Young Huddy-ten pierwszy raz
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Myślałam, że po tym "pierwszym razie" napięcie opadnie, ale widzę że fik trzyma klasę ;)
(Ogólnie nie czepiam się błędów, ale w jednym miejscu widziałam "półka" napisane przez "u". Wyglada strasznie)



_________________
Wyznaję Chaseronizm totalny :D
Każda Hambarr chaseronowa na pizzę zawsze gotowa
Ależ owszem, zgadza się – ona w schowku kryje się!
- by Chasper:*
Sinaj - my sweet soulmate :*:*
Moja zÓa maagdaa umilająca mi chwile w schowku :twisted: złota lista
Johnny, johnny, john--> http://johnnydepp.blox.pl/html

PostWysłany: Sob 19:10, 26 Gru 2009
Hambarr
Psychiatra
Psychiatra



Dołączył: 30 Lip 2009
Pochwał: 30

Posty: 3852

Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Hambarr szczerze mówiąc nie sprawdzałam błędów.
Lisek tak napisał i nie będę już zmieniać ;)



_________________
Avek od anoli !
Córek mapeto ogórek - Nemezis, córunia jędzunia - nimfka & Sevir, brat bliźniak - whatever. / zÓy partner ze schowka, mraÓ, mraÓ - Hambarr / Rozczochowy właściciel - maybe ! /druga połówka mojego mózgu - lusiek /maaamusia - kretowa / mruczący pożeracz przecinków -Guśka
'Każdy z nas ma cztery twarze; tę, którą pokazuje innym; tę, którą widzą inni; tę, która myśli, że jest prawdziwa i tę, która jest prawdziwa. Wybierając jedną z nich, nie rezygnujmy z pozostałych.'

PostWysłany: Sob 20:15, 26 Gru 2009
Lady M
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 18 Lip 2009
Pochwał: 14

Posty: 6835

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Najbardziej wciągające opowiadanie ze wszystkich ^^ Już nie mogę się doczekać następnej porcji ^^



_________________
Czasami wolę być zupełnie sam. Niezdarnie tańczyć na granicy zła...

PostWysłany: Nie 2:49, 27 Gru 2009
IsisDee
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 19 Wrz 2009

Posty: 14

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

O matko dawno mnie tu nie było i musiałam nadrobić zaległości :D I to duże ...
Ale było warto !!!
Ten fragment jest najlepszy :lol:

Mamo, tato…. Poznajcie mojego świadka – niepewnie wskazał na największego idiotę jakiego było mu dane poznać. Rodzice James’a przez moment wpatrywali w się w oryginalne zjawisko stojące w drzwiach.

Czekam jak zawsze na następną część !!! :*



_________________

PostWysłany: Pon 0:34, 28 Gru 2009
inka106
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 27 Cze 2009

Posty: 82

Miasto: Głogów
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Część 16

- Boże!!! To najpiękniejsza panna młoda jaką kiedykolwiek świat oglądał – wyszeptała do męża pani Wilson. - A nasz Jimmi jest taki przystojny – zachwycała się bez końca.
- Oh, daj już spokój – upomniał ją z natury spokojny mąż.
- Witamy – do kościelnej nawy dosiedli się rodzice Meg.
- Miło mi – pierwszy dłoń na przywitanie wyciągnął Patric Douglas.
- Masz piękną córkę – pochwaliła Pamela.
- A ty nadwyraz przystojnego syna – zrewanżowała się Greta. Obaj seniorzy rodu niemal jednocześnie wywrócili oczami. Zdawali sobie sprawę z tego, że przez najbliższe pół godziny będą wysłuchiwać cichego jazgotu słodkich małżonek. Na szczęście w tej chwili pojawił się długo wyczekiwany ksiądz. Państwo młodzi i świadkowie od paru dobrych chwil stali już przed ołtarzem. Meg i James wymieniali między sobą maślane spojrzenia. Natomiast Gregory House sztywno wbity w jakiś przyciasnawy garnitur wpatrywał się bliżej nieokreślony punkt. Lisa ubrana w piękną, błękitną suknie stała tam również nieco skrępowana. Atmosfera była jednak tak czarująca i ujmująca, że nim ksiądz doszedł do kluczowych słów „czy ty Megan Douglas…..” naburmuszeni świadkowie zdążyli wymienić między sobą kilka delikatnych uśmiechów.
-House! Obrączki – z zamyślenia wyrwał go głos zdenerwowanego przyjaciela. Greg uśmiechnął się zmieszany i momentalnie zabrał się za przeszukiwanie kieszeni marynarki. Jimmi zbladł. Meg wbiła w niego mrożące krew w żyłach spojrzenie. I tylko jedna osoba w tym towarzystwie zachowała zimną krew. Lisa w jednej chwili włożyła rękę do kieszeni jego spodni i podała ledwo trzymującemu się na nogach panu młodemu małe pudełeczko. House wywrócił oczami.
- Chciałem nadać tej nudnawej uroczystości trochę polotu – wyszeptał w stronę zdumionego księdza. W tej chwili szmery na sali ucichły, a duchowny przeszedł do głównej kwesti. Gdy dwa gołąbki wypowidały sakramentalne „tak” inne dwa uparte, stojące tuż za nimi ptaszniki dziwnie się sobie przyglądały. Jakby każde z nich w myślach udzielało swojej własnej odpowiedzi.
- A teraz ogłaszam was mężem i żoną. Może pan pocałować pannę młodą – ksiądz zwrócił się do rozanielonego James’a. W tym momencie nie tylko młoda para wykonała wskazany rytuał. Na szczęście zebrani goście byli bardzo wyrozumiali. Zwłaszcza pewna staruszka skandująca „gorzko, gorzko, gorzko!!!”.
- Mamo! Jeszcze nie teraz. Jesteśmy w kościele upomniał ją Clark Wilson – dyskertnie wyprowadzając ją z kościoła. House był wyraźnie zaskoczony, tym, że ktoś zdołał go przebić w jego własnej grze pt. „spójrzcie na mnie”. Cuddy nadal była w szoku. Nie, nie względu na okrzyki babci, powodem był raczej nieziemski pocałunek pewnego seksownego palanta.
- To moja babcia – wyjaśnił przyjaciel.
- Domyślam się – skwitował rozbawiony House. – Wasze porąbane geny rozpoznam wszędzie – Jimmi wywrócił oczami.
- Chodźmy już – ponagliła powoli dochodząca do siebie Lisa.
- Racja. Wszyscy czekają – zgodziła się najszczęśliwsza panna młoda. Obecnie Megan Wilson.
Gratulacją nie było końca. Jako ostatni życznia składali świadkowie.
- Bardzo się cieszymy waszym szczęściem – zaczęła Lisa.
- Jasne, jasne. Byle do rozwodu. Potem będzie już z górki – dodał jak zwykle szczery do bólu House.
- Dzięki – usłyszał w odpowiedzi od pana młodego. Oboje dobrze wiedzieli, co tak naprawdę chciał przez to powiedzieć.
- Tu jesteś mój robaczku!! – piskliwy głos starszej pani do złudzenia przypominał głos Megan.
- Babciu miałaś tak do mnie nie mówić – oburzył się lekko zarumieniony Jimmi.
- A ty obiecałeś mi suto zakrapianą alkoholem imprezę u boku jakiegoś czaderskiego ciasteczka – puściła oczko w stronę skonsternowanej panny młodej.
- Dzieci już! – do akcji wkroczyła niezawodna Pamela. Kobieta, której się nie odmawiało. – Najwyższa pora udać się do lokalu. Babcia ma trochę racji, pomijając oczywiście te czaderskie ciasteczka – posłała starszej pani ciepły uśmiech. Po niespełna kilkunastu minutach sala bankietowa zapełniła się gośćmi po brzegi. Impeza była naprawdę udana. A prezenty, cóż, jedne bardziej, inne mniej.
- Urocze – skrzywiła się Meg odpakowując kolejną zastawę. Trzecią.
- A nie mówiłem, że to beznadziejny pomysł – Greg szturchnął Cuddy.
- Ale nasza jest wyjątkowa – skitowała za nic w świecie nie chcąc przyznać się do błędu.
- I tu masz rację – dodał uśmiechając się od ucha do ucha.
- Boże, chyba nie podmieniłeś prezentów? – Cuddy zastygła w bezruchu wyobrażając sobie jakieś kubki z odstającymi piersiami. Wywrócił oczami.
- Oczywiście, że nie – odparł. – No, może go nieco urozmaiciłem – wyjaśnił rozbawiony. Cuddy ukryła twarz w dłoniach. Pan młody właśnie odpakowywał ich prezent. Zajrzał do środka i szybko odstawił go na bok.
- Nie spodobał się prezent? – krzykneła Pamela. Jimmi zamarł na chwilę.
- Skąd mamo – zmusił się do zachowania spokoju. – To po prostu śliczny komplet zastawy stołowej – wyjąkał upychając prezent w pod stołem. House zanosił się śmiechem za co boleśnie oberwał w bok od pewnej poirytowanej brunetki. Meg zaintrygowana zachowaniem męża zanurkowała pod stołem. Potem dało się słyszeć już tylko jej głośny śmiech i słowa brzmiące mniej więcej tak „dzięki House”. James uśmiechał się pod nosem. Lisa wciąż się rumieniła, Meg i House zanosili się śmiechem, a reszta rodziny zachodziła w głowę, co może być takiego zabawnego w durnej zastawie. Nikt nie mógł wiedzieć, że pakunek zawiera bonus. Książke pod tytułem „Jak uniknąć rozwodu”, poradnik „101 pozycji i 102 odmowy” oraz filmik instruktarzowy „Kamasutra dla początkujących”. A do całości dołączony był liścik. „Wszystkiego najlepszego Lisa Cuddy. Ps. Ja nie miałem z tym nic wspólnego Gregory House.”
Po prezentach przyszedł czas na pyszny obiad i gdy nikt nie był w stanie już nic w siebie wepchnąć pojawili się kelnerzy z kawą i pysznym tortem. Jak dotąd wszystko szło zgodnie z planem. No, może tylko Greg miał pewne problemy ze starszą panią siedzącą tuż obok niego, która bez przerwy wciskała mu jakieś ciasteczka i dziwnie mu się przyglądała.
- Babcia Elektra jak się domyślam? – w końcu musiał nawiązać tą niezręczną znajomość skoro wszelkie próby ignorowania staruszki okazały się bezcelowe.
- Jimmi pewnie ci dużo o mnie opowiadał – odezwała się musiał przyznać na swój sposób czarująca kobieta.
- Nie, słowem nie wspomninał – wzruszył ramionami. Elektra tylko się uśmiechnęła.
- Gdzie twoja panna? – zapytała spoglądając mu głęboko w oczy.
- Nie mam żadnej panny – wyjaśnił wracając do swojej wisky.
- A ta laska, z którą wziąłeś dziś ślub, to niby kto? – założyła ręce na biodra. Greg właśnie zrozumiał po kim James odziedziczył swoją pozę supermena.
- To twój szalony wnuk brał dziś ślub i to jemu skandowałaś „gorzko, gorzko…” robiąc mu przy tym niezłą zadymę – dodał z wyraźnym podziwem w głosie.
- Wiem nie jestem głupia i nie mam zaników pamięci – wstała od stołu oburzona.
- Ale ty jesteś idiotą. Jeśli pozwolisz jej odejść – wskazała na siedzącą obok Megan dziewczynę. – To już na zawsze pozostaniesz sam – posłała mu zatroskane spojrzenie. – Nie należysz do najmilszych facetów – dodała poklepując go po ramieniu. – Obawiam się, że drugiej takiej wariatki już nie znajdziesz – tym razem posłała Lisie ciepły uśmiech. House wywrócił oczami. Okazało się, że nie tylko pozę, ale i psychoanalityczne zdolności odziedziczył po szalonej babce – w jednej chwili pochłonął kolejną szklaneczkę wisky.
- Synu chyba nie zamierzasz się upić – do stolika podszedł Clark Wilson.
- Nie skąd, ale jak mam dotrwać do rana to muszę skoczyć jeszcze po trochę trawki – wycedził i udał się w stronę bufetu. Zdumiony senior rodu nawet nie zareagował. Tak, jego syn miał zdecydowanie zbyt przerażających przyjaciół. Chociaż w jego rodzinie..... Mimowolnie spojrzał w kierunku siedzącej obok matki popijającej właśnie z wielkim bananem na twarzy pozostawioną przez chłopaka wisky. W tym momencie po całej sali rozległ się brzęk stukającego o kieliszek widelca. Sam pan młody zbierał się na przemówienie. Muzyka umilkła. Wszystkie pary oczu zwróciły się w jego stronę. Meg uśmiechnęła się delikatnie dając mu do zrozumienia, że go wspiera.
- Chciałbym podziękować wszystkim tu zebranym. Bez wyjątku –spojrzał w stronę stojącego pod ścianą House’a. Ten skinął jedynie głową dając znak, że powinien kontynuować.
- Więc, jestem dziś najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi – tym razem odwrócił się w stronę świeżo upieczonej pani Wilson.
- Mamo, tato – zwrócił się do rodziców Meg. – Mamo, tato – spojrzał w stronę swoich rodziców. – I babciu – odchrząknął dwuznacznie widząc staruszkę z butelką szampana, pomykającą między stolikami w kierunku pomieszczenia dla kelnerów. Kobieta uśmiechnęła się niewinnie i grzecznie usiadła obok skonsternowanego Patrica Douglasa. – Dziękuję – powiedział krótko, ale szczerość i radość w jego głosie sprawiła, że wszyscy momentalnie zaczęli bić brawo. Po chwili po pomieszceniu znów unosiły się dźwięki muzyki. Pierwsi na parkiecie znaleźli się oczywiście państwo młodzi. Lisa nadal siedziała przy stoliku przysłuchując się bardzo ciekawej rozmowie dwóch oryginalnych teściowych. Greta zachęcała Pamelę do zdrowego trybu życia i wegetarianizmu, z kolei Pamela proponowała jej wspólny wyjazd do spa i rewelacjyne zabiegi liftingu oraz nieocenione zastrzyski z botosu.
- To będzie bardzo ciekawa rodzina – pomyślała. Właśnie uśmiechała się sama do siebie próbując wyobrazić sobie ich wspólne święta.


- James miał rację – pojawił się głos tuż za jego plecami. – Jesteś strasznie uparty – Elektra właśnie objęłą biednego Grega w pasie i niemal siłą zaprowadziła na parkiet. Meg i James zanosili się śmiechem. Lisa dopiero po chwili dostrzegła bezcenny obrazek, osaczonego Grega.
- Czemu do niego nie pójdziesz? – kobiety siedzące obok odezwały się niemal równocześnie.
- A jednak w czymś się zgadzały – pomyślała brunetka. - Myśle, że pani Elektra bardziej do niego pasuje – dodała już na głos. Kobiety posłały jej kpiące spojrzenie.
- Spójrz na nas i na naszych mężów – obie panie były wyraźnie rozbawione. – Różni nas praktycznie wszystko – tłumaczyły. Lisa w duchu musiała przyznać im rację. Patrząc na nich, postronny obserwator połączyłby raczej dumnego i wyniosłego Patrica Douglasa z równie dumną i elegancką Pamelą Wilson, a cichego i skromnego Clarka Wilsona z pełną ciepła i poświęcenia wegetarianką Gretą Douglas. Cóż, miłość faktycznie była ślepa. A w tych dwóch przypadkach już na pewno – Cuddy zakończyła swój monolog błyskotliwą puentą. Kobiety wpatrywały się w dziewczynę z wielkim rozbawieniem. Ale ona nadal uparcie obstawała przy swoim. Siedziała nieruchomo analizując to wszystko, co się wokół dzieje. Szaloną rodzinkę, zabawny ślub, Elektrę molestującą House’a, szczęśliwe miny państwa młodych i swoją obecną sytuację.


- Jeśli do niej nie pójdziesz, kolejny taniec znów spędzisz ze mną – zagroziła staruszka.
- Już wiem po kim Jimmi jest taki męczący – wzruszył ramionami.
- Kochasz go? Prawda? – skinęła głową w stronę wnuka.
- Aż tak widać! – udał przerażenie.
- Nie. W tym przypadku strzelałam – wzruszyła ramionami uśmiechając się zadziornie. – Ale w tym…. – wskazała na piękną brunetkę. – … jestem pewna – zwolniła uścisk, ale nie spuszczała wzroku z jego zdumionej twarzy. W tej chwili zrobił coś, o co nigdy, by się nie podejrzewał, cmocknął staruszkę w policzek i wyszeptał jej coś do ucha. James zakrzusił się szampanem.
- Mówiłam, żebyś nie pił, jak tańczymy.
- To nie to… - wyjąkał. Niestety nie mogła zobaczyć tego, co jej mąż przed chwilą. Widziała jedynie dziwnie zadowoloną minę babci Elektry i mnóstwo gości podnoszących swoje szczęki z podłogi.
- Co się stało? – zapytała zaciekawiona.
- Chyba nigdy się tego nie dowiemy – puścił oczko w stronę babci i wrócił do tańca.

- Można prosić? – usłyszała hipnotyzujący głos tuż za uchem.
- Oczywiście, że tak – panie Wilson i Douglas odpowiedziały równocześnie za niepewną Lisę. Brunetka wymusiła uśmiech i powoli wstała od stolika. Nadstawił jej swoje silne ramię, które po chwili zawahania przyjęła. Szli w stronę parkietu bardzo powoli.
- Lisa… - zaczął niepewnie. Zwykle tego nie robił, ale tym razem naprawdę chciał ją przeprosić za swoje dziecinne zachowanie. Chyba psychoanalizy babci Elektry okazały się o wiele skuteczniejsze niż wywody James'a. Cóż, mądrość przychodziła z wiekiem. Podobno.
Stali teraz naprzeciwko siebie wpatrując się sobie w oczy. Zbieg okoliczności albo przeznaczenie sprawiły, że kolejna piosenka okazała się być ich piosenką z pierwszej wspólnej nocy. http://www.youtube.com/watch?v=CVS5rS_da9E&feature=player_embedded
- Nic nie mów – objęła go delikatnie. Poczuła ciepło bijące z jego serca. Ta chwila, ta piosenka, ich spojrzenia, ich bijące jednym rytmem serca, ich ciała przyciągające się niczym magnes, ich splecione dłonie i ich nieodgadnione myśli. To wszystko było niczym bajka. Ale bajka bez zakończenia.
- Jak myślisz? Uda im się? – panna młoda wtuliła się w najprzystojniejszego faceta na sali. James uniósł wzrok i spojrzał na tańczących Lise i Grega. To był niezwykły widok. Ona wtulona w niego, tak, jakby jego ramiona chroniły przed całym złem tego świata. On z wymalowanym łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy. Widać było, że trzymanie ją w objęciach bardzo mu pasuje. Wilson uśmiechnął się.
- Nie mam pojęcia…… - dodał spoglądając na nich z wielką nadzieją w oczach. – Ale bardzo bym tego chciał, by byli tak szczęśliwi jak my teraz – wbił w żonę swoje czekoladowe oczy i jednym spojrzeniem przelał na nią miłość całego świata.

Koniec.

Epilog wkrótce.



_________________
Avek od anoli !
Córek mapeto ogórek - Nemezis, córunia jędzunia - nimfka & Sevir, brat bliźniak - whatever. / zÓy partner ze schowka, mraÓ, mraÓ - Hambarr / Rozczochowy właściciel - maybe ! /druga połówka mojego mózgu - lusiek /maaamusia - kretowa / mruczący pożeracz przecinków -Guśka
'Każdy z nas ma cztery twarze; tę, którą pokazuje innym; tę, którą widzą inni; tę, która myśli, że jest prawdziwa i tę, która jest prawdziwa. Wybierając jedną z nich, nie rezygnujmy z pozostałych.'

PostWysłany: Pią 19:36, 15 Sty 2010
Lady M
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 18 Lip 2009
Pochwał: 14

Posty: 6835

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

czekamy na epilog ;d;d



_________________
saaandy Xd

PostWysłany: Nie 11:02, 14 Mar 2010
sandy
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 18 Sie 2009

Posty: 34

Miasto: przyszowice
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

EPILOG

Jakiś czas później......


Tak naprawdę zmieniło się wszystko i nie zmieniło się nic. Spotykali się przez cały okres studiów, ale już nie jako para. Tak zdecydowali na ślubie swojego najlepszego przyjaciela. Żadne z nich nie było gotowe na poważny związek. On żył od imprezy do imprezy, dla niego liczyło się tu i teraz. Ona natomiast rozpoczęła szaleńczą pogoń za swoimi marzeniami o wielkim świecie. Mimo, iż nie byli ze sobą oficjalnie związani Gregory House zawsze traktował ją wyjątkowo, na swój sposób oczywiście. Dwuznaczne komentarze i te mówiące wprost o wspólnej nocy i dzikim seksie. To jak na nią patrzył nie pozostawiało żadnej wątpliwości. Wszyscy wiedzieli, że coś jest między nimi, jednak nikt nie miał pojęcia co? Niestety nawet sami zainteresowani nie potrafili tego nazwać.
Dzień jego wyjazdu był najtrudniejszym dniem w jej życiu. Dopóki miała go przy sobie wszystko było w porządku. Uwielbiała ich rozmowy, a raczej odwieczne spory i przegadywania. Zaakceptowała jego niestosowne komentarze odnośnie jej tyłka i biustu. Nauczyła się właściwie odczytywać jego słowa. A teraz to miało się skończyć. A teraz to się skończyło. Wyjechał. Żyła z dnia na dzień poświęcając się nauce, a później praktyką. Była ambitna i zdolna. Doceniali ją wykładowcy i potencjalni pracodawcy.


Jakiś czas po skończeniu studiów......


Jeśli chodzi o James’a Wilsona i Meg rozstali się trzy lata później, ale nadal utrzymywali ze sobą poprawne stosunki, czasem nawet zbyt bliskie jak na parę po rozwodzie. Przeżyli ze sobą cudowne chwile. Mieli możliwość przekonania się na własnej skórze, co znaczy prawdziwa miłość i oddanie. Później jednak pojawiły się pierwsze problemy. James marzył o rodzinie. Wielkim domu i trójce dzieci. Ona też tego pragnęła, ale jeszcze nie teraz. Zaczęły się wyrzuty sumenia i wzajemne oskarżenia. Dla wspólnego dobra postanowili się rozstać. Lisa i Greg niestety nie utrzymywali ze sobą żadnego kontaktu. Ona robiła karierę, a on zdobywał zaszczyty stając się słynnym w całym kraju specjalistą w zakresie diagnostyki. Tak minęło im dwadzieścia lat. Dwadzieścia długich i samotnych lat. I gdy wydawało się, że tak już zostanie, stało się coś nieoczekiwanego.



Owe dwadzieścia lat później...


Przewrotny los postanowił ponownie skrzyżować ich drogi. Tym razem na zupełnie innej już płaszczyźnie. Dorosłych ludzi z pokaźnym bagażem doświadczeń. Spotkali się w całkiem nowych rolach. Słynny diagnosta i wzięta pani administrotor. Los niewątpliwie pchał ich ku sobie. Cóż….. Czyżby znów mieli być razem?
Zmieniły się okoliczności, ale oni w głębi duszy nadal pozostali tacy sami. Wilson doszedł więc do wniosku, że przyszedł już najwyższy czas, by dokończyć dzieła i zrealizować swój przebiegły plan z przed dwudziestu lat. Nadal pamiętał swoją rozmowę z Meg. I co najważniejsze nadal wierzył, że ta dwójka może być razem. Ale oni jak zwykle zamiast zmierzyć się z nieuniknionym, urządzali sobie wspólne gierki mające na celu ustalenie dopuszczalnych granic wzajemnych relacji. Znów zmienili się w parę ganiających za sobą nastolatków, którzy za nic w świecie nie chcą przyznać się do swoich uczuć względem siebie. Czyżby wciąż byli na tyle niedojrzali, by w tak głupi sposób zmarnować drugą szansę daną im od losu? Czy doświadczenie Wilsona w „tych” sprawach mogło pomóc? Czy ktokolwiek prócz niego wierzył jeszcze w szczęśliwe zakończenie? Czy nieuknione było naprawdę nieuniknione?



Kolejne pięć lat później….


- Nigdy, ale to nigdy nie przypuszczałbym, że historia się powtórzy – zwrócił się do zamyślonego przyjaciela.
- Tak… Kto by pomyślał? - wywrócił oczami. – Wszyscy to wiedzieli, tylko wy byliście zbyt dumni i uparci, by to dostrzec – uśmiechał się od ucha do ucha.
- Bardzo śmieszne. Zdajesz sobie sprawę, że to wszystko przez ciebie i twoje durne geny z gatunku „zróbmy coś dobrego, a świat stanie się lepszy” – mówił z ironią w głosie.
- Chcesz mi powiedzieć, że twój świat zmienił się na lepsze? Że jesteś….. – uśmiechał się bardzo z siebie zadowolony.
- Tak Wilson. Możesz być z siebie dumny – wywrócił oczami. – Uszczęśliwiłeś największego ponuraka na świecie – mimowolnie spojrzał w stronę salonu na postać niewysokiej brunetki pochylonej nad małą dziewczynką. - Jak panna młoda? – zapytał nagle zmieniając temat.
- Świetnie – James posłał mu wymowne spojrzenie. – Nie zniechęcisz mnie. Wiem, że robię dobrze – dodał z całą stanowczością w głosie – Greg parsknął śmiechem.
- Dwadzieścia pięć lat temu też byłeś pewny. Potem dwanaście lat temu i siedem lat temu również – obdarzył onkologa litościwym spojrzeniem.
- Więc wiem co mówię. Mam porównanie i teraz wiem, że tak miało być. Od samego początku – wyjaśnił. – Widzisz z tobą i Lisą też miałem rację – wskazał na niego palcem w geście „a nie mówiłem.”
- Rachel jest już gotowa – oznajmiła wchodząca do kuchni Cuddy. Za nią wbiegła śliczna dziewczynka w różowej sukience.
- Ślicznie wyglądacie – skwitował Wilson spoglądając na mamę i córkę.
- Hej – zgorszył się diagnosta. – To moje kobiety – posłał przyjacielowi groźne spojrzenie. – Twoje "fatum" czeka na ciebie w kościele. Znowu…. – dodał wyraźnie rozbawiony.
- Greg. Daj spokój – upomniała go Lisa. Jimmi ubrany w wytworny frak wstał od stołu i ucałował różową panienkę. Dziewczynka pomachała mu na pożegnanie. – A, tylko House na litość boską jak znów wywiniesz ten numer z obrączkami, to możesz być pewny, że tym razem Meg cię zabije – dorzucił zatrzaskując za sobą drzwi.
- Na nas też już pora – zwróciła się do mężczyzny z laską w ręce stojącego tuż naprzeciw niej. Pożerał ją wzrokiem, jak zwykle zresztą.
- Wiesz, chyba wtedy twój tyłek nie był aż tak ogromny jak teraz – rzucił zaglądając jej za plecy.
- House!!!! – krzyknęła. Nagle stojąca obok Rachel zaczęła się śmiać.
- Widzisz. Ona się ze mną zgadza – wskazał na dziewczynkę.
- Gdybym ja dawała jej tyle lizaków co ty, też zawsze, by się ze mną zgadzała – skwitowała biorąc małą na ręce i kierując się w stronę drzwi.



Rok później….


- Greg złaź ze mnie!!!! – krzyczała budząca się Lisa.
- Hmm…. – daj mi dokończyć westchnął rozmarzony.
- Ile razy ci mówiłam, że masz się do mnie nie dobierać kiedy śpię – mówiła spychając natręta na drugą stronę łóżka.
- Jeden dzień w przychodni jak pozwilisz mi dokończyć – jego oczy rozbłysły.
- Dwa dni i dziś zajmujesz się Rachel – dodała rozpoczynając ich ulubionę grę.
- Hej, to niesprawiedliwe – zrobił naburmuszoną minkę. – Z wiekiem robi się coraz bardziej podobna do ciebie i trudno z nią wytrzymać – dorzucił maślane oczka i w tej chwili wyglądał jak biedny szczeniaczek odstawiony od piersi mamy.
- Przykro mi – wzruszyła ramionami. – Umówiłam się dziś z Meg – nadal wbijała w niego swoje nieokreślonego koloru błyszczące oczy.
- Przyznaj się, że zaplanowałyście to już dwadzieścia lat temu – on również nie spuszczał z niej wzroku.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz – udała zdezorientowanie.
- Jasne – parsknął rozbawiony. – Jestem pewny, że już wtedy, na uczelni, zawarłyście pakt o usidleniu dwóch najprzystojszeniejszych facetów na świecie – wywrócił oczami.
- Jak chcesz – powoli odwracała się na drugi bok.
- Zgoda… – wycedził przez zęby. – Ale musisz dorzucić coś od siebie – w tej chwili jego lubieżne spojrzenie mówiło wszystko, uśmiech przypominał uśmiech dziecka, które właśnie odkryło smak lodów czekoladowych, a jego serce biło jednym rytmem. Rytmem Lisy Cuddy.



THE END




Ps. Po dwudziestu sześciu latach zmagań z przewrotnym losem, każdy w końcu dostał to czego pragnął. Lisa swój wymarzony związek, House swoje „lody czekoladowe”, Wilson ukochaną Meg, Meg ukochanego Wilsona, a dziwięćdziesięcioczteroletnia babcia Elektra seksownego emerytowanego pilota. Tak, ta bajka miała zdecydowanie szczęśliwe zakończenie.

Cuuuuuudo, praFda ? <3
Genialny Lisek !



_________________
Avek od anoli !
Córek mapeto ogórek - Nemezis, córunia jędzunia - nimfka & Sevir, brat bliźniak - whatever. / zÓy partner ze schowka, mraÓ, mraÓ - Hambarr / Rozczochowy właściciel - maybe ! /druga połówka mojego mózgu - lusiek /maaamusia - kretowa / mruczący pożeracz przecinków -Guśka
'Każdy z nas ma cztery twarze; tę, którą pokazuje innym; tę, którą widzą inni; tę, która myśli, że jest prawdziwa i tę, która jest prawdziwa. Wybierając jedną z nich, nie rezygnujmy z pozostałych.'

PostWysłany: Nie 15:49, 14 Mar 2010
Lady M
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 18 Lip 2009
Pochwał: 14

Posty: 6835

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Hej,
Nie wiem, czy mi uwierzycie, ale to ja - lisek *macha rączką w stronę maagdy*
Ponieważ fik już skończony dawno temu, postanowiłam wpaść i z całego serca wszystkim podziękować.
Przeczytałam wszystkie Wasze komentarze i aż mi się ciepło zrobiło na serduszku. Dziękuję, bardzo się cieszę, że byliście ze mną, a właściwie z Magdą przez ten czas.
Magdziu, dzięki Ci, że tak rozsławiłaś tego fika :wink:
Nawet nie macie pojęcia jak ona mnie rozpieszcza :D
Jeszcze raz dziękuję wszystkim komentującym :wink:
Kłaniam się w pas,
lisek vel sasza :wink:



Autor postu otrzymał pochwałę.

PostWysłany: Wto 20:28, 06 Kwi 2010
lisek_
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 03 Lis 2009
Pochwał: 17

Posty: 172

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Babcia była rewelacyjna ;)
Całe opowiadanie było exxxtra; i macie racje House nigdy nie nauczy się pukać.
W tym opowiadaniu naliczyłam chyba z sześć takich przypadków. (Nie pukania.)

maagdaa napisał:
- Świetnie – James posłał mu wymowne spojrzenie. – Nie zniechęcisz mnie. Wiem, że robię dobrze – dodał z całą stanowczością w głosie – Greg parsknął śmiechem.

Zwłaszcza po trzech rozwodach.

maagdaa napisał:
-House! Obrączki – z zamyślenia wyrwał go głos zdenerwowanego przyjaciela. Greg uśmiechnął się zmieszany i momentalnie zabrał się za przeszukiwanie kieszeni marynarki. Jimmi zbladł. Meg wbiła w niego mrożące krew w żyłach spojrzenie. I tylko jedna osoba w tym towarzystwie zachowała zimną krew. Lisa w jednej chwili włożyła rękę do kieszeni jego spodni i podała ledwo trzymującemu się na nogach panu młodemu małe pudełeczko. House wywrócił oczami.

Po tym fragmencie myślałam, że padnę. Ha ha ha ha ha! ! ! ! ! ! !



PostWysłany: Pią 17:10, 09 Kwi 2010
basiag95
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 01 Lut 2010

Posty: 97

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

szkoda, że to koniec xDD
ale i tak było świetne!



_________________
saaandy Xd

PostWysłany: Pon 12:48, 17 Maj 2010
sandy
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 18 Sie 2009

Posty: 34

Miasto: przyszowice
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

cudowne!! Przeczytałam wszystkie fiki i jestem pod wrażeniem. Cieszę się, że Cuddy i House są nareszcie razem. Jak bardzo się cieszę... :jupi: :houselove:



PostWysłany: Sro 21:41, 25 Sie 2010
ilovehouse
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 16 Sie 2010

Posty: 17

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Ciekawy fick. Wciągający i łatwo się czyta. Jest trochę błędów. Jest tez kilka rzeczy, które bym poprawiła, ale nie wiem nawet czy autorka tego tematu bądź autorka ficka w ogóle tu wchodzi, so... Nice job :)



PostWysłany: Pią 10:52, 27 Sie 2010
A.B.
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 03 Sie 2010

Posty: 52

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

a ja mówie: nic dodać nic ująć!
cuuudo! :mrgreen:
uwiodła mnie scena z epilogu, jak Greg "dobiera" się do Lisy... :buja w oblokach: mmm... :mrgreen: oby coś tego stylu pojawiło się w serialu!



PostWysłany: Pią 20:00, 27 Sie 2010
Housetka
Lekarz rodzinny
Lekarz rodzinny



Dołączył: 23 Lut 2010
Pochwał: 1

Posty: 332

Miasto: Gdańsk
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

A.B. napisał:
nie wiem nawet czy autorka tego tematu bądź autorka ficka w ogóle tu wchodzi

wchodzą, wchodzą.
Myślę, że lisek zadecyduje, czy fik poprawiać, czy nie i w razie czego się odezwie. Ja na pewno nie podejmuję się zmieniania w nim czegokolwiek.



_________________
Avek od anoli !
Córek mapeto ogórek - Nemezis, córunia jędzunia - nimfka & Sevir, brat bliźniak - whatever. / zÓy partner ze schowka, mraÓ, mraÓ - Hambarr / Rozczochowy właściciel - maybe ! /druga połówka mojego mózgu - lusiek /maaamusia - kretowa / mruczący pożeracz przecinków -Guśka
'Każdy z nas ma cztery twarze; tę, którą pokazuje innym; tę, którą widzą inni; tę, która myśli, że jest prawdziwa i tę, która jest prawdziwa. Wybierając jedną z nich, nie rezygnujmy z pozostałych.'

PostWysłany: Pią 20:24, 27 Sie 2010
Lady M
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 18 Lip 2009
Pochwał: 14

Posty: 6835

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
Strona 8 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.05514 sekund, Zapytań SQL: 15