| Pep Talk and Its Sweet Upshot[T] [NZ 1/? ] + 18
 
		  
		  Tłumaczę trochę dla siebie. Postanowiłam się z Wami tym podzielić. 
http://www.fanfiction.net/s/6737798/1/Pep_Talk_and_Its_Sweet_Upshot - link do oryginału
 Podzieliłam na części.
 
 Usłyszał trzask zamykanych drzwi, potem stukot jej szpilek w holu. Bez problemu mógł wytropić skąd pochodzi ten dźwięk pochodzi z daleka czy jest coraz bliżej. Wiedział, że teraz pewnie zagląda do salonu sprawdzając czy jak zwykle, starym zwyczajem jeszcze z samotnych czasów, ogląda tam telewizję.
 Był pewien, że następnie pójdzie do pokoju córki, wyczuł jej niecierpliwe kroki zmartwionej matki. Drzwi pokoju Rachel skrzypnęły, oczyma wyobraźni widział ją niepewnie stojącą w progu, nie miała odwagi wejść, ale nasłuchiwała chcąc usłyszeć cichy oddech śpiącego dziecka. Wreszcie usłyszał jak się obraca i zmierzą w stronę sypialni- w jego stronę.
 
 Otworzyła drzwi, ale nie zapaliła światła. Ostrożnie, żeby nie robić zbytniego hałasu przeszła wprost do łazienki. Gdy usłyszał szum wody, wyobraził sobie ją myjącą twarz i zmywającą makijaż delikatnym wacikiem, nasączonym kilkoma kroplami delikatnego mleczka, które zostawia na jej skórze cytrusowy zapach, który on tak uwielbia. Umyła zęby, przypuszczalnie rozebrała się i założyła  koszulkę nocną, kiedy skończyła ten kobiecy rytuał, wróciła do sypialni, podeszła do łóżka i wsunęła się pod prześcieradło. Kiedy była w połowie drogi do niego, w poszukiwaniu jego ciepła, raptownie obrócił się w kierunki szafki nocnej i zapalił światło. Podskoczyła ze strachem kiedy nagły blask rozjaśnił ciemność, usiadła prosto, instynktownie pochylając się w tył, położyła swoją lewą dłoń na sercu.
 - Boże House! Przestraszyłeś mnie!
 - Dziewięć miesięcy, a ty jeszcze nie przywykłaś do mojego widoku w twoim łóżku, kiedy wracasz z pracy? Pięknie... - Udawał nadąsanego, żeby ukryć swój złośliwy uśmieszek
 - Nie o to mi chodzi, myślałam, że już śpisz. - próbowała się bronić
 - Nie spałem.
 Po krótkiej ciszy westchnęła ciężko. On też usiadł, przysuwając się do niej bliżej i opierając swoje plecy o wezgłowie. Jego ramie prawie jej dotykało.
 - Co z nią? - spytał, nie patrząc na nią.
 - Już dobrze. Przestała walczyć ze zmęczeniem około 22. Jak wychodziłam spała jak dziecko.
 - Tętno?
 - 70.
 House przytaknął cicho, odwrócił głowę by na nią spojrzeć. Cuddy zagryzła dolną wargę i ponownie westchnęła.
 - Jesteś głodna?
 Cuddy na myśl o jedzeniu niezauważalnie się skrzywiła i potrząsnęła przecząco głową.
 - Jadłaś coś ostatnio? -  House się upierał.
 - Nie, ale nie jestem głodna – Jej nieprzekonująca, nadąsana mina, mówiły, że jest dokładnie na odwrót.
 - Nie! Jesteś głodna, ale jesteś zbyt zmęczona, aby wrócić do kuchni i wziąć coś do jedzenia.
 - Nieważne... tak czy tak nie pójdę nic teraz zjeść, ale dziękuję Ci za przypomnienie jak frustrujące jest moje życie. - Przewróciła oczami z dezaprobatą.
 - Oooo ... widzisz, a teraz jesteś wkurzona!
 - Nie jestem.
 - To znaczy, że nie chcesz tego?
 - Czego? - Uniosła brwi, zaintrygowana, kiedy on nurkował pod łóżko, po coś co było schowane pod materacem.
 Kiedy znowu się pojawił, troszkę zdyszany od niewygodnej pozycji, trzymał w ręku tackę i promieniował samozadowoleniem. Spojrzała na niego krótko i zauważyła tackę, a na niej apetyczną kanapkę i pysznie wyglądający jagodowy sernik.
 - Co to? - spytała, wyciągając rękę po kanapkę.
 - Dowód, że znam Cię lepiej niż ty sama. - chełpił się, czując jakie wrażenie wywarła na niej ta niespodzianka.
 Ugryzła spor kęs kanapki, od razu mruknęła z pełną buzią i przymknęła oczy z zadowolenia. Zerknął na nią rozbawiony i pozwolił jej jeść, aż nie zniknął ostatni okruszek z tacki.
 Kiedy skończyła wzięła głęboki oddech i położyła tackę w powrotem na podłogę. Usiadła wygodniej, bliżej niego.
 - Dziękuję. - szepnęła delikatnie.
 - To tylko kanapka. - Objął ją ramieniem, na co ona zareagowała wtuleniem się w niego.
 - Nie..., mam na myśli moją matkę.- prawie szeptała. - Uratowałeś jej życie.
 - Nie, to ty to zrobiłaś.
 - Hmm... -  Szarpnęła się lekko, aby się podnieść, ale przytulił ją mocniej. - Ja nawet nie byłam w stanie postawić prawidłowej diagnozy... Ja...
 - Cuddy. - delikatnie ostrzegł. - Nie pieprz! Może i ją zdiagnozowałem, ale to ty się upierałaś, żebym zajął się jej przypadkiem, kiedy ja robiłem wszystko by tego nie robić. To ty ją przekonałaś, żeby została, kiedy chciała opuścić szpital.
 - Tak! Tylko, że zrobiłam to, bo ty mnie do tego nakłoniłeś! Do przeciwstawienia się jej.
 - Ty to zrobiłaś.
 Westchnął i przesunął się na bok, powodując że położyła głowę na jego klatce. Ich oczy się spotkały, intensywnie się w nią wpatrywał.
 - Zawiodłam cię, prawda? - Czekała na potwierdzenie ze smutną miną.
 Widząc ja taką niepewną poczuł w sercu ukłucie poczucia winy, żeby to ukryć przewrócił teatralnie oczami.
 - Tak, to jest właśnie powód, dla którego się w tobie zakochałem... - odpowiedział z nutką sarkazmu- ponieważ niewiarygodnie, konsekwentnie mnie rozczarowujesz swoim brakami charakteru i inteligencji.... to mnie tak podnieca.
 - House...
 - Chodź tutaj.- Polecił, pociągając ja za ramię do siebie.
 
 |