Zakład [+18]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Zakład [+18]

SPECIAL FOR MAAGDAA I JEJ ZIOM :lol:
I na pocieszenie - nie udało stworzyć się naprawdę złego House'a. Ja go sobie tak wyidealizowałam, że nie ma takiej opcji...


CZĘŚĆ I

- House, ty jesteś uzależniony. – stwierdziła Cuddy, widząc, jak diagnosta połyka naraz dwie tabletki Vicodin’u.
- Nie jestem. Uzależniony jest człowiek, który bez czegoś nie potrafi funkcjonować. Mi to coś pozwala uśmierzyć ból. – wyjaśnił House, wskazując szefowej pomarańczową fiolkę lekarstw.
- Nie potrafisz bez niego funkcjonować, House. – Cuddy drążyła temat. – Łykasz coraz więcej tego świństwa. Po dwie tabletki co chwilę. To jest uzależnienie. Ile bez niego wytrzymasz?
- Aż ból mnie nie zabije. Przekonaj się. – zaproponował House.
- Dobrze, jeśli wytrzymasz trzy dni, masz spokój z przychodnią do końca miesiąca. – przyjęła propozycję Cuddy.
- A jeśli nie? – zainteresował się.
- Dostaniesz dodatkowe godziny i zabiorę twój telewizor z gabinetu.
- Hej, to nieuczciwe. –oburzył się. – Dwie kary, a tylko jedna nagroda. Dwa miesiące przychodni z głowy i ten wielgachny telewizor. – licytował się.
- House, nie jesteśmy na targu, ale skoro tak chcesz, bardzo proszę. Niech będzie. – zgodziła się. – A teraz oddaj Vicodin. I pamiętaj, obserwuję cię, nie oszukuj. – zaznaczyła, wychodząc z gabinetu diagnosty.
Początkowo House myślał o wizji dwóch miesięcy wolnych od przychodni. Potem wyobrażał sobie „General Hospital” w jego wielkim telewizorze. Uśmiechnął się na samą myśl. Był pewny, że fanty ma już w kieszeni.
Jego entuzjazm minął po kilku godzinach, kiedy ból nogi stawał się coraz bardziej dokuczliwy, a on nie miał fiolki z Vicodin’em. Nie mógł skupić się na przypadku, bo ból się nasilał z godziny na godzinę. Ale musiał być twardy, dla dobra sprawy. Miał wiele do wygrania i wiele do stracenia, jeśli by przegrał zakład. Postanowił wspomagać się innymi tabletkami, ogólnodostępnymi. Nie było mowy o tym, żeby w ogóle nie łykać środków przeciwbólowych. Przecież musi jakoś walczyć z bólem.
Następnego ranka obudził się z bólem. Kiedy zwykłe tabletki przeciwbólowe nie pomagały, a ból stawał się nie do zniesienia, House pomyślał, że przecież mógłby sięgnąć do swoich supertajnych zapasów i wspomóc się Vicodin’em, nie mówiąc o tym Cuddy. Przecież nie miała kamery w jego mieszkaniu. Łyknie Vicodin przed wyjściem, weźmie kilka tabletek ze sobą do pracy i jakoś przetrwa dzień.
Już miał połknąć tabletkę, kiedy pomyślał, że to nieuczciwe. Po co właściwie zastanawia się nad uczciwością. Chodzi o to, żeby udowodnić coś Cuddy. Czy pierwszy raz by ją okłamał? Raczej nie. Na niej i tak nie zrobiłoby to żadnego wrażenia. Ale łykając teraz prochy i nie mówiąc o tym szefowej udowodni przede wszystkim sobie, że rzeczywiście ma problem, że jest uzależniony. Nie, nie weźmie proszków i pójdzie grzecznie do pracy. No, jeśli mu na to ból pozwoli.

Po przyjeździe do szpitala House zaszył się w swoim gabinecie. Kaczuszkom zlecił badania, żeby nie musieć na nich patrzeć jak najdłużej, a już nie daj Boże ich słuchać. Do gabinetu wparował Wilson.
- Cześć, House. I jak? – zagadnął.
- Co jak? Pytasz, czy jeszcze żyję? – zirytował się od razu. – Jak widzisz, Wilson, żyję i mam się… źle. – przyznał. – Cholera jasna, że też nie miałem co robić, tylko się zakładać z Cuddy. Ta to wie, jak człowieka pognębić.
- House, sam widzisz, że masz problem. Spójrz na siebie. Jak ty wyglądasz?
- Ty też nie jesteś zbyt przystojny. Nie wyglądasz jak James Bond. Raczej jak James… Wilson. – wyśmiał przyjaciela.
- Żartuj sobie, ile chcesz, House. Jesteś na głodzie, a nie bierzesz dopiero dobę.
- Początki są najgorsze. – wyjaśnił wesoło.
- Tak, dla narkomana. – skwitował kąśliwie Wilson. – Nie możesz wytrzymać bez prochów kilku godzin. To uzależnienie. Nie łykasz tabletek z bólu, choć na początku tak było. Teraz zjadasz je jak żelki.
- Dziękuję, mój psychoanalityku. Rachunek przyślij pocztą. Na pewno nie zapłacę. – powiedział House, wskazując przyjacielowi drzwi. – Jestem zajęty. Opuść moje salony, proszę.
Po wyjściu Wilsona House bardzo posmutniał. Nie żeby tęsknił za przyjacielem, ale zdawał sobie powoli sprawę, że on ma rację. Chciał wygrać zakład, mieć wolne od cieknących nosów i oglądać swój serial na ogromnym ekranie. Ale cena, jaką musiał za to zapłacić, była chyba zbyt wysoka. Noga bolała tak mocno, że nie był już w stanie myśleć o niczym innym. Ból odbierał mu zdolność jakiejkolwiek analizy. Chcąc uniknąć swoich asystentów na dobre, postanowił się zaszyć w kostnicy. Tam przynajmniej nikt nie będzie mu przeszkadzał. Żaden nieboszczyk nie będzie przecież wypominał mu odstraszającego wyglądu. Żaden z nich na pewno nie wygląda lepiej. Z tą myślą skierował się w stronę windy.
Kiedy po zjedzeniu kanapek i wypiciu coli, nadal siedząc w kostnicy, odczuwał wciąż narastający ból, w dodatku zaczęło mu się robić niedobrze, postanowił pójść do Cuddy. Po drodze wstąpił do łazienki, żeby zwymiotować. Przemył twarz zimną wodą, spojrzał w lustro i sam doszedł do wniosku, że rzeczywiście odstrasza wyglądem.
Wszedł do gabinetu szefowej bezceremonialnie. Na szczęście nikogo prócz Cuddy tam nie było, a że ona zawalona była stertą papierów, to akurat nie zrobiło na nim najmniejszego wrażenia. Od lat stosował zasadę w stosunku do niej i do Wilsona, że im bardziej są zajęci, tym on ma więcej ważnych spraw. Przeszkadzanie komuś w pracy stało się jego pasją. Tym razem jednak sprawa była naprawdę potężnego kalibru.



PostWysłany: Nie 0:13, 13 Gru 2009
alhambra
Psi Detektyw
Psi Detektyw



Dołączył: 27 Sie 2009
Pochwał: 13

Posty: 6827

Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Masz dobry styl, wciągające opisy i dialogi na poziomie. Ale mnie osobiście bardzo rażą rozbieżności merytoryczne.
Nie sprecyzowałaś kiedy rozgrywa się opowiadanie. Jeśli jest to sezon 1 to House nie powinien mieć problemów z przetrwaniem 3 dni. W 1x11 Detox, kiedy naprawdę założył się z Cuddy zaczął odczuwać nudności i inne efekty odstawienia dopiero po dobie.
W sezonie 3 (3x10 Merry Little Christmas) był już na tyle uzależniony, że przetrwanie 3 dni bez prochów, to naprawdę był dla niego problem, ale wtedy już doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jest uzależniony.
Więc albo, albo. Trochę mnie razi, że opowiadanie rozgrywa się w jakimś alternatywnym wymiarze :lol:
House jest inteligentnym facetem i ucieka tylko od uczuć, a nie od faktów i swoich wad. Nie wyobrażam sobie, że jest tak uzależniony jak to opisujesz i nie zdaje sobie z tego sprawy. Albo rozciągnij to bardziej w czasie... albo zadziw mnie jakimś house'owym pogmatwanym wytłumaczeniem tej sytuacji 8)

Mam nadzieję, że to co napisałam nie jest zniechęcające. Nie to jest moim zamiarem. Wręcz przeciwnie. Jeśli to co piszę nie pomaga, a tylko zniechęca: szepnij słówko, a więcej się nie odezwę



_________________
"To change the world, start with one step
however small, first step is hardest of all"
strony internetowe

PostWysłany: Nie 4:37, 13 Gru 2009
orco
Tłumacz



Dołączył: 17 Wrz 2009
Pochwał: 28

Posty: 638

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

orco Co do umiejscowienia akcji w czasie, to założenie jest takie, że możecie sobie to wpasować jakkolwiek, bo nic wspólnego z akcją serialu to mieć nie będzie.
Natomiast co do "niehausowości" House'a , to on też nie będzie tym House'em, którego znamy. Aczkolwiek moje założenie na początku było troszkę inne...ale nie zdradzę póki co jaki będzie, a tym bardziej jaki miał być :lol:

orco napisał:
Mam nadzieję, że to co napisałam nie jest zniechęcające. Nie to jest moim zamiarem. Wręcz przeciwnie. Jeśli to co piszę nie pomaga, a tylko zniechęca: szepnij słówko, a więcej się nie odezwę

Nie, nie zniechęca mnie to. Ja raczej nie przywiązuję wielkiej wagi do krytyki, potrafię ją znosić :) Opowiadanie jest już skończone, więc nie będę go zmieniać. Widocznie mój zamysł na to o tej barbarzyńsko późnej porze miał coś na celu. Wierzę w takie pierwsze objawienie :lol: :idea:



PostWysłany: Nie 15:12, 13 Gru 2009
alhambra
Psi Detektyw
Psi Detektyw



Dołączył: 27 Sie 2009
Pochwał: 13

Posty: 6827

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

margolcia-1984 napisał:
Opowiadanie jest już skończone, więc nie będę go zmieniać.
To dlaczego jeszcze nie jest wklejone? :evil:
[biegnie szperać po margolciowych szufladach] :lol:



PostWysłany: Nie 17:22, 13 Gru 2009
orco
Tłumacz



Dołączył: 17 Wrz 2009
Pochwał: 28

Posty: 638

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Cytat:
To dlaczego jeszcze nie jest wklejone?

Czekam :twisted: Aż jakiś głos wewnętrzny podpowie, że to już czas :roll:



PostWysłany: Nie 17:23, 13 Gru 2009
alhambra
Psi Detektyw
Psi Detektyw



Dołączył: 27 Sie 2009
Pochwał: 13

Posty: 6827

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Jooj , zaczyna się ciekawie. ;)
Jak zwykle świetna część. :D

Iii baaardzo dziękujemy za dedykację. <3
Przekonałaś się do mojego ziomka ! :mrgreen:

Szybko wrzucaj kolejną część !



_________________
Avek od anoli !
Córek mapeto ogórek - Nemezis, córunia jędzunia - nimfka & Sevir, brat bliźniak - whatever. / zÓy partner ze schowka, mraÓ, mraÓ - Hambarr / Rozczochowy właściciel - maybe ! /druga połówka mojego mózgu - lusiek /maaamusia - kretowa / mruczący pożeracz przecinków -Guśka
'Każdy z nas ma cztery twarze; tę, którą pokazuje innym; tę, którą widzą inni; tę, która myśli, że jest prawdziwa i tę, która jest prawdziwa. Wybierając jedną z nich, nie rezygnujmy z pozostałych.'

PostWysłany: Nie 19:46, 13 Gru 2009
Lady M
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 18 Lip 2009
Pochwał: 14

Posty: 6835

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

maagdaa napisał:
Szybko wrzucaj kolejną część !


O, właśnie nadszedł mój wewnętrzny głosik :mrgreen:



PostWysłany: Nie 19:52, 13 Gru 2009
alhambra
Psi Detektyw
Psi Detektyw



Dołączył: 27 Sie 2009
Pochwał: 13

Posty: 6827

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

margolcia-1984 napisał:
O, właśnie nadszedł mój wewnętrzny głosik

hihi !
To wrzucaj szybciutko ;*



_________________
Avek od anoli !
Córek mapeto ogórek - Nemezis, córunia jędzunia - nimfka & Sevir, brat bliźniak - whatever. / zÓy partner ze schowka, mraÓ, mraÓ - Hambarr / Rozczochowy właściciel - maybe ! /druga połówka mojego mózgu - lusiek /maaamusia - kretowa / mruczący pożeracz przecinków -Guśka
'Każdy z nas ma cztery twarze; tę, którą pokazuje innym; tę, którą widzą inni; tę, która myśli, że jest prawdziwa i tę, która jest prawdziwa. Wybierając jedną z nich, nie rezygnujmy z pozostałych.'

PostWysłany: Nie 19:53, 13 Gru 2009
Lady M
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 18 Lip 2009
Pochwał: 14

Posty: 6835

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

CZĘŚĆ II

- Cuddy, pomóż. – zaczął od progu. Cuddy podniosła głowę znad papierów, słysząc jego głos.
- House, o Boże! – Wystraszyła się, widząc jego twarz. Był blady, miał podkrążone, szkliste oczy i krople potu na czole, jakby tu przybiegł. – Wyglądasz okropnie.
- Twój tyłek urósł od naszego ostatniego spotkania? – Mimo bólu zażartował złośliwie, widząc Cuddy w całej okazałości, kiedy ta wstała zza biurka.
- Widzę, że poczucie humoru cię nie opuszcza, więc może jednak uda ci się wygrać telewizor i urlop w przychodni. – Cuddy nie wierzyła, że to mówi, widząc w jakim, przyszedł stanie.
- Ja właśnie w tej sprawie. – wyjaśnił szybko. – Ból jest nie do zniesienia. Jeśli chcesz zamknij mnie w przychodni dożywotnio i odetnij kablówkę, ale daj mi coś na ten ból. – powiedział błagalnym tonem, patrząc na szefową wzrokiem zbitego cocker spaniela.
- Widzę, że mocno cię przyparło. Dożywocie w przychodni? Kuszące. – zbagatelizowała początkowo Cuddy. Jednak kiedy podeszła bliżej House’a i zobaczyła, jak trzęsą mu się ręce, spoważniała.- Nie, House. Ani nie dostaniesz dożywocia, ani nie zabiorę ci telewizora.
- Jesteś wielka. – ucieszył się House i aż twarz mu rozpromieniała na myśl o wielkoduszności Cuddy.
- Ale prochów też nie dostaniesz. – sprostowała szybko.
- Nie rozumiem. Koniec zakładu, Cuddy, skapitulowałem. – zdziwił się. – Wygrałaś. Daj mi, proszę, vicodin, bo ten ból za chwilę mnie poskręca.
- House, nie rozumiesz? Teraz tym bardziej nie dam ci tych tabletek. Jesteś uzależniony. Musisz zapisać się na odwyk, a inaczej cię do tego nie zmuszę, niż odcinając cię od źródła uzależnienia.
- To odetnij mnie od bólu. Nie jestem z nim jakoś emocjonalnie związany, a to on jest praźródłem. – zirytował się.
- Odetnę cię od vicodin’u, bo tyle mogę zrobić. Zacznij zwalczać ból mniej wyniszczającymi lekami. Ból, który teraz odczuwasz, nie jest fizyczny. To psychika cię boli. Wmawiasz sobie, że bez vicodinu nie możesz funkcjonować normalnie.
- Dziękuję, Wilsonie w spódnicy.
- To dla twojego dobra, House, uwierz mi. – Spojrzała na niego litościwym ale stanowczym wzrokiem, głaszcząc go po ramieniu. House odsunął się i podążył w kierunku drzwi. – I nie próbuj wymusić recept na asystentach. Mają zakaz dawania ci czegokolwiek. – krzyknęła za nim na tyle głośno, żeby mógł to usłyszeć za drzwiami, które za sobą zatrzasnął.

Rzeczywiście, żadne z asystentów nie zgodziło się wypisać recepty. Wilson również współpracował z czarownicą Cuddy. Mało tego, że nie przepisał mu recepty, to jeszcze, podczas pobytu diagnosty w pracy i szukaniu jakiegoś dostępu do leków, Cuddy wysłała Wilsona do mieszkania House’a, żeby przeszukał jego tajne i supertajne skrytki, oczyszczając je z zapasów vicodin’u. Ten oczywiście grzecznie wykonał polecenie i wykradł wszystkie ukryte tabletki.
- House, proszę. – Cuddy weszła do gabinetu diagnosty, żeby przekonać go do współpracy. – Pozwól sobie pomóc. Nie wściekaj się, bo to nic nie da.
- Kobieto, życzę ci, żebyś choć przez jeden dzień odczuwała taki ból, jaki ja odczuwam od lat. Wtedy pomówimy o pomocy dla mnie. – Spojrzał na nią wzrokiem pełnym pogardy. – Jesteś zbyt głupia, żeby to zrozumieć?
- Po prostu zgłoś się do specjalisty. – upomniała go stanowczo Cuddy. Wiedziała, że jest na głodzie i będzie ranił słowami, dlatego nie zwróciła uwagi na retoryczne pytanie diagnosty. Podeszła do niego i zbliżyła swoją twarz do jego. – Zrobię, co zechcesz, jeśli tylko pozwolisz sobie pomóc. – powiedziała, wodząc kusząco palcem po jego policzku i patrząc prowokująco w błękitne oczy, po czym wyszła, pozostawiając House’a z wzrokiem utkwionym w jej pośladkach.
- Niech cię diabli, Cuddy. – zaklął pod nosem.
Po powrocie do swojego mieszkania House od razu skierował się w stronę szafki z butami. Niestety nie została tam ani jedna fiolka schowana na „czarną godzinę”. W pudełku po herbacie też nic nie było. Cierpiąc coraz większe katusze, postanowił pojechać do Wilsona i wydrzeć mu choćby z gardła te tabletki. Pojechał autobusem, bo nie był nawet w stanie wsiąść na motor. Ból się wciąż nasilał, a głód pogłębiał. Jego twarz wyglądała coraz gorzej, ciało się trzęsło.
- Wilson, otwieraj! – krzyczał, stojąc pod drzwiami przyjaciela. – Wiem, że tam jesteś!
- Ciszej, House. – Wilson otworzył mu drzwi. – Tu mieszkają ludzie.
- To nie wynieśli się zaraz po opanowaniu przez ciebie terytorium? Myślałem, że zdążyłeś już zaznaczyć cały teren?
- Czego chcesz? – spytał Wilson, wiedząc jednak doskonale, po co przyjechał House.
- A jak sądzisz? – zadrwił.
- Widzę. – stwierdził Wilson, spoglądając na bladą i mokrą twarz przyjaciela oraz trzęsące się ręce.
- Więc nie pytaj głupio, tylko daj mi to. – ponaglił go House.
- House, terapia. Ty jesteś ćpunem.
- Tak. I dealerem, złodziejem, mordercą, pedofilem.
- House, masz problem i próbujemy ci pomóc. – Wilson starał się zachować spokój i opanowanie, ale ciężko było mu patrzeć na cierpienie przyjaciela.
- Wilson, znasz mnie dobrze i wiesz, że jestem uparty. Na tyle uparty, że nie pójdę na odwyk nawet, jeśli mnie będziecie przypalać. Wiem, że Cuddy zdążyła ci już namieszać w głowie, ale nie myślisz chyba, do cholery, że coś wskóra! – House podniósł głos, patrząc na Wilsona coraz bardziej zdenerwowanym wzrokiem. Przerażał go teraz.
- Chyba masz rację. – Wilson zgodził się z nim. –Znam cię i wiem, że jesteś na tyle głupi, że prędzej się zabijesz niż przyznasz do problemu.
- Jedynym moim problemem w tej chwili jesteście ty i Cuddy. Ja cierpię, nie widzisz tego? Jeśli uważasz, że wspieranie tej czarownicy w jej gierkach jest ważniejsze od mojego życia i naszej przyjaźni, to twój problem. Ale mimo to błagam cię, Wilson, bądź człowiekiem. Swojemu pacjentowi nie odmówiłbyś pomocy, prawda?
- Nie, ale ty nie jesteś jak moi pacjenci.
- Cierpię tak jak oni. Tylko choroba jest inna.
Wilson sięgnął do kieszeni płaszcza, w której znajdowała się fiolka vicodin’u. Patrzył na nią dłuższą chwilę, przewracając ją w dłoni. Spojrzał na House’a i jego błagalne spojrzenie. Widać było, że naprawdę cierpi. Podsycał widok jeszcze tym, że co chwilę masował swoje prawe udo, wykrzywiając twarz w bolesnym grymasie. Wilson znów spojrzał na fiolkę.
- Daj mi to. – House wyrwał Wilsonowi opakowanie tabletek, widząc, że ten nie może się zdecydować. – Zawsze miałeś miękkie serce. – powiedział, łykając szybko wyjętą z fiolki tabletkę. – Dziękuję, Wilson. Jesteś prawdziwym przyjacielem.
- Obawiam się, że właśnie udowodniłem, że nie. Ale ty na razie i tak tego nie zrozumiesz. Teraz dostałeś prochy, bo to z twoich zapasów. Ale co potem, kiedy się skończą? Cuddy nie wyda ci recepty i nie pozwoli wypisać jej nikomu ze swoich lekarzy. Nikt nie poświeci posady dla twojego uzależnienia.
- Przecież was nie pozwalnia, idioto. Zwariowałeś?
- Nie widziałeś jak poważnie i stanowczo zabroniła cokolwiek ci dawać. House, ona tym razem nie żartuje. Jest zdeterminowana, nie popuści.
- Jeszcze zobaczymy. – powiedział House, po czym skierował się do drzwi. – Dobranoc, Wilson.
- Dobranoc House.



PostWysłany: Nie 19:56, 13 Gru 2009
alhambra
Psi Detektyw
Psi Detektyw



Dołączył: 27 Sie 2009
Pochwał: 13

Posty: 6827

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Jak możesz przerwać w takim momencie ?!
Daaaawaj dalej ! :twisted:



_________________
Avek od anoli !
Córek mapeto ogórek - Nemezis, córunia jędzunia - nimfka & Sevir, brat bliźniak - whatever. / zÓy partner ze schowka, mraÓ, mraÓ - Hambarr / Rozczochowy właściciel - maybe ! /druga połówka mojego mózgu - lusiek /maaamusia - kretowa / mruczący pożeracz przecinków -Guśka
'Każdy z nas ma cztery twarze; tę, którą pokazuje innym; tę, którą widzą inni; tę, która myśli, że jest prawdziwa i tę, która jest prawdziwa. Wybierając jedną z nich, nie rezygnujmy z pozostałych.'

PostWysłany: Nie 20:05, 13 Gru 2009
Lady M
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 18 Lip 2009
Pochwał: 14

Posty: 6835

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Serio? Tego właśnie chcesz? :twisted: Zastanów się dobrze :>



PostWysłany: Nie 20:07, 13 Gru 2009
alhambra
Psi Detektyw
Psi Detektyw



Dołączył: 27 Sie 2009
Pochwał: 13

Posty: 6827

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

margolcia-1984 jestem pewna na 100000000000000000000000% ;) :twisted:



_________________
Avek od anoli !
Córek mapeto ogórek - Nemezis, córunia jędzunia - nimfka & Sevir, brat bliźniak - whatever. / zÓy partner ze schowka, mraÓ, mraÓ - Hambarr / Rozczochowy właściciel - maybe ! /druga połówka mojego mózgu - lusiek /maaamusia - kretowa / mruczący pożeracz przecinków -Guśka
'Każdy z nas ma cztery twarze; tę, którą pokazuje innym; tę, którą widzą inni; tę, która myśli, że jest prawdziwa i tę, która jest prawdziwa. Wybierając jedną z nich, nie rezygnujmy z pozostałych.'

PostWysłany: Nie 20:07, 13 Gru 2009
Lady M
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 18 Lip 2009
Pochwał: 14

Posty: 6835

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

CZĘŚĆ III

House wyszedł z mieszkania Wilsona i skierował się na przystanek autobusowy. Był wściekły. Cuddy chciała go pognębić, udowodnić swoją władzę. Dobrze wiedziała, gdzie uderzyć, żeby go zabolało. Ale tego było już za wiele. Nie dość, że codziennie prowokowała go swoim ciałem, każdym gestem, każdym słowem, tak jak dziś. Jeszcze próbowała udowodnić, że jest twardą szefową i zastraszała jego przyjaciela i pracowników. Co ona sobie w ogóle wyobraża? Podła kobieta.
Niewiele myśląc, wsiadł wściekły do autobusu jadącego w kierunku domu szefowej. Miał zamiar pokazać jej, kto tu jest silniejszy i że nie warto z nim zaczynać. Całą drogę układał w myślach, co jej powie. Był tak zbulwersowany jej zachowaniem, że ledwie panował nad sobą, żeby nie zacząć wrzeszczeć już w autobusie. Kiedy autobus zatrzymał się niedaleko domu Cuddy, House wysiadł i skierował się pospiesznie pod jej drzwi.
Pora była już późna, więc Cuddy zdziwił trochę dzwonek do drzwi, ale włożyła szlafrok i podeszła do drzwi, aby je otworzyć. Przez okienko w drzwiach zobaczyła, że to House. Westchnęła głęboko i otworzyła szeroko drzwi.
- Wejdź, House. – zaprosiła go. – Powiedz szybko, co chcesz i znikaj. Nie mam czasu ani ochoty na przekomarzanie się. – wyjaśniła szybko, kierując się w stronę sypialni. Zatrzymała się jednak w przejściu i odwróciła w stronę House’a.
- Za kogo ty się uważasz? – wycedził przez zęby.
- Słucham? Jeżeli przyszedłeś robić mi wymówki i wziąć na litość, to wybrałeś sobie zły adres i zły moment.
- Uważasz, że możesz robić z ludźmi, co zechcesz, bo dla ciebie pracują i boją się o stołki?
- Nie bądź śmieszny, House. Jesteś pijany. Wyjdź. – Wskazała mu ręką kierunek drzwi. W tym momencie pasek szlafroka troszeczkę się poluźnił i kawałek ledwie zakrytej skąpą podkoszulką piersi wyjrzało na świat.
- Nie jestem pijany, tylko wściekły! – wyjaśnił. – I nie zamierzam wychodzić. Wysłuchasz najpierw, co mam ci do powiedzenia! – Wzrok House’a był coraz bardziej obłędny. Biła z niego wściekłość pomieszana z jakimś dzikim pożądaniem. Oczy mu rozbłysły na widok rozchylonego szlafroka.
- Jeśli zamierzasz krzyczeć, to tym bardziej żegnam. – zirytowała się, po czym odwróciła się na pięcie i skierowała w stronę sypialni.
- Nie tak szybko. – House podszedł do niej i chwycił szarpnął mocno za rękę, odwracając Cuddy twarzą do siebie. – Najpierw to, po co tu przyszedłem.
- To boli, House. Co robisz? – Tym razem Cuddy naprawdę się wystraszyła. W oczach diagnosty dostrzegła coś, czego nie widziała nigdy wcześniej. Bywał już wulgarny i zdenerwowany, ale nigdy nie widziała go w takim stanie. Wystraszyła się tym bardziej, że myślała, że House dalej jest na głodzie i nie wiadomo, czego można się po nim spodziewać.
- Pokazuję ci, kto tu rządzi. Możesz rządzić szpitalem, ale nie moim życiem. – powiedział wściekły, przyciągając ją mocniej do siebie.
- Puszczaj! – wykrzyczała, ale jego uścisk nie ustępował. House patrzył na nią tymi błękitnymi oczami, pchając szefową wprost do sypialni. Nic nie mówił. – House, nie rób tego. – zaprotestowała, widząc, do czego on zmierza. – Wyjdź, bo będę krzyczeć.
House jednak nie zamierzał przestać. Im bardziej Cuddy próbowała się uwolnić, tym bardziej on na nią napierał. Drżała w jego ramionach. Przewrócił ją na łóżko. Znieruchomiała, widząc, jak stoi nad nią, wbijając wzrok w jej ciało z dzikim pożądaniem wymalowanym na twarzy. Był wściekły, agresywny i nieobliczalny. Miała jednak nadzieję, że żartuje, że chce ją nastraszyć. Normalnie pewnie nie miałaby nic przeciwko obecności diagnosty w sypialni, ale w tej sytuacji bała się, że House zrobi coś, czego oboje będą żałować i co zniszczy całkowicie jakiekolwiek szanse na poprawne relacje między nimi. Nie chciała go widzieć w takim stanie. Nie zachowywał się jak jej House. Sprawiał jej ból i nie panował nad sobą.
Kiedy Cuddy analizowała jego zachowanie, House położył się na niej, przygniatając ją ciężarem swojego ciała. Znów próbowała się uwolnić, wydostać spod niego. Szarpała się, próbowała odepchnąć rękoma, ale był silniejszy. Całkowicie rozchylił jej szlafrok, po czym położył niedelikatnie rękę na jej piersi, oddając się pieszczotom, na które Cuddy miała w tej chwili najmniejszą ochotę. W tym momencie zrozumiała, że on nie żartuje, że rzeczywiście chce odebrać to, po co przyszedł.
Szybkim i stanowczym ruchem ściągnął jej koronkowe majteczki. Korzystając z okazji, że Cuddy znów na chwilę znieruchomiała zszokowana jego posunięciem, oparł się kolanami o brzeg łóżka i przełożył ciało Cuddy bardziej na środek tak, żeby wygodniej było mu się na niej ułożyć, po czym podsunął jej skąpą podkoszulkę do góry. Znowu przywarł do niej całym ciałem, zaczynając nachalnie całować jej szyję i schodząc niżej. Cuddy w odruchu obronnym zaczęła odpychać go rękoma . mężczyzna jednak okazał się dużo silniejszy i stanowczy niż myślała. Rozpiął rozporek, ściągnął spodnie i ułożył się pomiędzy jej nogami. Chwycił ręką jej podbródek i zatopił swoje wargi w jej ustach.
- Proszę, nie. House, błagam! – Cuddy szarpała się coraz bardziej, wciąż próbując się uwolnić. Przyciskał ją coraz mocniej. Chwycił dłońmi jej nadgarstki, żeby uniemożliwić jej ucieczkę. Jej oczy stały się szkliste. – House, przepraszam. Błagam cię, zostaw mnie. – powiedziała już bardzo cicho, zrezygnowana, a po jej policzku popłynęła słona łza.
House o dziwo poluźnił uścisk, widząc łzy Cuddy i słysząc jej delikatny ton. Podparł się na łokciach, umożliwiając kobiecie ucieczkę. Cuddy jednak leżała nieruchomo z wzrokiem wbitym w twarz diagnosty i czekając na jego kolejny ruch. Było jej już wszystko jedno. Wiedziała, że i tak nie ma z nim szans. Zrobi, co będzie chciał, a ona jest zbyt bezsilna, żeby się bronić. Zwłaszcza w tej chwili, kiedy spojrzał na nią już spokojnymi oczyma. Targały nią zmienne uczucia. Z jednej strony nie chciała, żeby brał ją siła, ale z drugiej… to był Gregory House. Może nie taki jak zwykle, ale jednak człowiek, którego zawsze kochała.
Czując jego dłoń na swoim policzku i ocierającą łzę, uwierzyła, że jednak się opanuje, że nie zrobi nic, czego nie będzie chciała. Odgarnął jej kosmyk loków i gładził ją po twarzy, wciąż opierając łokcie na łóżku. W końcu z własnej bezsilności wtulił głowę w jej włosy, delikatnie całując ucho. Nie było w tym już agresji, złości ani natarczywości. W każdej chwili mogła przerwać sytuację i uwolnić swoje ciało spod jego naporu. Przeszywały ją dreszcze podniecenia, kiedy czuła na sobie jego ciepły i spokojny oddech. Czuł się podle, kiedy uświadomił sobie, że sprawia jej ból. Przyszedł tu wściekły i mógł skrzywdzić kobietę, która tak wiele dla niego znaczyła, kobietę, którą kochał.
Skierowała twarz ku jego twarzy. Obie dłonie wplotła w jego włosy. Leżeli tak dłuższą chwilę wtuleni w siebie, delikatnie pieszcząc wargami swoje twarze. House znów opadł na Cuddy, ale tym razem nie czuła już strachu ani chęci przerwania tego. Pomogła mu zdjąć koszulę. Objęła go ramionami, mocno przyciągając do siebie. Teraz czuł, że pragnie go tak jak on jej. Wszedł w nią delikatnie, powoli. Ich usta się spotkały i połączyły w namiętnym, gorącym pocałunku. Pieścił dłońmi jej rozpalone ciało. W końcu uniósł jej nogi wyżej nad siebie, żeby móc wbić się w nią głębiej. Zajęczała. Uniosła biodra jeszcze bardziej do góry, wychodząc mu naprzeciw. Wykonywała powolne ruchy, tańcząc jego rytmem. Z każdą chwilą poruszał się w niej coraz szybciej i pewniej, aż doprowadził ich oboje na szczyty rozkoszy.
- Przepraszam, Lisa, to nie tak miało wyglądać. – wyszeptał jej do ucha.
- Było dobrze, Greg. Było dobrze… - uspokoiła go, wtulając się w jego jakże bezpieczne ramiona.


TO JUŻ JEST KONIEC, NIE MA JUŻ NIC...



Autor postu otrzymał pochwałę.

PostWysłany: Nie 20:11, 13 Gru 2009
alhambra
Psi Detektyw
Psi Detektyw



Dołączył: 27 Sie 2009
Pochwał: 13

Posty: 6827

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

:mdleje:
Ajjjj ! :serducho:



_________________
Avek od anoli !
Córek mapeto ogórek - Nemezis, córunia jędzunia - nimfka & Sevir, brat bliźniak - whatever. / zÓy partner ze schowka, mraÓ, mraÓ - Hambarr / Rozczochowy właściciel - maybe ! /druga połówka mojego mózgu - lusiek /maaamusia - kretowa / mruczący pożeracz przecinków -Guśka
'Każdy z nas ma cztery twarze; tę, którą pokazuje innym; tę, którą widzą inni; tę, która myśli, że jest prawdziwa i tę, która jest prawdziwa. Wybierając jedną z nich, nie rezygnujmy z pozostałych.'

PostWysłany: Nie 20:19, 13 Gru 2009
Lady M
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 18 Lip 2009
Pochwał: 14

Posty: 6835

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

mocne :twisted: House mnie przeraził i całe szczęście że się opanował super napisany fik :D



_________________


Moje siostrzyczki Nemezis i Sevir i nasza mamuta Maagda
Mój prywatny, jedyny i niezastąpiony kaloryferek Alan
Moja prywatna pisarka zÓych dobranocek, po których nikt nie zaśnie - Guśka

PostWysłany: Nie 21:02, 13 Gru 2009
nimfka
Nietoperek
Nietoperek



Dołączył: 13 Sty 2009
Pochwał: 30

Posty: 11393

Miasto: HouseLand
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.04691 sekund, Zapytań SQL: 15