Smutek, tęsknota, nadzieja i szczęście [NZ]
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Smutek, tęsknota, nadzieja i szczęście [NZ]

Hej. Postanowiłam napisać nowego fika, bo do poprzedniego straciłam wena i nie wiem co dalej napisać. Wiem może House nie jest sobą ale ja szczerze chce żeby tutaj był taki, a nie inny.
Życzę miłego czytania i mam nadzieję, że Wam się także on spodoba. :) Na innym forum się podoba, oby i tutaj. :)

Smutek, tęsknota, nadzieja i szczęście.




Wszystko zaczyna się tam gdzie kończy się sezon piąty. Wilson odwiózł House`a do szpitala psychiatrycznego na odwyk. Teraz pozostał już sam, ze swoimi myślami i nadzieją, że uda mu się zmienić.

Part pierwszy

Minęły dwa tygodnie. Siedział tu sam. Czasami pojawił się u niego Wilson. Ale Lisa nie zjawiła się nawet raz. Dręczyły go myśli, że to jego wina, że powinien postąpić inaczej i znów nie słuchać Wilsona. Ale robił to raz postanowił posłuchać Jimmi`ego akurat wtedy, gdy ten stwierdził, że powinien ją naprawdę rozzłościć. Dokładnie pamiętał ta scenę na korytarzu, tak jak gdyby to było dosłownie przed chwila. Pamiętał, co wtedy jej powiedział: „Zastanawiałem się, czy nie powinniśmy zamieszkać razem.”. Pamiętał także to, co ona mu odpowiedziała: „Jesteś zwolniony.”. Później rozmowa w jej gabinecie. I to, co sobie uświadomił. To, że to nie było tak, bo to tylko halucynacje i znowu ją skrzywdził.
Dziś miał przyjechać Wilson może teraz mu powie, że Cuddy przyjedzie, że mu wybacza i to, co najważniejsze, że wszystko jakoś się ułoży i będzie dobrze między mini. Bo będąc tu samemu uświadomił sobie, że ja kocha. Tak kocha Lisę Cuddy. I chce z nią spędzić każdą chwile, jaka mu jeszcze pozostała, ale czy będzie ich wiele, czy tak jak kilka dni temu będzie chciał się zabić. Co znowu wpadnie mu do galowy, gdy dowie się, że ona nadal nie chce go widzieć.
Tak to na pewno Wilson tylko on puka wchodząc do jego pokoju, a raczej więzienia. Jak na swój nowy pokój mówi Greg. Przenieśli go tutaj po tym jak chciał podciąć sobie żyły po rozmowie z Wilsonem.
- Wejdź. Bo ja nie mam zamiaru ci otwierać. – powiedział.
Wilson wszedł. Powolnym krokiem podszedł do łóżka House`a. Usiadł na krześle i przyglądał mu się chwile. Po czym pierwszy się odezwał.
- Cześć.
- Hej. – odparł diagnosta.
- Co u ciebie? Mam nadzieję, że nie będziesz znów urządzał takich scen.
- Nie. Jak Lisa mi wybaczy. Bo ja ją … - nie dokończył jeszcze nie był w stanie powiedzeń Jimmi`emu, że ją kocha.
- Tak? – zapytał chociaż wiedział, że nie otrzyma odpowiedzi. Ale także wiedział, że House boi się mu powiedzeń, że ja kocha.
- Nic to nie twoja sprawa. Co u Lisy? – spytał mając nadzieję, iż Wilson mu powie, że mu wybacza.
- Nic. Czuje się dobrze, układa sobie jakoś to wszystko, ale nadal nie chce cię widzieć. Jedynie co powiedział to, to, ze nie chce żebyś cos sobie zrobił przez nią. – odparł.
Mijały kolejne minuty. Później godziny. Dwoje przyjaciół spędzał ten czas razem. Wilson opowiadał House`owi co dzieje się w szpitalu, jak radzi sobie Forman na stanowisku diagnosty. Wilson wydal się być szczęśliwy ze House`owi nic nie ma i zadowolony, że jakoś sobie radzi. Jednak diagnosta sprawiał tylko takie pozory, bo tak naprawdę chciał, aby odwiedziła go Cuddy, a nie onkolog. Chciał ją przeprosić, powiedzieć, co do niej czuje, bo tylko jej było gotów o tym oznajmić. I tylko z tą kobietą mógł teraz porozmawiać o tym jak naprawdę się czuje, jak mu ciężko, jak bardzo potrzebuje kogoś, kto by go kochał i wspierał. Jimmi spojrzał na zegar wiszący na ścianie. Po czym stwierdził, że jest już późno.
- Znowu się zasiedziałem. Pora wracać do szpitala. Pacjenci już czekają.
- Ale tato. – odezwał się Greg z nutką smutku w głosie.
- Przyjadę jeszcze w tym tygodniu. No i porozmawiam z Cuddy. Obiecuję. – odparł, po czy wyszedł.
House został sam. Teraz mógł wracać myślami do wydarzeń z przed dwóch tygodni. Zastanawiał się czy wszystko mogło potoczyć się inaczej. Spojrzał na zegar i stwierdził, że za chwile pojawi się pielęgniarka, która przyniesie mu leki. Nie pomylił się pojawiła się za chwilę w jego pokoju bez pukania.
Onkolog wrócił do szpitala. Poszedł do swojego gabinetu i usiadł za biurkiem. Niestety nie mógł się na niczym skupić. Obiecał House`owi, że z nią porozmawia. Wstał i wyszedł z gabinetu. Korytarzem podążał w stronę gabinetu Cuddy. Gdy dotarł pod jej gabinet. Zapukał i nie czekając na odpowiedz wszedł.
- Dzień dobry doktor Cuddy. – rzekł podchodząc do jej biurka.

CDN.

Part drugi

- Dzień dobry doktor Cuddy. – rzekł podchodząc do jej biurka.
- Cześć Jimmi. – odpowiedziała – Widzę, że już wróciłeś od House`a.
- Tak. I właśnie o tym chciałbym z tobą porozmawiać.
- Ze mną? O czym? O House`ie? O tym, co przez niego przeżywam? – odparła. Czuła jak łzy napływają jej do oczu, a po chwili spływają po jej policzkach.
- Właściwie to tak. On chce z tobą porozmawiać. – tłumaczył jej spokojnie – Chce ci to wytłumaczyć.
- Co chce mi wytłumaczyć? Przecież już nic nie ma tutaj do tłumaczenia. Ośmieszył mnie przed całym szpitalem wygadując te brednie. – teraz już płakała. Wstała i podeszła do wieszaka, zdjęła żakiet i skierowała się w stronę drzwi gabinetu.
- Wiesz dlaczego to zrobił? – zapytał onkolog.
- Nie, nie wiem. Ale także nie chcę wiedzieć. – odpowiedziała i wyszła.
Wilson jeszcze chwilę stał sam przed jej biurkiem po czym też wyszedł. Zobaczył, że Lisa wychodzi ze szpitala. Przyśpieszył krok i podszedł do niej.
- To ja mu kazałem. Nie potrafię ci powiedzieć czemu. – powiedział spokojnie – Powiedziałem mu, że powinien cię rozzłościć. A on mnie posłuchał.
- Dlaczego? – zapytała, chociaż nie chciała znać odpowiedzi.
- Bo … bo myślałem, że naprawdę spędziliście tą noc razem. Po prosu mu uwierzyłem. Wiem nie powinienem. Przepraszam.
Odwrócił się i odszedł. Kierował się do drzwi szpitala. Wszedł do środka i udał się do swojego gabinetu. Siedział tam sam i zastanawiał się co teraz będzie. Co postanowi Cuddy. Przecież przyznał się, że to był jego pomysł żeby ją rozzłościć. Ale to nie on mu proponował, żeby ogłosić całemu szpitalu, że się przespał z administratorką.
Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi. Najpierw pomyślał, że to jakiś pacjent. Ale przecież nie był z żadnym umówiony. A może do pani dziekan. Przeganiał tą myśl. Bał się teraz z nią spotkać. Nie chciał jej widzieć. Nie wiedział co mu powie, jak zareaguje na to co jej powiedział. Ktoś zapukał po raz drugi. Wilson odpowiedział.
- Proszę wejść.
- To ja. – powiedziała niepewnie wchodząc.
- Wejdź. – odpowiedział. Widział, że płakała. To jego wina. Ale obiecał diagnoście, że z nią porozmawia.
- Wilson co mam zrobić. Nie potrafię cię o to obwiniać, bo myślałeś, że cię znów nie posłucha. A ten sukinsyn akurat teraz postanowił skorzystać z twojej rady. – powiązała i usiadła na kanapie.
- Nie wiem co powinnaś zrobić. Wiem jak się czujesz. Ale ja też nie powinienem by go prowokować. Lisa jest mi przykro, że tak wyszło.
- Nie obwiniaj się, bo to naprawdę nie twoja wina. – powiedziała spokojnie.
Wilson wstał i podszedł do kanapy. Usiadł obok niej. Lisa spojrzała na niego. Wykorzystał sytuację i spojrzał jej głęboko w oczy. Po czym powiedział.
- Może chociaż powinnaś do niego zadzwonić.
- Jesteś pewien? – zapytała.
- Nie wiem. Ale on tego potrzebuje, bo … - nie dokończył, chociaż wiedział, że Greg ją kocha. Ale nie mógł mu tego zrobić, bo przecież House mu tego nie powiedział.
- Bo co? – zapytała niepewnie.
- Nic. Po prostu zadzwoń. – rzek i wrócił za biurko.
Lisa nic nie odpowiedziała. Wstała, podeszła do drzwi. Chwyciła klamkę.
- Zadzwonię. – powiedział i wyszła. Poszła prosto do swojego gabinetu.
Tymczasem w ośrodku. House siedział sam w pokoju. Znowu rozmyślał. Będąc tutaj uświadomił sobie, że ją kocha. Tak kocha Lisę Cuddy. Ale doszedł także do wniosku, że może już nie dostać kolejnej szansy. Może to już koniec. Może Lisa nie będzie już bawić się w tę gierkę. Może ona już z tym skończyła. Ma dziecko i chce ułożyć sobie życie. Chce być z kimś kto da jej poczucie stabilność, bezpieczeństwa, kto będzie umiał powiedzieć jej „kocham cię”.
Przecież dostał tyle razy kolejną szansę wtedy na studiach jak wyjechał. Jak zostawił ją samą po tej nocy. Bo bał się. Wiedział, że tak będzie cierpieć mniej. Tak będzie dla niej lepiej. Wybaczyła mu. Gdy wrócił wszystko zaczęło się układać. Ona nawet pogodziła się z tym, że związał się z Stacy. Kiedy zachorował, była przy nim ciągle. Bywała u niego częściej niż Stacy. Wtedy już wiedział, że to koniec. Gdy wrócił do domu Stacy powiązała mu, że związała się z innym mężczyzną. Kto mu wtedy pomógł, kto przy nim był – Cuddy. To ona pomogła mu się pozbierać. Ale wtedy znów nie wykorzystał szansy by być szczęśliwym. Gdy było już tak dobrze wycofał się z tego. Odszedł od niej powiedział jej wtedy: „Ze mną nie będziesz szczęśliwa. Wiesz jaki jestem. Nie chcę abyś cierpiała. Tak będzie lepiej.”. Nagle usłyszał dzwoniący telefon. Podniósł się z łóżka i spojrzał na wyświetlacz telefonu. Nie wierzył własnym oczom. Na wyświetlaczu widniało: LISA CUDDY. Nacisną zieloną słuchawkę.
- Halo? – powiedział niepewnie. Tysiące myśli krążyły teraz po jego głowie.
Po co dzwoni. A może to nie ona, albo pomyliła się i wybrała nie ten numer. Wtedy usłyszał głos. Jej głos.
- Greg? – zapytała.
Słyszał w jej glosie smutek. Wiedział, że przed chwilą płakał.
- Lisa? – to było jedyne słowo jakie z siebie teraz wydusił.

CDN.

Scaliłam posty. Prosiłabym o zmianę podpisu tak, żeby miał najwyżej 550x200 px. /jeanne



_________________
.


”Nie zawsze możesz dostać to, czego chcesz.” filozof Jagger
”Ale jak się okazuje, jeśli się czasem starasz, to dostajesz to, czego potrzebujesz.” Lisa Cuddy

PostWysłany: Nie 18:54, 03 Sty 2010
sylrich05
Geriatra
Geriatra



Dołączył: 29 Lip 2009
Pochwał: 2

Posty: 724

Miasto: Bytom
Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Jej... Zabrakło mi słów. Świetne!!! Oczywiście z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy:). Życze wena(jak najprędzej)! :D



PostWysłany: Pią 15:33, 08 Sty 2010
alskan
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 13 Maj 2009

Posty: 8

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

alskan dzięki za komentarz. :) Cieszę się, że Ci się podoba.
A to kolejna część.

Part trzeci

- Lisa? – to było jedyne słowo, jakie z siebie teraz wydusił.
- … - nic nie odpowiedziała.
Milczeli kilkanaście sekund, a może kilkadziesiąt. Czas płyną teraz jak oszalały. Oboje nie wiedzieli, co powiedzieć. Lisa chciała na niego nawrzeszczeć, powiedzieć mu jak bardzo ją zranił. Ale nie potrafiła, a poza tym on już to wiedział. Zebrała się w sobie i postanowiła zacząć.
- Greg, jesteś tam jeszcze? – spytała.
- Tak. A ty jeszcze tam jesteś? – znał odpowiedz, ale chciał rozluźnić atmosferę. Aby muc poprosić ją o to by przyjechała. Niestety ona była szybsza i zrobiła to pierwsza.
- Wiem, że chciałeś się spotkać. Ja też chciałabym z tobą porozmawiać. – rzekła – Więc chce wiedzieć czy mogę do ciebie przyjechać.
- Ty? Sama? Bez Wilsona. Tak. Nie. Nie wiem. Przyjedź. – sam zaczął się gubić w tym, co mówi.
- Czyli chcesz abym cię odwiedziła, czy nie? – zapytała. Teraz już chciała go zobaczyć, porozmawiać, spojrzeć w te jego błękitne oczy.
- Tak. Ale jak najszybciej. Proszę mamusiu. – powiedział swoim błagalnym głosem.
- House, ale ja mówię na poważnie. To ma być rozmowa w której sobie wszystko wyjaśnimy. House choć raz bądź szczery. Mógłbyś być szery? Obiecaj. – poprosiła go Lisa.
- Mhm … - westchnął House. Wiedział, że nie będzie żartów i to będzie naprawdę poważna rozmowa. Pomyślał: „ teraz albo nigdy” – Cuddy muszę ci coś jeszcze powiedzieć to jest naprawdę ważne dla mnie.
- Tak? – zapytała. Co on znowu wymyślił?
- To znaczy ja bardzo … - zaczął – no bo ja cię kocham. Lisa ja cię kocham, przepraszam. To nie miało tak być. Ja …
- Stop. Co powiedziałeś? – wypaliła nagle. Nie wierzyła, że on dosłownie przed chwilą powiedział jej, że ją kocha.
- Nic. To nie ważne. Nie wracajmy teraz do tego. Po prostu przyjedź.
- Nie Greg. To jest ważne. Ale porozmawiamy o tym jak przyjadę. Dobrze? – powiedziała.
- Może. –stwierdził tylko. Wiedział, że czeka go naprawdę ciężka rozmowa.
- Będę w piątek o siedemnastej. Odpowiada ci?
- Mi odpowiada nawet dzisiaj. Będę czekać.
- Do zobaczenia. – powiedziała i rozłączyła się. Uśmiechnęła się sama do siebie.
Lisa siadła za biurkiem. Przetrawiała słowa wypowiedziane przez House`a. Czy on powiedział jej, że ją kocha? Czy to jego kolejna gierka? Nie coś musi do niej naprawdę czuć, bo nie odważyłby się wypowiedzieć tych słów gdyby tak nie było. Siedziała w swoim gabinecie kiedy na niespodziewaną
wizytę zebrało się Wilsonowi.
- Cześć Cuddy. – powiedział zadowolony – Czy ty znów płaczesz? – dodał jeszcze widząc jej zaszklone oczy.
- Cześć. Nie, to znaczy tak. – rzekła – Dzwoniłam do niego. – uśmiechnęła się na myśl o wypowiedzianych przez niego słowach: „No bo ja cię kocham. Lisa ja cię kocham, przepraszam.”
- Tak? I co mu powiedziałaś? Co on ci powiedział? – pytania Jimmi`ego nie miały końca - Pojedziesz do niego? Spotkacie się?
- Wilson przestań. House powiedział mi coś naprawdę ważnego. Nie tylko jak powiedział dla niego, ale to też coś ważnego dla mnie. Bo teraz wiem, że on czuje to samo. – mówiła bardzo spokojne, jednocześnie czekając na reakcje onkologa.
- Czy chcesz mi powiedzieć, że on powiedział ci, że cię kocha? – kolejne pytanie padające z jego ust.
- Tak. – odparła tak cicho, aby jej nie usłyszał. Ale teraz Wilson wychwytywał każde jej słowo. – Jadę do niego w piątek. – to powiedziała już głośno.
- Nareszcie. – krzyknął kiedy usłyszał, że House w końcu się przełamał. – To znaczy dobrze, że się spotkacie.
- Wilson ale ja nie wiem czy dobrze robię.
- Robisz dobrze. Musicie porozmawiać. – powiedział i wyszedł.
Tymczasem u House`a. Teraz już nie myślał czy mu wybaczy, bo już mu wybaczyła inaczej by nie dzwoniła. Tylko tym razem tego nie spieprzy. Ale jak? Co ma jej powiedzieć? Bo nie powie jej, że mu zależy, że jej potrzebuje. A może to będzie teraz najlepsze. Może tylko w ten sposób zdobędzie u niej zaufanie. Po prostu mówiąc jej całą prawdę. Tak powie jej prawdę.
Mijały minuty, godziny. Była środa, a Lisa – jego Lisa – miała przyjechać w piątek. Czas mu się niemiłosiernie dłużył. Wstał z łóżka i wyszedł z pokoju. Poszedł prosto do stołówki. Zjadł mała kolację, to znaczy sałatkę. Nic więcej nie był w stanie przełknąć. Poczym wrócił do swojego pokoju. Zabrał ręcznik wiszący na krześle i poszedł wziąć prysznic.
Cuddy wychodziła właśnie z szpitala gdy dopadł ją onkolog. Szedł obok niej. Oboje się nie odzywali. Każdy myślał o czymś innym, a raczej myśleli o tym samym. Bo oboje myśleli o House`ie. Wilson zaczął pierwszy.
- Lisa nie spieprzcie tego znowu.
Zdziwiły ją te słowa.
- Czego? – zapytała.
- Ty i House. No wiesz. Powiedz mu o tym co do niego czujesz. – powiedział i odszedł.
- Skąd wiesz co do niego czuję? – zapytała już sama siebie.
Wsiadła do samochodu i pojechała do domu. Już za dwa dni miała do niego pojechać. Zastanawiała się czy to dobry pomysł. Czy jest na to gotowa? Dojechała do domu. Wysiadła z samochodu i podeszła do drzwi. Otworzyła je. Weszła do mieszkania. Zdjęła żakiet i odwiesiła go na miejsce. Udała się do kuchni zrobiła sobie herbatę i poszła do salonu. Usiadła na sofie i zaczęła uzupełniać jakieś dokumenty. Nie potrafiła się skupić. Upiła gorącej herbaty. Gdy usłyszała kroki opiekunki Rachel.
- Już śpi. – powiązała Anna. I udała się do wyjścia. – Dobranoc.
- Dziękuję. Dobranoc. – rzekła Cuddy.
Kobieta wyszła. Lisa wzięła książkę i zaczęła czytać, jednak nie mogła się skupić. Po chwili rzuciła książkę na bok i pod wpływem impulsu poszła do pokoju córki. Ubrała ją, poczym narzuciła coś na siebie. Minutę później siedziała w aucie wraz z Rachel. Bez wahania zapaliła silnik i odjechała.

CDN.



_________________
.


”Nie zawsze możesz dostać to, czego chcesz.” filozof Jagger
”Ale jak się okazuje, jeśli się czasem starasz, to dostajesz to, czego potrzebujesz.” Lisa Cuddy

PostWysłany: Pią 16:21, 08 Sty 2010
sylrich05
Geriatra
Geriatra



Dołączył: 29 Lip 2009
Pochwał: 2

Posty: 724

Miasto: Bytom
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Bardzo mi się podoba. :D
Wrzucaj dalej. :)



PostWysłany: Pią 20:50, 08 Sty 2010
Dyzia
Stomatolog
Stomatolog



Dołączył: 18 Lis 2009
Pochwał: 3

Posty: 500

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Wrzucaj dalej!
Jest super.



_________________

Woman in BLACK!
''Words can hurt, you know?''
Ubranko by Me

PostWysłany: Pią 21:35, 08 Sty 2010
Annabell__
Rezydent
Rezydent



Dołączył: 17 Paź 2009
Pochwał: 1

Posty: 294

Miasto: Reda
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Dyzia i Annabell__ bardzo się ciesze, że Wam się podobna, bo osobiście uważam, że to trochę przesłodzone i House nie jest sobą. Ale nauka czyni mistrza więc kiedyś się chyba wprawię. No i wam dedykuję kolejny part.

Oto kolejna część. Miłej lektury.

Part czwarty

Bez wahania zapaliła silnik i odjechała. Jechała drogą prosto do domu jej rodziców. Gdy dojechała wysiadła z samochodu zabierając śpiącą Rachel. Podeszła do drzwi domu i zapukała. Nikt nie odtworzył, więc zapukała jeszcze raz. Słyszała jak ktoś podszedł do drzwi i otwierał je.
- Cześć córeczko. – rzekła mama.
- Dobry wieczór mamo. – powiedziała wchodząc do domu. – Mogę zostawić u was na noc Rachel? – zapytała.
- Co się stało? – powiedziała zaniepokojona matka.
- Nic, po prostu muszę cos załatwić. - stwierdziła i podała małą mamie. Odwróciła się na pięcie, chciała stąd wyjść jak najszybciej.
- Lisa powiedz o co chodzi. – zapała Cuddy za ramię – Co się dzieje. Od kąt on gdzieś znikł nie jesteś sobą. Czy chodzi o House`a? – rodzice Cuddy nie wiedzieli gdzie tak naprawdę znajduje się diagnosta – Możemy porozmawiać.
Lisa odwróciła się do matki i powędrowała do salonu. Usiadła na kanapie i skryła twarz w dłoniach. Matka podeszła do Cuddy i usiadła obok niej trzymając nadał małą Rachel na rękach.
- Kochanie powiedź mi co się dzieje. – rzekła matka.
- Bo chodzi o Grega. Wilson prosił mnie abym do niego w końcu zadzwoniła i porozmawiała z nim o tym co zaszło. Zadzwoniłam. – przerwała na chwilę i wzięła głęboki oddech. Spojrzała na chwile na matkę i wróciła do dawnej pozycji - I wtedy on powiedział mi, że mnie kocha. Miałam tam jechać w piątek, ale nie mogę tak długo czekać …
- Gdzie jechać? Ty wiesz gdzie on jest? – zapytała mama.
- Tak wiem. Jest na odwyku. – powiedziała spokojnie.
- Córciu uważasz, że to dobry pomysł.
- Nie wiem. Ale muszę go odwiedzić. Mamo mogę już jechać? – spytała chociaż wcale nie musiała tego robić.
- Jedź. Ale pamiętaj uważaj, wiesz jaki on jest. Znów cię zrani. – pouczyła ją matka.
- Ty, wy nie wiecie jaki on jest. On się zmienił. – wstała i podeszła do drzwi – Dobranoc. Dziękuję za opiekę nad Rachel. – wyszła i zatrzasnęła drzwi.
- Oby się zmienił. – matka powiedziała sama do siebie i pocałowała małą w czoło.
Pani administrator wsiadła w samochód długo nie czekając zapaliła silnik i włączyła się w ruch drogowy. Nie myślała teraz nad tym czy robi dobrze, czy to najlepszy moment by tam jechać. Całą drogę myślała o tym co on powie, jak zareaguje. Jechała szybko, bo chciała teraz jak najszybciej zobaczyć te błękitne oczy. Chciała go dotknąć, przytulić, chciała poczuć jego zapach. Teraz nic się nie liczyło tylko on.
Zatrzymała się przed ośrodkiem. Dłuższą chwile spędziła w samochodzie. Podniosła rękę i spojrzała na zegarek. Było piętnaście po dwudziestej pierwszej. Dopiero teraz zaczęła się zastanawiać czy dobrze robi. Czy aby na pewno chce go zobaczyć już dzisiaj, czy może lepiej będzie poczekać do piątku? Odpięła pas, otworzyła drzwiczki samochodu i wyszła. Wolnym krokiem szła w kierunku dużego, szarego budynku. Wydawał jej się straszny. Na parkingu było ciemno, świeciło zaledwie kilka lamp, które nie zapewniały odpowiedniego oświetlenia. Była już bardzo blisko, kiedy zatrzymała się i odwróciła w stronę samochodu. Stał tam samotnie po środku parkingu, w odległości jakichś 100 – 150 metrów od niej. Pomyślała: „Jeszcze mogę się wycofać. Jeszcze mogę wrócić. Nie muszę tam iść”.
Zacisnęła dłonie w pięści odwróciła się na pięcie i szybki krokiem podążyła do budynku. Weszła do środka. Przed nią ciągnął sługi korytarz podeszła do małego szklanego okienka. Po drogiej stronie siedział mężczyzna w wieku 30 kilku lat. Spoglądała na niego chwile po czym zaczęła.
- Gdzie swój pokój ma Gregory House? – zapytała, kładąc duży nacisk na ostatnie dwa słowa.
- Godziny odwiedzin dawno się skończyły. – stwierdził mężczyzna.
- Ale to bardzo ważne. Chyba pan wpuści do niego narzeczoną? – powiedziała.
- Niech będzie. – powiedział – Jest w pokoju 304. Trzecie piętro drugie drzwi po lewej.
- Dziękuję. – powiedziała krótko i obdarowała mężczyznę szczerym uśmiechem.
Powoli kroczyła przez długi korytarz, by potem wejść po schodach. Teraz było słychać głuchy stukot jej obcasów. Kroczyła niepewnie jednocześnie myśląc: „Co ja wygaduj za brednie. Narzeczona. Trzeba było jeszcze powiedzieć, że żona.” Nie zauważyła kiedy znalazła się na trzecim piętrze, podeszła do jego drzwi i chwilę się przysłuchiwała. Nie było słychać żadnych szelestów. Schyliła się i zdjęła buty, nie chaciana go budzić jeśli spał. Weszła do pokoju bez pukania. Rozejrzała się na stoliku obok łóżka stała mała, szara ramka z zdjęciem. Jej zdjęciem. House spał. Delikatnie zamknęła drzwi i położyła buty na ziemni. Podeszła do biurka odsunęła delikatnie krzesło i postawiła obok jego łóżka. Usiadła na nim i wzięła do reki ramkę. Uśmiechała się sama do siebie. „Czyli coś dla niego znaczę. Jestem kimś ważnym”. Myślała.
Leżał tak spokojnie, a ona go obserwowała. Był taki bezbronny, uśmiechnięty. Przewracał się na łóżku i wydał przeraźliwy dźwięk. Chwyciła go za rękę i spokojnym głosem rzekła.
- Już dobrze. Jestem tu. Nie bój się. – ścisnęła jego dłoń mocniej.
Otworzył oczy. Spojrzał na nią z przerażeniem i niedowierzaniem. Nie wiedział co ma powiedzieć. Nie miał nawet pewności, że to ona. Odezwał się.
- Lisa to ty? Co ty … - nie dokończył.

CDN.



_________________
.


”Nie zawsze możesz dostać to, czego chcesz.” filozof Jagger
”Ale jak się okazuje, jeśli się czasem starasz, to dostajesz to, czego potrzebujesz.” Lisa Cuddy

PostWysłany: Pią 21:55, 08 Sty 2010
sylrich05
Geriatra
Geriatra



Dołączył: 29 Lip 2009
Pochwał: 2

Posty: 724

Miasto: Bytom
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Dziękuję za dedykacje;*!

Kolejny part cudowny! Owszem House nie zachowuje się do końca tak jak zazwyczaj, ale przecież gdy był na odwyku też nie zachowywał się tak jak zawsze. W twoim fiku widać ,że wszystko dobrze przemyślał (i jego rozmyślania poszły w dobrym kierunku, nie to co w serialu!).
Czekam z niecierpliwością na kolejny part!



_________________

Woman in BLACK!
''Words can hurt, you know?''
Ubranko by Me

PostWysłany: Sob 16:36, 09 Sty 2010
Annabell__
Rezydent
Rezydent



Dołączył: 17 Paź 2009
Pochwał: 1

Posty: 294

Miasto: Reda
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Bardzo mi podoba... :P :P :P :P
Czekam na dalszą część :)



PostWysłany: Sob 17:00, 09 Sty 2010
AleXsiok
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 30 Gru 2009

Posty: 18

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

No więc na początek dziękuję za komentarze i bardzo się cieszę, że ktoś to czyta. :)
Dedykacja dla Annabell__ i AleXsiok. :)
A teraz kolejna część. Miłego czytania życzę Wszystkim. :)

Part piąty

- Lisa to ty? Co ty … - nie dokończył.
Szybki ruchem wstała z krzesła. Przybliżyła się do jego twarzy i wyszeptała.
- Tak to ja.
Po czy pocałowała go w usta. Było to delikatny, ale zarazem namiętny pocałunek. On nie pozostał jej dłużny, odwzajemnił pocałunek, drażniąc swoim językiem jej podniebienie. Wyszła mu naprzeciw, nie sprzeciwiała się. Nie liczyło się co będzie za chwilę, liczył się teraz tylko ten moment, ta chwila. To działo się tak szybko, zanim zdążyła zdjąć jego t-shirt on przyciągnął ją do siebie i przytulił. Teraz leżeli tak w swoich objęciach. Jedyne co teraz było ważne to, to aby ten dzień, ta minuta trwała w nieskończoność. Nikt się nie odzywał, w pokoju panowała kompletna cisza. Oboje byli uśmiechnięci, bo teraz już wiedzieli, że druga osoba czuje to samo. Leżała wtulona w niego, a on był tuż obok przy niej. Cieszyła się, że tu przyjechała. Było cudownie. Nagle usłyszała szept.
- Lisa … - zawahał się. Lecz nie zdążył dokończyć.
- Wiem. Kochasz mnie. Ja ciebie też. - szybko powiedziała.
Na ich twarzach znowu pojawił się uśmiech. Wtuleni w siebie leżeli nie zwracając uwagi na otaczający ich świat. Znów milczeli. Podjął się kolejnej próby. Chciał jej coś powiedzieć.
- Lisa … - chwila ciszy, nabrał powietrze w płuca. Tym razem mu nie przerwała, chciała aby dokończył – cieszę się, że przyjechałaś. Chwilami myślałem, że się nie pojawisz, że zrezygnujesz.
- Obiecałam. A poza tym chciałam cię zobaczyć. – odpowiedziała.
- Zostaniesz? – zapytał, to teraz było dla niego ważne, nawet bardzo ważne.
- Pojadę, wrócę do domu, ale będę cię odwiedzać … - zaczęła mu tłumaczyć.
- Ale dlaczego? – zapytał. Nie chciał, aby teraz wyjeżdżała.
- Greg, nie mogę tu przecież zostać. – odpowiedziała, podniosła głowę i pocałowała go w policzek.
Uśmiechną się, przytulił ją mocniej do siebie. Znowu leżeli, znów nikt się nie odzywała. Jedynie co z siebie teraz wydawali to rytmiczne i równe oddechy. Wdech, wydech i znów wdech … Lisa zamknęła oczy, po czym zasnęła. Od razu to zauważył. Jej oddech stał się teraz płytszy i cichszy. Delikatnie, tak aby jej nie obudzić podniósł rękę i założył za jej ucho kosmyk ciemnych włosów opadających na czoło. Przyglądał się jej uważnie i w końcu sam zasnął.
Gdy rano się obudziła jego nie było. Usiadła na łóżku szczelnie okrywając się kołdrom. W pokoju było teraz okropnie zimno. Spojrzała na szafkę przy łóżku i dostrzegła niewielką karteczkę. Wyciągnęła rękę spod kołdry, przeszedł ją dreszcz. Wzięła do dłoni karteczkę i zaczęła czytać: „Lisa jeśli to czytasz to proszę doczytaj do końca. Po pierwsze nie chcę abyś myślała, że znów stchórzyłem, bo tak nie jest. Nie ma mnie tu z Tobą, bo muszę coś załatwić. Jeśli chcesz to zejdź na stołówkę i coś zjedz. Gdy wrócisz powinienem już być gotowy do zobaczenia. Greg. PS. Może to jeszcze czytasz. Jeśli tak to: Kocham Cię. „ . Uśmiechnęła się i wstała z łóżka. Podeszła do biurka wzięła długopis i na odwrocie karteczki napisała; „Jestem na stołówce. To tak na wszelki wypadek abyś nie myślał, że wyjechałam. Lisa. PS. Też Cię kocham.”. Podeszła do drzwi ubrała budy i wyszła z pokoju. Poszła prosto do stołówki z myślą, że teraz już wszystko się ułoży.
Tymczasem House w gabinecie dyrektora.
- Potrzebuję tą przepustkę. - rzekł House.
- Jesteś tu od dwóch tygodni, to za mało abyś mógł ją dostać, a poza tym kilka dni temu prawie się zabiłeś. Stwierdzam więc, że nie jest to najlepszy pomysł. - odpowiedział murzyn.
- Podobno chcesz żebym był szczęśliwy. Więc jeśli mam być szczęśliwy to pozwól mi spędzić miło trochę czasu.
- Puszczę cię a ty potem nie wrócisz nie dostaniesz żadnej przepustki House. - powiedział stanowczym głosem mężczyzna.
- Ok. Rozumiem, że znowu mam zawieść tą kobietę, a potem liczyć na to, że mi wybaczy.
- Mówisz, że chcesz spotkać się z kobietą?
- Tak. Przyjechała tu wczoraj w nocy. Po prostu daj mi tą przepustkę, obiecuję, że wrócę dziś. - powiedział błagalnym głosem House.
- Czy mówisz o administratorce szpitala w którym pracowałeś?
- Tak. Mogę gdzieś pójść?
- Hmm. Jeśli będziesz z nią … - zastanawiał się n na głos – To możesz, ale przepustka jest ważna do godziny 20. - rzekł murzyn, podpisując jakąś kartkę i podając ją Gregowi.
- Gorzej niż z rodzicami. - powiedział sobie w duchu wychodząc.
Szybki krokiem, podpierając się swoją laską dotarł do pokoju. Otworzył drzwi, ale jej nie było. Podszedł do łóżka gdzie zobaczył karteczkę. Przeczytał dokładnie co na niej pisało. Czyli nie wyjechała i wróci tutaj, do tego pokoju, do mnie. Myślał House wstając i podchodząc do szafy. Otworzył ją wyjął biały t-shirt. Wyjątkowo bez napisów, a nawet nie bardzo pomięty. Zamknął szafę i odwrócił się, z krzesła zdjął koszulę w kolorze jego oczu. Przebrał się i usiadł przy biurku. Przeglądał jakieś karteczki, papierki i wiele innych rzeczy, które przywiózł mu Wilson. Przez to nie zauważył kiedy do pokoju weszła Cuddy. Stanęła za nim i przyglądała się temu co robił. Podeszła bliżej schyliła się i pocałowała go w policzek. Po czym wyszeptała mu do ucha.
- Wróciłam skarbie.
Te słowa brzmiały teraz tak inaczej, tak dobrze, pozytywnie. Uśmiechnął się nie liczyło się czy ona to teraz widzi czy nie. Wszystko przybrało taki niespodziewany przebieg wydarzeń. Po prostu było lepiej. Ale nie spodziewał się, że ona mu uwierzy, że też go kocha. Teraz był coraz bardziej pewny tego, że zrobił dobrze mówiąc jej o tym co do niej czuje. Odwrócił się i pocałował ją w usta. Odwzajemniła mu pocałunek.
- Idziemy już? - zapytał po chwili, nie zwracając uwagi na to, że Lisa o niczym nie wiedziała.
- Gdzie?
- Gdzie nas poniesie. - odparł i złapał ją za dłoń. Wyszli z pokoju, a potem z ośrodka.


CDN.



_________________
.


”Nie zawsze możesz dostać to, czego chcesz.” filozof Jagger
”Ale jak się okazuje, jeśli się czasem starasz, to dostajesz to, czego potrzebujesz.” Lisa Cuddy

PostWysłany: Pon 18:46, 11 Sty 2010
sylrich05
Geriatra
Geriatra



Dołączył: 29 Lip 2009
Pochwał: 2

Posty: 724

Miasto: Bytom
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Dziękuję za dedykację do tak pięknego fika:*
No,no,no akcja się rozwija. Pomysł z liścikiem cudowny! House nareszcie dorósł do okazywania uczuć! No i mój ulubiony fragment:

sylrich05 napisał:
Gdzie nas poniesie.

Takie spontaniczne!
Pisz szybko kolejny part!



_________________

Woman in BLACK!
''Words can hurt, you know?''
Ubranko by Me

PostWysłany: Pon 19:40, 11 Sty 2010
Annabell__
Rezydent
Rezydent



Dołączył: 17 Paź 2009
Pochwał: 1

Posty: 294

Miasto: Reda
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Dalej Ci kibicuje w pisaniu. Mam nadzieje, że na ciąg dalszy nie będziemy długo czekać. :) Jak dla mnie to jest piękne co z tego że House jest odrobinę za słodki, jest zakochany więc wszystko się może zdarzyć, a mi pasuje ten fick taki jaki jest:);) życzę weny!



PostWysłany: Sro 1:03, 13 Sty 2010
alskan
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 13 Maj 2009

Posty: 8

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Dziękuję za dedykację do tak pięknego fika :)

Czekam na cd :) :) :)



PostWysłany: Sro 18:47, 13 Sty 2010
AleXsiok
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 30 Gru 2009

Posty: 18

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

hmm. ..
zacznę od podziękowania za mile komentarze. .. no i cieszę się, że Wam się podoba i że ktoś to w ogóle czyta. :).
a teraz dedykacje:
1. Annabell__ za to, że uważasz, że liścik był świetnym pomysłem. .. no i za Twój ulubiony fragment, bo ona także jest moim ulubionym fragmentem.
więc jeszcze raz:

sylrich05 napisał:
- Gdzie nas poniesie.

2. alskan ehh. .. co by tutaj dopisać. .. niech więc będzie tak. .. bardzo mnie cieszy, że nie przeszkadza Ci, że House jest za słodki. .. sama sądzę, że przesłodziłam tego fika no ale. .. wytłumaczę to Twoimi słowami:
alskan napisał:
jest zakochany więc wszystko się może zdarzyć,

3. a kolejna dedykacja dla: AleXsiok fajnie, że uważasz, że ten fik jest piękny. ..
czyli dedykacje już mamy, no to chyba zostało mi powiedzieć kolejną część znów przesłodziłam, bo zachciało mi się romantycznego House`a. .. no ale dzieci pod znaku bliźniąt już tak mają. ..
wszystkim życzę miłej lektury. .. :)
ps. kasia skończ to wreszcie czytać. .. :).
a teraz już naprawdę kolejny part. ..

Part szósty

- Gdzie nas poniesie. - odparł i złapał ją za dłoń. Wyszli z pokoju, a potem z ośrodka.
Szli parkingiem, prosto do jej samochodu. Trzymali się za dłonie, nikt się nie odzywał. Lisę nachodziły różne myśli. Co on znów wymyślił? Co chce zrobić? Gdzie ją chce zabrać? Jaki pomysł zrodził się w jego głowie?
Dotarli do samochodu, stanęli i spojrzeli na siebie.
- Dostanę kluczyki? - spokojnym głosem zapytał House.
- Ale obiecaj, że się nigdzie nie rozbijemy, bo wiem jak jeździsz. - stwierdziła Lisa, wyciągając kluczyki z kieszeni kurtki.
- Obiecuję. - rzekł kładąc rękę na sercu. Po chwili zabrał kluczyki z jej ręki i pocałował ją w policzek.
Podpierając się laską podszedł do drzwi pasażera i otworzył je. Lisa posłusznie wsiada.
- Dziękuję.
Przeszedł na stronę kierowcy, wsiadł do samochodu i odpalił silnik. Lisa spojrzała na niego i zapytała.
- To gdzie chcesz jechać?
- A gdzie byś chciała, żebym cię zabrał? - spytał – Masz ochotę na kino?
Uśmiechnęła się i pokiwała twierdząco głową. Jechali, nic do siebie nie mówiąc, bo tak było dobrze. Tak jak jest teraz. Podjechali na parking, House zgasił silnik i wysiadł z samochodu. Lisa odpięła pasy i zanim zdążyła otworzyć drzwiczki samochodu, zobaczyła Grega stojącego za nimi. Otworzył jej drzwi i podał jej rękę. Chwyciła jego dłoń i wysiadła z samochodu. Uśmiechnęła się i podążyła za House`m. Weszli do kina i chwilę się zastanawiali na co pójdą. Postanowili iść na komedię romantyczną, a raczej Cuddy, bo House stawiał na horror, ale uległ Lisie. Cuddy zajęła się kupnem biletów, ale kiedy się odwróciła nie widziała Grega, rozejrzała się po sali i zobaczyła go przy bufecie. Właśnie odchodził z popcornem i jedną duża colą. Podeszła do niego, a po chwili poszli do sali kinowej. Weszli i usiedli na wyznaczonych miejscach.
Kiedy zaczął się film House próbował się na mim skupić, lecz po kilkudziesięciu minutach stwierdził, że nie skupi się na niczym innym bardziej niż na siedzącej obok pani administrator. Rozejrzał się po sali i uświadomił sobie, że oprócz nich jest tu jeszcze tylko kilka osób i w większości są to wtulone w siebie pary, zajmujące się szeptaniem sobie miłych i szczerych słówek to ucha zamiast oglądać film. Spojrzał na siedzącą obok kobietę i postanowił spróbować. Spokojnie podniósł rękę, cały drżał, powoli i delikatnie dotknął jej dłoni. Nie sprzeciwiła się mu i chwyciła jego dłoń. Ich ręce się splotły i tworzyły jedność. Spojrzała mu w oczy po czym położyła głowę na jego ramieniu. Siedzieli tak oboje zadowoleni, z świadomością, że teraz będzie już tylko lepiej. Mijały kolejne minuty i film dobiegł końca.
Wyszli z kina i wsiedli do samochodu. Lisa nie stawiała mu żadnych sprzeciwów, teraz ufała mu bezgranicznie. Siedziała zapatrzona w przestrzeń za szybą, pogrążona w własnych myślach i marzeniach. Była w innym świecie kiedy zadzwonił jej telefon. Sięgnęła do torebki i wyjęła komórkę. Spojrzała na wyświetlacz i szybko odebrała telefon.
- Halo?
- Cześć Lisa. Gdzie jesteś?
- Cześć Wilson. Coś się stało? - zapytała.
- Nie w szpitalu jest wszystko w jak najlepszym porządku. Tylko gdzie ty się podziewasz? Masz za pół godziny spotkanie z inwestorami, pamiętasz?
- Boże, naprawdę przez to wszystko zapomniałam. Wilson mógłbyś je odwołać dzisiaj naprawdę nie mogę się z nimi spotkać.
- Coś ci się stało? - zapytał zaniepokojony.
- Nie wszystko jest dobrze. Po prostu … - urwała – jestem teraz zajęta.
- Rozumiem. - powiedział Wilson, nie myśląc, że obok niej siedzi House. - Już ci nie przeszkadzam. - rozłączył się.
Cuddy spojrzała na Grega. Poczuł jej wzrok na swoim ciele. Uśmiechnął się do siebie jednocześnie dziękując komuś za to, że Lisa jest teraz tak blisko niego. Sam dobrze nie wiedział Komu jest tak bardzo wdzięczny.
- Może Bóg naprawdę istnieje. - powiedział – Nie sądzisz?
- Może. - rzekła Lisa.
- Hmm.
- Greg dokąd my właściwie jedziemy? - zapytała.
- Może masz ochotę na romantyczną kolację. A raczej na romantyczny obiad, bo jest dopiero piętnasta. - powiedział spoglądając na zegarek.
- Jeśli chcesz.
Podjechali na parking ekskluzywnej restauracji. Wysiedli z samochodu i weszli do restauracji. Kelner wskazał im wolny stolik dla dwóch osób i podał kartę z menu. Po kilkunastu minutach House złożył zamówienie. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Kiedy kelner przyniósł im zamówione jedzenie House poprosił jeszcze o butelkę czerwonego wina. Nalał Cuddy do kieliszka i podał to.
- Ty nie pijesz? - zapytała.
- Ktoś cię musi prowadzi samochód, a obiecałem, że będę uważał. Prawda?
- No tak.
Siedzieli przy stoliku na sali panował półmrok. Cuddy kończyła sączyć wino z kieliszka, kiedy House delikatnie dotkną jej ręki. Uśmiechnęła się do niego, odwzajemnił uśmiech. Wstał od stolika i poszedł zapłacić za posiłek. Gdy wrócił do Cuddy pomógł założyć jej kurtkę i razem wyszli z restauracji.
- Nie wiedziałam, że potrafisz być taki …
- Jaki? - zapytał.
- Taki romantyczny jak teraz. - powiedziała i musnęła go w policzek.
- Też nie wiedziałem. - stwierdził – To gdzie cię zawieść?
- Może najpierw pojedzmy do ciebie.
- Masz na myśli moje mieszkanie czy mały pokoik w ośrodku?
- A co wolisz? - spytała.
- Hmm … Wsiadaj. - rzekł otwierając drzwiczki samochodu.
Lisa wsiadła, a House delikatnie zamknął drzwi po czym sam wsiadł do samochodu. Kierowali się do New Jersey. Cuddy myślała, że jadą do jego mieszkania, ale nie kierowali się w tą stronę. Zapytała:
- Dokąd my właściwie jedziemy?
- Do ciebie. Odwiozę cię do domu i wrócę autobusem. - rzekł – Albo zadzwonię do Wilsona.
Uśmiechnęła się tylko. I układała sobie w głowie jakiś plan. Nie zauważyła jak szybko znaleźli się na podjeździe jej domu.
- Jesteśmy … - rzekł – kochanie. - dodał już bardzo cicho, miał nadzieję, że nie usłyszy.
- Możesz powtórzyć to co powiedziałeś.
- Jesteśmy.
- Coś jeszcze? - spytała, chciała żeby powiedział jej to na głos.
- Tak … kochanie.
Uśmiechnęła się i wysiadła z samochodu. Podeszła do drzwi, ale House nadal nie wysiadł. Wróciła do samochodu.
- Wysiadasz?
- A mogę wejść. - spytał.
- Możesz.
Wysiadł i podążył za Lisą. Weszli do domu. Greg zatrzasnął drzwi, w tym samym momencie Lisa odwróciła się do niego. Popchną ją w stronę ściany i zaczął całować.

CDN



_________________
.


”Nie zawsze możesz dostać to, czego chcesz.” filozof Jagger
”Ale jak się okazuje, jeśli się czasem starasz, to dostajesz to, czego potrzebujesz.” Lisa Cuddy

PostWysłany: Sro 21:25, 13 Sty 2010
sylrich05
Geriatra
Geriatra



Dołączył: 29 Lip 2009
Pochwał: 2

Posty: 724

Miasto: Bytom
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

O jejku! Strasznie dawno mnie tu nie było i od tamtego czasu przybyło trochę części... :D
Po pierwsze: Dziękuję za tamtą dedykację. :zawstydzony:
Po drugie: Bardzo podobają mi się spłodzone przez Ciebie prace. :lol:
Po trzecie: Jeśli znowu nie odłączą mi internetu, to obiecuję codziennie sprawdzać czy nie wstawiłaś kolejnej części.
Po czwarte: W Twoim fiku nawet przesłodzony House mi nie przeszkadza. :D



PostWysłany: Sro 22:22, 13 Sty 2010
Dyzia
Stomatolog
Stomatolog



Dołączył: 18 Lis 2009
Pochwał: 3

Posty: 500

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Booskie. Czekam na kolejną część :)



_________________

"- Tęskniłem naleśniczku!
- Ja też tęskniłam, jajeczko z ziemniaczkami!" <33

PostWysłany: Czw 6:42, 14 Sty 2010
Chancex3
Okulista
Okulista



Dołączył: 24 Gru 2009
Pochwał: 6

Posty: 2161

Miasto: Stalowa Wola
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.04766 sekund, Zapytań SQL: 15