Elevator love, czyli co się może zdarzyć w windzie...[M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Elevator love, czyli co się może zdarzyć w windzie...[M]

Teoretycznie jestem tu nowa :) Publikowałam już ficki o Huddy, ale w innych miejscach:) Dzisiaj publikuję jeden z tych śmiesznych :P Mam nadzieję, że się spodoba :P :)

+16


Była zdenerwowana. Bardzo, bardzo zdenerwowana. Na stosy niepodpisanych papierków piętrzących się na jej biurku, na setki pozwów sądowych oczywiście spowodowanych przez House’a, na to, że nie wynegocjowała sumy pieniędzy na oddział onkologiczny… Tak, Lisa Cuddy miała zdecydowanie zły tydzień. No i jeszcze ten pocałunek z Housem. Długo na niego czekała, wiedziała, że on nie zrobił tego tylko dlatego, że była załamana stratą dziecka. A teraz unika tematu. Może gdyby go nie oddał wiedziałaby na pewno, że nic z tego nie będzie… Ale nie, musiał jej zrobić nadzieję, a teraz milczy. Zresztą, czego by się mogła po nim spodziewać… Ze złością rzuciła kartę pacjenta na stół i skierowała się do windy.
- Dzień dobry, pani dyrektor. – Słysząc ten dobrze znany głos zadrżała. Mogła się na niego wściekać, krzyczeć, ale zawsze sprawiał, że jej serce biło mocniej.
- Dzień dobry. A ty, jak zwykle spóźniony… Niech to będzie ostatni raz, bo jak nie, to weźmiesz przychodnię za wszystkich lekarzy. – powiedziała, jednak dobrze wiedziała, że House, jak zwykle się wykręci.
- Cuddles, nie możesz mi tego zrobić! Jestem dla ciebie za cenny, żeby marnować się w tej wylęgarni wyimaginowanych chorób! – popatrzył na nią tym swoim kpiącym uśmieszkiem, przez co jeszcze bardziej się zdenerwowała. Dlaczego on taki musi być?! W końcu drzwi windy otworzyły się i oboje, w milczeniu, wsiedli do niej. Nie odzywali się do siebie. Cuddy miała żal o tą sytuację z pocałunkiem. Ewidentnie coś czuła do niego, a on? On, jak zwykle ucieka. Pozwala się do siebie zbliżyć, by za chwilę kogoś odepchnąć… Nie liczy się z uczuciami innych. Lisa westchnęła. Jak mogła zakochać się w tak popieprzonym i jednocześnie niezwykłym i inteligentnym człowieku? Myślała o tym, nie mając pojęcia, że niebieskookiego diagnostę męczą podobne myśli. Nie wiedział, czemu Cuddy zachowuje się, jakby wszystko było w porządku. Zwyczajnie bał się odrzucenia. Ukrywał swojej uczucia do niej tym kpiącym uśmieszkiem, niewybrednymi komentarzami pod jej adresem maskował swoje wnętrze. A tak szalała istna burza z piorunami.
- Powiesz coś wreszcie Cuddy?
- Czasami mam ochotę cię udusić! – krzyknęła, po czym spojrzała na niego.
- Oj, maaamooo, kogo byś wtedy molestowała?!
- Jak zwykle! Czy ty czasami nie możesz być poważny? – Coś w niej pękło. Już dosyć miała tych podchodów, gierek…- Zawszę muszę za ciebie świecić oczami i przepraszać wszystkich w koło! A ty?! Ty nawet nie powiesz marnego ‘dziękuję’! Nic cię nie obchodzi i myślisz, że tylko ty jesteś ważny! Nie obchodził cię nawet ten pocałunek! – Wykrzyczała mu wszystko. Wszystko, co tłamsiła w sobie od dłuższego czasu…
Nagle światło w windzie zaczęło migać. Winda się zatrzęsła i… stanęła. Spojrzeli na siebie.
- Widzisz? Twoje krzyki aż zatrzymały windę. – powiedział. Lisa spojrzała na niego. W jej oczach było widać ból. Odwróciła się, żeby nie widział łzy spływającej po jej policzku. Diagnosta usłyszał jak cicho westchnęła. Dobra. Teraz albo nigdy!
-Lisa... - wymamrotał. – To nie prawda. – Odwróciła się do niego. Na jej twarzy malowało się zdziwienie.-
-Co nie prawda? Nie prawda, że nie liczysz się z niczyim zdaniem?! – krzyknęła.
- Cuddy, uspokój się i pozwól mi dokończyć. Ja wiem, że jestem nieznośny, dziecinny i irytujący. I dziękuję. – Gdy wypowiedział to jedno słowo twarz dyrektorki jakby się rozjaśniła. – Ale to ostatnie zdanie, które wykrzyczałaś to nie prawda. Ten pocałunek był dla mnie ważny. Po prostu bałem się odrzucenia. Myślałem, że ty szukałaś tylko pocieszenia, nic więcej. – Zaryzykował. Nie obchodziło go to, że może go wyśmiać. Otworzył się przed nią. – Jestem arogancki i cyniczny, ale może gdybyśmy… gdybyś dała mi szansę i…
- Kocham cię. – przerwała mu. Dotknęła ręką jego policzka. Nic się teraz dla nich nie liczyło. Poznawali swoją drugą stronę. Przyciągnął ją do siebie, przybliżył się do niej i złożył na jej ustach długi, namiętny pocałunek. Stęskniła się za jego ciepłymi, miękkimi wargami. Nieświadomie zsuwali się coraz niżej, aż w końcu usiedli. Wtulił twarz w jej włosy i przytulił ją mocno.
- Jak myślisz, jak długo będą naprawiali windę? – spytał z uśmiechem. Ale tym razem szczęśliwym. Oparła się o niego , jednocześnie przytulając się do jego klatki piersiowej.
- Za szybko. Dokończymy później. – uśmiechnęła się zalotnie.
- Ale mammooo…
- I nie mów tak do mnie, bo wlepię ci dodatkową przychodnię.
- E tam, mam swoje sposoby, żeby cię powstrzymać. – uśmiechnął się łobuzersko.
- Ciekawe bardzo, ja… - nie dokończyła, bo zamknął jej usta pocałunkiem.
- Coś czuję, że będziesz miał na mnie zdecydowanie zły wpływ… - powiedziała, gdy oderwała się od niego…
- O Matko, nareszcie… CUDDY?! HOUSE!!? – Wilson, gdy zobaczył swoich przyjaciół całujących się na podłodze w windzie, kompletnie oniemiał. A wraz z nim spora grupa personelu i przypadkowych pacjentów. Lisa momentalnie przeszła w purpurę, a House standardowo przywdział swój uśmieszek.
- No i koniec zabawy… - westchnął teatralnie. – Wilson, nie gap się tak, bo oczopląsu dostaniesz. Ja wiem, że Cuddy ma wielki tyłek, ale bez przesady.
- House! – Jej twarz przypominała dojrzałego pomidora.
- Oj, kochanie, nie gniewaj się, mi się podoba. – Greg chwycił Lisę w talii i skierował się w stronę gabinetu. Jego ręka powoli wędrowała coraz to niżej, ale jedno mordercze spojrzenie Cuddy ostudziło jego poczynania.



Kuśtykał, powoli dochodząc do swojego celu. Z uśmiechem otworzył drzwi do jej gabinetu. Siedziała za biurkiem podpisując ostatnie dokumenty. Wyglądała tak pięknie.
- Możemy już jechać? – zapytał, stając przed jej biurkiem.
- Tak, możemy. – uśmiechnęła się promiennie. Ubrała swój płaszczyk, wzięła torebkę i wstała zza biurka. Diagnosta chwycił ją w talii i oboje wyszli z gabinetu. Uwielbiał czuć jej ciepło. Uwielbiał czuć, że ma ją przy sobie. Często wracał myślami do wydarzenia w windzie. I uśmiechał się na myśl, co powiedziałaby Cuddy, gdyby dowiedziała się o jego spisku z konserwatorem. W końcu cenny autograf Elthona Johna za miłość swojego życia to nie taka duża cena…

„ Nie zawsze możesz dostać, to czego chcesz. Ale jeśli czasem się starasz, dostajesz to, czego potrzebujesz…”

KONIEC



PostWysłany: Sro 13:47, 20 Kwi 2011
LissLady
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 18 Kwi 2011

Posty: 19

Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Świetne ;P House taki housowy, Cuddy narzekająca... Brakuje mi takiej akcji w serialu... Uwielbiam happy Huddy fiki xD
... Czekam na następne ;P



_________________
warty w nocy, jego piękne oczy, nie powrócą już...

PostWysłany: Sro 19:21, 20 Kwi 2011
kajka96
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 05 Sie 2010

Posty: 31

Miasto: wRock
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

super! podoba mi się!


Cytat:
- Oj, maaamooo, kogo byś wtedy molestowała?!



genialne! :D


czekam na więcej twórczości



_________________
Na świecie jest tyle tabletek, których człowiek jeszcze nie spróbował...

PostWysłany: Sro 21:40, 20 Kwi 2011
LittleGirl
Rezydent
Rezydent



Dołączył: 20 Mar 2011

Posty: 298

Miasto: Bystrzyca Kł
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.04029 sekund, Zapytań SQL: 16