Sprawdzian [10/10][u][+13]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

ToAr napisał:
chciałem zostawić coś dla Waszej wyobraźni.


u mnie działa. nigdy nie zawodzi. czasami obawiam sie, ze nawet nadinterpretuje.
ale chciałam ja porównać z męską.

czekam na cd.



_________________
ikonka od woźnego rocket queen

FUS - Frakcja Uaktywnionych Seksoholików

PostWysłany: Czw 22:51, 07 Maj 2009
Lupus
Kot Domowy



Dołączył: 23 Gru 2008
Pochwał: 5

Posty: 3179

Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

świetna część. tylko trochę za mało relacji między chłopakami.
zobaczymy , który z nich się pierwszy ugnie i pójdzie do drugiego .

czekam na następna część



PostWysłany: Pią 8:49, 08 Maj 2009
minia1313
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 20 Sty 2009

Posty: 9

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Ulga

- Wilson miał wczoraj chemię, a Ciebie nie było – powiedziała Cuddy widząc wchodzącego do kliniki House’a.
- Wiem, Wilson został już zdiagnozowany, więc co tam po mnie – odparł w taki sposób jakby go to wcale nie obchodziło.
- Długo zamierzasz tak grać? – zapytała troskliwie Cuddy.
- Grać? Niby w co? Nie zauważyłaś laski? Jestem kaleką – odparł nieczule.
- Dobrze wiesz o co chodzi.
- Od dzisiaj mamy czas na pogaduszki? Nie masz dla mnie żadnych nudnych i banalnych pacjentów z kliniki? Gdzie są karty? – próbował ją za wszelką cenę zbyć.
- Tutaj – wskazała na stos leżący przed nim.
- Jakbyś chciała pogadać o czymś ciekawszym, na przykład o Twojej nowej czarnej bieliźnie, to jestem w dwójce – odparł na odchodne i pokuśtykał w stronę gabinetu.
- Skąd o tym wiesz!? – zdziwiła się.
- Widzisz, nie zadzieraj ze mną – odparł pewnie.
- Pamiętaj, że mnie i tak nie oszukasz – krzyknęła.

Cuddy skierowała się na oddział onkologiczny, bowiem Wilson miał mieć kolejną chemię, a nie chciała, aby przechodził przez to sam. Wyniki nie były najlepsze i Wilson dobrze o tym wiedział, co tylko pogarszało jego samopoczucie. Cuddy wiedziała, że House z pewnością jest w tej kwestii na bieżąco, dlatego tym bardziej dziwiło ją jego zachowanie. Kolejny raz zastanawiała się czy House jest zdolny do jakichkolwiek uczuć, aż w końcu spotkała Wilsona.

- Hej, jak się czujesz? – zapytała troskliwie.
- Nie musisz tego robić – odparł nie reagując na wcześniejsze pytanie.
- Nie muszę, ale chcę – powiedziała wpatrując się w aparaturę, do której był podłączony.
- Rozmawiałam z Housem – odparła niepewnie.
- I po co mi to mówisz? – zapytał.
- On naprawdę się tym wszystkim martwi – próbowała go jakoś usprawiedliwić.
- Okazuje to w dość oryginalny sposób.
- Wiesz, ja myślę, że nie chcę się za bardzo angażować, bo jesteś jego jedynym przyjacielem i gdyby coś poszło nie tak…
- Nie kończ – przerwał jej.
- Przepraszam. Nie chciałam… – teraz Cuddy poczuła się naprawdę głupio.
- I co? To ja powinienem coś zrobić pierwszy? – znów jej przerwał.
- Może po prostu czeka, aż powiesz, że go potrzebujesz – odparła niepewnie
- A czy to nie jest oczywiste? – spytał zdumiony.
- Jest, ale to House – powiedziała.
- To go wcale nie usprawiedliwia.
- Jest Twoim przyjacielem…
- No właśnie, dlatego powinien tutaj być nie zważając na to czy o to poprosiłem czy nie – zdenerwował się.
- Masz rację – odparła Cuddy chcąc zakończyć ten temat.
- No widzisz, przynajmniej pierwszy raz przyznałaś, że ja mam rację, a nie House – Wilson najwyraźniej nie chciał tego skończyć.
- Insynuujesz coś? – zapytała wyczuwając aluzję.
- Nie, ale zamiast siedzieć tutaj ze mną powinnaś być z kimś w restauracji – odparł z uśmiechem.
- Powiedział Ci!

Wilson i Cuddy jeszcze jakiś czas rozmawiali o różnych mniej znaczących sprawach. Cuddy postanowiła już nie poruszać tematu House’a przy Wilsonie. Nie podobała jej się ta cała sytuacja, uważała, że to powinno wyglądać inaczej. Jednak po części spodziewała się takiej reakcji ze strony House’a. House siedział w klinice, co było dziwne, bowiem nie lubił tam przesiadywać. Widocznie chciał się przed czymś ukryć, a może chciał się czymś zająć, aby przestać myśleć.

- Dzień dobry Panie doktorze – odparła starsza kobieta.
- Dzień dobry, co Pani dolega? – zapytał nawet na nią nie patrząc.
- Chyba mam raka – odparła kobieta.

House spojrzał nagle na nią przeszył ją swoim przenikliwym wzrokiem, po czym powiedział:
- Cuddy Cię przysłała? – nadal na nią patrzył.
- Przepraszam? Kto? – odparła niepewnie kobieta.
- Taka czarna, szczupła kobieta z ogromnym dekoltem – drążył temat dalej.
- Nie wiem, o czym Pan mówi.
- Dobrze, na czym stanęliśmy. Ma Pani raka. Na jakiej podstawie Pani to wywnioskowała? – zapytał chcąc obalić kolejną autodiagnozę pacjenta.
- Wyczułam guz lewej piersi. Chcę Pan sprawdzić? – zapytała.

House popatrzył na nią i na jej piersi, po czym pomyślał, że dotykanie jej piersi byłby ostatnią rzeczą jaką chciałby zrobić. Wpadł jednak na coś.

- Proszę za mną – odparł.



_________________
Toaroraptorus vel Szpon Sprawiedliwości
Bywają rozstania niezależne od dwojga.Bolesne bo żadne go nie chce.

PostWysłany: Nie 2:17, 10 Maj 2009
ToAr
(prze)Biegły Rewident
(prze)Biegły Rewident



Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 63

Posty: 11254

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Ciekawe. Co część to lepsza.
Może Cuddy sama wymyśli sposób na pogodzenie chłopaków.
Ciekawi co House sobie wymyślił. Możemy mieć tylko nadzieje, że nic głupiego .

Życzę dużo weny i czkam na następna część.



PostWysłany: Nie 11:08, 10 Maj 2009
minia1313
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 20 Sty 2009

Posty: 9

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

ToAr napisał:
- Proszę za mną – odparł.


Czy zaprowadzi ją do Wilsona?
Czy to taki jego sposób na zbliżenie się do Wilsona?

Twój House jest taki, jakim go sobie wyobrażam w tej sytuacji.
I biedna Cuddy pomiędzy nimi. Jak zwykle tłumaczy Housa i próbuje troszczyć się o wszystkich.



_________________
ikonka od woźnego rocket queen

FUS - Frakcja Uaktywnionych Seksoholików

PostWysłany: Nie 17:12, 10 Maj 2009
Lupus
Kot Domowy



Dołączył: 23 Gru 2008
Pochwał: 5

Posty: 3179

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Podstęp

Ni stąd ni zowąd do biura Wilsona wkuśtykał House i zatrzymał się centralnie przed jego biurkiem.
- Wiedziałem, że nie możesz odpuścić sobie pracy – odparł widząc go w papierach.
- House, jeszcze nie umieram – stwierdził. – Miło, że się o mnie martwisz – dodał.
- Myślisz, że dlatego przyszedłem? – zadrwił. – Proszę wejść – słowa te skierował do otwartych drzwi.
- Dzień dobry – odparła starsza kobieta przekraczając próg drzwi.
- Dzień dobry, proszę usiąść – powiedział wstając jak na prawdziwego dżentelmena przystało.
- Ta Pani twierdzi, że ma raka piersi, bo wyczuła guzek. Mógłbyś to sprawdzić? – próbował ukryć tym swoje zainteresowanie stanem Wilsona.
- Czy wcześniej Pani zauważyło coś dziwnego? – zapytał.
- Nie – odparła pacjentka.
- Dobrze, będę musiał Panią zbadać. Przejdźmy do pokoju badań – mówiąc to wstał i otworzył drzwi swojego gabinetu.

Kobieta wyszła, a za nią Wilson. House zaczął pośpiesznie kuśtykać za nimi. Wilson kazał kobiecie wejść do pomieszczenia i się odwrócił.
- A Ty gdzie? – zapytał Wilson.
- Zobaczyć badanie – odparł niewinnie.
- Nie ma mowy. Jak chcesz oglądać piersi, to zadzwoń do swojej prostytutki – stwierdził.
- Wolę do Cuddy, będzie taniej.
- Jak tam chcesz, ale do tego pokoju nie wejdziesz – Wilson stanowczo się postawił.
- To moja pacjentka – odparł House.
- Już nie – stwierdził kategorycznie Wilson.
- A kto ją będzie trzymał za rękę podczas badania? – zapytał.
- Nie drwij. House, o co Ci chodzi? – w końcu zadał to pytanie.
- Dobrze wiesz – odparł.
- No właśnie nie wiem, co kryje się w Twojej głowie, więc mi wyjaśnij.
- Jak się czujesz? – jakby niby nic zapytał.
- Nagle zaczęło Cię to interesować? – zadrwił Wilson. – Nie sądzisz, że na to jest już trochę za późno?
- Nie ważne. Pacjentka czeka.

House odwrócił się i pokuśtykał w stronę windy. Wilson stał jeszcze przez chwilę i miał nadzieję, że House się obróci. Tak się jednak nie stało. House zauważył pierwsze objawy branej chemii u Wilsona. Wywnioskował z tego, że nie może być z nim dobrze. Dlatego też tak zachował się Wilson, wolał cierpieć w samotności niż pozwolić na cierpienie innym. „Cały Wilson” – pomyślał. „Jednak ze mną nie będzie mu tak łatwo” – dodał w myślach. House skierował się w stronę gabinetu, w którym jak zwykle siedziała Cuddy.
- Czyżbyś chciała mi pokazać swoje piersi? – zapytał.
- Przepraszam, że co? – powiedziała speszona.
- Wilson nie pozwolił mi obejrzeć piersi MOJEJ pacjentki, więc myślałem, że chcesz mi to wynagrodzić – wyjaśnił.
- Byłeś u Wilsona? – zdziwiła się jeszcze bardzie.
- Tak, a co w tym dziwnego. Miałem pacjentkę z podejrzeniem raka piersi, więc do niego poszedłem. W końcu jest ONKOLOGIEM. To nic, że ma raka i nie powinien pracować.
- Sam chcę pracować. Chciałbyś, aby SAM siedział w domu i cały czas nad tym myślał? – usprawiedliwiała się Cuddy.
- Źle znosi chemię – odparł House.
- Skąd Ty możesz o tym wiedzieć – zdziwiła się Cuddy.
- Jestem House, to powinno Ci wystarczyć.
- Co teraz zamierzasz? – zapytała.
- Nic.
- Nie rozumiem Was – odparła i wyszła z jego gabinetu.

House zasiadł w swoim fotelu, wziął do ręki piłkę i zaczął nią podrzucać. Myślał przez dłuższą chwilę, po czym odłożył piłkę i sięgnął po telefon. Wybrał nieznany numer i przyłożył telefon do ucha.

- Cześć, musimy się spotkać – odparł.



_________________
Toaroraptorus vel Szpon Sprawiedliwości
Bywają rozstania niezależne od dwojga.Bolesne bo żadne go nie chce.

PostWysłany: Nie 21:48, 10 Maj 2009
ToAr
(prze)Biegły Rewident
(prze)Biegły Rewident



Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 63

Posty: 11254

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Świetne i takie podobne do Housa, żeby najpierw zamydlić oczy a potem dojść do sedna sprawy. Mam nadzieje, że chłopcy pogodzą się zanim Wilson będzie konający :cry:

Ciekawe do kogo dzwoni house??

Niezłe tempo pisania . Podziwiam. oby tak dalej.

Życzę dużo weny. :]



PostWysłany: Nie 22:19, 10 Maj 2009
minia1313
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 20 Sty 2009

Posty: 9

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

minia1313 niestety nic Wam nie mogę zdradzić, bo sam jeszcze nie wiem jak to wszystko się skończy. Zazwyczaj jak odpalam Worda, to przychodzą pomysły ;) Lupus pewnie będzie wiedział do kogo dzwoni. Ta część jest związana z Wycieczką do Miasta Aniołów i trochę tamtych sytuacji tutaj wraca pod postacią aluzji.

Co do tempa pisania, to preferuje krótsze części, zazwyczaj 1,5 strony A4, ale częstsze wrzutki. Myślę, że też to się lepiej czyta.



_________________
Toaroraptorus vel Szpon Sprawiedliwości
Bywają rozstania niezależne od dwojga.Bolesne bo żadne go nie chce.

PostWysłany: Nie 22:31, 10 Maj 2009
ToAr
(prze)Biegły Rewident
(prze)Biegły Rewident



Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 63

Posty: 11254

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

ToAr napisał:
Lupus pewnie będzie wiedział do kogo dzwoni


Lupus się domyśla, ale nie jest pewny na 100%.

Po ostatnim Twoim fiku - doświadczenie podpowiada mi, ze niczego nie mozna byc pewnym. Potrafisz tak zakręcić fabułą, że fakty przewidywalne robią się księżycowe i odwrotnie.

Jesli nie trafiłam w osobę do której własnie dzwoni House - publicznie się przyznam, może.



_________________
ikonka od woźnego rocket queen

FUS - Frakcja Uaktywnionych Seksoholików

PostWysłany: Pon 19:50, 11 Maj 2009
Lupus
Kot Domowy



Dołączył: 23 Gru 2008
Pochwał: 5

Posty: 3179

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

(Nie)spodziewany gość

Cytat:
I znów wyszło trochę bardziej Huddy niż Hilsonkowo ;) Mam nadzieję, że ta część Was zaciekawi jeszcze bardziej. Wszakże pozostały tylko dwie części, więc akcja musi się rozkręcić, emocje wzbić się do kulminacyjnego punktu, a następnie opaść. Dziękuje dwóm wiernym czytelniczkom za doping i miłe komentarze. Ta część jest dla Was ;)


House stał oparty o ścianę przed gabinetem Wilsona jakby czekał na coś co miało się wydarzyć. Wpatrywał się w drzwi do jego gabinetu i co jakiś czas spoglądał na zegarek. Po chwili zjawiła się Cuddy, która najwyraźniej go szukała.

- Co znów knujesz? – zapytała widząc jego spojrzenie.
- Ja?? Nic… – próbował się maskować
- Niech Ci będzie, nie mam czasu na gierki. Trzymaj kolejny przypadek – odpowiedziała i dała mu teczkę z dokumentami. Nie drążyła tematu, bowiem obiecała sobie nie mieszać się w ich sprawy.
- To wszystko? – zapytał zdziwiony.
- Tak. No chyba, że chcesz mi o czymś powiedzieć – odpowiedziała i popatrzyła na niego swoim troskliwym wzrokiem.
- Możesz dać te papiery mojemu zespołowi, bo jakby to powiedzieć jestem zajęty – powiedział nie odnosząc się do ostatnich słów Cuddy i podał jej teczkę.
- Czym? Podpieraniem ściany? – powiedziała zirytowana.
- Ten przypadek jest banalny, więc jak mój zespół sobie z nim nie poradzi, to ich zwolnię – odparł.
- House! – krzyknęła.
- Cicho… Zaczyna się… – odparł podekscytowany.
- Coś Ty najlepszego zrobił – powiedziała oglądając się za siebie.

W momencie, w którym wypowiadał te słowa z windy wyszła dość dużej postury kobieta i zaczęła kierować się w stronę gabinetu Wilsona. Ubrana było w bordowy płaszcz, wokół szyi miała szal z lisa, a na głowie kapelusz z dużym rondem spod którego wyłaniały się jasne kosmyki włosów. Nie wyglądała na Amerykankę, a bardziej na Europejkę. Kroczyła dostojnym krokiem przez korytarz. Wyglądała co najmniej jak księżna, tylko brakowało jej orszaku. Nie zauważyła Cuddy i House’a. Zapukała do drzwi gabinetu Wilsona i nie czekając na magiczne „proszę” weszła do środka.

- To Twoja sprawka? – zapytała Cuddy.
- Moja? Ależ skąd – udawał zdziwienie.
- Ty go naprawdę musisz lubić, skoro okazujesz to w taki sposób – rzuciła aluzją.
- Czy nie miałaś zanieść tej teczki mojemu zespołowi? –powiedział to chcąc się jej pozbyć.
- Nie zamierzasz tam wejść? – zapytała spoglądając na drzwi gabinetu.
- Uwierz mi, nie chciałabyś tam teraz być. Swoją drogą to trochę dziwne, że nie słyszymy krzyków. Czyżby Wilson miał wytłumiające ściany w swoim gabinecie? – zapytał.
- Przestań być złośliwy – odparła.
- Ja? – znów się zaczął droczyć z Cuddy.
- Podstęp i złośliwość masz wypisaną na twarzy – skwitowała to.
- Potraktuję to jako komplement.
- Cały House…
- Chciałabyś mnie całego? –zapytał.
- A jak – rzuciła ironią.
- Marzenie! – powiedział pewny siebie.
- Marzenie, które się spełni za niedługo – z podobną pewnością odparła.
- Tak? – zapytał przeszywając Cuddy wzrokiem.
- Wiesz, KTOŚ kiedyś mi COŚ obiecał – odparła akcentując niektóre wyrazy.
- Myślałem, że już zapomniałaś… - powiedział żalem.
- Ja nigdy nie zapominam.
- A ja zawsze dotrzymuję słowa – odparł.

Nagle z gabinetu Wilsona dało się słyszeć dość dziwne odgłosy. Nie było to może kłótnia, ale słychać było, że coś się tam dzieje. House i Cuddy popatrzyli na siebie wymownie po czym ruszyli w stronę windy.



_________________
Toaroraptorus vel Szpon Sprawiedliwości
Bywają rozstania niezależne od dwojga.Bolesne bo żadne go nie chce.

PostWysłany: Sro 17:52, 13 Maj 2009
ToAr
(prze)Biegły Rewident
(prze)Biegły Rewident



Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 63

Posty: 11254

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Cały ToAr ... zanęci i nie pociągnie dalej.

Oczywiście, że nie wiem kim była ta DUŻĄ kobieta (czy to na pewno była kobieta?) i co uknuł House. Ty też masz ToAr podstęp wypisany na twarzy.

Bardzo lubię te ich (Twoje) dialogi.



_________________
ikonka od woźnego rocket queen

FUS - Frakcja Uaktywnionych Seksoholików

PostWysłany: Sro 20:06, 13 Maj 2009
Lupus
Kot Domowy



Dołączył: 23 Gru 2008
Pochwał: 5

Posty: 3179

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Co część to lepsza. Szkoda, że będzie tylko 10 części. Nie domyślam się kompletnie kto to jest ta duża kobieta, a może mam pewne podejrzenia ale chyba nie trafne :twisted:

Czeka z niecierpliwością na następną część :)



PostWysłany: Sro 20:20, 13 Maj 2009
minia1313
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 20 Sty 2009

Posty: 9

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

"Cel uświęca środki"

Cytat:
Przedostatnia część mojego hilsonkowego ficka ;) Jutro pewnie przeczytacie "wielki" finał. Uprzedzam, że część jest smutna, nawet bardzo.


- Wygrałeś! – wtargnął Wilson krzycząc to do gabinetu House’a.
- Nie grałem ostatnio w Totka – odparł spokojnie rzucając do góry swoją piłeczkę.
- Nie udawaj, to Twoja sprawka – krzyczał zdenerwowany.
- W Twoim stanie nie powinieneś się tak bardzo denerwować – powiedział w swój ironiczny sposób.
- Przestań! Powiedziałem Ci o tym w tajemnicy, a to znaczyło, że nie chciałem, abyś to rozpowiadał. Ty jednak jesteś House’a i nie wiesz co to znaczy dotrzymywanie tajemnic. Musiałeś powiedzieć! A teraz przez Ciebie nie będę miał spokoju. Jak mogłeś? – tak zakończył swój długi wywód pełen żalu i rozczarowania.
- Czy nie uważasz, że ona powinna wiedzieć? – zadał pytanie, przyznając się w końcu.
- Ha, a więc jednak to byłeś Ty! – krzyknął zdecydowanie.
- Twoja kobieca intuicja jak zwykle Cię nie zawiodła – odparł ironicznie.
- Daruj sobie – skwitował to Wilson.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie – zwrócił mu uwagę i przeszył swoim wzrokiem.

Wilson milczał przez chwilę, po czym stwierdził:
- Gdybym uważał, że powinna wiedzieć, to bym jej o tym powiedział.
- Dziwne – odparł House i zaczął mu się jeszcze intensywniej przyglądać.
- Przestań się w tym doszukiwać jakiegoś ukrytego sensu, bo go nie ma – powiedział widząc typowe zachowanie House’a.
- Czemu Wilson jej o tym nie powiedział, przecież mimo wszystko coś Was jeszcze łączy – zastanawiał się głośno wpatrując się w niego.
- Czemu jej? Może od razu, czemu im? – w głosie Wilsona widać było irytację.
- Czyżbym poruszył drażliwy temat?
- Chrzań się! – krzyknął.
- Ona to przeszłość, a ja nie chcę do niej wracać. W związku z tym teraz wstaniesz, pokuśtykasz do drzwi mojego gabinetu i się JEJ pozbędziesz. Jasne? – chciał się upewnić, że to dotarło do House’a.
- Dlaczego miałbym to zrobić? – zapytał.
- Może, dlatego, że przez Ciebie ONA teraz tutaj jest? – odparł ironicznie Wilson.
- Chociażbym to zrobił, to ona i tak nie odejdzie. Nie pamiętasz? Ma przecież wobec Ciebie ogromny dług jak przed laty przechodziła przez…
- Przestań! – krzyknął Wilson.
- Jak sobie życzysz – odparł House.
- Pozbędziesz się jej? – zapytał.
- Zastanowię się – burknął.

Wilson skierował się ku drzwiom, ale przed przekroczeniem ich progu odwrócił się jeszcze.
- Bardziej potrzebuję Ciebie niż jej – powiedział z przekonaniem i wyszedł.

House przekręcił się na swoim fotelu w stronę okna, wziął znów swoją piłeczkę i zaczął nią podrzucać wpatrując się w niebo znajdujące się za szybą. W głębi duszy wiedział, że jest teraz Wilsonowi najbardziej potrzebny, ale nie chciał tej świadomości do siebie dopuścić. Przecież zdolny jest tylko do ranienia, a nie bycia przy najlepszym przyjacielu i trzymaniu go za rękę podczas, gdy umiera. Pewnie jeżeliby mógł pomóc, to by to zrobić, a nie siedział bezradnie w fotelu. Jednak diagnoza została postawiona, więc nic tam po nim. Nie ma zagadki, nie ma zabawy, więc nie ma House. Te i inne myśli zaprzątały jego głowę.

House jest skomplikowanym człowiekiem, który nigdy nie postępuję tak jakbyś tego od niego oczekiwał. Wilson to wiedział, ale nie umiał już znaleźć żadnego usprawiedliwienia na to jego zachowanie. Czyżby, to już przerosło tą przyjacielską więź, która ich łączy? Nie dopuszczał tej myśli do siebie. Wilson nie miał innego, tak bliskiego mu przyjaciela, dlatego to tak bardzo go bolało. Wszystko zaczynało go powoli przerastać… Bał się najgorszego – poddania się. Wilson nie wrócił do swojego biura, bowiem nie chciał kolejnego spotkania z tajemniczą kobietą. Udał się na oddział onkologiczny, dla dzieci. Zatrzymał się przy szybie, za którą bawiły się dzieci klockami. Ubrane były w piżamy, nie miały już włosów, ale mimo to na ich twarzy gościł uśmiech. Przyglądał się im przez dłuższą chwilę, kiedy ktoś poklepał go po ramieniu. Wilson obrócił się z nadzieją, że to House. Zobaczył jednak Cuddy. Uśmiechnęła się, stanęła obok niego i objęła go ramieniem. Wspólnie patrzyli na bawiące się dzieci w milczeniu.

* * *

- Proszę, oto obiecane pieniądze – odparł House. – Możesz już odejść.
- Dziękuje. Jednak jedno pytanie ciągle zaprząta mi głowę. Dlaczego to zrobiłeś? Przecież wiesz, że mnie nie znosi – odparła kobieta.
- Wiem, ale jak mawiają „cel uświęca środki”, a ja dzięki temu osiągnąłem swój – odparł.
- Zawsze sądziłam, że jesteś dziwny, ale Ty bijesz na łeb i szyję innych. Pamiętaj jednak, że jakbyś mnie znów potrzebował, to wiesz gdzie szukać – odparła.
- Ty też się nic nie zmieniłaś, zawsze lubiłaś pieniądze – po tych słowach wyszedł.



_________________
Toaroraptorus vel Szpon Sprawiedliwości
Bywają rozstania niezależne od dwojga.Bolesne bo żadne go nie chce.

PostWysłany: Czw 17:05, 14 Maj 2009
ToAr
(prze)Biegły Rewident
(prze)Biegły Rewident



Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 63

Posty: 11254

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Smutne, ale w jakiś sposób pocieszające. Teraz można mieć tylko nadzieje,że House postąpi słusznie i będzie przy Wilsonie.

Życzę dużo weny



PostWysłany: Czw 18:11, 14 Maj 2009
minia1313
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 20 Sty 2009

Posty: 9

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Epilog

Cytat:
I to już wszystko. Ostatnia, najdłuższa i najsmutniejsza część tego ficka. Dziękuje wszystkim czytelnikom za tą "podróż". Póki co biorę urlop w pisaniu ficków, chyba że coś mi znowu wpadnie do głowy.


Wilson leżał w pokoju zabiegowym i podawano mu kolejną chemię. Wyglądał coraz gorzej, pierwsze włosy zaczęły mu wypadać wskutek „leczenia”. Niestety rokowania nie były najlepsze, z czego Wilson doskonale zdawał sobie sprawę. Siedział sam i wpatrywał się w ścianę próbując skupić myśli na czymś innym. Ukradkiem to wszystko obserwowała Cuddy przez szybę. Jej wyraz twarzy mówił wszystko. Bezradność, to chyba najgorsze co może spotkać lekarza. Pewnie, dlatego nie chciała do niego wejść, bowiem nie miała żadnych dobrych wiadomości. Patrząc na Wilsona zadawała sobie pytanie: „Gdzie jest House?”

* * *

House siedział przed swoim biurkiem trzymając jakieś akta. Były to akta Wilsona, na jego twarzy widać było przerażenie. Wpatrywał się w nie już przez godzinę i próbował coś znaleźć, coś co da nadzieję, jakieś rozwiązanie… Nie widział nic. On, świetny diagnosta, który potrafi rozwiązać każdy problem, który nigdy się nie myli był bezradny. Nie chciał dopuszczać tej myśli do siebie, dlatego skupiał się na każdym detalu w wynikach badań Wilsona. Przecież nie może go stracić, wszystkich tylko nie jego. Jego tłumione uczucia zaczęły powoli wydostawać się na światło dziennie. Za przeszklonymi drzwiami jego gabinetu pojawiła się Cuddy. Stała tam przez chwilę obserwując jak House próbuje walczyć o swojego najlepszego przyjaciela. Tylko House mógłby tą walkę wygrać – pomyślała.

- Nie zamierzasz do niego pójść – zapytała przekraczając próg jego gabinetu.
- Jeszcze nie, najpierw muszę coś znaleźć, coś co da mu nadzieję – odparł nie odrywając oczu od akt.
- House... Czasami jesteśmy po prostu bezradni – powiedziała troskliwie.
- Nie ja! – podniósł głos nie chcąc dopuścić tego do swoich myśli.
- House… Chcesz, aby Wilson był teraz sam? W takiej chwili najbardziej potrzebuje przyjaciela, bliskiej osoby. Nie pozwól, aby może Wasze ostatnie chwilę skupiły się na próbie innej diagnozy. Wilson ma raka, to fakt i czasami jest już za późno na pomoc – odparła.
- Nigdy nie jest za późno, gdzie się podziała Twoja nadzieja? – zadrwił nawet w takiej sytuacji.
- Ja nią nie żyję w przeciwieństwie do Ciebie – odpowiedziała nie reagując na jego atak.
- Przestań i daj mi pracować – chciał ją zbyć.
- To dla Ciebie praca? A gdzie Wasza przyjaźń? – zdziwiła się.
- Co Ty możesz o niej wiedzieć? – zadrwił.
- W przeciwieństwie do Ciebie, to jestem jedyną osobą, na którą Wilson może zawsze liczyć – wypowiedziała te gorzkie dla House’a słowa.
- Wyjdź – wykrzyczał, aż jego zespół obok to usłyszał.
- Jak chcesz. Ty chyba nigdy się nie zmienisz – odparła wychodząc.

House wyrzucił ją, ponieważ wiedział, że mówi prawdę. Nie był idealnym przyjacielem, mógł być tylko przyjacielem na swój pokrętny sposób. Przecież nic by się nie zmieniło, gdyby postąpił inaczej, nie uleczyłoby go to. Wierzył, że Wilson go rozumie. Zawsze go rozumiał i nigdy nie osądzał, jedynie wspierał. Wpatrywał się przez chwilę w akta, po czym je chwycić i pośpiesznie ruszył w stronę wyjścia.

* * *

- Pobyłem się jej, jak chciałeś – powiedział House wchodząc do pokoju Wilsona.
- Wiem, zauważyłem – wyszeptał. – Ile jej zapłaciłeś?
- Skąd wiesz? Powiedziała Ci? Wiedziałem, że kobietom nie można ufać – powiedział.
- House, ile lat Cię znam? To było jasne, że skoro sam nie potrafiłeś się zachować w tej sytuacji tak jak powinieneś, to nasłałeś na mnie ją. Ponadto zawsze była chciwa, jeśli chodzi o pieniądze – zakończył swój wywód.
- Znamy się tyle lat i jeszcze potrafisz mnie zaskakiwać – odparł House.
- Nic nie znalazłeś? – zapytał Wilson.
- A skąd wiesz czy szukałem?
- Ty nigdy nie siedzisz bezczynnie, więc i pewnie tym razem próbowałeś coś znaleźć.
- Bingo! Niestety tym razem odniosłem porażkę – odparł.
- Czemu Ty zwycięstwo czy porażkę uzależniasz od tego? Ja uważasz, że odniosłeś zwycięstwo.
- Niby w jaki sposób?
- Do tego musisz dojść sam, przyjacielu.
- A czemu nie mogę z Tobą? – zapytał.
- Moje dni są już policzone, dlatego chciałbym Ci podziękować.
- Za co?
- Za to, że wtedy wpłaciłeś za mnie kaucję.
- Przestań, to ja powinienem dziękować za to, że mogłem to zrobić.
- House…
- Tak?
- Zrobisz coś dla mnie?
- Wiesz, że dla Ciebie wszystko, o ile to nie będzie miało związku z Cuddy – odparł.
- Zaopiekuj się moim bratem…
- Przestań, przecież nigdzie się nie wybierasz…
- Wręcz przeciwnie…

Wtedy jego serce przestało bić, a echokardiogram pokazywał prostą linię.

- Potrzebuję pomocy! – krzyknął House zaczynając masaż serca.

* * *

Wilson tego wieczora zmarł, ponieważ jego serce nie wytrzymało takiej dawki chemii. „Po pierwsze nie szkodzić” jak powiedział Hipokrates, a mimo to lekarze zatruli jego organizm. Paradoks. House stał w kostnicy nad ciałem swojego przyjaciela, a po jego policzku płynęła łza…

* * *

House po tym wszystkim nie był już tą samą osobą. Cuddy próbowała mu pomóc, ale on to wszystko odrzucał. Chciał cierpieć, bo uważał, że to jedyna rzecz, którą potrafi robić dobrze. Obiecana randka musiała poczekać, ale to już zupełnie inna historia…



Autor postu otrzymał pochwałę.

_________________
Toaroraptorus vel Szpon Sprawiedliwości
Bywają rozstania niezależne od dwojga.Bolesne bo żadne go nie chce.

PostWysłany: Nie 12:23, 17 Maj 2009
ToAr
(prze)Biegły Rewident
(prze)Biegły Rewident



Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 63

Posty: 11254

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.07429 sekund, Zapytań SQL: 15