On jest jej szczęściem [M]
No to czas na mój debiut.Proszę o szczerość :D Mam nadzieję,że nie wyszło źle.Miłego czytania.
Był ciepły, letni wieczór. Lisa Cuddy mimo później pory nadal siedziała w swoim gabinecie nad stertą dokumentów. Nagle przypomniała sobie, że oprócz niej w szpitalu jest również jej chamski i złośliwy pracownik Gregory House. Był tu, ponieważ nadal nie wyleczył swojej pacjentki. Postanowiła, że zajrzy do niego na moment. Gdy stanęła przed jego drzwiami zobaczyła go patrzącego w jakiś bliżej nie określony punkt za oknem. Pchnęła drzwi.
- Jeśli przyszłaś na szybki numerek to nic z tego - nadal stał odwrócony do niej tyłem.
- Nie pomyślałeś, że może przyszłam sprawdzić jak ci idzie leczenie pacjentki? - oburzyła się.
- A, no tak, przepraszam. Zapomniałem, że seksu ci nie brakuje. Dogadza ci ten twój detektyw – w końcu spojrzał jej prosto w oczy. Zauważył, że jest na niego wkurzona za to co przed chwilą powiedział.
- Jeśli chcesz wiedzieć, to tak, jest cudowny w łóżku – jakie on ma piękne, błękitne oczy, pomyślała, lecz zaraz skarciła się za to w myślach.
- Jest lepszy ode mnie?
- Mieliśmy nie wracać do tego co było dwadzieścia lat temu – nie miała pojęcia, jak on w ogóle śmiał zaczynać ten temat.
- No, ale wiesz, teraz wystąpiły zupełnie nowe okoliczności – ciągnął dalej przyglądając się niezwykle seksownej i wkurzonej administratorce.
- Jakie okoliczności House?! Co ty w ogóle do cholery wygadujesz?! Mam przy sobie wspaniałego mężczyznę, który jest dla mnie czuły, opiekuje się Rachel, a poza tym, zawsze mogę na niego liczyć.
- W takim razie odpowiedz mi na jedno proste pytanie. Jesteś z nim szczęśliwa?
- Tak – odpowiedziała, ale w tym momencie spuściła wzrok. Podszedł bliżej tak, że mogła czuć jego oddech na swojej twarzy.
- House co ty robisz? - spanikowała.
- Pokazuje ci, co to na prawdę jest szczęście – w tym momencie pocałował ją. Boże jak on cudownie całuje. Już dawno zapomniała jak to jest czuć się tak wspaniale w ramionach mężczyzny. Co prawda z Lucasem też było jej dobrze, ale to nie było to samo co z House’m. Nagle poczuła jego ręce na swoich piersiach. Zaczął odpinać jej bluzkę.
- House my nie powinniśmy...
- Dlaczego? Przecież jesteśmy dorośli – dech mu zaparło, gdy ujrzał jej piersi.
- Może i jesteśmy dorośli, ale ja nie chcę przygody na jedną noc. Ja potrzebuje stabilizacji – tłumaczyła zastanawiając się co ona właściwie wyprawia. Ale z drugiej strony od zawsze o tym marzyła.
- Mówisz mi, że nie powinniśmy się ze sobą przespać, ale jednocześnie ściągasz ze mnie kolejne części garderoby. Jesteś niezdecydowana Cuddy – wyszeptał i położył ją na biurku. Pieścił jej brzuch centymetr po centymetrze.
- Chce tego, nawet nie wiesz jak bardzo - nie potrafiła się już dłużej opierać. - Ale chce cię mieć na dłużej niż tylko na jedną noc – zastanawiała się, czy ten idiota zrozumie, co właśnie próbuje mu powiedzieć. Nagle poczuła, że on już jej nie dotyka. Gdy otworzyła oczy zobaczyła, że ubiera swoją pogniecioną koszulkę, a jej podaje bluzkę. - A widzisz miałam rację. Tylko wspomniałam o byciu z tobą na dłużej, a ty już uciekasz - dopiero teraz ją zdenerwował. Najpierw stara się ją przekonać, że przespanie się ze sobą to dobry pomysł, a gdy ona tylko wspomina o byciu razem on momentalnie rezygnuje. - Palant z ciebie House – już miała zamiar wychodzić, gdy złapał ją za rękę. Zobaczyła smutek w jego oczach.
- Cuddy to nie jest tak jak myślisz. Zawsze byłaś dla mnie kimś ważnym. Wiele razy mówiłem ci coś przykrego albo naśmiewałem się z twojego wielkiego tyłka, ale nigdy nie chciałem cię skrzywdzić. A wiem, że jeśli byli byśmy razem to pewnie w końcu powiedziałbym ci coś takiego, że nie chciałabyś mnie dłużej znać. A tego bym nie zniósł.
- House ale…
- Nie przerywaj mi. Nie teraz kiedy mam zamiar powiedzieć ci całą prawdę. Jak się dowiedziałem, wtedy na wyjeżdzie, że związałaś się z Lucasem to myślałem, że mnie krew zaleje, ale teraz już wiem, że on jest dla ciebie dobrym kandydatem. Nadaje się na męża i na ojca dla Rachel.
- Nie rozumiem? Więc dlaczego jeszcze chwilę temu chciałeś się ze mną przespać? – łzy zaczęły napływać jej do oczu.
- Pomyślałem, że to by było dobre pożegnanie.
- Co?! A gdzie ty się wybierasz? Chcesz zostawić wszystko co masz? Prace, Wilsona... mnie?
- Mam zamiar wyjechać do Bostonu. Dostałem tam propozycję pracy. Wilson da sobie radę. W końcu jest już dużym chłopcem, a co do ciebie, to ty masz Lucasa i mnie już nie potrzebujesz – odwrócił się od niej. Nie mógł znieść patrzenia na jej łzy. Poczuł jej drobną dłoń na swoim ramieniu.
- A gdybym zostawiła Lucasa... to byś został?
- Nie zostawisz go. Za bardzo będzie ci go żal. To już koniec Cuddy, tak będzie najlepiej dla nas wszystkich – pocałował ją w
policzek i wyszedł.
Trzy godziny i siedemnaście minut później…
Siedział na kanapie i myślał o niej. O tym, co będzie jak wyjedzie. Może Lucas się jej oświadczy i będą mieli dzieci? Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Nie chętnie podniósł się z kanapy i podszedł do nich, gdy je otworzył zobaczył ją z Rachel na rękach.
- Cześć nie przeszkadzamy? Możemy wejść?
- Ale jest prawie dwunasta w nocy.
- A, no tak, zapomniałam, że ty chodzisz wcześnie spać.
- Nie chodzę wcześnie spać, tylko na ogół o tej porze jestem czymś zajęty – posłał jej jeden ze swoich lubieżnych uśmieszków.
- Dobra House oszczędź mi szczegółów ze swojego szalonego życia i wpuść nas w końcu do środka.
- No jeśli muszę – przesunął się i wpuścił je do mieszkania. Gdy zamknął drzwi zobaczy Rachel siedząca na jego kanapie beztrosko bawiąca się jedną z jego koszulek, a Cuddy stojącą koło pianina i uśmiechającą się do niego.
- Czy ktoś może mi wreszcie wytłumaczyć po co do mnie przyszłyście? - zapytał z czystej ciekawości. - Myślałem, że u mnie w gabinecie już wszystko sobie wytłumaczyliśmy – przyglądał się jej w skupieniu.
- No właśnie doktorze House, chodzi o to, że wystąpiły nowe okoliczności - odpowiedziała mu uśmiechając się zalotnie i zbliżając się do niego.
- Nowe okoliczności? A to akurat jest ciekawe, słucham.
- No więc chyba jednak będziesz musiał zostać i męczyć się ze mną dalej – zarzuciła mu ręce na ramiona.
- Przecież już ci mówiłem że …
- Tak, tak, wiem mówiłeś, że wyjedziesz ze względu na Lucas’a. Ale ja ci mówię, że nigdzie nie wyjedziesz, ponieważ go już nie ma.
- Jak to go nie ma? Udusiłaś go i pochowałaś przed domem... czy może za domem? No wiesz chce wiedzieć, bo dobrze by było się zorientować, gdzie ja będę pochowany.
- Nie udusiłam go tylko się rozstaliśmy. Nie mogłam się już dłużej oszukiwać, że jestem z nim szczęśliwa.
- …
- Może byś coś teraz powiedział geniuszu?
- Rozstałaś się z nim, bo wolisz być ze mną? – nadal był w szoku.
- Tak Greg. Wole być z tobą.
- I wiesz w co się pakujesz?
- Wiem.
- Ale... – nie dane było mu dokończyć. Lisa pocałowała go z prędkością błyskawicy. Po chwili oderwał się od niej.
- Co znowu? O co chcesz zapytać?
- Czy ten twój mały potworek będzie się tak ciągle na nas gapił? No bo wiesz, jak chcesz to możemy jej wystawić bardzo ciekawą sztukę teatralną. Niech się uczy.
- No coś ty ona ma dopiero dwa lata. Bez przesady - właśnie oberwał od niej w ramię. - Położę ją spać i zaraz do ciebie wracam. A po drugie to już nie jest tylko mój potworek tylko nasz – pocałowała go czule w usta i zniknęła w drzwiach sypialni z córką, ich córką. Całą noc Rachel przespała spokojnie, a rodzice… domyślcie się sami co robili.
The End
|