Young Huddy-ten pierwszy raz
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Annabell__ napisał:
pod warunkiem ,że nie będziesz wredna

Ja wredna ?!
Jak możesz ? :hahaha:

Dodano 3 minut temu:

No dobra, macie... ;)

Część 7

House wpatrywał się w przyjaciela pytającym spojrzeniem.
- Słyszałeś już o tym noworocznym balu? – James uśmiechnął się delikatnie.
- To, że widziałem cię nago w łóżku nie znaczy, że pójde z tobą na jakiś durny bal – skwitował robawiony. – Poza tym twoja Meg chyba nie byłaby zadowolona? – pokiwał głową.
- House! – Jimmi wywrócił oczami. – Ty naprawdę myślisz, że ja…… - nawet nie dokończył.
- Tak, myślę, że jesteś głupi, skoro uważasz, że to się uda – obdarzył go błagalnym spojrzeniem.
- Czyli jednak wiesz o czym mówię? – James powoli odzyskiwał wiarę w inteligencję przyjaciela.
- Nie jestem idiotą – warknął oburzony.
- Jesteś – tym razem Wilson nie zamierzał ustąpić zbyt łatwo. - Nie zdobędziesz jej posługując się tylko i wyłącznie swoim urokiem osobistym – specjalnie zaakcentował dwa ostatnie słowa. – W sumie to opierając się na nim jeszcze bardziej ją zniechęcisz – kontynuował rozbawiony.
- Bardzo śmieszne – House posłał mu gradowe spojrzenie. – Tylko nawet jeśli ją zaproszę ona i tak domyśli się w jakim celu to robię – uśmiechnął się łozbuzersko.
- Gdyby jej to aż tak przeszkadzało już dawno, by cię olała – wyjaśnił.
- Powinieneś pomyśleć o psychologi. Zarobiłbyś majątek na analizowaniu ludzkich zachowań – Greg jak zwykle wybierał okrężną drogę dojścia do meritum sprawy.
- Ona zwyczajnie sie boi, że chodzi ci tylko o seks. Ale oboje wiemy, że jest inaczej. Teraz musisz jeszcze tylko ją uświadomić – poradził.
- Ale myślę, że ona już słyszała bajkę o pszczółkach i kwiatuszkach – wrócił do oglądania telewizji.
- To bal przebierańców. Będzie jazda – mówił dalej nie zwracając uwagi na głupie gadanie i niechęć przyjaciela.
- Tak, oglądanie idiotów w idiotycznych strojach, fajna mi zabawa – burknął pod nosem.
- Jak chcesz – westchnął. – Ale wiedz, że jeśli nie ty, to zaprosi ją ktoś inny – sięgnął po ostateczną broń. Zazdrość.
- I według ciebie moja pseudo zazdrość ma mnie złamać – znali się chyba już zbyt dobrze. Jimmi pokiwał głową i wyszedł. Gdy tylko zamknął za sobą drzwi uśmiechnął się do siebie. Widział w oczach House’a ten błysk. Plan zaczynał działać. Greg ze wszystkich sił starał się skupić wzrok na dwóch szympansach. Oglądana para wyraźnie była sobą zainteresowana. Początkowo samica uciekała przed samcem. Później jednak złagodniła i pozwoliła mu na delikatne iskanie.
- Jesteś kretynem skomentował oglądany obrazek. – Pozbędziesz się jej robali, a ona i tak wystawi cię za drzwi – parsknął wyłączając głupi telewizor. Tylko własnego umysłu nie potraił już wyłączyć. A ten pracował właśnie na najwyższych obrotach. Wyobraźnia malowała mu przed oczami obraz Cuddy w stroju panienki lekkich obyczajów. - Tak, to by było coś - pomyślał. Niestety chwilę później przed oczami stanął mu jakiś obcy koleś klejący się niej. – O nie!! Po moim trupie – dodał już nagłos. – Striptizerka jest moja – właśnie przypomniała mu się ubiegła noc i Lisa rzucająca mu ręcznik. Przecież i tak nie wskoczyłby ociekający wodą do jej łóżka, jednak ona mimo wszystko oddała mu ręcznik licząc się tym, że odsłoni się przed nim całkowicie, w dosłownym znaczeniu tego słowa. – Może Wilson ma rację? Może ona wie w co się pakuje? I chce tego. I właśnie tam myśl ją przeraża. Eureka! – wykrzyczał. Jak on uwielbiał analizować skomplikowane przypadki, a ona z pewnością do takowych należała. Nie zastanawiając się dłużej wykręcił jej numer telefonu. Nie odbierała. – Jasne – powiedział sam do siebie. Przecież nie mogło pójść z górki. – „Nie udawaj, że jesteś zajęta. Zanim po raz kolejny postanowisz nie odbierać moich telefonów pamiętaj, że wiem dokładnie, w którym miejscu masz ten seksowny pieprzyk i wiem, jak zrobić z tego użytek na potrzeby naszego uczelnianego brukowca” – brzmiała treść sms’a. - Jimmi byłby ze mnie dumny – pomyślał.
- Mów o co chodzi! Naprawdę jestem zajęta – w słuchawce pojawił się zdenerwoany głos.
- Wilson kazał mi cię zaprosić na bal – postawił na szczerość.
- Miło z jego strony – jej głos wyraźnie przycichł. – I tylko dlatego….? – sama nie wiedziała o co chce zapytać.
- Nie – odpowiedział zdawkowo i rozłączył się. Po chwili otrzymał wiadomość brzmiącą mniej więcej tak: „Wiesz, że zgadzam się tylko po to, by zobaczyć cię w jakiejś seksownej peruce” – uśmiechnął się, ale w kościach już czuł nadciągający kataklizm.


- O! Jesteś w końcu – odezwała się zniecierpliwiona Meg.
- Wiesz przecież, że byłem u niego – od razu zaczął się tłumaczyć.
- I jak? Dowiedziałeś się czegoś? – zapytała zaciekawiona.
- Do niczego nie doszło – wzruszył ramionami.
- Co znowu zrobił ten głupek? – momentalnie się zirytowała.
- Hej! Tym razem to chyba nie do końca jego wina – posłał jej ciepły uśmiech.
- To zawsze jest wina faceta – sprostowała z błyskiem w oku.
- Nie przypuszczałem, że sypiam z taką feministką – spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Oj, nie znasz się na kobietach – westchnęła.
- Chyba już gdzieś to słyszałem? – zrobił naburmuszoną minkę.
- Więc co ona zrobiła? – poprawiła swoje wcześniejsze pytanie.
- Rozebrała się przed nim i wystawiła go za drzwi – ściszył głos.
- Kocha go!!!! – krzyknęła na głos znów nie zwracając uwagi na to, że nie są na korytarzu sami, ale James zdążył już przywyknąć i ignorował namolne spojrzenia.
- Tak. No, dlaczego na to nie wpadłem – udał olśnienie. – Przecież jak laska wyrzuca cię z sypialni to niekwestionowany dowód miłości.
- Jezzzuu…. – wy faceci to tacy mało domyślni jesteście. Ktoś powinien nauczyć was czytać między wierszami – posłała mu rozbawione spojrzenie. – Lisie zależy i to bardzo. Ona chce tego. Chce House’a, ale również jego miłości. Uczucia – tłumaczyła dziwnie przyglądającemu się jej towarzyszowi. – Nie rozumiesz? – spojrzała na niego z politowaniem.
- Oczywiście, że rozumiem – a przynajmniej bardzo się starał.
- Dobra. Rano mi uciekła, ale dziś ją dopadnę – dodała wstając z krzesła.
- Hej! A co ze mną? – spojrzał na nią tak, że przeszył ją dreszcz.
– Nie zamykaj dziś drzwi i włóż moje ulubione bokserki – posłała mu spoirzenie nie pozostawiające żadnych wątpliwości, co do jej zamiarów.
- Nie lubie tych w serduszka – zrobił skwaszoną minkę. Ale widząc błysk w jej oku szybko skapitulował. – Będę czekał – krzyknął za oddalającą się dziewczyną.
- Wiem – puściła oczko w stronę prawdziwego przystojniaka. Jej przystojniaka.


- Co ty do cholery wyprawiasz?!!!! – drzwi zatrzasnęły się z wielkim hukiem. Lisa aż podskoczyła. – Mów co się dzieje – poleciła przyjaciółka. – Tylko szczerze i szybko. James czeka – dodała, a na jej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
- Wczoraj tu był – Cuddy zaczęła swoją spowiedź.
- Przejdź od razu do szczegółów i nie zapominaj, że chodzę z jego najlepszym przyjacielem – parsknęła śmiechem.
- Myślałam, że sypiasz z jego najlepszym przyjacielem? – Lisa potrafiła się odszczekać.
- To przecież to samo – skwitowała wprowadzając koleżankę w osłupienie. Czy tylko ona widziała to inaczej? - Oj, Cuddy nie bądź dzieckiem. Znasz go, wiesz jaki jest. Takim go poznałaś i takim pokochałaś – Meg nigdy nie owijała w bawełnę. Lisa nic nie mówiła. Nie mogła zaprzeczyć. – Więc o co chodzi? – Meg nie dawała za wygraną.
- Po prostu chce mieć pewność, że z jego strony to coś więcej niż seks – jej oczy momentalnie się zeszkliły.
- Znam cię i znam jego. I powiem ci, że tej pewności nigdy nie będziesz mieć. Twój House to nie mój Jimmi, nie powie ci, że cię kocha na trzeciej randce, nie będzie szeptał czułych słówek do ucha i nie będzie wręczał bukietów białych róż. Musisz wybrać pomiędzy tym czego oczekujesz, a tym czego pragniesz. W jego przypadku nie możesz mieć wszystkiego. Cuddy chłonęła każde słowo jak gąbka.
- Powinniście założyć z Wilsonem poradnie małżeńską – burknęła nadal analizując słowa przyjaciółki.
- Daj znać jak coś postanowisz – dodała wychodząc z pokoju.
Może faktycznie zbyt wiele od niego oczekiwała? Może nie potrafiła dostrzec tego, co było tak wyraźne dla James’a i Meg. Może mieli szansę? Może…….



_________________
Avek od anoli !
Córek mapeto ogórek - Nemezis, córunia jędzunia - nimfka & Sevir, brat bliźniak - whatever. / zÓy partner ze schowka, mraÓ, mraÓ - Hambarr / Rozczochowy właściciel - maybe ! /druga połówka mojego mózgu - lusiek /maaamusia - kretowa / mruczący pożeracz przecinków -Guśka
'Każdy z nas ma cztery twarze; tę, którą pokazuje innym; tę, którą widzą inni; tę, która myśli, że jest prawdziwa i tę, która jest prawdziwa. Wybierając jedną z nich, nie rezygnujmy z pozostałych.'

PostWysłany: Nie 19:15, 15 Lis 2009
Lady M
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 18 Lip 2009
Pochwał: 14

Posty: 6835

Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Aaa... :D Dzieki Ci !!! Jak wstawiłaś tą część myślałam że to już ostatnia i wreszcie sie dowiem co bedzie na koniec :P No ale cÓż :) Trzeba poczekać na kolejną cześc twojego cudeŃka :D



_________________

PostWysłany: Nie 19:48, 15 Lis 2009
inka106
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 27 Cze 2009

Posty: 82

Miasto: Głogów
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Cytat:
Trzeba poczekać na kolejną cześc twojego cudeŃka

Nie ja to napisałam... niestety ;)
A części jeszcze trochę będzie... :D



_________________
Avek od anoli !
Córek mapeto ogórek - Nemezis, córunia jędzunia - nimfka & Sevir, brat bliźniak - whatever. / zÓy partner ze schowka, mraÓ, mraÓ - Hambarr / Rozczochowy właściciel - maybe ! /druga połówka mojego mózgu - lusiek /maaamusia - kretowa / mruczący pożeracz przecinków -Guśka
'Każdy z nas ma cztery twarze; tę, którą pokazuje innym; tę, którą widzą inni; tę, która myśli, że jest prawdziwa i tę, która jest prawdziwa. Wybierając jedną z nich, nie rezygnujmy z pozostałych.'

PostWysłany: Nie 19:50, 15 Lis 2009
Lady M
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 18 Lip 2009
Pochwał: 14

Posty: 6835

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

maagdaa napisał:
No dobra, macie...


Dziękuję. Chyba częściej muszę cię straszyć tym ,że wiem gdzie jest oryginał, bo szybciej dodajesz części :twisted: .



_________________

Woman in BLACK!
''Words can hurt, you know?''
Ubranko by Me

PostWysłany: Pon 17:07, 16 Lis 2009
Annabell__
Rezydent
Rezydent



Dołączył: 17 Paź 2009
Pochwał: 1

Posty: 294

Miasto: Reda
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

maagdaa napisał:
puściła oczko w stronę prawdziwego przystojniaka. Jej przystojniaka.

Jakiego jej? Chyba mojego! :mrgreen:

A fick wciąż trzyma poziom. :wink:



PostWysłany: Pon 19:01, 16 Lis 2009
hattrick
Fikopisarz Miesiąca
Fikopisarz Miesiąca



Dołączył: 18 Cze 2009
Pochwał: 41

Posty: 9231

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Część 8

Stojąc przed lustrem właśnie zdał sobie sprawę z tego jak wiele jest gotów dla niej poświęcić. Swoją godność i dobre imię. Ileż on czasu i wysiłku włożył w znalezienie odpowiedniego stroju i peruki. No dobra, parę kliknięć w internecie i dostarczono mu strój, ale jak na niego, to i tak było spore osiągnięcie. Tego dnia podniecenie dało się wyczuć w całym akademiku. Wszyscy, gdzieś biegali, czegoś szukali i ta nienaturalna atmosfera bycia miłym dla wszystkich. Miał wielką ochotę stanąć na środku korytarza i wykrzyczeć tym wszystkim idiotą prosto w twarz, co o tym myśli. Ale tym razem nie mógł tego zrobić po swojemu. Dziś miał być jak potulny James Wilson. Wziął głęboki oddech i zmierzał w kierunku drzwi. Już zamierzał wyjść. Jednak w ostaniej chwili coś w nim pękło. Zrezygnował. To zdecydowanie nie było dla niego. Po prostu nie potrafił tego zrobić. Siedział samotnie w fotelu patrząc w bliżej nieokreślony punkt na ścianie. Naprawdę chciał to dla niej zrobić. Był tak blisko celu. Pierwszy raz zabrakło mu jednego kroku, by udowodnić światu, że nie jest wrednym dupkiem niezdolnym do poświęceń. Przegrał. Ale nie czuł się przegranym. Przeciwnie, czuł, że ocalił samego siebie, swój charakter i osobowość. Sięgnął do barku po butelkę burbona trzymaną na specjane okazje. Oczywiście nie była jego. Pewnego razu udało mu się ją wykraść z pokoju przyjaciela. Samotny bal przebierańców w stroju rodem z lat osiemdziesiątych dziewiętnastego wieku i kolejna porażka w walce o Lise Cuddy wydawały się pasować idealnie.

Nie czekała na niego zbyt długo w pokoju. Wiedziała, że to House. Poza tym nie wspominał, że po nią przyjdzie.
- Pewnie uda się prosto na bal i zrobi jakąś zadymę na wejściu – pomyślała, a na jej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Zamknęła za sobą drzwi i pewnym krokiem udała się w stronę auli. Tam miało się wszystko zacząć. Była lekko zdenerwowana i bardzo podekscytowana. Ubrana w długą suknię z głębokim dekoltem i wielką kokardą na tyłku dumnie kroczyła przed siebie nie zważając na wzdychających do niej facetów. Gdy już znalazła się na samym środku auli zaczęła się niecierpliwie rozglądać wokół. Niestety nigdzie nie potrafiła go dostrzec.
- Hej! Panienko można prosić do tańca? – pojawił się głos tuż za jej plecami.
- Spadaj! Jestem tu z kimś umówiona – warknęła. Była coraz bardziej zdenerwowana.
- Lisa, co zrobiłaś temu biedakowi? – Jimmi wskazał na zropaczonego młodzieńca zmierzającego w stronę głównego wyjścia.
- Nie widziałeś go? – zapytała. Skupiła się na najważniejszej rzeczy.
- Nie przyszedł z tobą? – James był wyraźnie zaskoczony.
- O, tu jesteś kochanie – do dwójki dołączyła Meg. - Udało mi się namówić gościa. Za chwilę będzie nasza ulubiona piosenka – uśmiechała się od ucha o ucha.
- Jesteś niemożliwa – objął ją w pasie i przyciągnął do siebie składając jednocześnie na jej ustach namiętny pocałunek.
- Gdzie House? – z trudem oderwała się od jego słodkich ust.
- Pewnie się spóźni. Jak zwykle zresztą – dodała Lisa nadal nie tracąc nadziei. Po chwili w pomieszczeniu unosiły się ciche i delikatne dzwięki. To była typowa piosenka dla romantyków. Powolna, ciepła i pełna optymizmu. Cuddy uśmiechnęła się obserwując tańczącą parę. James i Megan jako jedni z nielicznych postanowili zatańczyć w błogi rytm piosenki. Wyglądali tak słodko i zabawnie jednocześnie. On w kaleluszu z wielkim piórem unoszącym się w takt muzyki, w obcisłych spodenkach niczym damskie rajstopy, szablą przy boku i elegancko skrojonym garniturem z mnóstwem ozdób. Tak, Jimmi był urodzonym muszkieterem. Meg miała na sobie długą błękitną sukienkę z mnóstwem falbanek. Jej włosy były poskręcane niczym sierść owieczki Dolly. I choć na pierwszy rzut oka wyglądali jak para, która pomyliła bajki, to w rzeczywistości idealnie do siebie pasowali. Byli szczęśliwi.
- Taka piękność i nie na parkiecie – kolejny amant stanął na jej drodze. Posłała mu ciepły uśmiech, ale jej spojrzenie wyraźnie mówiło „ I tak nic z tego” – zrozumiał.
- Hej! Nie jesteśmy tu sami – westchnęła czując jego dłonie na swoich falbankach. – Zabieraj te łapy z mojego tyłka – zażądała. Jednak mimo wszystko nie wyglądała na niezadowoloną.
- Dokończymy po balu – weszeptała mu wprost do ucha. Oczywiście nie odmówiła sobie możliwości nadgryzienia owej części ciała.
- On przyjdzie? Prawda? – właśnie przypamniała sobie o biednej Lisie.
- Nie mam pojęcia? Mówił, że ma strój. Wybierał się tutaj – odezwał się zatroskany.
Piosenka właśnie się skończyła. Zamierzali podnieść samotną Cuddy na duchu, jednak, gdy dotarli do miejsca, w którym ją zostawili już jej tam nie było.
- Cholera!!! – znów zbyt głośno wyraziła swoją opinię. Kilka stojących w pobliżu par zgromiło ją wzrokiem. Odpowiedziała szczerym i ciepłym uśmiechem.
- Mam swój genialny plan – westchnął zupełnie zrozpaczony.
- To nie twoja wina – dziewczyna złapała go za rękę. – To ich wybór, ich decyzja i ich życie. Nie możemu im ciągle pomagać i mówić co mają robić. Sam widzisz jak to się później kończy – wzruszyła ramionami.
- Może jak poznają smak samotności uda się im wyciągnąć odpowiednie wnioski – zgodził się z Meg. Wiedział, że już nic więcej nie byli w stanie zrobić. Ostatecznie postanowili wrócić do zabawy. Przemycony przez studentów alkohol robił swoje. Tej nocy cały akademik tętnił życiem. Szła korytarzem nie zwracając uwagi na gapiących się na nią ludzi. Płakała. To nie miało już znaczenia. Ale pojawił się problem, bo zamiast udać się prosto do swojego pokoju, jakimś cudem w tej chwili znajdowała się pod jego drzwiami.
- Wejdź. Wiem, że tam stoisz – odezwał się donośny głos. Wzdrygnęła się. - Czekał na nią? – pomyślała nadal nie wchodząc do środka. Siedział w komletnej ciszy więc bez trudu usłyszał szmer po drugiej stronie drzwi. Albo zwyczajnie wyczuł jej obecność. Sam nie był do końca pewien. Wstał leniwie z kanapy i udał się w ich stronę. Powoli je otworzył, a to co zobaczył zaparło mu dech w piersiach. Była idealna. Zła, roztrzęsiona, pełna obaw i strachu, a jednocześnie z tym niezwykłym błyskiem pewności i zadziorności w oczach. Po chwili wzajemnego pożerania się wzrokiem jednym ruchem wciągnął ją do pokoju.
- Koniec przedstawienia!!! – wykrzyczał wystawiając głowę na korytarz w stronę kilkunastu gapiów. – Reszty musicie domyśleć się sami – z wielkim impetem zatrzasnął drzwi. Siedziała na jego kanapie i popijała jego burbon. Nie spuszczała z niego wzroku ani na chwilę.
- Co to za świństwo? – skomentowała omal nie zaksztuszając się trunkiem.
- Napój dla prawdziwych facetów – skwitował.
- Czyli podprowadziłeś go Wilsonowi – westchnęła, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Fajne przebranie – odezwał się stając naprzeciwko niej i wbijając natarczywe spojrzenie w jej głęboki dekolt.
- Fajne rajtuzy – obiła piłeczkę. Wywrócił oczami.
- Czy mi się wydawało, czy ostanio bardziej zależało ci na peruce? – wskazał na bujną blond czuprynę z warkoczem z tyłu.
- Od ostatniego razu wiele się zmieniło – wyjaśniła. Tym razem unikała jego spojrzenia.



_________________
Avek od anoli !
Córek mapeto ogórek - Nemezis, córunia jędzunia - nimfka & Sevir, brat bliźniak - whatever. / zÓy partner ze schowka, mraÓ, mraÓ - Hambarr / Rozczochowy właściciel - maybe ! /druga połówka mojego mózgu - lusiek /maaamusia - kretowa / mruczący pożeracz przecinków -Guśka
'Każdy z nas ma cztery twarze; tę, którą pokazuje innym; tę, którą widzą inni; tę, która myśli, że jest prawdziwa i tę, która jest prawdziwa. Wybierając jedną z nich, nie rezygnujmy z pozostałych.'

PostWysłany: Czw 16:19, 19 Lis 2009
Lady M
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 18 Lip 2009
Pochwał: 14

Posty: 6835

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

No nie, to tak trzyma w napięciu i oczekiwaniu na dalszy ciąg, że zaraz chyba zwariuję ;-)



PostWysłany: Czw 18:36, 19 Lis 2009
alhambra
Psi Detektyw
Psi Detektyw



Dołączył: 27 Sie 2009
Pochwał: 13

Posty: 6827

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Nareszcie jakieś konkrety :wink: .
Czekam na cd!!



_________________

Woman in BLACK!
''Words can hurt, you know?''
Ubranko by Me

PostWysłany: Czw 20:31, 19 Lis 2009
Annabell__
Rezydent
Rezydent



Dołączył: 17 Paź 2009
Pochwał: 1

Posty: 294

Miasto: Reda
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

co mam pisać ....[?]
wspaniałe czekam na cd



_________________
avek mój
"Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość.To uczciwi są nieprzewidywalni ,zawsze mogą zrobić coś niewiarygodnie głupiego..."- Kapitan Jack Sparrow
Zazdrość to chyba najstarszy motyw morderstw na świecie.-Seeley Booth
:houselove: kliknij, jeśli jesteś fanem serialu Bones

PostWysłany: Czw 21:57, 19 Lis 2009
poprostuxzjawa
Reumatolog
Reumatolog



Dołączył: 20 Maj 2009
Pochwał: 39

Posty: 2061

Miasto: Młodocin
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Część 9

+18!

Lisa wciąż unikała jego spojrzenia.
- Wiesz, jeśli krępuje cię facet w rajtuzach mogę się rozebrać – uśmiechnął się łobuzersko. Uwielbiała go za to, że zawsze potafił wywołać na jej twarzy uśmiech. Czuł, że Cuddy chce mu coś powiedzieć, ale nie wie jak.
- Dużo myślałam – uniosła wzrok i w końcu zdobyła się na odwagę, by spojrzeć mu prosto w oczy. Stał nieruchomo. Chłonął każdy jej ruch, każde mrugnięcie. W tej chwili była dla niego najpiękniejszą zagadką z jaką kiedykolwiek przyszło mu się zmierzyć.
- Wiesz, niby mam czas, ale nogi zaczynają mi drętwieć – ponaglił widząc, że dziewczyna nadal błądzi myślami, gdzieś daleko.
- Zawsze myślałam, że to będzie inaczej.... – zaczęła niepewnie. – Że będę mieć pewność – mówiła ogólnikowo więc sam musiał się domyśleć o co chodzi.
- Chodzi ci o mnie? – świdrował ją swoim błękitnym spojrzeniem. Skinęła głową.
- Meg ma rację, muszę wybrać pomiędzy tym czego oczekuję, a tym czego pragnę – jej spojrzenie mówiło samo za siebie. – Jesteś jaki jesteś i nie potrzebuję byś się dla mnie zmieniał – ściszyła głos. – Dziś, kiedy obserwowałam Meg i James’a, coś zrozumiałam….. - patrzył na nią zszokowany. Wilson miał rację. Jej faktycznie na nim zależało. Czuł, że powinien jej to trochę ułatwić.
- Zaczekaj chwilę – zwrócił się do niej i podszedł do starego gramofonu. Po chwili po pokoju unosiły się ciche dźwięki pięknej piosenki. Podszedł do niej, pochwycił jej ręce i gwałtownie przyciągnął do siebie.
- Może jednak będziemy mieli ten bal – uśmiechnął się, ale nie mogła tego widzieć. Była wtulona w niego całym ciałem. Wyglądali naprawdę zabawnie. On w blond peruce, śmiesznych rajtuzach, szpiczastych butach i zabawnym fraku. Ona w długiej czerwonej sukni ze śmieszną, olbrzymią kokardą w nieodpowiednim miejscu.
- Zrobiłaś to specjalnie – warknął oburzony kładąc swoją rękę zamiast na jej jędrnym tyłku na kosmicznie wielkiej kokardzie. – Zawsze odbierasz mi całą zabawę – dodał próbując pozbyć się dziwnego dodatku. – Powiedź chociaż, że masz dziś na sobie jakieś seksowne podwiązki w ramach rekompensaty – tym razem jego dłonie błądziły po jej plecach. Napawał się jej słodkim zapachem. Poruszali się rytmicznie w takt muzyki, ale nagrody za najlepszy taniec na pewno, by nie zdobyli. - Auććć - krzyknął odrywając się od niej. Właśnie poczuł jej szpilkę na swojej stopie – uśmiechnęła się niewinnie.
- Oj, to niechcący – wyjaśniła. Pchnął ją z powrotem na kanapę. – Co robisz? – zapytała wbijając w niego swoje kocie spojrzenie.
- Zamierzam je zdjąć nim mnie nimi zadźgasz – zgromił ją wzrokiem. Najpierw pozbył się jednej szpilki, później drugiej, ale nadal nie zmieniał pozycji. Klęczał przed nią pożerając ją wzrokiem. Delikatnie masował jej stopy. Powoli przesunął ręce nieco wyżej. Poczuł jak zadrżała, ale nie protestowała. Powtórzył manewr. Lisa była bezsilna. Właśnie dotarł do jej ud. Wyczuł zapięcie podwiązek.
- Czyli jednak o mnie myślisz? – spojrzał na jej rozpaloną twarz.
- A, czy ty myślisz o mnie? – zapytała z lekką nutką zawahania w głosie.
- A myślisz, że wbiłem się te durne rajstopty dla Wilsona? – oczywiście nie mógł odpowiedzieć wprost. Kochała go właśnie za to, że tak bardzo bał się swoich uczuć, że nigdy o nich nie mówił, ale bez wątpienia je miał i to właśnie jej były one przeznaczone. Burbon, półmrok, romantyczna piosenka i odkryte właśnie uczucia doprowadziły plan Wilsona do końca. House i Cuddy mieli swój własny, prywatny bal. Bal namiętności, urywanych oddechów, długich pocałunków, wyrafinowanych pieszczot i nagiej prawdy śmiejącej się im prosto w twarz. Walczyli tak długo. Nikt nie chciał przegrać. Teraz wygrali oboje. Ona nauczyła się kochać go takim jaki jest, a on zrozumiał, że właśnie tego pragnie. Jej u swego boku. Noc była jedną wielką magią. Z niczym się nie spieszyli. Napawali się każym pocałunkiem, chłoneli każdy milimetr swojego ciała.
- Boże, nie mogłaś przyjść w samej koszulce nocnej? Ułatwiłabyś mi nieco zadanie – House właśnie tracił resztki swojego spokoju siłując się z dziwnym zapięciem osiemnastowiecznej sukni. – Jak oni sobie z tym radzili? – westchnął lekko rozbawiony. – Poczekaj w salonie mam nożyczki – jego oczy rozbłysły.
- Greg!!! – krzyknęła rozbawiona. Jednym pociągnięciem odpowiedniego sznurka sprawiła, że suknia samoistnie się z niej zsunęła.
- Nice – wyszeptał czując, że i on zaraz spłonie. Miała na sobie czarny stanik i czarne stringi do których zaczepione były podwiązki.
- Warto było czekać – wyszeptał. Tym razem ona zbliżyła się do niego. Bez trudu pozbyła się górnej części garderoby. Problem pojawił się niżej. Patrzyła na niego nieco zakłopotana.
- No co? Ja pomogłam ci przy sukni – uśmiechnęła się zalotnie.
- Ciebie serio przerażają faceci w rajtuzach – mówił ledwo powstrzymując śmiech. W tej chwili uprawiali „eye-seks”. Ich oczy płonęły. Oczywiście w mgnieniu oka pozbył się najdziwniejszej części garderoby jaką kiedykolwiek było mu dane nosić. Po chwili znów tonęli we własnych objęciach. Greg umiejętnie manewrował między meblami prowadząc Lisę wprost do swojego łóżka. Oboje pragnęli tego najbardziej na świecie. Nie potrzebowali już więcej słów. Ich ciała mówiły same za siebie. Wodził opuszkami palców po jej nagim ciele. Najpierw skupił się na jej szyi, potem zszedł nieco niżej. Jej piersi unosiły się i opadały pod wpływem przyspieszonego oddechu. Przyssał się do nich niczym wygłodzone niemowlę. Z jej ust wydobył się cichy jęk. Gdy myślała, że już więcej nie zniesie on kontynuował swoją wędrówkę. Nie pominął żadnego fragmentu. Jego wilgotne usta były wszędzie. Na brzuchu, na udach i znów w okolicach biustu. Pieszczotom nie było końca. Z całych sił starali się przeciągnąć nieuniknione. Lisa nie mogła uwierzyć w to, że ten gbur może być takim namiętnym, czułym i wyrafinowanym kochankiem. W jednej chwili nauczył się jej ciała na pamięć, poznał jej magiczne punkty i jednym ruchem potrafił doprowadzić ją na skraj niepochamowanej rozkoszy. Ona nie pozostawła mu dłużna. Chciała dać mu tyle samo, a nawet więcej. Obudziła się w niej namiętność, o którą nigdy, by się nie podejrzewała. Przewróciła go na plecy i usiadła na nim. Był rozpalony. Jego spojrzenie sprawiało, że topiła się jak cukierek na słońcu. Wplotła dłonie w jego włosy. Delikatnie muskała jego podbrudek. Językiem kreśliła ślady wokół jego ust. Po chwili czuł jej usta na klatce piersiowej. Jej niespokojne ruchy doprowadzały go na skraj szaleństwa. Fale rozkoszy napływały jedna za drugą, dając im radość i spełnienie. Kochali się bez wytchnienia. Nie mieli pojęcia, że w ogóle tak można.
- Greg – wyszeptała opadając na jego wilgotny tors. – Już nigdy tego nie zapomnę.
- Wiem – odgarnął z jej czoła mokre kosmyki włosów. – Od tej chwili jesteś już tylko moja – wyjaśnił przyciskając jej ciało do swojego.



_________________
Avek od anoli !
Córek mapeto ogórek - Nemezis, córunia jędzunia - nimfka & Sevir, brat bliźniak - whatever. / zÓy partner ze schowka, mraÓ, mraÓ - Hambarr / Rozczochowy właściciel - maybe ! /druga połówka mojego mózgu - lusiek /maaamusia - kretowa / mruczący pożeracz przecinków -Guśka
'Każdy z nas ma cztery twarze; tę, którą pokazuje innym; tę, którą widzą inni; tę, która myśli, że jest prawdziwa i tę, która jest prawdziwa. Wybierając jedną z nich, nie rezygnujmy z pozostałych.'

PostWysłany: Sob 20:17, 21 Lis 2009
Lady M
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 18 Lip 2009
Pochwał: 14

Posty: 6835

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

maagdaa napisał:
– Jak oni sobie z tym radzili? – westchnął lekko rozbawiony. – Poczekaj w salonie mam nożyczki – jego oczy rozbłysły.


maagdaa napisał:
- Zrobiłaś to specjalnie – warknął oburzony kładąc swoją rękę zamiast na jej jędrnym tyłku na kosmicznie wielkiej kokardzie.


Uwielbiam te dwa kawałki!

Koniecznie dodawaj jak najszybciej cd!!



_________________

Woman in BLACK!
''Words can hurt, you know?''
Ubranko by Me

PostWysłany: Sob 20:31, 21 Lis 2009
Annabell__
Rezydent
Rezydent



Dołączył: 17 Paź 2009
Pochwał: 1

Posty: 294

Miasto: Reda
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

T. zrobiła ze mnie potwora. Już mnie aż tak nie zesmaczają hot-sceny. :lol: Jedynym moim komentarzem tej części jest: "Mrrrrau..." :twisted:



PostWysłany: Sob 21:39, 21 Lis 2009
hattrick
Fikopisarz Miesiąca
Fikopisarz Miesiąca



Dołączył: 18 Cze 2009
Pochwał: 41

Posty: 9231

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Nareszcie :lol: Oczekiwałam w napięciu, ale jest!!! Genialne, pełne namiętności i rozpalające. Aż sama bym tak z tym Gregiem.... wrrr



PostWysłany: Nie 12:06, 22 Lis 2009
alhambra
Psi Detektyw
Psi Detektyw



Dołączył: 27 Sie 2009
Pochwał: 13

Posty: 6827

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Jestem pod naprawdę wielkim wrażeniem....

[fick]- Warto było czekać – wyszeptał. Tym razem ona zbliżyła się do niego. Bez trudu pozbyła się górnej części garderoby. Problem pojawił się niżej. Patrzyła na niego nieco zakłopotana. [/fick]




Cuddy- Chcesz mnie pocałować?
House- Zawsze chciałem...



_________________

PostWysłany: Nie 16:45, 22 Lis 2009
Ugabuga
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 10 Lis 2009
Pochwał: 1

Posty: 93

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

hattrick napisał:
"Mrrrrau..."


margolcia-1984 napisał:
Aż sama bym tak z tym Gregiem.... wrrr


Zaczynam się Was bać ! :twisted: :hahaha: :hahaha: :hahaha:



_________________
Avek od anoli !
Córek mapeto ogórek - Nemezis, córunia jędzunia - nimfka & Sevir, brat bliźniak - whatever. / zÓy partner ze schowka, mraÓ, mraÓ - Hambarr / Rozczochowy właściciel - maybe ! /druga połówka mojego mózgu - lusiek /maaamusia - kretowa / mruczący pożeracz przecinków -Guśka
'Każdy z nas ma cztery twarze; tę, którą pokazuje innym; tę, którą widzą inni; tę, która myśli, że jest prawdziwa i tę, która jest prawdziwa. Wybierając jedną z nich, nie rezygnujmy z pozostałych.'

PostWysłany: Nie 20:00, 22 Lis 2009
Lady M
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 18 Lip 2009
Pochwał: 14

Posty: 6835

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 5 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.05508 sekund, Zapytań SQL: 15