Monolog o śmierci [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Monolog o śmierci [M]

Na początku zaznaczam, że fick konkursowy. Nie wiem, czy można publikować - tu pytanie w stronę administracji, bo jeśli nie, to proszę usunąć temat. Chciałam na wstępie podziękować wszystkim, którzy oddali na niego głos i zadedykować przeciwni(cz)kom. Wklejam to tu w jednym celu - mianowicie chciałabym poznać wasze opinie na temat tego ficka.





0.
Kiedy kończy się początek, a zaczyna się koniec?
Kiedy życie przestaje mieć znaczenie, a śmierć go nabiera?
Kiedy przestajemy cieszyć się życiem, a zaczynamy czekać na śmierć?

*
– Ty nie żyjesz. Dla ciebie to już koniec. Wszystko zniknęło, jak niedokończony sen. Nie ma już nic. Nie poznałeś odpowiedzi. Ja tak. Dzisiaj. Gdybym wiedział wcześniej, może mógłbym cię uratować. Ale nie wiedziałem. Wiem teraz. Powiem ci, nie będę taki samolubny. Ach, że nie słyszysz? Trudno. Właściwie to nawet lepiej. Przynajmniej nikomu nie powtórzysz. Bo wiesz, to tajemnica.

Początek to dzień narodzin. Zaskoczyłem cię, co? No pewnie. Ale to tylko początek życia. Bo śmierć zaczyna się inaczej. Och, pewnie powiesz – powiedziałbyś – że to proste. Że śmierć zaczyna się z chwilą, gdy serce przestaje bić. Nie. Nieprawda. Śmierć zaczyna się z chwilą, kiedy zaczynasz rozumieć, że życie to nie igraszka, że wiesz, że możesz je zaraz utracić i kiedy uświadamiasz sobie, że już cię to nie obchodzi. Bo coś w tobie umarło już wcześniej. Wiesz kiedy? Wtedy, kiedy postanowiłeś być nieszczęśliwy.

1.
Pierwsze kroki.
Pamiętasz jak je stawiałeś? Nie. Ale przecież to był jeden z kluczowych momentów w twoim życiu – coś nieuniknionego, potrzebnego, zwykłego, a jednak nie mogłeś bez tego żyć.
Ja moich nie pamiętam – inni zapamiętali to dla mnie. Mama mówiła, że wstałem, trzymając się szafki, po czym niepewnie przeszedłem jeden krok. Pierwszy – on jest wyjątkowy. On ustanawia cel. Kiedy robisz krok jeszcze go nie znasz, a kiedy postawisz nogę, decydujesz. Albo ona decyduje za ciebie. Ja po postawieniu pierwszego kroku skierowałem się do mamy. Ściślej rzecz biorąc do lizaka, którego mi zabrała i trzymała w dłoni. Myślisz, że to wróżba? Że byłem słodkim dzieckiem? Błąd. Gdyby nie to, że jesteś martwy i leżysz na stole do sekcji zapewne bym ci to wybił z głowy. Ale ty już chyba nie myślisz. Co nie?
W kierunku śmierci też postawiłem pierwszy krok – jak każdy. U niektórych jest to zatrzaśnięcie żonie drzwi przed nosem, u innych kilka niuchów za dużo, a u kolejnych skręcenie w ciemną uliczkę. Pierwszy krok przybiera różnorodne formy – wszystko zależy od stawiającego i od rodzaju śmierci do której prowadzi. Ale o tym później.
Mój pierwszy krok w kierunku śmierci był bardziej dosłowny. Bo właśnie tym był – krokiem. Kiedy po wybudzeniu ze śpiączki usiadłem na łóżku i spróbowałem wstać. Nie wstałem. Noga ugięła się pode mną. Wtedy coś we mnie umarło – i nie, nie mówię w tej chwili o mięśniu. Byłem nieszczęśliwy. Oto uczucie, które wszystko początkuje. To ono zaczyna śmierć.

2.
Pierwsze słowa.
Tego też nie pamiętasz. W końcu to było tak dawno. Jakiś wyraz, jeden, jedyny, który wszystko zaczął. Potem było już z górki. Nigdy nie zastanawiałeś się dlaczego akurat ten? Słusznie. Szczęśliwi ludzie nie myślą – oni żyją. Po prostu żyją i cieszą się tym. Ludzie nieszczęśliwi umierają, a umierając myślą. Takie to melodramatyczne, nie uważasz?
Mówi się, że pierwsze słowo świadczy o tym, co jest w centrum zainteresowania dziecka. Cóż, okazuje się, że najwyraźniej miałem dość dziwne zainteresowania. Moja mama twierdzi, że pierwszy raz byłem skłonny do powiedzenia czegokolwiek właśnie w szpitalu, widząc gigantyczną igłę, którą mieli zamiar wbić mi w tyłek. Z radosnym prawie bezzębnym uśmiechem poinformowałem ich, że chcę to zrobić sam. Właściwie to powiedziałem „daj” i wyrwałem zaskoczonej pielęgniarce strzykawkę. Na szczęście – albo i nie – zdążyli mnie powstrzymać, przed wbiciem sobie tej igły w jakąkolwiek część ciała. Zła wiadomość natomiast jest taka, że zrobili to w sposób dość niefortunny – bronili mnie własnym ciałem. Konkretnie ofiarna pielęgniarka została przybita do stołu. Nie moja wina, że uderzyła akurat w ten cienki fragment skóry między palcami. Kiedy darła się jak zarzynana świnia – przecież to była tylko miniaturowa dziurka w ręce! – z ogromną radością wyartykułowałem swoje drugie słow., a mianowicie: „boli?”. Później już nigdy nie jeździliśmy do tego szpitala. Ale zboczenie pozostało – do dziś lubię dźgać ludzi igłami.
Mówi się, że słowa mają wielką moc. Moje miało. Pierwsze przemyślane i prawdziwe słowo po rozpoczęciu długiego procesu umierania wypowiedziałem w kierunku miłości mojego życia. Brzmiało: „koniec”. I własnie nim było. Końcem miłości, końcem tych resztek szczęścia, jakie jeszcze we mnie pozostały.
Mówi się, że czasami zakończenie czegoś jest zbawieniem. Nieprawda. Koniec to zawsze paskudna sprawa. Nieodwołalna. Duża.

3.
Pierwsze pasje.
Każdy ma jakieś hobby. Ty też – nie powiesz mi, że nie. Skoro ja mam to każdy inny również. Nie chcesz mi zdradzić swojej? Nie martw się, zgadnę… Tylko nie podpowiadaj! A, wiem. Byłeś pianistą. Widzę twoje palce, długie, wypielęgnowane. Oddawałeś się temu – rozumiem cię. Ja sam też gram. To też i moja pasja – choć nie jedyna, w przeciwieństwie do twoich. Ty miałeś jedną.
Ja nie. Medycyna. Jedyna prawdziwa miłość. Moja przynajmniej. Oczywiście, jest jeszcze muzyka,. Ale to zwykłe hobby. Coś, czemu lubię się oddawać, poświęcać czas. A jednak, gdybym miał do wyboru być przez całe życie poważanym artystą zapamiętanym na pokolenia, a bycie przez jeden dzień najlepszym lekarzem świata nie wahałbym się ani chwili – wolałbym jeden dzień od wieczności.
To ta pasja nas prowadzi – zawsze. Przez życie i śmierć. Ludzie umierając zawsze chcę się czegoś chwycić. Nawet ludzie nieszczęśliwi. Zwłaszcza oni. Bo gdyby nie mieli tego – nie mieliby nic. A wtedy nawet śmierć przestałaby mieć znaczenie.

4.
Wiara.
Nie, nie religia. Nie wolno ci tego pomylić. No tak, ty wierzyłeś, że Bóg istnieje, że gdzieś tam jest. Ja nie. Nigdy nie wierzyłem. Nie potrzebuję fałszywej nadziei, żeby poradzić sobie z nadchodzącą śmiercią. Nie, nie nabijam się z ciebie. Nie żyjesz – nie sądzisz, że to byłoby trochę niesmaczne? Ja po prostu nigdy nie czułem takiej potrzeby. Wiedziałem, że koniec kiedyś nadejdzie. W końcu każdy umiera. Szczerze mówiąc nawet chwilami trochę mnie to przerażało – perspektywa życia po śmierci, nieśmiertelności. Kiedy człowiek nie czuje groźby śmierci wiszącej nad nim przez cały czas nie ma nad nim żadnej kontroli. Nie ma też celu. Bo czego byś sobie nie wyznaczył – w wieczności to nic nie znaczy. Wobec braku limitu czasu, za to z ograniczoną liczbą celów w końcu wszystko się nudzi. Nabiera monotonni.
Kiedy byłem mały próbowano mi wpić wiarę w Boga. Nie uwierzyłem.
Kiedy zacząłem umierać sam uwierzyłem. Nie w Boga. W siebie i medycynę. I ta wiara mi wystarcza, bo wierzę, że ja jestem. Jestem tu i teraz. A co będzie kiedyś? Nie wiem. I nie obchodzi mnie to dopóki żyję. A kiedy umrę? Tym bardziej nie będzie.

5.
Wybory.
Wiesz przecież, sam to przerabiałeś. Wybór drogi życia – lub śmierci, ale o tym za chwilę – szkoła, profesja, ukochana. Normalka. Zawsze trzeba było coś wybrać. I to własnie to nas określiło – to kim jesteśmy, kim się staliśmy. Określiło nasze życie i określa śmierć.
Kiedy zacząłem moją mozolną wędrówkę w kierunku śmierci podejmowałem wybory nieświadome. Jak pierwszy krok na przykład. Świadomość przyszła później.
Kiedy odrzuciłem szansę na szczęście, na koniec umierania za życia, na wolność. Bo każdy z nas jest niewolnikiem własnych myśli i lęków. A ludzie szczęśliwi o tym nie myślą. Jak już mówiłem – oni po prostu żyją. Odrzuciłem miłość mojego życia po raz drugi. To był błąd – a może i nie. Nieważne. Bo ja zdecydowałem, że dalej będę nieszczęśliwy.
Kiedy odrzucałem wszystkie kobiety próbujące dać mi szczęście mówiłem sobie, że one też będą nieszczęśliwe. A przecież nie mogłem tego wiedzieć. Mimo to, była to niezła wymówka. Mimowolnie zabiłem sobie wszystkie uczucia. Czy to już podchodzi pod samobójstwo? Nie, nie odpowiadaj. To nie było do ciebie.

6.
Umieranie.
Co kończy życie? Błagam, nie mów, że śmierć! To takie banalne… Nie, życia nie kończy śmierć – nie twoja. Innej osoby. Kiedy jesteś lekarzem myślisz, że to cię już nie rusza – w końcu nie jedną śmierć już widziałeś. Wiesz, że to paskudna sprawa. Ludzie wywlekają swoje stare sprawy, żegnają się z bliskimi – znaczy, ci którzy mogą. No bo jak cię na przykład startuje tir na przejściu dla pieszych. Jeśli masz szczęście to tak właśnie się stanie. Zginiesz, zanim zdążysz naprawdę umrzeć.
Dla większości ludzi umieranie zaczyna się wraz z wiadomością o śmierci. Przynajmniej w szpitalu. Przykro mi. Umierasz. Choroba jest zbyt silna. Nie pokonasz jej.
Dla innych, jak dla mnie nieszczęście – i śmierć – zaczyna się wraz jakimś wydarzeniem. Dla zgwałconej dziewczyny właśnie to jest początek. Dla sportowca koniec kariery. Dla matki utracone dziecko. Dla mnie – utracona sprawność, miłość, wiara w życie. I dalej tak jest. Przez pewien czas jednocześnie żyłem i umierałem – stan zawieszenia. Jak dla chorego na nowotwór czas remisji. Teraz to się skończyło – życie. Straciłem wszystko i oddałem się w czułe ramiona śmierci.
Jak bardzo chciałbym powiedzieć, że śmierć kończy płaska linia na monitorze – nie mogę. Ona nie była podłączona do monitora, nie mogłem tego zobaczyć, tej ciągłości, pustki, nie zakłóconego niczym spokoju. Nie mogłem usłyszeć dźwięku śpiewającego o końcu. Umarła. W najlepszy możliwy sposób. Jej remisja trwała długo – niespełnione marzenia, wszystkie, oprócz tych o karierze – ale w końcu dobiegła końca. Mogę jej tylko pozazdrościć. Okres jej śmierci był krótki. Trwał kilka sekund. Tak, tak, zgadłeś. Wcześniej nie wspominałem o tirze przypadkiem. Własnie tak skończyła – bardzo prozaicznie, nie powiem.
Przyznaję, wolałbym coś bardziej dramatycznego, ją przykutą do łóżka, widzącą moją rozpacz nad tym co się dzieje, niespełnioną miłość, niemy krzyk rozpaczy w chwili śmierci. Nic z tego. Nawet to nie było nam dane. Odeszła. Po prostu. Całe to gadanie o sztuce umierania, o godnej śmierci – kompletna bzdura! Ona nie miała tej szansy. I nigdy się nie dowiem, czy w tych kilku setnych sekundy przed śmiercią myślała o mnie. Nigdy mi tego nie powie. Ja nigdy jej nie zapytam. No, chyba, że znudzi mi się rozmowa z tobą. Wtedy może zajrzę do tej szuflady, spojrzę jeszcze raz na jej twarz, włosy rozsypane wokół głowy.
Wiesz, chyba dopiero teraz zrozumiałem, że to koniec. Że jej już nie ma, że nigdy nie zagoni mnie do przychodni, że ja nigdy jej się nie schowam. Skończyła naszą grę. Nie wcale nie dotarła do mety. Wpadła z toru, zrzuciła planszę ze stolika, rozsypując pionki, kostkę. Przegrała na loterii życia.
Ja przegrałem. Ale jak to mówią ze statystyka nie wygrasz – ta jedna pozostaje niezmienna: jedna śmierć przypada na jednego człowieka.
Teraz wiem. Skończyło się. Ja się skończyłem. Kiedy jej pionek uderzył o podłogę, roztrzaskując się na kawałki – mój uderzył zaraz za nim. Zaraz uderzy.
Kiedy powiedziałem, że idę tu zrobić ci sekcję nikt mi nie uwierzył. Wszyscy sądzili, że idę do niej. Właściwie dobrze sądzili. Ale nie mam zamiaru im tego mówić – ty tez nie mów. Sami się domyślą.
Nie będzie żadnych dramatycznych efektów. Umieranie trzeba zakończyć – nie można ciągnąć tego w nieskończoność.
Jestem znudzony moją wędrówką. Bo wiesz, teraz, kiedy zrozumiałem, że wszystko mogło być inaczej, mogłem być szczęśliwy – ona też – ale z tego zrezygnowałem. Nawet gorzej – nie odważyłem się spróbować. Cóż, pech.
Teraz nic z tym nie zrobię. Trochę na to za późno.
Ona nie żyje – ja też. Taka prosta reakcja. Życie niespełnione, przepełnione bólem i goryczą, przekreślonymi planami i marzeniami, zapomniane przez miłość i nadzieję.
Koniec zbliża się wielkimi krokami. Nie przeszkodzą mi w tym. Nikt nie przeszkodzi.
Ty też nie. Bo wiesz – teraz nie mam po co żyć. Czy właściwie kiedyś miałem? Ty to rozumiesz. Twoja pasja też straciła znaczenie, wobec śmierci, która nadeszła i zabrała cię e sobą. Udowadniając i tobie i mi, że nie mamy nad nią żadnej władzy.
Ta pokraka w czarnym kapturze dała mi nauczkę – mogę walczyć z nią codziennie, ratować pacjentów, wydzierać ich z jej zimnych palców. Nie mogę zrobić jednego – zmienić jej decyzji. Ona umarła. I ja tego nie zmienię. Nie zrobię już nic. Oprócz udowodnienia śmierci, że nie tylko ona decyduje. Ja też. Śmierć… to ucieczka. Jedyny sposób pozwalając uwolnić mi się od życia, którego nie chcę, nie potrzebuję. Do czego jest mi potrzebne teraz? Kiedy cel już się skończył, kiedy skończyła się pasja?
Idę. Zanim zmienię zdanie. Zobaczę ją jeszcze raz, a potem… Potem się zobaczy. Aha i wesz… Do niezobaczenia.

7.
Spalono ich razem. Wilson wiedział, że chcieliby tego. Nie dziwił się decyzji przyjaciela – wiedział, że ten powoli umierał, z każdym dniem odcinając kolejną nitkę trzymającą go na świecie. Śmierć Cuddy przecięła kilka pozostałych jednym szybkim ciosem.
Zawsze czuł, że to się tak skończy. Wiedział, że House w pewnym sensie był tchórzem.
Bał się życia. Bał się szczęścia. Bał się miłości. Bał się konsekwencji.
Strach minął. Wszystko minęło. Nie było już nic. Skończyło się wszystko. Początek, remisja i koniec sam w sobie. Bo jedna śmierć to tragedia rozgrywająca się w głowie kilkorga ludzi.
Oni zniszczyli kilka statystyk – dwoje pracowników szpitala zginęło tego samego dnia, śmiercią tragiczną. Zniszczyli też siebie. A potem wszystko wokół.
Ale taka była kolej rzeczy. Życie i śmierć ścigały się by złapać duszę człowieka. Człowiek ścigał się z samym sobą, wierząc, że może oszukać i życie i śmierć.

KONIEC



_________________
"Może wariaci to tacy ludzie, którzy wszystko widzą tak, jak jest, tylko udało im się znaleźć sposób, żeby z tym żyć."

W. Wharton "Ptasiek"

PostWysłany: Czw 19:23, 07 Maj 2009
scribo
Kochanka klawiatury
Kochanka klawiatury



Dołączył: 25 Lut 2009
Pochwał: 12

Posty: 748

Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Ja już w zasadzie napisałam Ci co myśle. To moim zdaniem najlepszy Twój tekst. przejmujący, prawdziwy, wywołujący gwałtowne emocje. ten tekst jest perfekcyjny. A takie tylko czasem sie trafiają. czytając ten fik czułam sie tak samo, jak po postawiniu ostatniej kropki w Krótkiej historii umierania. Ta sama gorycz, ten sam niepokój, ten sam głeboki żal. Żal na to, że zycie czasem po prostu jest do dupy.

Pozdrawiam i zycze jak najwięcej takich perełek.


Cytat:
Nie wiem, czy można publikować - tu pytanie w stronę administracji


nie widze przeszkód:)



_________________

PostWysłany: Pią 18:38, 08 Maj 2009
T.
Mecenas Timon
Mecenas Timon



Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 37

Posty: 2458

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Czytając Twoje fiki po kilka razy wciąż czuje niedosyt i pragnienie napawania się nimi !!! opprostu...cud,miód!



_________________

PostWysłany: Wto 21:24, 26 Maj 2009
janeczka85
Stomatolog
Stomatolog



Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 1
Ostrzeżeń: 1

Posty: 576

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

scribo, przede wszystkim doceniam w tym fiku nowatorskie opracowanie tematu :D

Ciekawie czyta się kolejne akty, szczególnie widziane oczami umierającego... Faktycznie przestałas tym tekstem wiele emocji towarzyszących śmierci i życiu...

A jednak przy wszystkich komplementach czegoś mi tam zabrakło... nie wiem nawet co to było... może chwila czytania nie ta, może nastój był nie odpowiedni ;) Tak czy inaczej brakowało mi ostatecznego ciosu w serce abym mogła empatycznie zginąć razem z bohaterem...

Pozdrawiam i czekam na kolejne ;)



_________________

POLSKA! BIAŁO-CZERWONI!

PostWysłany: Czw 9:23, 28 Maj 2009
Syśka
Reumatolog
Reumatolog



Dołączył: 16 Lut 2009
Pochwał: 15

Posty: 2076

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.03800 sekund, Zapytań SQL: 15