Backaches / Bóle pleców [M] [T] [+18]
tytuł: Backaches
autor: Winnywriter
oryginał: http://www.fanfiction.net/s/6099454/1/Backaches
czas: 7 sezon
zbetowane przez hattrick
Backaches / Bóle pleców
Plecy Cuddy były obolałe. Próbowała się rozciągać, pochylać i robić skręty, ale nic nie przynosiło najmniejszej nawet ulgi w dojmującym, rwącym bólu. Za każdym razem gdy się poruszyła, czuła jak coś nieprzyjemnie zgrzyta w dolnej części jej kręgosłupa, sprawiając, że jej twarz zastygała w brzydkim grymasie.
Fakt, że jednocześnie daje sobie radę z dzieckiem, wymagającą pracą i House'em (szczególnie z tym ostatnim) musiał kiedyś w końcu zebrać swoje żniwo. Nie była Wonder Woman. Nie była w stanie podołać wszystkiemu, choć czasem wydawało jej się, że właśnie tego wszyscy od niej oczekują.
Dzisiejszy dzień nie różnił się bardzo od wielu innych: wypełniony górami roboty papierkowej, spotkaniami, obradami i House'em. Zwłaszcza House'em. Z ciężkim westchnięciem padła na swoje łóżko. Udało jej się wreszcie położyć Rachel na noc i miała nadzieję na spokojnie przespaną noc dla siebie i córki.
Leżała tam, gdzie padła, przez kilka minut, nadal kompletnie ubrana, próbując skłonić się do wstania, wyszczotkowania zębów i przebrania w piżamę. Spróbowała sztuczki, której używała na studiach, kiedy miała wykłady wcześnie rano. Należało liczyć powoli od dziesięciu w dół i wstać płynnym energicznym ruchem, gdy doliczyło się do zera: 10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2, 1... 1... 1...
Jedna noc bez szczotkowania zębów jej nie zaboli. A przebrać może się rano. Pomięta spódnica jeszcze nikogo nie zabiła.
Zrzuciła z nóg szpilki i wczołgiwała się właśnie pod kołdrę, gdy usłyszała stanowcze pukanie do jej frontowych drzwi. Zacisnęła mocno powieki i starała się siłą woli sprawić, by ktokolwiek to jest, odwrócił się i zostawił ją dzisiaj w spokoju. Ale nieproszony gość opierał się jej staraniom i pukanie co chwilę rozlegało się ponownie i ponownie. Z wielkim westchnieniem Cuddy usiadła, a następnie wygramoliła się z łóżka, ignorując okropny ból swoich pleców i poszła otworzyć drzwi, zanim pukanie obudziłoby Rachel.
Nie miała siły ukrywać swojego rozdrażnienia, kiedy zobaczyła, że to House.
- Też się cieszę, że cię widzę – powiedział z uśmiecham, wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi. Już nie zawracał sobie głowy czekaniem, aż zaprosi go do środka. Przynajmniej wciąż miał na tyle przyzwoitości, by pukać, chociaż nie dało się stwierdzić, jak długo to się utrzyma.
- Wybacz, że nie tryskam entuzjazmem za każdym razem, kiedy widzę Twoją twarz o – Spojrzała na zegarek – dziesiątej trzydzieści w nocy.
Z doświadczenia Cuddy wiedziała, że kiedy House pojawiał się pod jej drzwiami późno w nocy, to miał ku temu jeden z dwóch możliwych powodów. Albo chciał jej powiedzieć coś, co z powodzeniem mógłby przekazać telefonicznie lub co mogłoby spokojnie poczekać do rana. Albo był napalony. Ponieważ nie pracował aktualnie nad żadną wielką zagadką, Cuddy zgadywała, że tym razem chodzi o to drugie. Zdecydowanie nie była w odpowiednim nastroju, ale to z pewnością nie mogło powstrzymać go przed próbowaniem. Nie House'a.
- Musisz się odprężyć – powiedział, podążając za nią, gdy powoli przemierzała pokój, by opaść wreszcie na kanapę.
- Nie mam czasu na dzień w spa, House.
- Nigdy nie mówiłem, że nie możesz odprężyć się tutaj.
Cuddy westchnęła jeszcze raz i rozciągnęła plecy. Jej mięśnie były twarde i boleśnie napięte. Dała sobie spokój i skuliła się na kanapie, czując na sobie wzrok diagnosty i zastanawiając się, jak najlepiej sobie z nim poradzić.
- Dlaczego tu jesteś, House?
Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Nie mam prawa odwiedzić swojej dziewczyny? – zapytał, kładąc wyraźny nacisk na słowa „swojej dziewczyny”. Poczuła jego dłoń na karku, gdy swoimi mocnymi dłońmi zaczął masować jej zesztywniałe mięśnie. To było przyjemne uczucie. Po prawdzie, to było tak przyjemne, że stwierdziła, iż nie jest w stanie wymyślić żadnej odpowiedzi na jego pytanie, ani sarkastycznej, ani innej.
- Nie planujesz wyjść w najbliższym czasie, prawda? - zapytała. Pozwolił swojej dłoni opaść na kanapę i Cuddy musiała przyznać, że brakuje jej uczucia jego palców ugniatających jej obolałe barki.
- Miałem koszmar – powiedział łamiącym się głosem i zrobił pełną żałości minę smutnego szczeniaczka. - Mogę spać dziś z tobą?
Cuddy wstała z pewnym wysiłkiem, bezwiednie masując się po plecach, ale jej własne dłonie nie były w stanie w żaden sposób rozładować nagromadzonego tam napięcia.
- Kanapa jest cała twoja – powiedziała, odwracając się i robiąc kilka kroków w kierunku sypialni. - Ja idę do łóżka.
Zanim dotarła do drzwi ponownie poczuła na sobie jego dłonie. Tym razem kręcące się w okolicach jej talii.
- Mówiłem ci – powiedział, popychając ją delikatnie do przodu w kierunku jej łóżka – musisz się odprężyć – Zbliżył swoją twarz bardzo blisko do jej ucha – Pozwól, że ci pomogę.
- House... - Cuddy naprawdę nie była w odpowiednim nastroju na żadne, delikatne, nawet intymne kontakty. Jej plecy z każdą sekundą bolały coraz bardziej i wszystko czego chciała, to wziąć kilka proszków przeciwbólowych, położyć się do łóżka i mieć nadzieję, że do rana poczuje się lepiej.
- Po prostu usiądź – diagnosta wyszeptał kusząco – i się odpręż. - Dotarli do łóżka i House delikatnie pchnął ją do pozycji siedzącej na skraju materaca. Chciała protestować, ale była zdecydowanie zbyt zmęczona, by stawiać jakikolwiek zdecydowany opór.
Głęboko w sercu wiedziała, że jeżeli naprawdę nie będzie go chciała, to nie pozwoli mu posunąć się za daleko. Wiedziała też, że House nigdy nie zmusiłby jej do zrobienia czegoś, czego sama nie będzie chciała. Nigdy nie skrzywdziłby jej w ten sposób. Był dupkiem, ale nie był mężczyzną tego rodzaju.
Poddała się więc i pozwoliła jego palcom wędrować po jej ramionach. Spodziewała się, że ją pocałuje, ale on nie zbliżył się do jej ust ani też do żadnej innej części jej ciała. Pozwolił swoim dłoniom wykonywać całą pracę, powoli masował jej ramiona i szyję. Cuddy westchnęła, czując, jak spływa z niej duża porcja napięcia. Pochyliła głowę do przodu i pozwoliła jej kiwać się luźno, dając mu lepszy dostęp do swojego karku. Skorzystał z tego, przyciskając swoje palce mocno do jej ciała, kciukami drążył małe kółeczka w skórze i ukrytych pod nią mięśniach.
- Mmmm.... - jęknęła. Uczucie było tak przyjemne, że nie mogła się powstrzymać. Dotrzymał swojej obietnicy. Już czuła się dużo bardziej rozluźniona.
- Przyjemnie? - zapytał tym samym cichym, kuszącym głosem, którego używał wcześniej.
- Mmhmm... - wymruczała z zamkniętymi oczami, pochylając się bardziej do przodu.
- Połóż się – powiedział House, przesuwając dłonie w dół jej ramion. Nagle Cuddy zapragnęła poczuć te dłonie na swojej nagiej skórze.
- Zaczekaj – powiedziała, niechętna, by zabierał z niej swoje ręce. - Chcę się przebrać w coś wygodniejszego. - Nie zdawała sobie sprawy jak sugestywnie zabrzmiały jej słowa, dopóki nie zostały wypowiedziane i nie uszedł jej uwadze pełen pożądania błysk w jego oku.
Wstała i chwyciła leżącą na komodzie nocną koszulę. Górna połowa jej pleców już czuła się o wiele lepiej, ale dolna wciąż była sztywna i obolała. Już prawie zaczęła się rozbierać tu gdzie stała, całkowicie zapominając, że House jest w pokoju, ale zorientowała się w samą porę, by zdążyć wślizgnąć się do łazienki i zamknąć za sobą drzwi.
Ściągając z siebie ubrania, kątem oka dostrzegła w lustrze własne odbicie i zdała sobie sprawę, jak potwornie wygląda. Jej makijaż był zestarzały i wyschnięty. Zmyła go, wypłukała dokładnie twarz i wciągnęła swoją koszulę nocną na nagą skórę. Ubrania zostawiła w łazience – rano włoży je do kosza na brudną bieliznę.
Kiedy wyszła z łazienki, natychmiast poczuła na sobie wzrok House'a taksujący ją od stóp do głów. Leżał wyciągnięty na łóżku z jedną ręką nonszalancko zatkniętą za głowę.
- Czy to nowa piżama? – zapytał, ciesząc oczy każdym odsłoniętym kawałkiem jej skóry, którego nie zakrywał jasnoniebieski materiał koszuli.
- Tak i będę bardzo niezadowolona, jeżeli ją zniszczysz – zastrzegła kobieta.
Usiadała na łóżku w tym samym momencie, gdy House pociągnął ją delikatnie w dół. Położyła się na plecach, a nieprzyjemny, pulsujący ból w okolicach kręgosłupa sprawił, że jej twarz wykrzywiła się w grymasie.
- Obróć się – powiedział.
Posłusznie przekręciła się na brzuch i natychmiast poczuła na sobie jego ręce, pewnie i wprawnie masujące jej ramiona. Oparła brodę na swoich splecionych dłoniach i pozwoliła powiekom powolutku opaść. Palce diagnosty przesunęły się z jej ramion na plecy, ugniatając i rozpracowując całe nagromadzone w mięśniach napięcie. Uciskając kciukami, robił małe kółeczka pomiędzy jej łopatkami.
- Ochh... to takie przyjemne... - westchnęła Cuddy.
Słyszała jego oddech tuż nad sobą, gdy dokładnie masował każdy cal jej spiętego ciała. Powoli, tak powoli, że oczekiwanie było niemal udręką, pociągłymi ruchami schodził coraz niżej do najbardziej bolesnego miejsca w dole jej pleców. Najpierw zabolało i szybko, ze świstem wciągnęła w płuca haust powietrza, by po chwili pomału i ostrożnie go wypuszczać. Jego ręce pracowały nad każdym stężałym fragmentem jej pleców. Ból powoli znikał razem z tkwiącym w niech napięciem, a całe jej ciało rozluźniało się, zamieniając w miękką galaretę.
- Tak, właśnie tam... - ponagliła go.
Bez słowa rozmasowywał całe jej plecy, usuwając z nich resztki napięcia i nagromadzonego stresu. Cuddy szczerze nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatnio czuła się tak odprężona. House z całą pewnością jej nie rozczarował. Nadal przesuwał swoimi czułymi dłońmi po jej plecach, schodząc coraz niżej i dochodząc aż do jej pupy.
- Schodzimy coraz niżej, co? - powiedziała, zdziwiona, że w ogóle udało jej się sklecić sensowne zdanie w stanie tak niewiarygodnego rozluźnienia, w jakim się aktualnie znajdowała.
- Dłoń mi się ześlizgnęła – odparł cichym, niskim głosem.
Cuddy nie mogła powstrzymać uśmiechu. Ciężko było złościć się na cokolwiek w stanie takiego spokoju i relaksu. Jego ręce wróciły na jej barki i zatrzymały się tam. Zaczął ponownie masować jej kark, tym razem przesuwając się w górę jej ramion. Jednocześnie pochylił się niemal dotykając nosem jej nagiego karku.
- Hmmm.... - westchnęła miękko. Poczuła jak House zbliża się do niej i, całkiem szczerze, nie miała zupełnie nic przeciwko temu.
- Czujesz się lepiej? - zapytał. Jego zarost delikatnie łaskotał jej kark z każdą wypowiadaną sylabą.
- Może trochę... - drażniła się Cuddy – ale mój kark nadal jest trochę sztywny...
- Mogę to naprawić – odpowiedział uwodzicielsko.
Przywarł ustami do jej skóry i pocałował ją delikatnie tuż poniżej ucha. Potem przesunął się w dół aż po linię jej szczęki, a potem znowu w górę do jej karku. Nie przestawał masować jej ramion, ugniatając kciukami małe kółeczka tuż powyżej jej łopatek.
Cuddy odwróciła delikatnie głowę zniecierpliwiona nieco faktem, że jej kark zbiera całą uwagę, i napotkała jego usta w niespodziewanie delikatnym pocałunku. Przekręciła się na bok, szukając wygodniejszej pozycji i położyła dłonie po obu stronach jego szyi. Jego ręce głaskały teraz delikatnie jej biodra. House był tym, który pogłębił pocałunek, zachęcając jej język do walki z jego własnym. Cuddy położyła dłonie na jego łopatkach i przyciągnęła go bliżej siebie.
- Czujesz się teraz bardziej odprężona? - zapytał House, gdy ich usta rozłączyły się, by zaczerpnąć powietrza.
- Odprężona... i nie tylko – odpowiedziała Cuddy zanim pocałowała go znowu.
Czuła się bardziej wiotka niż kiedykolwiek w ostatnich tygodniach. Popchnęła go na plecy i objęła. Potem ściągnęła przez głowę swoją nocną koszulę i uśmiechnęła się zadowolona, gdy jego oczy niemal wyskoczyły z orbit na ten widok.
Musiała przyznać, że umawianie się z House'em nigdy nie było pozbawione komplikacji, ale uwielbiała sposób, w jaki sprawiał, że czuła się pewna siebie. Sposób, w jaki jego wzrok omiatał jej całe ciało, choć nieprofesjonalny i czasami niestosowny, sprawiał, że czuła się niesamowicie seksowna. On praktycznie wielbił jej ciało. Uwielbiał każdy jego fragment, nawet to, co ona zbyt często postrzegała jako wady. Chociaż nigdy by się do tego nie przyznała, uwielbiała jego perwersyjne odzywki na temat jej piersi i tyłka, ale najczęściej wolałaby, by zachował je na bardziej prywatne okoliczności. Jak teraz.
- Ta piżama i tak mi się nie podobała – powiedział House cicho, napawając oczy widokiem jej nagich piersi – nie jestem też wielkim fanem tych majteczek.
- To był prezent.
- Od kogo?
- Od ciebie – zaśmiała się Cuddy.
House zagłębił się na chwilę w myślach, przeszukując swoją pamięć, zanim w końcu odpowiedział:
- Były prezentem dla nas obojga. Ty miałaś je nosić, a ja miałem je zdejmować – Mówiąc to, sięgnął dłonią do delikatnego materiału, ale Cuddy odepchnęła jego rękę. Skrzywił się niezadowolony.
- Bądź cierpliwy – powiedziała.
Chwyciła dół jego koszulki i spróbowała zdjąć mu ją przez głowę, ale ta utknęła na poziomie ramion. Po kilku chwilach bezładnej szarpaniny z pogniecionym materiałem, House odepchnął jej ręce i sam się rozebrał. T-shirt nie zdążył jeszcze opaść na podłogę, kiedy ich usta znowu się połączyły.
- Nie wiedziałem, że masaż tak cię nakręca – powiedział House pomiędzy pocałunkami – powinienem robić to częściej.
- Masz zdolne dłonie – odpadła.
Jak gdyby na dowód tych słów, dłonie, o których była mowa, zaczęły ugniatać i drażnić jej piersi, a kciuki ocierać się o jej nabrzmiałe sutki. Kobieta wydała z siebie drżący jęk.
- Bardzo zdolne – dodała.
Zobaczyła, jak House odpycha się łokciem od materaca, i zanim zorientowała się, co się dzieje, leżała już na plecach przygnieciona jego szerokim torsem.
- Jeżeli już teraz tak mówisz, to poczekaj, aż zobaczysz, co będzie dalej.
Cuddy słysząc to, nie mogła się nie uśmiechnąć. House był dupkiem, ale zawsze dobrze się przy nim czuła.
Jego usta mocno i gwałtownie wylądowały na jej wargach, a jej dłonie przesuwały się w dół jego pleców, krążąc przez chwilę w okolicy bioder, by sięgnąć wreszcie do rozporka, który nie stawił niemal żadnego oporu. Kilka sekund później jego jeansy znalazły się na podłodze, a dwójka kochanków leżała na łóżku w samej tylko bieliźnie.
Cuddy nie zauważyła nawet, gdy diagnosta zdejmował z niej majteczki, zauważyła jednak, że jego dłonie zaczęły posuwać się coraz śmielej na południe. Drażnił ją, wędrując palcami wszędzie oprócz jedynego miejsca, gdzie jej ciało praktycznie krzyczało o pieszczoty. Wziął ją z zaskoczenia, kiedy wsunął jeden długi palec do jej wnętrza. Westchnęła głośno.
- Widzisz? - powiedział z niewiarygodnie zarozumiałym uśmiechem na twarzy. Poruszał swoją dłonią okrutnie powoli, przez cały czas podgryzając delikatnie jej szyję i pierś, doprowadzał ją do niemożliwego do wytrzymania stanu zmysłowego przeładowania. Trudno było jej sobie przypomnieć, kiedy ostatnim razem udało mu się doprowadzić ją do czegoś podobnego w tak krótkim czasie.
Wyrzuciła głowę do tyłu i wymruczała swoje zadowolenie z tego, co właśnie robił. Wykorzystał to, atakując ustami jej szyję. Gryzł, całował i ssał jej skórę, bez wątpienia zostawiając czerwone ślady w całej okolicy. Przez cały czas jego dłoń pracowała, nie gubiąc rytmu. To, co Cuddy powiedziała wcześniej, to okropne niedomówienie. Jego dłonie były o wiele, wiele więcej niż zdolne. Były czysto zmysłowe, jakby stworzone dokładnie po to, by sprawiać jej ten konkretny rodzaj przyjemności.
Cały czas utrzymywał to samo dręczące tempo, nigdy nie zwalniając, ani nie przyspieszając. Powstrzymanie się od napierania biodrami na jego dłoń wymagało od niej użycia całego zapasu jej siły woli (którego aktualnie nie miała za dużo). Wyczuwała jego własne pożądanie wciskające się coraz mocniej w jej bok, ale on był skoncentrowany wyłącznie na niej. Jego wzrok ani na chwilę nie opuścił jej twarzy za wyjątkiem momentów, kiedy ją podgryzał lub składał kolejny pocałunek na jej szyi, szczęce lub piersi.
- House... – wyjęczała, wiedząc, że uwielbia, gdy wypowiada jego imię w intymnych momentach.
Zaburzyło to nieco rytm, w którym poruszała się jego dłoń, i poczuła, jak wchodzi w nią nieco głębiej niż dotychczas, jednocześnie przywierając wargami do jej piersi. Jej „bliźniaczki” zawsze były jego ulubioną częścią jej ciała i był to fakt, o którym nieprzerwanie jej przypominał. Cuddy złapała go za szyję, kiedy jego język zaczął tańczyć wokół jej sutków na zmianę z delikatnie drażniącymi je zębami. Zawsze był tak delikatny i uważny. Za każdym razem traktował jej piersi niemal z namaszczeniem.
Nigdy nie mogła się nadziwić temu, co potrafił zrobić swoimi dłońmi, ale chciała od niego czegoś więcej. Chwyciła w dłonie jego policzki i przyciągnęła go na wysokość swojego wzroku, czując przyjemne ciepło wszędzie wokół siebie. Spojrzała mu głęboko w oczy, wysyłając w ten sposób niewypowiedzianą wiadomość. Jego dłoń zatrzymała się na moment, spoczywając nieruchomo w jej wnętrzu, zanim została stamtąd zabrana. House uniósł się i oparty na łokciach całym ciałem zawisnął bezpośrednio nad nią, po czym złożył na jej ustach kolejny namiętny pocałunek. Tym razem jednak bardziej gwałtowny i pożądliwy niż wszystkie poprzednie. Delikatne kobiece dłonie jednym przeciągłym i namiętnym ruchem przesunęły się wzdłuż jego pleców i niżej, usuwając jego bokserki.
Cuddy czuła się jakby całe jej ciało znajdowało się na krawędzi przepaści, w którą może spaść w każdej chwili. Oddychała ciężko, a jej serce waliło mocno i szybko w mieszaninie podniecenia i niecierpliwości. Oplotła ręce wokół jego ramion, przyciągnęła bliżej do siebie i zaczęła całować szyję i linię szczęki, a jego delikatny zarost łaskotał i drapał jej wargi.
Była już tak pobudzona, że kiedy ich ciała wreszcie się połączyły, zalały ją niepowstrzymane fale orgazmu niczym nagły morski przypływ, biorąc ją zupełnie z zaskoczenia. Westchnęła, szczytując i zaczęła drżeć w jego ramionach, oddając się czystemu instynktowi.
- To jeszcze nie koniec - wyszeptał House cichym, lekko gardłowym głosem. Cuddy, kompletnie bezwładna w jego ramionach, oddychała ciężko, robiąc gwałtowne wdechy.
Zaczął powoli poruszać się w niej i nie trwało to długo zanim poczuła, jak ponownie wzrasta w niej pobudzenie. Poruszała biodrami, wychodząc mu na przeciw. Każdemu westchnięciu i jękowi, które próbowało wydostać się z jej gardła pozwalała swobodnie uciekać gdzieś między ich połączone usta lub rozbijać się echem w zagłębieniu jego szyi. House z kolei był stosunkowo cichym kochankiem. Obok ciężkich oddechów tylko czasem wydawał z siebie jakiś przytłumiony pomruk.
To właśnie, zawsze uważała Cuddy, były momenty, kiedy House był najbardziej seksowny. Był to jeden z tych kilku razy, kiedy podczas uprawiania miłości pozwalał opaść wszystkim swoim maskom. To był cały on. Bez barier, bez udawania, bez sarkazmu. Całkowita i czysta szczerość. Uwielbiała to, uwielbiała go, gdy taki był.
Sięgnęła dłonią w dół, chcąc poczuć ich połączenie i westchnęła, gdy tam dotarła. Jego dłoń musnęła jej rękę zanim znalazł to, czego szukał, i dokładnie to, co Cuddy miała nadzieję, że chce znaleźć. Jęknęła miękko, wyrażając swoją aprobatę. Pocierał jej kobiecość z idealnym wyczuciem czasu. Wyczucie rytmu zawsze miał bez zarzutu.
Obsypywała pocałunkami każdy fragment jego ciała, do którego była w stanie sięgnąć. Usta, szczękę, policzki, szyję. On robił to samo, od czasu do czasu podgryzając jej ucho lub kark. To nie były ugryzienia, lecz delikatne kąśnięcia. Nigdy nie gryzł wystarczająco mocno, by zostawić na jej skórze trwałe ślady. Ale uwielbiał delikatnie chwytać zębami jej szyję i piersi i obserwować jej dzikość, gdy drażni w ten sposób jej skórę.
Jęknęła, czując, jak zbliża się jej drugi orgazm. Przesunęła rękę niżej i wyczuła jego dłoń pobudzającą ją z zapałem, przybliżającą ją coraz bardziej do szczytu. Ich ruchy stały się szybsze i bardziej intensywne, gdy oboje zbliżali się do wspólnego końca. Cuddy westchnęła i wydała z siebie zduszony krzyk, nieregularnie poruszając biodrami i wbijając palce w plecy kochanka, gdy przetaczały się przez nią fale obezwładniającej przyjemności. House nie był daleko w tyle. Jęknął cicho, a wszystkie jego mięśnie napięły się i zesztywniały. Uspokajając swój oddech, po drugim tego wieczora orgazmie, Cuddy obserwowała wyraz jego twarzy. Uwielbiała patrzeć jak jego rysy przechodzą z pełnej determinacji do błogiej ekstazy. Ścięgna na jego szyi rozciągnęły się, a jego szczęka zacisnęła jak gdyby wszystko w nim na raz napięło się i natychmiast rozluźniło. Opadł na nią, oboje oddychali ciężko.
Kiedy ich oddechy wyrównały się nieco, a serca przestały pędzić jak szalone, House przetoczył się na bok i zaczął mościć się wygodnie w pościeli. Ciepły blask, który ich otaczał, opadał spokojnie wokoło. Cuddy nie czuła się tak odprężona od bardzo dawna. House dotrzymał w końcu swojej obietnicy.
- Daj mi znać, gdy następnym razem będziesz się czuła zestresowana - powiedział cicho, zapadając w bardzo głęboki sen.
- Na pewno to zrobię - odpowiedziała.
Westchnęła i przytuliła się do śpiącego już niemal mężczyzny, układając się wygodnie na jego ramieniu. On objął ją i zaczął bezwiednie gładzić dłonią po plecach. Wiedziała, że nie jest typem pieszczocha, ale uwielbiała czuć jego bliskość po zbliżeniu tak pełnym pasji.
Sięgnęła za głowę i wyłączyła lampkę nocną. Gdy układała się wygodnie obok House'a, który już prawie spał, rozciągnęła badawczo grzbiet. Po bólu nie było ani śladu. Wszystkie mięśnie miała rozluźnione. Będzie musiała jakoś mu się odwdzięczyć. Chociaż, gdy o tym chwilę pomyślała, stwierdziła, że chyba już to zrobiła.
Ostatnio zmieniony przez orco dnia Sob 22:28, 28 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
|