Szczęśliwy dzień [M] 2/2

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Szczęśliwy dzień [M] 2/2

Nie bić. Tak mi się napisało. Podzielone na dwie części, żeby w ogóle ktoś zechciał przeczytać :wink: Nic nowego. Nic odkrywczego. Taka moja wersja 7x01. To znaczy pierwsza część to raczej kopia ostatniego odcinka szóstej serii. Druga część będzie o tym, co dalej. Opisowo, czyli nie bardzo w moich klimatach, ale cóż… wen is wen :D Tytuł trochę przekorny.





Szczęśliwy dzień [M]


To był jeden z najgorszych dni w jego życiu. Nie mając nic, stracił wszystko. Nadzieję, że kiedykolwiek będzie szczęśliwy. A co gorsza brutalnie uświadomiła mu to jedyna osobą, z którą mógłby tego szczęścia zaznać. Nigdy nie analizował swojego życia, po prostu szedł przed siebie, niszcząc wszystko, co stawało mu na drodze, co zmuszało go do zastanowienia się nad tym kim jest i dokąd właściwie zmierza. Tak było też z każdą osobą, która próbowała się do niego zbliżyć. Dlatego był sam. Ale on lubił swoją samotność. Do czasu. Do dnia, w którym zobaczył jak kruche jest życie. W jednej chwili idziesz do sklepu odebrać zdjęcia z wycieczki życia, a w drugiej umierasz przygnieciony stertą gruzu. Młoda kobieta, która z pewnością nie zdążyła poznać jeszcze wszystkich smaków życia miała zginąć w jego ramionach. Sam również mógł zginąć, ale on nigdy nie bał się śmierci. Czuł, że swoje już przeżył i nic dobrego już go nie spotka. Nie zawahał się więc wpełznąć pod tony betonu, by po raz kolejny zaryzykować, by udowodnić światu, że ma go głęboko gdzieś. Tylko, że tego cholernego dnia wydarzyło się coś jeszcze. Dowiedział się, że już na zawsze ma stracić coś, do czego właściwie nie miał żadnych praw, a jednak czuł, że należy właśnie do niego. Administratorka PPTH, jak gdyby nigdy nic oświadczyła mu, że wychodzi za mąż. Cios był ceny i o dziwo bardzo bolesny. Gdy wykrzyczała mu prosto w twarz, że go nie kocha, zrozumiał, że nie ma już nic. Walczył o coś, czego nie było. Tym razem w swojej przenikliwości nie dostrzegł jednego, tego, że kobieta zwyczajnie uciekała. Nie dostrzegł desperacji w jej zachowaniu, nie widział jej przerażonego spojrzenia, gdy wypowiadane słowa grzęzły jej w gardle. A podobno zawsze wiedział, kiedy kłamie. Ale on również się bał, a strach to potężne uczucie, które zniewala, zmusza ludzi do postępowania wbrew sobie. Tak było z nią. Bo choć z każdym dniem pragnęła go coraz bardziej, do utraty tchu, robiła wszystko, by uciec jak najdalej. Była gotowa na największe poświęcenie. Na związek z namiastką uczucia, na życie w iluzji. Na wszystko, co mogło wypchnąć z jej podświadomości uczucie, które niszczyło ją od wewnątrz. On nie liczył na nic. Był pewien, że Cuddy zawsze będzie w pobliżu, na wyciągnięcie ręki. Że pomimo, iż nie jego, nie będzie też należeć do nikogo innego. Ich niepisana, niekreślona i nigdy niezdefiniowana relacja miała trwać wiecznie. Tak samo jak przyjaźń z jedynym człowiekiem, który potrafił go zaakceptować. Ale jego również tracił. Wilson nie chciał być wiecznym chłopcem, jak większość ludzi szukał w życiu czegoś stabilnego. Związku, który na nieszczęście diagnosty znalazł. Czuł, że przegrał. Nie chciał, by i Hanna przegrała swoje życie. Dlatego w przypływie nagłego altruizmu zdobył się na szczere wyznanie. Miał świadomość, że tylko te słowa, i tylko wypowiedziane przez niego mogą sprawić, że dziewczyna zgodzi się na amputację. Widział, że pacjentka poczuła dziwną więź właśnie z nim. Zupełnie tego nie rozumiał, ale podświadomie schlebiał mu ten fakt. Fakt, że na tym cholernym święcie znalazła się ta jedna, cholerna osoba, która potrzebuje właśnie jego. Nie obchodził go już fakt, że Cuddy zobaczy jego ludzką twarz. Było mu wszystko jedno, przecież i tak ją stracił. Nie miało znaczenia, co sobie o nim pomyśli. Nie przypuszczał, że ta chwila zmieni wszystko. Zanim zniknął w karetce obdarzył towarzyszącą mu lekarkę najbardziej oziębłym spojrzeniem na jakie było go stać. Nie zamierzał pozwolić jej wygrać. Chciał, by i ona cierpiała. Zatrzaskując drzwi poczuł wielką ulgę. Już od dawna nie potrafił znieść jej przepełnionego troską spojrzenia. Irytowało go ponad wszystko. Teraz był tylko on i pacjentka. A raczej on i przypadek. To było coś co dawało mu spokój. Świadomość władzy jaką miał jako lekarz. Medycyna była jego ucieczką, była jego życiem. To było coś, co było tylko jego, w czym był najlepszy. Dlatego to co stało się później tak nim wstrząsnęło. Okazało się, że mimo swojego doświadczenia i wiedzy w obliczu śmierci jest bezsilny. Pokonał betonową konstrukcję zwalonego budynku, a przegrał z zatorem. Mógł tylko patrzeć jak kobieta umiera. To był koniec. Nienawiść do świata i ludzi. Do wszystkiego. To właśnie wtedy czuł. A jedyne czego pragnął, to chwili zapomnienia. Zbite lustro było niczym jego życie. Kupą pojedynczych, samotnych odłamków, które potrafiły zranić, zadać ból. Gdy podniósł wzrok nie mógł uwierzyć, że ten dzień może być jeszcze gorszy. Miał nadzieję, że to kolejna halucynacja, ale wiedział, że to niemożliwe. Dwie białe pastylki nadal kurczowo ściskał w dłoni, a przed nim stała ona. Przeklęta, piękna. Była dla niego jak fatum. Bo choć kiedyś uwielbiał jej towarzystwo, możliwość rozmowy z godnym siebie przeciwnikiem, możliwość obserwowania jej zakłopotania po kolejnym niestosownym komentarzu i złości po kąśliwej uwadze, to w tej chwili nienawidził jej z całego serca.
- Wyjdź. Wyjdź i nigdy nie wracaj – wypowiedział patrząc jej prosto w oczy. Tym razem dostrzegł ból i w jej spojrzeniu. Był z siebie dumny. Ale nie czuł się lepiej. Jej szkliste, błyszczące oczy wpatrywały się w niego jeszcze przez chwilę. Milczał. Odwóciła się i ruszyła w stronę drzwi. Nie liczyła na miłe powitanie, ale tego się nie spodziewała. Była zła i zagubiona. Po raz kolejny miała przegrać swoje życie na jego oczach. Nie miała pojęcia na co liczyła przychodząc do niego. Ale po tym wszystkim nie potrafiła zostawić go samemu sobie. Uświadomiła to sobie właście tam, pod zwalonym budynkiem. W miesjcu, w którym dla wielu wszystko się skończyło, dla niej narodziło się coś nowego. Nadzieja. Zrozumiała, że życie nie jest wieczne, a szanse na szczęśliwe zakończenie nie każdemu są pisane. Ale ona swoją nadal może wykorzystać. Żyje. I tylko od niej zależy, jakie to życie będzie. W tej chwili, jak nigdy wcześniej pragnęła zaryzkować. Miała czterdzieści lat, mnóstwo sukcesów zawodowych na koncie, własny szpital, cudowną córeczkę i świadmość, że może być szczęśliwa tylko z nim. Najbardziej nieszczęśliwym i popieprzonym człowiekiem na ziemi. Dlatego jego słowa bolały podwójnie. Bo w brutalny sposób odbierały odzyskaną na moment nadzieję. W ostatniej chwili zagrodził jej drogę laską. - Czego ty u diabła chcesz?! Podnieca cię widok ćpającego kaleki? - wiedział dokładnie co powiedzieć, by zabolało jeszcze bardziej.
- Chciałam... - próbowała zebrać się w sobie, ale nie potrafiła. - Nienawidzę cię, House - wypowiedziała odwracając się w jego stronę. Jego spojrzenie było tak zimne i obce jak nigdy wcześniej.

Cdn…


Ostatnio zmieniony przez lisek_ dnia Wto 11:09, 28 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz



PostWysłany: Sro 20:35, 22 Wrz 2010
lisek_
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 03 Lis 2009
Pochwał: 17

Posty: 172

Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Jako osoba miła i z wdziękiem witam Liska :* i mam nadzieję, że wypoczęła i zamierza, jakieś zóe historie mi opowiedzieć :twisted:, jak podbiła świat świat swoim wieeeeelkiiim Umysłem i eegggieeeem (tak to się odmienia ? ) :hahaha:
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, że nie ma dialogów. :hahaha: czyli dużo czytania :twisted:
Pierwsze kilka wersów. Dzięki Lisku. robisz z Gusi pesymistę :mdleje:.. Już myślałam, że piszesz, jak Hałsio rozwalił związek z Cuddy i jak się czuję :mdleje: :lanie:. :hahaha: Na szczęście, przeczytałam dalej a tu suprajs :hahaha:.
Pierwszy raz w życiu miałam przed oczami, jak piszesz to opowiadanie. :shock: Boże, jak ja takim ludziom, jak Ty zazdroszczę, że umieją tak cudownie analizować każdym mały dla mnie nie dostrzeżony szczegół. Dzięki nim patrzę na sprawę z innej perspektywy, która jest korzystniejsza dla mojej wyobraźni. Wyczuwam, że musiałaś poświęcić uwagę na to, co piszesz, jak piszesz i co chcesz tym ukazać. Tak pierwszy raz zastanawiam się nad przekazem, każdym słowem, które napisałaś...Stop....zaczynam pisać gÓpoty. Brawo Lisku :*.
No i zaskoczyłaś mnie końcówką. Czekam , Twój wierny i gÓpi fan Gusia :*
:przytul: :serducho:
P.S, zaczynam się przyzwyczajać się , że piszesz poważne ficki :twisted:. Świetnie ;*



_________________

„Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to co, już masz w sobie.”

PostWysłany: Sro 21:34, 22 Wrz 2010
Guśka_
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 16 Kwi 2010
Pochwał: 42

Posty: 6652

Miasto: Mrągowo
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

lisek_ napisał:
Taka moja wersja 7x01.

wcale mi sie nie podoba ta twoja wersja :mrgreen: :twisted: :mrgreen: :twisted: :mrgreen: :twisted: :mrgreen: :twisted:

Popraw się lisku, Ty lisico przebiegła, co Ty wymyśliłaś? Już się boję tego cdn, ale czekam z niecierpliwością



_________________
ikonka od woźnego rocket queen

FUS - Frakcja Uaktywnionych Seksoholików

PostWysłany: Sro 22:05, 22 Wrz 2010
Lupus
Kot Domowy



Dołączył: 23 Gru 2008
Pochwał: 5

Posty: 3179

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Gusiaaa... :przytul: Ty moja uwielbiająca zÓo osóbko :serducho:
Jakie ego, jaki wielki umysł? Chyba wielkości wielkiego orzeszka :co jest:
Zóe historie to mam w głowie, ale żeby żeby przelać na papier to co innego :twisted:
Hej, to bolało, a od pokazywania tyłka to jest Cuddy :serducho:
Jej... nie wiem, co powiedzieć :oops: Dziękuję :zakochany:
Mój Ty kochany, uroczy i pozywtywnie pokręcony fanie :serducho:
Czyli poważne zÓe fiki to coś co Gusie lubią najbardziej?
Hmm... może kiedyś :>


Lupus, ta lisica wcale nie taka przebiegła :> tak, jak lisek pisze to trzeba się bać :co jest: Dzięki za koment :wink:


A zatem...


II

- Chciałam... - próbowała zebrać się w sobie, ale nie potrafiła. - Nienawidzę cię, House - wypowiedziała odwracając się w jego stronę. Jego spojrzenie było tak zimne i obce jak nigdy wcześniej. Nie mógł przecież wiedzieć, co kobieta próbuje mu powiedzieć. Sama właściwie nie była tego pewna. W myślach przeklinała dzień, w którym poznała House’a. Nienawidziła chwili, w której pokochała go całym sercem. Nigdy nie myślała, że miłość może tak boleć. To było jej przekleństwo. On był jej przekleństwem. I przeznaczeniem. Nawet nie zauważyła momentu, w którym wpadła w ową pajęczą sieć, mozolnie witą przez mrocznego człowieka podążającego jej śladem już od dwudziestu lat. Nie miała pojęcia, co dalej, a co gorsza w bezpośrednim starciu z nim każda podjęta decyzja wydawała się błędna.
- Jeśli ci to pomoże… ja też cię nienawidzę – przerwał panującą w pomieszczeniu ciszę. Jego instynkt podpowiadał mu, że kobieta jest tu z konkretnego powodu, ale analizowanie jej zachowania było ostatnią rzeczą na jaką miał w tej chwili ochotę. Podniósł się z wielkim trudem i wykuśtykał w stronę salonu. Był na nią wściekły, jak nigdy wcześniej. Najpierw wyrzuca mu te wszystkie bolesne słowa prosto w twarz, a potem bezczelnie nachodzi go w domu. Jakby czuła jakąś nieokreśloną satysfakcję z tego, że jest jedyną osobą, która potrafi zranić zimnego drania. Jak on żałował, że naprawdę nie jest taki, za jakiego uważają go inni. Z pewnością byłoby mu łatwiej. Sięgnął do barku i nalał sobie szklaneczkę złotego płynu. Dwie pastylki ułożył na stoliku przed sobą. Nie wiedział, czy Cuddy nadal jest w jego mieszkaniu. Co prawda nie słyszał żadnych oznak świadczących o tym, żeby ktoś wychodził, ale tak właściwie jej obecność nie miała dla niego żadnego znaczenia, a przynajmniej w kółko to sobie powtarzał. W dniu, w którym zamknęły się za nim mury szpitala psychiatrycznego nabrał pewności, że nic gorszego już go nie spotka. Teraz zrozumiał, jak bardzo się pomylił. Ale nie mógł przewidzieć, że jedna śmierć i jakieś głupie oświadczyny sprawią mu tyle bólu. Duszkiem opróżnił pierwszą szklaneczkę. Nie czekając ani chwili ponownie napełnił ją płynem. Sięgnął po pierwszą pastylkę.
- House… – usłyszał cichy głos. Podniósł wzrok i wbił pozbawione jakichkolwiek emocji spojrzenie w kobietę stojącą w progu. Nie miał pojęcia ile kosztowało ją nie wybiegnięcie z jego mieszkania z krzykiem. Ile kosztuje ją pozostanie tutaj. Została, bo podświadomie czuła, że i mężczyzna nie jest z nią do końca szczery. Że nie znając jej motywów próbuje zranić ją tak samo, jak ona jego, te kilka nieszczęsnych godzin temu. Że tak samo jak ona uciekała wtedy, tak samo on postępuje w tej chwili. Była rozdarta pomiędzy tym co nakazywał jej rozum, a tym, co podpowiadało serce. Miała jedną szansę na milion, że mężczyzna przeszywający ją błękitnym spojrzeniem nie zaśmieje się jej prosto w twarz. Wiedziała, że cokolwiek teraz zrobi, cokolwiek powie, nie będzie już odwrotu. Patrząc jak bierze białą tabletkę w dłoń i zbliża ją do ust zdobyła się na najtrudniejsze wyznanie w swoim życiu.
- Kocham cię – mężczyzna znieruchomiał. Faktycznie miał ochotę roześmiać się na całe gardło, jednak coś sprawiało, że nie był w stanie nawet oddychać. Nie wiedział, czy Cuddy robi to dla niego, czy dla siebie? Czy kieruje nią litość, czy poczucie winy? A może podobnie jak on jest pieprzoną egoistką i robi to, by uniknąć odpowiedzialności za to, do czego mogła się przyczynić. Jakiekolwiek były jej powody w tej chwili miał je głęboko gdzieś. Dostał coś co mogło pomóc mu przetrwać. Przynajmniej przez jakiś czas. Wpatrując się w jej pełną emocji twarz wywnioskował, że kobieta po prostu chce wypróbować wszystkie niewłaściwe opcje, z nim na czele, zanim spróbuje ułożyć sobie to swoje wymarzone, nudne życie. I w tym momencie pierwszy raz w życiu miał nadzieję, że się myli. Choć bardzo chciał nie potrafił już patrzeć na nią tak ozięble jak wcześniej. Czuł się jak małolat, jak jakiś palant, który podnieca się ckliwym wyznaniem. Jednak tak właśnie było. Odłożył tabletkę na stolik i ruszył w stronę przerażonej własną szczerością kobiety. Pocałował ją. Zdziwił go całkowity brak oporu z jej strony.
- Dlaczego to robisz? – zapytał po chwili odrywając się od jej ust. Zaskoczył ją tym pytaniem. Była pewna, że po prostu wykorzysta okazję. A on postanowił utrudnić to jeszcze bardziej.
- Przecież powiedziałam… - sama siebie nie poznawała, ale w tej chwili tak bardzo tego potrzebowała. Odrobiny czułości i miłości od jedynego mężczyzny, którego kochała. Po całym dniu obcowania ze śmiercią, po stekach analiz miejsca, w którym znalazło się obecnie jej życie, doszła do wniosku, że pragnie być po prostu zwyczajnie szczęśliwa. Nie jak w bajce. Nie z księciem u boku, ale House’m. Najbardziej popieprzonym i niezwykłym człowiekiem jakiego znała. Jednym, z którym mogła poczuć się naprawdę szczęśliwa. Przynajmniej przez chwilę. Mężczyzna nadal milczał. Ciągle miał wrażenie, że jednak zażył przeklęte pastylki i wszystko to, co teraz czuje i widzi jest tylko kolejną jego halucynacją, która rozmyje się, gdy tylko otworzy usta. - Potrzebuję cię, House – brunetka podniosła wzrok, by utonąć w jego przeszywającym spojrzeniu. W tym momencie wbrew sobie kąciki jego ust nieznacznie uniosły się w górę. Ten dzień był naprawdę szalony. Po raz drugi usłyszał, że ktoś go potrzebuje. Właśnie jego. Dziwne ciepło, które w tej chwili rozchodziło się po jego ciele, sprawiło że zamierzał zatrzymać tę chwilę na dłużej. To, czego byli świadkami, i to z czym musieli się zmierzyć w ciągu ostatnich godzin osłabiło ich nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. Wszystkie zdroworozsądkowe blokady zniknęły. Emocje wzięły górę i już nic nie było w stanie zatrzymać nieuniknionego.

Dochodziła północ. Leżała wtulona w nagi tors mężczyzny, który jak jej się wydawało spał sobie w najlepsze. Była szczęśliwa, bo wreszcie mogła zobaczyć jego prawdziwe oblicze. Tej nocy pozwolił jej na to. Zawsze wiedziała, że House jest niezwykłym człowiekiem, ale teraz przekonała się o tym na własnej skórze. Delikatność i pasja z jaką kochał ją jeszcze godzinę temu były nie do opisania. Nikt nigdy jej tak nie kochał. Przez tę krótką chwilę miała House’a o jakim zawsze marzyła. Czułego i kochającego. Bezbronnego w jej kruchych ramionach. I choć jej umysł krzyczał, że to tylko złudne marzenia, uśmiechała się szeroko. Nie liczyła na nic. Po prostu tego dnia nie mogła tu nie przyjść. Nie potrafiła zostawić go samego. Wiedziała, że odrzuci każdego, kto wyciągnie do niego pomocną dłoń. Jednak mimo wszystko postanowiła zaryzykować. Ten jeden, jedyny raz. Przecież ją również mógł odrzucić. Nie zrobił tego, a ona najbardziej w świecie pragnęła poznać odpowiedź na pytanie „dlaczego?” Dokładnie na to samo pytanie, które on wcześniej zadał jej. Ale równocześnie bardzo się bała, że to, co usłyszy zniszczy wszystko, co się dzisiaj stało. Dzisiaj, a właściwie już wczoraj. Postanowiła więc bezszelestnie opuścić jego łóżko. Nie chciała cierpieć jeszcze bardziej, ale szybko okazało się, że mężczyzna również nie śpi. Gdy tylko spróbowała wstać zatrzymał ją.
- Więc tylko o to chodziło? – spojrzał na nią z wyrzutem.
- Chcesz, żebym została? – nie bardzo wiedziała, jak interpretować jego zachowanie. Ponownie opadł na poduszkę i patrzył w jakiś nieokreślony punkt przed sobą. – Ty naprawdę chcesz, żebym została – wypowiedziała z lekkim niedowierzaniem. Był zagubiony i nadal lekko oszołomiony, ale doskonale wiedział, co robi zatrzymując ją. Czuł, że daje jej i sobie szansę, złudną nadzieję na coś, co przecież nie może się udać. Nie z nim. I w tej chwili nienawidził się bardziej niż jej, gdy wczoraj do niego przyszła. Tak naprawdę oboje kochali się i nienawidzili tej miłości niemal równie mocno. Kobieta także wbrew temu, co w tej chwili czuła, głęboko w podświadomości znała smutny finał tej historii. Ale w tym momencie odpychała go od siebie, dokładnie tam samo, jak wcześniej owo przeklęte uczucie. Może zwariowała, może popełniła błąd, a może po prostu zapragnęła żyć. Cokolwiek to było i jakkolwiek była w tej chwili szczęśliwa, miała pełną świadomość, że cena, którą przyjdzie jej kiedyś zapłacić będzie bardzo wysoka. Przecież była jeszcze Rachel, jej córka, której tak bardzo pragnęła stworzyć normalny dom. Spojrzała na mężczyznę leżącego obok, to nie wchodziło w grę. Wiedziała, że najprawdopodobniej uwikłała się w zwykły romans. Nic więcej. W końcu go znała. Ale nie mogła już nic zrobić. Odsłoniła się i była pewna, że House wykorzysta to w stu procentach. Zawsze korzystał z tego co mógł mieć, a ona dała mu wszystko. W pełni świadoma, że nie dostanie nic w zamian.
- Wiesz, że jest dziewięćdziesiąt dziewięć procent szans na to, że to się nie uda? – nagle usłyszała własne myśli, wyraźnie jak nigdy wcześniej. On wypowiedział je na głos. Jego błękitne tęczówki pracowały niczym najczulsze skanery uważnie rejestrując wszelkie zmiany malujące się na jej twarzy. Chciał wiedzieć, czy w ogóle, choć przez krótką chwilę brała pod uwagę ciąg dalszy tego wszystkiego.
- Wiem – odpowiedziała nie patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się blado. Podświadomie liczył, że kobieta jednak zaprzeczy. Niestety pomimo tego, że przekroczyli kolejną granicę, a linia wolnej przestrzeni dzieląca ich od głębokiej przepaści stawała się coraz cieńsza, to strach i własne potwory latami trzymane w szafach nie pozwalały im pójść dalej. Białe pastylki leżące na stole i wymowne milczenie były najlepszym tego przykładem. Wbrew temu, co się stało żadne z nich nie było jeszcze gotowe postawić kropki nad „i.” Ryzyko było zbyt duże. Czy mogli być więc w ogóle szczęśliwi? Tego dnia na pewno. Mimo wszystko. Bo w ich przypadku jeden procent był wszystkim o czym marzyli.


http://www.youtube.com/watch?v=TMbwju5RXPU&feature=player_embedded
Polecam, ładnie oddaje Huddy, filmik, który chyba idealnie pasuje do fika...



PostWysłany: Wto 11:08, 28 Wrz 2010
lisek_
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 03 Lis 2009
Pochwał: 17

Posty: 172

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Lisku świetny fik!

Choć...

... chyba jestem ostro pokręcona, ale wolę część pierwszą ze złym zakończeniem :shock:


Oj, zÓyy ze mnie charakter, ale to podobno ma się w genach :mrgreen:
*patrzy na Gusię*

lisek_ napisał:
Tak naprawdę oboje kochali się i nienawidzili tej miłości niemal równie mocno. Kobieta także wbrew temu, co w tej chwili czuła, głęboko w podświadomości znała smutny finał tej historii.


Fragment idealnie pasujący do Liska :serducho:

Czekam na dalsze twoje arcydzieła :D



_________________

PostWysłany: Wto 14:34, 28 Wrz 2010
Mrukasia
Chirurg ogólny
Chirurg ogólny



Dołączył: 31 Sie 2009
Pochwał: 24

Posty: 2776

Miasto: Tam gdzie diabeł mówi dobranoc
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Mrukasia napisał:
*patrzy na Gusię*
lisek_ napisał:
zÓo osóbko serducho

pff...najlepiej na grzeczne, dobrze uczące (to prawda) dziecko zwalić. Mniej programów po 22 oglądać trzeba. :hahaha:
A wracając do tekstu.
Tak się zastanawiałam, kiedy wstawisz o na te forum i się doczekałam :mrgreen: Oczywiście z opóźnieniem się kapnęłam, że je dodałaś :].
Ty już słyszałaś mój komentarz. Mówiłam, żałuję, że nie było to pokazane w odcinku :(. świetnie, świetnie i wow, wow, i jeszcze raz wow! :twisted:
Masz talent, talencie niewyżyty (jakoś mi tak pasowało :*, przymiotnik)
Cytat:
Wbrew temu, co się stało żadne z nich nie było jeszcze gotowe postawić kropki nad „i.” Ryzyko było zbyt duże. Czy mogli być, więc w ogóle szczęśliwi? Tego dnia na pewno. Mimo wszystko. Bo w ich przypadku jeden procent był wszystkim, o czym marzyli.

A ten fragment :buja w oblokach:

Ps. Musiałam odpisać na komentarz
lisek_ napisał:
Jakie ego, jaki wielki umysł? Chyba wielkości wielkiego orzeszka co jest ?

Ale ten Ozieszek jest duży taki, jak włoski i nie przemakalny, ponieważ posiada twardą skorupkę :hahaha:

lisek_ napisał:
Hej, to bolało

To mój taki mały fetyszyzm jestem sadystą :hahaha: :twisted:
lisek_ napisał:
Mój Ty kochany, uroczy i pozywtywnie pokręcony fanie serducho

:zakochany: `Tio bylio ujoczie` :hahaha:

lisek_ napisał:
Czyli poważne zÓe fiki to coś co Gusie lubią najbardziej?

NO baaa :twisted: :twisted: to, co Tygryski lubią najbardziej mr...xD



_________________

„Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to co, już masz w sobie.”

PostWysłany: Pią 20:21, 01 Paź 2010
Guśka_
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 16 Kwi 2010
Pochwał: 42

Posty: 6652

Miasto: Mrągowo
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.04247 sekund, Zapytań SQL: 15