|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat
:: Zobacz następny temat
|
Wiadomość |
Autor |
|
|
Listy [3/?] [NZ]
Ja chyba potrzebuje takiej odskoczni od dramatu w postaci komedii Naprawdę - świat niewidziany prowokuje mnie do pisania dwóch rzeczy na raz. Jak zwykle ^^.
Dedykowane Sarusi, która kiedyś stwierdziła, że lubi kiedy piszę coś niedramatycznego
Odc. 1
Wiecie co? To wszystko wina Alex. Naprawdę. Gdyby nie ona, nie byłoby tego całego zamieszania.
*
Na studiach dzieliłyśmy pokój w akademiku. Niemal od razu się zaprzyjaźniłyśmy – a prawie każdy, kto patrzył na tę przyjaźń z boku, twierdził, że ona nie ma prawa istnieć. To był układ idealny – ja, rozważna i oddana nauce, stopowałam ją zawsze, kiedy jej odbijało; ściągałam na ziemię. Ona, całkowicie wyluzowana i szalona, wyciągała mnie z pokoju i sprawiała, że przestawałam być tak oddana zasadom.
Ziemia pękła na pół, a w niebie dziura – Alex na pewno miała w tym swój udział - jak we wszystkim co zwariowane i nieprawdopodobne.
Większość ludzi wyrabiała sobie zdanie o niej już na pierwszy rzut oka – niewysoka, z włosami przefarbowanymi na granatowo, kolczykiem w nosie i nieodłącznymi pałeczkami od perkusji wetkniętymi za pasek od spodni. Nie robiła najlepszego wrażenia na profesorach.
*
Tak więc, skoro już mniej więcej wiecie, kim jest Alex, mogę przejść do tej części historii, zwanej początkiem. Otóż, jak już wspomniałam, wszystko to stało się przez Alex. No, nie do końca… Ale tej wersji będziemy się trzymać.
Wszystko zaczyna się na pewnej imprezie sprzed dwudziestu lat i czterech miesięcy. Oczywiście, nie miałam zamiaru na nią iść – następnego dnia miał być bardzo ważny wykład, na który nie chciałam zaspać, ani przyjść całkowicie nieprzytomna – ale przekonały mnie dwie rzeczy. Po pierwsze – Alex. Po drugie, na imprezie miał być nie kto inny, jak Greg House. Żywa legenda uczelni. A ja miałam do niego kilka pytań – natury medycznej, rzecz jasna.
Jak można się domyślić, koniec końców wcale mu ich nie zadałam. Jeśli chodzi o ścisłość – w ogóle wtedy nie rozmawialiśmy. No, przynajmniej ja i on. Bo Alex nie miała problemów z zagadaniem do niego… Oczywiście, jak większość kobiet, stwierdziła, że jest aroganckim dupkiem, ale powiedziała też – również jak większość kobiet – że ma w sobie coś… czego nie można określić.
Tego samego wieczoru sporządziliśmy Listy. Zastrzegam, że był to pomysł Alex. Ona mnie do tego namówiła – nie, nie byłam trzeźwa, co z pewnością mnie tłumaczy – chociaż, nie powiem, przypadło mi to do gustu. Tak samo jak House’owi. Owszem, on też miał w tym swój udział…
*
Tak więc, po kilku(nastu) drinkach, zasiedliśmy do spisywania List. Pod łóżkiem znalazłam blok z kolorowymi kartkami. W związku z tym, że – jak ustaliliśmy – miałam najładniejszy charakter pisma, dostałam niewdzięczne zadanie utrwalenia naszych pomysłów na papierze.
A te pomysły – czego tam nie było! Na nasze usprawiedliwienie – ponownie – mam tylko odurzenie alkoholowe. Mimo to trzeba było być nami, żeby wpaść na takie rzeczy…
*
Oczywiście, obiecaliśmy sobie, że po dwudziestu latach – które daliśmy sobie na spełnienie wszystkich punktów List – spotkamy się i porównamy rezultaty.
Ja i House najpierw się tym nie przejmowaliśmy, a potem, najzwyczajniej w świecie, puściliśmy to w niepamięć.
Najwyraźniej tylko my. O czym przekonaliśmy się pewnego dość ciepłego, kwietniowego dnia.
*
Pracowałam właśnie nad przekonaniem nowego sponsora do przekazania szpitalowi większej sumy pieniędzy. Jak zwykle opracowywałam argumenty, spisywałam wszystkie „za” i „przeciw”, by później móc mu wszystko dokładnie przedstawić.
Nie dane mi było dokończyć, bowiem pracę przerwało gwałtowne wtargnięcie do mojego gabinetu osoby, która przypominała tornado. Sposobem bycia rzecz jasna, nie wyglądem.
Burza czarnych loków okalała twarz mojej dawnej najlepszej przyjaciółki. Zmieniło się w niej wszystko, prócz tej twarzy – zniknęły kolczyk w nosie, ekstrawagancka fryzura i pałeczki od perkusji. Ubrana w elegancki kostium i szpilki Alex, podbiegła do mnie i mocno uściskała.
– Lisa! Sto lat się nie widziałyśmy!
Z kompletnym brakiem zrozumienia odwzajemniłam uścisk. Dopiero czując woń perfum, których używała niezmiennie przez całe życie, poznałam tę kobietę.
– Alex – powiedziałam zaskoczona.
– No, no, kochana, widzę, że świetnie się tu urządziłaś. Wspaniały ten twój szpital.
– Dziękuję. A… Mogę wiedzieć, co tu robisz?
– Nie pamiętasz? – spytała zdziwiona.
Zdezorientowana, pokręciłam głową.
– Listy, Liso. Listy. Mieliśmy się spotkać.
Dopiero wtedy zaczęło coś mi świtać.
– Chcesz powiedzieć, że wypełniłaś swoją Listę? – upewniłam się.
– Dokładnie, moja droga. Ależ się przy tym namęczyłam… szczególnie przy zdobyciu Mount Everestu w różowym kombinezonie w kaczuszki. Wiesz, jak ciężko było taki dostać? Dopiero kiedy zamówiłam go u krawcowej…
– Gratuluję – przerwałam jej, nauczona doświadczeniem. Jeśli dostatecznie wcześnie nie zastopowałeś Alex, mogła gadać godzinami.
– No, a twoja Lista? – zapytała zaciekawiona.
– Moja? W stanie zawieszenia…
– Nic nie zrobiłaś, prawda?
– House też nie – powiedziałam, na swoją obronę.
– Skąd wiesz? Czekaj… Czyżbym miała rację? Pobraliście się?
– Nie! – zaprotestowałam, przypominając sobie niedorzeczne insynuacje przyjaciółki, jakobym była śmiertelnie zakochana w Gregu – z wzajemnością. – Pracuje u mnie.
– Och… – mruknęła wyraźnie zawiedziona. Po chwili jednak rozchmurzyła się. – Ale nic straconego! Jeszcze nie jest za późno.
– Na Listę czy na Grega?
– Na jedno i drugie – oznajmiła.
Oczywiście, w tym – jakże nieodpowiednim – momencie drzwi się otworzyły, ukazując nikogo innego, jak House’a.
– Co przegapiłem? – spytał, widząc Alex. – Organizujesz orgię i ja nic o tym nie wiem?
– Zaproszenie nie dotarło? – zdziwiłam się teatralnie.
Uśmiechnął się półgębkiem.
– Być może znajduje się w tej stercie poczty pod– No patrz, nie wiesz, że listy wysyła się po to, żeby ktoś je przeczytał?
– Nie przeszkadzajcie sobie – parsknęła Alex. Oboje natychmiast spojrzeliśmy w jej stronę.
– Ja cię skądś znam – oznajmił podejrzliwie House.
– Nie wątpię – prychnęła.
– Oświeć mnie.
– Czy słowo „Lista” coś ci mówi?
Jego mina zdecydowanie nie wyrażała szczęścia ani zachwytu.
Prawdopodobnie myśleliśmy o tym samym.
cdn.
Ostatnio zmieniony przez scribo dnia Wto 20:29, 01 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
_________________ "Może wariaci to tacy ludzie, którzy wszystko widzą tak, jak jest, tylko udało im się znaleźć sposób, żeby z tym żyć."
W. Wharton "Ptasiek"
Wysłany:
Sob 20:57, 22 Sie 2009 |
|
scribo
Kochanka klawiatury
Dołączył: 25 Lut 2009
Pochwał: 12
Posty: 748
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
Nad Twoim talentem nie będę się rozwodzić, ponieważ wszyscy tu zgromadzeni wiedzą, że jesteś genialną pisarką pod każdym względem, a żaden rodzaj literacki nie jest Tobie straszny :D
Fik zapowiada się jak zwykle wspaniale...więc zadam krótkie, ale jakże ważne pytanie... Kiedy następna część? :mrgreen:
|
|
_________________
avek by moniia2311 banner by Ewel :)
Anything boys can do...girls can do better :)
Wysłany:
Sob 22:09, 22 Sie 2009 |
|
kineczka90
Student medycyny
Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 52
Miasto: Poznań/ Świnoujście
|
Powrót do góry |
|
|
|
scribo nie tylko Tobie potrzeba takiej odskoczni :D mnie też ;)
podobnie jak kineczka90 nie będę się rozwodzić nad Twoim talentem bo mogłabym z tego komentarza zrobić jakąś pieśń pochwalną ;) a nie o to tu chodzi ;)
napiszę więc tylko, że część pierwsza bardzo mnie zainteresowała i niecierpliwie czekam na kolejne ;)
|
|
_________________
avek i banner mojej roboty
TuSinka No. 16
Bo oboje nie lubimy poniedziałków... - Raz3r's sister ;*
Wysłany:
Sob 23:27, 22 Sie 2009 |
|
kremówka
Chirurg ogólny
Dołączył: 06 Maj 2009
Pochwał: 11
Posty: 2786
Miasto: Kraków
|
Powrót do góry |
|
|
|
Wreszcie coś śmiesznego!
Cytat: | – Skąd wiesz? Czekaj… Czyżbym miała rację? Pobraliście się? |
:hahaha:
Fajny pomysł, czekam na więcej :)
|
|
_________________
Następny sezon będzie nasz! Nawet "Marian" nam nie przeszkodzi! :mrgreen:
Gusia - moja Bratnia Dusza :wink: Danielek18 - mój młodszy, zÓy i ironiczny brat :mrgreen:
Wysłany:
Nie 11:56, 23 Sie 2009 |
|
zaneta94
Grzanka
Dołączył: 16 Lut 2009
Pochwał: 30
Posty: 11695
Miasto: Dziura zabita dechami :P
|
Powrót do góry |
|
|
|
zapowiada sie śmiechowy fik :D
|
|
_________________
Znalazłam siostrę- sylrich my sis forever :*
"When the land slides and when the planet dies, that's when I come back to you"
Wysłany:
Pon 10:57, 24 Sie 2009 |
|
kasia2820
Reumatolog
Dołączył: 21 Sty 2009
Pochwał: 3
Posty: 1087
|
Powrót do góry |
|
|
|
Dzięuję za komentarze :**
Betowała oczywiście Erato, której dziękuję za walkę z błędami wszelkiego rodzaju :**Dzięki niej szatański uśmieszek nie zabija :lol:
Odc. 2
Oczywiście, gdybyśmy się uparli, nie musielibyśmy wypełniać tych List. Ale to była kwestia honoru. I urażonej dumy, w przypadku House’a. Dla niego pozostawało niepojętym, że jakaś kobieta – nawet Alex – mogła zrobić coś takiego w momencie, kiedy on sam tego nie dokonał. Ambicja i ego – sami rozumiecie.
Tak więc zobowiązaliśmy się do wypełnienia naszych List. Co więcej, musieliśmy mieć dowody w postaci zdjęć i innych takich. W zależności od tego, czego dotyczyło zadanie.
Razem z House’em przejrzeliśmy dowody Alex i z niedowierzaniem (ja) i rozczarowaniem (House) stwierdziliśmy, że naprawdę tego dokonała.
Tym bardziej stwierdziliśmy, że nie może nam się nie udać. Ustaliliśmy, że będziemy wykonywać zadania we dwójkę, żeby można było pstrykać zdjęcia – dowody.
Tak więc, wyposażeni w aparaty i dwa tygodnie urlopu, ruszyliśmy wykonać pierwsze zadania z naszych List.
*
Pierwszy punkt był stosunkowo prosty do wykonania, ponieważ dotyczył wyglądu zewnętrznego. No proszę, nawet pod wpływem alkoholu umieliśmy ułożyć zadania kolejno, według stopnia trudności. Byłam z nas dumna.
Aczkolwiek kiedy patrzyłam na ostatnie pozycje List… Przechodził mnie dreszcz na myśl o tym, co miało nas czekać.
Ale zostańmy przy pierwszym punkcie.
Alex miała sprawić sobie kolejny kolczyk, tym razem w pępku (udowodniła nam wykonanie zadania pokazując tkwiącą tam srebrną kulkę).
Pierwszy punkt mojej listy dotyczył włosów.
Już w momencie spisywania List czułam, że będę tego żałować. Oczywiście, nie myliłam się.
Kiedy weszliśmy do salonu fryzjerskiego, House nie posiadał się z uciechy. Robił głupie miny – najwyraźniej mające oznaczać tryumf – i cały czas szeroko się uśmiechał. Dziękowałam sobie w duchu, że nie wymyśliliśmy wtedy dredów… Chociaż to, co miałam za chwilę zrobić, również mnie przerażało.
– Dzień dobry – zaszczebiotała jedna z fryzjerek. – W czym mogę państwu pomóc?
– Koleżanka chciała zmienić fryzurę – oznajmił radośnie House. Rzuciłam mu miażdżące spojrzenie.
– Oczywiście. Strzyżenie, farbowanie, pasemka?
– Czesanie i farbowanie – oświadczył zachwycony – i całkowicie nieprzejęty moim spojrzeniem – Greg.
Fryzjerka poprowadziła mnie w kierunku fotela.
– Więc co właściwie robimy?
Zastanawiałam się właśnie, w jaki sposób mogę cofnąć się w czasie i sprawić, by ten punkt Listy nigdy nie powstał.
– Afro. I pofarbować na biało.
Wolę nie wiedzieć, jaką miałam wtedy minę. A szeroki uśmiech House’a doprowadzał mnie do szału.
Od wstania z fotela i panicznej ucieczki powstrzymała mnie tylko wizja tego, co się później stanie z House’em. Bo pierwszy punkt jego Listy był równie – jeżeli nie bardziej – przerażający.
Tymczasem siedziałam grzecznie i czekałam, aż moje włosy zmienią barwę i napuszą się jak u pudla.
Nie był to najprzyjemniejszy okres oczekiwania w moim życiu. Nie miał nic wspólnego z czekaniem na urodzinowe prezenty, ani narodziny dziecka. To jeden z tych momentów życia, w których oczekiwanie jest największą udręką. Jak dla oskarżonego siedzenie w celi i myślenie o procesie, który ma niedługo nastąpić.
Niemniej, jak to zwykle bywa, oczekiwanie w końcu się skończyło.
Spojrzałam w lustro i… Cóż, moja mina po raz kolejny musiała być iście zachwycająca, bo House parsknął śmiechem i zaoferował, że zapłaci.
Ale, jak to się mówi, zemsta jest słodka. Wyszliśmy z salonu fryzjerskiego i skierowaliśmy się do miejsca, w którym House miał przeżyć katusze. Poczułam, że na moje usta wypływa pełen satysfakcji uśmiech, którego nie zniszczyły nawet zainteresowane spojrzenia mijanych na ulicy ludzi.
*
Stanęliśmy przy wejściu. House zdecydowanie zmarkotniał, a jego mina nie była już tak tęga. Krzyki dochodzące ze środka również nie były zbyt wielką zachętą. Cóż, dla niego. Bo ja, rozanielona, wciągnęłam go do środka.
– To nie fair – protestował Greg. – Ty możesz to później zmyć, włosy przywrócić do normalnego stanu, a ja…
– Ty też będziesz mógł to usunąć – oświadczyłam z szatańskim uśmieszkiem. Wzrok Grega mógłby zabijać.
Pracownik zakładu w końcu się odezwał:
– Co mogę dla państwa zrobić?
– Kolega chciałby zrobić sobie tatuaż. – Powtarzała się sytuacja z salonu fryzjerskiego. Tylko, że teraz to ja byłam górą.
– Rozumiem. Macie państwo projekt?
– Oczywiście – odpowiedziałam, czując, że uśmiech na moich ustach staje się coraz szerszy.
– Mamy? – zdziwił się House.
– O tak – powiedziałam i wyjęłam z torebki przygotowany rysunek serca ze skrzydłami. A na każdym skrzydle było jedno imię: Lisa i Alex.
Widząc minę House’a, poczułam przemożoną chęć, by wybuchnąć śmiechem. Cudem udało mi się powstrzymać.
Ze śmiertelnie poważną miną podałam rysunek tatuażyście. Ten obejrzał go i uśmiechnął się.
– Nie ma problemu. Gdzie robimy tatuaż?
House już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, kiedy przerwałam mu.
– Na szyi, po prawej stronie.
Słysząc to, House natychmiast łyknął dwie tabletki Vicodinu. Czy mi się wydawało, czy w jego oczach błysnęło przerażenie…?
Usiadłam z boku i przyglądałam się, jak tatuażysta nanosi szkic na szyję Grega. Potem nastąpił proces wykonywania tatuażu. Czy wspominałam już, że te wykonywane na szyi są najbardziej bolesne?
Cóż, to przynajmniej odwróciło jego uwagę od bólu nogi.
A przynajmniej taką mam nadzieję… Nieważne.
Po wszystkim House przyglądał się tatuażowi w lustrze. Jego cierpiętnicza mina była dla mnie wynagrodzeniem za to, co musiałam znieść przez wygląd moich włosów.
Ramię w ramię wyszliśmy ze studia tatuażu.
– Jesteśmy kwita – oznajmiłam z zadowoleniem.
– Co ty nie powiesz – parsknął.
– Naprawdę.
– No tak… Więc teraz ci przypomnę, że był to dopiero punkt pierwszy. Teraz czas na kolejny.
Uniosłam brwi i spojrzałam na kolejny punkt Listy.
– No nie – wyrwało mi się.
Bez słowa pokazał mi swoją Listę. Uśmiechnęłam się.
– No dobra, więc może jednak to przeżyję.
W rzeczywistości, nie byłam tak optymistycznie nastawiona.
cdn.
Ostatnio zmieniony przez scribo dnia Sro 14:05, 26 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
_________________ "Może wariaci to tacy ludzie, którzy wszystko widzą tak, jak jest, tylko udało im się znaleźć sposób, żeby z tym żyć."
W. Wharton "Ptasiek"
Wysłany:
Sro 13:18, 26 Sie 2009 |
|
scribo
Kochanka klawiatury
Dołączył: 25 Lut 2009
Pochwał: 12
Posty: 748
|
Powrót do góry |
|
|
|
Lisa z fryzurą afro?! :o I do tego na biało?!?! :shock: Rany, ty to masz pomysły! Aż się boję, jakie będą następne punkty na ich listach...
|
|
_________________ Cudny Óbiór od siostry!
maybe_55 i nigide, mHroczne rodzeństwo! ;) Nettie, kuzynka któregoś tam stopnia! :]
Wysłany:
Sro 14:01, 26 Sie 2009 |
|
BluePoliceBox
Kardiochirurg
Dołączył: 14 Lip 2009
Pochwał: 6
Posty: 3274
Miasto: Wieliczka
|
Powrót do góry |
|
|
|
całkiem niezłe a nawet super :)
|
|
Wysłany:
Sro 20:13, 26 Sie 2009 |
|
Lynx
Student medycyny
Dołączył: 26 Sie 2009
Posty: 13
Miasto: Gdynia
|
Powrót do góry |
|
|
|
Teraz House będzie Sprite, a Cuddy pragnienie;) Wprost nie mogę doczekać się następnego punktu listy, sasasa :twisted:
|
|
Wysłany:
Sro 22:28, 26 Sie 2009 |
|
rocket queen
Pumbiasta Burleska
Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 57
Posty: 3122
|
Powrót do góry |
|
|
|
Cuddy z afro mnie powaliła :hahaha:
A House z tatuażem też boski :lol:
Czekam na więcej :D
|
|
_________________
Następny sezon będzie nasz! Nawet "Marian" nam nie przeszkodzi! :mrgreen:
Gusia - moja Bratnia Dusza :wink: Danielek18 - mój młodszy, zÓy i ironiczny brat :mrgreen:
Wysłany:
Czw 11:44, 27 Sie 2009 |
|
zaneta94
Grzanka
Dołączył: 16 Lut 2009
Pochwał: 30
Posty: 11695
Miasto: Dziura zabita dechami :P
|
Powrót do góry |
|
|
|
Scribo...
I co ja mam Ci napisac?
Mój problem polega na tym, że ja lubię sie czepiać - tu znajdę błąd, tam brak logiki, gdzie indziej brak konsekwencji...
A u Ciebie?
Ciebie to tylko chwalić.
Dawno nie czytałam fików,a le mam zamiar sie poprawić - od razu trafiam na perełkę:)
Przede wszystkim, zaskakujesz mnie pomysłami - każdy Twój fik to jakaś świeżyzna! Ilez można mieć pomysłów na Huddy!?
Kazdy Twój fik ma nieco inny klimat. jak jedna osoba może odnajdywać sie w tak rożnych gatunkowo klimatach -dramaty piszesz świetne, obyczajówki świetne, zabawne fiki tez piszesz świetne? Jesteś jak... Scribo Wszechmogący! Gdybyś miała więcej lat na karku, to bym sie może nawet nie zdziwiła, ale żeby w takim wieku TAK pisać...
Jestem szalenie ciekawa co będzie dalej. Ciekawa szalonych pomysłów Lisy i Grega.
Spojrzałam w lustro i… Cóż, moja mina po raz kolejny musiała być iście zachwycająca, bo House parsknął śmiechem i zaoferował, że zapłaci.
Nie no! tutaj to przegięłaś! House by zapłacił? Chyba tylko jakby do fryzury Cuddy dodała taniec na rurze gratis!
Pozdrawiam ciepło :*
|
|
_________________
Wysłany:
Czw 18:49, 27 Sie 2009 |
|
T.
Mecenas Timon
Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 37
Posty: 2458
|
Powrót do góry |
|
|
|
Dzięuję wam wszystkim za komentarze, to szalenie motywujące kochani :** Szczególne pociękowania dla T., za dłuuugi i wyczerpujący komentarz ;)
Odcinek najsłabszy z dotychczasowych - nie jestem zadowolona :/
Betowała Erato :**
Odc. 3
Mimo, że następny punkt Listy był stosunkowo łatwy, osobiście czułam się, jakby zadanie mnie przerosło.
Właściwie... Prosty fizycznie, ale moja psychika zdecydowanie na tym ucierpiała. Cóż, tylko moja, najwyraźniej.
Ale po kolei.
*
Postanowiliśmy, że zrobimy to tego samego dnia. Nie chcieliśmy marnować czasu, szczególnie, że w przyszłości miała czekać nas podróż.
Tym razem zaczynał House.
Najwyraźniej uważał na fizyce, bo najpierw udaliśmy się do zwykłego supermarketu. Wyposażeni w folię aluminiową (House) i aparat fotograficzny (ja), stanęliśmy pod Banana Republic.
Rozczaruję was – nie chodziło o przebranie Grega w damskie ciuchy – chociaż, jak się nad tym zastanowić, jest to kusząca perspektywa – a o coś zupełnie innego.
– Muszę to robić? – upewnił się.
– Zawsze możesz zrezygnować – powiedziałam ze słodkim uśmiechem.
Delikatna sugestia, jakoby miał przegrać z Alex, podziałała na niego jak płachta na byka. Bez dalszej zwłoki wkroczył do sklepu. Szłam krok za nim.
Założę się, że już się domyślacie, co miał zrobić. Wiem, to takie przewidywalne. Ale nic na to nie poradzę.
Odnaleźliśmy odpowiednią część sklepu. Z kilku stojaków mrugały do nas wesoło światła odbite w brylancikach kolczyków.
Właśnie – kolczyki. Cel naszej wyprawy.
House powoli zbliżył się do regału. Widziałam, jak bardzo starał się nie zwracać na siebie uwagi. Jeśli chcecie znać moje zdanie – przydałby się tu Lucas.
Niemniej zadanie musiało zostać wykonane. Obserwowałam, jak potrącone „przypadkiem” pudełeczko spada wprost do obszernej, odstającej kieszeni kurtki House’a.
Widziałam, jak zrobił kilka kroków, jak niby mimochodem zapiął kieszeń…
A potem, jakby nigdy nic, podążył do wyjścia. Kiedy przechodził między bramkami wstrzymałam oddech – założę się, że on też – i wtedy… Nic.
Naprawdę – po prostu wyszedł. Natychmiast pospieszyłam za nim.
Z miną zwycięzcy wciągnął mnie do samochodu i pokazał zdobycz. Śliczne kolczyki spoczywały na jego dłoni.
– Złodziej, oszust i kryminalista – oznajmiłam.
– Fakt – wyszczerzył się, wyciągając folię aluminiową, którą wcześniej wyłożona była jego kieszeń.
Nie mogłam uwierzyć, że mu się udało. Mimo to, wyjęłam aparat i cyknęłam fotkę zdobyczy.
– Naprawdę to zrobiłeś – dodałam z zaskoczeniem w głosie.
– Nie wierzyłaś we mnie – oznajmił oskarżycielskim głosem.
– Sam w siebie nie wierzyłeś – odgryzłam się, wspominając jego nietęgą minę.
– Od początku wiedziałem, że mi się uda – zaprzeczył gorliwie.
– Oszukuj się dalej – prychnęłam.
Chyba się obraził, bo nic nie powiedział, tylko odwrócił się ode mnie.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Znałam go zbyt dobrze, żeby się na to nabrać. Wiedziałam, że zaraz obróci się z powrotem, uśmiechnie złośliwie i skomentuje czekające mnie męczarnie.
No, chyba żeby nie.
Okazało się, że się nie pomyliłam. Wręczył mi kolczyki z przesłodzonym „proszę” i złośliwym uśmieszkiem.
– Nich będą świadkami tego, co się za chwilę wydarzy – dodał.
– Dzięki, pocieszyłeś mnie – mruknęłam.
Oczywiście, to był sarkazm.
*
Podbudowana sukcesem House’a doszłam do wniosku, że – być może – mnie też się uda wyjść z tego bez szwanku.
Wiedziałam, że gdybym podzieliła się tą optymistyczną myślą z House’em, z powrotem otrzymałabym zapewne tę samą odpowiedź, której ja mu niedawno udzieliłam, czyli: „Oszukuj się dalej”.
Dlatego też zachowałam swoje myśli dla siebie. Również te mniej optymistyczne i wyprzedzające mnie w panicznej ucieczce z przyszłego miejsca zbrodni.
Jak się cieszę, że napad dostał się Alex!
Nie zmienia to faktu, że moje zadanie też niespecjalnie mi się podobało.
Wandalizm to wandalizm – jedno i to samo, mimo to wolałabym malować graffiti na murach, czy coś.
Na szczęście, moje zadanie nie było szczególnie skomplikowane. Potrzebowałam tylko drutu. No, i cegły, na wszelki wypadek.
Tak, zgadliście – włamanie.
Właśnie dlatego znajdowałam się w środku nocy przed małym domkiem, z House’em robiącym za kamerzystę zza płotu.
W uszach miałam kolczyki.
Podeszłam do drzwi – dość niepewnie, jeśli mam być szczera. Byłam boso – szpilki zostawiłam w aucie, były trochę za głośne. No wiecie – ostrożności nigdy za wiele.
Wsadziłam drucik do zamka. Jeszcze raz rozejrzałam się dookoła, sprawdzając czy na pewno jestem tu sama (nie licząc House’a).
Czułam, jak strużka potu spływa mi po karku. Czy się denerwowałam? Zgadnijcie…
Rzecz jasna, zamek nie chciał współpracować. Może drut był jakiś nie taki, a może to po prostu mój brak wprawy we włamaniach – w każdym razie, jeśli nie chciałam przegrać, musiałam znaleźć jakiś inny sposób.
W tym miejscu błogosławię własną zapobiegliwość. Tak, tak, już wiecie. Cegła wkroczyła do akcji.
Oglądaliście Kevina samego w Nowym Jorku? Jeśli tak, to wiecie już, jak to przebiegało. Stanęłam przed szybą – w końcu za włamanie uważaliśmy wejście do zamkniętego domu w jakikolwiek sposób.
Chwyciłam mocniej cegłę, wzięłam zamach i – uciszając wyrzuty sumienia – wykonałam rzut.
Cegła poleciała pięknym łukiem, w końcowej fazie zderzając się ze szklaną taflą. Jak można się było domyślić, okno po chwili przestało istnieć. Podbiegłam, chwyciłam odłamek szyby i rzuciłam się do auta.
Serce podchodziło mi do gardła, a dźwięk alarmu – przy okazji zagłuszający śmiech House’a – dodawał mi skrzydeł.
Zapamiętać na przyszłość – przemknęło mi przez myśl – wziąć kilka lekcji od Foremana.
Kiedy odjeżdżaliśmy, House wyszczerzył się i powiedział:
– No, to teraz jesteśmy wyjęci spod prawa.
Nic nie odpowiedziałam, zastanawiając się nad tym, jak dałam się w to wrobić.
Doszłam do wniosku, że House oznacza samo zło. To była jego wina.
No bo czyja?
cdn.
|
|
_________________ "Może wariaci to tacy ludzie, którzy wszystko widzą tak, jak jest, tylko udało im się znaleźć sposób, żeby z tym żyć."
W. Wharton "Ptasiek"
Wysłany:
Wto 20:29, 01 Wrz 2009 |
|
scribo
Kochanka klawiatury
Dołączył: 25 Lut 2009
Pochwał: 12
Posty: 748
|
Powrót do góry |
|
|
|
Faaajnie ;D
|
|
_________________ Avek od anoli !
Córek mapeto ogórek - Nemezis, córunia jędzunia - nimfka & Sevir, brat bliźniak - whatever. / zÓy partner ze schowka, mraÓ, mraÓ - Hambarr / Rozczochowy właściciel - maybe ! /druga połówka mojego mózgu - lusiek /maaamusia - kretowa / mruczący pożeracz przecinków -Guśka
'Każdy z nas ma cztery twarze; tę, którą pokazuje innym; tę, którą widzą inni; tę, która myśli, że jest prawdziwa i tę, która jest prawdziwa. Wybierając jedną z nich, nie rezygnujmy z pozostałych.'
Wysłany:
Sro 17:40, 02 Wrz 2009 |
|
Lady M
Dziekan Medycyny
Dołączył: 18 Lip 2009
Pochwał: 14
Posty: 6835
|
Powrót do góry |
|
|
|
Cuddy rzuca cegłą :mrgreen: Chciałabym zobaczyć takie sceny w serialu :wink:
|
|
_________________
Następny sezon będzie nasz! Nawet "Marian" nam nie przeszkodzi! :mrgreen:
Gusia - moja Bratnia Dusza :wink: Danielek18 - mój młodszy, zÓy i ironiczny brat :mrgreen:
Wysłany:
Pią 14:07, 04 Wrz 2009 |
|
zaneta94
Grzanka
Dołączył: 16 Lut 2009
Pochwał: 30
Posty: 11695
Miasto: Dziura zabita dechami :P
|
Powrót do góry |
|
|
|
scribo, należy Ci się pożądne lanie i mało mnie obchodzi, że mnie nie znasz i ja Ciebie nie znam. :lanie: Toż to czysty sadyzm! siedzę czytam, śmieję się, a tu nagle BACH - koniec. I gdzie ten "cdn"? Dobra. Jeśli nawet nie zamierzasz kontynuować, mam prośbę - daj mi jakąś receptę na moją wybujałą wyobraźnię i sposób na poskromienie niecierpliwości. Jesteś bezlitosna. :(
|
|
Wysłany:
Czw 18:40, 21 Sty 2010 |
|
hattrick
Fikopisarz Miesiąca
Dołączył: 18 Cze 2009
Pochwał: 41
Posty: 9231
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|