Odmieniony? (+18)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

ooo jak chcę jeszcze....!!!



_________________

PostWysłany: Pią 17:25, 27 Lis 2009
janeczka85
Stomatolog
Stomatolog



Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 1
Ostrzeżeń: 1

Posty: 576

Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Czekam na cd...... :wink:




_________________

PostWysłany: Pią 20:32, 27 Lis 2009
Ugabuga
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 10 Lis 2009
Pochwał: 1

Posty: 93

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

super fik, świetnie piszesz, umiesz budować napięcie i tworzyć super huddy sceny :D
Niecierpliwie czekam na kolejny part :P



_________________


Moje siostrzyczki Nemezis i Sevir i nasza mamuta Maagda
Mój prywatny, jedyny i niezastąpiony kaloryferek Alan
Moja prywatna pisarka zÓych dobranocek, po których nikt nie zaśnie - Guśka

PostWysłany: Pią 20:36, 27 Lis 2009
nimfka
Nietoperek
Nietoperek



Dołączył: 13 Sty 2009
Pochwał: 30

Posty: 11393

Miasto: HouseLand
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Odmieniony PART VII

- Idziesz z Cuddy na dobroczynny bal Browna? – spytał Wilson, gdy tylko stanął w drzwiach gabinetu swojego przyjaciela.
- Wiedziałem, że będziesz ze mnie dumny. – uśmiechnął się głupkowato wyraźnie z siebie zadowolony – A skąd ty o tym wiesz?
- Cuddy wczoraj u mnie była. Pytała, co Ty wyrabiasz. – odpowiedział szczerze Wilson – Mówiąc szczerze, to wspomniała też o przedwczorajszym wieczorze i … - zawahał się. Właściwie to nie wiedział, czy chce to powiedzieć, czy powinien. Może lepiej byłoby nie mówić i nie zmieniać planów House’a, bo były zdecydowanie dobre.
- i…? – drążył House – Dokończysz myśl czy będziesz tak stał i kretyńsko wyglądał z tą otwartą gębą?
- Cuddy zastanawiała się, dlaczego wtedy wyszedłeś. – zdecydował się mówić - Podobno już było gorąco. Dobrze się czujesz? Nie wykorzystałeś okazji, którą wykorzystałby każdy na Twoim miejscu. – Wilson był wyraźnie zaniepokojony zachowaniem przyjaciela.
- W końcu jest jeszcze Lucas. Nie chcę być tym drugim. – odpowiedział House, jednak jego ton nie był przekonywający. Wilson dostrzegł znajomy błysk w jego oczach, pewność działania. – Nie chciałem jej urazić. Ale co, miałem pomóc Cuddy stać się ladacznicą? Wilson, nie poznaję cię. – upierał się.
- Ale zdajesz sobie sprawę, co czuje kobieta, która zostaje wystawiona w takiej sytuacji? – spytał nieco zdziwiony Wilson – Ona teraz myśli, że nic do niej nie czujesz, a przynajmniej, że cię nie kręci. Była gotowa, sama mi to powiedziała.
- No rzeczywiście, gdybym chodził do łóżka z każdą laską, która mnie pragnie… - żartował wciąż House – Nie jestem łatwy. – skwitował. Na jego twarzy malowało się wyraźne zadowolenie. Wyglądał tak zawsze, gdy jakiś jego plan działał.
- Zaraz… - Wilsona olśniło – ty zrobiłeś to specjalnie. Ty chcesz, żeby ona myślała tak, jak teraz myśli. Udasz przyjaciela, zbliżysz się do niej. Cóż za odmiana, nie poznaję cię, House. Stałeś się dżentelmenem. Co prawda na potrzeby sprawy, ale zawsze. – Wilson był dumny ze swojego olśnienia i zarazem ze swojego przyjaciela. Cholera, on zawsze wiedział, jak postępować z ludźmi, zawsze umiał ich omamić. Ale żeby aż tak umiała nad sobą panować? O to go nie posądzał.
- Dobrze, mój ty Freudzie. Skończyłeś już swoją błyskotliwą psychoanalizę? – roześmiał się – A teraz chodź. Musisz mi pomóc w przygotowaniach. Jakiś smoking w szafie się znajdzie, ale ktoś musi wyprasować moją koszulę. – podsumował całą sytuację House z szerokim uśmiechem na twarzy, po czym obaj wyszli z gabinetu, kierując się w kierunku windy.
W domu przygotowywał się długo. Kąpiel, mycie zębów, przeszukiwanie szafy. Nawet swój kilkudniowy zarost i zwykle niepoukładane włosy doprowadził do znośnego wyglądu. Wylał na siebie hektolitry wody kolońskiej o bardzo zmysłowym zapachu, wyszukał nawet zupełnie nową koszulę, której Wilson nie musiał zbyt długo prasować, przywdział czarny smoking, lakierki i był gotowy.
- Życzę powodzenia, House. Takim wyglądem olśnisz ją na pewno. – dodał mu otuchy przyjaciel tuz przed wyjściem.
- Żartujesz? Idę tam podrywać inne laski. Ta jest zajęta. – oburzył się House.

Kiedy tylko stanął przed drzwiami Cuddy, wyprostował się, poprawił włosy, muchę i nacisnął na dzwonek. Drzwi otworzyła mu tak szybko, jakby stała po ich drugiej stronie i czekała na niego. Jej widok zaparł mu dech. Wyglądała olśniewająco. Krótka, dopasowana sukienka na ramiączkach. Delikatny, niebieski materiał cudownie podkreślał jej idealne kształty, dekolt uwydatniał krągłe piersi. Włosy tak pięknie opadały na jej odsłoniętą skórę ramion. Boże, jak ja się powstrzymam? – pomyślał.
- Dobry wieczór, Cuddy. - przywitał się- Jestem zgodnie z umową. Chyba się nie spóźniłem?
- Nie, jesteś o czasie. Wezmę torebkę i możemy jechać. – powiedziała.
- Pięknie wyglądasz. Naprawdę zapiera dech w piersiach. Dobrze, że nie idziesz sama, bo nie opędziłabyś się od facetów. – prawił jej komplementy.
- Dziękuję, House. Jesteś bardzo miły. – odpowiedziała, kiedy szli już do samochodu. – Ty również wyglądasz… właściwie to jakoś inaczej. – powiedziała szczerze zaskoczona. Oczywiście było to miłe zaskoczenie, bo House wyraźnie starał się, żeby nie przynieść jej wstydu. Normalnie spodziewałaby się go w trampkach, koszulce i marynarce dla zademonstrowania swojej dezaprobaty. Był jeszcze bardziej negatywnie nastawiony do takich imprez niż ona. A tu proszę, lakierki, smoking, mucha, ułożone włosy. To był inny House. – Jedziemy Twoim samochodem? – zdziwiła się, kiedy zobaczyła stojący przed jej domem samochód House’a.
- Niestety, twój tyłek mógłby się nie zmieścić na motorze. – dogryzł jej House. – Ale ten rumak da radę.
- Myślałam raczej o taksówce. Tam będzie alkohol, jakbyś nie wiedział, co się pija na takich imprezach. – powiedziała równie złośliwie.
- Zamierzasz go pić? Ja obawiam się, że mogłabyś mi tam wrzucić pigułkę gwałtu. Jak sobie wypijesz, będziesz napalona. – uśmiechnął się łobuzersko, otwierając jej drzwi, żeby mogła posadzić na siedzeniu jego auta tyłeczek, który tak kochał.



PostWysłany: Sob 14:24, 28 Lis 2009
alhambra
Psi Detektyw
Psi Detektyw



Dołączył: 27 Sie 2009
Pochwał: 13

Posty: 6827

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

margolcia-1984 napisał:
żeby mogła posadzić na siedzeniu jego auta tyłeczek, który tak kochał.


Cudowne!! :zakochany: .
Pisz szybko następną część!



_________________

Woman in BLACK!
''Words can hurt, you know?''
Ubranko by Me

PostWysłany: Sob 15:45, 28 Lis 2009
Annabell__
Rezydent
Rezydent



Dołączył: 17 Paź 2009
Pochwał: 1

Posty: 294

Miasto: Reda
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Jestem pod wrażeniem.
Czekam na dalszy ciąg :lol:



_________________

PostWysłany: Sob 19:41, 28 Lis 2009
Ugabuga
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 10 Lis 2009
Pochwał: 1

Posty: 93

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

cudna część, super przedstawiasz tego ,,innego" House'a w twoim fiku widać że zaszła w nim zmiana po Broken :D



_________________


Moje siostrzyczki Nemezis i Sevir i nasza mamuta Maagda
Mój prywatny, jedyny i niezastąpiony kaloryferek Alan
Moja prywatna pisarka zÓych dobranocek, po których nikt nie zaśnie - Guśka

PostWysłany: Sob 23:24, 28 Lis 2009
nimfka
Nietoperek
Nietoperek



Dołączył: 13 Sty 2009
Pochwał: 30

Posty: 11393

Miasto: HouseLand
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

PART VIII

Kiedy dojechali na miejsce, House zaparkował swój wóz przed olbrzymią posiadłością Browna. Wysiadł z samochodu, po czym szarmancko otworzył drzwi Cuddy i pomógł jej wysiąść, wyciągając do niej prawą dłoń.
Cuddy zastanawiała się, skąd House zna takie zachowania. Nigdy, nawet przez moment, nie zachowywał się jak gentelman. Zawsze oschły, zgryźliwy, zapatrzony na czubek własnego nosa i nie liczący się z nikim poza nim samym. Tego wieczora od początku jednak zachowywał się inaczej. Właściwie to już, opiekując się Rachel, był jakiś inny. Czyżby scena na wyjeździe, z Lucasem, zrobiła na ni m aż takie wrażenie. Chciał przyjaźni i nie żądał niczego w zamian. To było do niego niepodobne. Zawsze pragnęła, żeby zmienił się choć troszkę dla niej, pragnęła, żeby był dla niej partnerem, takim, jakiego potrzebowała. Ale teraz już przyzwyczaiła się do niego, właściwie to takim go kiedyś pokochała i taki House musiał jej wystarczyć. A już na pewno nie chciała go zmieniać w taki sposób. Czuła, że zraniło go to, co zrobiła, że ukrywała przed nim związek z Lucasem. Ale przyjaźń z House’m? Nigdy o tym nie myślała. Zawsze podziwiała Wilsona za to, co musiał znosić przez wszystkie lata przyjaźni z diagnostą. House był egoistą. Nigdy nie liczył się z ludźmi i przyjaźnić się z nim trzeba było umieć. Wilson to potrafił. Ale ona? Czy potrafiła udawać, że nigdy nic między nimi nie iskrzyło, że tamto jest nieważne, że wizja House’a o ich wspólnej nocy nic nie znaczyła? Czy tak mogła wyglądać przyjaźń?
Cuddy wzięła House’a pod ramię i poszli wolnym, dostojnym krokiem w kierunku schodów prowadzących na sale balową. Kiedy weszli do środka, gospodarz przywitał ich nieco zdumiony.
- Dobry wieczór, doktor Cuddy. Dobry wieczór, doktorze House. – Wskazał ruchem dłoni salę pełną nadzianych, elegancko ubranych sztywniaków .– Miło, że zaszczycili nas Państwo swoją obecnością. – Brown chyba mimo wszystko nie spodziewał się, że Cuddy rzeczywiście przyjdzie z House’em. Wiele słyszał o genialnym diagnoście, a jeszcze więcej o jego specyficznym poczuciu humoru.
- Ależ, panie Brown – zwróciła się do mężczyzny Cuddy. – Nie mogliśmy opuścić takiej imprezy. Przecież to takie dla nas wszystkich ważne. – Tu znowu przykleiła do twarzy sztuczny uśmiech zarezerwowany na takie okazje, po czym pociągnęła House’a jak najdalej w głąb sali.
- Zaczekaj, niewyżyta kobieto! – zaoponował House. - Chyba nie myślisz, że to dobre miejsce na harce? Wszyscy na nas patrzą. Perwersyjna jesteś. Kto by się spodziewał? – dokuczał jej, idąc jednak na oślep tam, gdzie go ciągnęła.
- Daj spokój, House, chyba nie myślisz, że będę stała cały wieczór z tymi nadętymi bufonami? – skomentowała Cuddy. – Pobędziemy tu godzinę lub dwie, napijemy się i wymkniemy.
- Jasne, szefowo. Co tylko rozkażesz. Też miałem nadzieję na bardziej kameralne klimaty niż te tam. – powiedział, wskazując palcem salę za plecami Cuddy i rozglądając się przy okazji wokół siebie. Stali akurat w najbardziej zacisznym kącie Sali. Nie było tam nikogo prócz nich i to mu się podobało najbardziej.
Cały wieczór House kurczowo trzymał Cuddy, dając do zrozumienia całemu męskiemu otoczeniu, że ta śliczna brunetka jest tylko jego. Najlepszy w tym wszystkim był fakt, że Cuddy myślała, że ze strony House’a był to tylko ciąg dalszy gry z Brownem, który zaczął wczoraj w jej biurze. House zatem mógł dowoli obściskiwać Cuddy, trzymać jej rękę, masować plecy, gładzić włosy, a ona jeszcze się tak ślicznie do niego uśmiechała. Wyglądała na szczęśliwą. Tylko jemu tego wieczora serwowała niczym nie wymuszony, najbardziej naturalny, płomienny i słodki uśmiech. Tylko na niego patrzyła oczyma pełnymi radości i z jego dowcipów szczerze się śmiała. Nawet, kiedy podczas wolnego tańca dłoń House’a bezwiednie powędrowała na jej pośladki, posłała mu spojrzenie pełne namiętności. Sama była zaskoczona, że wszystkie te zachowania House’a normalnie wyprowadziłyby ją z równowagi, ale ten wieczór był wyjątkowy, był tylko dla nich.
House chciał, żeby wszystkie wieczory tak wyglądały, a Cuddy marzyła, żeby ten wieczór się nie kończył, bo ranek na pewno nie mógłby być taki piękny, nie z House’em. Pragnęła, aby był taki jak dziś, pomimo, że jego zachowanie było wymierzone w Browna, miało odwieść go od pomysłu podrywania jej. Brown na pewno już wszystko zrozumiał. Trudno było nie zauważyć tych ich uwodzicielskich spojrzeń, wzajemnego obściskiwania się, gestów pełnych miłości. Pomimo, że obojgu wydawało się, że ze strony tej drugiej osoby to tylko gra, ich uczucia nie były niczym wymuszone i udawane. Prawdziwie, jak nigdy dotąd, pokazywali sobie wzajemnie, co do siebie czują, choć sami nie mieli świadomości tego. A już na pewno Cuddy nie miała tej świadomości, wmawiając sobie uparcie, że House nie jest dla niej, że to z jego strony tylko przyjaźń, że pogodził się z tym i że teraz jest już tylko Lucas – mężczyzna la niej.
Niedługo po północy wymknęli się ukradkiem z Sali. Wsiedli do samochodu i ruszyli przed siebie. Przez pół drogi nie odezwali się do siebie ani jednym słowem. Napięcie między nimi było bardzo wyczuwalne. Żadne z nich nie wiedziało, jak zakończyć ten piękny wieczór. Czuli się przy sobie tak cudownie, że bali się to zepsuć jakimś niepotrzebnym słowem, gestem. Cuddy właściwie myślała, że House nie odzywa się, bo nikogo już obok nich nie ma i gra się skończyła. On tylko spoglądał co jakiś czas na jej zamyśloną twarz i odgadywał jej myśli. Dobrze wiedział, że Cuddy jest skrępowana i niepewna, co będzie dalej. Wiedział, że boi się, że teraz wszystko wróci do normy. Dlatego nie ryzykowała rozmowy z nim. Spodziewała się docinków, głupich dowcipów i tego, że cały czar tej nocy prysł. Specjalnie nie odzywał się długo, tylko obserwował, kiedy mógł. Wykorzystywał każdy postój na światłach, żeby tylko spojrzeć na jej piękną twarz. Noc była piękna i piękna była Lisa Cuddy w jej ciemnościach.



PostWysłany: Pon 19:17, 30 Lis 2009
alhambra
Psi Detektyw
Psi Detektyw



Dołączył: 27 Sie 2009
Pochwał: 13

Posty: 6827

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

No ja już chce dalszy ciąg.
To jest przecudowne :)



PostWysłany: Pon 20:16, 30 Lis 2009
martusia14
Lekarz rodzinny
Lekarz rodzinny



Dołączył: 17 Sty 2009

Posty: 314

Miasto: Toruń
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Niektóre fragmenty bardzo mnie wzruszyły *ociera łzę z oka*.
Pisz szybko dalej! Ale proszę uważaj, bo mogę dostać palpitacji serca!



_________________

Woman in BLACK!
''Words can hurt, you know?''
Ubranko by Me

PostWysłany: Pon 21:49, 30 Lis 2009
Annabell__
Rezydent
Rezydent



Dołączył: 17 Paź 2009
Pochwał: 1

Posty: 294

Miasto: Reda
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

przepiękna część :D Świetnie piszesz :D



_________________


Moje siostrzyczki Nemezis i Sevir i nasza mamuta Maagda
Mój prywatny, jedyny i niezastąpiony kaloryferek Alan
Moja prywatna pisarka zÓych dobranocek, po których nikt nie zaśnie - Guśka

PostWysłany: Sro 11:25, 02 Gru 2009
nimfka
Nietoperek
Nietoperek



Dołączył: 13 Sty 2009
Pochwał: 30

Posty: 11393

Miasto: HouseLand
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

PART IX

Kiedy byli w połowie drogi do domu, w torebce Cuddy rozległ się dźwięk telefonu komórkowego. Kobieta wygrzebała go i odebrała zdenerwowana, widząc, że wyświetlony numer to numer jej matki.
- Cześć, mamo. Co się stało? – Pora była tak nieodpowiednia na telefony, że musiało się coś stać. House spoglądał na nią niespokojnie. – Boże, kiedy to się stało? Jak to? Dlaczego? Dlaczego nikt mnie…? Rozumiem. No tak. Ale kiedy Ty się dowiedziałaś? – seria pytań, które zadawała matce sugerowała, że stało się rzeczywiście coś złego. – Dziękuję za informację, ale to i tak już teraz nic nie zmieni. Trzymaj się, mamo, dobranoc. – zakończyła rozmowę i odłożyła telefon do torebki . House spojrzał na nią. W jej oczach pojawiły się łzy. Nie mówiła nic. Diagnosta zjechał na pobocze i zatrzymał samochód. Zwrócił się w jej stronę. Cuddy wciąż patrzyła przed siebie. Łzy płynęły jej po policzkach, ale to nie była rozpacz. To było połączenie smutku z bólem. House położył swoją dłoń na jej dłoni. Trzęsła się.
- Co się stało, Cuddy? – zapytał w końcu zniecierpliwiony. Naprawdę chciał dowiedzieć się, co tak zraniło Cuddy. Chciał wiedzieć, jak jej pomóc. Chciał ją jakoś pocieszyć. Nie mógł znieść jej łez. Ale Cuddy tylko położyła swoją drugą dłoń na jego dłoni i spojrzała na niego. Jej oczy wyrażały tylko smutek.
- Jedź , House, proszę. – powiedziała. – Chcę do domu. Nie pytaj, nie teraz. – poprosiła.
- Dobrze. – odpowiedział posłusznie i ciepło, po czym uwolnił swoją rękę z jej drżących dłoni i ruszył w kierunku domu Cuddy.
Kiedy zaparkował samochód na jej podjeździe, Cuddy nie czekała, aż House otworzy jej drzwi i pomoże wysiąść. Wysiadła pospiesznie i skierowała się do drzwi wejściowych. House patrzył niepewnie czy może iść za nią, czy raczej ma odjechać i nie przeszkadzać. Zdecydował jednak, że nie zostawi jej samej dopóki nie dowie się, co się stało. Poszedł za nią do domu. Cuddy chyba nie miał nic przeciwko i uznała to za rzecz oczywistą dla House’a, bo pomimo, że szła kilka kroków przed nim, zostawiła drzwi otwarte, żeby mógł wejść.
Starsza kobieta, która wyszła z pokoju Rachel, szybko ubrała się i opuściła dom Cuddy. Lisa zajrzała do dziecka, które spało słodko. Kiedy weszła do salonu, House siedział wygodnie na jej kanapie. Nigdy nie miał kłopotów z czyjąś gościnnością. Sam doskonale potrafił się rozgościć, proszony czy nie. Cuddy wiedziała, na co czeka House. Przecież nie wszedł tu, żeby popatrzeć na jej salon. Usiadła obok niego na kanapie.
- Ann, moja przyjaciółka ze szkoły… - zaczęła, ale głos się jej załamał, a łzy znów napłynęły jej do oczu. - …dzisiaj odbył się jej pogrzeb.
- Przykro mi, Cuddy. – House objął ją ramieniem. – Ale dlaczego dopiero…
- Kiedyś bardzo się pokłóciłyśmy. Właściwie to nie mogłam dogadać się z jej mężem. Adam obwiniał mnie o ich problemy. Kiedyś niepotrzebnie się wmieszałam i … nieważne. W każdym razie z Ann kontakt się odnowił z czasem, ale Adam nigdy mi nie wybaczył. Zmarła bardzo nagle. Guz mózgu. Nie wykryto go. Widocznie kiedy trafiła do szpitala, nie była w stanie poinformować sama nikogo, a Adam nie chciał, żebym przyjechała. Nawet moja matka dowiedziała się tuż przed pogrzebem.
- Dupek. – skwitował House.
- Nie mogłam się nawet pożegnać. – zaszlochała Cuddy, wtulając twarz w ramię House’a, kiedy ten gładził ją po plecach.
Siedzieli tak kilkanaście minut bez słowa. House pozwolił się jej wypłakać. Tego widocznie potrzebowała. Nigdy nie okazywała takich uczuć przy nim, więc skoro zdecydowała się wypłakiwać w jego mankiet, nie bojąc się sarkazmu i sprowadzenia problemu do poziomu zgubienia ulubionej lalki, to faktycznie musiało jej być bardzo ciężko. Kiedy oddech Cuddy wskazywał, że się uspokoiła, House odsunął się od niej nieco.
- Powinnaś się położyć i przespać. Jesteś zmęczona i do tego ta wiadomość. Sen to dobre lekarstwo. – powiedział, wstając z kanapy.
- Wieczór był uroczy, House, naprawdę. Ale teraz rzeczywiście chyba powinnam już położyć się do łóżka. – Cuddy również wstała i odprowadziła go do drzwi.
- Cuddy, wiem, że może nie jestem idealnym materiałem na powiernika i pocieszyciela, ale wiesz, gdybyś czegoś potrzebowała, na przykład pogadać, wypłakać się… zawsze możesz do mnie zadzwonić, przyjść. – powiedział poważnie. – Jesteśmy przyjaciółmi?
- Jasne. – odpowiedziała, ale nie miała pewności, czy sama wie, co mówi. To nie był dobry moment na przemyśliwanie takich spraw, ale sytuacja wymagała, żeby tak powiedzieć. Cuddy podeszła do House’a, obejmując go w pasie i wtulając się w jego męskie ramiona. – Dziękuję, House. To wiele dla mnie znaczy. Dziękuję, że tu jesteś.
Czuła się przy nim tak bezpiecznie. Chłonęła jego męski zapach. House wplótł dłonie w jej długie, czarne loki. Zatopił twarz w jej włosach i napawał się ich wonią. Cuddy drżała. Czuł jej nierówny oddech na swojej klatce piersiowej. Gładziła delikatnie jego plecy. House chwycił palcami jej podbródek, delikatnie unosząc jej głowę do góry. Patrzyła prosto w jego błękitne oczy. Jego dłoń spoczęła na jej policzku. Patrzył głęboko w jej oczy, jakby szukając odpowiedzi na pytanie o jej uczucia.
Nie było w nich strachu. Chciała być blisko niego. Chciała, żeby trzymał ją w ramionach, gładził nagą skórę jej pleców. Drżała przy każdym przesunięciu jego dłoni. Nie odrywali od siebie wzroku. Takiego House’a chciała: delikatnego, opiekuńczego, kochającego. Mogła tak zostać w jego ramionach do rana. Całe zmęczenie odeszło. Nie czuła już potrzeby pójścia spać. Przynajmniej nie teraz, nie sama. Pragnęła, żeby nie wychodził, żeby został z nią do rana, przytulał…
Czuł jej bezbronność, jej wdzięczność i chęć, aby z nią został. Takiej Cuddy nie znał. Kobieta, która zawsze jako jedyna potrafiła stawić mu czoła, teraz drżała bezradnie w jego ramionach. Wtulała się w niego, szukając pocieszenia, ukojenia. Wiedział, że jest delikatną i kruchą istotą, ale jemu nigdy pozwalała się poznać od tej strony. No, może za wyjątkiem tego wieczora, kiedy po nieudanej adopcji ją pocałował. Ale bardzo szybko sprowadziła go na ziemię, kiedy następnego dnia zbagatelizowała sprawę. Ale wtedy to był impuls. Teraz miała dużo czasu na zastanowienie. Dał jej mnóstwo okazji do przerwania tego napięcia…


Ostatnio zmieniony przez alhambra dnia Pią 19:25, 04 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz



PostWysłany: Pią 13:28, 04 Gru 2009
alhambra
Psi Detektyw
Psi Detektyw



Dołączył: 27 Sie 2009
Pochwał: 13

Posty: 6827

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Pięknie, przepięknie jestem pod naprawdę wielkim wrażeniem.
Gdyby House był taki w 6 sezonie, już dawno moje Hudzinowe serce było by spokojne :lol:
No ale nic...... czekam na cd.




_________________

PostWysłany: Pią 16:29, 04 Gru 2009
Ugabuga
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 10 Lis 2009
Pochwał: 1

Posty: 93

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Hmmm... ładne :wink: Chociaż trochę żałuję, że House nie był sobą, tzn. nie przyznał się, że po prostu nei umie pocieszać. Bo nie umie :pokazal jezyk:
aczynałam wczuwać się w klimat, aż tu nagle...

margolcia-1984 napisał:
kiedy ten gładził ją po plechach.

:hahaha: :hahaha: :hahaha: Ómarłam ze śmiechu. I cały romantyczny nastrój uleciał bezpowrotnie. Jeszcze sobie wymyśliłam ", kiedy gładził ja po plerach" :hahaha: :mrgreen:



PostWysłany: Pią 17:43, 04 Gru 2009
hattrick
Fikopisarz Miesiąca
Fikopisarz Miesiąca



Dołączył: 18 Cze 2009
Pochwał: 41

Posty: 9231

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

hattrick Gdyby był sobą, powiedziałby coś w stylu : Wszyscy umierają, a wy i tak nie gadałyście. Chyba, że miała fajniejszy tyłek niż ty. Wtedy to nieodżałowana strata dla ludzkości.
A z tymi plerami, no sorry, ale nie mogło być za "różowo" :lol:



PostWysłany: Pią 18:56, 04 Gru 2009
alhambra
Psi Detektyw
Psi Detektyw



Dołączył: 27 Sie 2009
Pochwał: 13

Posty: 6827

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 3 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.06752 sekund, Zapytań SQL: 15