Vice: Gluttony [ M ] [ T ]
Chyba jak dotąd najgorsze moje tłumaczenie, niemniej jednak mam nadzieję, że parę emocji, które tkwią w oryginale, udało mi się przekazać. Tym razem trochę na temat Cameron.
'Gluttony' znaczy tak ładnie mówiąc 'nieumiarkowanie w jedzeniu'.
Linki do tłumaczeń:
1. Envy
2. Sloth
3. Gluttony
4. Wrath
5. Pride
6. Greed
7. Lust
Autor: TheVerbalThingComesAndGoes
Tytuł: Vice (tłum. wada, przywara, defekt)
Link do oryginału: http://www.fanfiction.net/s/5208620/3/Vice
3. Gluttony
“...But you are damaged, aren’t you?”
(1.01 Pilot)
nimis (gula)
Pobłażanie stanowi dla Cameron osobisty przywilej.
To nagroda, którą daje sobie za dni bez potknięć – małe dania o niewielkiej zawartości kalorii, wielkości zaledwie kęsa. Przynajmniej w to pozwala sobie wierzyć – że zwyczajnie kontroluje kiedy, gdzie i co je; że po tygodniach głodzenia się zasługuje na miseczkę lodów. Albo dwie.
Ale tak naprawdę prawie zawsze ugina się pod presją. Jedzenie zapanowało nad nią i jakimś sposobem bez jej wiedzy nabrało mocy, by dyktować jej, jak żyć.
Nie ulega zachciankom, nie za często. Wie z doświadczenia, że chwila nie trwa wiecznie i że zazwyczaj pustka wewnątrz będzie o wiele większa niż przedtem.
Kiedyś była nieco… gruba. Daleko jej było do nadwagi, ale wystarczająco blisko, by zostawić ślad, by otworzyć drzwi do nielubianego kawałka siebie prowadzącego do obsesji.
Jej matka zawsze będzie z czułością odnosić się do tego jak do uroczych aspektów dzieciństwa – czas przed okresem dojrzewania na który składały się okrąglutkie policzki i podwójny podbródek. Cameron wciąż nadążała za resztą klasy na sali gimnastycznej, ale nienawidziła, kiedy jej uda ocierały się o siebie podczas biegu. W dziewiątej klasie wszystko się skończyło, ale nigdy nie zapomniała, jak się wtedy czuła.
Nie warto, powtarza sobie nawet kiedy chwyta rączkę od zamrażarki. Lubi mieć przynajmniej jeden pojemniczek w pobliżu, lubi utwierdzać się w przekonaniu, że potrafi oprzeć się pokusie. Mimo że zwykle nie potrafi. I nienawidzi tego.
Rozum ponad materią. Siła woli ponad potrzebą.
Stuka łyżką o podbródek. Przebiega palcami po drobnym kwiecistym wzorku wyrytym w srebrze. Stary nawyk z dzieciństwa.
Nie warto, powtarza sobie nawet kiedy rozrywa opakowanie Edy's Tin Roof Sundae, z podnieceniem zdejmując wieczko i nie myśląc o odmrożeniach.
Dlatego nie powinna przywiązywać się do pacjentów. Ponieważ kiedy umierają, to właśnie ona spędza noce walcząc z demonami dzieciństwa, siedząc samotnie w ciemnościach w kuchni i opychając się ociekającymi cholesterolem, posypanymi wiórkami czekoladowymi lodami. Znosi to szczególnie ciężko, zapisując na koncie jako osobistą porażkę.
To niesprawiedliwe, myśli, a Wilson miał rację.
Kiedy łyżeczka dotyka dna pojemniczka, jej żołądek zaczyna się skręcać, a ona doznaje rozczarowania, przeczuwając nadchodzące wymioty.
W drodze do łazienki potyka się o puste pudełko po pączkach, ledwo dociera na czas do sedesu, by opróżnić żołądek.
Całą noc spędza zwinięta w kłębek na podłodze łazienki, próbując zrozumieć, jak to się właściwie stało.
--
Ostatnio zmieniony przez Shitzune dnia Nie 16:03, 05 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|