Thunder Roadtrip [7/7]
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Wiadomość Autor

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Thunder Roadtrip [7/7]

Tak, żeby umilić Wam oczekiwanie na następny odcinek, który dopiero za 2 tygodnie.
Nie jest to co prawda Fan Fiction, ale mimo to najlepiej pasuje do tego działu.
Z uwagi na to, że jest to goły scenariusz, trudność w tłumaczeniu sprawiła mi forma i wyraźne oddzielenie opisów od dialogów. W końcu zdecydowałam się na pisanie opisów kursywą, ale z radością powitam komentarze o tym czy jest to czytelne rozróżnienie.

Miłego czytania.

Thunder Roadtrip
źródło: http://www.megaupload.com/?d=G9GGTK8C
ponoć oryginalny scenariusz premierowego odcinaka 7 sezonu, nakręcony w połowie i zmieniony na „Now What?”
autor: Doris Egan
zbetowała: T.

WSTĘP

WNĘTRZE POKOJU DZIENNEGO W DOMU HOUSE'A – RANEK (DZIEŃ 1 – SOBOTA)

Bezruch, spokój i cisza… Pokryte pyłem adidasy House'a leżą na podłodze. Kamera przechodzi korytarzem w kierunku...

WNĘTRZE ŁAZIENKI HOUSE'A – RANEK

Widoczna jest dziura w ścianie. Fiolki z vicodinem leżą na podłodze w pobliżu rzuconej byle jak skórzanej kurtki House'a.

WNĘTRZE SYPIALNI HOUSE'A – RANEK

Ujęcie zaczyna się od dwóch złączonych dłoni.
Cienie zasnuwają pokój mrokiem. House leży na łóżku, patrzy tępo w przestrzeń. Oddalamy się by zobaczyć śpiącą Cuddy wtuloną w jego bok. House patrzy na nią, wciąż śpiącą. Czuje nierealność tego, że nagle ma to, czego pragnął od tak dawna.


WNĘTRZE SALONU HOUSE'A – DZIEŃ

Cuddy ubrana w jedną z jego koszulek, przegląda kolekcję nagrań, podczas gdy on sprawdza wiadomości na automatycznej sekretarce. Słyszymy głos Jamesa Wilsona


WILSON:
House, oddzwoń
House usuwa wiadomość
House, Forman powiedział, że straciłeś swoją pacjentkę. Oddzwoń do mn...
Kolejna wiadomość zostaje skasowana
House...
Ponownie słyszymy głos Wilsona, House już sięga by ją usunąć, gdy słyszymy Wilsona krzyczącego
STÓJ! Dobra, rozumiem, nie chcesz teraz gadać. Tylko nie znikaj w jakiejś czarnej dziurze z tego powodu, dobra? Zobaczymy się w poniedziałek.
House usuwa wiadomość lekko rozbawiony.

CUDDY:
Dobry z niego przyjaciel.

HOUSE:
Wkurzający wrzód na dupie.
Cuddy robi minę.
Jedno nie wyklucza drugiego.

CUDDY (patrzy w stronę płyt DVD):
Cinderfalla? („Kopciuch”). Jesteś fanem Jerry'ego Lewisa?

HOUSE:
Po francusku jestem. To Le Cinderfella. Gość, który podkładał pod niego głos jest komediowym geniuszem.

WNĘTRZE SYPIALNI HOUSE'A – DZIEŃ

Znowu w łóżku, kochają się...

WNĘTRZE SALONU HOUSE'A – WIECZÓR

Na kanapie, każde z kieliszkiem wina.

HOUSE:
Daj spokój, prosta matematyka wskazuje, że ogólny pogląd na całą tą sprawę jest niesprawiedliwie spaczony na waszą korzyść.

CUDDY:
To dobre maniery.

HOUSE:
Mężczyźni muszą podnosić deskę, a potem z powrotem ją opuszczać. Podczas gdy kobiety nie muszą robić nic. Statystycznie, sprawiedliwie dla wszystkich było by, gdyby każdy przyjmował życie takie jakim je zastanie.
Kamera oddala się od radośnie dyskutującej pary.

WNĘTRZE SYPIALNI HOUSE'A – DZIEŃ (DZIEŃ 2 – NIEDZIELA)

House gra na gitarze. Cuddy słucha leżąc na łóżku.

CUDDY:
To jest piękne...
Możesz przestać?

House robi zdziwioną minę, Cuddy uśmiecha się, chce czegoś innego.
On odrzuca gitarę na bok i podchodzi...


WNĘTRZE POKOJU DZIENNEGO HOUSE'A – DZIEŃ

Cuddy rozmawia przez telefon.

CUDDY:
Mamo, czy Rachel mogłaby zostać u ciebie jeszcze jeden dzień?
chwila przerwy
Po prostu muszę się zająć pewnymi rzeczami.

HOUSE (woła z kuchni):
Chcesz swoje płatki z czekoladowym mlekiem czy bez?

CUDDY:
Muszę lecieć.
Rozłącza się i idzie do kuchni.

WNĘTRZE SYPIALNI HOUSE'A – WIECZÓR

Oboje padają wyczerpani na łóżko. Dzwoni komórka House'a leżąca na szafce nocnej. House podnosi telefon, patrzy kto dzwoni, odbiera...

HOUSE:
To ja, nie ma mnie tu, zostaw wiadomość. Chyba, że jesteś Wilsonem, w takim wypadku nic mi nie jest, nie mam zapędów samobójczych, nie jestem na prochach, radzę sobie bardzo dobrze ze stratą mojej ostatniej pacjentki. Możesz spokojnie wrócić do swojego życia. Biiip.

Odkłada telefon na bok, wraca do całowania Cuddy, słyszymy niewyraźny głos Wilsona mówiącego coś do słuchawki.

WNĘTRZE KUCHNI HOUSE'A – RANEK (DZIEŃ 3 – PONIEDZIAŁEK)

House przegląda zawartość swojej lodówki, jest zawiedziony. Słyszy kroki Cuddy za sobą, odwraca się, widzi ją gotową do wyjścia, ubraną w płaszcz narzucony na strój, w którym występowała w ostatnim odcinku poprzedniego sezonu.

CUDDY (trochę zawiedzionym głosem):
...jest poniedziałek.

HOUSE:
Mówisz to, tak jakby, upływ czasu miał jakieś szczególne znaczenie.

CUDDY:
Muszę pojechać do domu, przebrać się. I iść do pracy.

HOUSE:
Więc to by było na tyle?

CUDDY:
Mam nadzieję, że to dopiero początek.

HOUSE (niepewnie):
...tak.

CUDDY:
Spokojnie. Kolejny weekend już za następne 5 dni. I zobaczymy się w szpitalu.

Cuddy całuje go i wychodzi. House wygląda na zatroskanego gdy rozgląda się po swoim nagle pustym mieszkaniu.

PRZED DOMEM CUDDY – DZIEŃ

Cuddy, ubrana w elegancki kostium ze spodniami, z aktówką w ręku, wsiada do swojego samochodu i zaczyna zjeżdżać z podjazdu. Gdy rusza, nagle przed jej maską zatrzymuje się motocykl House'a. Wciska hamulec, wychodzi z samochodu i posyła mu spojrzenie w stylu: „o co chodzi?”

HOUSE:
Pomyślałem sobie... Zasługujemy na wolny dzień.
(Wstawka muzyczna. Potem...)
Wskakuj za mnie. Odjedziemy w kierunku zachodzącego słońca. Dobra, nie ma jeszcze 9 rano, mówię metaforycznie. Ktoś mógłby nawet powiedzieć, że poetycko.
(Cuddy robi minę)
Powiedziałaś, że mnie kochasz. To wydarzenie zmieniające całe życie. Nie możesz po czymś takim wrócić do pracy... przez co najmniej 72 godziny...

CUDDY:
...dobra.

HOUSE (zaskoczony):
Poważnie?

CUDDY:
Dlaczego nie?

HOUSE:
Bo jesteś pracoholikiem.

Cuddy bierze od niego drugi kask i zaczyna go zakładać.

CUDDY:
Zakładam, że już zadzwoniłeś do mojego nowego asystenta i skłoniłeś go, żeby przełożył wszystkie moje dzisiejsze spotkania.

HOUSE (trochę zawstydzony, trochę pod wrażeniem):
Tak. Zadzwoniłem też do opiekunki Rachel. Odbierze ją od twojej matki.

CUDDY:
W takim razie...
(Wsiada na motocykl)
Czego mam się trzymać?

HOUSE:
Tak jak ci najwygodniej.

Obraz się przyciemnia, gdy z rykiem silnika odjeżdżają...

KONIEC WSTĘPU


Ostatnio zmieniony przez orco dnia Sob 17:28, 02 Kwi 2011, w całości zmieniany 5 razy



Autor postu otrzymał pochwałę.

_________________
"To change the world, start with one step
however small, first step is hardest of all"
strony internetowe

PostWysłany: Wto 9:11, 29 Mar 2011
orco
Tłumacz



Dołączył: 17 Wrz 2009
Pochwał: 28

Posty: 638

Powrót do góry




Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Na razie to tylko początek. Jestem ciekawa jak to się rozwinie i czy ten scenariusz bardziej mi przypadnie do gustu niż ten, który mieliśmy możliwość obejrzenia.
Czekam na dalsze części :wink:



_________________
"Inteligentni ludzie często zmuszeni są do picia, by bezkonfliktowo spędzić czas z idiotami."

PostWysłany: Wto 12:06, 29 Mar 2011
Pikaola
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 09 Sty 2009

Posty: 72

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

jestem ci bardzo wdzięczna,wszystko jest bardzo dobrze czytelne i czekam na następną część



PostWysłany: Wto 12:12, 29 Mar 2011
najlepszykakashi
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 01 Lut 2010

Posty: 35

Miasto: gdzieś tam w Polsce
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Ciekawe, ciekawe. Na tyle ciekawe, że to przeczytałem. :P
Ile zajmuje ci przetłumaczenie takiego testu? :D



_________________
C17H19NO3
Miłość to jedna, wielka, zaraźliwa i nieuleczalna choroba!

banner by wiolka17
:house14: :house17: :house02:
Będę głosił po wsze czasy, we wszystkich krańcach ziemi, że Masters jest wysłanką Vader'a!

PostWysłany: Wto 13:26, 29 Mar 2011
Phoenix
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 21 Paź 2009

Posty: 100

Miasto: Poznań
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Fajnie, że ktoś poświęcił swój czas i przetłumaczył scenariusz :D.
Powiem, że dziwnie się to czyta. Od razu mi szkoda, że nie wykorzystali tego, bo dla mnie jest o wiele lepszy, przynajmniej na tym etapie.
Wszystko zrozumiale przetłumaczone. :mrgreen:



_________________

„Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to co, już masz w sobie.”

PostWysłany: Wto 18:51, 29 Mar 2011
Guśka_
Dziekan Medycyny
Dziekan Medycyny



Dołączył: 16 Kwi 2010
Pochwał: 42

Posty: 6652

Miasto: Mrągowo
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

@Phoenix: Trudno w tym momencie powiedzieć, trochę dłużej niż zwykłego fika z uwagi na nieprzyjemny, suchy styl. A poza tym wstęp próbowałam przerabiać na prozę i dialog, ale zwątpiłam w połowie. Pomijając to... w przybliżeniu jakieś 1-1,5h na część + korekta i beta.

@Guśka_: Ciekawe co powiesz po przeczytaniu całości. Jak dla mnie to Thunder Roadtrip to straszny fluff i choć myślę, że momentami byłoby zabawniejszy od Now What? to chyba jednak cieszę się, że Shore wkroczył do akcji.


zbetowała: T.

CZĘŚĆ PIERWSZA

PRZED RESTAURACJĄ „ANTOINE'S” – DZIEŃ

House i Cuddy wjeżdżają na parking przed restauracją. Gdy tylko zdejmują kaski:

CUDDY:
Antoine's?

HOUSE:
Słyszałem, że ciężko się tu dostać.

Zaczyna iść w kierunku frontowych drzwi. Cuddy idzie za nim.

CUDDY:
To prawie niemożliwe. Miałam rezerwację z 3-miesięcznym wyprzedzeniem, ale nie udało mi się wtedy przyjść i musiałam wrócić na koniec kolejki oczekujących.
(Zdziwiona)
Nigdy nie słyszałam, żeby byli otwarci przed południem...

Urywa, gdy podchodzą wystarczająco blisko, by zobaczyć, że lokal jest z pewnością zamknięty. Patrzy na House'a.

HOUSE:
Poznałem jednego kucharza stąd na kursie gotowania. Zdradził mi kod do alarmu.

CUDDY:
Nieźle. Kiedy to zaaranżowałeś?

HOUSE:
Podczas jednego z twoich pryszniców. Oczywiście to tylko punkt pierwszy z naszego planu na dziś.

CUDDY:
„Planu na dziś”? Obmyśliłeś cały plan?

HOUSE:
Cztery prysznice.
Nie liczę tego, który wzięliśmy wspólnie i tego, który podglądałem. To nadal daje 40 minut na planowanie i przygotowania.

Cuddy wygląda na zachwyconą.

TYLNE WEJŚCIE DO RESTAURACJI ANTOINE'S

Wychodzą zza rogu restauracji, gdy nagle odzywa się telefon Cuddy. Wyjmuje go i czyta otrzymaną wiadomość idąc dalej.

CUDDY:
Kurde.
(Patrzy na telefon, który znowu dzwoni)
Myślisz, że to naprawdę jest pilne?

HOUSE:
Twój asystent jest nowy, więc... pół na pół. Jeśli jest, to zadzwoni znowu...

Telefon ponownie się odzywa.

CUDDY:
Tak właściwie, to myślę, że to potwierdza tylko, że on myśli, że to pilne.

HOUSE:
Mogę?
(Bierze od niej telefon i kontynuuje z brytyjskim akcentem)
Alo, alo.

WNĘTRZE SZPITALA, ZEWNĘTRZNE BIURO CUDDY - DZIEŃ

ALEX (25) nowy asystent Cuddy, przejęty siedzi przy swoim biurku

ALEX (zdezorientowany):
Dr Cuddy?

HOUSE:
Nie, mówi niania dr Cuddy. Ona... ech... jest teraz niedysponowana. I nie przyjdzie dziś do pracy.

ALEX:
Och. Mam nadzieję, że nic jej nie będzie.
(niepewnie)
Czy mógłbyś zapytać ją, czy...

HOUSE:
Nie. Nie mogę tego zrobić.
Nie wychyla się znad toalety.
W okolicy panuje okropny wirus.

CUDDY (półgłosem):
Toaleta to pomieszczenie, nie muszla.

HOUSE (zakrywając słuchawkę telefonu):
Skąd mam to wiedzieć? To nie mój język.

ALEX:
Cóż, przykro mi, że jej przeszkadzam,
ale chodzi o doktora Richardsona.
Musiał złapać tę samą grypę żołądkową.
Zwymiotował na sali operacyjnej.
i nie jestem pewien, co powinienem z tym...

HOUSE:
Poczekaj chwilę.
Rozmawiałem z dr Cuddy,
i ona mówi, żebyś zrobił 2 rzeczy:
1. Wysłał go do domu i wysterylizował salę operacyjną.
2. Używał własnego mózgu przez resztę dnia.
Nara.

Rozłącza się i wpisuje kod zabezpieczający w alarmie restauracji.

HOUSE:
Chodzi o rzygi. Oto czym zawracają ci głowę. Rzygi.

CUDDY:
Jaka szkoda, że jestem tutaj z tobą.


===============================================
Scena ekipy House'a w jego gabinecie dyskutującej nad potencjalnym nowym przypadkiem. Wykorzystana w „Now What?”
===============================================


WNĘTRZE RESTAURACJI ANTOINE'S – KUCHNIA – DZIEŃ

Zbliżenie na olbrzymią strzykawkę.
Zielona ciecz skapuje do dużego szklanego zbiornika z wodą. Kamera podąża za kroplą (perée z kolendry i natki pietruszki), obserwujemy jak zmienia się w małą zieloną perełkę i opada na dno, gdzie leży stosik podobnych perełek.


PRZEZ SZKLANY ZBIORNIK widzimy twarz Cuddy, zniekształconą przez szkoło, ale widocznie zachwyconą – to jak sztuczka magiczna.

KAMERA ODDALA SIĘ UKAZUJĄC POMIESZCZENIE. Miski ze składnikami porozrzucane są po całej okolicy. House jest w samym środku gotowania.

CUDDY:
To jest super. Właściwie zamieniają się w ciało stałe po zetknięciu z powierzchnią chlorku wapnia.

HOUSE:
Nie wiedziałaś, że praktykują tu gotowanie molekularne?

CUDDY:
Słyszałam tylko, że mają dobre jedzenie. Nie wiem nawet, co to jest gotowanie molekularne.

HOUSE (Intonując jakby to była nazwa teleturnieju telewizyjnego):
Gotowanie przez naukę.
(Wybiera sitkiem stosik zielonych perełek i zanurza je w zimnej wodzie)
Zimna woda zatrzymuje proces. Na deser będą gorące lody.

CUDDY:
Znowu?

Podciąga się na jeden z nierdzewnych metalowych stołów i siada krzyżując nogi. House podchodzi do niej i wolno pochyla się nad nią, opiera się rękami po obu jej stronach... Wyczuwamy napięcie... Dzielą ich centymetry...

HOUSE:
Więc dlaczego tak szybko zgodziłaś się na opuszczenie dnia?

CUDDY:
Bo spędzamy razem miły...
(Przerywa gdy House wpycha jej do ust jedną z zielonych perełek. Próbuje... reaguje z zaskoczeniem i przyjemnością)
Wow!

HOUSE:
Wiem.
(po chwili)
Schlebia mi to, ale myślę, że chodzi o coś więcej.

CUDDY:
Chcesz, żebym narzekała na swoją pracę?
(coś dzieje się w jej ustach)
A niech mnie. Jak przegryziesz skórkę, to dopiero uwalnia się całe bogactwo smaku.

HOUSE (zadowolony):
Wiem.

CUDDY:
W środku jest nadal płynne.

HOUSE:
Wiem.

CUDDY (oblizując się z rozmarzeniem):
Jak to się nazywa?

HOUSE (Karmiąc ją jeszcze jedną perełką):
Zabawa.
Którą najwyraźniej przestała być dla ciebie praca.

CUDDY:
Czy nie chodzi w tym wszystkim o oderwanie od niej?

HOUSE:
Oderwanie od wykonywania jej. Narzekanie na nią... to zabawa.

CUDDY (uśmiecha się, a potem zaczyna):
Rada nadzorcza ma do mnie pretensje o wydatki. Richardson ma do mnie pretensje, bo od tygodnia jest w zasadzie więźniem szpitala. Jest jakiś problem z danymi pacjentów, którego informatycy nie potrafią lub nie chcą naprawić.

House rozpoznaje nazwisko lekarza, o którym Alex mówił, że jest chory

HOUSE (jak gdyby nigdy nic):
Richardson?

/Koniec sceny/

===============================================
Tutaj rozmowa House'a z Chase'em, dotycząca braku neurochirurga na dyżurze i konsekwencjach dla szpitala, która była wykorzystana w „Now What?”, z tą różnicą, że House nie odbywa jej z własnej łazienki, a z restauracyjnej kuchni, obserwując przez okienko Cuddy przygotowującą stolik.
===============================================
Następnie scena rozmowy Foremana z Trzynastką przy stole bilardowym dokładnie tak jak ją znamy z „Now What?”.
===============================================

WNĘTRZE RESTAURACJI ANTOINE'S – JADALNIA – DZIEŃ

Cuddy i House siedzą przy stoliku. Na ich talerzach leżą placuszki krabowe polane sosem aoli z kolendrowo-pietruszkowymi perełkami wokoło. Pomieszczenie jest ciemne, okna zasłonięte, pali się tylko kilka świeczek przy ich stoliku w środku pomieszczenia. Rozmawiają swobodnie czując się dobrze w swoim towarzystwie.

HOUSE:
Nigdy?

CUDDY:
Nie.

HOUSE:
Ani razu?

CUDDY:
Taka jest chyba definicja „nigdy”. To nie czyni ze mnie dziwoląga.

HOUSE.
Nie. Oczywiście, że nie. Tylko... wiedząc o tobie, to wszystko co wiem, spodziewałem się...

CUDDY:
A ty ile razy?

HOUSE:
Dwukrotnie.

CUDDY:
O kurcze. Naprawdę?

HOUSE:
Nagle czuję się zdemaskowany.

Nagle zapalają się światła w całej restauracji

WŁAŚCICIEL:
Kim jesteście?

Do lokalu wchodzi około 40letni mężczyzna. Rozgląda się po pustych stolikach, po czym ponowie patrzy na House'a i Cuddy. Ci ostatni wstają.

CUDDY:
Znamy tutejszego kucharza. Pozwolił nam tutaj być.

HOUSE:
Cóż... (Cuddy patrzy na niego).
Może nie tyle „znamy” go, co raczej „śledziłem go tutaj i podejrzałem jaki kod wybiera w alarmie”. Tak właściwie, to jem tutaj śniadanie już piąty raz.

CUDDY:
Zaprosiłeś mnie na włamanie?

WŁAŚCICIEL:
Dzwonię na policję.

Cuddy oczami wyobraźni już widzi ich w więzieniu. Gorączkowo szuka wymówki.

CUDDY:
Proszę tego nie robić. Prawda jest taka, że oboje uczymy się na kucharzy i chcieliśmy... wchłonąć nieco atmosfery tego... legendarnego miejsca...
(och, chrzanić to)
UCIEKAJMY!
Oboje wyrywają się w kierunku tylnych drzwi. Gdy właściciel otwiera komórkę, by zadzwonić na policję, Cuddy odwraca się i krzyczy przez ramię.
Przy okazji, wszystko było przepyszne.

Drzwi zamykają się za nimi

TYLNE WEJŚCIE DO RESTAURACJI ANTOINE'S – DZIEŃ

House i Cuddy spieszą się idąc alejką z powrotem do motoru House'a. Śmieją się.

HOUSE (wskazując na swój stan):
Uciekajmy?

CUDDY:
„Spadajmy” byłoby nie na miejscu.

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ



_________________
"To change the world, start with one step
however small, first step is hardest of all"
strony internetowe

PostWysłany: Sro 8:14, 30 Mar 2011
orco
Tłumacz



Dołączył: 17 Wrz 2009
Pochwał: 28

Posty: 638

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Muszę z przykrością przyznać, że początek trochę mnie znudził... Spodobało mi się to, że House znów pokazuje swoje talenty kulinarne, poproszę serialowego kucharza o przepisy. ;) I ucieczka. Genialne! Jednak (tak jak ktoś już tu chyba zauważył) Now what? będzie chyba lepsze - nie znamy jeszcze do końca tego. :)

Nadszedł czas na pytanie! :lol:
Ile stron liczy sobie tenże scenariusz tegoż odcinka? ;)



_________________
C17H19NO3
Miłość to jedna, wielka, zaraźliwa i nieuleczalna choroba!

banner by wiolka17
:house14: :house17: :house02:
Będę głosił po wsze czasy, we wszystkich krańcach ziemi, że Masters jest wysłanką Vader'a!

PostWysłany: Sro 12:32, 30 Mar 2011
Phoenix
Stażysta
Stażysta



Dołączył: 21 Paź 2009

Posty: 100

Miasto: Poznań
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

zbetowała: T.

CZĘŚĆ DRUGA

PLAC POD DZWONNICĄ - DZIEŃ

Cuddy i House idą od motoru, przez zielony park. Cuddy niesie jego plecak (ponieważ jest to uprzejme, w przypadku gdy twój towarzysz używa laski). Nie przerywając spaceru, zagląda do środka.

HOUSE:
Dobra, idealny dzień się nie udał. Ale nie ma powodu, by nie udało się idealne popołudnie.

CUDDY:
Brie, bagietki, szampan...

HOUSE (wskazując swój plecak):
Myślałem, że chcesz być rycerska, ale jesteś po prostu wścibska.
Cuddy robi minę.
Piknik w Paryżu.

CUDDY:
Dlaczego?

HOUSE:
Ponieważ chciałaś tam pojechać parę lat temu.

CUDDY:
Ale musiałam zostać w szpitalu (orientuje się). Tak samo jak wtedy, gdy miałam rezerwację w Antoine's, którą musiałam odwołać. Próbujesz dać mi radość, która mnie minęła przez ostatnie parę lat?

HOUSE:
Taa

Coś w jego odpowiedzi, każe jej myśleć, że kryje się za tym coś jeszcze.

CUDDY:
...Nie poleciałam do Paryża bo spędzałam całe dnie przygotowując raport pracy i wydatków dla Voglera, żeby cię nie wyrzucał. A wieczór w Antoine's ominął mnie bo musiałam uspokajać Houraniego, po tym jak ty...

muzyka

CUDDY (zaskoczona):
To są szanse, które ty spieprzyłeś.
House lekko kiwa głową, niepewny jak zareaguje
Zauważyłeś?

HOUSE:
A kiedy się nie zauważaliśmy?

Muzyka, Cuddy uśmiecha się, nie może nic poradzić na swoje poruszenie

HOUSE (wskazując dzwonnicę):
Chodź. Wieża Eiffla czeka.

Uśmiech Cuddy znika. House rusza we wskazanym kierunku.

CUDDY:
To naprawdę słodkie, ale nie musisz tego robić. Tam jest pewnie z 600 stopni. Zabijesz się próbując tam wejść.

House idzie dalej, najwyraźniej zdeterminowany.

LOBBY DZWONNICY – DZIEŃ

House naciska przycisk windy.

CUDDY:
Tylko ty byłbyś w stanie wynaleźć jedyną dzwonnicę w okolicy Princeton, która ma windę.

Drzwi się otwierają i oboje wchodzą.

HOUSE:
Gdybyśmy polecieli po to do Paryża, to spędzilibyśmy cały dzień w samolotach i na lotniskach. I musielibyśmy przedzierać się przez tłum ludzi, i to Francuzów. Samo to wystarczyłoby, żeby zepsuć dzień.

Drzwi windy niemal zamykają się, gdy Cuddy nagle wyskakuje z windy. Drzwi zamykają się do końca, po czym natychmiast otwierają. House wychodzi i znajduje bladą Cuddy.

HOUSE:
Masz lęk wysokości?

CUDDY:
Przepraszam za to.

HOUSE:
Jak mogłem nie wiedzieć?

CUDDY (siadając na pobliskiej ławce):
Mój gabinet jest na parterze nie bez powodu.

HOUSE (siadając obok niej):
Ale widywałem Cię na balkonie w lobby.

CUDDY:
Mogę patrzeć w dół z jednego piętra, może nawet dwóch. Ale jak jest wyżej, to trzymam się z daleka od okien.
muzyka
Najmłodszy dziekan medycyny. I kobieta. Nie mogę okazać słabości. Nikt by nie pomyślał, że jestem ekscentrycznym geniuszem, wzięliby mnie za mięczaka.

House zastanawia się nad tym co wie...

HOUSE:
Ale planowałaś pić szampana na szczycie wieży Eiffla.

CUDDY:
Nie. Zamierzałam wyżłopać szampana... a potem wspiąć się na szczyt wieży Eiffla.

muzyka

HOUSE:
Odwołujemy dzwonnicę.

Cuddy patrzy na niego, wyczuwa jego rozczarowanie...

CUDDY:
Nie.


===============================================
// TU BRAKUJE STRONY //
===============================================
Scena rozmowy Chase'a i Foremana z Alexem (o tym, że Chase nie jest neurochirurgiem) niemal tak jak ją znamy z „Now What?”
===============================================

WNĘTRZE WINDY DZWONNICY – DZIEŃ

Sekundy mijają, a oni wjeżdżają wyżej i wyżej. Cuddy wygląda na coraz bardziej nerwową, ale zdeterminowaną.

HOUSE (zaniepokojony):
Dobrze się czujesz?

CUDDY:
Lekko podchmielona.

HOUSE:
Wyglądasz jakbyś mogła opuścić stadium podchmielenia i przejść prosto do kaca.

CUDDY:
Zamknij się, nic mi nie jest. Po prostu pozwól mi się skupić.

Muzyka. Cuddy zauważa trzy przyciski w windzie: L. C i „Wieża”. Nagle panikuje, naciska przycisk „C”, drzwi otwierają się do...

WNĘTRZE DZWONNICY - POKÓJ KURANTA:

Cuddy wybiega z windy, House podąża za nią. Są w pomieszczeniu znajdującym się poniżej otwartej kopuły z dzwonami. Nie ma tu okien. Stoi tu wielki, podobny do pianina, instrument (z drewnianymi wajchami zamiast klawiszy) pozwalający wygrywać melodię na dzwonach oraz kilka krzeseł i drzwi do następnego pomieszczenia.
Cuddy siada, wygląda na zemdloną.


HOUSE:
Jest dobrze. Wjechaliśmy wysoko. Nie ma okien, żeby to zobaczyć, ale mimo to.

CUDDY:
Przepraszam, próbowałam.

House przechadza się po pomieszczeniu. Uderza pięścią w klawisz instrumentu. Gdzieś w pobliżu, odzywa się dzwon, choć jego dźwięk dochodzi nieco stłumiony.

HOUSE:
Hej, to jest fajne.

Zander, młody 19-letni mężczyzna w pogniecionym podkoszulku, wychodzi z drugiego pomieszczenia. Nie wygląda na przejętego ich obecnością. Niewiele go przejmuje, jest na haju.

ZANDER (wskazując na instrument):
Powinienem pilnować, by ludzie tego nie dotykali.

Mówi to jakby był to abstrakcyjny fakt, nie jakby zamierzał cokolwiek robić w tym kierunku. Podchodzi bliżej i przygląda się Cuddy.

ZANDER:
Proszę pani, czy wszystko w porządku? Wygląda pani blado.

CUDDY:
Trochę mnie mdli, ale nic mi nie będzie.

ZANDER:
Proszę, to powinno pomóc.

Wyciąga z kieszeni jointa. Cuddy patrzy na niego pytająco.

ZANDER:
Powinienem odegrać koncert Bacha o równej godzinie. Zawsze zapalam przed występem. Uspokaja nerwy.

HOUSE:
To rzeczywiście pomaga na mdłości.
muzyka
Z drugiej strony, jesteś dziekanem medycyny, a dziś jest dzień pracujący i byłoby to skrajnie nieodpowiedzialne gdybyś...

CUDDY (biorąc jointa od chłopaka):
Masz ogień?

DZWONNICA OD ZEWNĄTRZ – DZIEŃ:

Nagle dzwony rozbrzmiewają w melodii „The Entertainer” Scotta Joplina.
Przechodzący w pobliżu ludzie odwracają głowy zdziwieni pojawieniem się skocznej muzyki.


WNĘTRZE DZWONNICY - POKÓJ KURANTA:

House i Zander uderzają w klawisze instrumentu wygrywając znaną melodię z filmu „Żądło”. Zander gra pierwsze takty ta-da, ta-da, ta-da... House odpowiada drugimi: ta-da, ta-da, ta-da...
Cuddy obsługuje pojedynczy klawisz, czekając na swój moment... i kiedy nadchodzi uderza: TAM!
To radosny utwór muzyczny i ona jest jego częścią.


HOUSE:
A mówiłaś, że nie masz talentu muzycznego.

CUDDY:
To prostsze niż wygląda, gdy ty to robisz, z tym swoim wyrazem twarzy.

HOUSE:
Dajesz. Solo!

House i Zander przestają grać, a Cuddy uderza kilkukrotnie w swój pojedynczy klawisz. Nie ma to nic wspólnego z melodią, którą wygrywali, ale bawi ją to co robi. Innych też.

ZANDER:
Yeah!

Zander zapala zapalniczkę i powoli macha nią nad głową.

Cuddy wczuwa się w swoją solówkę i zaczyna uderzać przycisk w różnych rytmach (może obydwiema pięściami, jedną pięścią za plecami... może podskakuje do rytmu). Dzwoni telefon House'a.

CUDDY (przestaje grać):
Nie odbieraj. Wyrzuć go przez okno!

ZANDER:
Tu nie ma okien.

HOUSE:
W takim razie nie mam wyjścia.
Odbiera telefon.
Bon Jour.

===============================================
Tu rozmowa House'a z Chase'em na temat zawiadomionego pracownika wydziału nadzoru zdrowia.
===============================================

HOUSE (do telefonu, z sarkazmem):
Cieszę się, że panujesz nad sytuacją.
do Cuddy
Trochę znieważające, chyba w ogóle nas nie potrzebują.
wskazując na instrument.
Raz, dwa, trzy, cztery.

Cała trójka zaczyna grać.

HOUSE (do Cuddy):
Chcesz pójść na górę?

Cuddy kręci przecząco głową, kręci się w tańcu i uderza swój klawisz z idealnym wyczuciem czasu. Ekran przyciemnia się wraz z ostatnimi taktami piosenki.

KONIEC CZĘŚCI DRUGIEJ



_________________
"To change the world, start with one step
however small, first step is hardest of all"
strony internetowe

PostWysłany: Czw 9:13, 31 Mar 2011
orco
Tłumacz



Dołączył: 17 Wrz 2009
Pochwał: 28

Posty: 638

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Zbetowała: T.

CZĘŚĆ TRZECIA

PLAŻA – DZIEŃ

House i Cuddy siedzą na wyludnionej plaży. Jest nieco chłodno, House stara się rozpalić ognisko. Za każdym razem gdy zapala zapałkę, wiatr ją gasi.
Dzwoni telefon. House wyciąga go i patrzy na wyświetlacz.


HOUSE:
Najwyraźniej dzwonię sam do siebie.
Cuddy robi minę.
Lepiej odbiorę. Mogę się potrzebować.
Do telefonu.
Cześć Wilson. Nie ma powodu do paniki.

WNĘTRZE MIESZKANIA HOUSE'A – DZIEŃ

Wilson chodzi po mieszkaniu, za jego plecami widać łazienkę (zdewastowaną z roztrzaskanym lustrem), rozmawia przez telefon House'a.

WILSON:
Twoja pacjentka zmarła, ignorowałeś moje telefony przez cały weekend i najwyraźniej postanowiłeś przedekorować swoją łazienkę piłą łańcuchową.

NAPRZEMIENNIE PLAŻA i MIESZKANIE HOUSE'A

HOUSE:
Nic mi nie jest, jestem w fazie zaprzeczania.

WILSON:
Znowu bierzesz prochy?

HOUSE:
Nie słyszę cię, mam fifkę w uchu.

WILSON:
House, jest oczywiste, że miałeś skrytkę zaprojektowaną tak by trudno było się do niej dostać. Dostałeś się do niej, co oznacza, że byłeś zdesperowany żeby się do niej dostać, co oznacza, że wziąłeś to co tam było.
Po prostu powiedz mi gdzie jesteś, to po ciebie przyjadę.

HOUSE:
Wilson. Wsłuchaj się w mój głos. Czy brzmię jakbym był na haju? Albo bliski samobójstwa?

WILSON:
Nie. Brzmisz jakbyś był... radosny. Prochy nie sprawiają, że jesteś radosny, mniej nieszczęśliwy, ale radosny to po prostu dziwne.

HOUSE:
Muszę iść. Prostytutki liczą sobie za ten czas.
Rozłącza się.
Dobra, do dwunastu razy sztuka.

Zapala zapałkę, wiatr ją zdmuchuje. Poddaje się, siada na piasku opierając się o pień. Cuddy się w niego wtula. Siedzą tak (muzyka).

CUDDY:
To jest miłe.

HOUSE:
Takie było.

Wstaje i zaczyna iść w stronę parkingu. Cuddy idzie za nim.

CUDDY:
Dokąd idziemy?

HOUSE:
To jest dzień, musimy go schwytać.
Cuddy robi minę.
Jak myślisz, zadośćuczynieniem za co miało być ognisko?

CUDDY:
Wszystko mi jedno. Po prostu chcę z tobą być.

HOUSE:
Domek na plaży w Cape Cod, do którego nigdy nie pojechałaś. I weekend na plaży w Myrtle. I tydzień na Eleutrze.

Dochodzą do parkingu, na którym stoi tylko motor House.

HOUSE:
Wsiadaj.

CUDDY:
Ty musisz wsiąść pierwszy.

HOUSE:
Nie tym razem.
Cuddy robi minę.
Miałaś także zarezerwowane bilety na lot paralotnią.

CUDDY:
House, za bardzo przejmujesz się tym „idealnym dniem”.

HOUSE:
Boisz się.

CUDDY:
Tak. Ponieważ nie potrafię prowadzić motoru.

HOUSE:
Myślałaś, że nie potrafisz zagrać piosenki.

CUDDY:
House, dobrze się bawimy. Tylko to się liczy. Nie musisz robić tego wszystkiego.

Muzyka w tle.
HOUSE:
Przez lata dawałem Ci powody, żeby ze mną nie być. Chcę dać ci dzień od tej drugiej strony.

Kamera oddala się od Cuddy, która ma niepewną minę.

PARKING PRZY PLAŻY – DZIEŃ

Kamera na twarzy Cuddy, rozbawionej, radosnej, świetnie się bawiącej. Kamera się cofa i widzimy, że Cuddy prowadzi motor House'a. On siedzi z tyłu trzymając ją, krzyczy do niej przez wiatr.

HOUSE:
Przyspiesz, to łatwiej będzie ci utrzymać równowagę.

Nie musi jej powtarzać. Cuddy zwiększa moc i przez sekundę jadą na tylnym kole. Oczy Cuddy się rozszerzają, ale motocykl po chwili ląduje bezpiecznie na przednim kole i... w zasadzie to było fajne.

HOUSE:
Przyspieszaj POWOLI!

Cuddy tak robi, bawi się przy tym świetnie. Kiedy dojeżdżają do końca parkingu skręcają w prawo, żeby zawrócić. House szybko przenosi ciężar ciała, żeby uchronić ich przed upadkiem.

HOUSE:
Mówiłem, że musisz się przechylać.

Najwyraźniej go nie słyszy, bo odkrzykuje:
CUDDY:
Jak mi idzie?

Przejeżdżają obok kamery i widzimy jak znikają w oddali.

HOUSE:
Ponownie rozważam swój ateizm.

===============================================
Scena z Chase'em i Trzynastką w toalecie Richardsona, taka jak w „Now What?”
===============================================

PARKING PRZY PLAŻY – DZIEŃ

Cuddy nadal prowadzi motocykl, House siedzi z tyłu. Idzie jej zauważalnie lepiej niż kiedy widzieliśmy ich po raz ostatni.

CUDDY:
Born to be wiiiild....

HOUSE:
Gotowa na zmianę biegu?

CUDDY (kiwając potakująco):
Przechylam manetkę w górę czy w dół, żeby wejść na dwójkę?

HOUSE:
W górę.

Wciska sprzęgło i podnosi lewą stopę, ale silnik zaczyna wyć...

HOUSE:
Jesteś na luzie. Podnieś ją aż do końca.
Cuddy robi tak i silnik łapie bieg.
Dobra, to dodaj gazu.

Cuddy przyspiesza, ale...

HOUSE:
Jak zjedziemy z piachu!

Widzimy chmurę piachu wylatującą na parking z plaży obok.

CUDDY:
Powiedziałeś...

Ale motor zaczyna zakopywać się w piasku. Cuddy walczy by zachować kontrolę nad pojazdem, hamuje...

HOUSE:
Nie hamuj!

Cuddy puszcza hamulec, motor zaczyna się przechylać...

HOUSE:
Teraz hamuj!

Cuddy hamuje, motor zwalnia, ale nadal ślizga się po piachu niekontrolowany chowa się za nasypem i wyjeżdża z kadru.

===============================================
Scena z Chase'em i Trzynastką na łóżku Richardsona, taka jak w „Now What?”
===============================================

PLAŻA – DZIEŃ

House i Cuddy siedzą razem na piasku, obok wypalonego miejsca po ognisku, patrzą na zepsuty motocykl. House obejmuje ją ramieniem.

CUDDY (niepewnie):
Dobrze się bawiłam.

House nie odpowiada. Patrzy na zepsuty motor. Długa muzyka.

CUDDY:
Zimno mi.

HOUSE:
Możemy podpalić motor.

CUDDY:
Nie bądź taki, to był dobry dzień.

HOUSE:
Mierzyłem wyżej.

CUDDY:
To czego chciałeś było niemożliwe.
To nie poprawia mu samopoczucia.
Może zapomnimy o tym całym „idealnym dniu”, wrócimy do twojego mieszkania i będziemy uprawiać słodką, słodką miłość oglądając „Kopciucha”?

HOUSE (mimowolnie śmiejąc się na jej słowa):
Taa... chyba zaplanowałem trochę za dużo.
Zaczyna się podnosić i iść.
Prawdopodobnie i tak nie bawiłabyś się dobrze na Bruuuce'ie.

Cuddy zamiera, on nie zatrzymuje się.

CUDDY:
Springsteen?

House odwraca się, wie, że złapała przynętę.

HOUSE:
Czy jest więcej niż jeden Bruuuce?
Gość o którym myślę grywa w małym klubie w parku Ashbury przy bardzo rzadkich okazjach.

CUDDY:
I mówisz, że gra tam dzisiaj?
House robi minę.
Wymyśliłeś to? Jeżeli to kłamstwo to cię zamorduję.

HOUSE (patrząc na zegarek):
Jedyny problem w tym, że musielibyśmy być w Ashbury przed ósmą, żeby dostać bilety, które na nas czekają. A biorąc pod uwagę stan motoru...

CUDDY:
To jest dzień. Chodźmy.

Łapie go i całuje.

HOUSE:
Nadal możemy mieć idealny wieczór.

Obraz się przyciemnia, gdy idą razem w kierunku parkingu.

KONIEC CZĘŚCI TRZECIEJ



_________________
"To change the world, start with one step
however small, first step is hardest of all"
strony internetowe

PostWysłany: Pią 11:03, 01 Kwi 2011
orco
Tłumacz



Dołączył: 17 Wrz 2009
Pochwał: 28

Posty: 638

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

szybko, szybko, następna część! to jest genialne !!! :D



_________________
Na świecie jest tyle tabletek, których człowiek jeszcze nie spróbował...

PostWysłany: Pią 15:54, 01 Kwi 2011
LittleGirl
Rezydent
Rezydent



Dołączył: 20 Mar 2011

Posty: 298

Miasto: Bystrzyca Kł
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Zbetowane przez: T.

CZĘŚĆ CZWARTA

DROGA – DZIEŃ

Opuszczona droga, gdzieś w pobliżu wybrzeża w New Jersey. House i Cuddy stoją na poboczu.

CUDDY:
Myślisz, że da się zamówić tutaj taksówkę w mniej niż 90 minut.
Widzi samochód daleko na drodze.
Dobra, jedzie samochód. Idź schowaj się za drzewem, a ja podwinę trochę spódnicę i rozepnę jeszcze jeden guzik...

HOUSE:
Ty schowaj się za drzewem. Współczucie jest lepsze niż seks... działa niezależnie od łóżkowych preferencji. Nikt nie przejeżdża obojętnie obok kaleki z laską.

Kiedy samochód się zbliża House opiera się żałośnie na swojej lasce. Pojazd przejeżdża obok nie zwalniając.

CUDDY:
Drwiące kpiu-kpiu-kpiu.
House robi minę.
Wybacz, to nie było nawet warte starannego dobierania słów.

Kiedy kolejny samochód się zbliża (może Hyundai):
HOUSE:
Dobra. Nikt nie przejeżdża obojętnie po kalece z laską.

Wychodzi na środek jezdni. Samochód hamuje z piskiem opon. Warren (mężczyzna, 50) wystawia głowę przez okno ze zdezorientowaną miną. Jego żona Jean (40) siedzi na siedzeniu pasażera.

WARREN:
Eee... Macie jakieś kłopoty, mogę wam jakoś pomóc?

CUDDY:
Jesteśmy lekarzami i pilnie musimy dostać się do parku Ashbury.

House patrzy na Cuddy z aprobatą. Warren spogląda na Jean, ta kiwa głową, że się zgadza. Cuddy nie tracąc czasu otwiera tylne drzwi. House zauważa wielkiego psa siedzącego z tyłu, kiedy ostrożnie wsiada.

===============================================
Scena z Taubem, Trzynastką i Richardsonem podpiętym do kroplówki w gabinecie zabiegowym (tak jak ją znamy z „Now What?”
===============================================

ULICA OBOK PARKU ASHBURY – DZIEŃ

Samochód się zatrzymuje i wysiadają z niego House i Cuddy.

HOUSE:
Dzięki.
Strząsa psie futro.
Zaskakująco przestronny.

Ruszają w kierunku dłuuugiej kolejki ustawionej przed klubem.

HOUSE (rozglądając się):
Gość, który ma mi sprzedać bilety miał mieć czerwoną koszulę i baseballową czapkę.

CUDDY:
Skąd w ogóle wiedziałeś, że lubię Bruce'a?

HOUSE:
Telepatia? Potęga dedukcji? Albo możliwy fakt, że znalazłem w twoim śmietniku dwa bilety na jego koncert na stadionie Gigantów tej nocy gdy...
(Cuddy robi minę)
... nic nie robiłem, a ty opuściłaś koncert z powodów zupełnie nie związanych ze mną.

CUDDY (patrzy na niego, a potem):
Widziałam go tylko na koncertach na stadionie... gdyby nie wielki telebim, nie wiedziałabym nawet, że jest na scenie. A wiesz kto jest najgorszy? Ci ludzie, którzy mówią: „Och tak, widziałem go w klubie wielkości mojego salonu”.

HOUSE:
Wiesz kto jest jeszcze gorszy? Czerwoni Khmerzy.

CUDDY:
A co powiesz o czerwonych Khmerach mówiących, że widzieli Bruce'a w klubie wielkości ich salonu?

HOUSE:
Są największymi hipokrytami świata.

CUDDY (patrząc na zegarek):
Jest dziesięć po ósmej. Myślisz, że mógł je sprzedać komuś innemu?

HOUSE:
Koniki raczej nie robią takich rzeczy.
Krzyczy w tłum.
Szukamy biletów! Kto chce na nas zarobić?

Dwóch różnych koników podchodzi.

KONIK 1:
Cztery stówy

HOUSE (z niedowierzaniem):
Za sztukę?

KONIK 2:
Trzysta pięćdziesiąt.
Zanim House zdąża się targować.
Ale to dolna granica, taniej nie sprzedam.

HOUSE:
Zobaczmy bilety.

Konik 1 odchodzi w poszukiwaniu innego klienta.

KONIK 2:
Zobaczmy pieniądze.

House wyciąga gotówkę, pokazuje, ale jej nie oddaje.

KONIK 2:
Zapłaćcie, a ja pójdę po bilety.

HOUSE (rozbawiony):
„Pójdziesz” po bilety? Czy naprawdę ktokolwiek dał się zrobić na ten przekręt?

KONIK 2:
Widzicie tego gliniarza przechadzającego się wzdłuż kolejki? Nie jestem do końca „licencjonowanym” sprzedawcą biletów.

HOUSE:
Nie. Jesteś scamerem i próbujesz wyłudzić od nas siedemset dolców.

KONIK 2 (lekko urażony):
Mam bilety. Po prostu nie przy sobie.

CUDDY:
Znajdźmy po prostu kogoś innego.

KONIK 2:
Właśnie. Zróbcie mi przysługę i znajdźcie kogoś innego.

HOUSE (z ekscytacją):
Aha! Ponieważ wcale nie masz biletów. Pokaż mi je, udowodnij, że to nie przekręt.
Do Cuddy.
Kwestia zasad.

KONIK 2 (do Cuddy):
Pierwsza randka?

CUDDY (wzruszając ramionami):
Właściwie to on tak wygląda gdy jest grzeczny.

KONIK 2 (do House):
Dobra. Mój samochód stoi za rogiem.

Konik 2 odchodzi, House idzie za nim...

ODOSOBNIONY ZAUŁEK W POBLIŻU KLUBU – DZIEŃ

Konik 2 idzie do przodu, ale House się zatrzymuje. Ma złe przeczucia co do całej sytuacji.

KONIK 2:
Mój samochód stoi na końcu alejki.

HOUSE:
Taa... Myślę, że znajdę jednak tego gościa, który chciał cztery stówy.

House zaczyna się odwracać. Konik 2 wyciąga pistolet. Tak naprawdę to nie konik 2 tylko opryszek 1.

KONIK 2:
Wyjmij swój portfel i rzuć go na ziemię.

HOUSE:
Nie cierpię, gdy sytuacja jest przewidywalna.

Upuszcza portfel.

KONIK 2:
Nie ufałeś mi.

HOUSE:
Prawidłowo. Jesteś bandytą.

KONIK 2:
Ale nie mogłeś tego wiedzieć. Wielu prawdziwych koników nie nosi biletów przy sobie. Zakładasz najgorsze w ludziach.

HOUSE:
Jesteś idiotą. Gdybym ci zaufał i dał siedemset dolców nadal byłbym bez pieniędzy.

KONIK 2:
Ale nadal miałbyś spodnie.
House patrzy na niego, konik 2 patrzy na House'a. Mówi poważnie.
Kwestia zasad.

Kamera się oddala gdy House zdejmuje spodnie.

===============================================
Korytarz przed wejściem do sali operacyjnej – Chase udaje, że Robertson przygotowuje się do operacji
===============================================

KONIEC CZĘŚCI CZWARTEJ



_________________
"To change the world, start with one step
however small, first step is hardest of all"
strony internetowe

PostWysłany: Pią 17:55, 01 Kwi 2011
orco
Tłumacz



Dołączył: 17 Wrz 2009
Pochwał: 28

Posty: 638

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

:mrgreen: Ta scena przypadła mi do gustu i chętnie bym ją obejrzała na ekranie. Bardzo dobrze się czyta. Czekam na kolejną część :wink:



_________________
"Inteligentni ludzie często zmuszeni są do picia, by bezkonfliktowo spędzić czas z idiotami."

PostWysłany: Pią 21:04, 01 Kwi 2011
Pikaola
Student medycyny
Student medycyny



Dołączył: 09 Sty 2009

Posty: 72

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

czyli już wiem skąd ten wątek z brakiem spodni House'a :D
świetne tłumaczenie!
bardzo za nie dziękuję :slonko:



PostWysłany: Pią 21:12, 01 Kwi 2011
Housetka
Lekarz rodzinny
Lekarz rodzinny



Dołączył: 23 Lut 2010
Pochwał: 1

Posty: 332

Miasto: Gdańsk
Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

Zbetowała: T.

CZĘŚĆ PIĄTA

===============================================
krótka scena pokazująca w połowie pusty OIOM
===============================================
scena z ekipą House'a i Richardsonem w ich pokoju konferencyjnym (niemal taka jak w „Now What?”
===============================================

KLUB OD ZEWNĄTRZ – DZIEŃ

House (w bawełnianych spodniach w malutkie żaglówki) opiera się o ścianę klubu. Cuddy podchodzi.

CUDDY:
Został tylko jeden konik. Nie sprzeda taniej niż za 300 dolarów. A moja karta debetowa jest wyczerpana.

HOUSE:
Przynajmniej było cię stać na te niesamowite spodnie.

Siada obok niego. Oboje wyglądają na przygnębionych.

HOUSE:
...Nie stać nas na dwa bilety, ale nadal możemy kupić jeden.

CUDDY (po chwili dociera do niej sens jego słów):
Dziękuję. Ale nie wchodzę tam bez ciebie.

HOUSE:
Czekałaś na taką okazję przez lata.

CUDDY:
Nie tylko na to czekałam przez lata. Albo oboje wejdziemy do środka albo ...
zastanawia się...
Albo ja wejdę i spróbuję cię wpuścić tylnymi drzwiami.

House kręci przecząco głową. Cuddy wie, że ma rację. Muzyczka, a potem lekki uśmiech pojawia się na jej twarzy...

CUDDY:
Albo... możemy się zabawić...

===============================================
Foreman przeprasza Trzynastkę i godzą się (rozmowa ta sama co w „Now What?” tyle, że rozgrywa się w aptece.
===============================================

TYLNE WEJŚCIE DO KLUBU – WIECZÓR

Przez otwarte drzwi do klubu członkowie ekipy wnoszą sprzęt i dodatkowe oświetlenie. Stoi tam też kilku bramkarzy.

House i Cuddy podchodzą do nich pewnym krokiem. Cuddy idzie przodem. Otwiera portfel, pokazuje swój szpitalny identyfikator i zamyka go na tyle szybko by nikt nie zdążył przeczytać jej nazwiska.

CUDDY:
Jestem dr Banting, lekarka Clarence'a Clemonsa. Potrzebujemy siedzieć w miejscu, gdzie będziemy mogli dobrze obserwować pana Clemonsa przez cały występ.

Bramkarze patrzą na siebie głupio.

BRAMKARZ (do House):
A ty jesteś?

CUDDY:
To dr Best. Jest tu by mi pomóc w nagłym przypadku.

BRAMKARZ (sceptycznie):
Ma pan ciekawy gust co do spodni doktorze Best. Mogę zobaczyć pańską legitymację.

HOUSE:
Z przyjemnością bym ją pokazał, gdybyście zapewniali porządną ochronę wokół tego miejsca. Właśnie mnie okradziono na waszym parkingu. Myślisz, że założyłbym te spodnie z własnej, nieprzymuszonej woli?

BRAMKARZ:
Nie mogę cię wpuścić bez legitymacji.

CUDDY:
Posłuchaj. Jeżeli chcesz, żeby Big Man umarł na scenie od napadu cukrzycy tylko dlatego, że jego lekarz został okradziony, możemy zostawić leki tutaj i sami możecie spróbować je podać.

Bramkarze spoglądają po sobie. Jeden wzrusza ramionami, drugi odsuwa się by ich przepuścić. House i Cuddy wchodzą do środka starając się ukryć swoją radość...

KONIEC CZĘŚCI PIĄTEJ


CZĘŚĆ SZÓSTA

===============================================
OIOM PPTH – Richardson znowu sprawny, szpital odzyskuje uprawnienia
===============================================
Chase rozmawia z Trzynastką, przytulają się, Trzynastka odchodzi.
===============================================

// Tu znowu brakuje strony w skrypcie //

CUDDY:
Nie chciałeś iść dzisiaj do pracy. Nie pozwoliłeś mi rozmawiać z biurem. Zostawiłeś swój zespół samych sobie. Dołożyłeś wszelkich starań by utrzymać nas w tej idealnej bańce tak długo, jak to tylko możliwe. Zastanawiam się dlaczego.

HOUSE:
Już o tym rozmawialiśmy. Żeby przypomnieć ci jak się dobrze bawić.

CUDDY:
Bawiłam się dobrze. Ale myślę, że robiłeś to wszystko tak samo dla siebie jak dla mnie.
House milczy.
Myślę, że dla ciebie szpital to rzeczywistość. A w twoim świecie rzeczywistość i szczęście nie występują razem.

House dostrzega dokąd zmierza rozmowa. Czuje się nieswojo.

HOUSE:
Czy ta rozmowa cię bawi?
Cuddy robi minę.
Więc oczekujesz, że jutro też zablokuję ci wyjazd?

CUDDY:
Oczekuję, że będziesz chciał.

HOUSE:
Nie mam nic przeciwko szczęściu. Po prawdzie, jeśli chcesz uczynić mnie jeszcze szczęśliwszym to mamy akurat wystarczająco dużo czasu na szybki numerek w toalecie...

CUDDY:
Radzisz sobie ze wszystkim innym. Nawet z bólem... nienawidzisz go, ale się go nie boisz, przyzwyczaiłeś się. Boisz się tylko wtedy gdy jesteś szczęśliwy. Po prostu nie wierzysz, że to może się utrzymać.

HOUSE:
Bo nie utrzymuje się. Nie tylko w moim przypadku. Nie utrzymuje się nigdy i dla nikogo.

CUDDY:
Może nie zauważyłeś, ale czymkolwiek jest to, co się między nami dzieje, to zaczęło się bardzo dawno temu i utrzymało przez lata.
Patrzy na nią, choć nie chce się do tego przyznać, to to co mówi, jest budujące.
I jestem na tak w sprawie tego szybkiego numerka.

Kiedy House spogląda na nią w nadziei, że mówi poważnie, dwóch ochroniarzy podchodzi do ich stolika.

BRAMKARZ:
Dr Banting, dr Best.

HOUSE:
Nie teraz, właśnie mieliśmy wyleczyć raka. W przenośni.

Bramkarz wskazuje palcem człowieka stojącego po przeciwnej stronie sceny.

BRAMKARZ:
Widzicie tego człowieka, tam? Jest lekarzem Clarence'a Clemonsa. Ale mam dla was dobre wieści. Clarence nie jest diabetykiem.

House i Cuddy zostają wyprowadzeni z klubu...

KLUB OD ZEWNĄTRZ – WIECZÓR

House i Cuddy wychodzą, a drzwi się za nimi zamykają, w momencie gdy słyszymy entuzjastyczne okrzyki i aplauz tłumu (najwyraźniej zespół wchodzi na scenę). Kolejki już nie ma, wszyscy inni są w środku. Oboje są zdruzgotani odpowiednio do sytuacji.

HOUSE:
Teoretycznie, nadal jesteś bliżej niego niż kiedykolwiek na stadionowym koncercie.

CUDDY (Przykładając rękę do ściany budynku):
Potrafię poznać po wibracjach, że to „Born To Run”

HOUSE:
Ty się zachwycaj, ja zadzwonię po taksówkę.

Odchodzi dalej, by zadzwonić.

===============================================
Scena z ciastem, kiedy okazuje się, że Trzynastka oszukała wszystkich i zniknęła
===============================================

PARK PRZY DZWONNICY – WIECZÓR

Ten sam park, na którym stoi dzwonnica, w której byli wcześniej. Teraz jest spokojna noc. Autobus zatrzymuje się na przystanku. Cuddy i House wysiadają. To był naprawdę długi dzień. Rozmawiają idąc:

CUDDY:
Jesteś pewien, że tutaj powinniśmy wysiąść? Z następnego przystanku mielibyśmy bliżej.

HOUSE:
Przejdziemy przez kampus i po drugiej stronie złapiemy linię C.

Mówi to radośnie. Cuddy patrzy na niego zaciekawiona.

CUDDY:
Jak możesz podchodzić do tego wszystkiego tak spokojnie? Godzinę czekaliśmy na autobus. Musimy przejść przez połowę kampusu, z twoją nogą. Ominął nas Bruce...
Pewna myśl wpada jej do głowy i nabiera podejrzeń.
Ty też lubisz jego muzykę, prawda?

HOUSE (niezbyt):
Pewnie.
Cuddy robi minę.
Mógłbym wyrecytować tekst.

CUDDY (podejrzliwie):
Próbuj.

House zastanawia się szukając czegoś w pamięci. Po chwili zaczyna recytować:

HOUSE:
„Czyż to nie jest Ameryka, ojczyzna wolności, Małe różowe domy dla ciebie i dla mn...”

Cuddy uderza go (nie mocno) w ramię.

CUDDY:
To jest John Cougar Mellencamp. Odbiło ci? Nie mają ze sobą nic wspólnego. Kto mógłby ich... Co ja sobie w ogóle myślałam? Upiłam się, naćpałam, kłamałam, włamywałam się do miejsc, byłam wyrzucana z miejsc...
Zatrzymuje się.
Dlaczego się uśmiechasz?

On też się zatrzymuje, patrzy na nią w dół i rzeczywiście się uśmiecha.

HOUSE:
Jestem szczęśliwy, pamiętasz?

House myśli o nich, nie o drobiazgach. Ona to rozumie. Też się uśmiecha do niego i cała jej złość gdzieś się ulatnia. Całują się. To długi pocałunek.
Dzwony na wieży zaczynają grać melodię. Po chwili Cuddy odrywa się od House'a i szepcze:


CUDDY:
Zwariowałam czy dzwony wygrywają „Born to Run”?

HOUSE:
Zwariowałaś.

CUDDY (słucha):
Nie prawda.
Zdaje sobie sprawę.
I to nie był właściwy przystanek, prawda?

HOUSE:
nie?

Całuje go. Potem odrywa się, żeby powiedzieć:

CUDDY:
Myślę, że to właśnie była chwila idealna.

House uśmiecha się, Cuddy też. Wracają do całowania, kiedy dzwoni jej telefon.

HOUSE:
Co się z tobą stało? Nie odbierzesz? To może być coś ważnego.

Cuddy uśmiecha się. Wyciąga swój telefon.

CUDDY:
Halo?

Łapią się za ręce i zaczynają iść przez park oddalając się od kamery.

ALEX (podekscytowany):
Mieliśmy kryzys, musieliśmy zamknąć ostry dyżur, a wszyscy pacjenci z OIOMu mieli zostać...

CUDDY:
Alex. Czy teraz wszystko jest w porządku?

ALEX:
Tak.

CUDDY:
Więc reszta może poczekać.

Rozłącza się. Nadal idąc coraz dalej od kamery...

HOUSE:
Więc. Jutro?

CUDDY (bez żadnych obietnic na szczęśliwe zakończenie):
Nie wiem.

Ale jest dobrze.

KONIEC



_________________
"To change the world, start with one step
however small, first step is hardest of all"
strony internetowe

PostWysłany: Sob 17:24, 02 Kwi 2011
orco
Tłumacz



Dołączył: 17 Wrz 2009
Pochwał: 28

Posty: 638

Powrót do góry

Zacytuj zaznaczone Odpowiedz z cytatem

ach, tak bardzo chciałabym to zobaczyć na filmie :buja w oblokach:

orco napisał:
CUDDY:
Zwariowałam czy dzwony wygrywają „Born to Run”?

HOUSE:
Zwariowałaś.

ten kawałek, jak i w ogóle cała ta scena, najmocniej przypadł mi do gustu :wink: może to być też dlatego, bo mówią to między pocałunkami :twisted:
ogólem: moja opinia o tym niedoszłym odcinku, jest taka, że typowo przysłodzony, czasami nie czułam się, żę to wciąż o House'ie MD, ale ze względu na to, że scenariusz jest cudowny, to pozostane jedynoe przy tym, że to jest cudowne :D

orco napisał:
Łapią się za ręce i zaczynają iść przez park oddalając się od kamery.

no to nic nie poradzę, że po tego przeczytaniu zrobiło mi się tak przyjemnie ciepło, że aż :buja w oblokach: ...

orco napisał:
HOUSE:
Więc. Jutro?

CUDDY (bez żadnych obietnic na szczęśliwe zakończenie):
Nie wiem.

Ale jest dobrze.

konkretnie, pięknie, tak jak po prostu z nimi jest :wink:
za cały 'odcinek' wielki plus, ale zostaje przy drugiej wersji, jaka została wyemitowana :houselove:



PostWysłany: Sob 21:02, 02 Kwi 2011
Housetka
Lekarz rodzinny
Lekarz rodzinny



Dołączył: 23 Lut 2010
Pochwał: 1

Posty: 332

Miasto: Gdańsk
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Mapa użytkowników | Mapa tematów
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Czas generowania strony 0.05128 sekund, Zapytań SQL: 15