Syśka i piórko
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Łyk kultury
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Postanowiłam w końcu skomentować.
Jeśli chodzi o styl, szyk i te wszystkie stylistyczne szpargały, to naprawdę świetnie się to Twoje opowiadanie prezentuje. Jedynie interpunkcja trochę kuleje, ale kto by tam zwracał na to uwagę ;)
Ogólnie bardzo mi się podobało i czekam na ciąg dalszy.



_________________

Banner od Jeanne

PostWysłany: Wto 21:25, 04 Sie 2009
bozenka21
Urolog
Urolog



Dołączył: 12 Lut 2009
Pochwał: 10

Posty: 2404

Miasto: Gdańsk
Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

PART 5

- Nie ma sprawiedliwości na tym świecie! – rzuciła zrezygnowana Aśka siadając na zarezerwowanym dla niej przez Martę miejscu. – A tego, że wychlałaś także moją część whisky to Ci chyba nie podaruję – uśmiechnęła się złowieszczo.
Marta po powrocie do grupy z łatwością wyłgała się ze swojego zniknięcia. Okazało się, po raz kolejny, że jej wrodzona umiejętność kłamania bez mrugnięcia okiem bywa w życiu mocno przydatna. Opowieść o chyba skręconej kostce i postanowieniu jej nie forsowania dalszym udziałem w szkoleniu wydała się na tyle prawdopodobna, że nikt więcej już jej nie nagabywał o „samotne” przedpołudnie. Aśka też przynajmniej uniknęła odpowiedzi na pytania o swoją nieobecność, ponieważ rolę rzecznika w pełni zawłaszczyła sobie pani Ewa rozpowiadając na prawo i lewo jaki ten las wielki, a jaki ciemny i prawie pełen dzikich zwierząt. Poza protokołem dodawała jeszcze, że z tej Joanny to sierotka, która bez jej matczynej opieki siadłaby na środku tego lasu i zanosiła szlochem, dopóki nie odnalazłaby jej ekipa ratunkowa, pomijając szczegół ich cudownego ocalenia, w którym to właśnie Aśka zobaczyła w oddali członków grupy pomarańczowych.
- Swoją drogą nie sądziłam, że jesteś aż tak negatywnie nastawiona do tego szkolenia, żeby przesiedzieć trzy godziny w jakiś krzaczorach, popijając samotnie whisky – Aśka nie dawała za wygraną. Sama usłyszała wersję wydarzeń bardziej zbliżoną do prawdy, za wyjątkiem jednego szczegółu. Przystojnego, młodego szczegółu, który pomimo mocnego postanowienia, wciąż Martę uwierał i wkradał się w myśli.
- Pomyśl sobie jednak, że dla wyrównania rachunków ja teraz będę siedzieć samotnie przy stoliku, podczas gdy Ty możesz puścić się na parkiet – Marta uśmiechnęła się wesoło, starając się zmienić niewygodny dla niej temat. Pocieszała się, że jeszcze tylko ta dziwaczna impreza, zorganizowana chyba tylko po to by pracownicy nie pili w pokojach, a na jednej dużej Sali skąd łatwiej będzie sprzątnąć. Lubiła potańczyć, tym razem jednak była zadowolona ze swojej wymówki w postaci kostki.

Tomek podchodził do stolika, przy którym siedziały kobiety z lekką obawą o reakcję Marty. Chciał z nią porozmawiać, wyjaśnić, że niczego od niej nie oczekuje, że po prostu musiał jej to powiedzieć. Z drugiej strony nie potrafił logicznie uzasadnić jej reakcji. Niby oboje nie byli zbyt trzeźwi, ale aż do tamtego pocałunku wszystko było w miarę poukładane i zgodnie z konwencją. Nie dawało mu to spokoju i liczył, że ona będzie potrafiła to wyjaśnić, bo musiał przyznać, że po głowie chodziła mu natrętna myśl o jej uczuciu, którą jednak starał się odgonić.
- Mogę prosić? – Uśmiechnął się lekko i wyciągnął rękę w stronę Marty.
„O nie, nie, nie” – pomyślała Marta. Widziała po nim, że teraz gdy już ochłonął jest gotów, żeby o tym rozmawiać. A to niby baby mają tendencję to roztrząsania wszystkiego.
- Wybacz, ale boli mnie kostka – powiedziała głośno ze zbolałą miną. – Ale Asia bardzo chętnie zatańczy – dodała szybko wypychając Aśkę z krzesła.
Tomek faktycznie przypomniał sobie, że z trzeciej ręki słyszał dramatyczną historię Marty, która ledwo przeżyła sama w lesie tragiczny wypadek. Skinął więc tylko lekko głową i uśmiechnął się do Asi. W połowie drogi na parkiet odwrócił jeszcze na nią pełen niezrozumienia wzrok. Ale Marta uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco i odwróciła głowę.

Teraz sama siedziała kolejną godzinę przy stoliku, co jakiś czas odpowiadając „Tak, dziękuję, już nie boli”, na kurtuazyjne zapytania współpracowników o samopoczucie. Nawet pożałowała historii z kostką patrząc na świetnie się bawiących Tomka i Aśkę. Nie dość, że oboje świetnie tańczyli, a humory dopisywały im przez cały wieczór to jeszcze dziwne uczucie zazdrości pomieszanej z żalem co jakiś czas przysłaniało jej myśli. Choć myśląc zdroworozsądkowo obraz tych dwoje wspaniale razem się bawiących dawał nadzieję, że wynurzenia Tomka były jedynie fanaberią młodego chłopaka i nie było się czym przejmować. Tylko czy na szczęście.

Nie było sensu gnić przy stole i gapić się na przyjaciółkę i niedoszłego adoratora, podczas gdy ją samą nachodzili coraz to bardziej pijani koledzy z pracy. Przeprosiła więc grzecznie pozostałych towarzyszy wieczerzy i poszła się położyć.
Obudziła się tylko na chwilę, gdy Aśka próbując bezszelestnie wejść do pokoju przewróciła nocną lampkę przy swoim łóżku. „Sorki” usłyszała Marta i zobaczyła spod półprzymkniętych powiek przepraszający uśmiech Aśki. Zakodowała jeszcze tylko, że przez zasłonięte zasłonki zdawał już się przedzierać świt.

Rano, nie mogła dobudzić przyjaciółki na śniadanie. Zostawiła więc Aśkę w pokoju samą i zeszła do stołówki. Ogólnie frekwencja nie napawała optymizmem, a Marta spośród wielu nieobecności zanotowała też tą Tomka. Odniosła też wrażenie, że niektórzy dziwnie się jej przyglądają. Nie mogła domyślać się o co chodzi, próbowała jedynie w myślach znaleźć powód dla którego mogła stać się ofiarą najnowszych plotek. Oczywiście był taki powód ale żywiła szczerą nadzieję, że nikt prócz Tomasza nie ma o tym pojęcia. Chociaż… Zjadła więc szybko, zawinęła w serwetkę słodką bułkę dla Aśki i wróciła do pokoju. Przyjaciółka właśnie brała prysznic.

Zanim wsiadły do autokaru Marta dowiedziała się jedynie, że Aśka pół nocy tańczyła z Tomkiem, „który swoją droga jest w tym świetny”, a drugie pół spędzili włócząc się po pobliskim zagajniku i rozmawiając o życiu. „Niezły z niego Don Juan – pomyślała z rozdrażnieniem Marta – szkoda, że metodę podrywu ma taką monotonną, byle babę w las zaciągnąć.” To jej wystarczyło, żeby całą scenę w krzakach z poprzedniego dnia uznać za niebyłą i nie musieć się nad nią zastanawiać już nigdy więcej.
- Widzę, że jednak uznajesz odstępstwa od swoich reguł – powiedziała do Aśki z przekąsem, gdy siadały już na swoich miejscach. Rozmarzony uśmiech zniknął momentalnie z twarzy przyjaciółki, a pojawiło się coś na kształt świętego oburzenia.
- To chyba słabo mnie znasz – Aśka nie zamierzała kontynuować dyskusji na ten temat. Położyła sobie pod głową zwiniętą bluzę i zasnęła po kilku minutach.
Faktycznie Marta znała Aśkę już na tyle, by sama wątpić w wysnutą przed chwilą teorię. Z drugiej strony nie znała dobrze Tomka z wyjątkiem tego, że potrafił być wyjątkowo czarujący. Co oznacza Asiu, że w sprzyjających okolicznościach, tylko krowy nie zmieniają poglądów.

Aśka przespała prawie całą drogę, zresztą tak samo jak Tomek. Marta też próbowała usnąć, ale nie logiczne, a może tylko nie logiczne z jej punktu widzenia, wypadki z ostatnich dwóch dni mąciły jej w głowie. Starała się więc myśleć o przyziemnych sprawach jak chociażby to, co jeszcze trzeba kupić Młodemu do rozpoczętej przez niego niedawno drugiej klasy szkoły podstawowej. To wystarczyło, żeby jej myśli wróciły na standardowe tory macierzyńskiego szczęścia pozwalające jej spędzić kolejne dwie godziny pielęgnując swą tęsknotę za dzieckiem. W takich momentach była na siebie zła, że nie czuje się spełniona, że ciągle czegoś szuka. Przecież gdyby już nie było niczego, Tymek spokojnie starczyłby jej za cały świat. „Ale nie – pomyślała w duchu oskarżycielskim – głupiej babie ciągle czegoś brakuje! Żeby tylko jeszcze wiedzieć czego”. Uśmiechnęła się pod nosem, zastanawiając się czy inni też mają takie same problemy. Wydawało się raczej, że tych, których nazbyt dotknął chłód życia zaprzątają zwykłe, ostre, czasami rozwiązywalne, a czasami nie dylematy życia codziennego. Inni, ci których los raczej głaskał delikatnie po rumianych policzkach szczerzyli szerokie uśmiechy napawając się swym szczęściem. I pewnie mieli rację. Zdecydowanie Marta była dziwna.

Gdy wysiadły Aśka nie była już obrażona, nie chciała jednak wstąpić do Marty na herbatę. Pożegnały się, a potem Marta zobaczyła, jak Aśka bez skrępowania podeszła do Tomka i uściskała go, szepcząc mu z uśmiechem coś do ucha.
- Pa Marta, do jutra! – Paweł z działu technicznego zagadnął ją odrywając jej wzrok od obściskującej się pary.
- Cześć! – powiedziała wesoło i spojrzała na nich jeszcze raz kątem oka. Tomek akurat patrzył na nią, więc wspięła się na palcach i cmoknęła Pawła w policzek. „A co! – pomyślała – niech sobie nie myśli, że jest jedyny do całowania!”.
Paweł zmarszczył brwi zdziwiony jej gestem, ale za chwilę szeroko się uśmiechnął. Zawsze miło jest być całowanym przez piękną kobietę.
Marta pomyślała po chwili, że to była kolejna jej głupia reakcja w przeciągu 24 godzin, dlatego odwzajemniła uśmiech, szybko odwróciła się na pięcie i odeszła.
Na szczęście na parkingu stał znajomy grafitowy Land Rover, przy którym całkiem wysoki jak na ośmiolatka chłopiec machał wesoło ręką. Podbiegła do syna, bez względu na to, że ewentualni obserwatorzy tej sceny mogliby się zastanawiać co też się stało ze słynną „skręconą kostką pani Marty”. Chwyciła chłopca w ramiona i przytuliła z całej siły.
- Mamo, udusisz mnie! – jęknął Tymek próbując złapać oddech.
Spojrzała na niego z groźną miną, po czym uśmiechnęła się szeroko i pocałowała go w oba policzki.
- Dobrze, że już wróciłaś – powiedział wesoło ścierając dłonią z twarzy ślady matczynych pocałunków. – Jedziemy na pizzę? – zapytał tym specjalnym tonem proszącego dziecka.
Marta spojrzała na niego łagodnie, a potem na Krzysztofa, który nawet nie wysiadł z samochodu.
- Tymon, mama jest zmęczona – powiedział łagodnie, ale stanowczo – pewnie chce odpocząć.
- Nie, pizza to całkiem dobry pomysł – powiedziała szybko otwierając drzwi od strony pasażera. – Zresztą i tak pewnie nie mamy nic w domu na obiad.
Nachyliła się w stronę męża i beznamiętnie pocałowała na powitanie, a właściwie dotknęła policzkiem.
- Cześć – powiedział do niej sucho. – Szkolenie się udało? – zapytał tonem zdradzającym brak zainteresowania odpowiedzią.
- Tak – Marta dostosowała się do konwencji rozmowy – To gdzie jedziemy na tą pizzę – odwróciła głowę do syna z radosnym uśmiechem.



_________________

POLSKA! BIAŁO-CZERWONI!

PostWysłany: Czw 7:38, 06 Sie 2009
Syśka
Reumatolog
Reumatolog



Dołączył: 16 Lut 2009
Pochwał: 15

Posty: 2076

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Dopiero zauważyłam, że dodałaś nowy rozdział :D, więc zgodnie z Twoją prośbą postaram sie skomentować go obszerniej. Ale pamiętaj, to tylko rady zupełnego laika.


Cytat:
A tego, że wychlałaś także moją część whisky to Ci chyba nie podaruję

Przed "to" brak przecinka, ale to taka pierdółka, że nie stwarza jakiś drastycznych problemów. Chodzi mi raczej o "Ci". W opowiadaniach/powieściach zaimki osobowe piszemy z małej litery. Warto to zapamiętać.


Poza tym brakuje sporo przecinków. Wiem, że wiele osób ma z tym kłopoty, ale trzeba nad tym pracować. Osobiście całe gimnazjum i liceum sie z tym męczyłam, ale teraz jest już znośnie. Przynajmniej jeśli się przyłożę ;)


Cytat:
Poza protokołem dodawała jeszcze, że z tej Joanny to sierotka, która bez jej matczynej opieki siadłaby na środku tego lasu i zanosiła szlochem, dopóki nie odnalazłaby jej ekipa ratunkowa, pomijając szczegół ich cudownego ocalenia, w którym to właśnie Aśka zobaczyła w oddali członków grupy pomarańczowych.

Jak już wskazałaś ten błąd u mnie, to znalezienie go u Ciebie było o wiele łatwiejsze. Przynajmniej wiadomo na co patrzeć. Tu, zacytowane zdanie jest zdecydowanie za długie i ciężko je się czyta.


Cytat:
a na jednej dużej Sali skąd łatwiej będzie sprzątnąć

Dlaczego sali jest z dużej litery??


Cytat:
„Sorki” usłyszała Marta i zobaczyła spod półprzymkniętych powiek przepraszający uśmiech Aśki.

Cały poprzedni akapit i ten, w którym pojawiło się to zdanie, był tylko o Marcie, jej rozmyślaniach i odczuciach, dlatego uważam, że powinnaś wykreślić z tego zdania słowo Marta. Lepiej brzmi. Tak płynniej. Przynajmniej tak to odczułam.



Powtórzeń ogólnie niewiele (masz bardzo bogaty język), ale w poniższym akapicie, znalazło się ich dość sporo, jak na taki krótki kawałek.
Cytat:
Rano, nie mogła dobudzić przyjaciółki na śniadanie. Zostawiła więc Aśkę w pokoju samą i zeszła do stołówki. Ogólnie frekwencja nie napawała optymizmem, a Marta spośród wielu nieobecności zanotowała też tą Tomka. Odniosła też wrażenie, że niektórzy dziwnie się jej przyglądają. Nie mogła domyślać się o co chodzi, próbowała jedynie w myślach znaleźć powód dla którego mogła stać się ofiarą najnowszych plotek. Oczywiście był taki powód ale żywiła szczerą nadzieję, że nikt prócz Tomasza nie ma o tym pojęcia. Chociaż… Zjadła więc szybko, zawinęła w serwetkę słodką bułkę dla Aśki i wróciła do pokoju. Przyjaciółka właśnie brała prysznic.



Dalej,
Cytat:
nie logiczne

Czy to nie pisze się razem??



Mam nadzieję, że nie wyglądam teraz, jak jakaś przemądrzała gówniara, ale naprawdę, o niebo łatwiej wyłapuje się błędy innych, aniżeli swoje.
Ogólnie tekst mi się podobał, treść fajna i w ogóle zapowiada się ciekawie.
Krzysztofa już nie lubię, więc świetnie oddałaś jego charakter, nawet w tych kilku zdaniach.
Mam nadzieję, że choć troszkę pomogłam :D

Pozdrawiam,
Bożenka



_________________

Banner od Jeanne

PostWysłany: Czw 16:51, 06 Sie 2009
bozenka21
Urolog
Urolog



Dołączył: 12 Lut 2009
Pochwał: 10

Posty: 2404

Miasto: Gdańsk
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Mój umysł niestety nie jest zdolny do wyłapywania błędów, chyba że są bardzo rażące :wink: Każda część zachęca do dalszego czytania, człowiek już sie zanurzy w lekturze a tu bach i koniec :wink: Postać Tomka coraz bardziej mnie intryguje, niby ma się żenic ale kręci na boku i to na dwa fronty :) Czekam niecierpliwie na kolejne części.



_________________

Banner pożyczony od Jeanne
Zamałżowiony kochanej Pauli :*

PostWysłany: Czw 22:40, 06 Sie 2009
lesio
Starachowicki Magnat
Starachowicki Magnat



Dołączył: 31 Sty 2009
Pochwał: 15

Posty: 5489

Miasto: Starachowice
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

lesio napisał:
Postać Tomka coraz bardziej mnie intryguje, niby ma się żenic ale kręci na boku i to na dwa fronty

Prawie jak nasz Tomek :twisted:
Sorki, za taki mały offtop, ale nie mogłam się powstrzymać :lol:

A żeby offtop był jeszcze mniejszy, to dodam, że z niecierpliwością czekam na część kolejną.



_________________

Banner od Jeanne

PostWysłany: Czw 23:11, 06 Sie 2009
bozenka21
Urolog
Urolog



Dołączył: 12 Lut 2009
Pochwał: 10

Posty: 2404

Miasto: Gdańsk
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Opowiadanie czyta się dobrze, z lekkością. Ale oprócz waloru rozrywkowego pojawia się także ten refleksyjny. Najlepiej ukazuje go ta część

Cytat:
Uśmiechnęła się pod nosem, zastanawiając się czy inni też mają takie same problemy. Wydawało się raczej, że tych, których nazbyt dotknął chłód życia zaprzątają zwykłe, ostre, czasami rozwiązywalne, a czasami nie dylematy życia codziennego. Inni, ci których los raczej głaskał delikatnie po rumianych policzkach szczerzyli szerokie uśmiechy napawając się swym szczęściem. I pewnie mieli rację. Zdecydowanie Marta była dziwna.


Polubiłam Martę, szczególnie, że wcale nie uważam jej za jakiegoś dziwoląga, który nie wie czego chce. Właściwie rozumiem ją, to dobrze, że czegoś szuka, ponieważ nasze życie byłoby puste gdybyśmy nie chcieli nic zmieniać, ulepszać, gdybyśmy stanęli w miejscu.

Mąż Marty to zdecydowanie antypatyczny typ, który zapewne ma na boku jakąś babę. A Tomek hmm...intryguje mnie, na razie myślę, że to taki babiarz :P

Na razie jest spokojnie (no może oprócz tej akcji z pocałunkiem) ale liczę na jakieś mega-emocje :D

Nie mogę sie do niczego przyczepić, gdyż styl masz świetny, robisz niewiele błędów, akcja się rozwija, dialogi i opisy są utrzymane na wysokim poziomie. Czekam na rozwój sytuacji i mam nadzieję, że zaserwujesz nam momenty śmiechu przeplatanego wzruszeniem (bo tego mi trochę brakuje)

Bardzo podobają mi się refleksje Marty dotyczące jej współpracowników-trochę w krzywym zwierciadle, ale jakże rzeczywiste! Gdyż głupoty i kołtunów nie brakuje :evil:



_________________

"Successes only last until someone screws them up. Failures are forever"
"People get what they get. It has nothing to do with what they deserve"

PostWysłany: Nie 19:39, 09 Sie 2009
Bloody Mary
Rezydent
Rezydent



Dołączył: 14 Kwi 2009

Posty: 274

Miasto: Torino
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Bardzo dziękuję jeszcze raz za wszelkie komentarze, a szczególnie Bożence, która przeciera szlaki krytycznego komentarza ;)

PART 7

W poniedziałek przyszła do pracy nieco spóźniona. Idąc korytarzem znów miała wrażenie, że jest obserwowana. Tylko ten wzrok patrzących był jakiś dziwny. Wyrażał politowanie?
Rozmowa w jej pokoju też wyjątkowo musiała nie dotyczyć kwestii węglowodanów, bo wszystkie trzy panie zamilkły jak na komendę, gdy tylko Marta stanęła w progu. Nawet ich odpowiedź na „Dzień dobry” zdawała się być wymuszona. Nie pozostało jej więc nic innego jak zrobienie herbaty i krótka wizyta wywiadowcza u Aśki, która na pewno już wiedziała coś na ten temat.
Nawet ich odpowiedź na „Dzień dobry” zdawała się być wymuszona. Nie pozostało jej więc nic innego, jak zrobienie herbaty i krótka wizyta wywiadowcza u Aśki, która na pewno już wiedziała coś na ten temat.
Wchodząc do kuchni natknęła się na czteroosobową grupę pod miażdżącym przewodnictwem pani Ewy. Gdy tylko ją zobaczyły stanęły murem, niczym szwadron śmierci. Marta nie miała jednak ochoty na poranną potyczkę, co ogłosiła dosadnie, mijając je w drodze do ekspresu do kawy z krótkim, cichym „Dzień dobry”.
Przez dłuższą chwilę trwało obustronne milczenie, podczas którego Marta zdążyła już nalać kawy i właśnie sięgała po cukier.
- Czy to prawda, że wtedy w lesie to Tomasz cię znalazł? – usłyszała w uszach świdrujący głos pani Ewy. Kompletnie ją zatkało. Gdyby miała przed twarzą lustro, zobaczyłaby właśnie prototyp klasycznego wytrzeszczu oczu. Nie miała pojęcia jak należy zareagować. Jeśli wykpi ich pomysł ze śmiechem, a one wiedzą coś więcej niż sądziła, że wiedzą, będzie na straconej pozycji. Przyznanie się też nie wchodziło w grę, bo niby ile mogła powiedzieć?
- Ten Tomek to taki fajny, uczynny chłopak – kolejne wskazówki z ust pani Ewy starały ułożyć się w logiczne wyjaśnienie. – Nic dziwnego, że babom się w głowach przewraca.
To był ten moment, w którym Marta pomyślała, że umiejętność natychmiastowej teleportacji jest jej niezbędna. Chwyciła kubek w dłoń i odwróciła się szybko do wyjścia nie podnosząc głowy. Manewr odwrotu był jednak skazany na porażkę, gdyż tusza pani Ewy zastąpiła jej drogę. Marta podniosła na nią autentycznie przerażony wzrok.
- Ja wiem, że to Twoja przyjaciółka – głos „wroga” jakby delikatnie zelżał – ale sama musisz przyznać, że mieszanie w głowie młodemu chłopakowi to już czysta bezczelność.
Marta powoli wypuściła z płuc powietrze. Czyli zupełnie nie chodziło o nią? Gdyby nie złowroga atmosfera dookoła, pewnie nawet zaśmiałaby się z ulgą. Chodzi wyłącznie o Aśką. O nią i o Tomka. Oznaczyło to, że nie jej jednej zachowanie przyjaciółki wydało się co najmniej dwuznaczne. Z drugiej jednak strony, kto powiedział, że to Aśka zawiniła w całej sprawie. Przecież była wolna, mogła robić co chce. To raczej jego należało obwiniać.
- Nie wiem o czym mowa – Marta próbowała przecisnąć się między kobietami a futryną. Nie zamierzała w ogóle dyskutować na ten temat.
- Jak to nie wiesz? – pani Ewa była wyraźnie zaskoczona. Nie często zdarzało się, by ktoś odmówił jej współudziału w mnożeniu kolejnych plotek o innych. – Joanna spędziła całą noc z Tomaszem! Zresztą niewiadomo gdzie?! A potem jeszcze obściskiwała go przy wszystkich! Na oczach jego mamy i narzeczonej! Ladacznica! – oburzenia pani Ewy sięgnęło zenitu, a poziom głośności wypowiedzi przekroczył sto decybeli.
Marta właśnie otworzyła usta, żeby coś powiedzieć. Zawahała się chwilę próbując znaleźć odpowiednią frazę. Jeśliby wierzyć w niewinność Aśki, to raczej jej samej powinno przypaść to miano. Zastanawiała się więc czy nie pogrążając przyjaciółki może odsunąć całkowicie od siebie jakiekolwiek ewentualne podejrzenia. Oczywiście gdyby już komuś przyszło do głowy zestawiać ze sobą pewne fakty.
W tym samym momencie zobaczyła jednak w głębi korytarza Aśkę, która patrzyła na nią przerażonym wzrokiem, by po chwili zniknąć za drzwiami swojego pokoju.
- Przepraszam, muszę pilnie zadzwonić – Marta wyminęła ostatecznie zasieki z plotkujących kobiet i ruszyła raźnym krokiem przez korytarz. Położyła już nawet dłoń na klamce do pokoju przyjaciółki, zanim zastanowiła się co chce jej powiedzieć.

Zapłakana i wyraźnie drżąca kobieta siedziała przy biurku, próbując pisać coś na komputerze. Kątem oka spojrzała na Martę.
- Po co tu przyszłaś? – w Aśce gotowały się złość, rozpacz i oburzenie. – Wracaj, może jeszcze dowiesz się jakichś rewelacji!
To było nie fair.
- O co ci chodzi? – Marta powiedziała to spokojnie, ale chyba odrobinę za głośno.
- Widziałam jak rozpatrywałaś z tą bandą sępów kwestię mojej niewinność! – Aśka wybuchła niczym beczka prochu, na którą ktoś rzucił iskrę.
- Skąd możesz wiedzieć… - Marta odruchowo przyjęła postawę obronną.
- Chcesz mi niby powiedzieć, że szczerze wierzysz, że nic między nami nie zaszło? – Aśka stała z hardą miną naprzeciw Marty. Trudno było odgadnąć, która z odpowiedzi by ją usatysfakcjonowała. Marta miała dość tej zabawy, tym bardziej, że chyba właśnie odgrywała rolę worka do bicia.
- Wiesz, to nie ma sensu – Marta zrobiła krok do tyłu – przyjdę jak się trochę uspokoisz.
- Pewnie, zwiewaj od trędowatej – Aśka cedziła słowa przez zęby, nawet na nią nie patrząc – Jesteś przyjaciółka od podawania chusteczek, ale żeby tak stanąć w mojej obronie… - Marta nie słuchała dalej trzaskając na wychodne drzwiami.

Usiadła na swoim miejscu pracy z marsową miną i niewyobrażalnym wzburzeniem za nią schowanym. Przyznała w duchu, że Aśka ma prawo się wściekać i może nawet miała prawo wyżyć się na pierwszej, lepszej osobie jaka przestąpiła próg jej pokoju. Ale czy do całej tej sytuacji nie przyłożyła sama ręki? Marta zawsze uważała, że to jej beztroskie zachowanie nie przystoi prawie trzydziestoletniej kobiecie. Wystawiła się na ostrzał jak jeleń na rykowisku. Co tam wystawiła, wręcz wcisnęła kłusownikom kuszę do rąk. W całej sprawie umykał tylko jeden drobny szczegół. Co na to wszystko Tomasz? Zaszył się za swoim biurkiem i z premedytacją pozwalał, jeżeliby nadal trzymać się wersji, że nic się nie stało, aby pół firmy szargało dobre imię Aśki. A może za tą buźką aniołka krył się wstrętny manipulator. Skoro ona sama nie dała się wciągnąć w jego dalsze gierki, znalazł sobie łatwiejszą ofiarę.
Bez głębszych przemyśleń otworzyła firmowy komunikator i wpisała jego imię. Krótka wiadomość „MUSIMY POROZMAWIAĆ. MARTA” doczekała się dość szybko równie krótkiej odpowiedzi. Komunikat „17.00. KOCHANOWSKIEGO 7/ 4” był równie bezczelny, co logiczny ze względu na bliskość miejsca spotkania i jego kameralność.
Postanowiła rozmówić się z Tomaszem i spróbować załatwić sprawę raz na zawsze. Przyjaciółkę postanowiła zostawić w spokoju, przynajmniej do jutra.

Kamienica przy Kochanowskiego miała pięknie odrestaurowany front, w przeciwieństwie do klatki schodowej, która wciąż czekała na swoją kolej. Drzwi do mieszkania numer cztery nie zawierały żadnej inskrypcji, po której można by ustalić, kto jest jego mieszkańcem. Domyślała się tylko, że to właśnie mieszkanie Tomka i jego przyszłej żony, której wolałaby nie spotykać w środku. Aż dziwne, że dopiero przy naciśnięciu dzwonka pomyślała o takiej ewentualności.
Drzwi po chwili otworzyły się. Tomasz spojrzeniem zweryfikował gości i otworzył szerzej drzwi, przez które Marta weszła do wąskiego korytarza. Zatrzymała się dopiero w średniej wielkości pokoju, przy otwartym na oścież oknie. Na wyciągnięcie ręki kołysały się przed nim jeszcze zielone liście kasztanowca. Pomyślała, że to naprawdę będzie przyjemne miejsce do mieszkania, gdy już położą podłogi i uprzątną leżące w bezładzie narzędzia budowlane.
- O czym chcesz rozmawiać? – Tomasz stanął w progu, a jego głos zabrzmiał twardo, jakby sobie postanowił, że nie będzie zdradzał żadnych emocji.
- Zapewne się domyślasz… – Marta odwróciła się i spojrzała mu w oczy. Zamierzała rozprawić się z nim jak z małym chłopcem, który zasłużył na potężne lanie. – W coś Ty wpakował Aśkę?
- Słucham…? – zaśmiał się gorzko. Nie zamierzał obierać roli, którą przeznaczyła mu Marta – Nie moja wina, że stado głupich bab uparło się, żeby komuś dokopać?
- Nie Twoja wina – Marta powtórzyła podniesionym głosem – tyle, że to Ty wyszedłeś na zbałamuconego prawiczka, a ona na jakąś dziwkę! W ogóle Cię to nie rusza?
Patrzyła na niego coraz bardziej nienawidzącym wzrokiem. Był po prostu bezczelny, albo nieskończenie głupi.
- Rusza, ale co mogłem zrobić?! – teraz i Tomek podniósł głos. Miała nadzieję, że pod oknem nie zebrała się już grupa gapiów. – Gdybym do niej poszedł, miałyby kolejną pożywkę. Gdybym zaczął zaprzeczać, zgodnie z zasadą winny się tłumaczy, nie uwolnilibyśmy się już nigdy od plotek.
Marta nie mogła mu odmówić racji. Ale z jej punktu widzenia to nie zwalniało go z odpowiedzialności. Mógł sobie być gówniarzem, ale był dorosły. Powinien być świadomy własnych czynów.
- My się tylko przyjaźnimy – dodał już bardziej skruszałym tonem, kończąc swą mowę obrończą.
- Przyjaźnicie się? – dla Marty to była woda na młyn – A to ciekawe! Słyszałeś kiedyś o takiej konstrukcji jak przyjaźń kobiety i mężczyzny – zadrwiła – Zawsze kończy się w łóżku.
- Doskonale! – nagle zmienił ton na triumfalny, jakby dzidą wystruganą z patyka upolował żubra. – W takim razie przyjaźń z Tobą absolutnie mi wystarcza.
Nie wierzyła własnym uszom. Czy ten kretyn znów rozpoczynał swoje niecne gierki.
- Jesteś matołem! – tylko z racji otwartego okna Marta powstrzymała się od bardziej wulgarnego epitetu. – Dbasz o cokolwiek, poza swoja własną dupą? – zapytała i chyba oboje wiedzieli, że nie czeka na odpowiedź.
Stwierdziła, że nie ma sensu dalej rozmawiać. Zresztą czego się spodziewała? Że namówi Tomka , by stanął do pojedynku w ramach obrony cnoty Aśki? A może jednak chodziło o to by Tomasz mógł się obronić, przed wszystkimi niegodziwymi zarzutami, które wobec niego miała. Wyglądało na to, że nie potrafiła, nie chciała go znienawidzić.
- Przykro mi z powodu Asi – powiedział Tomek patrząc przez okno, gdy Marta była już u progu pokoju. – Ale masz rację. Najbardziej żal mi siebie. Że przez tę głupią historię masz mnie za dziecinnego pacana, który wyrywa laski na studia w Hiszpanii.
Sama by lepiej tego nie ujęła. Uparcie wpatrywała się w ścianę, szukając tam natchnienia. Znów mówił o niej, a chyba nie o tym mieli rozmawiać. Tylko czy to znów była jakaś gra?
- A co powinnam myśleć? – jej słowa Tomasz odczytał jak drugą szansę.
Stanął kilka centymetrów od jej pleców, tak, że słyszała jak bije mu serce. On bał się zrobić jakikolwiek niepotrzebny ruch, aby jej nie spłoszyć. Słów jednak nie potrafił powstrzymać.
- Kocham Cię – powiedział miękko, pewnym głosem. – Ty się liczysz. Nie moja cholerna dupa i to jak bardzo po niej oberwę…
Marta przymknęła oczy. To wszystko było surrealistyczne. Tomek był młody. Miał prawo zakochiwać się bez względu na konsekwencje, ale ona…? Była żoną. Romantyczne uniesienia zostawiła za sobą lata temu. I miała prosty plan. Cieszyć się do późnej starości błyszczącymi okruchami zwykle matowego życia.
- Na co liczysz, Tomasz – zapytała spokojnie. Nie potrafiła wyobrazić sobie alternatywy. – Że zostawię rodzinę? Że ucieknę z Tobą? Że co?!
- Że pozwolisz mi… - Tomek spuścił głowę, mówiąc coraz ciszej.
- Żałosne… - zareagowała bezdusznie, już chwilę później ubolewając nad ostrzem tego słowa.
Wyszła bez poczucia triumfu, trzaskając za sobą drzwiami.

...



_________________

POLSKA! BIAŁO-CZERWONI!

PostWysłany: Pon 20:31, 10 Sie 2009
Syśka
Reumatolog
Reumatolog



Dołączył: 16 Lut 2009
Pochwał: 15

Posty: 2076

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Sprawy coraz bardziej się komplikują a zachowanie Tomka coraz bardziej mnie intryguje. Podczas rozmowy z Martą zrobił się wg. mnie bardziej pewny siebie niż wcześniej. Ciekaw jestem co będzie dalej bo bohaterowie mają cieżki orzech do zgryzienia :roll:



_________________

Banner pożyczony od Jeanne
Zamałżowiony kochanej Pauli :*

PostWysłany: Wto 18:31, 11 Sie 2009
lesio
Starachowicki Magnat
Starachowicki Magnat



Dołączył: 31 Sty 2009
Pochwał: 15

Posty: 5489

Miasto: Starachowice
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Jak ja mogłam nie zauważyć że tyle nowych części się pojawiło?

Muszę to napisać do razu, bo czuję to od kilku rozdziałów - strasznie żal mi Marty... Z jednej strony nieczuły mąż i ukochany synek, z drugiej - młody, atrakcyjny Tomasz... I ona, która czuje, że już wszystko jest za nią...

Syśka napisał:
Romantyczne uniesienia zostawiła za sobą lata temu. I miała prosty plan. Cieszyć się do późnej starości błyszczącymi okruchami zwykle matowego życia.

Jest tak jakby pogodzona, że tak naprawdę już nigdy nie będzie naprawdę szczęśliwa...
Tak mi się teraz melancholijnie zrobiło, że nawet nie wiem co napisać jeszcze...

Bardzo mi się podoba i czekam na ciąg dalszy :)



_________________

avek i banner mojej roboty

TuSinka No. 16
Bo oboje nie lubimy poniedziałków... - Raz3r's sister ;*

PostWysłany: Sro 12:46, 12 Sie 2009
kremówka
Chirurg ogólny
Chirurg ogólny



Dołączył: 06 Maj 2009
Pochwał: 11

Posty: 2786

Miasto: Kraków
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

I gdzie jakaś dalsza część?!



_________________
...

PostWysłany: Czw 12:35, 13 Sie 2009
Yakamoto
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 23 Kwi 2009

Posty: 2

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Ostrzegam, że moje opowiadanie zaczyna schodzić na psy...

PART 8

Zagryzł wargi, gdy usłyszał huk zamykanych drzwi.
Czuł jeszcze zapach jej włosów. Boże, miał taką ochotę objąć ją i już nie wypuścić.
Stanął przy oknie, próbując dojrzeć wychodzącą z kamiennicy Martę.
Właściwie nie powinien wracać z tej cholernej Sewilli. Z daleka byłoby łatwiej i może wreszcie by o niej zapomniał. Ale nie! Postanowił wrócić i uprawiać tu jakiś niezrozumiały masochizm. Połączony zresztą z sadyzmem, bo w ostatecznym rozrachunku znajdzie się jeszcze ktoś, kto będzie cierpiał.
Ściągnął brwi nie dostrzegając na ulicy sylwetki kobiety. Wychylił się mocniej by przeszukać wzrokiem większy obszar ulicy… Może nie zauważył, gdy przemknęła do samochodu?
Właściwie to ona sama była winna. Kiedy wrócił, sądził, że potrafi sobie poradzić ze swoim uczuciem. Że potrafi utrzymać całą swą namiętność za pancerną szybą silnej woli.
A później… wszystko pękło. Marta go pocałowała.
Mogła sobie wmawiać, że to był pijacki odruch. On jednak wiedział swoje...
I potem puściła kolejna tama.
Rozmowa z Aśką jakoś przeszła na temat związków i dowiedział się, że w małżeństwie Marty nie dzieje się najlepiej. Że Marta chciała nawet odejść. Aśka niby starała się ukryć o kim mówi, on jednak szybko się tego domyślił.
Czy to wszystko nie składało się na tą jedną, jedyną szansę?
Wyjął z kieszeni telefon, gdy dostrzegł nadal stojący nieopodal samochód kobiety.

Marta oparła plecy o lodowatą ścianę ciemnego korytarza. Przyspieszony, płytki oddech uderzał o mury potęgując uczucie grozy. Nie miała nawet siły znaleźć telefonu.
Każdy łyk tlenu był jak zbawienie dla ciała, które zaczęły opuszczać siły. Modliła się, by ktoś wyszedł i znalazł ją tu, osuwającą się po ścianie na brudną, popękaną posadzkę. Zamglone łzami oczy dostrzegały już tylko jasną plamę, zamiast otwartych na ruchliwą ulicę drzwi kamiennicy. Dudniące w uszach uderzenia jej własnego serca, robiły się coraz cichsze i słabsze. Nie, żadne sceny nie przewijały się jej przed oczyma ani nie wzywała nikogo z najbliższych. Chciała tylko złapać oddech.

Aśka siedziała w swoim pokoju, wychodząc do toalety tylko raz. Nie potrafiła spojrzeć ludziom w oczy. Tym bardziej, że za grosz nie czuła się winna całej sytuacji. A to tylko potęgowało w niej poczucie krzywdy. Pewnie gdyby patrzyła na to wszystko z boku, dostrzegłaby elementy tego, czym żyła teraz cała firma. Ale nie – ona była w środku i pamiętała każda minutę tej nieszczęsnej nocy. Najpierw szaleństwa na parkiecie, a potem długi spacer z fantastycznym facetem u boku. Okłamywałaby samą siebie, gdyby zaprzeczyła, iż chciała go złapać za rękę… Był nawet moment, gdy spojrzał na nią w taki sposób, że z trudem powstrzymała się, żeby go pocałować. Ale nie zrobiła tego. Miała czyste sumienie. Z milion razy tamtej nocy powtórzyła sobie w myślach: „On ma narzeczoną.” A jednak dziś nie miało to żadnego znaczenia, dla szkalujących jej imię. Wszystkich, włącznie z Martą.
Na Tomka pewnie nikt nie patrzył pogardliwym wzrokiem, nie obwiniał, nie wytykał palcami. Pomyślała nawet, że kumple z pokoju musieli mrugać porozumiewawczo okiem, albo podpytywać o ich spacer, robiąc nie dwuznaczne aluzje. Nie uważała, że zasłużył na takie baty jak ona, ale ten patriarchalny układ był ponad jej siły.
Było już około osiemnastej, co oznaczało, że na korytarzach powinno być pusto i bezpiecznie. Sięgnęła do szuflady wyjmując z niej wniosek urlopowy. „Dziewięć dni” wpisała w odpowiednim miejscu, kalkulując jeszcze w myślach czy dwa tygodnie wystarczą, by wszyscy zapomnieli o sprawie. Zgasiła światło i poszła korytarzem prosto do pokoju dyrektora Marskiego.

Obudził ją przeraźliwy ból. Chciała krzyczeć, ale jakaś cholerna rura siedziała jej w gardle, wbijając w jego ścianki miliony palących igieł. Powieki odmówiły posłuszeństwa, podobnie zresztą jak reszta ciała.
- Marta, nie ruszaj się… - usłyszała przepełniony skrajnymi emocjami głos, którego nie potrafiła przyporządkować, do żadnej ze znanych jej osób. Nie wiedziała nawet czy należał do kobiety, czy do mężczyzny. – Zawołam pielęgniarkę…
Pomiędzy dudniącymi uderzeniami własnego serca, usłyszała jak jej opiekun wychodzi, szurając po podłodze „niebieskimi kapcioszkami”.
„Szpital… Rura w gardle… W moim gardle?!” – nie potrafiła skupić myśli w logiczną całość.
Znów odgłos kroków.
- Już jestem – głos wydawał się wyrażać radość i ulgę jednocześnie – Nie martw się, wszystko będzie dobrze? – ktoś przekonywał chyba sam siebie, bo jej zupełnie nie uspokoił.
- Pani Marto – to już inny głos. Stanowczy i suchy, na pewno męski – Proszę nie próbować mówić. Straciła pani przytomność. Czekamy na wyniki badań. A pani musi odpoczywać. Męski głos jeszcze coś powiedział, ale niedostrzegalnie cicho.
A po chwili poczuła delikatny dotyk cudzych palców na swojej dłoni.
- Z Tobą chyba nie można się nudzić – ktoś zaśmiał się, ale w głosie nadal brzmiała nutka niepokoju. – Twój mąż ma wyłączony telefon, ale zostawiłem mu wiadomość. Poprosiłem też Asię, żeby zajęła się Tymonem.
Domyślała się, że Tomasz siedział przy niej przez cały czas. Za oknem musiało być już ciemno. Młody pewnie nadal dręczył Aśkę, o to gdzie jest mama. Krzysztof siedział pewnie w stercie papierów, martwiąc się jedynie o nie zgadzającą się końcówkę. A ona prawie umarła. Zasnęła.

Patrzył jak śpi. Zwykle elegancka, dumna kobieta wyglądała teraz, jak podkład dla zrobionej z rurek paprotki. Ale nawet taka słaba, blada i ze splątanymi włosami, przyprawiała go o szybsze bicie serca. Głaskał jej dłoń kodując w pamięci każdą chwilę, kiedy był przy niej. Teraz był już spokojny..
W przeciwieństwie do chwili, gdy schodząc po schodach, dostrzegł zwinięte pod ścianą, leżące bezwładnie ciało.
Nie miało znaczenia, że kurs pierwszej pomocy przechodził kilkukrotnie. W tamtej chwili strach go sparaliżował.
Przytulił ją do siebie i odgarniał gorączkowo włosy z jej twarzy.
Nie oddychała.
Potem już niewiele pamiętał. Musiał zadzwonić po karetkę, skoro przyjechali, gdy klęczał, obejmując ustami jej wargi.
„Dobra robota!” „Jedzie pan z nami?”
A potem ten intensywny, rozdzierający bębenki dźwięk.
Nie tak wyobrażał sobie ich wspólne chwile, ale nie zamierzał wybrzydzać. To zawsze była jakaś szansa. Tym bardziej, że Krzysztof chyba grał w jego drużynie. Teraz, gdy jego żona mogła umrzeć, on nie raczył nawet oddzwonić. Wreszcie miał prawdziwy powód, żeby nim gardzić.
Nie pamiętał jakich użył argumentów, by móc zostać z nią w tej sali całą noc. Może miało to coś wspólnego, z faktem, że gdy chciał kupić coś do picia, nie znalazł w portfelu dwustu złotych, które na pewno tam wcześniej były. Zresztą nie miało to znaczenia.

Aśka była zdziwiona, gdy na wyświetlaczu swojego telefonu zobaczyła mrugający napis „TOMEK ŁABĘDZKI”. Zawahała się czy odebrać.
Kilka chwil wcześniej obiecała przecież sobie, że nie chce mieć z tym chłopakiem do czynienia! Przynajmniej przez najbliższe dwa tygodnie.
W słuchawce usłyszała krótki, urywany komunikat, nakazujący jej opiekę nad Tymkiem. Nie pierwszy raz Młody miał zostać pod jej opieką, jednak zwykle prosiła o to Marta i to z dużym wyprzedzeniem.
Pojechała odebrać chłopca od kolegi, u którego czekał na mamę.
Zdziwił się, ale chętnie poszedł do cioci Asi, z którą zawsze była kupa śmiechu.
Tymon już spał, gdy zadzwonił Tomasz, zdając jej relację z całego zajścia i co najważniejsze ze stanu zdrowia Marty. Bała się o przyjaciółkę. Wszystkie dzisiejsze wydarzenia bledły przy tym strachu. Była jeszcze wściekłość na Krzysztofa, do którego dzwoniła chyba trzydziesty raz.
Tym razem sygnał był inny jednak mężczyzna nadal nie odbierał. Już miała się rozłączyć, gdy usłyszała zniecierpliwiony głos:
- Słucham?!
- Krzysztof? – upewniła się – Tu Aśka! Odsłuchałeś wiadomości?!
- Nie… – teraz jego głos zabrzmiał już nieco inaczej. Jak u ogłuszonego właśnie na ringu boksera. – Co się stało?!
- Marta jest w szpitalu! – Aśka zaczęła szybko – Ale nie martw się, już wszystko w porządku.
- W szpitalu? – wreszcie brzmiał jak kochający mąż, zmartwiony losem żony – Co z Młodym?
- Jest u mnie. Możesz go odebrać jutro – Aśka już wszystko wcześniej przemyślała.
- Tak zrobię. – Krzysztof nadal dochodził do siebie. – Już wyjeżdżam. Będę rano.
W słuchawce usłyszała już tylko sygnał.

...



_________________

POLSKA! BIAŁO-CZERWONI!

PostWysłany: Pią 21:56, 14 Sie 2009
Syśka
Reumatolog
Reumatolog



Dołączył: 16 Lut 2009
Pochwał: 15

Posty: 2076

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Jakie psy? Jakie psy??
Mnie się podoba. I zaraz zacznę spoilerować, więc bój się :D



_________________

Banner od Jeanne

PostWysłany: Pią 23:22, 14 Sie 2009
bozenka21
Urolog
Urolog



Dołączył: 12 Lut 2009
Pochwał: 10

Posty: 2404

Miasto: Gdańsk
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

hmmm... chyba nieuważnie przeczytałam bo nie zauważyłam żadnych psów ;)
za to zauważyłam, że coraz bardziej mi się podoba :D i że chciałabym szybko kolejna, równie świetną część :)



_________________

avek i banner mojej roboty

TuSinka No. 16
Bo oboje nie lubimy poniedziałków... - Raz3r's sister ;*

PostWysłany: Sob 16:01, 15 Sie 2009
kremówka
Chirurg ogólny
Chirurg ogólny



Dołączył: 06 Maj 2009
Pochwał: 11

Posty: 2786

Miasto: Kraków
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Ee tam ja też żadnych psiaków nie zauważyłam! :lol: Opowiadanie nadal mi się podoba, i dzieje się oj dzieje, emocje są, więc czekam na dalsze party!



_________________

"Successes only last until someone screws them up. Failures are forever"
"People get what they get. It has nothing to do with what they deserve"

PostWysłany: Nie 12:19, 16 Sie 2009
Bloody Mary
Rezydent
Rezydent



Dołączył: 14 Kwi 2009

Posty: 274

Miasto: Torino
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

to adres dla Syśki
http://chomikuj.pl/Lulupuss

Miałam kilka dni wolnego. Pilnowaliśmy z Lupusem pewnego domostwa z dala od cywilizacji. Zero radia, TV, o necie nie wspominając. Tylko ja, Lupus i wydrukowane opowiadanie Syśki. I cała reszta przeszkadzaczy jak osy czy komary, czasem słońce, czasem deszcz i, o dziwo, babie lato, które niestety zwiastuje koniec lata.

Z nudów powyżywałam się na tekście. Na miejscu zorientowałam się, że mam part 1-5 i 7, więc części 6-tej się upiekło.

Po pierwsze, zaznaczam, że nie jestem specjalistą od polskiej pisowni, szczególnie od interpunkcji. W ogóle jestem zwolenniczką pisania równoważnikami zdań. Sama pisząc na forum nie dbam o błędy. Dlatego zaznaczone przez mnie fragmenty tekstu (głównie przecinki) mogą być dyskusyjne i wcale nie muszą być zgodne z zasadami języka polskiego.
uwagi ogólne:
- nadużywasz „!?” – nie zawsze jest uzasadnienie dla obydwu znaków
- nadużywasz „ ...” – po takim wielokropku nie pojawia się w tekście np. zawiesił głos, przerwał nagle, nie pozwoliła mu dokończyć, więc chyba powinna być kropka
- zaimki osobowe powinny być z małej litery
- niektóre liczebniki powinny być zapisane słownie
- słowa w cudzysłowie – myślę, że średnio-inteligentny czytelnik rozpoznaje dwuznaczność tych słów
- w pewnym momencie była zaburzona narracja, chyba przeszłaś do pierwszej osoby
- czasami zdania są zbyt długie, wielokrotnie złożone i trudno je się czyta
- chyba zauważyłam niekonsekwencje w formie zapisu dialogów. Czasami kontynuujesz dialog z małej, czasami z wielkiej litery.
Trochę z tego co powyżej zaznaczyłam w tekście i schowałam u Lulupussa. W końcówce nie odnotowałam już zaimków i wielokropków.

uwagi do zawartości:
- treść – we wcześniejszym komentarzu obstawiałam trzy opcje. Teraz zostały już dwie, bo Jacek odpadł. Nie wiem jaki masz pomysł, ale na tym etapie opowiadanie wydaje mi się dosyć schematyczne. Rozczarowana współmałżonkiem ambitna kobieta, nie potrafiąca się przystosować lub wewnętrznie buntująca się przeciwko temu co widzi wokół, jest pod wrażeniem młodego, nieskalanego jeszcze żadnym złem chłopaka. Może jej mąż też kiedyś taki był, tylko rzeczywistość i codzienność zweryfikowała młodzieńcze cele. Wspomniałam o schemacie, bo co z tego może być? Oczywiste mogą być: romans albo seks (jawny, skrywany), rozwód (po przyjacielsku lub z walką o dziecko), uczucie (prawdziwe, przelotne zauroczenie), przyjaźń, złamane serca, ploty w pacy, walka o utrzymanie związków. Ponieważ jest to opowiadanie obyczajowe, to powyższe rozważania są jak najbardziej do przyjęcia, tylko poszczególne jego party powinny być bardziej dramatyczne. Bo do tej pory żadnych ciar ja nie miałam i trochę mnie to martwi, bo kto jak kto, ale Ty potrafisz grać na emocjach czytelnika. Rozumiem, ze to wszystko jeszcze mnie czeka.
- postacie – chyba nie zdołałam jeszcze żadnej polubić. Drugoplanowa Aśka wydała mi się ciekawa na początku. Nie wiem jak planujesz ją prowadzić, ale ja bym ją chyba przerysowała. Natomiast paniom z biura dodałabym większą nutę absurdu.
- narracja – myślę, że powinna być bardziej dynamiczna, może bardziej z jajem?
- tło – może by gdzieś umiejscowić akcję, prawdziwe miasto, ulice, kawiarnie, numery autobusów, sklepy, ceny, czas.

Syśka, tak naprawdę, na forum będziesz miała zawsze pozytywne opinie. Chyba, ze jest tu ktoś, kto się na tym zna. Jeśli potrzebujesz prawdziwej opinii, powinnaś przesłać tekst jakiemuś redaktorowi z wydawnictwa. A może warto zacząć od redakcji tygodników? Tam chyba łatwiej.

Aha, komentarz napisałam w sobotę i wklejam go w całości dzisiaj, nie czytając nowych części. Możliwe, ze uwagi zwarte powyżej nie maja już odniesienia i są już nieaktualne.


Ostatnio zmieniony przez Lupus dnia Pon 22:07, 17 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz



_________________
ikonka od woźnego rocket queen

FUS - Frakcja Uaktywnionych Seksoholików

PostWysłany: Pon 17:53, 17 Sie 2009
Lupus
Kot Domowy



Dołączył: 23 Gru 2008
Pochwał: 5

Posty: 3179

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Łyk kultury Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.04787 sekund, Zapytań SQL: 15