Everything changes [5/13]
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Everything changes [5/13]




Odc. 1

Wpatrywała się w jeden, nieokreślony punkt na ścianie, próbując zrozumieć to, co zaszło kilka godzin temu. Próbowała zebrać myśli, ale nie potrafiła... Wszystko kręciło się wokół niego. Teraz, gdy chciała zapomnieć, nie mogła. Po prostu nie mogła. Obraz jego twarzy wciąż wracał i wracał, i wracał. Chciała skoncentrować się na innych rzeczach, ale w wyobraźni widziała tylko te jego oczy patrzące na nią tak...inaczej. Próbowała wmówić sobie, że to tylko chory umysł płata jej figle, ale to też nie wychodziło. Nie mogła zrozumieć tego do czego doszło. Emocje po raz kolejny wzięły nad nią górę... Teraz, gdy tak bardzo tego nie chciała...

Poczuła łzę spływającą po policzku. Nie chciała płakać. Cholera, tak bardzo nie chciała. Ale nie mogła zapanować nad łzami spływającymi jedna po drugiej po jej twarzy. Tak bardzo chciała je zatrzymać, ale nie miała nad nimi władzy. Nic nie przynosiło ulgi w tym cierpieniu. Ból psychiczny jest gorszy od bólu fizycznego, pomyślała, dużo gorszy.

Pragnęła, żeby teraz było obok niej, żeby objął ją i po prostu był. Oczyma wyobraźni widziała, jak wchodzi do pokoju, siada obok, a łóżku zapada się lekko pod ciężarem jego ciała. Widziała jak powoli i delikatnie przyciąga ją do siebie, kładąc jej głowę na swojej piersi. Słyszała jego ciche słowa, wyszeptane do prawego ucha. „Nic złego się nie stało, jestem przy tobie... Cii, uspokój się... Jestem tu... Zawsze będę...” Czuła rytmiczne i spokojne bicie jego serca. Powoli uspokajała się, wtulając się w niego.

Potem obraz znikł, i uświadomiła sobie, że to tylko wyobraźnia płata jej figle. Serce znów zaczęło szybciej bić, a łzy zaczęły płynąc strumieniem po jej twarzy. Czemu choć raz nie mogła mieć tego, czego chce? Uśmiechnęła się smutno, niemal słysząc wypowiadane przez niego: „Nie zawsze możesz dostać to, czego chcesz”.
Próbowała zapanować nad emocjami, które przejęły kontrolę nad jej ciałem. Nie mogła tak po prostu się poddać. Nie miała takiego zamiaru. Musi walczyć. Po prostu musi. Jestem silna, starała się podnieść na duchu, zawsze walczę do końca.

Chciała zrozumieć, dlaczego to zrobił. Dlaczego zachował się tak, a nie inaczej? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?

Lisa Cuddy była w rozsypce. Tego była pewna. To była jedyna rzecz, której była pewna.

***

Spod jego palców wydobywały się różne dźwięki, układające się w jedną melodię. Smutną melodię. Tylko w ten sposób potrafił okazywać uczucia. Za pośrednictwem fortepianu. Żałował, że ona nie może tego usłyszeć. Że nie siedzi na kanapie, wpatrując się w niego tak, jak wpatrywała się przez ostatnie dwa miesiące. Najszczęśliwsze miesiące jego życia. Kiedy ona była obok. Po prostu była.

Próbował przekonać samego siebie, że wszystko jest dobrze. Że nic złego się nie stało. Próbował zapomnieć te gorzkie słowa, które usłyszał z jej ust. Próbował zapomnieć o tym, co sam powiedział. Gdybym tylko mógł cofnąć czas, pomyślał, nadal grając smutną melodię. Melodię, jaką wydaje z siebie złamane serce.

Dlaczego zawsze muszę wszystko spieprzyć?, zadał sobie pytanie w duchu. Bał się jutra. Bał się spotkania z nią. Bał się tego, że Wilson dowie się o wszystkim i walnie mu cholerną mowę na temat jego zachowania. Bał się tego, że wszyscy zauważą jego smutek. Ale najbardziej bał się tego, że ją to wszystko obejdzie. Bał się, że nie zwróci uwagi na to, co się stało i będzie żyła dalej. Po prostu. Nie chciał, żeby cierpiała. Ale nie chciał też, żeby zignorowała to, co zaszło. Chciał do niej pójść i przeprosić, ale nie ruszył się z miejsca. Dalej grał tą melodię. Która z sekundy na sekundę, z minuty na minutę stawała się coraz bardziej przepełniona bólem.

Próbował wyrzucić z pamięci ostatnie godziny swojego życia, ale nie udało się. Powracały, coraz bardziej przepełniając go poczuciem beznadziejności, bezsilności i bezradności. Chciał zapomnieć. Cholera, chciał po prostu zapomnieć. Ale nie mógł, nie potrafił. Obrazy same wracały, powodując coraz więcej bólu. Widział jej twarz, chcąc o niej zapomnieć. Widział jej oczy, które patrzyły na niego z nienawiścią. Tak przynajmniej mu się wydawało. Słyszał te raniące słowa, które wypowiedziała. Słyszał trzask drzwi, kiedy wychodziła z jego mieszkania. Z ich mieszkania. Czuł chłodne powietrze, które wpływało do mieszkania przez otwarte okno. Czuł ból w nodze, który, mówiąc szczerze, gówno go obchodził.

Dlaczego to musiało się tak skończyć?, pomyślał. Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?

Gregory House grał na fortepianie melodię swojego serca. Serca przepełnionego bólem...


Ostatnio zmieniony przez Schevo dnia Nie 17:22, 17 Sty 2010, w całości zmieniany 3 razy



Autor postu otrzymał pochwałę.

_________________

Osoba, która doprowadza mnie do największego szału to ja sama. (J.C.)
Moje [nie]najnowsze dziecko ;) -> Komentarze karmią Wena :D
Huddy w starym stylu -> Wen[ta] jest głodny :D

PostWysłany: Pon 20:54, 22 Gru 2008
Schevo
Fikopisarz Miesiąca
Fikopisarz Miesiąca



Dołączył: 22 Gru 2008
Pochwał: 5

Posty: 368

Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Odc. 2

Gabinet. Miejsce, w którym zwykle zapominała o wszystkim. Rzucona w wir pracy, nie myślała o żadnych sprawach związanych z życiem prywatnym. To zawsze się sprawdzało.

I tym razem postanowiła tak zrobić. Uzupełniała papiery, których wcale nie musiała uzupełniać. Zajmowała się wszystkim, byleby tylko nie mieć wolnej chwili. Wiedziała, że jeśli taka chwila nadejdzie to wszystko wróci. A tego teraz nie chciała.

Usłyszała cichy trzask otwieranych drzwi. Nie podniosła wzroku, czekając aż niechciany gość zechce się odezwać.

- Proszę? - zapytała, dalej wypełniając dokumenty.

Nie obchodziło ją kto to jest. Jedyna osoba, której obecności pragnęła, na pewno tu nie przyjdzie. Więc dlaczego niby miała się przejmować resztą?

- Pokłóciliście się? - usłyszała cichy głos Wilsona.

Mimowolnie podniosła głowę, patrząc w czekoladowe oczy przyjaciela. Onkolog był przy niej po każdej kłótni w czasie trwania ich burzliwego związku. Przez te dwa miesiące, najszczęśliwsze miesiące jej życia, był jedyną osobą, która wiedziała i rozumiała na czym polega ich związek. Był jedyną osobą, z którą mogła porozmawiać o tym, co ich łączyło. Nie rzucał głupich uwag, nie robił żadnych wymówek. Po prostu wysłuchiwał.

- To już koniec, Jimmy – powiedziała, powstrzymując zbierające się w jej oczach łzy.

Wczoraj wystarczającą się napłakałaś, skarciła się w duchu. Żałowała, że to powiedziała. Wypowiadając te słowa na głos, sprawiła, że stały się prawdziwe. Wcześniej mogła po prostu o tym myśleć, nie mając racji. Ale teraz, gdy Wilson już o tym wiedział... Teraz to było prawdziwe.

- To nigdy nie jest koniec, Cuddy – odpowiedział James, patrząc jej prosto w oczy.

Tym razem jest, Jimmy, chciała powiedzieć. Powstrzymała się. Jeśli jest jakaś nadzieja, choćby mała iskierka nadziei, to należy się jej chwycić z całej siły. To nigdy nie jest koniec, Lisa, pomyślała. Nigdy.

***

Cieszył się z pracy w klinice. Tak, cieszył się. On, Gregory House, cieszył się z wykonywania znienawidzonego zajęcia. Czemu? Bo dzięki niemu mógł skupić się na czymś innym, niż rozpamiętywaniu ostatnich wydarzeń. Mógł się wyżyć na niewinnym pacjentach, których jedyną winą było to, że znaleźli się w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie, w niewłaściwych okolicznościach.

- House!

Drzwi gabinetu zabiegowego otworzyły się, a do środka wszedł Wilson. Diagnosta spodziewał się, że prędzej czy później przyjaciel go dopadnie. Jednak myślał, że będzie to bardziej później, niż prędzej.

- Nie widzisz, że pracuję? - zapytał ze złością.

Nie miał ochoty na wysłuchiwanie jakichś cholernych psychoanaliz. Nie miał ochoty na żadne rozmowy o tym co zaszło. Nie miał ochoty na bezsensowne pieprzenie o tym, jak postąpił.

- Musimy porozmawiać – Wilson nie ustępował.

Czemu on jest taki uparty?, zapytał się w duchu House. Mógł go zgasić jedną uwagą, jednym tekstem. Ale nie chciał. Wiedział, że onkolog jest jedyną osobą, na którą może liczyć. Innych przyjaciół nie miał. Nie chciał spieprzyć kolejnej ważnej rzeczy w swoim życiu.

- Mam pacjenta.

Ale na rozmowy ochoty nie miał. I wątpił w to, czy kiedykolwiek będzie miał.

Wilson podszedł do pacjenta. Badał go w całkowitej ciszy przez kilka minut. House nie odezwał się ani słowem.

- Angina, proszę brać te lekarstwa, a później zgłosić się na kontrolę – powiedział po chwili onkolog, podając szybko wypisaną receptę dla zdziwionego mężczyzny. - Może pan iść do domu.

Zaczekał aż pacjent opuści gabinet i wtedy odwrócił się w stronę diagnosty. Stał przez chwilę, po prostu patrząc się na niego. Widział w jego błękitnych oczach cierpienie. Nie rozumiał, dlaczego nie może po prostu iść z nią porozmawiać. Przecież to House, pomyślał Wilson, House to House.

- Zaczynaj tą swoją psychoanalizę. Chętnie posłucham, co jest ze mną nie tak – przerwał milczenie diagnosta.

Chciał mieć już z głowy te puste gadki o jego uczuciach. Tak naprawdę tylko on wiedział co czuje. Nikt inny nie miał o tym zielonego pojęcia.

- Po prostu idź i z nią pogadaj – powiedział Wilson, kładąc rękę na ramieniu przyjaciela. - Oboje tego potrzebujecie.

Po tych słowach stał przez kilka sekund, wpatrując się w oczy diagnosty. Potem odwrócił się na pięcie i wyszedł, zostawiając House'a w jeszcze dziwniejszym stanie, niż przed chwilą.

To wszystko?, pomyślał, tylko tyle ma mi do powiedzenia? Co się stało z psychoanalitykiem Wilsonem, który kochał analizować moje postępowanie?



_________________

Osoba, która doprowadza mnie do największego szału to ja sama. (J.C.)
Moje [nie]najnowsze dziecko ;) -> Komentarze karmią Wena :D
Huddy w starym stylu -> Wen[ta] jest głodny :D

PostWysłany: Wto 14:33, 06 Sty 2009
Schevo
Fikopisarz Miesiąca
Fikopisarz Miesiąca



Dołączył: 22 Gru 2008
Pochwał: 5

Posty: 368

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

no i co dalej??? :?:



PostWysłany: Nie 18:53, 25 Sty 2009
Marta111
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 23 Sty 2009

Posty: 7

Miasto: Poznań
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Schevo.
Piękny fick.
Bardzo mi się podoba.
I wrzucaj kolejne części! :mrgreen:



_________________

avatar by Dwukwiat. :*
banner by Aqua_100. :*

PostWysłany: Pon 10:31, 26 Sty 2009
madzia
Lekarz rodzinny
Lekarz rodzinny



Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 8

Posty: 395

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Odc. 3

Iść do niej, nie iść do niej, iść do niej, nie iść do niej...

Co zrobić? Próbował skupić się na kolejnej idiotce, którą przyjmował w klinice. Nie potrafił. Jego myśli krążyły wokół jednej osoby. Wokół jej pięknych oczu, pełnych ust, puszystych włosów... Odganiał te obrazy sprzed swoich oczu, ale nie chciały odejść.

Może powinienem posłuchać Wilsona?, zapytał się w duchu.

- Panie doktorze... - usłyszał głos pacjentki, którą właśnie "diagnozował". Przynajmniej to powinien robić.

Wrócił. Spojrzał na kobietę, na której twarzy malowało się zdziwienie. Uświadomił sobie, że musi to załatwić. Że musi to wyjaśnić.

Wstał i wyszedł, zostawiając pacjentkę w stanie dalekim od normalności.

- Panie doktorze?

Szedł w kierunku jej gabinetu. Pewnym krokiem, próbując opanować drżenie kolan. Bał się. Nie okazywał tego, ale strach zżerał go od środka. Po raz pierwszy w życiu tak bardzo się czegoś bał. Co jeśli wcale się tym nie przejęła? Co jeśli obeszło ją to? Co jeśli to wszystko co mu wykrzyczała było prawdą?

Zobaczył ją. Siedziała pochylona nad stertami papierów, zawalających jej biurko. Podniósł rękę w kierunku klamki, ale zamarł. Zatrzymał się w połowie ruchu, sam nie wiedząc dlaczego. Popatrzył na nią po raz ostatni i zawrócił. Nie wiedział, co nim kierowało, ale nie wszedł tam. Coś go zatrzymało. Jakaś wewnętrzna blokada. Dlaczego?

***

Uzupełniała papiery. To przynajmniej udawała, że robi. A tak naprawdę? Myślała.

Widziała jak podchodzi do drzwi. Serce przyspieszyło, chciała, żeby otworzył wreszcie te cholerne drzwi i wszedł do gabinetu. Podniósł rękę na wysokość klamki, ale po chwili ją cofnął. Stał przez chwilę wpatrując się w nią, a jej serce zatrzymało się. Dlaczego nie otworzył? Odwrócił się na pięcie i odszedł. Wtedy pozwoliła sobie na podniesienie głowy. Śledziła go wzrokiem, zastanawiając się co takiego mogło się stać.

A co jeśli on wcale nie tęskni?

A co jeśli to, co powiedział jest prawdą?

A co jeśli to już naprawdę koniec?

Stop!

Odgoniła złe myśli, próbując opanować drżenie. Serce znów zaczęło bić w swoim rytmie, a oddech powoli się uspokajał. Nie, on na pewno tak nie myślał... Po prostu boi się tu przyjść. To na pewno o to chodzi, pomyślała.

Przez jej głowę przebiegało mnóstwo obrazów. Ostatnie dwa miesiące życia, w których była tak bardzo szczęśliwa. Dlaczego to musiało się tak skończyć?

Spojrzała na monitor włączonego komputera. Nowa wiadomość. Od kogo? Nieważne. Po prostu czytaj.

Gdy człowiek traci ukochane osoby... Nigdy nie będzie taki jak kiedyś...

Kto to napisał? Nadawca: nieznany.



_________________

Osoba, która doprowadza mnie do największego szału to ja sama. (J.C.)
Moje [nie]najnowsze dziecko ;) -> Komentarze karmią Wena :D
Huddy w starym stylu -> Wen[ta] jest głodny :D

PostWysłany: Pon 17:04, 26 Sty 2009
Schevo
Fikopisarz Miesiąca
Fikopisarz Miesiąca



Dołączył: 22 Gru 2008
Pochwał: 5

Posty: 368

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Świetne! Bardzo mi się podoba ten fik :)
Pozdrawiam i czekam na cd :*



_________________
Marilyn
"Jeśli reguł moralności nie nosisz w sercu, nie znajdziesz ich w książkach..."
"... miłość po prostu jest. Bez definicji. Kochaj i nie żądaj zbyt wiele. Po prostu kochaj.."-
Paulo Coelho
"Miłość prawdziwa zaczyna się wtedy, gdy niczego w zamian nie oczekujesz..."-Antoine de Saint-Exupéry

PostWysłany: Pon 17:11, 26 Sty 2009
minnie
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 24 Gru 2008

Posty: 62

Miasto: Szczecin
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Schevo, piękne!
Czekam na ciąg dalszy! :D



_________________

avatar by Dwukwiat. :*
banner by Aqua_100. :*

PostWysłany: Pon 19:10, 26 Sty 2009
madzia
Lekarz rodzinny
Lekarz rodzinny



Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 8

Posty: 395

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Cudnie piszesz !
Czekam na ciąg dalszy.



_________________
Avek od anoli !
Córek mapeto ogórek - Nemezis, córunia jędzunia - nimfka & Sevir, brat bliźniak - whatever. / zÓy partner ze schowka, mraÓ, mraÓ - Hambarr / Rozczochowy właściciel - maybe ! /druga połówka mojego mózgu - lusiek /maaamusia - kretowa / mruczący pożeracz przecinków -Guśka
'Każdy z nas ma cztery twarze; tę, którą pokazuje innym; tę, którą widzą inni; tę, która myśli, że jest prawdziwa i tę, która jest prawdziwa. Wybierając jedną z nich, nie rezygnujmy z pozostałych.'

PostWysłany: Pią 16:34, 18 Wrz 2009
Lady M
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 18 Lip 2009
Pochwał: 14

Posty: 6835

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

I'm back :D

Odc. 4

Usiadł przed komputerem, otworzył pocztę. Nowe wiadomości? Co z tego? Kolejne bzdurne reklamy, kolejne nic nieznaczące listy. To wszystko jest przecież nieważne. Bez niej wszystko było nieważne. Najechał myszką na ostatni e-mail. Otworzył, nie wiedząc dlaczego właściwie to robi.

Żadna wielka miłość nie umiera do końca. Możemy strzelać do niej z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza - wie, jak przeżyć.

Kto to? Nadawca: nieznany.

Uśmiechnął się lekko. Po raz pierwszy od tej kłótni zdobył się na nieznaczne uniesienie kącików warg. Zastanawiał się kto mógł tak trafnie dobrać cytat to jego wątpliwości. Wilson? Nie, to niemożliwe. Wilson walnąłby mu głupią, bezsensowną mowę na temat nieokazywania uczuć.

Wpatrywał się w ekran. Cytat podniósł go na duchu, ale wątpliwości nie odeszły. Schowały się tylko po to, by po chwili zaatakować ze zdwojoną siłą. Strach powrócił. Dlaczego?

- Czemu to robisz? Czemu po prostu do niej nie pójdziesz? - usłyszał cichy głos w swojej głowie. Natrętny głos, który już nie raz przychodził z pomocą, gdy go potrzebował. Ale nie teraz... Teraz wcale go nie chciał. Chciał tylko być przy niej, chciał poczuć na swoich ustach miękki dotyk jej ust. Nic więcej się nie liczyło...

- Zostaw mnie. Nie chcę twojej pomocy - odpowiedział w myślach, siląc się na spokój. Zaakceptował już fakt, że rozmawia z samym sobą. Przywykł do tego, ale w tym momencie nie miał najmniejszej ochoty na żadne konwersacje prowadzone z własną głową.

- Idź do niej. Powiedz jej to, co czujesz. Ona zrozumie... - głos powoli ucichł, zostawiając po sobie kolejne wątpliwości. Nie pomógł. Jedyne co zrobił to doprowadził do stwierdzenia, że jest idiotą. Tak, jakbym wcześniej tego nie wiedział, pomyślał House.

***

Szczęście. Chciała dowiedzieć się, czym ono jest. I dlaczego zawsze musi nastąpić koniec? Dlaczego szczęście nie może po prostu trwać? Dlaczego po szczęściu nadchodzi cierpienie? Czy naprawdę chciała tak wiele?

Straciłam go?, zapytała się w duchu. Nie mogłam go stracić. Bez niego... Bez niego nigdy nie będę taka sama. Nie po tym, kiedy poczuła jak to jest być z kimś kto cię kocha.

To tylko kłótnia. Kolejna głupia kłótnia. Do wieczora będzie dobrze. On tu przyjdzie, wygłosi jakąś sarkastyczną uwagę i będzie tak, jak kiedyś. Tak jakby nigdy nie usłyszała jego słów. Tak jakby nigdy nie wypowiedziała tych raniących zdań. Wszystko będzie dobrze. Musi być dobrze.

A jak nie dzisiaj... Przecież Wilson pomoże. Wilson zawsze pomaga. Porozmawia z nim, przekona, że są dla siebie stworzenia. Stary, dobry Wilson, który zawsze potrafił pomóc. Nie zawiedzie tym razem, prawda?

Zdarzają się takie dni w życiu człowieka, kiedy wydaje się, że cały świat legł w gruzach. Zdarzają się chwile, kiedy nie wierzysz, że coś ułoży się tak, jak chcesz. Ale po nich... Po nich nadchodzą momenty, w których chcesz walczyć o własne szczęście, nie zważając na konsekwencje. Mając w dupie konsekwencje. Chcesz tylko, żeby było tak, jak kiedyś. Właśnie taka chwila nadeszła w życiu Lisy Cuddy. Chwila, która sprawiła, że uwierzyła, że może naprawić to, co się stało. Kobieta walcząca może osiągnąć wszystko, czego tylko zapragnie.



_________________

Osoba, która doprowadza mnie do największego szału to ja sama. (J.C.)
Moje [nie]najnowsze dziecko ;) -> Komentarze karmią Wena :D
Huddy w starym stylu -> Wen[ta] jest głodny :D

PostWysłany: Sro 21:23, 30 Gru 2009
Schevo
Fikopisarz Miesiąca
Fikopisarz Miesiąca



Dołączył: 22 Gru 2008
Pochwał: 5

Posty: 368

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

czekam na dalszy ciąg :mrgreen:



_________________

PostWysłany: Sro 23:46, 30 Gru 2009
Mrukasia
Chirurg ogólny
Chirurg ogólny



Dołączył: 31 Sie 2009
Pochwał: 24

Posty: 2776

Miasto: Tam gdzie diabeł mówi dobranoc
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Świetny fik. :D
Czekam na kolejną część. :wink:



PostWysłany: Czw 15:38, 31 Gru 2009
Dyzia
Stomatolog
Stomatolog



Dołączył: 18 Lis 2009
Pochwał: 3

Posty: 500

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Wzruszająca historia!!
Dawaj szybko cd!!



_________________

Woman in BLACK!
''Words can hurt, you know?''
Ubranko by Me

PostWysłany: Pią 17:16, 01 Sty 2010
Annabell__
Rezydent
Rezydent



Dołączył: 17 Paź 2009
Pochwał: 1

Posty: 294

Miasto: Reda
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Dżemkuję bardzo =*
*kłania się*

A oto i ciąg dalszy.

Enjoy!

***

Odc. 5

Gabinet Wilsona. Powoli uchyliła drzwi, wtykając do środka głowę. Jedyną osobą w tym szpitalu, która mogła wiedzieć, gdzie jest House był onkolog. Przeszukała już niemalże cały budynek, nigdzie nie mogąc odnaleźć diagnosty.

- Przeszkadzam? - zapytała cicho, patrząc na uzupełniającego karty pacjentów przyjaciela. Obiecała sobie, że tym razem zawalczy. Nie pozwoli na to, by strach przed działaniem wykluczył ją z gry. Nie pozwoli na to, by przepadła szansa na prawdziwy związek. Nie podda się. Nie tym razem. Teraz musiała już tylko go znaleźć. Nic więcej.

- Nie, wejdź. Coś się stało? - spojrzał na nią zmartwionym wzrokiem. Wiedziała, że przejmuje się każdą ich kłótnią. Był prawdziwym przyjacielem. Takim, o jakim większość ludzi mogła tylko pomarzyć.

- Nie - powiedziała cicho. - Wiesz gdzie jest House?

Zobaczyła w jego oczach coś, co sprawiło, że poczuła ciepło w sercu. Sama nie wiedziała co to było. Po prostu pomogło, podtrzymało na duchu. Tylko Wilson potrafi podtrzymać na duchu bez wypowiadania żadnych słów, pomyślała.

- Sprawdź dach. O tej godzinie to jedyne miejsce, w którym może przebywać. Zwłaszcza po tym, co się wydarzyło - odpowiedział onkolog.

Zamknęła za sobą drzwi, bez słowa podziękowania. Na podziękowania znajdzie się czas później. Teraz, gdy już odnalazła w sobie siłę, nie mogła stracić tej szansy. Musiała działać. Szybko. Natychmiast. Po prostu działać.

***

Dzień mijał powoli, nie zostawiając po sobie żadnego śladu w jego pamięci. Dzień jak dzień. Przepełniony bólem i tęsknotą, ale poza tym niczym nie wyróżniający się na tle innych dni. Czas po prostu płynął... Sekunda po sekundzie, minuta po minucie, godzina po godzinie. Starał się nie myśleć o niej, starał się odseparować od wspomnień. Nie udało się.

Zapadł zmierzch, kiedy postanowił wyjść na balkon. Świeże powietrze mogło orzeźwić mu umysł, pobudzając go do pracy. Otworzył drzwi i poczuł podmuch zimnego wiatru na twarzy.

Usiadł na murku, przypominając sobie ostatni raz, kiedy tu był. Wróciły kolejne wspomnienia. Teraz, gdy ich nie chciał, wróciły. Po prostu. Odejście Stacy, późniejsza mowa Wilsona. Wszystkie obrazy, jak żywe, przebiegały przez jego umysł.

Wpatrywał się w niebo, przypominając sobie kłótnię, która zniszczyła wszystko, co posiadał. Dlaczego?

Miłość? Jeśli to ona... Jeśli to ona to... To damy radę, pocieszył się w duchu. Nigdy w życiu nie przejmował się czymś tak bardzo, jak tym związkiem. Nawet pierwszy cios od ojca nie sprawił takiego zamętu w jego głowie. Kobiety. On zawsze potrafią namieszać, pomyślał.

Na niebie zajaśniała pierwsza gwiazda. Powinienem pomyśleć życzenie, stwierdził w duchu. Gdyby wierzył w te brednie, już dawno wyraziłby swoje pragnienie. A tak walczył ze sobą, nie chcąc popaść w paranoję. I tak już w nią popadłem, pomyślał. Chcę... Chcę... Chcę... żeby wszystko wróciło do normy.

Usłyszał cichy trzask otwieranych drzwi. Powoli odwrócił głowę w tamtą stronę, spodziewając się zobaczyć Wilsona. Zobaczył...



_________________

Osoba, która doprowadza mnie do największego szału to ja sama. (J.C.)
Moje [nie]najnowsze dziecko ;) -> Komentarze karmią Wena :D
Huddy w starym stylu -> Wen[ta] jest głodny :D

PostWysłany: Nie 17:21, 17 Sty 2010
Schevo
Fikopisarz Miesiąca
Fikopisarz Miesiąca



Dołączył: 22 Gru 2008
Pochwał: 5

Posty: 368

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Jesteś zÓą kobietą. Wiem, że to masz wszystko na dysku, wiec proszę ładnie wstawić szybko resztę, bo nie pamiętam już co bylo dalej :hahaha:
Cudo! :*



_________________

PostWysłany: Nie 19:10, 17 Sty 2010
jeanne
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 21 Gru 2008
Pochwał: 50

Posty: 11087

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Sunshine, najdziwniejsze jest to, że nawet ja nie pamiętam co było dalej xD
Dżemkuję :*



_________________

Osoba, która doprowadza mnie do największego szału to ja sama. (J.C.)
Moje [nie]najnowsze dziecko ;) -> Komentarze karmią Wena :D
Huddy w starym stylu -> Wen[ta] jest głodny :D

PostWysłany: Nie 19:18, 17 Sty 2010
Schevo
Fikopisarz Miesiąca
Fikopisarz Miesiąca



Dołączył: 22 Gru 2008
Pochwał: 5

Posty: 368

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.04317 sekund, Zapytań SQL: 15