Poza światem
Tak zdecydowałem się nazwać swój fick, który jest kontynuacją Tears in Heaven, tyle że w mojej wersji Greg nie umiera:
- "spotkamy się kiedyś w moim raju" * -Zamknął oczy. Odpłynął. Smutne krople deszczu spływały po twarzy Wilsona. W oddali słychać już było nadjeżdżający ambulans, którego dramatyczne, pomarańczowo-żółto-białe stroboskopy rozmywały się w deszczu.
Nie zdążą, pomyślał smutno Wilson. Greg był wiotki i bezbronny jak szmaciana lalka. Ambulans zahamował, wysypali się sanitariusze z noszami, defibrylatorem i innymi dodającymi surrealistycznego dramatyzmu akcesoriami. Sanitariusz sprawdził puls
-tętno nitkowate, ale wyczuwalne.
-zatamować krwotok i zabieramy go.
W ciągu kilku sekund wykonano zastrzyk z adrenaliny, podano tlen i w ciągu pół minuty ambulans pędził na pełnej prędkości do Princeton Plainsboro.
Wilson siedział, otępiały od jodłującego jazgotu syren, jakby wyłączony, trzymał bezwładną, zakrwawioną i brudną rękę Grega, do której podłączona była kroplówka z krwią i elektrolitami. Jego krawat cały zakrwawiony opasał poharataną nogę rannego. EKG żałośnie ilustrowało słaby rytm serca...
Łuupppp...trzasnęły wahadłowe drzwi szpitala i korowód składający się z sanitariuszy, wózka z umierającym Gregiem i biegnącym obok Wilsonem, pędził na blok operacyjny.
- Wilson wykrzyknik - wrzasnęła Cuddy - Nie możesz wziąć udziału w operacji wykrzyknik Jesteś zaangażowany emocjonalnie wykrzyknik
- Muszę, to mój najlepszy przyjaciel wykrzyknik Boże, jeszcze godzinę temu się nad tym zastanawiałem, pomyślał James.
- Nie wykrzyknik Mamy najlepszych chirurgów w New Jersey, Foreman też jest na sali, on będzie nadzorował.
- Dobrze...-Wilson stanął zrezygnowany, opadły mu ręce, patrzył jak wóżek z jego przyjacielem znika za drzwiami bloku operacyjnego.
Cuddy podeszła i położyła mu dłoń na ramieniu. - Damy radę, jesteśmy najlepsi.
- Cuddy, nie widziałaś tego...ja nie wiem czy on da radę...głos uwiązł mu w gardle.
- Chodź...i poszli do pomieszczenia z którego obserwowali zabieg.
Foreman spojrzał w górę
- Cuddy, mózg wydaje się być cały, ale on ma potrzaskane wszystkie kości lewej nogi, rozerwane mięśnie, jest do amputacji.
- Foreman, zostaw nogę, utrzymaj go przy życiu za wszelką cenę !
- Nie wiem czy dam radę, obrażenia narządów są bardzo rozległe, nerki, serce, wątroba...
- Foreman, słyszałeś co ona powiedziała, zatamuj krwotoki, serce znajdziemy, nerki...może chociaż jedna się uratuje, a wątrobę...Cuddy myślisz że ja....
- nie wiem James, nie mamy czasu.
- Ale zgadzasz się ? Musisz się zgodzić !
Cuddy smutno pokiwała głową, wzięła telefon i wcisnęła dziewiątkę, do której miała przypisany telefon do banku organów.
- Foreman, daj go na krążenie pozaustrojowe aż znajdziemy serce !
- Wilson, chcesz powtórki z Amber ? Znowu wciskasz pauze, on i tak umrze, tyle że później.
- Zamknij się i myśl, Foreman wykrzyknik Potrzebuję czasu żeby znaleźć mu serce i przejść badania na zgodność tkankową.
- Podwójny przeszczep zapytajnik Oszalałeś zapytajnik Jedna nerka nie da rady przy tylu lekach zapobiegających odrzutom.
- A widzisz inne wyjście żeby mu uratować życie zapytajnik Czy tak bardzo chcesz jego stanowiska zapytajnik
- Dobra...postarajcie się uratować chociaż jedną nerkę - zwrócił się Foreman do zespołu chirurgów. I poskładajcie tą nogę na tyle, żeby sama nie odpadła.
***
Operacja ratująca życie Grega dobiegła końca i teraz leżał on na OIOM-ie, taki mały, blady i ledwie widoczny wśród całej popiskującej, szumiącej i swiecącej aparatury która go otaczała.
Cameron, Chase, Foreman i Wilson stali w milczeniu, nie mogąc chyba jeszcze zrozumieć co się właściwie stało.
- nie uratujemy tej nogi, powiedział Foreman.
- ty się martwisz o nogę ? módl się żebyśmy jego uratowali - oburzyła się Cameron.
- Założę się, że on by się martwił o swoją jedyną sprawną nogę - próbował nieudolnie wybrnąć z niefortunnej konstatacji Foreman.
- obudź go i zapytaj - powiedziała Cameron wywracając oczami i odeszła.
- jeśli to co próbujemy zrobić się uda, to przyjdzie na to czas ! - krzyknął za nią murzyn, usiłując nie dać za wygraną.
Podeszła do nich Cuddy z niebieską teczką.
- Masz, to twój nowy przypadek - i wepchnęła Foremanowi teczkę w ręce, teraz ty tu rządzisz.
- To jest mój przypadek - wskazał na Grega Foreman.
- No to masz dwa przypadki, obyś podołał - zripostowała Cuddy i dodała - Wilson, chodź do mnie do biura. Odeszli zostawiając Foremana bijącego się z myślami.
Cuddy zamknęła drzwi i kazała Wilsonowi usiąść.
- James...zaczęła miękko, walcząc z krtanią i z oddechem aby utrzymać głos - umieściłam Grega na samej górze listy oczekujących. Ale nie ma serca.
Wilson spuścił głowę, ukrył ją w rękach i powiedział - źle, bardzo, bardzo źle, mamy najwyżej 24 godziny.
- przy odrobinie szczęścia - uzupełniła Cuddy.
Ten delikatny moment przerwał pager Wilsona. Rzucił na niego okiem i wybiegł z biura, kierując się na oddział onkologiczny.
Po drodze spotkał asystentkę, która wyszła mu na spotkanie.
- panu Navarro bardzo się pogorszyło, to już kwestia godzin, ale chce Cie widzieć.
- dobrze, idziemy tam. Weszli do sali gdzie leżał terminalny pacjent z guzem mózgu.
- to już koniec, doktorze ? Idę do nieba ? James uśmiechnął się smutno.
- tak, Bernardzie, idziesz do nieba.
- ale moje życie nic...nie...znaczy... urywającym się głosem wyszeptał pacjent.
- bariera krew mózg - odezwał się Chase wchodząc do sali.
- co ? O czym ty gadasz ?
- Myśl, Wilson. On ma raka mózgu. Bariera krew mózg zatrzymuje go w mózgu nie pozwalając wydostać się z głowy.
Oczy Wilsona zrobiły się jak piłeczki ping-pongowe. - mów dalej, Chase...
- On ma serce zdrowe i tą samą grupę co House.
- Skąd wiesz ?
- Nie pytaj, szkoda czasu, wiem i już.
- Bernardzie - zwrócił się Wilson do pacjenta po chwili namysłu - umierasz, ale jest szansa, aby Twoja śmierć nie poszła na marne, a życie zyska na znaczeniu, jeśli podejmiesz teraz pewną decyzję. Wiem że niezręcznie cię o to prosić na łożu śmierci, ale twoje serce może pomóc mojemu przyjacielowi, który właśnie umiera.
Bernard spojrzał na Wilsona, na Chase'a, a następnie w okno.
- Bernardzie...
- Zgoda...wysapał Bernard.
- Czy możesz powtórzyć ?
- Zgadzam się. Daj moje serce swojemu przyjacielowi.
- Przygotuj natychmiast dokumenty - zakomenderował Wilson swojej asystentce i spojrzał na umierającego Bernarda - dziękuję wypowiedział z ulgą - niech Bóg cię ma w opiece, Bernardzie.
Wilson wybiegł z sali, dzwoniąc jednocześnie na blok a następnie do zespołu transplantologicznego.
- Wilson, ja wiem że House jest tam, ale ty się zachowujesz jak on, nie myślisz racjonalnie ! - wykrzyczał do niego Foreman.
James stanął jak wryty, odwrócił się, spiorunował murzyna spojrzeniem, wziął chwycił go za ten wymuskany garnitur i przyparł do ściany
- a ty - wysyczał - ile byś zrobił żeby uratować przyjaciela, co ? Nie mamy nic do stracenia, nie pomagasz w ten sposób, więc albo weź się w garść, albo zniknij mi z oczu do czasu aż ten koszmar się skończy !
- dobra, już, dobra, przepraszam !! i odwrócił się, gdzie natknął się na pogardliwy wzrok Cameron i razem poszli zajmować się przypadkiem chłopaka który cały czas wymiotował i był pokryty bolesnymi wrzodami.
Wilson poszedł do sali przedoperacyjnej, gdzie zespół miał zbadać i przygotować go do przeszczepu wątroby, podczas gdy rozpoczynał się już przeszczep serca Grega.
To be continued...
Ostatnio zmieniony przez dariu dnia Pią 14:55, 25 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
|