słowo na literę D. Tylko nie pomyl go z tym czteroliterowym!
Znowu się uśmiechnęła. Tym razem lekko i z pewną ulgą.
- Dziękuję… - powiedziała po chwili, głosem pozbawionym jakichkolwiek uczuć. Tak szorstko… Tak obco… Jakby miała na myśli zupełnie coś innego.
Ale co to? Jej dłoń delikatnie wylądowała na jego nadgarstku. Przeszedł go lekki dreszcz. Bał się spojrzeć w jej oczy. Co może w nich zobaczyć? Jeden mały gest rozłożył go na łopatki. Kompletnie nie wiedział, co zrobić. W głowie zawirowały miliony myśli.
Śmieszni są ci, którzy twierdzą, że na świecie żyją twardzi faceci.
- Oczywiście istnieją jeszcze inne, przyjemniejsze sposoby podziękowań – przerwał swoją chwilę słabości siląc się na lubieżne spojrzenie.
- Na przykład dodatkowe godziny w przychodni? – rzuciła, udając głupią.
Diagnosta zbliżył głowę do twarzy Cuddy energicznie poruszając nosem, jak pies tropiciel:
- Wyczułem złośliwość. – stwierdził tuż nad jej dekoltem.
Administratorka zmrużyła oczy i robiąc dokładnie to, co on przed chwilą, delikatnie zbliżyła nos do jego ucha. Wzięła głęboki wdech, tak, że wręcz poczuł jej oddech. Jeszcze chwila, a musnęłaby wargami płatek jego ucha:
- Wyczułam rozczarowanie. – szepnęła prowokującym tonem
Spojrzał jej głęboko w oczy.
- Moje feromony tak na Ciebie działają? – wymruczał
- Mówisz o swojej spoconej koszulce? – zakpiła, wskazując na mokry materiał.
Rzucił jej mordercze spojrzenie.
- Nie chciałbym być twoim mężem… - warknął
- Nie chciałabym być twoją żoną – odparła równie dobitnie, dalej opatrując jego skroń.
Spojrzał na nią, wytrzeszczając teatralnie oczy:
- Jeszcze dwadzieścia lat temu chciałaś! – prawie krzyknął – Ech… Jakie te kobiety są zmien… - głośny trzask sprawił, że urwał w pół zdania. Drzwi otworzyły się z hukiem. Stanął w nich mężczyzna, którego dotąd jeszcze nie widzieli. Jak widać ta bajka miała wielu bohaterów.

Ciąg dalszy nastąpi...



_________________
Każdy błąd kobiety jest winą mężczyzny.

PostWysłany: Nie 14:09, 01 Lut 2009
LicenceToKill
Pulmonolog
Pulmonolog



Dołączył: 23 Gru 2008
Pochwał: 11

Posty: 1292

Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Licence!!!!!!!! Powróciłaś!!!!!! :D

Kurczę, ja byłam przekonana, że House oberwał 2 centymetry od serducha, a facet tylko po nodze go rysnął..... :hahaha: - jak to się mówi? Głupi ma zawsze szczęście :hahaha:. Bez urazy, Greg ;) :lol:.

Uwielbiam twoje opisy i styl prowadzenia fabuły. Magiczny, książkowy, oplatający nas niewidzialną nicią uzależnienia od tego fika :D. Mrau......cudo :D!

To jest wspaniałe, i tylko tyle mogę powiedzieć :D. Nie licząc wyśmienitych dialogów ;). Akcji :D. I doskonałego odrysowania charakteru pozostałych osób :D. Hm... Cuddy...to ona w końcu się o niego troszczy czy od nowa rozwala mu łeb :D? I.. kim jest nowa postać w bajce? ;) czeeeeeeeeeekam na cd. :********



_________________

"- And so the lion fell in love with the lamb...
- What a stupid lamb.
- What a sick, masochistic lion" - cytat z "Twilight"

Banner by Ewel
:zakochany:

PostWysłany: Nie 14:26, 01 Lut 2009
amandi
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 26 Gru 2008
Pochwał: 1

Posty: 148

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

I want more :)



_________________
"Faceci dorosną,gdy psy przestaną się lizać po jajkach" House

PostWysłany: Sob 14:00, 04 Kwi 2009
Kyle_XY
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 04 Kwi 2009

Posty: 4

Miasto: Raz tu, raz tam
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Z dedykacją dla tych, którzy to przeczytają... Może kiedyś będzie coś lepszego...



VI

- Jeszcze dwadzieścia lat temu chciałaś! – prawie krzyknął – Ech… Jakie te kobiety są zmien… - głośny trzask sprawił, że urwał w pół zdania. Drzwi otworzyły się z hukiem. Stanął w nich mężczyzna, którego dotąd jeszcze nie widzieli. Jak się okazało, ta bajka miała wielu bohaterów.

Wszedł do środka oglądając się za siebie. Nie nerwowo, ale z pewną ostrożnością.
- Krajnić?! – zapytał Jacob z trudem podnosząc głowę z oparcia krzesła. Rana nadal krwawiła.
‘Pan Zapałka’ aż podskoczył. Jerry natomiast tkwił dalej na swoim miejscu, zupełnie niewzruszony tym, co dzieje się dookoła.

Mężczyzna zerknął na Henry’ego i obrysował językiem górne ‘jedynki’, jakby chcąc usunąć z nich resztki dzisiejszego lunchu. Wyglądało na to, że należał do ich grupy. Grupy, bo czy można nazwać tych idiotów mafią?

Pierwsze, co rzucało się w oczy, to sylwetka nowoprzybyłego. Nie był tak mocno zbudowany jak Jerry czy Jacob. Najwidoczniej nie odwiedzał siłowni razem z kolegami. Miało się wrażenie, że to człowiek stworzony do wykonywania naprawdę ważnej roboty. Profesjonalizm buchał z niego jak para z rozpalonego kotła. Zero uśmiechu, wargi lekko zaciśnięte. Nawet zmarszczki na jego twarzy układały się w słowo ‘respekt’.

Wyglądał na ponad czterdzieści lat. Na nosie czarne lustrzanki, w prawym uchu prawdziwy diament. Prosta, biała linia idealnie dzieliła jego kruczoczarne włosy, tworząc na głowie dwie nierówne części.

Czarne dżinsy Valentino, czarna koszula Prady ze srebrnymi spinkami od Hugo Bossa. Idealnie wyprasowana, jakby już wcześniej wiedział, że spotka tu House’a. Klamra jego paska rozmiarem mogła dorównać lusterku samochodowemu. Niedbale zarzucony, skórzany płaszcz Gucciego i czarne mokasyny Cavalli. Na palcu prawej ręki srebrny sygnet z wygrawerowanym wielkim M. Miał na sobie więcej „kasy”, niż wszyscy oni razem wzięci.

- Krajnić? - zapytał ochrypłym głosem Jacob – Miałeś przyjechać dopiero jutro.
- Przez wzmorzone kontrole na lotnisku Roben musiał się pospieszyć – odparł niski głos
- Ale wszystko gra? – Mężczyzna skinął głową i potrząsnął lekko sportową torbą trzymaną w lewej ręce. Ogromnego napisu Reebok pozazdrościłby mu nawet Kobe Bryant. Jednym ruchem odsunął leżące na stoliku narzędzia lekarskie, stawiając w ich miejscu swój bagaż. Każdy czekał aż odsunie zamek błyskawiczny i wyjmie z wnętrza jakąś niespodziankę. Mężczyzna schylił się jednak i ostrożnie podwinął prawą nogawkę dżinsów. Zrobił to z taką precyzją i swobodą, jakby to było tylko naciśnięcie włącznika światła. Oczom wszystkich ukazał się trzydziestocentymetrowy Cold Steel, umieszczony w czarnej, skórzanej pochwie. Dzięki dwóm paskom z rzepami idealnie przylegał do łydki. Krajnić wyjął go i podrzucił, nie zwracając uwagi na blade twarze Cuddy i House’a.

Wolną ręką sięgnął po uchwyty torby. Ułożył je odpowiednio w dłoni i jednym pociągnięciem rozciął szwy stalowym ostrzem. Umiejętnie wypuścił czarne paski chowając cos w zamkniętej dłoni. Po chwili zbędny ‘worek’ znalazł się na podłodze, a na drewnianym stoliku rozsypały się maleńkie kryształki. Łudząco przypominały ten, który błyszczał w jego prawym uchu.
- Piękne… - wyszeptał Jacob.

Sześć, może siedem nieoszlifowanych kamieni leżało teraz przed nosem Szefa, który zapomniał o bólu i małej kałuży krwi pod jego krzesłem. Uśmiechał się, lekko przekrzywiając głowę, niczym stary narkoman po ‘wciągnięciu’ nowej dawki białego złota. Jego okulary nagle znikły z nosa ukazując duże brązowe oczy. Jedno przekrwione i zmęczone, a drugie jakby nieruchome. Czarny punkt przypominał źrenicę, która w przeciwieństwie do drugiej nie zmniejszyła się przy nagłym napływie dużej ilości światła. To oko było inne. Szklane.

Krajnić poklepał Jacoba po ramieniu, pozbawiając go jedynej przyjemności, jakiej doświadczył w ciągu ostatnich kilkunastu godzin. Mężczyzna niechętnie oderwał wzrok od diamentów:
- Jak się czujesz? – zapytał nowo przybyły. Troska w jego głosie zupełnie do niego nie pasowała
- A jak mogę się czuć, k***a?! – Jacob podniósł głos, wyraźnie poirytowany pytaniem.
- Uważaj na słowa. - odparł i przykucnął lekko przy stoliku. Sięgnął ręką, by wydobyć spod blatu czarną aktówkę. Ani House, ani Cuddy nie dostrzegli jej wcześniej. Krajnić położył ją i prawym kciukiem ustawił w linii poziomej rząd sześciu cyfr. Zamek cichutko szczęknął, pozwalając dostać się do wnętrza. Mężczyzna wyjął maleńkie pudełeczko i pojedynczo wkładał do niego diamenty
- Dlaczego mu to zrobiłeś? – padło nagle pytanie. Jacob zamrugał, jakby nie wiedząc, czy to do niego
- Dlaczego go postrzeliłeś? – zapytał jeszcze raz, wkładając do pudełka piąty kamień.
- Jak to dlaczego? Należało mu się! Chciał mi podać jakieś prochy!
- Czy zrobił Ci krzywdę? – dopiero teraz mężczyzna spojrzał na „Szefa”
- Mrado! Kiedy w końcu zrozumiesz, że świat nie wygląda tak, jak w Biblii? Tu nikt nie kieruje się tymi p**********i zasadami! Każdy ma cię w d***e i jeśli ty nie załatwisz jego, to on zrobi to z tobą! – Jacob był coraz bardziej zdenerwowany.

Krajnić zamilkł. Nie wyglądał jednak na przejętego słowami wspólnika. Stał przez chwilę bez ruchu, wpatrując się w jakiś punkt na ścianie. Po chwili dało się słyszeć dźwięk starego eurotechno. Mężczyzna sięgnął do kieszeni płaszcza. Przyjrzał się numerowi telefonu na wyświetlaczu jego komórki i nacisnął zielony klawisz.
- Tak… W porządku… Jest sam? Dobrze… Za piętnaście minut… - rozmowa była krótka.
Mrado ponownie zanurzył rękę w walizce. Wyjął z niej berettę i dwa zapasowe magazynki. Odbezpieczył broń i wymierzył w ścianę, chcąc sprawdzić, czy wszystko działa. Wolną ręką wyjął z aktówki giętki, biały pasek. Sprawnym ruchem dopiął ostatnie guziki koszuli i umieścił go przy kołnierzu. Pistolet włożył między pasek spodni, a magazynki wylądowały w kieszeniach. Odwrócił się i skinął głową na Pana Zapałkę. Ruszyli przed siebie - ksiądz i gangster…


Ciąg dalszy nastąpi...



_________________
Każdy błąd kobiety jest winą mężczyzny.

PostWysłany: Wto 14:25, 14 Kwi 2009
LicenceToKill
Pulmonolog
Pulmonolog



Dołączył: 23 Gru 2008
Pochwał: 11

Posty: 1292

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Aaa, to jest piękne, połączenie bonda z Housem:D czekam nie niecierpliwie na cd
Pozdrawiam i życzę weny;-)



PostWysłany: Sro 22:57, 27 Maj 2009
alskan
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 13 Maj 2009

Posty: 8

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

czekam na dalsze części bardzo ciekawa historia



_________________
avek mój
"Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.To uczciwi są nieprzewidywalni ,zawsze mogą zrobić coś niewiarygodnie głupiego..."- Kapitan Jack Sparrow
Zazdrość to chyba najstarszy motyw morderstw na świecie.-Seeley Booth
:houselove: kliknij, jeśli jesteś fanem serialu Bones

PostWysłany: Nie 21:40, 19 Lip 2009
poprostuxzjawa
Reumatolog
Reumatolog



Dołączył: 20 Maj 2009
Pochwał: 39

Posty: 2061

Miasto: Młodocin
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

czy ciąg dalszy nastąpi??



_________________
avek mój
"Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.To uczciwi są nieprzewidywalni ,zawsze mogą zrobić coś niewiarygodnie głupiego..."- Kapitan Jack Sparrow
Zazdrość to chyba najstarszy motyw morderstw na świecie.-Seeley Booth
:houselove: kliknij, jeśli jesteś fanem serialu Bones

PostWysłany: Czw 19:09, 15 Paź 2009
poprostuxzjawa
Reumatolog
Reumatolog



Dołączył: 20 Maj 2009
Pochwał: 39

Posty: 2061

Miasto: Młodocin
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

no właśnie co z dalszym ciągiem?



_________________

PostWysłany: Czw 22:04, 15 Paź 2009
Alextasha
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 08 Wrz 2009

Posty: 86

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Niestety kolejnych częsci nie będzie.



_________________
Każdy błąd kobiety jest winą mężczyzny.

PostWysłany: Pią 18:04, 16 Paź 2009
LicenceToKill
Pulmonolog
Pulmonolog



Dołączył: 23 Gru 2008
Pochwał: 11

Posty: 1292

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Ahh !!

Przecudowne ! :serducho: :serducho: :serducho:

Koniecznie cd ! ;)

Dodano 29 sekund temu:

LicenceToKill napisał:
Niestety kolejnych częsci nie będzie.

Dlaaaczego ? :shock:



_________________
Avek od anoli !
Córek mapeto ogórek - Nemezis, córunia jędzunia - nimfka & Sevir, brat bliźniak - whatever. / zÓy partner ze schowka, mraÓ, mraÓ - Hambarr / Rozczochowy właściciel - maybe ! /druga połówka mojego mózgu - lusiek /maaamusia - kretowa / mruczący pożeracz przecinków -Guśka
'Każdy z nas ma cztery twarze; tę, którą pokazuje innym; tę, którą widzą inni; tę, która myśli, że jest prawdziwa i tę, która jest prawdziwa. Wybierając jedną z nich, nie rezygnujmy z pozostałych.'

PostWysłany: Pią 18:21, 16 Paź 2009
Lady M
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 18 Lip 2009
Pochwał: 14

Posty: 6835

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

co????????????????????????????
Nie będzie kolejnych części????????
To niemożliwe.



PostWysłany: Wto 15:21, 18 Maj 2010
basiag95
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 01 Lut 2010

Posty: 97

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.04926 sekund, Zapytań SQL: 15