Wakacje Cuddy [5/5][T]
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Oto jestem ;) Z przyjemnością przedstawiam Wam przedostatnią część. Przepraszam, że tak późno. Miałam urwanie głowy w sensie niemal dosłownym.

Z wielkim całusem dla wszystkich czytających, bo dzieki temu tłumaczę z jeszcze większą przyjemnością ;)





House nie przyszedł następnego dnia. Cuddy wmawiała sobie, że nie ma prawa czuć rozczarowania, bo właśnie tego należało się po nim spodziewać. Prawdopodobnie uznał, że poprzedniego dnia zrobił za dużo i trzymał się z daleka by pokazać jaki jest niezaangażowany.
Ale nie ważne jak dobrze go rozumiała - i tak tęskniła.

Czuła się o wiele lepiej. Jej gorączka wciąż się obniżała, a do południa zniknęła całkowicie. Zajęła się więc wypełnianiem akt i oglądaniem telewizji, starając się nie myśleć o tej jakże pochrzanionej relacji z jakże pochrzanionym facetem.


Wilson wpadł do niej po pracy,
- Jak się czujesz? - zapytał zaniepokojony.
- Dobrze - odpowiedziała. - O wiele lepiej niż wczoraj.
- A co się działo wczoraj? - zmarszczył brwi.
- Miałam dość wysoką gorączkę, czterdzieści i pięć kresek. Ale już mi przeszło! - dodała w pośpiechu, kiedy oczy Wilsona niebotycznie się rozszerzyły.
- Czterdzieści i pół? - wykrzyknął. - I nie miałaś nikogo, kto mógłby się tobą zająć? Tak mi przykro, Cuddy! Powinienem przyjść! Chodzi o to, że byłem strasznie zajęty i dotarłem do domu dopiero o...
- W porządku! - przerwała mu Cuddy ze śmiechem. - W porządku, House tutaj był.
Zapadła głucha cisza.
- House? - powtórzył w końcu Wilson.
- Tak.
- Gregory House? Zmasowany kretyn?
- Tak, Gregory House.
- I... co on dokładnie robił? - dopytywał się ostrożnie Wilson.
- Och, po prostu chciał się upewnić, że sobie radzę. Że coś zjadłam i takie tam - odpowiedziała Cuddy, przyglądając się z bliska twarzy przyjaciela. Malujący się na niej wyraz zaskoczenia przeobraził się w niedowierzanie, a potem w nieskrywany zachwyt.
- Wilson! - warknęła ostrzegawczym tonem.
- O niczym nie myślałem! - skłamał nieumiejętnie. - I nie przyszedł dzisiaj?
- Nie - odpowiedziała przygnębiona. Ku jej zaskoczeniu, Wilson był niezrażony.
- Daj mu czas - powiedział pewnym głosem. - Nie będzie w stanie wytrzymać z daleka od ciebie przez dłużczy czas.


Od kiedy House usłyszał od Wilsona, że Cuddy ma się o wiele lepiej, postanowił jej nie odwiedzać. W tym przekonaniu utwierdziło go tylko to, że Wilson był podejrzanie pogodny kiedy przekazywał mu najnowsze wieści i Greg domyślił się, że przyjaciel wie o jego wczorajszej wizycie u Cuddy. House nienaiwdził potwierdzać oczekiwań innych.
Kiedy więc dotarł do skrzyżowania, bez wahania pojechał prosto, do swojego mieszkania. Nie był świadom, że nie odwiedzając Cuddy robił dokładnie to, czego się po nim spodziewano.

Z butelką szkockiej do towarzystwa, House próbował usprawiedliwić samego siebie. Obawiał się, że był zbyt miły. Mogła go źle zrozumieć.
- Zbyt miły? - szydził głos Wilsona. Boże, to było wkurzające! - Nie boisz się, że byłeś zbyt miły. Boisz się, że za bardzo się do niej zbliżyłeś!
- Zamknij się.
Jeden Wilson był wystarczającym złem. Nie potrzebował kolejnego wewnątrz swojej własnej głowy.
- Swoją drogą, związek z Cuddy nigdy by nie wypalił. Skończyłoby się zranieniem i odepchnięciem jej, jak ze Stacy.
- Może Cuddy jest bardziej elastyczna. Poza tym, ona była z tobą przez te wszystkie lata, nawet w najgorszych momentach. Na dodatek jest jedna ważna różnica pomiędzy sytuacją jej, a Stacy.
- I cóż to jest, o głosie Wilsona?
- Stacy miała Marka, który ją kochał. Kiedy ty zostawisz Cuddy... Cóż, zostanie sama.


Następnego dnia, w piątek, Cuddy była już zupełnie zdrowa. Upajała się faktem, że jej zatoki były czyste, a kończyny przestały boleć. Była pełna energii. Skończyła papierkową robotę, usiadła więc przed telewizorem przerzucajac kanały, ale nie znalazła niczego ciekawego.

Była znudzona i niespokojna.
- Może powinnam wrócić do pracy?
Z drugiej strony, to był ostatni dzień jej urlopu, nie licząc weekendu. Wilson nie podarowałby jej, gdyby wróciła do pracy tak wcześnie.
Nie miała pomysłu jak spędzić ten dzień. Praca była jej całym życiem od tak dawna, że mając czas wolny czuła się zagubiona.
- Chrzanić to, wracam!
Właśnie kończyła się ubierać, kiedy usłyszała pukanie do drzwi.


Wilson miał rację. House nie mógł unikać Cuddy dłużej niż jeden dzień. Coś znowu przygnało go na jej ulicę.
- Jestem tu tylko dlatego, że się nudzę - poinformował głos Wilsona.
- W porządku - odparł nonszalancko tamen.
- Z żadnego innego powodu!
- Jasssne....
Zapukał do jej drzwi.


- House! - wykrzyknęła. Boże, wydawała się szczęśliwa, że go widzi. Dlaczego?!
- Cześć - powiedział. - Pobiłaś już demona grypy? - nie musiał pytać, było to widać. Jej policzkom wrócił zdrowy kolor, a oczy na powrót błyszczały.
- Tak. Właśnie się wybierałam do szpitala.
House uniósł brwi.
- Dlaczego, skoro możesz mieć legalne wagary?
Uderzył dłonią w czoło udając, że coś sobie uświadomił.
- Czekaj, zapomniałem! Jesteś Cuddy!
- Podczas gdy TY wagarujesz bez żadnej wymówki.
- Mój przypadek jest rozwiązany. Poza tym, musiałem się upewnić, że pani dziekan medycyny wciąż żyje - powiedział, kręcąc laską.
Wstchnęła.
- Nie od razu chciałam wracać do pracy, ale w domu nie mam co robić - wyznała.
- Naprawdę...? - miał dziwny wyraz twarzy. Taki, jak zawsze wtedy, gdy coś mu wpadnie do głowy.
- Co? - zapytała ostrożnie.
- Mógłbym pomyśleć o czymś, co możemy robić.
Lisa wywróciła oczami.
- House, mówiłam ci, że się z tobą nie prześpię.
Diagnosta wydawał się być zszokowany.
- Cuddy! Przestań myśleć o takich rzeczach! Wcale nie to chciałem zaproponować. Chociaż... mogę zmienić zdanie, skoro tak ewidentnie o tym myślisz.
- Więc co chciałeś zaproponować? - przerwała.
- Myślałem o wycieczce po mieście... na motocyklu - z rozmachem wskazał laską swój pojazd.
- Nie dam się złapać w tę pułapkę śmierci - odpowiedziała stanowczo, jednak jej zdradzieckie serce podskoczyło na samą myśl.
House przycisnął ręce do piersi i udawał wielce zranionego.
- Nigdzie nie będziesz bezpieczniejsza niż ze mną!
Powiedział to żartem, ale zaskoczyło go jakże prawdziwe były te słowa. Najwyraźniej i na niej wywarły efekt. Zawahała się.
- W porządku. Jeśli coś nam się stanie, jesteś zwolniony - dodała, wsiadając na motor. Powiedziałą to jednak tylko po to, by zachować pozory, bo prawdą było, że nigdy nie czuła się bezpieczniej.


Mknęli ulicami Princeton wzdłuż lśniących wód jeziora Carnegie, gdzie trenował studencki klub wioślarski.

Cuddy obejmowała House'a w pasie, brodę zaś oparła o jego plecy. Wydawał się być tak wspaniale pewny siebie. Słońce ogrzewało jej twarz a wiatr pokrzepiał ją i odświeżał po tak długim "areszcie domowym".

House zawsze kochał jazdę na motorze, bo było to jedyne zajęcie, które pozwalało mu osiągać wielką prędkość bez martwienia się o nogę. Tylko wtedy nie czuł się jak kaleka. Podobało mu się też to, że miał z sobą Cuddy.

Zostawili jezioro za sobą i kierowali się w stronę cmentarza. Tam się zatrzymali. Cuddy spostrzegła, że stali na wprost Ferry House. Była to jedna z najlepszych restauracji w mieście.
- House? - zagadnęła, zsiadając z motoru.
- Pora lunchu. A ja jestem głodny - odpowiedział.
Lisa nie wyglądała na przekonaną. Ta odpowiedź niczego nie wyjaśniała. Skoro był głodny, mogli się przecież zatrzymać w Burger Kingu. Nie musiał zabierać jej do drogiej knajpy.
House westchnął głośno.
- W porządku, panno Potrzebuję-Wyjaśnienia-Na-Wszystko. Nie jadłem przyzwoitego posiłku od tygodnia i zgaduję, że ty też nie. Jedzenie na wynos i gluty z bufetu zbrzydły nawet takiemu niewybrednemu podniebieniu jak moje. Przyszedłem wiec tutaj zjeść trochę prawdziwego jedzenia. Zjesz ze mną? - spojrzał na nią pytająco.
Zabierał ją na lunch! Uświadomiła to sobie z radością. W sumie miłe rzeczy robił od tygodnia, chociaż zawsze w przebraniu samolubnego drania, jakim zwykle był.
- Żartujesz? - uśmiechnęła się. - Umieram z głodu!
Rzeczywiście, była niezwykle głodna. Choroba zwykle odbiera i apetyt, i kilka kilogramów. Wzięła go pod ramię. Przez moment wydawał się być zaskoczony, ale nie protestował.

Kiedy usiedli, rozmawiali niewiele. Byli zbyt zajęci demolowaniem koszyczka z chlebem. Kiedy przyniesiono ich posiłki, rozprawili się i z nimi w rekordowo krótkim czasie.
W końcu zaspokoili głód. Siedzieli popijając wino. Greg unikał jej wzroku.
- House? - chciała zapytać go, dlaczego się o nią troszczył gdy była chora, ale nie do końca wiedziała jak to powiedzieć.
- Tak?
- Dlaczego się o mnie troszczyłeś gdy byłam chora?
Och. Cóż, bezpośrednie podejście mogło zadziałać.
- Bo chciałem podwyżki i seksualnej przysługi - powiedział bez mrugnięcia okiem, patrząc na nią swoimi przeszywajaco niebieskimi oczami.
- Tak myślałam - odpowiedziała pogodnie. Nie spodziewała się, że wyzna swoje uczucia. Wystarczyły czyny.
- Więc? - zapytał, unosząc brwi.
- Więc co?
- Dostanę je?
- Nie - odpowiedziała z uśmiechem.



PostWysłany: Czw 22:03, 27 Sie 2009
Sarusia
Patomorfolog
Patomorfolog



Dołączył: 08 Kwi 2009
Pochwał: 14

Posty: 846

Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

świetny fik :D już się nie mogę doczekać zakończenia :P



_________________


Moje siostrzyczki Nemezis i Sevir i nasza mamuta Maagda
Mój prywatny, jedyny i niezastąpiony kaloryferek Alan
Moja prywatna pisarka zÓych dobranocek, po których nikt nie zaśnie - Guśka

PostWysłany: Czw 23:57, 27 Sie 2009
nimfka
Nietoperek
Nietoperek



Dołączył: 13 Sty 2009
Pochwał: 30

Posty: 11393

Miasto: HouseLand
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

naprawde świetnie :) czekam na cd. :)



_________________


Znalazłam siostrę- sylrich my sis forever :*

"When the land slides and when the planet dies, that's when I come back to you"

PostWysłany: Pią 7:44, 28 Sie 2009
kasia2820
Reumatolog
Reumatolog



Dołączył: 21 Sty 2009
Pochwał: 3

Posty: 1087

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

heh:)
Strasznie mi sie podoba... House w 100% pozostał sobą, choć jednocześnie jego troska o Cuddy jest urocza! mam nadzieję, że niebawem wrzucisz ostatnią część. czekam niecierpliwie!



_________________

PostWysłany: Pią 8:03, 28 Sie 2009
T.
Mecenas Timon
Mecenas Timon



Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 37

Posty: 2458

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Daj mu czas - powiedział pewnym głosem. - Nie będzie w stanie wytrzymać z daleka od ciebie przez dłużczy czas.

:buja w oblokach:

Wycieczka motocyklem, wspólny lunch... Czekam :wink:



_________________

Następny sezon będzie nasz! Nawet "Marian" nam nie przeszkodzi! :mrgreen:
Gusia - moja Bratnia Dusza :wink: Danielek18 - mój młodszy, zÓy i ironiczny brat :mrgreen:

PostWysłany: Pią 14:07, 28 Sie 2009
zaneta94
Grzanka
Grzanka



Dołączył: 16 Lut 2009
Pochwał: 30

Posty: 11695

Miasto: Dziura zabita dechami :P
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Dziękuję Wam bardzo, za ciepłe słowa, za motywację, za komentarze... :*
Zapraszam do przeczytania ostatniej części.

Jeśli ktoś byłby zainteresowany, tutaj znajduje się oryginał.







Stali na parkingu czując się nieco niezręcznie po opuszczeniu wygodnego wnętrza restauracji.
- Nadal chcesz wracać do pracy? - zapytał.
Cuddy spojrzała na zegarek. Czternasta. Wow, nie miała pojęcia, że aż tyle czasu spędzili w knajpce.
- W każdym razie, ty powinieneś - odpowiedziała.
- Więc wracamy razem? - House uniósł brwi. Bez wątpienia zastanawiał się, tak jak i ona, jak to będzie wyglądało. Pani administrator, mająca przebywać na urlopie, wchodzi do szpitala w asyście szefa diagnostyki...
- Tak sądzę... Och, moment! Zostawiłam papiery w domu. Jeśli wracam do pracy, równie dobrze mogę je zabrać.
- Więc podrzucę cię do domu - powiedział, wsiadając na motor.

Dotarli do jej domu - Cuddy zsiadła z motoru, ale House się nie ruszył.
- Wezmę... mój samochód - powiedziała trochę niepotrzebnie.
- Jasne - odpowiedział szorstko.
Zawahała się, żałując końca urlopu a tym samym i jego uwagi. Ostrożnie zdjęła kask. House wydawał się być nieco zaskoczony, ale nie powstrzymał jej.
- Dzięki, House - powiedziała z całym sercem i pocałowała go w policzek. Chciała się odsunąć, ale powstrzymały ją jego dłonie. Zaskoczona spojrzała mu w oczy - były pełne nieodgadnionych emocji. Powoli objął ją w talii i przyciągnął bliżej. Kiedy ich usta się spotkały, zamknęła oczy.
Na początku pocałunek był delikatny, niemal eksperymentalny. Później jakby coś zapłonęło, pogłębił się i smakowali swoich ust coraz łapczywiej. Lisa objęła go za szyję, by, jeśli to możliwe, być jeszcze bliżej. Zatracili się w tym uczuciu tak bardzo, że świat wokół przestał istnieć.

Głośne pukanie dochodzące z domu obok przywróciło ich do rzeczywistości. Niechętnie się od siebie odsunęli. Cuddy spojrzała w stronę, z której dopiegał hałas - była to dziewiędziesięcioletnia, wścibska sąsiadka.
- Kim jest ta stara jędza? - warknął House, oddychając nierówno. Wciąż obejmował Lisę w talii.
- Pani Hoffman - odpowiedziała. - Spędza pół życia na obserwowaniu sąsiadów przez okno.
House ociągając się, wypuścił ją ze swych objęć.
- Chrzanić szpital. Chodźmy do ciebie i uprawiajmy dziki seks przez resztę popołudnia!
- Kuszące, ale opuściłeś już wystarczająco dużo godzin w przychodni. Idź, zobaczymy się niedługo - odwzajemniła uśmiech, którym ją obdarzył.
- Uwielbiam, kiedy udajesz szefa.
Przyciągnął ją do siebie i pocałował raz jeszcze, po czym założył kask i wsiadł na motor.
- Więc dziś o dziesiatej, doktor Cuddy? - powiedział głośno, uperniając się, że pani Hoffman go dobrze słyszy. - Przyniosę bitą śmietanę.
Odjechał z piskiem opon. Cuddy uśmiechnęła się szeroko i pogodnie pomachała do okna sąsiadki, po czym weszła do domu.

Półtorej godziny później przemierzała już szpitalne korytarze.
- Doktor Cuddy! - jej asystentka aż podskoczyła. - Nie spodziewałam się pani tak wcześnie.
- Widzę - odpowiedziała Lisa, patrząc ostro na babskie magazyny i iPoda, którego dziewczyna próbowała pospiesznie ukryć. - Jakieś wiadomości?
Kiedy asystentka kartkowała notatnik, Cuddy spojrzała w stronę przychodni. House stał przy recepcji przeglądając karty pacjentów. Patyczek od czerwonego lizaka wystawał mu z ust jak papieros. Wziął jedną z teczek, podniósł wzrok i napotkał jej spojrzenie. Mrugnął do niej, po czym zniknął w gabinecie zabiegowym. Nie mogła nic poradzić na przyspieszone bicie serca i wykwitające na jej policzkach rumieńce.

Wchodząc do swojego gabinetu, Cuddy zauważyła, że ktoś pozostawił na biurku szczepionkę przeciw grypie, bez wątpienia skradzioną z przychodni. Sięgnęła po dołączoną do niej kartkę. Była to jedna z recept House'a.
"W zamian za nieograniczoną ilość seksu, Vicodin oraz zwalnienie lekarza wypisujacego receptę z przychodni kiedy tylko zapragnie."
- Chciałbyś, House - mruknęła z uśmiechem, wkładając kartkę do szuflady biurka.

- Doktorze... - zaczął pacjent, wstając z kozetki. House przyłożył palec do ust.
- Ćśśś. Pański lekarz niedługo przyjdzie, ja się tu tylko ukrywam. - Policzył w myślach do dwudziestu. - Do widzenia.
Wystawił głowę za drzwi. "Tak! Czysto". Podszedł do recepcji i odłożył teczkę na miejsce. Ostrożnie minął gabinet Lisy zauważając, że z uśmiechem czytała jego wiadomość. "Wolność!". Zadowolony z tego, że jego spisek się powiódł, skierował się do swojego gabinetu na małą drzemkę. Niestety, w międzyczasie kogoś spotkał.

- Gdzie byłeś przez cały dzień?! - zapytał Wilson, nie kryjąc frustracji. - I czemu się uśmiechasz jak idiota?
- Ty - oznajmił House triumfalnie, celując w przyjaciela laską - nareszcie zniknąłeś z mojej głowy!
- Co proszę...?!
- Słyszałeś. - Greg wyminął go. - Głos Wilsona zamilkł na zawsze. Mój mózg jest znowu mój.
James pospieszył za nim.
- Czy to znaczy, że w końcu mnie posłuchałeś?
- Zależy co rozumiesz przez "posłuchałeś".
- Umówiłeś się z Cuddy?
- Zależy co rozumiesz przez "umówiłeś się".
- Wiesz, że jeśli decydujesz się na związek z nią...
- O nie! Znowu się zaczyna! Odejdź, głosie Wilsona. Nie chcę cię!
- Ale... - onkolog spróbował ponownie.
- Lalalalala.... - zaśpiewał House na cały głos i ruszył przed siebie.
Wilson był dobrej myśli.


W poniedziałkowy poranek Cuddy spotkała doktora Richardsona.
- Doktor Cudy! Witamy z powrotem! Mam nadzieję, że miała pani udane wakacje.
- Miałam, doktorze - odpowiedziała z uśmiechem. - Dzięuję za urlop. Ufam, że nie było większych problemów?
- Rzeczywiście, nie było - powiedział mężczyzna głosem mającym dodać jej otuchy. - Tylko jedna mniejsza sprawa...
- Co to takiego? - Cuddy była przerażona. "O mój Boże, coś się stało!"
- W minionym tygodniu doktor House nie odpracował ani jednej z przypisanych mu godzin w przychodni. Powiedziano mi też, że kilkakrotnie wychodził wcześniej, z sobie tylko znanych powodów. Myślę, że powinna pani o tym wiedzieć.
Lisa westchnęła z ulgą. Szybko się jednak zreflektowała i postarała się, by jej spojrzenie wyrażało dezaprobatę.
- Dziękuję, doktorze Richardson. Załatwię to z nim natychmiast.

- Tak, pani? - odezwał się głos House'a, kiedy Cuddy wybrała jego numer.
- Wisisz mi tydzień pracy w klinice. Zacznij od teraz.
- Słucham?! - krzyknął. - Trzymałem cię za rękę, kiedy majaczyłaś! To się nie liczy?!
- Liczy się, House - powiedziała przesłodzonym głosem. - I dlatego nie dostałeś dodatkowych godzin. Oczekuję cię na dole w trybie natychmiastowym.
Miała naprawdę udane wakacje.



PostWysłany: Czw 15:38, 03 Wrz 2009
Sarusia
Patomorfolog
Patomorfolog



Dołączył: 08 Kwi 2009
Pochwał: 14

Posty: 846

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Brawo!
Świetnie przetłumaczone, masz do tego talent ;)
Cały fick bardzo przypadł mi do gustu.
Czekam na kolejne ;]



PostWysłany: Czw 16:45, 03 Wrz 2009
handzia
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 01 Lip 2009

Posty: 41

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Ta wścibska sąsiadka była najlepsza :lol:

Super fick, super tłumaczenie, nic dodać, nic ująć :wink:



_________________

Następny sezon będzie nasz! Nawet "Marian" nam nie przeszkodzi! :mrgreen:
Gusia - moja Bratnia Dusza :wink: Danielek18 - mój młodszy, zÓy i ironiczny brat :mrgreen:

PostWysłany: Pią 14:03, 04 Wrz 2009
zaneta94
Grzanka
Grzanka



Dołączył: 16 Lut 2009
Pochwał: 30

Posty: 11695

Miasto: Dziura zabita dechami :P
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

zaneta94 napisał:
Ta wścibska sąsiadka była najlepsza

zgadzam się :)
Fajny był ten fik :mrgreen:



_________________
avek mój
"Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.To uczciwi są nieprzewidywalni ,zawsze mogą zrobić coś niewiarygodnie głupiego..."- Kapitan Jack Sparrow
Zazdrość to chyba najstarszy motyw morderstw na świecie.-Seeley Booth
:houselove: kliknij, jeśli jesteś fanem serialu Bones

PostWysłany: Pią 21:06, 04 Wrz 2009
poprostuxzjawa
Reumatolog
Reumatolog



Dołączył: 20 Maj 2009
Pochwał: 39

Posty: 2061

Miasto: Młodocin
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Świetne ! ; D
Bardzo mi się podobał fick. ; p
Czekam z niecierpliwością na następne. ; )



_________________
Avek od anoli !
Córek mapeto ogórek - Nemezis, córunia jędzunia - nimfka & Sevir, brat bliźniak - whatever. / zÓy partner ze schowka, mraÓ, mraÓ - Hambarr / Rozczochowy właściciel - maybe ! /druga połówka mojego mózgu - lusiek /maaamusia - kretowa / mruczący pożeracz przecinków -Guśka
'Każdy z nas ma cztery twarze; tę, którą pokazuje innym; tę, którą widzą inni; tę, która myśli, że jest prawdziwa i tę, która jest prawdziwa. Wybierając jedną z nich, nie rezygnujmy z pozostałych.'

PostWysłany: Sob 19:50, 05 Wrz 2009
Lady M
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 18 Lip 2009
Pochwał: 14

Posty: 6835

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Sarusia jestes genialna:)



_________________
heh...

PostWysłany: Sro 17:40, 09 Wrz 2009
zuza85
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 09 Wrz 2009

Posty: 2

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

świetnie mi się go czyta:)



_________________

PostWysłany: Pią 21:25, 16 Paź 2009
janeczka85
Stomatolog
Stomatolog



Dołączył: 19 Gru 2008
Pochwał: 1
Ostrzeżeń: 1

Posty: 576

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Świetne :D:)



_________________

PostWysłany: Sob 21:02, 14 Lis 2009
inka106
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 27 Cze 2009

Posty: 82

Miasto: Głogów
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.05514 sekund, Zapytań SQL: 15