Oh crap! [13/14+EPILOG]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

No, no jestem zachwycona.
Kurcze jesteś niesamowita.... :!:
Czekam z niecierpliwością na następną część.



_________________

PostWysłany: Sob 22:31, 09 Sty 2010
Ugabuga
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 10 Lis 2009
Pochwał: 1

Posty: 93

Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Śliczny fik :) :) :) :)
Czekam na następną część :)



PostWysłany: Nie 8:23, 10 Sty 2010
AleXsiok
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 30 Gru 2009

Posty: 18

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

NiEtYkAlNa napisał:
Pragnęła go po nim całować i głaskać, ale on wydawał się być obojętny…


Kobieto w takim miejscu??
Czekam z niecierpliwością na cd!



_________________

Woman in BLACK!
''Words can hurt, you know?''
Ubranko by Me

PostWysłany: Nie 13:18, 10 Sty 2010
Annabell__
Rezydent
Rezydent



Dołączył: 17 Paź 2009
Pochwał: 1

Posty: 294

Miasto: Reda
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Sama nie wiem, weszło mi w krew przerywanie odpowiadań w "takich momentach", scenarzyści robią to z serialami, a ja z ff :)
Dziękuję bardzo za komentarze :*
pewnie dziś wrzucę kolejną część, jeśli chcecie :):):)
Obecnie, jestem w trakcie pisania cz. 2 epilogu to tego fika :)

Dodano 3 godzin 2 minut temu:

V


- Pójdę napić się jeszcze wina. - Cuddy nie wytrzymała napięcia.
- Ja też się napiję - powiedział House.

Cuddy założyła pośpiesznie szlafrok, wstając z łóżka.
Nie wiedziała do końca jak ma postąpić, czyżby już go nie pociągała?
Zawsze wydawało się jej, że jest między nimi jakaś chemia…
Poszła do salonu, gdzie iskrzyły się resztki drewna, które pozostały w kominku.

Nalała sobie pełny kielich wina i powoli umoczyła w nim usta.
Diagnosta bezszelestnie podążył za Lisą. Po chwili, stojąc przed nią, wypił naraz swoją szklankę bourbonu.

- Co tak szybko? - zapytała.
- Im szybciej, tym lepiej – odpowiedział bezzwłocznie. - Chcę iść spać, a im więcej wypiję, tym łatwiej będzie mi zasnąć - westchnął.

Nagle, stojąc tak i patrząc sobie w oczy, zdali sobie sprawę z tego, że nie są sobie obojętni.
Cuddy odstawiła na stolik kieliszek z resztą wina, a House pustą już szklankę po burbonie.
Wyciągnął dłoń w kierunku jej twarzy, dotknął czule jej policzka, ona przechyliła lekko głowę, jej oczy zabłysły.

- Chciałbym Cię pocałować, nawet nie wiesz jak bardzo, ale nie wiem, czy to dobry pomysł… - Zawahał się.
- Dlaczego tak uważasz?
- Już raz byliśmy w podobnej sytuacji i pamiętasz, jak to się skończyło? Nie chce znów usłyszeć, że mam zapomnieć… I… - ciągnął dalej, choć nienawidził rozmawiać o sprawach sercowych.
- Nie chcę zepsuć tego, co nas dzisiaj połączyło.
- Nie sądzę, że uda Ci się na dłuższą metę nie spieprzyć sytuacji z Cuddy… - przypominał sobie raz po raz słowa przyjaciela.

On dobrze go znał, wiedział jak House potrafi zamienić szczęśliwą sytuację w horror. Tak było ze Stacy, była jego, po raz drugi, chciała odejść od męża i wtedy wkroczył House ze swoimi wymysłami. Greg czasem myślał, że nie zasługuje na szczęście.

- Nie zepsułbyś – westchnęła cicho.
- Uwierz, że nawet to bym spartolił.
- Myślisz, że się upiłam?
- Pewnie trochę tak... normalnie nie dopuściłabyś do takiej sytuacji. - Uśmiechnął się lekko.
- Odrzucasz mnie? - zapytała nieco nerwowym tonem.
- Nie, skąd. Po prostu co ma być, to będzie - powiedział, ciągle mając przestrogę Wilsona w głowie. - Chodźmy spać - uciął i odwrócił się, ruszając w kierunku sypialni. Nie popatrzył już na Lisę ani razu.

Cuddy usiadła na kanapie skulona, z kolanami przy brodzie i kieliszkiem w ręku. Zaczęła rozmyślać.

- A może House ma rację, sama nie wiem. - Im intensywniej myślała, tym bardziej zaczynała się wahać.
- Ale on przecież nigdy nie dba o uczucia drugiej osoby, chyba, że cokolwiek do takowej czuje... Tylko dlaczego zaplanował ten wieczór w taki sposób? - zastanawiała się.
- Czyżby chciał tylko seksu dzisiejszej nocy, ale coś poszło nie tak? House zawsze lubił kobiety i seks, i te jego anegdoty o prostytutkach. - Lisa przewróciła oczami.
- Tylko czemu nie wziął sobie tego, co miał podane na talerzu?

Oczy błyszczały jej, odbijając się od światła kominka. W morzu myśli umknęła jej prawie godzina.
Ocknęła się z zamyślenia i po cichutku poszła do sypialni.
House już spał. Przysiadła na brzegu łóżka, by popatrzeć na jego zastygłą we śnie twarz.
Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała powoli. Lisa nie podejrzewała w tym momencie, że będzie taki moment, w którym jego serce będzie biło zbyt szybko…

Ranek.

- Idziesz dziś do pracy? – zapytała, wychodząc na werandę do House'a siedzącego w fotelu.
- Oczywiście, a mały potworek zostanie dzisiaj z opiekunką.
- No tak, w takim razie nie mam innego wyjścia, muszę do niej zadzwonić - skwitowała Cuddy. – Załatwię to i położę małą. Jedziesz ze mną?
- Miałem jechać motorem, ale po tej połowie butelki burbona lepiej nie. - Przechylił głowę, próbując popatrzeć na tyłek Cuddy znikający w mieszkaniu.
- Ten alkohol dawno z Ciebie wywietrzał, jesteś po prostu leniwy. - Uśmiechnęła się szeroko wracając na werandę.
- Mamo, mogę jechać z tobą? - House zrobił minę zbitego psa.
- Możesz, jak mi powiesz, co właściwie wydarzyło się między tobą a Wilsonem - zapytała tak stanowczo, że tym razem nie mógł nie udzielić jej odpowiedzi.
Wywrócił oczami, próbował się wykręcić, jednak po chwili przeszedł do sedna sprawy.
- Amber miała kochanka… - zaczął, opierając się plecami o barierkę ganku.
Cuddy otworzyła usta szeroko i usiadła z wrażenia w fotelu.
- Jak to? Przecież ona kochała Wilsona, byli szczęśliwi - niedowierzała. Potem mruknęła:
- Pewnie sobie coś ubzdurałeś…
- Tak też powiedział mi Wilson, tylko że ja miałem dowody. Przedstawiłem mu je, a on mnie wyklął i powiedział, że nic nie będzie sprawdzał, bo znał Amber.
Lisa była coraz bardziej przerażona.
- Boże, on ją tak kochał, wiesz jak mocno przeżył jej śmierć, wiesz jak to zaważyło wtedy na waszej przyjaźni, może nie powinieneś tego ujawniać? - Popatrzyła na Grega pytająco.
- Ale ona go zdradzała, to była bezwzględna zdzira. A święty James był naiwny - stwierdził House pełen dumy, pewny swoich racji.
- Brian Volakis! - Usłyszał za plecami.

Zamarł, nie zamierzał się nawet odwrócić. Czuł się, jakby ktoś nagle uderzył go tępym narzędziem w tył głowy. Wiedział, co to znaczy, wiedział co teraz będzie. Doskonale znał głos Wilsona.
Znał też nazwisko Amber. Wiedział, że imię jej domniemanego kochanka, o którego ją posądził, robiąc tym samym horror z życia Wilsona, brzmiało Brian…



_________________
Yes, we can.
-----------------------------
'As Jimmy suggested that I'm on heroin, I decided to admit I'm on Methadone. In return I got a bunch of very "friendly" words and a warning about side effects. One of them was already done to me, that was apnea occurs. Ceased to circulate air through my airway, and the pulse was almost imperceptible, but Foreman decided to return it to me stimulating my sensory receptors.' - I looked at him significantly, expected some questions, at the end my story was interesting. I looked more closely, raising single eyebrow slightly. Then Lucas said. 'How?' 'Excellent question. He twisted my nipples! '

PostWysłany: Nie 17:47, 10 Sty 2010
NiEtYkAlNa
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 03 Sty 2010
Pochwał: 5

Posty: 106

Miasto: Houseland
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Ołł !
W takim momencie ... jak mogłaś ?! :mrgreen:
Natychmiast kolejną część proszę wklejać !



_________________
Avek od anoli !
Córek mapeto ogórek - Nemezis, córunia jędzunia - nimfka & Sevir, brat bliźniak - whatever. / zÓy partner ze schowka, mraÓ, mraÓ - Hambarr / Rozczochowy właściciel - maybe ! /druga połówka mojego mózgu - lusiek /maaamusia - kretowa / mruczący pożeracz przecinków -Guśka
'Każdy z nas ma cztery twarze; tę, którą pokazuje innym; tę, którą widzą inni; tę, która myśli, że jest prawdziwa i tę, która jest prawdziwa. Wybierając jedną z nich, nie rezygnujmy z pozostałych.'

PostWysłany: Nie 19:13, 10 Sty 2010
Lady M
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 18 Lip 2009
Pochwał: 14

Posty: 6835

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Jejku :wow: .
Szybko wklejaj cd!



_________________

Woman in BLACK!
''Words can hurt, you know?''
Ubranko by Me

PostWysłany: Nie 20:40, 10 Sty 2010
Annabell__
Rezydent
Rezydent



Dołączył: 17 Paź 2009
Pochwał: 1

Posty: 294

Miasto: Reda
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

VI


- Ty podły draniu, nawet nie odwrócisz się, żeby spojrzeć mi w oczy? - Słyszał zbliżającego się do werandy Wilsona.

- Dopóki nie sprawdziłem, czy to prawda, miałem jakieś resztki godności i cieszyłem się, że jej ufam do końca. Sprawdzić, to było jak przyznać się przed samym sobą i całym światem, że tej bliskiej ci osobie nie wierzysz. I sprawiłeś, że tak właśnie zrobiłem, wręcz zmusiłeś mnie do tego! - krzyczał wściekły James, stojąc już przed House'm na ganku.

Kilka dni wcześniej.

- Jak mogłeś?! Po co to zrobiłeś - pytał zły Wilson.
- Daj spokój, dowiodłem tylko, że miałem rację co do swoich podejrzeń, poza tym byłem ciekawy, ale nie musisz mi dziękować. - Uśmiechnął się szyderczo House.
- Za co niby miałbym ci dziękować, za to, że zbezcześciłeś resztki godności i prywatności jakie jej zostały? - mówił coraz bardziej wściekły.
- Resztki jakie zostały tobie, ona jest martwa, nic jej nie pomoże.
- Ona jest martwa, więc nie może się bronić! Nie mów tak o niej House, zabraniam ci, słyszysz?! - Groził rozwścieczony James.
- Jesteś głupi, ta zdzira... - Nie dokończył, ponieważ dostał cios, który powalił go na ziemię.
House leżał na podłodze zaskoczony.
- Wynocha! Mam dość niańczenia ciebie i twojej ciekawości.
- Wynoś się, rozumiesz?! - krzyczał gestykulując.


House spuścił lekko głowę, oparł się na lasce, a Cuddy weszła do domu.
- Do niczego cię nie zmuszałem - odparł spokojnie Greg.
- James wybuchł gorzkim śmiechem. - Nie, nie zmuszałeś... Świetny detektyw House przegrzebał jej terminarz i automatyczną sekretarkę, znalazł dowody na to, że moja zmarła dziewczyna przyprawiała mi rogi i niemalże kazał mi to sprawdzić, grożąc, że inaczej sam to zrobi... - Wilson stał wymachując przed House'm rękami.
- Skąd miałem wiedzieć, że to jej...
- Skąd miałeś wiedzieć, że to jej brat? A no widocznie nie miałeś tego wiedzieć.
- Do cholery, House! Nie musisz wiedzieć wszystkiego, zrozum to wreszcie, zanim zniszczysz wszystkich życzliwych ci ludzi, którzy patrzą na twój żałosny, nieszczęśliwy żywot, próbując ci pomóc na wszelkie możliwe sposoby. - Wilson stał tak i wydzierał się na House'a jak nigdy dotąd.

Cuddy słysząc to, czekała aż House się zdenerwuje, zareaguje, ale nic takiego się nie wydarzyło.
Przysiadł na fotelu i siedział cicho z wzrokiem wbitym w sosnowe deski podestu.
James spojrzał w przestraszone oczy Lisy stojącej w progu. - Będę w samochodzie, chcę pogadać - wyrzucił z siebie jednym tchem.
Lisa pokiwała głową, Wilson spojrzał jeszcze z pogardą na House'a, gdy ten podniósł wzrok. Po czym odwrócił się i poszedł do auta.

House popatrzył na Cuddy i przewrócił oczami.

- Jesteś z siebie dumny? - Spojrzała na niego niemalże krzycząc wzrokiem.
- Masz co chciałeś, ta twoja wieczna ciekawość...
- Teraz ty przedstawisz mi swój wywód? - Wstał nerwowo.
- Jego musiałem słuchać, bo wiem, że mu się zrobi lepiej, ale tobie co do tego? - syknął odwracając się bokiem i spoglądając na ulicę.

Stał tak i udawał, chociaż go cholernie bolało, to co powiedział Wilson, a jeszcze bardziej to, co zrobił James'owi. Ale on nie okazuje słabości, był wściekły, jego żyły na szyi zaczynały być widoczne, z nerwów wezbrały jak dzika rzeka. Na czole pojawiła się kropelka potu, jego oddech stał się głębszy, próbował mimo wszystko się wyciszyć.

- Jak mogłeś zrobić coś takiego własnemu przyjacielowi, jesteś tak uparty i arogancki jak chyba nikt na tym świecie! Myślałam, że po pobycie w Mayfield choć trochę się zmieniłeś! - krzyczała.
Była coraz bardziej rozdrażniona.
- Wiesz co, dobrze ze wczoraj do niczego nie... - próbowała wykrzyczeć.
- Tak, tak, wiem! - przerwał jej.
- Dobrze, że nie było tego seksu, bo i tak byłby beznadziejny! - Ranił ją jak mógł, czuł się osaczony, nie mógł uciec.
- Dlaczego tak mówisz? Chcesz mnie zranić, bo powiedziałam co myślę?
- Nie, bo naprawdę jesteś beznadziejna i dlatego wciąż jesteś sama! Ja przynajmniej chce być sam, a ty rozpaczliwie szukasz akceptacji, więc załatwiłaś sobie bobasa.

To zraniło ją do szpiku kości.

- Nie pozostanę dłużna. - Pomyślała.
- To, że nie jesteś dobrym przyjacielem, to nie znaczy, że nie masz uczuć, Tylko że nie potrafisz ich okazywać, a to oznacza, że jesteś żadnym człowiekiem! Jesteś potworem, którego urodziła matka, bo nie miała innego wyjścia. Lepiej byłoby dla wszystkich, gdybyś po prostu nie istniał! - wywrzeszczała mu prosto w twarz.

House ścisnął mocniej laskę w dłoni, spojrzał na Cuddy przepraszająco, tak, jak gdyby przyznał jej rację i tak szybkim krokiem, na jaki mógł sobie tylko pozwolić podszedł do motoru.

Oczy Cuddy zaszły łzami, usiadła w fotelu i schowała twarz w dłonie. Wilson widząc to wysiadł z samochodu i pospiesznie ruszył w jej stronę. W tym momencie House odpalił motor i odjechał z piskiem opon.

- Co ci powiedział? - zapytał zmartwiony.
- Nie bój się, nie byłam mu dłużna, może nawet powiedziałam za dużo... nie wiem - stwierdziła.
- Nie powinnaś się tak denerwować z powodu naszej kłótni.
- Teraz to już nie tylko wasza kłótnia. - Wstała gwałtownie z wściekłą miną, ocierając łzy z policzka.

Na podwórko weszła Sara, opiekunka Rachel.

- Dzień dobry pani Liso - rzuciła uśmiechnięta.
- Witaj Saro. Mała jest w łóżeczku, my musimy już wychodzić, bo jesteśmy mocno spóźnieni.
- Sara kiwnęła głową. - Miłego dnia państwu życzę.
- Pojedziemy moim, odwiozę cię później, musimy porozmawiać.
- Dobrze - powiedziała, wsiadając do samochodu.

Tymczasem House pędził szosą, tak szybko jak tylko mógł, był wściekły na siebie, na nich, na to, że usłyszał tak wiele... dla niego zbyt wiele. A najgorsze było to, że usłyszał prawdę. Ale przecież to lubił najbardziej, uwielbiał znać prawdę, dowiadywać się jej. A teraz sam wpadł we własne sidła i cierpiał.

Nie miał ochoty jechać do szpitala, ale chciał się czymś teraz zająć, może nawrzeszczeć na zespół bez powodu. Sam nie wiedział, co ma ze sobą w tym momencie zrobić, czuł się coraz gorzej. Czuł jak z nerwów waliło mu serce. Coraz bardziej bolała go noga...

Każdy na świecie miał swoją połówkę. Każdy poza nim. House był nieparzysty. Nikt nie pasował do niego na tyle, by jeden plus jeden dało dwa. Był bezpański...
Pozbył się właśnie ze swojego życia jedynych ludzi, którym na nim zależało. Ta myśl go dobijała.

- Nie, nie chce o niczym myśleć, nie będę się zadręczał. - Rozmyślał. Uspokoiło go to trochę.

Mijał tak - jak mogło się wydawać - włóczące się z naprzeciwka samochody. Minął niebieskie volvo, czerwonego jeep'a, zielone audi, dalej z oddali nadjeżdżała czarna honda... Po prostu jechał.

- Co teraz będzie? - zapytała smutna Cuddy.
- Nie wiem, życie toczy się dalej, wątpię, by przyznał się do błędu, a nawet jeśli, to zajmie mu to trochę czasu, trzeba czekać.
- I mówisz to tak spokojnie? - zapytała, marszcząc brwi.
- Nic gorszego się już nie wydarzy - odpowiedział, lekko się uśmiechając, ale wciąż obserwując drogę.
- Zobacz. - Spojrzał na dość odległe pobocze, z niedowierzającą miną.
Cuddy popatrzyła we wskazane miejsce. - Ktoś musiał w tę Hondę nieźle przywalić...



_________________
Yes, we can.
-----------------------------
'As Jimmy suggested that I'm on heroin, I decided to admit I'm on Methadone. In return I got a bunch of very "friendly" words and a warning about side effects. One of them was already done to me, that was apnea occurs. Ceased to circulate air through my airway, and the pulse was almost imperceptible, but Foreman decided to return it to me stimulating my sensory receptors.' - I looked at him significantly, expected some questions, at the end my story was interesting. I looked more closely, raising single eyebrow slightly. Then Lucas said. 'How?' 'Excellent question. He twisted my nipples! '

PostWysłany: Pon 20:57, 11 Sty 2010
NiEtYkAlNa
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 03 Sty 2010
Pochwał: 5

Posty: 106

Miasto: Houseland
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

I znowu w takim momencie !
NiEtYkAlNa jak ty tak możesz robić :wink:



_________________

PostWysłany: Wto 12:22, 12 Sty 2010
Ugabuga
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 10 Lis 2009
Pochwał: 1

Posty: 93

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

O booziu ! ;O
NiEtYkAlNa, jak Ty możesz przerywać w takim momencie ?! :twisted:
Wklejaj natychmiast kolejną część ! <3



_________________
Avek od anoli !
Córek mapeto ogórek - Nemezis, córunia jędzunia - nimfka & Sevir, brat bliźniak - whatever. / zÓy partner ze schowka, mraÓ, mraÓ - Hambarr / Rozczochowy właściciel - maybe ! /druga połówka mojego mózgu - lusiek /maaamusia - kretowa / mruczący pożeracz przecinków -Guśka
'Każdy z nas ma cztery twarze; tę, którą pokazuje innym; tę, którą widzą inni; tę, która myśli, że jest prawdziwa i tę, która jest prawdziwa. Wybierając jedną z nich, nie rezygnujmy z pozostałych.'

PostWysłany: Czw 17:17, 14 Sty 2010
Lady M
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 18 Lip 2009
Pochwał: 14

Posty: 6835

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Dziękuję Ci, dziękuję, dziękuję!
Spragniona Huddy, zmęczona oczekiwaniem na kolejne odcinki House'a, zmartwiona w tym, że Huddy jest w serialu coraz mniej, zaczęłam się rozglądać za fickiem, który ukoi moje huddy-serce.
A wymagania co do fików mam spore - i Twój spełnił wszystkie, był nawet LEPSZY, niż bym tego chciała ;)
Przede wszystkim jest taki REALISTYCZNY!!! -a to coś, o czym marzyłam.
Realistyczna jest fabuła - kłótnia House'a z Wilsonem wydaje się jak najbardziej prawdopodobna i to, że House za szybko wyciągnął złe wnioski - też.
A co więcej - realistyczni są BOHATEROWIE, napisane przez Ciebie kwestie PASUJĄ do postaci!
Czytając pierwszą część ficku zaczęłam się szerooooko uśmiechać - teksty House'a są świetne.

Dziękuję Ci bardzo i czekam na więcej!

Dodano 1 godzin 49 minut temu:

Kiedy następna część? Wklej koniecznie!!!



_________________
Zapytaj mnie (anonimowo) o cokolwiek:
www.formspring.me/Miztlikatia

PostWysłany: Czw 21:21, 14 Sty 2010
Katia
Patomorfolog
Patomorfolog



Dołączył: 01 Kwi 2009
Pochwał: 12

Posty: 840

Miasto: Warszawa
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Dziękuję za komentarze :) cieszę się baaardzo, że się Wam podoba :*
Oto kolejna część, ta jest bez bety... z braku czasu, ale poprawiłam błędy, mam nadzieję, że wyłapałam jak najwięcej...


VII

- Dziwne, nie ma karetki?
- Może wypadek zdarzył się przed momentem - stwierdziła Cuddy.

Prawie już mijali miejsce kraksy, bo mimo wypadku droga była przejezdna. Żadnej policji, karetek, było przed południem, ale zrobiło się jakoś pochmurnie.

- Wilson, czekaj - poprosiła Lisa. - Zobacz - ciągnęła dalej.

James wychylił się bardziej z siedzenia i zobaczył zaparkowany w pobliżu Hondy samochód.
Kilkoro ludzi, ktoś nad kimś kucał. Ktoś leżał na jezdni, w około pełno było dymu, śrubek, kawałki aluminium, jakieś plamy na szosie.
Zmroziło ich, widok był dosyć przerażający. Wilson zwolnił znacznie, z daleka nie widać było nadjeżdżającej karetki, a przecież oboje są lekarzami. Nieopodal zaparkowanego auta zobaczyli przewrócony, w części roztrzaskany pomarańczowy motor.

- Boże to House! - krzyknął Wilson wysiadając z samochodu.
Cuddy niewiele myśląc wybiegła z auta zaraz za Wilsonem.
- Co się dzieje? Dlaczego nie ma karetki? - pytał onkolog podbiegając do miejsca zbiegowiska.
- Ktoś zadzwonił po karetkę, ale podał złą ilość ofiar i dopiero wysłali kolejną, poprzednia zabrała dwoje ludzi z tej Hondy do szpitala.
- House! Słyszysz mnie? - James krzyknął do przyjaciela.
- Znacie go?
- Tak, jesteśmy lekarzami, on też - burknął.
- House! - krzyknął ponownie.

House leżał na jezdni cały pokiereszowany,na wpół zgięty, miał zdarte na kolanach jeansy, całe były zakrwawione. Skóra na jego łuku brwiowym była mocno rozdarta, ciekła z niego strużka bordowej mazi.
Był prawie całkowicie przytomny, bardzo go bolało.
Cuddy widząc go takiego bardzo pożałowała słów, które wypowiedziała przed jego wypadkiem.

- Boże, ratuj go, ja nie chciałam, żeby tak się stało. Po co ja to powiedziałam.. - Nie mogła sobie darować.
Wilson pochylił się nad lekarzem, wręcz klęknął.
- Muszę zobaczyć, czy masz jeszcze jakieś obrażenia zewnętrzne.
House próbował mówić.

- Wil... wilson... - wychrypiał, łapiąc przyjaciela za koszulę.
- Nic nie mów, bo będzie jeszcze gorzej. - Ostrzegł James.
- Zaraz zwymiotuję, kręci mi się w głowie.
- To normalne po takim uderzeniu.
- To serce, Wilson, se...

Z ust House'a wydobyła się nieznaczna ilość krwi, którą odkaszlną.
Wilson widząc to, zaczął szukać... Podciągną koszulkę House'a z jednej strony, nic nie zauważył, podciągną wyżej. Nic.
- To nie może być serce, jesteś splątany.
- Wiem - powiedział House.
- Więc czego szukasz? - spytała ze strachem w oczach Lisa. James nie odpowiadał, miał w tej chwili obłęd w oczach. Podciągnął z drugiej strony, zamarł na chwilę.
- Jest - szepnął tak, żeby coraz mniej przytomny House nie słyszał.

Na jego całym prawym boku i częściowo na środku brzucha znajdował się wielki purpurowy siniec.

- Cholera! - pomyślał wściekły.
- Gdzie ta karetka? - Wrzasnął.
- Już nadjeżdża. - Usłyszał od pozostałych, stojących w miejscu wypadku.
- Wilson, słuchaj mnie.
- House zamknij się teraz, nie wolno Ci nic mówić.
W tym momencie Gregory domyślił się, jak źle z nim jest.
Podniósł głowę, by spojrzeć na swój brzuch.
Wilson widząc to, zasłonił go koszulką.
- Mam krwotok wewnętrzny? - zapytał.
Wilson pokiwał głową.
Cuddy powstrzymywała się od płaczu.
- Jak dojdzie do mózgu, to już po mnie - skwitował, opierając głowę o asfalt.
- Jest karetka! - krzyknęła Cuddy.
Sanitariusze wybiegli z karetki wyciągając nosze.
- Jimmi, słuchaj wreszcie. Ja nie chciałem...
- Wiem House, nie jestem na ciebie zły.
- Mówisz tak, bo boisz się, że umrę. - Popatrzył na przyjaciela. Wilson nie wiedział co ma odpowiedzieć.
Greg zwrócił się do Lisy. - Cuddy, to wszystko, co powiedziałem, wszystko jest na odwrót, to ja jestem sam, bo jestem żałosny... i pewnie umrę sam.
- House, nie mów tak - wycedziła przez łzy kobieta do Grega, który już prawie był w karetce. - Trzymaj się, zaraz będziesz w szpitalu.
- Panowie, zawieźcie go Princeton - Plainsboro - polecił Wilson.
- Ale karetka została wysłana z Princeton General Hospital - mruknął sanitariusz.
- Jestem zarządcą PPTH, proszę o przewiezienie doktora House'a do tego szpitala, zadzwonię do was i wszystko wyjaśnię.
Sanitariusz skinął głową i karetka ruszyła pędem.
- Chodź Lisa, jedziemy - krzyknął James. - Zadzwoń do szpitala i powiedz, że House do nas jedzie, niech Foreman i potrzebni lekarze się przygotują. Ja zadzwonię do jego matki, miała być w Princeton za godzinę, muszę powiedzieć jej, żeby przyjechała do szpitala. - Lisa spojrzała na Jamesa pytająco.
- Potem wszystko ci wyjaśnię, dzwoń.

Dotarli do szpitala niemalże za karetką, nieprzytomny już House trafił na ostry dyżur.
Cuddy podbiegła do gotowych już od dawna lekarzy.

- Wypadek, ma krwotok wewnętrzny, nie wiadomo jak głowa i kręgosłup - mówiła szybko.
- Dr Cuddy. - Foreman położył rękę na jej ramieniu. - Spokojnie, już wszystko wiemy, zabrano go na blok, Chase tam już na niego czeka.
- Wilson, dokąd idziesz? - zapytała przerażona Lisa.
- Muszę wyjść przed szpital po matkę House'a.
- Cameron już do ciebie idzie.
- Ona może być tam teraz potrzebna.
- Cameron w niczym im w tym momencie nie pomoże, posiedzi z tobą. Muszę iść - krzyknął i zniknął za rogiem.
- Dr Cuddy, co z nim?
- Źle - powiedziała, ścierając coraz gęstsze łzy płynące po policzkach. To moja wina, powiedziałam mu takie rzeczy, a teraz to wszystko się wydarzyło.

Cameron nie miała pojęcia o czym mówi Lisa, wiedziała wprawdzie, że House ma mocno na pieńku z Wilsonem, ale nic na temat Cuddy i Greg'a.

- Chodźmy usiąść bliżej operacyjnego.
- Dobrze - westchnęła administratorka.

Nagle Lisa zatrzymała się, czując jak napływa ją fala bezsilności.

- Mam ten szpital, mam najlepszych lekarzy, a on... i tak nie wiadomo, czy będzie żył.
- Będzie. Musi. Doprowadź się do porządku, jest już Wilson z jego mamą, a ona nie wie jeszcze nic o stanie, w jakim jest House.
Cuddy westchnęła, otarła łzy i z podniesioną głową podeszła przywitać się z panią House.

- Witam.
- To pewnie pani jest doktor Lisa Cuddy.
- Tak, to ja - odpowiedziała zdziwiona.
- Syn o pani wspominał kilka razy, a James mówił, że zaraz pani przyjdzie i powinno być już wiadomo co z Gregiem. Tak się martwię. - Złożyła dłonie.

Kilka minut później.

Wilson podszedł bliżej do Cuddy i wykorzystując moment, w którym pani House go nie obserwowała wyszeptał.

- Pędził jak szalony i dlatego się rozbił...
- Nie do końca tak było - przerwała lekarka, która właśnie wyszła z bloku operacyjnego. - Prędkość z jaką jechał na pewno przyczyniła się do ilości obrażeń, jakich doznał doktor House, jednak wypadek wywołał problem z jego sercem - kontynuowała, patrząc na całą trójkę.
- Podczas jazdy, albo tuż przed musiał się mocno zdenerwować albo przestraszyć, to bardzo podwyższyło u niego poziom adrenaliny i wywołało arytmię.

Teraz Cuddy i Wilson dobrze wiedzieli, co się działo z Housem podczas wypadku, sam im to próbował powiedzieć.
Resztę kobieta wytłumaczyła zasmuconej matce.

- Arytmia przeszła w ciężką tachykardię...
- Tachykardia, to zbyt duże tempo uderzeń serca na minutę - wytłumaczyła Lisa, przerywając lekarce.

Oczy starszej pani łzawiły ze strachu o jej jedynego syna.

- Ona o mało nie umrze ze strachu o niego, a ja mu powiedziałam, że urodziła go, bo nie miała innego wyjścia. To się nie może tak skończyć... - Cuddy stała zmartwiona.

Lekarka mówiła dalej.

- W następstwie częstoskurczu doszło do dużego obniżenia ciśnienia krwi i zapewne zawrotów głowy. Pan House nie mógł zapanować ani nad kierownicą ani nad prędkością pojazdu kiedy się to działo, dlatego uderzył w nadjeżdżający samochód - tłumaczyła.
- W wyniku wypadku eksplodowała jego śledziona, co dało krwotok wewnętrzny, z którym reszta zespołu walczy. Ma również wstrząśnienie mózgu, pękniętą kość lewej ręki, liczne skaleczenia. W normalnych warunkach taka chwilowa niewydolność serca nie byłaby, aż tak niebezpieczna. Serce na razie ustabilizowaliśmy, jednak nie wiemy na jak długo. Musi walczyć.



_________________
Yes, we can.
-----------------------------
'As Jimmy suggested that I'm on heroin, I decided to admit I'm on Methadone. In return I got a bunch of very "friendly" words and a warning about side effects. One of them was already done to me, that was apnea occurs. Ceased to circulate air through my airway, and the pulse was almost imperceptible, but Foreman decided to return it to me stimulating my sensory receptors.' - I looked at him significantly, expected some questions, at the end my story was interesting. I looked more closely, raising single eyebrow slightly. Then Lucas said. 'How?' 'Excellent question. He twisted my nipples! '

PostWysłany: Pią 23:40, 15 Sty 2010
NiEtYkAlNa
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 03 Sty 2010
Pochwał: 5

Posty: 106

Miasto: Houseland
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

następną cześć proszę!!!

Ta jest naprawdę dobra.



_________________
Zapytaj mnie (anonimowo) o cokolwiek:
www.formspring.me/Miztlikatia

PostWysłany: Sob 11:05, 16 Sty 2010
Katia
Patomorfolog
Patomorfolog



Dołączył: 01 Kwi 2009
Pochwał: 12

Posty: 840

Miasto: Warszawa
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Jejku ! <3
Nie rób krzywdy Hałsiowi !

Czekam niecierpliwie na kolejną część !



_________________
Avek od anoli !
Córek mapeto ogórek - Nemezis, córunia jędzunia - nimfka & Sevir, brat bliźniak - whatever. / zÓy partner ze schowka, mraÓ, mraÓ - Hambarr / Rozczochowy właściciel - maybe ! /druga połówka mojego mózgu - lusiek /maaamusia - kretowa / mruczący pożeracz przecinków -Guśka
'Każdy z nas ma cztery twarze; tę, którą pokazuje innym; tę, którą widzą inni; tę, która myśli, że jest prawdziwa i tę, która jest prawdziwa. Wybierając jedną z nich, nie rezygnujmy z pozostałych.'

PostWysłany: Sob 18:34, 16 Sty 2010
Lady M
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 18 Lip 2009
Pochwał: 14

Posty: 6835

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

wow ;o !!
tyle jestem w stanie powiedzieć ; D
niesamowicie dobre!
gdzie kolejna część?! ^^



PostWysłany: Pon 7:52, 03 Maj 2010
Housetka
Lekarz rodzinny
Lekarz rodzinny



Dołączył: 23 Lut 2010
Pochwał: 1

Posty: 332

Miasto: Gdańsk
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Nietykalna - szkoda, że przerwałaś tego ficka.



_________________
Zapytaj mnie (anonimowo) o cokolwiek:
www.formspring.me/Miztlikatia

PostWysłany: Sro 11:56, 05 Maj 2010
Katia
Patomorfolog
Patomorfolog



Dołączył: 01 Kwi 2009
Pochwał: 12

Posty: 840

Miasto: Warszawa
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.04801 sekund, Zapytań SQL: 15