Zielona kołysanka [ 2/3 ] [ NZ ]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Zielona kołysanka [ 2/3 ] [ NZ ]

Powodzenia w odgadywaniu nawiązań i gier słownych.
Lubię dotrzymywać obietnic.










Zielona Kołysanka w trzech odsłonach prozą
z dedykacją wiadomo dla kogo




1.


I'm your biggest fan
I'll follow you until you love me
(…)

Promise I'll be kind
But I won't stop until that boy is mine
Baby, you'll be famous
Chase you down until you love me

///

I'll go for miles
Till I find you
You say you want to leave me
But you can't choose
I've gone thru pain
Every day and night
I feel my mind is going insane
Something I can't fight

Don't leave me






Ciemno.
Zimno.
Auu.
Hettie otworzyła szeroko oczy, jednocześnie zdając sobie sprawę, że nie czuje prawie nic.
Zabawna rzecz, trochę porównywalna do nagłego zgaszenia światła i rozlania się absolutnej ciemności przed oczami. Pstryk, i nie ma nic.
Hettie uniosła powoli głowę, zerknęła w prawo, w lewo, w dół – i pomyślała sobie, że będzie musiała cholernie dużo zapłacić w pralni za odratowanie bluzki.
- Billie? – zawołała w przestrzeń. – Billie!
Cisza.
Ciemność.
Hettie spojrzała w górę i zmartwiała. Tuż nad jej głową wisiał – nie mogła tego inaczej nazwać – duży kawał metalu i niebezpiecznie chybotał się na wietrze. Drzwi? A może kawałek dachu?
Niepewnie uniosła prawą rękę w górę. Okej, działa. Teraz lewa.
Aaaa…. Auć.
Lewa ewidentnie nie działała.
Hettie zdała sobie sprawę, że rzeczywiście, coraz ciężej jej oddychać. I kręci jej się w głowie. A Billie gdzieś zniknął.
A świat nagle rozbłysnął światłem niewiadomego pochodzenia, zawirował i pokrył się głęboką czernią.
A potem nie było już nic.

*

- Dzień dobry, promyczku!
Cameron zamrugała nerwowo i podniosła wzrok znad karty nowo przybyłego pacjenta.
- House – odparła krótko. – Czego chcesz?
- Dobrego seksu, butelki wina i odejścia Cuddy na emeryturę. Ach! Nie o to pytałaś! – Złapał się za głowę. – Chcę twojego pacjenta – dodał po chwili.
- Którego? Mam ich tutaj całkiem sporo.
House prychnął pod nosem i odruchowo rozejrzał się po pomieszczeniu. Ostry dyżur jak zwykle zawalony był różnego rodzaju nagłymi przypadkami – od drobnych, przypadkowych skaleczeń po duże, rozległe – i najczęściej jęczące – rany. Diagnosta zatrzymał wzrok na niebieskim parawanie w kącie sali i po chwili milczenia wskazał na niego laską.
- Tego.
Cameron zmrużyła oczy, po czym znów utkwiła wzrok w karcie.
- Chodzi ci o Honor Orchard? Zwykła rana postrzałowa, nic poważnego, dziewczyna trochę się przestraszyła i straciła przytomność, ale już wszystko z nią dobrze – odparła, przelatując wzrokiem po informacjach. – Żadnej zagadki. Więc? Po co tu przyszedłeś?
House uśmiechnął się lubieżnie.
- Żeby cię zobaczyć, promyczku – wymruczał czule. Gdyby go nie znała, mogłaby pomyśleć, że mówi poważnie. – Nie mam pojęcia, o czym mówisz, chodzi mi o pacjenta, który jest za parawanem.
- Więc chodzi ci o Honor Orchard – powtórzyła cierpliwie Allison. – A teraz wybacz, mam inne sprawy na głowie.
Już miała odejść, kiedy House szybkim i zdecydowanym ruchem złapał ją za ramiona i unieruchomił w miejscu. Nigdy nie mogła tego zrozumieć – poruszał się o lasce i wiecznie był na prochach, a zawsze potrafił ją dogonić i zatrzymać, nawet, kiedy starała się ze wszystkich sił, żeby od niego uciec.
Widocznie starasz się niedostatecznie, upomniała samą siebie.
- Nie wmówisz mi, że postawiłaś parawan dla jakiejś zwykłej rany, chyba że dziewczyna została postrzelona w… - urwał i ponownie się uśmiechnął. Cameron skrzywiła się odruchowo.
- Parawan jest dlatego, że jej chłopak… a właściwie znajomy… nieważne, jest dosyć znany, a ja nie potrzebuję tutaj jeszcze większego rozgardiaszu.
- Chcę go zobaczyć – powiedział dobitnym tonem House, spoglądając na nią tak jak wtedy, kiedy jeszcze był jej szefem. Już – już miała mu ulec, ale zacisnęła zęby i przemogła to głupie uczucie.
- Po co? Nic mu nie jest, trochę się potłukł w wypadku, ale przeżyje.
- Kto prowadził?
- On.
- Więc skąd ten wypadek?
- Ktoś do nich strzelał – odparła z westchnieniem Cameron. – House…
- Ktoś strzelał do niego, ale to ona oberwała. Nie on. Dlaczego mieli wypadek?
- Wyobraź sobie, że są ludzie, którzy tracą głowę w kryzysowych sytuacjach.
- Widzisz, właśnie dlatego cię zwolniłem. Zrobiłaś się taka nudna.
- Nie zwolniłeś mnie. – Odwróciła się w jego stronę i spojrzała mu prosto w oczy. – Sama odeszłam.
Przez moment stali w milczeniu, po prostu na siebie patrząc, aż w końcu niespodziewanie House wyciągnął kartę z rąk Cameron, zanim ta zdążyła zareagować.
- Dzięki! – rzucił na odchodnym, kierując się w stronę parawanu.
Cameron westchnęła i pokręciła głową, przez moment pozostając jeszcze pod wpływem jego osobowości. Cholerne niebieskie oczy. Zaraz jednak wzięła się w garść i pospieszyła za nim, z zamiarem ograniczenia strat.
- Dzień dobry, panie… Williamie! – zaczął jowialnie House, laską odgarniając niebieski materiał. Zaciągnął go za sobą niedbałym ruchem, nie wpuszczając Cameron do środka. Kobieta parsknęła gniewnie i po chwili już stała obok niego, wyraźnie w bojowym nastroju.
Tuż przed nimi na łóżku leżała drobna szatynka o wąskich, jasnych oczach i zabandażowanym lewym ramieniu. Wyglądała na nieco zmęczoną, ale spokojną, w przeciwieństwie do rozemocjonowanego bruneta siedzącego obok, który ciskał wokół piorunujące spojrzenia i tupał nerwowo nogą. Facet wyglądał iście ekscentrycznie i Cameron modliła się w duchu, żeby House nie rzucił tylko jakiegoś głupiego żartu na temat fryzury przypominającej wronie gniazdo, bo to mogło się skończyć bolesnym i niezwykle kosztownym pozwem.
- Billie – mruknął mężczyzna i zmierzył groźnym wzrokiem dwójkę lekarzy. – Wystarczy Billie. Co się dzieje? Kiedy Hettie będzie mogła stąd wyjść?
- Niebawem! – rzucił entuzjastycznie House, przeglądając kartę od niechcenia. – Gorzej z panem.
- Ze mną?!
- Tajest! Doktor Cameron, proszę ładnie zapakować pacjenta, zawiązać mu wstążeczkę, zawieźć do sali i zebrać wywiad. Ślicznie proszę!
- Zaraz, zaraz! – Billie wyraźnie poczerwieniał. Hettie zmartwiała. – Wy chyba nie wiecie, kim ja jestem!
- Ależ oczywiście, że wiemy! – odparł serdecznie House. – To pan jest tym szalonym bi… - W tym momencie Cameron kopnęła go znacząco w kostkę. - …bi… bi… pi… pi… piosenkarzem?
- Tak – odparł z dumą Billie. – Na pewno o mnie słyszeliście. Billie Joe Armstrong. Ale! – Znów zmarszczył brwi. – Ze mną wszystko w porządku. Zajmijcie się, do cholery, Hettie!
- Wybacz, stary. – House pokręcił głową. – Jestem pewien, że masz wielką ochotę poplotkować ze swoją gruppie, a konkretniej gorąco podziękować za uratowanie życia, ale… cóż, teraz moja kolej na zabawę w twojego obrońcę. – Zmarszczył lekko brwi i nieoczekiwanie złapał Hettie za nadgarstek. – A to co?
Ponad połowa ręki dziewczyny pokryta była ciemnoczerwonymi plamami. Jeszcze przed chwilą ich tam nie było, teraz zaś z każdą chwilą wydawało się, że jest ich coraz więcej. House uśmiechnął się jak kot, który złapał naprawdę tłustą mysz.
- Infekcja? – spytał chytrze.
- AZS – odparła sucho Cameron. – House, proszę cię, zostaw moich pacjentów…
- Nie ma mowy – uciął. – Skoro to nie infekcja, to znaczy, że nie zaraża i wciąż nie mamy diagnozy naszego rockmena. Pan pozwoli.
Oszołomiony Billie pozwolił, żeby House chwycił go pod pachę, a następnie przekazał wraz z kartą i odpowiednimi instrukcjami pielęgniarce. Znajdował się już przy drzwiach wyjściowych, kiedy nagle Hettie ocknęła się z lekkiej apatii, otworzyła szerzej oczy i pobladła.
- Billie… - szepnęła cicho. – Przejdę setki mil, aż cię znajdę.
- To słodkie – skrzywił się House, ale dziewczyna wydawała się go nie słyszeć.
- Mówisz, że chcesz mnie opuścić, ale nie masz wyboru…
Cameron otworzyła usta, ale zaraz z powrotem je zamknęła. Nachyliła się nad Hettie Orchard i dotknęła delikatnie jej ramienia. Zero reakcji.
- Przeszłam przez ból… każdego dnia i każdej nocy.
House'owi nagle rozbłysły oczy, a w następnej chwili zaczął donośnie rechotać.
- Czuję, że oszaleję, nie mogę z tym walczyć…
- Teraz będzie dobre – mruknął cicho diagnosta do osłupiałej Cameron.
I miał rację.
- NIE ZOSTAWIAJ MNIE! – ryknęła Hettie na cały głos.
Cała sala ucichła.
Kto by pomyślał, ze taka drobinka mogłaby się tak głośno wydrzeć?
Cameron nie wiedziała, co robić, natomiast House wydawał się rozbawiony do granic możliwości.
- Ona jest niesamowita – powiedział po chwili, kiedy znów wokół rozległ się zwyczajowy szum.
- Szok pourazowy? – wymamrotała Allison. – Choroba psychiczna?
- Blisko. Uwielbienie idola. – House poklepał ją po ramieniu, po czym zaczął śpiewać pod nosem: - Nie zostawiaj mnie…
Cameron spojrzała jeszcze raz na leżącą Hettie, następnie na Billiego, który już znikał za drzwiami, i wreszcie na House'a, wykonującego swój własny, dziwny taniec z laską.
- Chcesz powiedzieć…
- Ta mała porozumiewa się tylko za pomocą JEGO piosenek. – House skończył taniec, oparł się na lasce i nachylił się w stronę lekarki, blisko, za blisko. Cameron poczuła jego oddech na swojej szyi i odsunęła się lekko, ale on złapał ją za ramię i przyciągnął do siebie. Poczuła, że nie może złapać tchu. – Mówiłem ci… - szepnął cicho, jakby zdradzał jej największy sekret. – Mówiłem ci, że ona jest niesamowita.
Po czym musnął jej ucho ustami, wyprostował się i odszedł. Jak gdyby nigdy nic.


Ostatnio zmieniony przez Shitzune dnia Sob 21:15, 23 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz



Autor postu otrzymał pochwałę.

_________________

In 30 years, kids as young as 6 or 7 will be sitting in classrooms hearing that women didn’t always have the rights to their own bodies and how boys couldn’t marry boys and girls couldn’t marry girls and they’re going to be as confused and disturbed as when we first learned about slavery and Black Codes.

PostWysłany: Czw 20:14, 24 Cze 2010
Shitzune
Katalizator Zbereźności



Dołączył: 07 Kwi 2009
Pochwał: 47

Posty: 10576

Miasto: Graffignano
Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Sheee! Gdy to zobaczyłam, zaczęłam skakać po całym pokoju, klaskać piszczeć i dziko się śmiać. Potem przeczytałam trzy razy. Raz szybko, szybciutko, żeby jak najszybciej zorientować się o co chodzi, a następne dwa razy koncentrując się na każdym słowie. I ciężko mi opisać, jaka jestem szczęśliwa :D

Cytat:
Facet wyglądał iście ekscentrycznie i Cameron modliła się w duchu, żeby House nie rzucił tylko jakiegoś głupiego żartu na temat fryzury przypominającej wronie gniazdo, bo to mogło się skończyć bolesnym i niezwykle kosztownym pozwem.

Wronie gniazdo :hahaha: Idealne określenie dla obecnej fryzury BJ'a.

Cytat:
To pan jest tym szalonym bi… - W tym momencie Cameron kopnęła go znacząco w kostkę. - …bi… bi… pi… pi… piosenkarzem?

*śmierć przez zakwik*
Z odgadnięciem tego akurat nie miałam najmniejszego problemu.

Cytat:
House'owi nagle rozbłysły oczy, a w następnej chwili zaczął donośnie rechotać.
- Czuję, że oszaleję, nie mogę z tym walczyć…
- Teraz będzie dobre

House znający twórczość GD jest dla mnie rzeczą trudną do wyobrażenia. I wspaniałą zarazem!

Relacje House-Cameron są napisane świetnie, dla mnie idealnie.
I w ogóle sposób w jaki to wszystko połączyłaś, powplatałaś...
Ciekawość mnie zżera, co działo się wcześniej ze mną i... to znaczy z Hettie i z Billie'em :P
Dziękuję Ci raz jeszcze. Jesteś kochana! :przytul:



_________________

,,People say: 'What do you think of people that only talk to you or like you because you're in Green Day?'
And I say: 'Well, I AM Green Day. That is me... that is my life.'"

PostWysłany: Czw 20:36, 24 Cze 2010
Salamandra
Psychologiczny Iluzjonista
Psychologiczny Iluzjonista



Dołączył: 27 Gru 2008
Pochwał: 19

Posty: 7968

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Całość wydaje się strasznie realistyczna. Dialogi, zachowania, gesty są jakby żywcem wyjęte z serialu. Nie ma tu żadnej sztuczności wszystko jest idealnie skomponowane. Czyta się bardzo przyjemnie z uśmiechem na twarzy a końcówka jak najbardziej zachęca do dalszego czytania.


Shitzune napisał:
Dzień dobry, promyczku!


Sam początek, zwykłe by się zdawało wyrazy a ja wybuchłem śmiechem. Demotywatory robią swoje :wink:

Naprawdę miło się czytało i z chęcią przeczytam następną część.



_________________

Banner pożyczony od Jeanne
Zamałżowiony kochanej Pauli :*

PostWysłany: Pią 14:15, 25 Cze 2010
lesio
Starachowicki Magnat
Starachowicki Magnat



Dołączył: 31 Sty 2009
Pochwał: 15

Posty: 5489

Miasto: Starachowice
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Ciekawe opowiadanie, czytałam i nie mogła się oderwać. Mam nadzieję, że szybko wkleisz nową część, bo już nie mogę się doczekać.
A najlepsze były teksty House- Cameron.

Shitzune napisał:
Cameron westchnęła i pokręciła głową, przez moment pozostając jeszcze pod wpływem jego osobowości. Cholerne niebieskie oczy.

Niejedyna, która tak ma. :oops:



PostWysłany: Pią 19:32, 20 Sie 2010
basiag95
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 01 Lut 2010

Posty: 97

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Wciąż z dedykacją dla wiadomo kogo.



2.




I sit around and watch the phone, but no one's calling
Call me pathetic, call me what you will
My mother says to get a job
But she don't like the one she's got
When masturbation's lost its fun
You're fucking lonely

Bite my lip and close my eyes
Take me away to paradise
I'm so damn bored
I'm going blind
And loneliness has to suffice
Bite my lip and close my eyes
I was slipping away to paradise
Some say, "Quit or I'll go blind."
But it's just a myth



- Rezonans trochę potrwa, więc może trochę nam pan pośpiewa w międzyczasie?
- Nie wygłupiaj się, House! – syknęła Cameron i już głośno dodała: - Proszę się nie ruszać.
Trzepnęła diagnostę w rękę i posłała mu kose spojrzenie. House tylko wywrócił oczami i zaczął huśtać się na krześle.
- Byłoby prościej, gdybyś mi powiedział, dlaczego uważasz, że coś jest z nim nie tak – mruknęła Cameron po paru minutach ciszy.
- Żartujesz sobie? Widziałaś jego włosy?!
- House…
- Mówiłem ci już, to ona oberwała, a on spowodował wypadek. Nie był pod wpływem alkoholu ani narkotyków, nie wydaje się szczególnie zszokowany, nic mu nie dolega, a jednocześnie spowodował taki karambol, że zablokował pół miasta.
- W wywiadzie przyznał się do bólu głowy – sprostowała, nie spuszczając wzroku z monitora.
- Dlatego robimy rezonans, mój geniuszu. – House ziewnął ostentacyjnie, po czym usadowił się wygodnie. – To trwa wieczność. Idę spać. Obudź mnie, kiedy skończy się wrze… chciałem powiedzieć, rezonans.
Zamknął oczy i niemal natychmiast zaczął donośnie chrapać. Cameron była absolutnie przekonana, że udaje. Billie zaś usilnie starał się nie ruszać, ale marnie mu to wychodziło. Albo zaczynał się kręcić i drapać, albo z nudów wystukiwał rytm palcami, albo zaczynał nucić i kołysać głową. W końcu jednak uspokoił się i popadł w zamyślenie. Westchnął parokrotnie, po czym zapytał nieśmiało:
- Doktor Cameron?
- Tak?
- Czy z Hettie wszystko w porządku? Czy już ją wypisali?
Cameron westchnęła.
- Nic jej nie jest. Nie, jeszcze jej nie wypisali. Zatrzymali ją na trochę… czekają na konsultację.
Miała szczerą nadzieję, że Billie się nie domyśli, o co chodzi, jednak, niestety, mężczyzna po tych słowach od razu znieruchomiał i wybuchnął.
- Jak to na konsultację? Jaką konsultację? Jej nic nie jest! Ona tak ma! Naprawdę! Z nią wszystko w porządku! Ona jest po prostu… prawdziwą fanką!
- To nie jest normalne – bąknęła Cameron. – Proszę leżeć spokojnie, bo będziemy musieli zacząć od początku.
Billie burknął coś pod nosem, ale posłusznie przestał się wiercić. House zachrapał donośnie. Cameron westchnęła z boleścią.
Na ekranie pojawiły się pierwsze zdjęcia.
- House, obudź się. – Kopnęła w nogę. – Tu nic nie ma. Musimy szukać dalej.

*

- Siedzę i gapię się na telefon, ale nikt nie dzwoni – poinformowała Foremana i Chase'a Hettie, spoglądając na nich z bezbrzeżnym smutkiem.
Foreman wyglądał, jakby za moment miał zrobić komuś krzywdę. Nieudolnie próbował przeprowadzić podstawowe badanie neurologiczne, jednak Hettie tylko obrzucała go pogardliwymi spojrzeniami i co jakiś czas łaskawie kiwała lub kręciła głową w odpowiedzi na jego pytania. Chase natomiast stał w progu z założonymi rękami i starał się nie śmiać zbyt otwarcie.
- Proszę pani – zaczął błagalnie Foreman. – To zajmie tylko kilka minut, obiecuję. Chcę tylko stwierdzić, że nie doznała pani żadnego trwałego urazu podczas wypadku.
- W sumie lepiej dla pani by było, gdyby jednak pani go doznała… - mruknął Chase spod drzwi.
- Chase!
- Okej, okej. – Chase uniósł ręce. – Już się nie wtrącam. Ale i tak myślę, że marnujesz czas, powinniśmy od razu zamówić konsultację psychiatryczną. I, najlepiej, zadzwonić do jej rodziców. Chyba jest niepełnoletnia.
- Mamy obowiązek zadzwonić do twoich rodziców, więc gdybyś była tak miła i podała nam numer… - Foreman spojrzał na Hettie z obawą.
- Nazwij mnie żałosną, nazwij mnie jak chcesz. – Hettie wzruszyła ramionami. – Moja mama mówi, żebym znalazła sobie pracę. Ale sama nie lubi swojej.
- Taaak… - skwitował to wyznanie Foreman. – Chyba zmieniliśmy repertuar – mruknął ciszej w stronę Chase'a.
- Nie narzekam, wszystko jest lepsze, niż "nie zostawiaj mnie" na pół korytarza.
Zamilkli na moment. Foreman próbował teraz zbadać odruchy kończyn, w czym Hettie skutecznie mu przeszkadzała.
- Cameron ciągle jest przy tym przypadku House'a? – spytał mimochodem.
- Tak. Czemu pytasz?
Foreman wzruszył ramionami.
- Tak po prostu. To trochę dziwne, nie uważasz?
- Nie – odparł ostro Chase. – Pomaga mu, to wszystko.
- Jasne. Powtarzaj to sobie dalej.
Hettie przewróciła oczami.
- Kiedy mast… - nagle urwała. – Hmpf. – Skrzywiła się lekko, otworzyła usta, zamknęła je i ponownie otworzyła. A na koniec westchnęła.
- Zacięła się? – szepnął z zaskoczeniem Foreman.
Hettie prychnęła. I po chwili zastanowienia dodała:
- Ugryź moje usta.
- Sama się ugryź – odparł Foreman, całkowicie ogłupiały. – Nie, ja mam tego dosyć, wezwij kogoś z psychiatrii.
- Zamknij moje oczy. Zabierz mnie do raju.
Chase pospiesznie wyszedł z Sali, ale po chwili z korytarza Foremana dobiegł jego gromki śmiech. Hettie wyszczerzyła zęby w uśmiechu i delikatnie posmyrała Foremana po rękawie.
- Tak mi się nudzi, że zaraz oślepnę – zagruchała.
- Chryste, mam szczerą nadzieję, że to po prostu kolejny wers…
Ktoś wszedł do środka. Foreman miał szczerą nadzieję, że to Chase albo pielęgniarka, albo najlepiej psychiatra, ale, niestety, to był tylko House. Hettie na jego widok cała się rozpromieniła i pomachała mu radośnie. House odmachał jej w podobnym stylu.
- Jak się ma nasza królewna? Powiedz mi, maleńka, czy ten wielki, zły murzyn dobrze cię traktuje?
Hettie zachichotała i pokręciła głową jak mała dziewczynka.
- Doskonale! Skończyłeś tutaj? – zwrócił się do Foremana.
- Tak, czekamy już tylko na psychiatrę.
House wywrócił oczami.
- Nie rozumiem, po co, przecież z nią wszystko w porządku.
- Ugryź moje usta, zamknij moje oczy. Wślizguję się do raju! – Hettie pokiwała ochoczo głową, najwyraźniej zgadzając się z diagnostą.
- Potrzebuję neurologa. Zostaw to małe kurczątko pod opieką Chase'a i chodź.
- Coś nie tak z głową twojego pacjenta?
- Z głową mojego pacjenta wszystko w porządku.
- Więc po co ci neurolog?
- Żeby znalazł, co jest nie tak z głową mojego pacjenta!

*

Cameron, pogrążona w myślach, machinalnie otuliła kołdrą śpiącą spokojnie Hettie.
Po szybkiej konsultacji psychiatrycznej dziewczynę przewieziono na stosowny oddział. Tak ją to rozemocjonowało, że znów wpadła w maniakalno-histeryczny stan, więc trzeba było ją nafaszerować lekami. Teraz wreszcie zasnęła. Cameron wpadła tylko na moment, żeby zobaczyć, jak się czuje, ale kiedy tylko ją ujrzała, zrobiło jej się dziwnie na duszy.
Nigdy w życiu nie widziała nikogo bardziej zdeterminowanego. W pewnym sensie całkiem jej to imponowało… pomijając oczywiście tę część, w której przyznawała, że to właściwie bezbrzeżnie głupie. Oczywiście, Billie bardzo się o nią troszczył i ciągle o nią wypytywał, ale dla niego była tylko zwyczajną fanką. Może nieco bardziej zakręconą niż inne.
Zupełnie jak ty i House, pomyślała z rozdrażnieniem.
Nie chciała się przyznać sama przed sobą do tej myśli. Obiecała sobie, że z House'm to już koniec, że on jej tylko imponuje, że to normalne – czuć się w ten sposób wobec kogoś tak inteligentnego i błyskotliwego.
Potrząsnęła głową. Nie, nie może do tego wracać. To byłby krok w tył. A tego zrobić nie wolno, nie wolno się cofać, nie wolno się nawet oglądać! Trzeba patrzeć naprzód. A House to przeszłość.
Z czułością pogłaskała policzek Hettie, po czym szybkim krokiem wyszła z jej pokoju. Na korytarzu zaczepiła pielęgniarkę.
- Przepraszam, czy przyszły już wyniki analizy krwi…?
Pielęgniarka zrobiła strapioną minę.
- Pani doktor, w laboratorium mają straszne pandemonium, wszystko stoi i zapewne nie ruszy przez parę godzin. Na razie starają się robić na szybko te najważniejsze przypadki, na całą resztę pewnie trzeba będzie czekać do jutra rana.
Cameron westchnęła i podziękowała. Wygląda na to, że nie pozbędzie się House'a jeszcze przez jakiś czas.

*

Billie leżał spokojnie na szpitalnym łóżku i z nudów wymyślał nową piosenkę.
Miał już kilka pierwszych linijek i coś na kształt riffu gitarowego, ale trochę trudno było to razem ogarnąć bez gitary, nut i zespołu.
Poza tym, ciągle w głowie tkwiła mu Hettie i jej rozpaczliwy krzyk, kiedy go zabierali z izby przyjęć. Czy nic jej nie jest? Ta lekarka mówiła, że zabrali ją na psychiatrię. Cholera. Miał szczerą nadzieję, że da się to jakoś odkręcić.
Ta mała była jego najwierniejszą fanką, co do tego nie miał najmniejszych wątpliwości. Była słodka i naprawdę urocza. I no, tego, przyjęła na siebie kulę. Co prawda, tylko na rękę, ale i tak! Nie może jej teraz zostawić samej.
Wyrzuty sumienia stały się naprawdę irytujące. Billie westchnął – i podjął decyzję.
Musi odnaleźć Hettie.
Wychylił się dyskretnie i rzucił okiem na korytarz. Pusto. Ostrożnie wyszedł z łóżka, założył spodnie i wymknął się na zewnątrz. Musiał dostać się do hallu i zerknąć na rozpisce, gdzie jest psychiatria, a dalej powinno już pójść łatwo.
Wszystko szło jak po maśle. Wcześniej pielęgniarki kazały mu zmyć makijaż (stare zołzy), więc nie musiał się obawiać, że ktokolwiek go rozpozna. Szedł więc sobie jak nigdy nic – i nagle stanął jak wryty. Cholera! To ta lekarka! Cholera!
Nie myśląc zbyt wiele, zrobił pierwszą rzecz, jaka mu przyszła do głowy – wybiegł przez uchylone drzwi prowadzące do szpitalnego ogródka.
Brrr. Na zewnątrz było lodowato. Na szczęście było też już zupełnie ciemno. Niestety, lekarka zatrzymała się i zaczęła przeglądać jakieś dokumenty, skutecznie uniemożliwiając mu powrót do środka. Billie zaklął pod nosem i rozejrzał się. Gdyby okrążył budynek od tamtej strony… zdaje się, że tam też jest wejście. Bardzo ostrożnie przemieścił się za dorodną sosenkę i pognał w prawo, mając nadzieję, że nikt go nie zauważy.
Cholera, było naprawdę lodowato. Chuchnął na zmarznięte dłonie. Prawie tak zimno jak przed wypadkiem. Wtedy też czuł się podobnie. Pamiętał to dość wyraźnie – Hettie właśnie nuciła jedną z jego najnowszych piosenek… a potem ten gość wyskoczył przed kierownicę, ale zdołał go wyminąć… strzelił, ale Hettie go popchnęła… a potem poczuł ten straszny ból w karku…
…dokładnie tak samo jak teraz.
Zatrzymał się gwałtownie. Obrócił się w miejscu, ale ból wybuchł nagle w jego głowie, sprawiając, że aż stracił równowagę.
Hettie, pomyślał, osuwając się na kolana. Muszę znaleźć Hettie.
A potem już była tylko ciemność.



_________________

In 30 years, kids as young as 6 or 7 will be sitting in classrooms hearing that women didn’t always have the rights to their own bodies and how boys couldn’t marry boys and girls couldn’t marry girls and they’re going to be as confused and disturbed as when we first learned about slavery and Black Codes.

PostWysłany: Sob 21:13, 23 Kwi 2011
Shitzune
Katalizator Zbereźności



Dołączył: 07 Kwi 2009
Pochwał: 47

Posty: 10576

Miasto: Graffignano
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Wiesz, że Cię kocham? Nie? To teraz już wiesz <3 Jesteś niesamowita! I nie, nie mówię tak tylko dlatego, że bezwstydnie mnie rozpieszczasz, pomagasz i wyręczasz, ale dlatego, że po prostu taka jesteś :)
Gdy tylko zobaczyłam tekst Longview mimowolnie zaczęłam się tak uśmiechać, że wyrażenie ,,od ucha do ucha" nabrało dosłownego znaczenia :) I tak mi zostało nie tylko podczas czterokrotnego czytania tekstu, ale i do teraz.
Hettie jest tak rozbrajająca, że chyba zacznę ją naśladować. Z wypowiedziami nie miałabym najmniejszego problemu :P A Billie zachowuje się dokładnie jak oryginał. Przynajmniej w moich wyobrażeniach ;)
I porównanie relacji Hettie-Billie do Cameron-House jest po prostu strzałem w dziesiątkę. Szczera prawda.

Cytat:
Obudź mnie, kiedy skończy się wrze…chciałem powiedzieć, rezonans

:serducho:

Cytat:
- Kiedy mast… - nagle urwała. – Hmpf. – Skrzywiła się lekko, otworzyła usta, zamknęła je i ponownie otworzyła. A na koniec westchnęła.

Czyżby Hettie przestrzegała cenzury? :twisted:

Cytat:
Hettie na jego widok cała się rozpromieniła i pomachała mu radośnie. House odmachał jej w podobnym stylu.
- Jak się ma nasza królewna? Powiedz mi, maleńka, czy ten wielki, zły murzyn dobrze cię traktuje?

House powinien bliżej zaprzyjaźnić się z Hettie. Świetnie by się dogadali, czuję to :)

Cytat:
Nie chciała się przyznać sama przed sobą do tej myśli. Obiecała sobie, że z House'm to już koniec, że on jej tylko imponuje, że to normalne – czuć się w ten sposób wobec kogoś tak inteligentnego i błyskotliwego.

Niestety Cameron, zawsze będziesz najwierniejszą fanką House'a.

Cytat:
Wcześniej pielęgniarki kazały mu zmyć makijaż (stare zołzy), więc nie musiał się obawiać, że ktokolwiek go rozpozna.

Mój ulubiony fragment :hahaha:

Dowiemy się jakim cudem Hettie wylądowała w samochodzie z Billie'em?



_________________

,,People say: 'What do you think of people that only talk to you or like you because you're in Green Day?'
And I say: 'Well, I AM Green Day. That is me... that is my life.'"

PostWysłany: Sob 21:51, 23 Kwi 2011
Salamandra
Psychologiczny Iluzjonista
Psychologiczny Iluzjonista



Dołączył: 27 Gru 2008
Pochwał: 19

Posty: 7968

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Ha, w mojej zepsutej i zniszczonej do cna duszy jeszcze jest zamiłowanie do Hamerona :D Mówiąc prostym językiem to cud, miód, małmazja. Ale tak bardziej precyzyjnie to tak jak ostatnio urzeka mnie ten "realizm". House zachwuje się jak House, Forman jak Forman itd. Nie ma tu żadnego odstępstwa od charakterów i zachowań jakie znamy z serialu. Naprawdę duży plus za Hettie która jest aryciekawą postacią. Intrygujesz także przypadkiem medycznym, co także dodaje pewnego smaczku. Nie ma tu sztywnego love story, wszystko jest idealnie skomponowane. Można się trochę pośmiać, zastanowić nad pewnymi sprawami no i najważniejsze, pogdybać co dalej :) O stylu, czy tam jak kto woli kwestii warsztatowej się nie wypowiadam bo się nie znam. Czyta się świetnie i tylko to się liczy.



_________________

Banner pożyczony od Jeanne
Zamałżowiony kochanej Pauli :*

PostWysłany: Pon 21:01, 25 Kwi 2011
lesio
Starachowicki Magnat
Starachowicki Magnat



Dołączył: 31 Sty 2009
Pochwał: 15

Posty: 5489

Miasto: Starachowice
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.04324 sekund, Zapytań SQL: 15