5x21

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

5x21




To opowiadanko dedykuję dwóm wspaniałym dziewczynom, które tu spotkałam - Mistrzyni Świata w Improwizacyjnym Upinaniu Firanek - Madzi oraz Zmartwionej ostatnimi sneak peakami - Ani.
N'joy.


- Czy myślisz, że Allison kocha Housa? – Chase ściągnął pytająco brwi patrząc na Lisę Cuddy.
Lisa zawahała się tylko przez ułamek sekundy.
- Zwariowałeś? Allison nie kocha Housa, ponieważ kocha Ciebie! – pokręciła przecząco głową dla podkreślenia pewności swojego przekazu. Była to jednak wyłącznie pokazowa pewność. Sama nie wiedziała co myśleć o zachowaniu Cameron.
- A…. czy Ty kochasz Housa? – zapytał po chwili zastanowienia młody chirurg. Czuł się zagubiony po wypadkach ostatnich dni. Znów nie był przekonany, że jest dla Allison ważny. Widział jak chodzi za Housem i jak na niego patrzy… i wiedział, że to nie jest zwykły niepokój o przyjaciela.
- Kolejna niedorzeczność! – Lisa odwróciła twarz by nie zauważył jej zmieszania. Lekki śmiech miał zatuszować ewidentne kłamstwo przebijające z każdego jej słowa.
- Dwa pytania i żadnej odpowiedzi… - zabrzmiało w uszach Lisy jak potwierdzenie faktu, że Chase i tak zna prawdę… i to nie tylko tą o jej własnym uczuciu.
Sama chciałaby móc wyjawić prawdę, znać prawdę. Dlaczego wszystko co było związane z Housem było takie trudne?

- House! – Cameron patrzyła na Grega starając się zachować naturalny wyraz twarzy. – Martwię się o pacjenta i o Twój zespół. Odejście Kutnera zrobiło na wszystkich ogromne wrażenia. Chce Wam pomóc.
- Serio? – House spojrzał na jej piękną, nie potrafiącą ukryć przed nim niczego twarz. Uśmiechnął się na myśl o jej hipokryzji – Martwisz się o wszystkich tylko nie o Chase’a. Zajmij się swoim zwierzątkiem – złapał ją za ramię jakby przemawiał do nieposłusznego czterolatka - jeśli nie chcesz zostać sama… bo ja nie potrzebuję Twoich współczujących spojrzeń.
- Właśnie tego mogłam się po Tobie spodziewać… – powiedziała cicho mrużąc oczy. Starała się skupić wszystkie swoje siły na tym, by żadna z niecierpliwych łez złości nie wydostała się z jej oczu dopóki on patrzy. – Nie ja tylko Ty zostaniesz zupełnie sam!
Cameron odwróciła się szybko by nie patrzył na jarzące się gniewem i bezradnością oczy. Krzywy grymas nie przypominał uśmiechu . Nie wyrażał nic miłego. Była wściekła, bo już niczego nie potrafiła ułożyć w logiczna całość. Znów stała na bezdrożu i nie umiała wybrać ścieżki.
Ostatnie kilka dni były dla niej wyjątkowo ciężkie. Nie potrafiła pozbierać myśli po śmierci tego człowieka. Niby nie znali się zbyt dobrze, nie byli przyjaciółmi. A jednak ten zabawny, młody Hindus, który zajął jej posadę w zespole Housa wydawał się ostatnią osobą, która mogła się zdobyć się na taki krok. I w tym momencie stał się jej bliższy niż kiedykolwiek. Przerażał ją dramat człowieka, który umiera wewnątrz mimo, że jego idealnie namalowana maska nie zdradza żadnych rys. Gdy patrzyła na śpiącego obok niej Roberta nie zalewała jej już fala ciepłego uczucia. Myślami bezwiednie wracała do Housa. On nie chował swojego cierpienia pod żadną maską. A ona widziała je doskonale i tak bardzo chciała mu pomóc. Gdyby tylko jeszcze on sam na to pozwolił. Nie potrafiła przestać go kochać. Jego bólu i złości na świat. Chciała być jego przewodnikiem i podporą. Tylko on chyba nigdy nie zamierzał wrócić do tego świata. Nawet teraz, gdy zobaczył z tak bliska, że wszystko można przerwać jedną kulą.
House spojrzał na odchodzącą Cameron z ulgą.
Czy naprawdę wszyscy powariowali? Jeden Kutner zrobił coś głupiego a teraz wszystkim odbija. Jedyne co trzeba teraz zrobić to znaleźć konkretny powód. Dlaczego ten kretyn nic nie powiedział…
Dowie się dlaczego ten idiota wolał nędzną śmierć niż nędzne życie i wszystko wróci do normy.
Grymas złości pomieszany z bezradnością był czymś wyjątkowym na twarzy Gregory’ego Housa, jednak nie w ciągu ostatnich kilku dni.

Cuddy rozmawiała z Housem już kilka razy od tamtego zdarzenia. Jednak wszystkie jej wysiłki spełzały na niczym. Nie potrafił spojrzeć na te dramatyczne wydarzenia jak człowiek nie owładnięty przymusem zrozumienia. Nie potrafił po prostu poczuć żalu czy przygnębienia… Tego wszystkiego co trochę by go uczłowieczyło. Tego co mogłoby sprawić żeby dostrzegł jej uczucie. Tego co mogłoby ukazać rąbek jego uczuć…
Szła w stronę gabinetu diagnosty bez nadziei na jakikolwiek przełom. Stanęła w pewnej odległości gdy zauważyła Housa i Cameron rozmawiających na korytarzu. Złapał ją za ramię, a ona spojrzała mu w oczy. Uśmiechnął się. Ona odwróciła się i przeszła nie patrząc nawet na Lisę. Czy ona tez się uśmiechała?

- House!
Następna! – pomyślał Greg słysząc za plecami wołanie Cuddy – Kiedy skończą się te chore pielgrzymki?
Odwrócił się i spojrzał na poważną minę Lisy. Wyglądało na to że jednak nie przyszła się nad nim rozczulać.
- Co Ty wyprawiasz? – syknęła przez zaciśnięte usta. House patrzył na nią z rozbawieniem. Wolał zdecydowanie gdy była wściekła, a nie gdy smętnie pytała go jak się czuje.
- Chodzi Ci o pacjenta? – zapytał z rozbrajającym uśmiechem – Nic nadzwyczajnego. Robię mu tylko kilka otworów w czaszce. Takie sitko.
- Robisz sobie jaja?! – Lisa wyglądała jak wulkan tuż przed erupcją - Co jest między Tobą i Cameron?
House patrzył zaciekawiony na jej iskrzące oczy i drżące wargi. Lisa wściekła wyglądała zawsze niezwykle pociągająco. Takie skrajne uczucia dodawały jej blasku. A teraz zawładnęło nią także uczucie… zazdrości? Czy była zazdrosna o niego? Nie pamiętał by kiedykolwiek tak łatwo wystawiła się na strzał…
- A Ty co? Piszesz książkę? – zapytał z drwiną uważnie obserwując każdy jej gest. – Zajmij się lepiej swoim „ciekawym” życiem miłosnym. Ja sobie jakoś poradzę.
- Nie rób tego House… - Greg nie był pewien czy usłyszał w tych słowach groźbę czy błaganie.
Lisa spojrzała na jego twarz, w której bardzo ciężko było cokolwiek wyczytać. Albo nie rozumiał, albo nie chciał zrozumieć. Nie potrafiła już prościej przekazać mu tego co czuła. Obnażyła się i stała teraz czekając na cios.
Popatrzył na nią jeszcze chwilę i zamknął szklane drzwi tuż przed jej wzburzoną twarzą. Gdy usiadł za biurkiem już jej nie było.

Musiała jak najszybciej znaleźć się w swoim gabinecie. Nie chciała nikogo widzieć, ani tym bardziej wysłuchiwać. Miała już dość tych ciągłych uników, zwodów i niedomówień. Tyle razy dawała mu szansę by mogli być szczęśliwi. Ale on nigdy z niej nie skorzystał. I pewnie nigdy tego nie zrobi. A ona będzie czekać jak głupi, wierny pies pod jego drzwiami….? Nie, to już było ponad jej siły. Mogła przecież spróbować być szczęśliwa z kimś innym… Miłość nie jest ślepa – pomyślała zagryzając wargi – jest ślepa, głucha i kulawa!


- Widziałem, że z nim rozmawiałaś – powiedział Chase wolno, starając się zachować spokój. Zatrzymana w korytarzu Allison czuła się jak złapane na kłamstwie dziecko. Podniosła oczy, w których ciągle lśniły iskry gniewu.
- Nie teraz Robert! – rzuciła w jego stronę i chciała odejść, jednak chirurg złapał ją za ramię na tyle mocno, że nie potrafiła się uwolnić.
- O co chodzi Cam? – zapytał tym razem ostrzej przyciągając ją blisko siebie. Nie zamierzał odkładać tej rozmowy. – Czy chcesz mi coś powiedzieć?
- Chase… ja… porozmawiamy w domu – Cameron próbowała przybrać naturalny ton głosu.
- Próbuję z Tobą porozmawiać od kilku dni, ale nie masz dla mnie czasu – Chase był już wyraźnie poirytowany – ale żeby latać za nim to czas masz! – mówiąc to wskazał palcem korytarz, z którego wyszła Allison.
- Uspokój się! – teraz Cameron podniosła głos gwałtownie reagując na zarzuty Roberta. – Nie rób tu przedstawienia. Twoja zazdrość jest śmieszna – zaśmiała się z drwiną wyrywając rękę z jego objęcia.
- Może i jestem śmieszny – chirurg powiedział do jej pleców – ale nie zamierzam być żałosny tak jak Ty!

House założył na skórzaną kurtkę i zarzucił plecak na ramię. Chciał wyjść z tych murów przesiąkniętych ponurymi myślami o śmierci, ciągłymi pytaniami dlaczego i tłumem rozhisteryzowanych ludzi, którzy nagle przypomnieli sobie, że życie nie trwa wiecznie.
Ciepłe, wiosenne słońce otoczyło jego twarz ciepłymi promieniami. Przymknął na chwilę oczy i pomyślał, że to ciepło mogłoby być ciepłem jej dłoni. Mogłoby być, ale on nie potrafił sprawić by tak było… Liczył, że Lisa znajdzie kogoś kto naprawdę sprawi, że będzie szczęśliwa. Ale ona uparcie czekała na niego. Wiedział że go kocha. Wiedział od dawna. Tak samo dobrze jak to, że nie może pozwolić jej się zbliżyć za bardzo. Nie raz już uciekał w ostatniej chwili. Przy niej nie potrafił się tak kontrolować. Czasem wykonał o jeden gest za dużo, powiedział słowo, którego potem żałował. Ale ona tego nigdy nie wykorzystała. Tak jakby czekała aż będzie gotowy… Czy zamierzała czekać w nieskończoność?

Siedział przy fortepianie z nieodłączną butelką Burbona. Palce przesuwały się płynnie po biało-czarnych klawiszach. Pojedyncze dźwięki zlewały się w ponurą, spokojną melodię. Nie myślał o tym co gra. Właściwie starał się nie myśleć o czykolwiek. Przyciemnione światło, smętne dźwięki i mieszanka alkoholu z vicodinem miały zapewnić mu spokojny wieczór z daleka od natrętnych uczuć, które smagały go swoimi mackami.
Pukanie do drzwi było zbyt ciche, aby zwrócił na nie uwagę. A może po prostu nie chciał nikogo widzieć. Jeśli to Wilson z całym bagażem moralizatorskich monologów to żałował, że nie zamknął drzwi na zasuwę.
Ktoś nacisnął na klamkę i bez słowa wszedł do środka. Greg nawet nie podniósł głowy znad instrumentu. Słyszał tylko ciche kroki w korytarzu.
- Dlaczego niszczysz innym życie? – głos Lisy przebił się przez dźwięki i wbił się ostrzem w jego uszy.
Palce znieruchomiały opadając na klawisze, a wzrok szukał w ciemności jej sylwetki.
- Dlaczego to robisz, House? – powtórzyła głosem stanowczym, z którego jednak sączył się żal - Chcesz przegrać swoje życie – Twoja sprawa, ale dlaczego sprawiasz innym ból? Czy to cię podnieca… gdy widzisz gruzy życia swoich przyjaciół?
- Proszę, proszę – prychnął z drwiną Greg – widzę, że Wilson nieźle Cię wyszkolił.
- Cameron i Chase pokłócili się – ciągnęła Lisa z wyrzutem zbliżając się do fortepianu – z powodu Twoich gierek!
- Każdy jest kowalem swego losu – House zaczął ponownie uderzać lekko w klawisze mącąc tym samym złowrogą ciszę. – Nie jestem odpowiedzialny za urojenia tej dwójki.
- Ale ja nie mam urojeń House! – powiedziała gwałtownie. – Ja to wiem Greg, tylko nie mam już sił czekać na Ciebie. Kocham Cię. Kocham Cię razem z Twoim kalectwem. Duszy i ciała.
Patrzył na nią zdziwiony tym nagłym wybuchem szczerości.
- Nie chcę umrzeć czekając… – mówiła już cicho i spokojnie nie patrząc na jego twarz. – Zaryzykuj Greg. Ten jeden raz pokaż, że czujesz…
Położyła palce na jego dłoni. Trwała tak przez krótką chwilę zanim cofnęła rękę. Tego się obawiała. Tego, że przegra i wyjdzie stąd pokonana. Że jego oczy nie pochłoną jej błękitem egzotycznej laguny, a odepchną kolorem lodu.
- Kocham Cię – szepnęła i odwróciła się w stronę drzwi.
Złapał jej dłoń i uniósł do ust.
- Nie licz, że to będzie łatwe…albo proste…- wyszeptał nie podnosząc wzroku.
- Nie chcę, żeby takie było… - odwróciła się do niego pozwalają przygarnąć swoje biodra. Wtopiła palce w jego włosy i spojrzała w oczy. Wydawało się mimo panującego w pokoju chłodu, że mają barwę ciepłego oceanu.
Pochyliła się by dotknąć wargami jego rozchylonych ust. Całował ją namiętnie, nie chciał przestać choćby na chwilę. Dopiero teraz zrozumiał jak bardzo jej potrzebował. I nie chodziło o jej piersi, krągłe biodra czy nawet uśmiech. Potrzebował jej ciepła, bliskości i troski.
Jakby czytając w jego myślach Cuddy wyprostowała się i przytuliła głowę Grega do swojego łona.
Poczuł przyspieszone bicie serca. Wsłuchiwał się w jego dźwięki tak intensywnie, by zagłuszyć powracającą falę wątpliwości. Już raz wycofał się w ostatniej chwili, teraz też mógł.
- Nie odejdę Greg – usłyszał zdecydowany głos Lisy – i nie pozwolę odejść Tobie.
Rozmawiała z nim telepatycznie. Albo znała go już tak dobrze, że wiedziała jakimi meandrami płyną jego myśli.
Nie, tego już nawet on nie spieprzy.

Rozpiął zamek ciasnej spódnicy i zsunął ją po jej biodrach na podłogę. Palce cieszyły się na spotkanie z miękką skórą pośladków, a oczy pożerały zgrabne nogi otulone czarnymi pończochami. Lisa ściągnęła z niego ciemny T-shirt z jakimś głupawym napisem. Tęskniła tak długo za widokiem jego ramion. Chciała by zamknął ją w nich najbardziej nieodpowiedzialny mężczyzna jakiego znała. Ale najbardziej odpowiedni dla niej.
W natłoku kolejnych rzucanych na podłogę części garderoby oraz namiętnych pocałunków, które pokrywały ich ciała szukali spełnienia swoich największych pragnień.
Fałszywy akord dźwięków odbił się od ścian, gdy House oparł ciało kobiety o czarny fortepian.
Patrzyła na niego z uczuciem i pewnością.
Wszedł w nią delikatnie. Przymknęła powieki i odchyliła do tyłu głowę.
Wtedy przestał być subtelny.
Zawładnęło nim pożądanie, a kolejne ruchy jego ciała były coraz bardziej zdecydowane. Słyszał głośne oddechy Lisy gdzie niegdzie przetykane stłumionym jękiem.
W ostatnim momencie złożył na jej ustach gorący pocałunek.

Dwa jeszcze gorące od namiętności nagie ciała kobiety i mężczyzny otaczał półmrok pokoju. Lisa schowana w ramionach Grega zadrżała lekko na wspomnienie niedawnej rozkoszy. Przygarnął ją do siebie bardzo mocno i musnął ustami jej czoło.
- Nie zamierzam uciekać Liso…



Autor postu otrzymał pochwałę.

_________________

POLSKA! BIAŁO-CZERWONI!

PostWysłany: Pią 20:05, 10 Kwi 2009
Syśka
Reumatolog
Reumatolog



Dołączył: 16 Lut 2009
Pochwał: 15

Posty: 2076

Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

O jenki jak ja bym chciała aby tak było na prawdę w tym odcinku;)
Ale znając Grega i Lise to tak łatwo nie pójdzie.
Fajny miałaś pomysł gratuluje ;*



PostWysłany: Pią 20:48, 10 Kwi 2009
martusia14
Lekarz rodzinny
Lekarz rodzinny



Dołączył: 17 Sty 2009

Posty: 314

Miasto: Toruń
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Magia pożądania i zachwytu nie przetrwałaby nawet krótkiej eksplozji, gdyby opierała się wyłącznie na hormonach. Świetnie, że zagłębiłaś się w temat, pokazałaś Lisę i Grega, odpowiadających moim wyobrażeniom:) I... dziękuję jeszcze za dedyk, Olguś:*



PostWysłany: Pią 20:50, 10 Kwi 2009
rocket queen
Pumbiasta Burleska



Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 57

Posty: 3122

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Sysiu kochana, czy ten Twój fik sprawi, że dowiem się czegoś nieodpowiedniego o 5x20?



_________________

Banner od Jeanne

PostWysłany: Pią 22:08, 10 Kwi 2009
bozenka21
Urolog
Urolog



Dołączył: 12 Lut 2009
Pochwał: 10

Posty: 2404

Miasto: Gdańsk
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

zalatuje słodyczą Sysiu... Ale to musiało się szczęśliwie skończyć. Bo Huddzinki zamordowałyby Cię (co z pewnością po tym opowiadaniu zrobią Hameronki). Przemyślenia bogate i ciekawe. Najbardziej podobała mi się Cameron, najmniej House.
Wersja według mnie mało prawdopodobna, ale warto pomarzyć ^^



_________________
Potrzebujesz bety? Pisz śmiało na gg:)

PostWysłany: Sob 8:15, 11 Kwi 2009
Pinky
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 18 Mar 2009
Pochwał: 1

Posty: 150

Miasto: okolice Cze-wy
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

słooodko.A ,że ubóstwiam romanse to masz baardzo duży plus u mnie :mrgreen: wspaniale napisane i z happy endem :]



_________________
Aby coś docenić trzeba to stracić...


Baner & Avek by Ewel
_________________

PostWysłany: Sob 10:10, 11 Kwi 2009
Arystokratka
Lekarz rodzinny
Lekarz rodzinny



Dołączył: 28 Gru 2008

Posty: 335

Miasto: Międzyrzec Podl.
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Pozwolę sobie zacytować najlepsze fragmenty:

Cytat:
- Chodzi Ci o pacjenta? – zapytał z rozbrajającym uśmiechem – Nic nadzwyczajnego. Robię mu tylko kilka otworów w czaszce. Takie sitko.


Cytat:
Miłość nie jest ślepa – pomyślała zagryzając wargi – jest ślepa, głucha i kulawa!

Święta prawda :mrgreen:



_________________

Następny sezon będzie nasz! Nawet "Marian" nam nie przeszkodzi! :mrgreen:
Gusia - moja Bratnia Dusza :wink: Danielek18 - mój młodszy, zÓy i ironiczny brat :mrgreen:

PostWysłany: Sob 13:26, 11 Kwi 2009
zaneta94
Grzanka
Grzanka



Dołączył: 16 Lut 2009
Pochwał: 30

Posty: 11695

Miasto: Dziura zabita dechami :P
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

O jak mi teraz ciepło na sercu...
Się wzruszyłam. Nadwrażliwość jest przekleństwem.

Pięknie wymyślone jak mogłoby dojść do ich "zejścia się".
No i Twój świetny styl, który podziwiam od zawsze i podziwiać bedę.

Tak strasznie bym chciała, żeby to był opis odcinka 5x21 a nie tylko nasze pobożne życzenie...

W każdym razie piękny prezent świąteczny mi zrobiłaś i pięknie dziękuję za to opowiadanie :*



PostWysłany: Pon 13:38, 13 Kwi 2009
Sarusia
Patomorfolog
Patomorfolog



Dołączył: 08 Kwi 2009
Pochwał: 14

Posty: 846

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Jezusicku, kocham cię Sysiu!! Dokłanie czegos takiego oczekuję. Pomijając fakt, że w serialu NIGDY nie pokazali jakiejkolwiek nagości, czy samego stosunku.



_________________

"Rise and rise again until lambs become lions"

PostWysłany: Pon 14:00, 13 Kwi 2009
matrixa1
Dermatolog
Dermatolog



Dołączył: 21 Lut 2009
Pochwał: 6

Posty: 942

Miasto: Legionowo
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Syśka gratki dla ciebie, świetna robota :):):)



_________________


Znalazłam siostrę- sylrich my sis forever :*

"When the land slides and when the planet dies, that's when I come back to you"

PostWysłany: Wto 13:56, 14 Kwi 2009
kasia2820
Reumatolog
Reumatolog



Dołączył: 21 Sty 2009
Pochwał: 3

Posty: 1087

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Podoba mi się taka wersja 5x21 :D Opowiadanie słodkie, ale trochę słodyczy nie zaszkodzi. Świetna kreacja Cameron, odbieram tę postać tak jak ją pokazałaś.

Cytat:
Miłość nie jest ślepa – pomyślała zagryzając wargi – jest ślepa, głucha i kulawa!
:D

Cytat:
Nie, tego już nawet on nie spieprzy.
Tu się mylisz, House umie spieprzyć wszystko!



PostWysłany: Nie 14:18, 19 Kwi 2009
runiu
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 28 Gru 2008

Posty: 101

Miasto: Gorzów Wlkp.
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

pieknie napisane szkoa ze odcinek taki niebył:(



_________________

PostWysłany: Sob 16:07, 16 Maj 2009
janeczka85
Stomatolog
Stomatolog



Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 1
Ostrzeżeń: 1

Posty: 576

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

szkoda że tak nie było



_________________
avek mój
"Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.To uczciwi są nieprzewidywalni ,zawsze mogą zrobić coś niewiarygodnie głupiego..."- Kapitan Jack Sparrow
Zazdrość to chyba najstarszy motyw morderstw na świecie.-Seeley Booth
:houselove: kliknij, jeśli jesteś fanem serialu Bones

PostWysłany: Pon 18:21, 06 Lip 2009
poprostuxzjawa
Reumatolog
Reumatolog



Dołączył: 20 Maj 2009
Pochwał: 39

Posty: 2061

Miasto: Młodocin
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.04977 sekund, Zapytań SQL: 15