WET ZA WET

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

WET ZA WET




Ot, taki mój wytforek,
mam nadzieję, że się nada do przeczytania :?

Jeanne zadecydowała, że to opowiadanko ma sie znaleźć w hameronku wobec czego ewentualne reklamacje do niej ;)

PART 1

Gregory House siedział rozparty na kanapie w swoim salonie z nogami założonymi na stolik. Nie zwracając uwagi na stojącego obok, wystrojonego w smoking Wilsona tylko pogłośnił telewizor.
- House! – onkolog próbował przedrzeć się przez ryk Monster Tracków – To tylko dwie godziny. Korona Ci z głowy nie spadnie.
- Nie znaleźliście jelenia, który wyskoczyłby z tortu i wydaje Ci się, że mnie na to namówisz? – House zaśmiał się pogardliwie. Nie zamierzał się nigdzie ruszać, a całe to przyjęcie-niespodzianka nie obchodziło go ani trochę.
Wilson spojrzał na swój telefon. W tym hałasie, aż dziwne, że w ogóle usłyszał dźwięk dzwonka.
- Halo! – krzyknął James do słuchawki wyrywając pilot z rąk Housa. – Już, już tylko przyciszę… Teraz OK.
Greg spojrzał na Wilsona wzrokiem obrażonego pięciolatka.
- Co?!?! – Wilson zbladł słuchając swojego telefonicznego rozmówcy. - Przecież sam zostawiałem im kartkę z tekstem jaki mają umieścić! Co teraz robimy?! – jęknął załamany – Nie ma czasu szukać nowego, może jakoś można to zakryć? … Już jadę!
- Co się dzieje? – House odezwał się pierwszy raz dzisiejszego wieczora zainteresowanym głosem.
Twarz Wilsona była blada, a oczy rozglądały się bezładnie po pokoju szukając pomocy.
- Tort… - wyjąkał niepewnie onkolog – ma zły napis…
- Jaki? – w oczach Housa rozbłysła diabelska iskierka.
- Wszystkiego najlepszego Liso z okazji 73 urodzin – Wilson zakończył zrezygnowanym głosem. Odwrócił się i skierował ku drzwiom.
- Hej! Czekaj! – House ze złośliwym uśmiechem zerwał się z kanapy – Jednak się zdecydowałem!
Takiej okazji do drwin nie mógł sobie przepuścić!

Lobby PPTH wystrojone było jak na Boże Narodzenie, z tym zastrzeżeniem, że głównymi elementami dekoracji były balony i kwiaty. House rozejrzał się z niesmakiem po przybyłych na uroczystość pracownikach szpitala. Wieczorowe suknie, biżuteria, szampan w dłoniach – normalna Dynastia. Właściwie to zamierzał tylko zobaczyć reakcję Cuddy, wypić jakąś whisky i wracać do domu.
- Co z tym tortem?! – usłyszał już od progu zdenerwowany głos Wilsona.
Podeszli do stołu, na którym stał wspaniały, udekorowany kwiatami tort z wielkim napisem „73 urodziny”!
- Nie wiedziałam jak to zakryć, a jeśli oderwę wszystko się zepsuje – Cameron stała przed nimi z wyrazem twarzy cierpiętnika.
Mimo grymasu na twarzy wyglądała olśniewająco. Długie, ciemne fale włosów okalały jej twarz. A szmaragdowa, jedwabna suknia tylko podkreślała jej delikatne rysy i lekka opaleniznę.
- Zrobiłaś papier na cukiernika? – House powiedział z drwiną nie odrywając wzroku od Allison – Zostaw, Cuddy i tak pewnie tego nie zauważy. – uśmiechnął się pod nosem.
Cameron nie była pewna tej diagnozy, ale postanowiła nie kombinować więcej przy cieście. Najgorsze, że Lisa jechała już do szpitala ściągnięta tu przez recepcjonistkę w rzekomo bardzo ważnej sprawie dotyczącej szpitala.
- Już jest! Gaście światło! – krzyknął ktoś z tłumu.
Teraz już i tak było za późno na manewry z tortem.

Lisa Cuddy była wściekła. Planowała spędzić wieczór swoich trzydziestych siódmych urodzin przed telewizorem i z lampką czerwonego wina w ręku. Może to nie był wymarzony sposób na spędzenie takiego dnia, ale mimo wszystko telefon ściągający ją do szpitala w jakiejś niezwykle ważnej sprawie uznała za co najmniej „nie na miejscu”. Zanim pchnęła drzwi szpitala zastanowiła się przez moment dlaczego w hallu PPTH panują egipskie ciemności. Jednak już chwile później próbowała odzyskać równowagę emocjonalną wśród tłumu krzyczących „niespodzianka” wystrojonych współpracowników, kiści balonów, oślepiającego światła. Na jej twarzy pojawił się wymuszony uśmiech, a przez usta próbowała przecisnąć łagodnie brzmiące „dziękuję”. Domyślała się, że to głupie przyjęcie mogło być sprawka tylko dwóch osób i to o skrajnie różnych pobudkach. Wilson mógł to wymyślić z tych chęci, którymi wybrukowane jest piekło. House natomiast mógł zrobić to wyłącznie z czystej złośliwości.
Po przedarciu się przez pierwszy tłum dotarła do grupki osób złożonej z pracowników Housa i onkologa.
- Witam dr Cuddy – powiedział w jej stronę ze złośliwym uśmiechem House – myślałem, że siedemdziesięciolatki maja piersi prostopadłe do sylwetki tylko jak myją podłogę… - zrobił teatralną minę zastanawiającego się filozofa.
Lisa spojrzała na niego z niezrozumieniem.
- Za operacje korygujące dr Cuddy! – wrzasnął Greg na całe lobby unosząc w górę szklaneczkę whisky. Cześć gości spojrzała po sobie zaskoczona. Inni, wolniej myślący zdążyli już krzyknąć „Na zdrowie!” lub „Sto lat!” zanim zrozumieli sens toastu. Diagnosta zaś syknął tylko „Ałł!”, gdy poczuł wbijające się w jego dłoń długie paznokcie Cameron.
- Miła niespodzianka? – zapytał Cuddy Wilson próbując ratować sytuację.
- Masz na myśli jego obecność? – syknęła Lisa – domniemuję, że znalazł się tu tylko dlatego, że w jego prywatnym barku zabrakło alkoholu…
James otoczył Cuddy ramieniem i zaproponował coś do picia.
- Naprawdę, choć raz mogłeś się powstrzymać House! – Allison patrzyła na niego przymrużonymi ze złości oczami.
- A Ty mogłabyś mieć większy dekolt – wypalił diagnosta podnosząc do ust kolejną szklaneczkę bursztynowego trunku.
Cameron mimo drobnego zmieszania przyglądała się mu uważnie. Słyszała z jego ust już wiele seksistowskich uwag, jednak ta ostatnia wcale nie brzmiała jak żart. Wręcz przeciwnie. Mogłaby przysiąc, że widziała w jego oczach te pożądliwe iskierki, które zawsze chciała tam na swój widok zobaczyć.
...



_________________

POLSKA! BIAŁO-CZERWONI!

PostWysłany: Czw 9:37, 26 Mar 2009
Syśka
Reumatolog
Reumatolog



Dołączył: 16 Lut 2009
Pochwał: 15

Posty: 2076

Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

ciekawy fik.. na razie więcej Huddy ale widać po mału że hameron wkracza na scene... poproszę o więcej :spoko:



_________________
FUS forever

sis - Sevir :**

... i dopiero wtedy stało się światło

"you are still terribly afraid to be hurt, your imaginary sadism shows that. so afraid to be hurt that you want to take the lead and hurt first." "Only with you, eternity wouldn't be boring."

PostWysłany: Czw 12:31, 26 Mar 2009
Caellion
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 21 Gru 2008
Pochwał: 15

Posty: 5591

Miasto: Bełchatów/łódź
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Nie mogę *padła* :hahaha: :hahaha:
73 urodziny! Oplułam monitor :D
Sysiu, pisz, bo to jest cudne!



_________________

,,People say: 'What do you think of people that only talk to you or like you because you're in Green Day?'
And I say: 'Well, I AM Green Day. That is me... that is my life.'"

PostWysłany: Czw 15:19, 26 Mar 2009
Salamandra
Psychologiczny Iluzjonista
Psychologiczny Iluzjonista



Dołączył: 27 Gru 2008
Pochwał: 19

Posty: 7968

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Jak już zdążyłem zauważyć, w twoich opowiadankach jest dużo humoru. I jest to humor intelignety i na poziomie. Kiedy czytam każde twoje opowiadanie to uśmiech gości na mej twarzy. Oprócz tego masz świetne pomysły i tak budujesz akcję, że czyta się z ogromnym zaciekawieniem. A to jest także Hameronek co tym bardziej jest dla mnie miłe. Mam nadzieję, że kolejna część pojawi się dosyć szybko.



_________________

Banner pożyczony od Jeanne
Zamałżowiony kochanej Pauli :*

PostWysłany: Czw 15:30, 26 Mar 2009
lesio
Starachowicki Magnat
Starachowicki Magnat



Dołączył: 31 Sty 2009
Pochwał: 15

Posty: 5489

Miasto: Starachowice
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Mój Boże, myślałam, że już nigdy się nie doczekam czegoś nowego obok "Windy prawdy" ^^ A tu... Oczy mi wyszły na wierzch. I nic mi nie powiedziałaś, że piszesz Hamerona! :foch:
:lol:
Dowcip jak zwykle zabójczy, tort to zapewne numer House'a :D



_________________
Potrzebujesz bety? Pisz śmiało na gg:)

PostWysłany: Czw 18:24, 26 Mar 2009
Pinky
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 18 Mar 2009
Pochwał: 1

Posty: 150

Miasto: okolice Cze-wy
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Hm... no i nie wiem - jakiś Hilsonowy ten Hameron wychodzi :lol:

PART 2

- Jak oni mogli pomylić te cyfry?! – Wilson oparty o ścianę zmrużył oczy i wodził nimi na prawo i lewo wspomagając tym wewnętrzną analizę. Im jednak więcej wypił, tym mniej z tego rozumiał. Na szczęście w przeciwieństwie do Housa upijał się „na wesoło” stąd całe zmieszanie, które go dopadło gdy Lisa kroiła swój tort już dawno wyparowało.
- Jak chcesz to zadzwoń i zapytaj! – powiedział Greg wyciągając z kieszeni marynarki pognieciona karteczkę i podając ja przyjacielowi – tu masz do nich numer!
- House! – Wilson starał się być poważny, ale po chwili wewnętrznej walki prychnął śmiechem – Właśnie tego powinienem się po Tobie spodziewać. To było niegrzeczne! – onkolog próbował zdobyć się na wypowiedzenie tej kwestii karcącym tonem.
- Ale jej mina w tamtym momencie była bezcenna, prawda? – na twarzy House dało się zauważyć pełne zadowolenie z siebie.
- Tak… - w oczach James zapaliły się małe iskierki – Skoro Ty już się dobrze bawisz, to teraz moja kolej!
Wcisnął w dłoń zaskoczonemu Housowi swoją szklaneczkę szkockiej i jak zahipnotyzowany ruszył w stronę ciemnowłosej pielęgniarki w obcisłej, czerwonej sukience.

Allison całkiem miło spędzała czas na tym urodzinowym przyjęciu. No może z pominięciem chwili, w której Lisa Cuddy zobaczyła przestawione cyfry na swoim torcie. Pani Administrator nie dała jednak nic po sobie poznać. Z wyjątkiem rumieńca złości na twarzy, zachowała się bardzo taktownie udając, że nie zauważyła pomyłki.
Podczas wieczoru już kilka razy spotkała wzrok Housa patrzący na nią w ten specyficzny sposób, jakby ją wołał. Tym razem jednak bała się ryzykować, więc nawet nie podeszła. Już raz się sparzyła, a ten mężczyzna, nawet po dwóch latach codziennych spotkań, był dla niej zagadką. Niby dał jej do zrozumienia, żeby na nic nie liczyła, a jednak pewna niewidzialna nić nie została przerwana. To nie była pasja, ani czyste pożądanie. To było jakieś porozumienie dusz. Jakby byli elementami metafizycznej układanki, które idealnie do siebie pasują. Każde z nich miało w sobie coś, czego brakowało drugiemu, …które to drugie pożądało.

Wilson uchylił drzwi męskiej toalety i wsunął głowę do środka. Wyglądało na to, że jest pusto. Wszedł więc do środka wprowadzając za rękę swoją towarzyszkę. Kobieta od razu przykleiła swe krwisto czerwone wargi do ust onkologa. Ten próbował po omacku znaleźć drzwi kabiny. Wreszcie znalazł uchwyt o otworzył drzwi za swoimi plecami. Kobieta, której już zdecydowanie mocno szumiał w głowie alkohol nie utrzymała równowagi i naparła na Jamesa całym ciałem otulonym suknią takiego samego koloru jak jej pomadka. Onkolog klapnął z impetem na muszlę klozetową.
- Hihi, dobrze, że zamknięta – zaśmiał się patrząc na nią z rozbawieniem. W odpowiedzi na twarzy kobiety pojawił się zalotny uśmieszek. Dłońmi podciągnęła sukienkę tak by z łatwością usiąść na kolanach mężczyzny. Obfite i w dużej mierze odkryte piersi znalazły się na wysokości oczu Wilsona. Z pożądaniem wtopił twarz w dekolt kobiety. Pośpieszne pocałunki i próby pozbycia się ubrań przybrały nieco komiczny charakter wobec upojenia alkoholowego obojga. W tej przesyconej namiętnością i pożądaniem chwili James nie usłyszał kiedy drzwi toalety otworzyły się. Dopiero znajomy głos wyrwał go z tak obiecującej sytuacji i przywrócił do rzeczywistości.
- Jimmy! – głos House, choć łagodny zdradzał oznaki złośliwości. – Jimmy! Odezwij się!
Kobieta znieruchomiała. Wilson spojrzał na nią zdziwiony i już miał nie przerywając sobie z powrotem przywrzeć do jej warg, ale zakryła mu usta dłonią i gestem nakazał milczenie.
- Wilson! – głos Housa zabrzmiał teraz ostrzej – nie rób scen…
Onkolog analizował teraz sytuację próbując znaleźć jakieś rozsądne wyjście. Jego towarzyszka najwyraźniej nie chciała się ujawniać, a znając House wiedział, że drzwi kabiny mogą otworzyć się w każdej chwili.
- James – głos Housa był wyraźnie zniecierpliwiony – wiem, że tu jesteś! Po pierwsze wszedłeś tu dziesięć minut temu a jednak nadal można tu oddychać… a po drugie widziałem te Twoją czerwoną przyssawkę!
Kobieta spojrzała na onkologa z obrażona miną. Zeszła z jego kolan najciszej jak mogła i wskazała Jamesowi drzwi kabiny.
- Jestem! – powiedział Wilson słabo. Odruchowo spuścił wodę i wyszedł zostawiając w środku przyczajoną kobietę.
Spojrzał na House z wyrzutem i podszedł do umywalki.
- A ona nie wychodzi? – zapytał autentycznie zdziwiony House.
- Udaje, że jej tam nie ma – zrezygnowanym tonem oświadczył James i wyszedł z toalety.
House spojrzał jeszcze przelotnie na drzwi kabiny, za którą stała niedoszła zdobycz Wilsona i pokuśtykał za przyjacielem.
- Cóż było takiego nie cierpiącego zwłoki? – zapytał wyraźnie rozdrażniony James.
- Już się napiłem i pobawiłem – mówił z rozbrajająca szczerością diagnosta – A teraz potrzebuję kasy na taksówkę!



_________________

POLSKA! BIAŁO-CZERWONI!

PostWysłany: Pią 10:56, 27 Mar 2009
Syśka
Reumatolog
Reumatolog



Dołączył: 16 Lut 2009
Pochwał: 15

Posty: 2076

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Hilson i Hameron do siebie pasują, to jest to :D
Niegrzeczny Jimmy ;)
Hameronkowego Wena życzę!



_________________

,,People say: 'What do you think of people that only talk to you or like you because you're in Green Day?'
And I say: 'Well, I AM Green Day. That is me... that is my life.'"

PostWysłany: Pią 15:52, 27 Mar 2009
Salamandra
Psychologiczny Iluzjonista
Psychologiczny Iluzjonista



Dołączył: 27 Gru 2008
Pochwał: 19

Posty: 7968

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Syśka napisał:
Jakby byli elementami metafizycznej układanki, które idealnie do siebie pasują. Każde z nich miało w sobie coś, czego brakowało drugiemu, …które to drugie pożądało.


za te słowa należy ci się... :prosze: :tancze: :prosze: :tancze: :prosze: :tancze: :prosze: :tancze: :serducho: :serducho: :jupi: :jupi: :jupi: :jupi:



_________________
FUS forever

sis - Sevir :**

... i dopiero wtedy stało się światło

"you are still terribly afraid to be hurt, your imaginary sadism shows that. so afraid to be hurt that you want to take the lead and hurt first." "Only with you, eternity wouldn't be boring."

PostWysłany: Sob 0:29, 28 Mar 2009
Caellion
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 21 Gru 2008
Pochwał: 15

Posty: 5591

Miasto: Bełchatów/łódź
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Witam, oto ostatnia, trzecia i wreszcie Hameronkowa cześć :D

PART 3

- A daj mi spokój House! – burknął Wilson nalewając sobie do szklanki alkoholu, który następnie wypił jednym haustem.
- Don Juanie! – zaśmiał się z drwiną Greg – Czyżby nagromadzony materiał genetyczny nie znalazł ujścia?!
Gdyby wzrok mógł zabijać House najprawdopodobniej nie potrzebowały już nawet reanimacji. Ale nie zabijał dzięki czemu diagnosta wyciągnął w stronę Jamesa po pieniądze.
- Pożegnam się i też idę – powiedział Wilson już spokojniej. Irytowanie się na Housa nie przynosiło żadnych efektów, a poza tym nie leżało w naturze ich relacji. – Poczekaj na mnie!
House stanął z boku rozglądając się jeszcze po lobby. Jego wzrok znów zatrzymał się na zielonej sukience i ciemnych włosach. Cameron uśmiechała się promiennie rozmawiając z Foremanem i kilkoma pielęgniarkami. Zazdrościł jej tej beztroski. W jej młodym życiu miały już miejsce tragiczne zdarzenia, a mimo tego potrafiły cieszyć ją nawet drobne chwile szczęścia. Nie straciła wiary w człowieka, w uczciwość i w prawdę. Jak na przyjęty przez niego kanon wartości była jakimś ewenementem. Dwa lata udowadniania jej, że wszyscy kłamią, oszukują i dbają tylko o własne siedzenie, a ona nadal patrzyła na każdego jak na każdego jak na w połowie czystą kartę, którą można ciągle jeszcze zapisać złotymi zgłoskami nawet jeśli wcześniej widać było same kleksy. Co najdziwniejsze – patrzyła w ten sposób także na niego.
Wilson żegnał się już od kwadransa i wyglądało na to że szybko nie skończy. Mógłby wytarga go z tego przyjęcia za flaki, ale wypity wcześniej alkohol oraz aktywność vicodinu, który złagodził ból nogi spowodowały u niego uczucie senności. Schowek na miotły wydał się idealnym miejscem na krótką regenerację. Spokój, cisza i… wstawiona tam nie wiadomo z jakiego powodu kozetka. Uchylił drzwi sprawdzając czy nikt już się tam nie zabunkrował. Ułożył się wygodnie na kozetce i zamknął oczy.

Wilson wcale nie miał zamiaru urywać się tak szybko z przyjęcia, tym bardziej, gdy zobaczył zakradającego się do schowka na miotły Housa. Teraz spokojnie mógł odnaleźć swoją czerwonoustą towarzyszkę. Odwiezie go do domu jak już ją trochę bliżej pozna.

- Widziałeś Housa? – zapytała Allison odrywając Wilsona od jego towarzyszki.
- Tak – bąknął James próbując na szybko wymyślić coś, żeby wreszcie dano mu dziś spokój. Cameron nadawała się idealnie na opiekuna tego kalekiego natręta. – Leży w schowku na miotły. Źle się czuje i prosił żebyś przyszła.
Kobieta spojrzała na onkologa zdziwiona. Nie było jednak sensu roztrząsać faktu, że Wilson zamiast odwieźć Housa do domu bawił się w najlepsze. Odwróciła się i pospiesznie skierowała w stronę zamkniętych drzwi schowka na końcu korytarza.

- House! – usłyszał w głowie kobiecy głos.
- House! – powtórzyła Cameron szeptem zbliżając swoją twarz do śpiącej twarzy diagnosty. Przykucnęła obok kozetki tak, że gdy wreszcie delikatnie uniósł powieki zobaczył jej pełne obawy oczy.
- Nic Ci nie jest? – zapytała cicho, ale ton jej głosu zdradzał zdenerwowanie.
- Muszę zmienić środek przeciwbólowy – wyszeptał oddzielając każdy wyraz długą pauzą. – bo po vicodinie mam ciągle te same jazdy. Tylko kolor włosów Ci się zmienia…
Cameron uśmiechnęła się lekko. Sama nie wiedziała czy rozbawił ją jego zaspany głos czy też przyjemność sprawiła jej perspektywa nawiedzających go snów z nią w roli głównej.
Położyła dłoń na jego policzku i przeciągnęła lekko odczuwając szorstkość zarostu jak pieszczotę dla opuszków swych palców.
On przekręcił delikatnie głowę w stronę tej dłoni i musnął ją subtelnie wargami.
House nie miał pewności czy cała scena tylko mu się śni. Nie miał siły otworzyć oczu. Doś gwałtowny pocałunek pod którym ugięły się jego usta zmusił do jednak do wyrwania się z objęć Morfeusza.
Allison pocałowała go nie pierwszy raz. On jednak pierwszy raz miał ochotę by na tym nie poprzestała.
- Tak to jest dać babie alkoholu – uśmiechnął się złośliwie.
- Tak to jest brać babę na litość – odgryzła się mrużąc oczy.
Wplątał palce w jej ciemne, długie włosy i przyciągnął ją do siebie. Owocowy zapach jej perfum otaczał go i hipnotyzował. Kolejny ich pocałunek nie był już ledwo muśnięciem warg. Tłumiona do tej chwili namiętność wzbudziła walkę dwóch przeciwległych światów, która nieuchronnie prowadziła do ich scalenia.
House usiadł na swoim dotychczasowym posłaniu. Jego samego zdziwiła intensywność z jaką oczekiwał tej chwili zbliżenia. To nie miało nic wspólnego z prymitywnym seksem jaki otrzymywał w zamian za 50 dolarów. Pożądał jej ciała, ale oczekiwał czegoś więcej niż orgazmu. Oczekiwał tego ziarna uczucia, które mogło go ocalić.
Stała teraz przed nim okryta jedynie jedwabiem koloru liści. Pod palcami, które przesuwał po jej rękach i dekolcie czuł, że drży. Zamknęła oczy w oczekiwaniu. Zsunął powoli ramiączka sukienki tak, by jasne, jędrne piersi mogły powitać go mrugając zalotnie ciemnymi sutkami. Jego zarost musiał połaskotać wrażliwą skórę, bo uśmiechnęła się mimowolnie. Przygarnęła jego głowę do siebie przeczesując palcami krótkie włosy, pieszcząc płatki uszu. Podniósł głowę i wtopił w jej twarz wielkie, niebieskie jeziora oczu. Ona odpowiedziała tylko przyzwalającym uśmiechem. Dłońmi podwinął jej sukienkę i delikatnie ściągnął koronkowy, biały skrawek materiału.
Nigdy nie potrafił zrozumieć jak można nosić coś tak niewygodnego jak stringi. Nie umniejszało to jednak ich atrakcyjności, szczególnie w połączeniu z pośladkami młodej kobiety. Wsunął je machinalnie do kieszeni swojej marynarki.
Cameron zdjęła jego marynarkę i popchnęła lekko, by położył się. Nie wierzyła w to co robi, ale jeszcze bardziej nie wierzyła w to, że House aktywnie w tym uczestniczy. W TYM na co czekała tak długo. Głód w jego oczach przekonał ją jednak, że on też od dawna tego oczekiwał. Usiadła obok delikatnie pamiętając by nie sprawić mu bólu. Przywarła do niego ustami, a jej dłoń sprawnie rozpięła guziki ciasnych już jeansów.
- Widzę, że masz w tym wprawę – usłyszała spod swoich warg drwiącą uwagę.
No tak, nie byłby sobą, gdyby nie powstrzymał się nawet w takiej chwili.
Nie odpowiedziała tylko zsunęła mu spodnie i bokserki. Usiadła na jego biodrach i patrząc mu prosto w oczy zaczęła poruszać się bardzo wolno, wręcz leniwie.
Czuł jak narasta w nim podniecenie. Zaciśnięte palce u stóp zdradzały jak mało brakuje by się spełnił.
- Nie… musisz… na mnie… czekać… - usłyszał słowa Allison przetykane głębokimi, przyspieszonymi oddechami.
- Zbyt długo… na Ciebie… czekałem… - zdążył wyrzucić z siebie przez zaciśnięte usta.

- Poczekaj tu, zrobię zwiad… - powiedział House patrząc na Cameron łagodnym wzrokiem.
Zdziwił ją ten wydawałoby się opiekuńczy gest. Gdy jednak zbliżył się do niej ponownie i złożył na jej czole delikatny pocałunek, zastygła w bezruchu zszokowana. House zniknął za drzwiami nie czekając, aż ochłonie.

- House!? – Greg usłyszał głos Wilsona, którego postać wyrosła przed nim bez ostrzeżenia. – Nie pojechałeś z Cameron? – dociekał zdziwiony onkolog.
- Tego bym nie powiedział… - powiedział House uśmiechając się pod nosem.
Ruszył przed siebie raźnym krokiem próbując odciągnąć tym samym Wilsona od drzwi schowka.
- House! – James powiedział tak ostro jakby wydawał komendę. Zdziwiony tym tonem Greg odwrócił się do przyjaciela.
- Od kiedy nosisz koronkowe springi – Wilson mrugał oczami, a po twarzy błąkał mu się zawadiacki uśmiech – w kieszeni marynarki?

THE END



_________________

POLSKA! BIAŁO-CZERWONI!

PostWysłany: Pon 14:19, 30 Mar 2009
Syśka
Reumatolog
Reumatolog



Dołączył: 16 Lut 2009
Pochwał: 15

Posty: 2076

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Końcówka wywołała u mnie atak śmiechu :D
Prześliczny ten Hameronek :serducho: Mam nadzieję, że takich będzie więcej.



_________________

Banner pożyczony od Jeanne
Zamałżowiony kochanej Pauli :*

PostWysłany: Pon 14:50, 30 Mar 2009
lesio
Starachowicki Magnat
Starachowicki Magnat



Dołączył: 31 Sty 2009
Pochwał: 15

Posty: 5489

Miasto: Starachowice
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Oooch, to jest cudowne!
Nastąpiło ziszczenie się mych Hameronkowych snów!
Proszę, napisz jeszcze Hameronka!



_________________

,,People say: 'What do you think of people that only talk to you or like you because you're in Green Day?'
And I say: 'Well, I AM Green Day. That is me... that is my life.'"

PostWysłany: Pon 15:11, 30 Mar 2009
Salamandra
Psychologiczny Iluzjonista
Psychologiczny Iluzjonista



Dołączył: 27 Gru 2008
Pochwał: 19

Posty: 7968

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

WOOOW !
brak mi słów poprostu :)
genialne. :]



_________________
Aby coś docenić trzeba to stracić...


Baner & Avek by Ewel
_________________

PostWysłany: Pią 19:03, 03 Kwi 2009
Arystokratka
Lekarz rodzinny
Lekarz rodzinny



Dołączył: 28 Gru 2008

Posty: 335

Miasto: Międzyrzec Podl.
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Bardzo dobry Hameron :)



_________________

Óbranie z szafy maybe_55 :) Chociaz avek cos mi przypomina
"Lepiej zamordować, niż źle zdiagnozować."
Dr Gregory House

PostWysłany: Czw 19:30, 29 Paź 2009
Net
Lekarz rodzinny
Lekarz rodzinny



Dołączył: 05 Wrz 2009

Posty: 375

Miasto: Wieliczka
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.04280 sekund, Zapytań SQL: 15