Czas pokaże 5/? [zawieszony]
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Czas pokaże 5/? [zawieszony]

Nowy Fick mojego autorstwa, na początku jest trochę dziwny :D ale mam już pomysł jak dalej rozwinąć akcję, więc bądźcie cierpliwi ;)

P.s Mam nadzieję, że Fick się spodoba :)





CZAS POKAŻE:

Wstęp:

„Nie wiem jak długo śniłem ten sen, zanim go sobie uświadomiłem. Trudno stwierdzić, że się śni, póki się człowiek na tym nie przyłapie.”*

Greg House stał i wpatrywał się w czarny punkt, nie mogąc lub też nie chcąc ruszyć się choćby o pół kroku do przodu. Balansował na krawędzi czegoś, czego nie znał i najwyraźniej dobrze mu było z tą niewiedzą. Czekał, aż ciemność, która rozprzestrzeniała się po całej płaszczyźnie, spowije wszystko do końca.
Teraz, nawet jeśli by bardzo chciał nie mógł zrobić kroku w żadną stronę, bo mógłby spaść, a wszystko co jest nowe, nieznane według niego jest złe i musiał za wszelką cenę unikać zmian.

Chwile później obudził się zlany potem. Spojrzał w stronę okna, by wymazać z pamięci ostatnie obrazy sennego koszmaru. Sen. Stan, nad którym za wszelką cenę chciał zapanować, ale nie umiał. Coś pokazującego doskonałość ludzkiego mózgu, który powoduje stworzyć najróżniejsze obrazy, które mają barwy, dźwięki niekiedy są bardzo realistyczne…
Potrząsnął szybko głową, by skupić myśli na czym innym. Zastanawiał się, jak to się mogło stać, że ktoś kogo kochał uczynił go kaleką do końca życia. Obraz Stacy powracał często. Powodując masę negatywnych emocji, które nie mogły znaleźć ujścia. Już nie wspominał jej jako kogoś ważnego w swoim życiu, była raczej osobą, której szczerze nienawidził.

Ktoś kiedyś zapytał „Dlaczego nie został wyznaczony limit cierpienia?” to pytanie nurtowało go coraz częściej. Jego przeszłość nie była kolorowa. Jak widać przyszłość też nie będzie.

Zdjął z nocnej szafki fiolkę z Vicodinem, nowym przyjacielem i towarzyszem. Połknął jedną tabletkę i przyjrzał się etykiecie: „dr Lisa Cuddy”. Uśmiechnął się pod nosem, bo wiedział, że nie zależnie od tego co powie, lub zrobi w jej oczach pozostanie zawsze taki sam. Niezależnie czy miał ten kawałek mięśnia na udzie czy też nie. Wiele razy próbował znaleźć motywy jej niektórych działań w stosunku do niego, teraz dobrze wiedział, że wytłumaczenie jest jedno.

Nie znalazł sensownego powodu by wstać z łóżka. Prawda jest taka, że nawet go nie szukał. Przecież i tak kiedyś umrze więc po co się męczyć i coś robić? Ziewnął przeciągle i pogrążył się w kolejnym głębokim śnie.
Od tamtego „złego” okresu w jego życiu minęło już trochę czasu, miał jak każdy swoje wzloty i upadki. A co do Lisy Cuddy jak zawsze miał rację. Pozostała taka, jaka była przed wypadkiem. Troskliwa, nadopiekuńcza, stanowcza i tak samo piękna. Była punktem stałym między przeszłością a przyszłością. Trzeba było przyznać, że niezwykle atrakcyjnym. Najlepsze było to, że miliony razy zmuszał ją do rzeczy, którzy nie chciała robić, albo rzucał dotkliwymi uwagami. A ona zawsze potrafiła znaleźć w sobie tyle siły, by zacisnąć zęby i dalej widzieć House’a takiego, jakim chciała.

Coraz częściej próbował znaleźć określenie, któro pasowałoby do relacji między nimi. Pewnego wieczora, kiedy jej marzenia legły w gruzach. Kiedy adopcja kilkugodzinnej dziewczynki, która była już jej się nie udała. Znalazł. Znalazł prawidłowe określenie. Tej siły, która popchnęła go do jej mieszkania i kazała pocałować, a potem wyjść. To była miłość. Skrywana latami, głęboko w sercu w końcu, w najmniej oczekiwanym momencie dała o sobie znać. Nagle wszystko stało się jasne, a on przestał oszukiwać siebie samego.

Jednak z niewyjaśnionych przyczyn postanowił zostać w tej dziwnej relacji i unikać Cuddy jak ognia.

Część pierwsza:

"Czasem dopiero na skrzyżowaniu człowiek zaczyna zastanawiać się - dokąd idzie."**

Szedł szerokim chodnikiem w stronę drzwi szpitala. Równomiernie uderzając ciemną laską o nawierzchnię. Wiedział na pewno, że zapowiada się kolejny zwyczajny dzień pracy. Wyniki, pacjenci, badania, choroby, przychodnia i tak w kółko. Kiedy przeszedł przez rozsuwane drzwi wejściowe i kątem oka zauważył Cuddy bez żadnego ostrzeżenia zaatakowały go wspomnienia.

Siedział na drewnianym stoliku w parku przed uczelnią, ze znajomymi z roku. Jakieś dokumenty były porozwalane między nimi. Zapewne wyniki. Zamiast myśleć o pacjencie myślał o Lisie Cuddy stojącej tuż przed jego nosem kłócąc się z kolegą z roku, którego nazwisko już dawno wyleciało mu z pamięci.

Nie chciał dalej wspominać, odwrócił wzrok i pospiesznie wsiadł do windy. Co do reszty dnia oczywiście się nie mylił. Mieli nowego pacjenta. A właściwie pacjentkę. Małą, siedmioletnią dziewczynkę z podejrzaną wysypką na całym ciele. Seria badań wykazała arytmię serca i kilka innych dolegliwości. Więc została zlecona kolejna seria badań, które według House’a były bez sensu. Ale zdrowie i życie pacjentki mało go w tej chwili obchodziło. Wieczór sprzed kilku dni nie dawał mu spokoju, mimo że usilnie chciał wymazać go z pamięci.

Skupił uwagę na czerwono-szarej piłce, która o dziwo też wywołała falę najróżniejszych wspomnień.

Oczyma wyobraźni widział różne wcielenia Cuddy i o dziwo, tym razem nie chciał tego przerywać. Przynajmniej może sobie ją powyobrażać, skoro nie może się zbliżyć, ze strachu przed zaangażowaniem. Bardzo odpowiadał mu dotychczasowy układ, sam go zniszczył. Co go wtedy podkusiło, żeby ją pocałować?

Dobrze, że przynajmniej udało mu się wyjść z jej mieszkania, zanim pożądanie i tęsknota za nią wzięły górę nad resztkami jego zdrowego rozsądku.

Nagle stracił grunt pod nogami i znalazł się w akademiku na korytarzu. Widział siebie, idącego obok Cuddy, która oplatała ramionami jakieś szare teczki i z zainteresowaniem słuchała jego szczegółowej opowieści o zdiagnozowaniu pacjenta, którego nikt inny nie zdiagnozował.
Słyszał kroki, treść rozmowy, ale sam nie mógł się odezwać.

Postacie weszły do pokoju, szybko wślizgnął się za nimi. Nie zbyt dobrze pamiętał ten dzień, bo w czasie studiów spędzał dość dużo czasu z Lisą, a wspólne omawianie przypadków było na porządku dziennym.
Cuddy usiadła na kanapie, a Greg-student ruszył w stronę małego segmentu kuchennego:

- Napijesz się czegoś? – zapytał wyjmując z szafki dwa cytrynowo żółte kubki.

- Kawy. Dzięki – odpowiedziała analizując wyniki jeszcze raz.

„Cała Cuddy, zawsze taka była” pomyślał Greg – obserwator. A potem przyjrzał się sobie. Był ubrany w granatową koszulkę z krótkim rękawem z narysowaną wielką gitarą elektryczną z przodu. O dziwo nie była zmięta. Ciemne dżinsy, nowe buty sportowe. Wyglądał całkiem ładnie. Przyznał w duchu.

Przyglądał się jego twarzy, kiedy nachylał się żeby postawić na stoliku tuż przed nosem Lisy kubek z gorącą czarną kawą.

Czarna kawa. Przecież to on nauczył ja taką pić. Uśmiechną się pod nosem, do tej pory nie wiedział czy robiła to dla niego, czy naprawdę jej taka smakowała.

- Może to rak? – powiedziała nagle, a House – obserwator podniósł na nią wzrok. Nie była pewna tego co mówi. Bała się, że jego młodsza kopia ją wyśmieje i już miał to zrobić, ale ugryzł się w język i powiedział tylko:

- Nie sądzę – upijając łyka ulubionej czarnej kawy. House – student był miły dla Cuddy, zbyt miły to nie zapowiadało nic dobrego.

Opierając się dwoma rękami o laskę Greg – obserwator westchnął tylko. Dobrze pamiętał ten dzień. Ich pierwszego pocałunku.

Przewrócił oczami. Dlaczego akurat w tym wspomnieniu musiał się znaleźć? Przecież było ich tak wiele. A to było jednym z gorszych w jego mniemaniu. Usiadł na fotelu, bo Lisa i Greg z przeszłości jeszcze długo będą omawiać ten przypadek. Aż w końcu jak zawsze będzie miał rację co do diagnozy.

Nie wiedział kiedy, ale usnął słuchając własnego głosu. Monologu o leczeniu jakiejś choroby przewlekłej, nawet się nie wysilał by przypomnieć sobie jej nazwę.

Obudziła go cicha muzyka płynąca z grającej wierzy. Dwudziestominutowa solówka Led Zepellin zdawała się nie mieć ani początku ani końca.

Greg – student patrzył się w głębokie, zielone oczy Cuddy, uśmiechając się przy tym szczerze. Nie wiedział, że potem bardzo długo nie będzie tego robił, aż nie spotka swojej Lisy ponownie. Zbliżył się do niej a ona do niego… Byli w odległości jakiś 10 centymetrów…

Migające światła i wirujący obraz uniemożliwiły dokładne przyjrzenie się pocałunkowi Gregowi – obserwatorowi.

Chwilę później znowu stracił grunt pod nogami i runą na szpitalną posadzkę… Znowu był we właściwym czasie. Nie wiedział tylko co się dokładnie stało.

* William Wharton "Ptasiek"
** Władysław Grzeszczyk "Parada paradoksów"


Ostatnio zmieniony przez Arroch dnia Pon 19:39, 15 Cze 2009, w całości zmieniany 5 razy



PostWysłany: Pon 20:30, 19 Sty 2009
Arroch
Jeździec Apokalipsy



Dołączył: 20 Gru 2008
Pochwał: 11

Posty: 7916

Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Na razie zapowiada się super fik :D MAm nadzieję że szybko napiszesz dalszy ciąg :D



_________________


Moje siostrzyczki Nemezis i Sevir i nasza mamuta Maagda
Mój prywatny, jedyny i niezastąpiony kaloryferek Alan
Moja prywatna pisarka zÓych dobranocek, po których nikt nie zaśnie - Guśka

PostWysłany: Pon 21:06, 19 Sty 2009
nimfka
Nietoperek
Nietoperek



Dołączył: 13 Sty 2009
Pochwał: 30

Posty: 11393

Miasto: HouseLand
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Dzieło to za dużo powiedziane


tak, tak powtarzaj to sobie :P
Oj Arroch :]
Twoje "dzieło" jest świetne! I pomysł z opisaniem szkolnych lat Huddy, dla mnie bomba! Lubię takie nie jasne sytuacje, gdzie bohater nagle znajduje się w innych miejscach i takie ogólne pomieszanie! :jupi: big całus za wene i czekam na więcej :D



PostWysłany: Pon 21:23, 19 Sty 2009
Madlen
Onkolog
Onkolog



Dołączył: 21 Gru 2008
Pochwał: 4

Posty: 3092

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

bardzo, bardzo intrygujące :)
Mysli housea, takie ekko dekadenckie -jak on sam. Zdecydowanie mi sie podobały. Lubie opisy, w których przechodzi sie od szczegółu do ogółu. jedna drobna rzecz, przenosi go w swiat swoich wspomnień. Bardzo dobrze Ci to wyszło. Pomysł z "obserwatorem" doskonały.

Taka nostalgiczna część, bardzo dobrze sie to czytało. bogactwo, słownictwa, odwołań do kultury (świetnie wybrane cytaty!), dobry styl i umiejętnośc budowania nastroju -to wszystko buduje klimat i kunszt opowiadania. U Ciebie te wszystkie elementy, tworzą harmonijna całość. jestem zdecydowanie na "tak".

I jeszcze kilka "perełek" :

Cytat:
„Dlaczego nie został wyznaczony limit cierpienia?”


Lubie filozoficzne rozmyslania :)

Cytat:
Troskliwa, nadopiekuńcza, stanowcza i tak samo piękna. Była punktem stałym między przeszłością a przyszłością.


Bardzo trafne sformułowanie.
Cytat:

Nie wiedział kiedy, ale usnął słuchając własnego głosu. Monologu o leczeniu jakiejś choroby przewlekłej, nawet się nie wysilał by przypomnieć sobie jej nazwę.


Usmiechnełam sie :mrgreen:


I kilka uwag jesli moge:

Cytat:
Najlepsze było to, że miliony razy zmuszał ją do rzeczy(...)


To sformułowanie psuje nastrój. Zakłóca atmosferę melancholii i nostalgii.

Cytat:
Wyglądał całkiem ładnie. Przyznał w duchu.

tutaj jest chyba niewłaściwy zapis.

Wyglądał całkiem ładnie -przyznał w duchu.

Uważaj tez na powtórzenia :)

pozdrawiam ciepło i czekam niecierpliwie na dalsze częsci :)



_________________

PostWysłany: Sro 12:53, 21 Sty 2009
T.
Mecenas Timon
Mecenas Timon



Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 37

Posty: 2458

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

awwwwwwwwwww..... o wow... :D wstęp był bardzo refleksyjny i idealnie pasujący... pokazał, co czuje House do Cuddy i dlaczego się tego boi... A część pierwsza? Przez ciebie będę teraz codziennie się zastanawiała,czy jest kolejny odcinek - bo podróże w czasie w wykonaniu House'a to coś niesamowitego :D. Czy chodzi o to, by zrozumiał, ile ona dla niego znaczy? Ile razem przeszli? Jak ją skrzywdził i że nie może zrobić tego po raz drugi?... W każdym razie, będę na wdechu czekała na następną wspaniałą część :D, pozdrawiam :*:*:* - ta wciąga i intryguje ;) :zakochany:



_________________

"- And so the lion fell in love with the lamb...
- What a stupid lamb.
- What a sick, masochistic lion" - cytat z "Twilight"

Banner by Ewel
:zakochany:

PostWysłany: Czw 10:31, 22 Sty 2009
amandi
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 26 Gru 2008
Pochwał: 1

Posty: 148

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Przepraszam, że tak krótko, miała wyjść dłuższa, ale skoro Fick się podoba a już kilka dni nie było II części to postanowiłam wrzucić :P

Z dedykacją dla mojej przyszłej małży, która ma dzisiaj a ściśle rzecz biorąc jutro :P urodziny :*

***

„Być może dla świata jesteś tylko człowiekiem, ale dla niektórych ludzi jesteś całym światem.*.”

Leżał na szpitalnej podłodze, cały obolały, cały w gęstej krwi cieknącej z nosa. Korytarz, zwykle tętniący życiem, był zupełnie pusty. Przypuszczał, że była pora obiadowa, a przecież dopiero co wchodził do swojego gabinetu by zacząć dyżur.

Próbował wstać, ale chyba zrobił to zbyt gwałtownie, bo ostry ból przeszył jego klatkę piersiową i zmusił do ponownego położenia się na podłodze. Głośnego jęku spowodowanego tym zdarzeniem, który wydał się z jego ust nie usłyszał nikt, chociaż długo odbijał się echem po pustych ścianach. Co się stało? Jak się tu znalazł? Aż w końcu gdzie dokładnie jest?

Te pytania krążyły po jego umyśle nie dając ani chwili wytchnienia.
Leżał, a oczy powoli zaczynały odmawiać mu posłuszeństwa. Na siłę je otwierał by nie stracić przytomności, ponownie. Sekundy wydawały się minutami. Minuty – godzinami. Walka z sennością nagle zdawała się bez sensu. W końcu tak wyobrażał sobie własną śmierć – we śnie. Odszedł by cicho i niemal nie zauważalnie dla reszty świata.

Zamknął oczy i przez następne kilka godzin ich nie otworzył.

***

Ciche szmery i rozmowy stawały się coraz wyraźniejsze. Słyszał głosy: Wilsona, Cameron, Foremana, Cuddy i kilku innych osób, których jeszcze nie zidentyfikował.

Głowa nadal go bolała. A na klatce piersiowej czuł ucisk utrudniający każdy samodzielny oddech.

Rozprostował lekko zaciśnięte palce lewej ręki. Leżał na szpitalnym łóżku.
Wywnioskował, że muszą stać gdzieś nie daleko niego, bo głosy były dość głośne. Nie skupiał się na tym, o czym rozmawiają, nie musiał, bo z góry było wiadomo, że o nim.

Nieśmiało otworzył prawe oko, potem lewe i patrzył na nich, co chwila mrugając, by przyzwyczaić się do światła. Wyjrzał przez okno. Było ciemno. Fala najróżniejszych myśli i teorii przeszła przez jego mózg w ekspresowym tempie.

Lecz szybko została przerwana przez Lisę Cuddy, która z troską w głosie, przysiadając na krawędzi łóżka zapytała:

- Wiesz gdzie jesteś? – wszystkie pary oczu należące do małego tłumku znajdującego się w Sali skierowane były na niego.

- Sądzę, że w szpitalu. I to nie w byle jakim, bo w twoim szpitalu, Cuddy – odpowiedział. Miał na piętce wymyślić jakąś docinkę, ale nie miał w tej chwili to tego głowy. Powiedział to, co pierwsze przyszło mu na myśl.

Na twarzy Lisy zagościł uśmiech. Poczuła jak ciężki kamień spada jej z serca i toczy się po podłodze, by już więcej nie wrócić.

- Co się stało? – spytał cicho.

- Spadłeś ze schodów – odpowiedział szybko Wilson.

I to House’owi wystarczało. Przynajmniej na razie.

Chwilę potem znowu miał wrażenie, że czas zmienia się specjalnie dla niego. O ile wcześniej się wydłużał, teraz zdawał się pędzić na oślep. Trzy godziny badań i bezsensownych rozmów z personelem szpitala wydawały się jedną.

Czas, kolejne zjawisko, którego House zaczynał się obawiać, chociaż może nie słusznie. Bo przy jego łóżku znowu siedziała Cuddy.
Wspólnie analizowali wyniki jego badań.

Przypomniało mu się to, co zobaczył we własnych wspomnieniach. Cuddy, która za wszelką ceną chciała znać przyczynę niewyjaśnionej choroby pacjenta. Podobnie jak teraz. Szukała wspólnego mianownika wszystkich jego objawów. Nieświadomie ściskając go za rękę, jakby bała się, że kolejna błędna diagnoza odbierze jej House’a.

A tymczasem czas postanowił spłatać mu kolejnego figla. Nie wiedział czy to jego wyobrażenie w skutek urazu czy to się dzieje na prawdę, ale znowu był w akademiku. Wszystko było takie, jakie zostawił ostatnim razem. House i Cuddy – studenci siedzieli na kanapie. Odoje zaledwie kilka centymetrów od siebie. Z zamkniętymi oczami.

W jednej chwili zdrowy rozsądek jego towarzyszki wziął górę, wstała i wyszła trzaskając drzwiami. Jeden i drugi House patrzyli ze zdumieniem na drzwi, przez które przed chwilą przeszła.

Greg student z wyraźnym smutkiem i rozczarowaniem w oczach wstał i wyłączył grającą muzykę. Kubki odniósł do prowizorycznej kuchni.
Położył się na łóżku. Ramiona miał pod głową. Nie rozbierał się nawet, nie chciało mu się spać, chociaż w pokoju panował półmrok. Jedynym źródłem światła był księżyc, który wdzierał się do balkonowego okna.
Leżał. Patrzył w sufit. Jego myśli krążyły wokoło jednej osoby. Tej, która pozostanie w jego życiu na bardzo długo. Tej, która skutecznie wryła się w jego pamięć i serce. Tej, której wizerunek widział oczyma wyobraźni każdego dnia kiedy się budził. Od teraz. Bo właśnie w tej chwili wszystko się zaczęło.

House – obserwator patrzył na siebie. Dokładnie pamiętając każdą myśl, która wpadła mu wtedy do głowy. Ta chwila była też dla niego początkiem – czegoś nowego. Zrozumiał, że nawet jeśli bardzo będzie chciał
zapomnieć o Lisie, nie uda mu się, bo to ona jest sensem jego życia. Jedynym światełkiem tunelu, jasnym promykiem słońca w pochmurny dzień, „pięknym kwiatem w brudnym błocie”**.

Świat zawirował po raz czwarty tego dnia, przenosząc go na szpitalne łóżko, na którym Cuddy desperacko próbowała przywrócić bicie, jego stojącemu sercu.


*Gabriel García Márquez
** Isabel Allende „Z błota powstaliśmy”



PostWysłany: Czw 23:49, 22 Sty 2009
Arroch
Jeździec Apokalipsy



Dołączył: 20 Gru 2008
Pochwał: 11

Posty: 7916

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

przeczytałem własnie świetny fik... (postanowiłem że od czasu do czasu mogę czytnąć fik Huddy)... TWÓJ świetny fik... ^^ nie jestem w stanie dobrać dalszych słów więc niech zostanie tylko to, że to świetny fik i.. czekam na cd.



_________________
FUS forever

sis - Sevir :**

... i dopiero wtedy stało się światło

"you are still terribly afraid to be hurt, your imaginary sadism shows that. so afraid to be hurt that you want to take the lead and hurt first." "Only with you, eternity wouldn't be boring."

PostWysłany: Pią 12:39, 23 Sty 2009
Caellion
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 21 Gru 2008
Pochwał: 15

Posty: 5591

Miasto: Bełchatów/łódź
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

cudowny fik :D świetnie wymyślony ten pomysł z ,,przenoszeniem się" do czasów studiów



_________________


Moje siostrzyczki Nemezis i Sevir i nasza mamuta Maagda
Mój prywatny, jedyny i niezastąpiony kaloryferek Alan
Moja prywatna pisarka zÓych dobranocek, po których nikt nie zaśnie - Guśka

PostWysłany: Pią 13:46, 23 Sty 2009
nimfka
Nietoperek
Nietoperek



Dołączył: 13 Sty 2009
Pochwał: 30

Posty: 11393

Miasto: HouseLand
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Ło kurka wodna. Albo ja ślepnę, albo to spisek przeciwko mnie, że wcześniej nie zobaczyłam tego fika! Grrr :evil:
Ale tak czy inaczej, o maj god, on jest niesamowity! Hałs który cierpi na dziwne wizje, Hałs zagubiony, Hałs który powoli zaczyna uświadamiać sobie TĄ prawdę. Zakochałam się <3
Trzymasz w napięciu jakbyś chciała mnie wykończyć *dead* Ale ogromnie mi się podoba i czekam na dalej :*



_________________

PostWysłany: Pią 20:01, 23 Sty 2009
jeanne
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 21 Gru 2008
Pochwał: 50

Posty: 11087

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Właśnie wszystko nadrobiłam i muszę powiedzieć, że serwujesz nam tutaj kawał dobrego ficka :) Nie czyta się 'na siłę', wciąga i każe z niecierpliwością czekać na ciąg dalszy ;)

Wiem, że jestem już 'nastą' osobą, która o to prosi, ale - wklejaj jak najszybciej kolejny fragment ;P



_________________
Każdy błąd kobiety jest winą mężczyzny.

PostWysłany: Pią 21:07, 23 Sty 2009
LicenceToKill
Pulmonolog
Pulmonolog



Dołączył: 23 Gru 2008
Pochwał: 11

Posty: 1292

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

och... te "przeniesienia w czasie" są niebezpieczne dla House'a. I to nie "niebezpieczne", tylko bardzo groźne. Na tyle, że zaczynam obawiać się o jego życie ;). Ale - co tam życie - skoro facet w końcu dokonał imponującego odkrycia, że Cuddy jest jego "pięknym kwiatem w brudnym błocie"... :mrgreen: Ten fik jest niesamowity i przyłączam się do próśb o szybko nową część ;) :*:*:*



_________________

"- And so the lion fell in love with the lamb...
- What a stupid lamb.
- What a sick, masochistic lion" - cytat z "Twilight"

Banner by Ewel
:zakochany:

PostWysłany: Pon 15:01, 26 Sty 2009
amandi
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 26 Gru 2008
Pochwał: 1

Posty: 148

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Znowu krótko, przepraszam, ale pewna instytucja marnuje mój cenny czas na pisanie ficków :? W cytacie na początku jest mowa o przyjaciołach , przez co tę część również dedykuję Madlen :* :*

Część 3


Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać.*


Powoli mięsień po lewej stronie klatki piersiowej House zaczynał pracować. Niechętnie, leniwie jednak stymulowany do pracy przez kolejne uderzenia prądu wskoczył we właściwy rytm.

Cuddy otarła pot z czoła, uśmiechając się radośnie. Tak nie wiele brakowało do… nie, nie chciała o tym myśleć.

Piętnaście minut później był już całkowicie stabilny. Siadła na lewej stronie łóżka, przykrywając swoją dłonią jego dłoń. Jego klatka piersiowa opadała w dół by za chwilę powędrować ku górze. Spał. Ciche i spokojne oddechy, jakby nie należące to do niego – dupka, który miał zawsze dużo do powiedzenia – były jedynym słyszalnym dźwiękiem w Sali.

Uśmiechnęła się i pogładziła wolną ręką jego lewy, szorstki policzek. Zapomniała o ważnym spotkaniu z inwestorami, pacjentach czekających w klinice, stosie papierów na biurku. Czekała aż się obudzi, nie chciała by był sam. Czas przestał mieć znaczenie, nawet dla niej.

Leniwie otworzył prawe oko. Potwornie bolała go głowa. Podniósł lewą rękę by rozmasować czoło. Cuddy widząc jego mleczarnie podeszła do łóżka i zwiększyła mu dawkę morfiny.

Po dwóch minutach i trzydziestu sześciu sekundach od przebudzenia zauważył ją.

- Cuddy? A co ty tutaj robisz? – po raz pierwszy w życiu nie chciał jej widzieć, okupowała jego wspomnienia. Wystarczy.

- Pilnuję, żeby twoje serce nie przestawało bić, znowu – przewróciła oczami stojąc dokładnie naprzeciw niego.

- Jak to serce? Zaraz… - zaczął – reanimowaliście mnie? Jak to się stało?

- Nie mam pojęcia – wzruszyła ramionami – siedzieliśmy i rozmawialiśmy aż nagle zemdlałeś i chwilę potem… - zapatrzyła się na ramę szpitalnego łóżka – tak czy inaczej, już jesteś stabilny, musisz dużo odpoczywać. Zleciliśmy nowe badania. I…. – kontynuowała monolog podchodząc do torby stojącej na kanapie – To masz wyniki – podała mu plik papierów. Dobrze wiedziała, że chciał je zobaczyć. Może będzie jednym z niewielu lekarzy, którym udało się zdiagnozować u siebie samych ciężką chorobę? Nie chciała mu odbierać tej przyjemności. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale rozpaczliwy dźwięk pejdżera jej to uniemożliwił.
Spotkanie! Cholera!

- Przepraszam, mam spotkanie z inwestorami

- Nic nie szkodzi – odpowiedział House widząc jej zakłopotanie.

- Pamiętaj, że jakbyś czegoś…

- Jasne, dam znać – skończył za nią dokładnie wykutą formułkę, którą powtarzała każdemu bez wyjątku przynajmniej raz w tygodniu. Nie było w tym nic nadzwyczajnego, tylko czemu zrobiło mu się nagle tak gorąco? Uśmiechną się przekręcając głowę. Wrócił do czytania wyników. I wtedy poczuł się bardzo lekki, wiedział co się za chwile stanie. Znowu przeniesie się w świat wspomnień jego i Cuddy.

Szła bardzo szybko w stronę parku. Chciała usiąść na ławce i chwilę pobyć sama. Po tym telefonie… potrzebowała chwili spokoju.
Niedoczekanie. House – student po ostatnim wieczorze nie dał się tak łatwo spławić Cuddy. Śledził ją aż do samej fontanny na środku miejskiego parku.

Siadła w cieniu. Na jednej z nielicznych wolnych ławek. Było około piętnastej, park tętnił życiem, dzieci wracające ze szkoły zatrzymywał się na chwilę, by choć raz zjechać z różnokolorowych zjeżdżalni. Dorośli wychodzili z pupilami na poobiedni spacer. A ona Lisa Cuddy znalazła się tu z zupełnie innego powodu. Udało jej się pokłócić z rodzicami, oczywiście o dalszą edukację i to tego przez telefon.

Schowała twarz w dłoniach. Miała zły dzień, chyba jeden z gorszych w roku, chociaż nie do końca wiedziała dlaczego. Przecież to tylko kolejna sprzeczka z rodzicami. Jutro wszystko wróci do normy.
House – student i House – obserwator stali za wysokim dębem bacznie przypatrując się Lisie. W końcu ten pierwszy zdecydował się przysiąść, jak zwykle bez pozwolenia.

- Cześć! – zaczął wesoło.

- House ja naprawdę nie mam nastroju na żarty – przyznała smutno rzucając mu szybkie spojrzenie.

- Ja też nie, chcę o coś zapytać – House – obserwator dokładnie pamiętał o co, podszedł bliżej, uważniej przysłuchując się rozmowie.
Spojrzała na niego zagadkowo, tym samym dając znak by kontynuował.

- Moglibyśmy się razem pouczyć do egzaminów? – wyrzucił na jednym oddechu.

- House?! Ty chcesz się uczyć? – zapytała z niedowierzaniem, nagle kłótnia z rodzicami przestała mieć jakiekolwiek znaczenie.

- Co w tym dziwnego? – odpowiedział pytanie na pytanie uśmiechając się szeroko.

- Nie nic tylko wydawało mi się, że sobie olewasz naukę – nie wiedziała czemu, ale żałowała poprzednich słów. To zdecydowanie wina House’a on sprawiał, że czuła się co najmniej dziwnie.

- Nie olewam, ale nie lubię się uczyć sam, myślę, że fajnie by było się trochę czasem… pouczyć.

Po tych słowach wziął ją za rękę i pociągnął w stronę wyjścia z parku. Ku swojemu zaskoczeni House – obserwator stwierdził, że pasowali do siebie – jako studenci.

Tym razem świat nie wirował. House opadł tylko na miękkie łóżko ze śnieżnobiałą pościelą. Nie Stracił przytomności. Czyżby się nauczył podróżować w czasie?


*Antoine de Saint-Exupery



PostWysłany: Sro 23:16, 28 Sty 2009
Arroch
Jeździec Apokalipsy



Dołączył: 20 Gru 2008
Pochwał: 11

Posty: 7916

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

:jupi: kolejna część świetna :D Hałs podróżujący w czasie i to bez tracenia przytomności, ciekawe :D



_________________


Moje siostrzyczki Nemezis i Sevir i nasza mamuta Maagda
Mój prywatny, jedyny i niezastąpiony kaloryferek Alan
Moja prywatna pisarka zÓych dobranocek, po których nikt nie zaśnie - Guśka

PostWysłany: Sro 23:25, 28 Sty 2009
nimfka
Nietoperek
Nietoperek



Dołączył: 13 Sty 2009
Pochwał: 30

Posty: 11393

Miasto: HouseLand
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

nimfka dzięki :* w następnej części przekonasz się dlaczego :twisted:



PostWysłany: Sro 23:28, 28 Sty 2009
Arroch
Jeździec Apokalipsy



Dołączył: 20 Gru 2008
Pochwał: 11

Posty: 7916

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

jakby House chciał, to ja znam innego Doctora... Dr Who ;)... który może mu pożyczyć wehikuł czasu... taki żywy.. Tardisa ;) :lol:...

świetny odcinek, a ja przyznaję, że uwielbiam ten fik :mrgreen: . :zakochany:. Reanimacja, przebudzenie, troska Cuddy o tego niepokornego diagnostę... potem świadomość przeniesienia... hmm.. jakby OoBE :D... i ta propozycja wspólnej nauki... a potem kontrolowany powrót.. cudo :*:*... i oni pasują do siebie nie tylko jako studenci :D. Czy on potrzebuje wszędzie, nawet w czasie teraźniejszym patrzeć z boku, żeby to w końcu dostrzec ;)? Będę się powtarzała, ale to jest świetne :D. Czekam niecierpliwie na kolejną część :*:*



_________________

"- And so the lion fell in love with the lamb...
- What a stupid lamb.
- What a sick, masochistic lion" - cytat z "Twilight"

Banner by Ewel
:zakochany:

PostWysłany: Czw 14:04, 29 Sty 2009
amandi
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 26 Gru 2008
Pochwał: 1

Posty: 148

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.06366 sekund, Zapytań SQL: 15