31 Grudnia [u]
Moje pierwsze opowiadanie Huddy.Nie jest idealne, bo nie potrafie pisać wymiany zdań między Cuddy a Housem tak jak w serialu. Nie bijcie :lol:
Przesłodzone jest strasznie, ale czasmi przyda się taki cukierek ;)
Word mi troszeczke wariuje, więc mogą być duże litery nietam gdzie trzeba ;)
Leżała wtulona w małą istotkę, w za dużym na nie dwie łużku. Był 31 grudzień.
Cameron, jako nowa Administratorka szpitala urządzała bal sylwestrowy.
Zaproszenie, Cuddy wciąż leżało nieotwarte na stoliku. Wolała spędzić go z Joy.
-Nareszcie w domu maleńka. Nasz pierwszy sylwester.
Uśmiechnęła się. Pogilgotała małą po brzuszku ta zaczęła się śmiać. W całym domu
było słychać 4 uderzenia zegara,
Zwiastujące nadejście kolejnego nowego roku.
-Szczęśliwego nowego roku Joy.
Spojrzała na małą. Tak słodko spała. Właśnie, dlatego chciała być matką.
Już nie bała się powrotów do pustego domu.Miała, do kogo wracać.
Cieszyła się wszystkimi aspektami bycia matką. Rozczulał ją każdy drobiazg od
Odbeknięcia po jedzeniu, po taki widok Śpiącej Królewny.
-Moja królewna- Szepnęła i ucałowała małą w czółko.
Przykryła się kołdrą i odpłynęła w krainę 100% szczęścia, gdzie rodzinę tworzyli
Mama, Tata i dziecko, w małym domku przepełnionym miłością. Zdawała sobie
Sprawę, że po przebudzeniu zobaczy tylko Joy, lecz lubiła czasem pomarzyć, że
Znajdzie kiedyś tego mężczyznę ze snu. Usłyszała jakieś szmery na dole. Otworzyła oczy
i zerknęła na zegarek. Było 30 minut po północy. Już planował, co zrobi temu,
kto śmiał wyrwać ją
z jej krainy szczęścia. Nie bała się. Ubrała szlafrok i zeszła na dół. Zobaczyła Housa
zabierającego resztki rozbitego wazonu.
-House, co ty tu robisz, jak tu wszedłeś?
-Dałaś mi kiedyś klucze, gdybym czegoś potrzebował. Nie sądziłem, że
nadal nie zmieniłaś Zamków.
-To było 10 lat temu. Dałam Ci je, bo byliśmy przyjaciółmi i………….
-A teraz nimi nie jesteśmy?
-Dobrze wiesz, co się wtedy wydarzyło myślisz, że po tym jak mnie zdradziłeś
ze Stacy, nadal będziemy Przyjaciółmi? Nie House.
-To była jedna cholerna noc. To ona mnie uwiodła.
-Taaak? Wyglądało trochę inaczej.
-Cuddy do cholery. To było 10 lat temu. Nie sądzisz, że najwyższy czas zapomnieć i…
- O takich rzeczach się nigdy nie zapomina. Jeżeli tylko po to urwałeś się z imprezy
W szpitalu, to już idź. Dobranoc House.
-Nie mogłem tam wysiedzieć, aż nie dobrze się robiło na widok tylu miziających się par.
Przyszedłem zapytać o... Muszę wiedzieć… czy ty.. Czujesz jeszcze coś do mnie...
Lisa?
Spytał z wzrokiem wbitym w podłogę, po czym spojrzał jej w oczy.
-Już Ci mówiłam. Takich rzeczy się nie zapomina, ale obawiam się, że teraz już jest
Trochę za późno…
Uśmiechnęła się smutno i zaczęła wchodzić na górę.
-A gdyby ktoś Ci powiedział, że zachował się jak idiota, żałuje tego, wciąż myśli
o Tobie… i Tęskni?
Pod wpływem jego łamiącego się głosu odwróciła się.
-Odpowiedziałabym, że pełno jest idiotów na świecie… i że każdy zasługuje na drugą
Szansę…, bo tak się dziwnie składa, że lubię idiotów. A uściślając lubię jednego idiotę.
Mówiąc to, zeszła ze schodów i podeszła do niego.
-Czy to znaczy, że ten idiota ma jeszcze jakieś szanse na bycie nie-idiotą?
-To znaczy, że czeka go długa resocjalizacja.
Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Podszedł jeszcze bliżej i ją przytulił.
Tak po prostu przytulił, Pokazując, że nawet facetmoje-ego-jest-najważniejsze
potrafi okazać uczucia.
-Szczęśliwego nowego roku Lisa
-Szczęśliwego nowego roku Greg
Wzięła go za rękę i zaprowadziła do sypialni, spała mała. On tylko się tylko spojrzał,
Jak tylko on potrafi i powiedział?- To łóżko jest za duże na was dwie
Ona się uśmiechnęła i położyła obok małej. Po chwili Greg zrobił to samo.
Nieświadoma niczego Joy, która leżała między nimi uśmiechnęła się przez sen.
Spojrzeli się na siebie w tym samym momencie.
- To ile będzie trwała ta rescolizacja?
-Do końca świata i o 1 dzień dłużej.
House zbliżył swoją twarz do jej twarzy i pocałował ją tak delikatnie jakby była z
Cukru. Z taką pasją, jakby nigdy więcej nie miał smakować tych ust. Gdy ich usta się
Rozłączyły Lisa złapała go za rękę i utonęła w krainie snów. Usypiając usłyszała jeszcze
-Wilson pójdzie z diabłem na piwo jak się dowie.
Już nie musiała śnić o idealnej rodzinie, bo sama ją zaczęła budować.
Epilog
31 grudnia, dokładnie rok po tych wydarzeniach On i Lisa nadal byli parą. 1,5 Roczna
Już Joy właśnie zbijała kolejną bombkę z ich choinki. Greg siedział na kanapie kątem
Oka obserwując małą i jej piękną matkę krzątającą się po kuchni. Po chwili dosiadła się
Do niego podając mu szklankę jego ulubionego Burbonu i soku dla niej.
-Wiesz, że teraz Twój brzuch i tyłek mogły stanowić cały Titanic?
Lisa się uśmiechnęła się i pogłaskała swój rosnący brzuch.
-Jeżeli Twój syn ma być, choć trochę podobny do Ciebie, to nie wiem jak my
Sobie z Joy poradzimy z takimi dwoma. A właśnie, dlaczego pozwalasz małej niszczyć
Twoje dzieło, nad którym męczyłeś się pół dnia?
Mówiąc to wskazała na małą rozrabiakę.
-Bo ją kocham, naszego syna też nawet jak jego kopanie doprowadza mnie do irytacji.
I Kocham Ciebie Lisa.
Ona nic nie odpowiedziała tylko pocałowała go. Była najszczęśliwszą kobietą na świecie.
Miała jego, Joy, ich nienarodzonego syna i niesfornego Wilsona.
A co do Wilsona, to była jedyna sprawa, w której House się pomylił. James nie poszedł
Na piwo z diabłem. On się ożenił z diabłem o imieniu Amber. Greg czuł, że szybko
Na kręgle z nim nie pójdzie.
Ostatnio zmieniony przez Lady K. dnia Sob 15:50, 03 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
|