Pamiętnik House'a [NZ]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Pamiętnik House'a [NZ]

Oki :) JAk wszyscy to wszyscy. Co prawda to jest mój pierwszy fick, ale myslę że się spodoba :)








CZęŚć PIERWSZA

House był osobą do, której nawet nie pasował pamiętnik. Uważał, że czas który poświęcamy na wpisywanie wydarzeń jest czasem straconym. Nawet on Gregory House najpopularniejszy diagnostyk w Ameryce nie potrafił dokładnie odpowiedzieć na pytanie, które od dawna sobie zadawał „Dlaczego ludzie właściwie piszą pamiętniki, ważniejsze wydarzenia przecież można zapamiętywać ?! „

House ukrywał to przed całym światem, ale on też posiadał pamiętnik. Nie należał on do tych pamiętników, które miały pergaminowe kartki, kolorowe okładki, czy małą pozłacana kłódeczkę. Był zupełnie inny. Nie można było go dotknąć. House mieścił go w swojej głowie. Miał, bowiem w mózgu specjalną „szufladkę”, którą nazwał „PAMIęTNIK” . W tej szufladzie mieściły się chwile radości i smutku, miłości i nienawiści. Wszystkie chwile przeżyte w samotności i z bliskimi mu osobami, a także chwile przeżyte w cierpieniu. Nie tylko fizycznym, ale i psychicznym. Nie lubił jej otwierać, ale te wspomnienia przychodziły i odchodziły w najmniej oczekiwanym momencie życia. Szczególnie nie lubił otwierać jej kiedy powracały chwile spędzone na radości i miłości bez bólu, z kobietami, które go kochały, i które on kochał. Te wspomnienia o miłych i niemiłych doznaniach z kobietami wywoływały w nim dziwny ból po lewej stronie klatki piersiowej. Zawsze kończyło się to tak samo. Stawał przed swoim domowym zapasem alkoholu i zazwyczaj wyciągał burbona. Lubił to. Lubił to, ponieważ w szybkim czasie jego rozmyślania legły w gruzach.

Do czasu kiedy w jego samotnym, nudnym i szarym życiu pojawił się ktoś nowy. Jak określa ja House, była jasnym promykiem słońca w jego życiu, jak nie całym słońcem. Tą osobą była Cameron. Była ona gotowa poświęcić swoje życie, bo go kochała. Greg nie chciał się przyznać przed ludźmi, ale Cameron, stała się dla niego kimś ważnym. Kochał ją. Kochał ją całym sercem, tak ja jeszcze żadnej kobiety. Kochał w niej wszystko : oddanie, ciepło, miłość.

Wtedy coraz więcej otwierał w podświadomości ową szufladę, by wspominać chwile spędzone z Cameron. Te chwile wywoływały w nim błogi stan. Wcześniej nawet nie chciał dopuścić myśli, że jakaś kobieta może go tak uszczęśliwić. Kiedyś się bronił, już teraz się nie . I dobrze wiedział, że ona go zmienia. Chciał tych zmian. Jego ojciec powiedział jedno ważne zdanie, kiedy babcia Grega zapytała „Dlaczego się tak zmieniłeś w stosunku do żony i synka, kiedyś nic nie było w stanie ciebie zmienić ?!” Odparł wtedy „Bo jeśli się kogoś bardzo kocha to człowiek jest w stanie znieść wszystkie zmiany”. Mały wtedy Greg podsłuchał tą rozmowę i zapamiętał dobrze tą wypowiedz ojca. Ta wypowiedz stała się dla niego mottem, ale dopiero kiedy była przy nim Cameron, wcześniej nie doceniał. Teraz już jako duży Greg, powtarza codzienne to zdanie, kiedy otwiera oczy i spogląda na drugą część łóżka, na której spokojnie śpi piękna kobieta – Cameron.

CDN :)


Ostatnio zmieniony przez Aqua_100 dnia Czw 21:16, 02 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy



_________________


Banner by me :)

PostWysłany: Pią 23:02, 09 Sty 2009
Aqua_100
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 21 Gru 2008
Pochwał: 1

Posty: 102

Miasto: Tychy
Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Fajny fik i ciekawy pomysł. Wklej kolejne części ;)



_________________

,,People say: 'What do you think of people that only talk to you or like you because you're in Green Day?'
And I say: 'Well, I AM Green Day. That is me... that is my life.'"

PostWysłany: Sob 16:22, 10 Sty 2009
Salamandra
Psychologiczny Iluzjonista
Psychologiczny Iluzjonista



Dołączył: 27 Gru 2008
Pochwał: 19

Posty: 7968

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

CZęŚć DRUGA – POCZATEK

House wraz z Cameron śmiejąc się i miło rozmawiając przekroczyli próg szpitala w New Jersey. Niebawem ich humor, szczególnie House’a się poprawił kiedy w oddali zobaczył wyszczerzoną za zdumienia administratorkę szpitala, jak ją zabawnie nazywał House - „groźna pani administrator”.
- House ! Ty ...tyy ... przyszedłeś dziś do pracy, Eee ... o właściwej porze ! – widać było, że Cuddy była w ciężkim szoku.
- ... – nic nie odpowiedział
- Mniejsza o to, na razie nie macie żadnego przypadku, więc… klinika zaprasza ! - Cuddy doszła do siebie i nawet pozwoliła sobie na nutkę sarkazmu
- Chyba sobie ze mnie kpisz ?! Nie po to przychodziłem o tak wczesnej porze, żeby teraz gnić w klinice ! – jednym tchem odbił piłeczkę House – Widzisz , Cameron mówiłem, żeby poleżeć jeszcze w łóżku to ty oczywiście musisz być zawsze punktualna – powiedział tym razem do Cameron, która dyskretnie pod nosem skrywała uśmiech
- Zobaczymy się później, pójdę już – powiedziała rozbawiona Cameron i odeszła
- Tak, tak ! Na lunchu o pierwszej, Wilson stawia – puścił jej oczko, ona tylko w odpowiedzi uśmiechnęła się i podążyła dalej w kierunku windy.
- House ! Do kliniki już ! A właściwie od kiedy kręcisz z Cameron ?
- Jeśli taka odpowiedz też cię satysfakcjonuje to - co cię to obchodzi !– krzykną i odszedł
Cuddy odpuściła wiedziała, że House i tak zrobi co będzie chciał a klinikę dalej będzie olewał. Dumny z siebie wszedł do swojego pokoju konferencyjnego i zastał tam całą ekipę nowych kaczątek, które też były nieźle zaszokowane tym, że ich szef wstawił się tak wcześnie do pracy.
- Okay, witam wszystkich ! – krzyknął diagnosta od drzwi – róbcie co chcecie, nie mamy żadnego przypadku ! Wiedziałem, że nie opłaca się tak wcześnie przychodzić do pracy . – powiedział bardziej do siebie niż do nich.

Żadne z jego podwładnych nie miało odwagi się odezwać, a może po prostu byli tak oszołomieni, że odebrało im mowę. House nie zwracał na nich uwagi, wszedł do swojego gabinetu, zasłonił niebieskie rolety, aby żaden pacjent i kaczątka nie widziały co robi. Rozsiadł się wygodnie w swoim miękkim hotelu i na uszy założył słuchawki od swojego białego iPod – a, w których rozbrzmiewała się muzyka Rolling Stones-ów.

Pogrążony w swoich rozmyślaniach, znów otworzył „szufladę”. Tym razem chciał powspominać jak poznał Cameron.

Było to w pochmurny dzień. Dobrze nie wszedłem do szpitala, a wściekła Cuddy już zaczęła „miłą pogawędkę”.
- Znów spóźnienie ? Czy ty chociaż raz nie możesz przyjść punktualnie ?
- Gdybym przychodził punktualnie nie nazywałbym się Gregory House – wyszczerzyłem się do Cuddy – Co, znowu powiesz, że za karę klinika, a ja znowu cię oleje ?
- Nie, dziś ci odpuszczam!
- Słuch.. – nie dokończyłem bo „groźna pani administrator” mi przeszkodziła. Rzuciła mi stertę kart.
- To są kandydaci, na stanowisko jednego z twoich pomocników. Pierwszy kandydat pojawi się o dwunastej ... – Cuddy sprawdziła na zegarku godzinę, po czym dodała - ... a więc masz nie całe piętnaście minut – uśmiechnęła się do niego kpiąco – a i jeszcze jedno masz przesłuchać wszystkich, rozumiesz wszystkich ! – krzyknęła – niektórzy naprawdę są dobrzy – to mówiąc odeszła.
- Biorę Wilsona do pomocy ! – zawołałem za nią, ona natomiast się nie obróciła i weszła do swojego gabinetu.
Po kilku minutach stałem już pod drzwiami Wilsona.
- Zbieraj się ... Mamy robotę ..
- Co ? ... Jaką robotę ?
- Pomożesz mi przesłuchać kandydatów. I tak nie masz nic ciekawszego do roboty, tylko masę pacjentów, którzy mogą się sami sobą zająć. A w razie większej potrzeby zawołają pielęgniarki
- mówiąc to rozejrzałem się po korytarzu i dodałem – masz ich o więcej niż ja na swoim oddziale - dodałem...
- Zaraz mam pacjentkę !
- Umierająca ?!
- Nie .. ale..
- To poczeka, zbieraj się ..
– wyszedłem z jego gabinetu i podążyłem na swój oddział. Wilson najpierw się ociągał, ale dał się przekonać, choć bardzo się nie wysilałem.

We dwoje wygodnie zasiedliśmy w fotelach, ja za biurkiem, Wilson obok mnie. Punktualnie o dwunastej zjawił się pierwszy kandydat. Nie posiedział długo w gabinecie, gdyż ostro się pokłóciliśmy już nie pamiętam o co. Wspominał House. Wilson, jak to Wilson, oczywiście prawił mi kazanie. Nienawidzę tego !
Nagle zamilkł kiedy do drzwi delikatnie zapukała młoda dziewczyna. Była drobna, piękna i skromna. Miała długie włosy, które miały czekoladową barwę. Jej twarzy była świeża, a w świetle ... żarówki widać było, że miała delikatny makijaż. Ubrana była w białą wizytową bluzkę z kołnierzem i długie czarne, także wizytowe spodnie.
- Można ? – grzecznie zapytała stojąc cały czas w progu.
- Uuuu ... – wydałem z siebie kilka dźwięków
- Tak oczywiście, proszę . – odpowiedział Wilson
- Jak ma pani na imię ? – zapytał House
- Alison Cameron
- Jest pani alergoimmunologiem.
– powiedział Wilson patrząc w kartę.
- Taa.. – nie dokończyła
- Jesteś przyjęta – oznajmiłem i już zbierałem się do wyjścia, lecz Wilson pociągnął mnie na rękaw tak mocno ze z powrotem wylądowałem w fotelu.
- Naprawdę ? Od kiedy mogę zacząć ?
- Bądź jutro o ósmej na oddziale.
- Dobrze do widzenia
- uśmiechnięta kandydatka wyszła z pomieszczenia.

Na samą myśl o Cameron, House uśmiechną się i poczuł ciepło na sercu.

House nie dokończył swych wspomnień, bo do gabinetu wpadła Cuddy:
- House ! Macie pacjenta. – szybko ulotniła się z pomieszczenia.

Zaspany jeszcze House nie doszedł do siebie. Spojrzał na zegarek. Jego elektroniczny zegarek wskazywał 12.50. Za dziesięć minut lunch, pójdę już po Wilsona powiedzieć mu, że stawia dzisiaj dwóm osobą – pomyślał i wyszedł z gabinetu

CDN :D



_________________


Banner by me :)

PostWysłany: Sob 22:02, 10 Sty 2009
Aqua_100
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 21 Gru 2008
Pochwał: 1

Posty: 102

Miasto: Tychy
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

CZĘŚĆ TRZECIA – PREZENT

Dziś był piątek. House nienawidził piątków, a to dlatego że Cameron miała nocny dyżur na ER. Oznaczało to samotnie spędzony wieczór, głównie na oglądaniu głupich teleturniejów w telewizji. A potem samotna noc w zimnym łóżku. No cóż poradzić, sami wybrali taki zawód, chociaż oboje wiedzieli, że ten zawód nie należy do najprostszych. Cameron też nie miała się lepiej. Nie dość, że całą noc będzie musiała spędzić w szpitalu to jeszcze kiedy wracała do domu nad ranem, House’a zazwyczaj smacznie spał. Wtedy ona brała szybki prysznic i kładła się koło niego. On budził się i wychodził do pracy kiedy ona spała. Zawsze przed wyjściem delikatnie całował ją w czoło. Przeważnie widzieli się dopiero wieczorem w domu.

Jednak ten piątek okazał się szczęśliwy dla obojga. Na ER koleżanka Alison, Molly poprosiła o dodatkowy dyżur, gdyż pokłóciła się ze swoim narzeczonym i nie miała ochoty wracać do domu, powrót do domu zakończyłby się kolejną kłótnią.

Siedzieli na kanapie powoli sącząc gorącą herbatę. House obiją ją ramieniem, ona natomiast położyła swoją głowę między jego obojczykiem a brodą :
- Jak dobrze, że dzisiaj nie masz dyżuru. – powiedział spokojnie Greg.
- Ja też się cieszę. Możemy spędzić tę chwile razem. Od tygodnia nie mieliśmy chwili dla siebie, brakowało mi tego – mocnej przytuliła się do piersi House’a – nawet nie wiesz jak bardzo – Cameron również była spokojna.
House tylko mocnej obiją ją ramieniem i wsadził swój nos w jej blond włosy. Poczuł zapach jej różanego szamponu do włosów.

Czas mijał im wolniej, niż kiedykolwiek, kiedy tak siedzieli przytuleni w siebie. Nie chcieli, aby ktoś im w tym przeszkodził. Długo nie trzeba było czekać.
Z kurtki Cameron, która wisiała na wieszaku rozbrzmiewał delikatny dzwonek.
- Ohh ... – westchnęła bezradna Alison – nigdy nie można mieć chwili spokoju i prywatności – skarciła dzwoniącego.
- Nie odbieraj, nie psuj tej chwili – poprosił Greg
- Tylko zobaczę kto to i zaraz do ciebie wracam – pocałowała go delikatnie i szybko dobiegła do kurtki.
Wyjęła mały brzęczący przedmiocik i odebrała. Z przedpokoju było słuchać jednostronną rozmowę Cam. House słysząc po oficjalnym głosie Alison wiedział, że dzwoni ktoś ze szpitala i to nie wróży się dobrze. Gdy Alison odłożyła telefon podeszła smutna do Grega i :
- Muszę jechać do szpitala, zderzyły się dwa autobusy i jest wiele rannych, Cuddy potrzebuje lekarzy.
- Gdy ta baba dzwoni to zawsze są kłopoty
– House był już lekko zdenerwowany, tym że jego ukochana musi jechać do szpitala - teraz to chyba trzeba jej zmienić pseudo z „groźnej” na … jeszcze nie wiem na co, ale coś wymyśle! - Greg krzyczał ze salonu, Cameron tym czasem się ubierała.
- House, przestań. Będę najszybciej jak się da – pocałowała go w czoło, wzięła kluczyki od auta, torbę i wyszła.

House został sam. Ten wieczór zapowiadał się miły, dopóki kiedy była przy nim Cameron. Teraz znowu spędzi ten czas na oglądaniu telewizora. Wstał i poszedł do kuchni, w celu zrobienia sobie coś do picia, gdyż herbata w jego kubku została już dawno wypita. Po chwili wrócił do salonu. W dłoniach nie miał, ani żadnej szklanki, ani żadnej butelki. Potrzebował czegoś z procentem. Podszedł do barku i wyjął czerwone wino, a z futryny, która stała tuż obok barku wyciągną jedną lampkę. Usiadł z powrotem na kanapie i nalał sobie wina. Zaczął rozmyślać. Dziś nie miał ochoty otwierać „szuflady”, ale jak to wspomnienia przychodzą i odchodzą w najmniej spodziewanym czasie. Tak przyszły i tym razem. House w podświadomości otworzył „szufladę” i wyjął z niej „kartotekę” Cameron, miał ich aż sześć podpisane: „Cuddy”, „Stacy”, „Cameron”, „Remy”, „Amber” i „Wilson. Rzuciła mu się w ręce kartka podpisana „Prezent”. Zaczął wspominać.

**********************************

Moja ekipa pracowała nad nowym przypadkiem. Był to młody chłopak w wieku 18 lat. Jak się potem okazało był ona zatruty tlenkiem czadu. Lecz matka, która była w tym czasie w domu wezwała karetkę i chłopaka dało się jeszcze odratować. Wtedy po ciężkiej harówce, czekało mnie jeszcze dojście do samochodu przez śnieżne zaspy. A to z moją bolącą nogą, która bolała mnie dziś niemiłosiernie było to nie lada zadanie. Śnieg ciągle padał. Było już ciemno, więc zacząłem się pakować do domu. Forman, Chase i Cameron dawno już opuścili teren szpitala, tak przynajmniej mi się wydawało. Duży zegar w moim gabinecie wskazywał jedenastą w nocy, nie byłem jednak zmęczony, bo do pracy przyszedłem w „lekkim poślizgiem”. Z okropnym bólem nogi usiadłem na ziemi i oparłem się o ścianę i czekałem aż ból ulży. W pomieszczeniu było cicho i ciemno. Blask dawała tylko mała lampka na biurku i księżyc, który przedzierał się przez paskowate rolety*. Drzwi gabinetu lekko się uchyliły, a po chwili w pomieszczeniu pojawiła się Cam.
- Co ty jeszcze nie w domu ? – zapytałem zdziwiony
- Jak widać nie, pomyślałam że … - posunęła się o dwa kroki do przodu
- Że co … ? – dopytywałem się, byłem bardzo ciekawy co ukrywa tym razem, nie raz potrafiła mile i niemile zaskoczyć.
- Bo są święta i … tak pomyślałam, że wszyscy dają sobie prezenty i pomyślałam … - powtarzała się - że … że będzie ci miło jeśli ty tez coś dostaniesz – w tym momencie wyciągnęła do niego rękę.
W ręku trzymała małe zawiniątko, które było ładnie zapakowane w złoty papier. Wyciągnąłem rękę po prezencik, nasz dłonie na chwilę się dotknęły. Trwało to dokładnie ułamek sekundy, dla mnie trwało to o wiele, wiele dłużej, przynajmniej chciałem, aby trwało dłużej.
- Eee… Dzięki - nie spuszczałem z niej wzroku. Jej twarz przy świetle księżyca wygadała tak pięknie, i ta jej niebieska bluzka . Wyglądała naprawdę oszałamiająco, a miała na sobie zwykły strój.
- To ja już pójdę, pewnie chciałbyś już iść do domu. – powiedziała i odwróciła się. Już miała złapać klamkę kiedy ja zawołałem :
- Cameron, naprawdę ci dziękuje. I przepraszam, że ja nic nie przygotowałem dla ciebie.
- Nic się nie stało
– uśmiechnęła się do mnie czuło, tak jak tylko ona potrafi i opuściła pomieszczenie.

Myślałem cały czas co zaszło między mną a Cameron. Te miłe słowa „przepraszam” i „dziękuje”, przecież ja takich słów nigdy nie używałem. Ale dlaczego? Dlaczego właśnie do niej się tak odniosłem. Przed nią była jeszcze Stacy, którą kochałem… Lubię ją. Ale tylko lubię, nic po za tym. Gdyby coś z tego wyszło, mógłbym szybko ją skrzywdzić, przecież ona jest taka krucha i delikatna.

Odwinąłem pakunek. W środku było podłużne, zamszowe pudełeczko. Delikatnie je otworzyłem. W pudełku był czarny marker. Bardzo się ucieszyłem, myślałem że to będzie jakież pióro czy długopis.

Na następny dzień kiedy dostaliśmy od Cuddy kolejny trudny przypadek użyłem markera, który dostałem on Cameron. Widziałem jak jej twarz zmienia się z głęboko zamyślonej w radosną. Na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. To był najcudowniejszy widok jaki widziałem. Nie wiedziałem, że użycie go ucieszy ją tak bardzo, ale dziwniejsze było to, że ucieszył także mnie.


**************************************

- Tak, uśmiech mojej Ali jest najcudowniejszy na świecie, nie zamieniłbym go na nic innego. – House ocknął się

Po chwili do domu weszła Cameron.
- Cześć, przepraszam że tak długo mnie nie było, ale nie martw się wynagrodzę ci to … - uśmiechnęła się zachęcająco do niego i podążyła do sypialni. House podążył za nią.

Greg musiał przyznać, że ta nagroda była całkiem miła, bardzo bardzo miła. Po raz kolejny Cameron go zaskoczyła. Odkrywał ją dzień po dniu.

CDN



_________________


Banner by me :)

PostWysłany: Sro 21:46, 28 Sty 2009
Aqua_100
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 21 Gru 2008
Pochwał: 1

Posty: 102

Miasto: Tychy
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

CZĘŚĆ CZWARTA – BAL

House nienawidził piątków, natomiast Cameron nienawidziła wtorków, a to z tego samego powodu co House. Greg miał nocny dyżur, ale był w lepszej sytuacji niż Cam. Po pierwsze zazwyczaj na jego oddziale w nocy nic ciekawego się nie działo, a on nie musiał latać od pacjenta do pacjenta, tak jak robiła to Alison. A po drugie zawsze jak wracał do domu i otwierał drzwi swojego mieszkania uderzał go przyjemny zapach posiłku przyrządzonego przez Cam, ponieważ ona już nie spała, bo zbierała się do pracy.

Tego dnia House skończył omawiać przypadek i jego kaczątka zajęły się swoimi obowiązkami. Taub zrobił biopsję szpiku, Kutner pobrał krew, a Trzynastka wzięła się za uzupełnianie kart. Siedziała sama w półciemnym gabinecie konferencyjnym. Kart do wypełnienia miała całkiem sporo, a że porozstawiała je w wysokich kupkach i wokół siebie można było zobaczyć tylko czubek jej głowy. Ona miała doskonały punkt obserwacyjny na gabinet swojego szefa. Nie tylko ona czuła do niego miętę. Ale nie wiedziała jednego, iż House miał już swoja wybrankę serca.

Szef szajki wszedł do swojego gabinetu. Wygodnie rozsiadł się na fotelu i do swych rąk wziął gameboy-a. Po jakimś czasie musiał włączyć pauzę, bo do jego gabinetu powoli wkroczyła Cameron. Trzynastka odpuściła wypisywanie kart i zajęła się obserwacją całego zajścia. Cam powili obeszła biurko i usiadła na nim skierowana w kierunku House’a.
- Idę już do domu – spokojne powiedziała
- Dobrze, szkoda że nie możesz zostać ze mną. – chwycił delikatnie jej podbródek przyciągną ją do siebie i zaczął całować.

Remy nie mogła uwierzyć w to co zobaczyła. Przetarła kilka razy oczy, a nawet dotkliwie uszczypała się w przedramię myśląc, że to tylko nocny koszmar. Nie poskutkowało. To działo się naprawdę. Naprawdę widziała jak House całuje swoją byłą pracownicę. Twarz Remy posmutniała. Teraz już nie mogła liczyć, że diagnostyk zwróci na nią uwagę. Poddała się dość łatwo.

Między czasie w gabinecie :
- Będę za tobą tęsknił – House zrobił minę zbitego psa, a Cameron wybuchła śmiechem.
- Przecież to tylko kilka godzin, szybko zleci – uśmiechnęła się – no dobra zbieram się, powoli osuwam się z nóg. Miałam dzisiaj niezłą bieganinę na ER. – House w odpowiedzi uśmiechną się
- To pa – Alison jeszcze raz pożegnała się w drzwiach i puściła ciepłego buziaka.

House odprowadził ją wzrokiem, po czym ponownie włączył grę. Po kilkunastu minutach znów musiał nacisnąć pauzę, ponieważ do gabinetu wpadł jak oparzony Kutner i jak zawsze spokojny Taub.
- House! Twoja diagnoza się potwierdziła! – powiedział, a raczej wykrzyczał Kutner
- Jakie leki mamy zaaplikować ? – spytał nieco ospały i niewzruszony Taub.
- Sam powinieneś to wiedzieć, nie zatrudniłem, przecież matołów, chyba nie chcesz do nich należeć – powiedział kpiąco House, po czym z powrotem włączył grę.

Oboje odeszli do pacjenta. Po godzinie do gabinetu wpadła Trzynastka, niosąc stertę kart. Zrezygnowany House całkowicie wyłączył grę i tak mu się już nie opłacało grać, kiedy co chwile przychodzi ktoś inny.
- Tu masz wszystkie karty pacjentów – powiedziała i już chciała wychodzić

Greg otworzył pierwszą z nich i spojrzał na podpis. Robiła to tak dobrze jak Cam.
- Dobra robota, możesz się zbierać do domu przekaż to też Taubowi i Kutnerowi .

Nic nie odpowiedziała, obróciła się tylko i odeszła. Natomiast House wziął do ręki japoński magazyn medyczny, a ponieważ że znał go już prawie na pamięć odłożył go na dolną półkę. Zegar wskazywał dwudziestą drugą, czekało go jeszcze osiem godzin potwornej nudy. Zmienił swoją pozycję, ponieważ noga zaczęła go już rwać. Usiadł na podłodze tak jak wtedy, kiedy dostał od Cam prezent. Miał nadzieje, że tak jak zawsze wybawi go z tych katuszy. Tak jak można było przewidzieć, to się nie stało. Godzinę później smaczne spał. Przyśniły mu się szufladki. Znowu one? – pomyślał. Poddał się im. Ponownie otworzył kartotekę Cam i wspominał najpiękniejszy bal w jego życiu.

Była to sobota. Pamiętam jak Cuddy namawiała mnie, żebym jednak przyszedł. Ja, jak zawsze stałem twardo i uparcie przy swoim. Zrezygnowana pani administrator odpuściła, wcale jej na tym nie zależało, żebym przyszedł i dała mi wreszcie święty spokój. Mi tez nie było żal, do czasu. Dziś wszyscy mogli wyjść trochę wcześniej, żeby przygotować się na zabawę. Z powodu tego, że pomyślnie rozwiązaliśmy przypadek pozwoliłem kaczątka wyjść wcześniej niż jak nakazała Cuddy. Słyszałem jak Cameron umawia się z Chase’em o osiemnastej pod restauracją. Poczułem ból w okolicach serca. Już wtedy kochałem Cameron – pomyślał House. Po powrocie do domu zacząłem się poważnie zastanawiać czy pójść i zrobić wielką niespodzianką. Nawet nie pamiętam, kiedy włożyłem na siebie garnitur. Wszystko leżało idealnie. Wsiadłem do samochodu, a po dwudziestu minutach byłem już pod restauracją. Mój zegar wskazywał siedemnastą pięćdziesiąt. Pierwszy raz nie byłem spóźniony.
Widziałem, że przed wejściem stoi samotna kobieta. Kiedy odwróciła twarz ujrzałem, że to Cameron. Ona jednak mnie nie dojrzała. Wiedziałem, że jest piękną kobietą. Widziałem już drugi plus tego wieczoru, a zabawa jeszcze dobrze się nie rozkręciła. Kilka minut potem stałem już koło niej. Pamiętam jak dziś ubrana była w długą kruczoczarną suknie, w tali była przewiązana białym, atłasowym paskiem, który na boku miał wpiętą dużą kokardę. Na twarzy miała lekki makijaż, a na uszach drobne kolczyki z małym diamentem. Jej rozpuszczone włosy łagodnie powiewały na wietrze.
Zaszedłem ją od tyłu :
- Cześć! – krzyknąłem, aż podskoczyła – czemu nie wchodzisz do środka?
- Cześć. Nie mówiłeś, że będziesz – odpowiedziała mi radośnie Alison.
- To nie było planowane, to jak wchodzisz? – uprzejmym gestem otworzyłem drzwi.
- Przepraszam House, czekam na Chase’a, jestem z nim umówiona – powiedziała smutna Cam.
- Aha… To ja żegnam, wchodzę do środka – ja, także byłem smutny, może nie smutny co zawiedziony, i wszedłem do środka.

Wcale nie chciałem jej opuszczać, ale nie mogłem zostać, przecież jestem Gregory’m House’m, który ma swoje pieprzone zasady. – byłem już zły i na nią, i na siebie, i na Chase’a.
Skierowałem się od razu do baru i poprosiłem o cole. W tle leciała muzyka Bryana Adamsa. Mimo, że bal dopiero się rozpoczął kilka par tańczyło na parkiecie spokojnego walca. Bar był naprzeciwko drzwi frontowych, więc mogłem spokojnie kontrolować, kto wchodzi, a kto wchodzi. Oszukiwałem sam siebie, bo tak naprawdę czekałem na nią.
Nagle drzwi się uchyliły i do sali balowej weszła Cameron, nikogo z nią nie było. Rozejrzała się podejrzliwe po gościach i kiedy dojrzała mnie koło barku ruszyła w moją stronę.
- Co książę na białym rumaku nie przyjechał? – nagle wobec niej stałem się opryskliwy.
- Niestety nie – odparła i podeszła do barmana i poprosiła o drinka.

Z drinkiem już w ręce usiadła koło mnie na małym kręcącym krzesełku. Minęło już trochę czasu, a ja dalej byłem w ną zapatrzony. Kiedy to dostrzegła spytała :
- Co mi się tak przyglądasz? I czemu pijesz cole, zamiast czegoś alkoholowego ?
- Mam ci odpowiedzieć na pytanie pierwsze czy drugie? – żartobliwie zapytałem
- Najlepiej na dwa – Cameron odpowiedziała mi równie miło.
- Patrzę się na ciebie i nie mogę oderwać wzroku – przerwałem – ponieważ jesteś piękna, mówiłem ci to już kiedyś? – nagle zapytałem i zrobiłem jedną z tych swoich głupich min, a ona wybuchła śmiechem, ja zresztą też.
- A druga odpowiedz – Cameron nie dawała za wygraną.
- Chcę wrócić do domu samochodem, a wiesz mój szanowny koleżka Tritter nie spuszcza mnie z oka, chyba mu w nie wpadłem – znów wybuchliśmy śmiechem – A tym czym wrócisz do domu skoro pijesz?
- - Przejechałam taksówką i raczej taksówka mnie odwiezie – uśmiechnęła się – a ty od kiedy przestrzegasz prawa? – gdyby to było mozliwie nad głową zaświeciła by mi żarówka, bo wpadłem na genialny plan. Otóż odwiozę Cameron do domu a potem się zobaczy
- House, słyszysz mnie? – zapytała Alison
- Tak, tak o co pytałaś?
- Już nie ważne – i ponownie się uśmiechnęła.

Czas zleciał nam tak szybko, że nie zauważyliśmy kiedy zegar wybił północ. Świetnie nam się rozmawiało, może kiedyś to powtórzymy.
- Wezwę taksówkę, czas na mnie – i już zaczęła wybierać numer
- Poczekaj… odwiozę cię mam przecież po drodze – skłamałem, bo tak naprawdę dom Cameron był na drugim krańcu miasta, a Cam jeszcze nie wiedziała gdzie mieszkam bo zatrudniłem ja dopiero trzy miesiące temu.
- Dobrze, skoro masz po drodze.

Podałem jej bolerko, a sam ubrałem marynarkę. Drzwi otworzył nam jakiś wymalowany laluś, który dziwnie się do mnie uśmiechał. Doszliśmy do samochodu. Cameron usiadła na miejscu pasażera.
- To pod jaki adres mam panią zawieść? – zacząłem zabawę w taksówkarza
- Mark Street 7, proszę – uśmiechnęła się
- Już się robi – odpaliłem silnik i za piętnaście minut stałem już pod jej domem.

Przed wyjściem pocałowała mnie w policzek na pożegnanie i otworzyła drzwiczki. To był chyba najprzyjemniejszy buziak jakiego dostałem, rozmyślałem o nim jak nastolatek. Kiedy weszła już na swoje schodki przed domem obróciła się i pomachała. Wtedy zadowolony odjechałem. Naprawdę Cuddy miała rację, to była jedna z moich najlepszych imprez, mimo że nie miałem w ustach ani kropli alkoholu.

Nagle House usłyszał dzwonek telefonu. Była to Alison
- House !? Zapomniałeś o mnie i o domu ? – zapytała
- Przecież ma dyżur – powiedział nieco zdezorientowany
- Twój dyżur skończył się półtora godziny temu. Zdziwiony House popatrzył przez okno. Faktyczne już świtało – no nic dzwonie tylko dlatego, żeby powiedzieć ci, że musisz odgrzać sobie jedzenie, bo właśnie wychodzę.
- Okay – był jeszcze lekko zaspany.
- Kocham cię, pa – odpowiedziała radośnie Cam i wyłączyła się.

Alison zawsze o mnie pamięta, kochana jest. Czas zbierać się do domu, bo Cuddy dostanie zawału jak mnie tu o tej porze zobaczy. Zawsze, przecież wychodzę dużo, dużo wcześniej – pomyślał. Zaczął się pakować i jak najszybciej chciał znaleźć się w domu. Gdy wychodził ze szpitala, przy stanowisku pielęgniarek stała Cuddy przeglądając jakieś papiery. Nie udało mu się jednak przemknąć nie zauważenie. Szczęka Cuddy mimowolnie się otworzyła. On tylko ją miną i wyszedł ze szpitala.

CDN



_________________


Banner by me :)

PostWysłany: Pią 11:24, 10 Kwi 2009
Aqua_100
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 21 Gru 2008
Pochwał: 1

Posty: 102

Miasto: Tychy
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Już gdzieś to czytałem :wink:
Ale i tak za każdym razem czytam z wielką ciekawością. Mam nadzieję, że wrzucisz następnę części :]



_________________

Banner pożyczony od Jeanne
Zamałżowiony kochanej Pauli :*

PostWysłany: Sob 11:25, 11 Kwi 2009
lesio
Starachowicki Magnat
Starachowicki Magnat



Dołączył: 31 Sty 2009
Pochwał: 15

Posty: 5489

Miasto: Starachowice
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

bardzo ciekawe opowiadanie i ten pamiętnik fajny pomysł



_________________
avek mój
"Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.To uczciwi są nieprzewidywalni ,zawsze mogą zrobić coś niewiarygodnie głupiego..."- Kapitan Jack Sparrow
Zazdrość to chyba najstarszy motyw morderstw na świecie.-Seeley Booth
:houselove: kliknij, jeśli jesteś fanem serialu Bones

PostWysłany: Wto 9:12, 30 Cze 2009
poprostuxzjawa
Reumatolog
Reumatolog



Dołączył: 20 Maj 2009
Pochwał: 39

Posty: 2061

Miasto: Młodocin
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

CZĘŚĆ PIĄTA – URODZINY


Był upalny dzień. Ulice New Jersey dosłownie topiły się w gorących promieniach słońca. Była godzina dziesiąta, a House obracał się właśnie na drugi bok, kiedy przez szparę pomiędzy ciemnymi zasłonami wpadł jasny promyk słońca i oślepił go. To lepsze niż budzik – pomyślał, zły tym że musi już wstać, ale po dłuzszej chwili wstał. Delikatnie zsunął bolącą nogę na ziemię. Łykną dwa Vicodiny i zaczął masować nogę. W powietrzu unosił się przyjemny zapach aromatu świeżej kawy. To go przywołało do porządku. Poszedł do kuchni. W ekspresie koło lodówki, była świeża ciepła kawa zaparzona przez Cam. Musiała wyjść niedawno – pomyślał i wziął duży łyk. Włączył radio – bez niego ani rusz i udał się do łazienki. Pierwszym pomysłem było zgolenie dwudniowego zarostu i nawet House sięgnął po maszynkę, ale doszedł do wniosku, że nie był by taki przystojny.

Następnym przystankiem w porannej podróży była sypialnia. Odkąd mieszkał z Cameron jego koszule zawsze są wyprane, wyprasowane i powieszone w szafie na wieszaku. Dziś Greg postanowił, że ubierze czarną. Wiedział, że wtedy był w centrum uwagi nie tylko przez personel szpitala, ale też przez pacjentów, a o to mu chodziło najbardziej.

Wyszedł z domu. Musiał niestety wziąć samochód, gdyż motor wczoraj oddał do naprawy. Kiedy wyjechał na główną ulicę stanął w korku.
- Czy tylko mi się to może zdarzyć – lamętował pod nosem.
Słońce zbliżało się ku zenitowi i robiło się coraz goręcej. Greg czuł się jak sardynka w puszce.
- Co mi szkodzi powspominać?– zapytał sam siebie.

Był to dwunasty kwietnia. To był wyjątkowo ciepły dzień jak na wiosenną porę. Wszystko budziło się do życia, drzewa się zieleniały i można było usłyszeć tak utęskniony przez wielu śpiew ptaków, które zamilkły na okres zimy. Było przyjemnie. Tego dnia mieliśmy niezwykle łatwy przypadek, z którym szybko się uwineliśmy. Ale najważniejsze było to, że tego dnia obchodziła urodziny najpiękniejsza kobieta w całym szpitalu, jak nie na świecie. Była to Cameron. Kiedy w gabinecie zastanawiałem się co zrobić z uczuciem jak rodziło się w moim sercu do Cameron, weszła i zapytała:
- Cześć, wiesz odprawiam dziś swoje urodziny i … chciałabym żebyś przyszedł, przyjdziesz? – jednym słowem, mnie zatkało. Nikt nie chciał zapraszać starego, cynicznego dupka takiego jak ja. Ona jednak była inna. Chciała, żebym przyszedł.
- Nie… - taka zwyczajna odpowiedz a jak boli.
- Dlaczego? Będzie fajne! – w dalszym ciągu mnie namawiała
- Wiesz jaki potrafię być … - spuściłem głowę, nie byłem w stanie patrzeć w jej trójkolorowe oczy, które świdrowały mnie, aż do żołądka.
- No dobrze… - jej uśmiech znikł z twarzy - … ale jeśli zmienisz zdanie to znasz mój adres – smutno się uśmiechnęła i wyszła

Rozproszyła moje myśli, moje wszystkie tezy, które rysowałem w głowie. Te oczy pozostawiały wiele niewyjaśnionego i wiem jedno … nie wiem czego, nie wiem co one skrywały. Nie miałem po co siedzieć dłużej w szpitalu. Żaden pacjent się już zapewne nie pojawi, a do kliniki … klinikę zostawmy w spokoju. Godzinę później siedziałem przy fortepianie grając znaną mi melodię z dzieciństwa. Zastanawiałem się nad Cam. Nie umiałem pojąć dlaczego jest taka oddana, ciepła, troskliwa. Nigdy tego nie pojmę, bo nigdy nie będę taki jak ona. Przypomniałem sobie ten dzień, kiedy Allison podarowała mi prezent. Długo nie czekałem. Była świetna okazja, żeby się odwdzięczyć. Po kilku minutach prułem już na motorze w kierunku centrum. Wysiadłem pod najdroższym jubilerem w stanie. Długo się zastanawiałem, czy może to jej spasuje. Bałem się, że nie trafię jej w gust. No cóż, wziąłem piękną srebrną bransoletkę z małymi diamencikami. Pamiętam, że takie właśnie kolczyki miała na balu – skromne.
Prosto od jubilera pojechałem pod jej dom. Jej mały domek stał na skraju stanu. Była to bardzo ładna i spokojna kamienica. Wszedłem po schodkach i cicho zapukałem w jej drzwi. Słyszałem jej kroki. Gości jeszcze nie było, w przeciwnym razie słyszał by muzykę i głośne rozmowy.
- House?! Co ty tu robisz? Proszę, wejdź – ręką wskazała, bym wszedł
- Nie, nie będę ci przeszkadzał, chciałem ci to tylko dać – w jej kierunku wyciąłem małe pudełeczko. Ona drżącą ręką odebrała. Delikatnie otworzyła pudełeczko. Na jej twarzy pojawiła się nie opisana radość.
- Dziękuję ci House! – powiedziała i rzuciła mi się na szyję. Nie mogłem się powstrzymać i również ją objąłem.
- Wejdź, będzie miło – powiedziała po chwili jednocześnie luzując uścisk.
- Nie, nie będę ci psuć tak miłego wieczoru.
- To może dasz się namówić na spacer, tu nie opodal jest tak mały lasek. – zapytała, widać było w jej oczach, że bardzo tego chce.
- Dobrze, a co z gośćmi?
- Przychodzą dopiero o dwudziestej, więc mamy dużo czasu. – wzięła swoją dżinsową kurtkę i wyszliśmy.

Szliśmy tak śmiejąc się i mile rozmawiając. Kiedy weszliśmy do lasu, pokazała mi swoją ulubioną ławeczkę. Opowiedziała mi o historii, która się z nią wiązała. O tym, że na tej ławeczce po raz pierwszy pocałowała swojego przyszłego potem męża. Usiedliśmy. Przed nami rozciągał się cudowny krajobraz. Wysokie, zielone drzewa i do tego zielona łąka, po której skakało kilka młodych zajęcy. W oddali było słychać śpiew ptaków i brzęczenie pszczół. Siedziała tak blisko mnie, że czułem jej delikatny zapach perfum. Obróciłem głowę w jej stronę, ona także ja odwróciła. Nasze usta były tak blisko … nie powstrzymałem się i … stało się! Trwaliśmy w tym pocałunku tak długo, dopóki nie brakło nam tchu.
- Dziękuje, to był najpiękniejszy prezent jak mogłam dostać – mówiąc to dalej była bardzo blisko mnie.
- To ja ci dziękuję.

Nie dokończył, bo usłyszał dzwonek telefonu.
- Zawsze ktoś musi mi przerwać! – House był już zły.

Odebrał telefon po drugiej stronie był Wilson.
- House?! Gdzie ty jesteś? – spytał dziwnym tonem
- Powiedz Cuddy, że jeśli się martwi może sama zadzwonić.
- House! Nie czas na żarty … - urwał
- A co się stało, że ty taki poważny? – nagle złość zmieniła się w chorą zabawę
- Cameron … Cameron miała wypadek. Jest źle! Bardzo źle! Spiesz się House!

CDN

Myślę, że się podobało
Za błędy przepraszam



_________________


Banner by me :)

PostWysłany: Czw 21:19, 02 Lip 2009
Aqua_100
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 21 Gru 2008
Pochwał: 1

Posty: 102

Miasto: Tychy
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Kiedy ciąg dalszy ?! Opowiadanie świetne, może trochę za romantyczne jak na House'a, ale i tak dobrze się to czyta ;)



PostWysłany: Pon 13:13, 20 Lip 2009
greg_lover
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 19 Lip 2009

Posty: 16

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

CZĘŚĆ SZÓSTA – „KOCHAM CIĘ”


Cameron i House przeżywali ciężkie chwile. Ich związek był wystawiony na ciężką próbę. Czy ją pokonają? Czy ją pokonają razem czy każdy z osobna? House całe dnie i noce przebywał z Allison. Był zmizerniały, a jego postać bardziej przypominała cień niż żywego, człowieka. Obwiniał się za wypadek. Za to, że jego kobieta taka drobna i krucha leżała cała siniakach i opatrunkach wszelakiej wielkości i czekała na wyrok. Przeszła dwie ciężkie operacje i od trzech dni jest w śpiączce.

Była to niedziela. Bardzo piękna niedziela. Słońce powili wstawało, bo kolejny dzień ocieplać swymi ciepłymi i jasnymi promykami ziemię. Na dworze robiło się coraz cieplej, a w sali której leżała Cameron panował przyjemny chłód i cień. Był to czwarty dzień po operacji Allison, a ona jeszcze się nie budziła. Greg był coraz bardziej zmartwiony stanem jej zdrowia, bał się o nią śmiertelnie, ale wiedział jedno, jeśli by się coś stało, on także by nie przeżył tego bólu. On dobrze wiedział jak to jest stracić ukochaną osobę, przecież już raz stracił kobietę swojego życia– Stacy. Ból nogi bardzo mu doskwierał, więc postanowił ją rozchodzić. Po krótkiej chwili postanowił pojechać do domu, przebrać się, wziąć prysznic. Wilson obiecał, że będzie przy Cam, na wszelki wypadek kiedy by się obudziła.

Czynności domowe zajęły mu nie całe dwie godziny. Na zapas wziął tylko bieliznę i jedną koszulę na zmianę. Po drodze do szpitala wstąpił jeszcze do sklepu, by zrobić jakieś małe zakupy. Kiedy wrócił do szpitala od razu skierował się na ER, gdzie leżała Cam.
- Jak jest Wilson? – zapytał stojąc w drzwiach
- Tak jak było, stan jest stabilny
- Okay, zaraz wracam, posiedź tu chwilę – House poszedł odnieść wszystkie rzeczy do szatni

Po dłuższej chwili drzwi ponownie się rozsunęły i do sali wszedł House:
- No, to ja już wracam do swojej pracy, i tak nieźle mnie załatwiłeś – oznajmił Wilson
- Dzięki, że z nią posiedziałeś

Mijały kolejne godziny, a Cam dalej spała. House właśnie czytał jakiś medyczny magazyn, kiedy do sali wszedł Wilson z dwoma plastikowymi kubkami z ciepłą i świeżą kawą.
- Trzymaj – powiedział wyciągając do niego rękę z jednym kubkiem, a sam przysunął sobie obrotowe krzesło i usiadł koło przyjaciela.
- Dzięki, powoli oczy same mi się zamykają – powiedział nieco senny House – twoim zdaniem to dobrze, że ona tak śpi, powinna się już wybudzać, boję się o nią.
- Nie wiem, ale dziś powinna się budzić. Jeśli sama się nie wybudzi to będziemy musieli ją sami wybudzić.
- Nie chcę stracić kolejnej kobiety, którą tak kocham! – powiedział zrozpaczony House, Wilson natomiast nie wiedział co odpowiedzieć.
- Nie stracisz jej, ona jest silna i wyjdzie z tego, wyjdzie z tego bo cię kocha, wyjdzie z tego dla ciebie … - przerwał na chwilę – posiedzieć z tobą jeszcze chwilę? –zapytał
- Nie, nie musisz, przyjdź jutro rano.
- Okay – i James cicho wyszedł z pomieszczenia.

Zegar wskazywał dwudziestą trzecią. Kawą, którą przyniósł mu Wilson wcale nie dawała pozytywnego rezultatu, bo powieki House’a same się zamykały. Przysunął małe obrotowe krzesełko blisko łóżka Cameron. Na małym szpitalnym stoliczku obok łóżka stał pojemnik z czystą wodą i biała mała szmatka. Zanurzył ją w wodzie i otarł delikatnie jej twarz. Potem pogłaskał ją po głowie i pocałował w czoło. Całą tą sytuację obserwował Wilson. Dziwił się, że jego przyjaciel, ma takie duże serce i taką pieszczotę w dłoniach. Odszedł, pozwolił im na chwile intymności. Greg położył głowę obok jej dłoni, a ponieważ był bardzo zmęczony nie musiał się bardzo natrudzić, żeby zasnąć. Tak bardzo tęsknił za jej głosem, uśmiechem, gestami i pieszczotą, że nawet nie pamiętał kiedy zaczął wspominać szczęśliwe chwile z Cameron.

Siedzieliśmy na tej ławce, a właściwie przytulaliśmy się. Jej zapach, jej smak ust, tej malinowej pomadki. To był na pewno najsłodszy pocałunek jaki ktokolwiek i kiedykolwiek mógł mi dać.
- Dziękuje ci to był najpiękniejszy prezent jaki mogłam dostać – powiedziała wzruszona
- To ja ci powinienem podziękować, chcę ci coś powiedzieć …
- Słucham cię – patrzyła na mnie swymi pięknymi dużymi oczami. Odebrało mi mowę. Przyciągnął jej twarz i ponownie przywarłem jej usta do moich. Nagle przerwałem. Nachyliłem się do jej ucha i szeptem zacząłem bełkotać kilka słów.
- Kocham cię Allison, zawsze cię kochałem– powiedziałem to z kilku sekundowymi przerwami. Ona złapała moją twarz w swe dłonie. Jej oczy były szkliste, bo napłynęły do nich łzy szczęścia.
- Czekałam na to, ja tez cię bardzo kocham – przytuliła się do mnie. Siedzieliśmy tak dopóki nie zadzwonił telefon Cam. Okazało się, że jedna z przyjaciółek Allison nie przyjdzie, bo wypadł jej nocny dyżur na ER, ponieważ tak samo pracowała na ostrym dyżurze jak Allie, tylko że w innym szpitalu, a poznały się na studiach medycznych. Nie było po co ściągać jej drugiej przyjaciółki, aż z drugiego krańca stanu. Zadzwoniła do niej i umówiła się z nią na późniejszy termin.
- House. Masz ochotę na kolację? – zapytała
- W twoim towarzystwie jak najbardziej.
- To chodź! – wstała i lekko pociągnęła mnie za rękę.

Weszliśmy do jej domu. Na środku stał duży zastawiony stół. Cam szybko rozebrała kurtkę i buty, umyła ręce i znosiła na stół potrawy, które sama ugotowała. Ja usiadłem na jednym z dużych sosnowych krzeseł i przyglądałem się jak ona krząta się wokół mnie znosząc z kuchni coraz to inne potrawy. Ostatnią czynnością było zapalenie świec i rozlanie wina do lampek. Więc ja zająłem się winem, Cam – świecami. W końcu usiadła naprzeciw mnie.
- Częstuj się – słodko się do mnie uśmiechnęła
- Jest bardzo romantycznie – powiedziałem rozglądając się po jej salonie.
- Tak, uwielbiam takie chwile.

Godzinę później siedzieliśmy przytuleni sącząc czerwone wytrawne wino, ciesząc się chwilą intymności.

House nagle poczuł czyjąś dłoń na swojej głowie. Odskoczył jak oparzony, ale gdy zobaczył kto jest jej właścicielem był szalenie szczęśliwy. Otóż dłoń należała do Cameron, jego Cameron, która właśnie się wybudziła. Greg zaczął ją głaskać, tulić, całować. Jego radości nie było końca.
- House, przepraszam… - nie dokończyła
- Ciii … nie masz za co przepraszać, to raczej ja powinienem ciebie przeprosić. Kocham cię Allison!
- Ja ciebie też – jej głos był bardzo słaby i ledwo dosłyszalny, ponieważ dopiero co się obudziła. Głaskała go po policzku zewnętrzną stroną dłoni, w której już nie miała kroplówki.
- Śpij, porozmawiamy potem – pocałował ją delikatnie w czoło. Oczy Cam natychmiast się zamknęły i zasnęła kamiennym snem. On cały czas trzymał jej dłoń w swojej dłoni. Był bardzo, bardzo szczęśliwy, a po policzku spłynęła mu pierwsza łza, od tak wielu lat.



CDN


Za błędy przepraszam
_________________



_________________


Banner by me :)

PostWysłany: Nie 10:33, 02 Sie 2009
Aqua_100
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 21 Gru 2008
Pochwał: 1

Posty: 102

Miasto: Tychy
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Piękne opowiadanie Aqua :)



_________________


Hameron and Hilson forever...

PostWysłany: Nie 13:14, 02 Sie 2009
allison23
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 21 Lip 2009

Posty: 90

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Owszem opowiadanie jest śliczne, szkoda że w serialu nam nie dają takich scen. Może to nie był by już dramat medyczny ale marzenie każdego Hamerona napewno :wink:



_________________

Banner pożyczony od Jeanne
Zamałżowiony kochanej Pauli :*

PostWysłany: Nie 19:15, 02 Sie 2009
lesio
Starachowicki Magnat
Starachowicki Magnat



Dołączył: 31 Sty 2009
Pochwał: 15

Posty: 5489

Miasto: Starachowice
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

lesio napisał:
Owszem opowiadanie jest śliczne, szkoda że w serialu nam nie dają takich scen. Może to nie był by już dramat medyczny ale marzenie każdego Hamerona napewno :wink:

Zaiste, śliczna scena, aczkolwiek gdyby podobne sceny częściej występowały w serialu, otrzymalibyśmy raczej "Na dobre i złe" niż "House MD" :)



PostWysłany: Pon 13:02, 07 Wrz 2009
ninam
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 21 Sie 2009

Posty: 6

Miasto: Częstochowa
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

przeczytalam pierwsze zdania i gratuluje pomyslu ;)

jak bd miala czas przeczytam reszte ;p
ale widze ze sie chyba akcja bd rozkrecac...



_________________
saaandy Xd

PostWysłany: Wto 19:22, 01 Gru 2009
sandy
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 18 Sie 2009

Posty: 34

Miasto: przyszowice
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Ciekawy pomysł :) .Na razie przeczytałam tylko pierwszą część ale za chwilę zabiorę się za resztę :) .Pozdr



_________________
"Nie skarby są przyjaciółmi, ale przyjaciel skarbem."

PostWysłany: Pią 23:53, 25 Gru 2009
Cytrynowa-mamba
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 25 Gru 2009

Posty: 21

Miasto: Warszawa
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.07591 sekund, Zapytań SQL: 15