|
|
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat
:: Zobacz następny temat
|
Wiadomość |
Autor |
|
|
Still alive...[M]
Cytat: | kajka96 i LittleGirl, dziękuję za wasze komentarze :* Mam nadzieję, że dalej będziecie czytać i komentować, to, co napiszę :) Dzisiaj coś smutnego, przepraszam z góry :oops: |
Słońce wzeszło, budząc mieszkańców New Jersey. Cuddy powoli wstała i poszła do łazienki. Głowa jej pękała, oczy miała zapuchnięte od płaczu. Przypomniała sobie wczorajszy wieczór i łzy spłynęły po jej policzkach. Pokłóciła się z Housem. Ich pierwsza poważna kłótnia. Powiedziała o jedno słowo za dużo, ale on też nie był bez winy. A przecież poszło o taką głupotę, taki drobiazg. W efekcie diagnosta wyszedł, trzaskając drzwiami, a Lisa przepłakała prawie całą noc. Teraz żałowała tego, co powiedziała w złości. „On naprawdę się stara. Przynajmniej próbuje.”- pomyślała, mierząc temperaturę. Ból głowy dalej nie ustępował. „ No pięknie, 37.8”. Mimo to, Cuddy zaczęła szykować się do PPTH. Musiała porozmawiać z Housem. Przyzwyczaiła się do niego. Lubiła się przy nim budzić, przy nim zasypiać… poznała go od tej innej strony. Nie chciała tego stracić. House nie zawsze był taki doskonały, ale ona go kochała. I tylko to było ważne.
Z tymi rozmyślaniami wsiadła do auta i pojechała.
Ciągle go nie było, chociaż wybiła już 13.00. Owszem, Gregory zawsze się spóźniał, ale nigdy aż tak. A Lisa czuła się coraz gorzej. I psychicznie i fizycznie. Tak jej na nim zależało. I czasami zastanawiała się, czy nie bardziej, niż jemu na niej. On nigdy nie powiedział wprost, że ją kocha. Często nie było go wtedy, kiedy Lisa najbardziej go potrzebowała. „ Ale dobrze mi z nim.”- Cuddy zganiła rozum za podsuwanie wątpliwości, które tylko psuły jej humor. Wyjęła kolejną już, piątą paczkę chusteczek.
„No tak, Wilson!”- pomyślała i poszła do swojego przyjaciela.
- Boże, Cuddy, ale się zaprawiłaś. – Onkolog pokręcił głową.
- Tak, wiem. Widziałeś House’a?
- O ile się nie mylę, jeszcze nie przyszedł do pracy. Ale czemu… O nie, tylko nie mów, że się pokłóciliście!
- Tak jakby. I to o taką głupotę… Ja powiedziałam za dużo, on też. Wczoraj wyszedł, trzaskając drzwiami. Wilson, mi na nim zależy. Kocham go.
- Lisa, on też cię kocha. I na pewno nie jest mu łatwo. Moim zdaniem teraz powinnaś iść do domu i położyć się. Jesteś ostro przeziębiona. A House na pewno do ciebie przyjdzie. Wszystko będzie dobrze. – Wilson uśmiechnął się do swojej przyjaciółki. Czasami był strasznie zły na House’a. Zachowywał się jak dziecko. Postanowił, że gdy tylko House się pojawi, powie mu, aby poszedł do Cuddy.
- Chyba masz rację. Tylko ja… po prostu boję się. Że on pewnego dnia odejdzie bez pożegnania, po kolejnej głupiej kłótni.
- Musiałby upaść na głowę. Cuddy, myślisz, że czemu tak komentował twój wygląd przez te wszystkie lata? Czemu psuł każdą twoją randkę? Naprawdę mu na tobie zależy, chociaż nie zawsze umie to okazać. Wiesz, jaki on jest. A kłótnia na pewno się wyjaśni. Teraz idź do domu i zaparz sobie ciepłej herbaty. – uśmiechnął się Wilson.
- Dobrze. Dzięki, Jamie. – Cuddy uścisnęła swojego przyjaciela i skierowała się do wyjścia. Będąc przy drzwiach, odwróciła się.
- Wilson?
- Tak, Cuddy?
- Jak House przyjdzie, to powiedz mu… powiedz mu, żeby przyszedł.
- Tak zrobię, Lisa…
Weszła do domu i położyła torebkę na stoliku. Naprawdę źle się czuła. Zdjęła płaszcz i skierowała się do kuchni po tabletki przeciwgorączkowe. Nagle w salonie zapaliło się światło.
- Boże, House, chcesz, żebym umarła ze strachu? – krzyknęła, widząc siedzącego na kanapie diagnostę.
- Przepraszam. – House był jakiś inny. Poważny. – Lisa…
- Tak, wiem. – Usiadła na kanapie obok Grega i chwyciła go za ręke. – Co do wczorajszego wieczoru…
- Poczekaj, pozwól mi dokończyć. – Spojrzał na nią i pogładził ją po policzku. – Przepraszam. Za wczoraj, za wszystko. Wiem, że było ze mną ciężko.
- Było?
- Znaczy… jest. Jestem nieodpowiedzialny, nie wspieram cię w trudnych chwilach… I chcę, żebyś wiedziała… Ja bardzo się kocham.
- Ja ciebie też. – Po jej policzku spłynęła łza. Łza szczęścia. Nie minęła doba, a tak się za nim stęskniła. Uświadomiła sobie, że przez te wszystkie lata, on, w jakiś pokrętny, niezrozumiały sposób zawsze był przy niej. Gdy komentował jej wygląd, czepiał się o wszystko… Przytuliła się do niego. Poczuła jego perfumy, których zapach był dla niej najpiękniejszy na świecie.
- Jesteś rozpalona. – Diagnosta położył jej rękę na czole. – Połóż się, a ja przyniosę ci tabletki. – Pocałował ją w policzek i poszedł do kuchni. Lisa popatrzyła rozmarzona za oddalającym się Housem. Wzruszyła ją jego opiekuńczość. Jeszcze nigdy się tak nie zachowywał.
Przebrała się w pidżamę i położyła do łóżka.
- Proszę. – House wszedł do sypialni i podał Lisie tabletkę i szklankę wody. Cuddy posłusznie popiła lek. Gregory już chciał wyjść, ale brunetka przytrzymała jego rękę.
- Zostań ze mną. – spojrzała na niego. Była pewna, że odmówi, że wymyśli jakąś bzdurną wymówkę, jak to zwykle robił, ale tym razem uśmiechnął się do niej ciepło i usiał obok, na fotelu.
- Łał.
- O co chodzi? – spytał.
- Już myślałam, że wymyślisz jakąś wymówkę, byle tylko ze mną nie siedzieć. W ogóle jesteś dzisiaj inny.
- Po prostu… uważam… Nie zasługiwałaś na to, jak cię traktowałem. – zaczął. Lisa widziała, że jest mu ciężko o tym mówić. Od zawsze miał problem z wyrażaniem uczuć. Trzeba było analizować, domyślać się, czytać między „wersami”. Jednak dzisiaj, po tej kłótni, wreszcie postanowił się otworzyć.- Mam na myśli to, że nie zawsze zachowywałem się w porządku… a właściwie nigdy. I nie potrafiłem powiedzieć ci, jak bardzo jesteś dla mnie ważna. Przez te wszystkie lata bezskutecznie starałem się zwrócić twoją uwagę.- House uśmiechnął się na to wspomnienie.
- Ale teraz już nie musisz. – Lisa pocałowała diagnostę w usta. Była szczęśliwa. Wreszcie nie musiała analizować.
- Wiem.-uśmiechnął się. – Spróbuj zasnąć.
- Ale nie pójdziesz? – spytała sennym głosem, spoglądając mu w oczy. Gdy w nie patrzyła, widziała tylko błękit. To był jej ulubiony kolor.
- Nie pójdę. Będę cały czas. – spojrzał na zasypiającą Lisę i pogładził jej delikatną skórę wierzchem dłoni. – Będę nawet wtedy, gdy nie będziesz o tym wiedziała…
Now I feel I'm on my road
Now I feel I can change the world
You're never die
And you're all my life
I say you're never die
In my heart you're still alive
Obudziło ją pukanie do drzwi. Cuddy wstała i rozejrzała się po mieszkaniu. „House już poszedł? Dziwne.”- pomyślała, idąc co drzwi. Poczuła jakąś pustkę. Wyszedł tak bez pożegnania, nie obudził jej…
Cuddy otworzyła. Na wycieraczce stał Wilson.
-Cześć, James. – Cuddy uściskała przyjaciela.
- Witaj, Lisa. Muszę….
- Pogodziliśmy się z Housem! – powiedziała radośnie, wpuszczając onkologa do domu.
- Co? Ale jak to?
- Jak wczoraj przyszłam do domu to on był. Jakiś inny. Pierwszy raz powiedział, że mnie kocha.
- Lisa. – Onkolog spojrzał na nią uważnie. – O której to było?
- Wieczorem. James, jestem taka szczęśliwa. On się zmienił. Był taki troskliwy, siedział ze mną całą noc. To znaczy chyba całą. Rano już go nie było. Zniknął bez słowa. Pewnie dostał nowy przypadek. – spojrzała na przyjaciela. Miał bardzo dziwny wyraz twarzy. Malował się na niej smutek i przerażenie.
- Jesteś pewna, Cuddy?
- James, przecież sobie tego nie wymyśliłam. To był najpiękniejszy wieczór w moim życiu. Ale… coś się stało? – spytała zaniepokojona. Zaczynała mieć złe przeczucia. Gdy spojrzała na Jamesa, ten spuścił wzrok. Coś było zdecydowanie nie tak.
- Lisa… to co mówisz jest niemożliwe. Ja… nie wiem, jak ci to powiedzieć. House..on nie żyje, Cuddy. Został potrącony przez samochód, wczoraj o 14.00. – wydusił z trudem. Było mu bardzo ciężko mówić o tym Cuddy. Ona otworzyła szeroko oczy ze zdumienia i nie mogła wymówić ani jednego słowa. Czuła się, jakby wyfrunęła ze swojego ciała i z boku oglądała jakiś durny dramat. To do niej kompletnie nie docierało.
- James… James, to niemożliwe! Słyszysz?! To nie jest prawda! Pomyliliście się! To nie jest on. House u mnie wczoraj był! Był przy mnie. Powiedział, że mnie nie zostawi, słyszysz?! – Była strasznie roztrzęsiona.
- Nie ma mowy o żadnym błędzie. Kazali mi…. Zidentyfikować ciało. Lisa, mi też jest ciężko w to uwierzyć. – chciał ją przytulić, ale ona się wyrwała.
- To nie prawda! – krzyknęła – on tu wczoraj wieczorem był! – Łzy zaczęły spływać po jej gładkich policzkach. Była taka bezsilna. – Nie wierzysz mi… Był przy mnie. Rozmawiałam z nim, pogodziliśmy się. Powiedział, że mnie kocha… - Lisa zaniosła się szlochem. Nie wierzyła. Po prostu nie wierzyła! Wczoraj było tak pięknie. A teraz dowiedziała się…
- Cii… Lisa, spokojnie. – Wilson mocno przytulił przyjaciółkę. On też bardzo to przeżywał. Ale najbardziej martwił się teraz o Lisę. Ona tak bardzo go kochała.
- Wilson, ja nie wierzę...Ja po prostu nie wierzę...- powtarzała to zdanie jak mantrę. Wierzyła, że on wczoraj u niej był. Chciał jej powiedzieć. Chciał powiedzieć, jak bardzo była dla niego ważna. Że ją kochał. A teraz już nigdy go nie zobaczy...
|
|
Wysłany:
Czw 19:33, 21 Kwi 2011 |
|
LissLady
Student medycyny
Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 19
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
:shock: woow!
niesamowicie ciekawe! pozostaje mi czekać, tylko czekać, i trwać w zdumieniu i zachwycie... pięknie napisane, mimo iż zauważyłam pare niedociągniętych momentów (tylko dlatego, bo jestem nieco wybredna co do kwestii zachowań głównych bohaterów, podczas gdy mowa jest o ich uczuciach) i pięknie wymyślone - fabuła i cały wątek z Housem, który jest martwy dla codzienności, ale żywy dla Cuddy.
Czekam na dalszy rozwój :wink:
|
|
Wysłany:
Czw 21:43, 21 Kwi 2011 |
|
Housetka
Lekarz rodzinny
Dołączył: 23 Lut 2010
Pochwał: 1
Posty: 332
Miasto: Gdańsk
|
Powrót do góry |
|
|
|
wow :shock: :shock: super mogła być dodać do tego Fiku kolejny rodzial proszę cie bardzo mnie to wciągało :D
|
|
Wysłany:
Czw 22:24, 21 Kwi 2011 |
|
Serina01
Student medycyny
Dołączył: 25 Sty 2011
Pochwał: 1
Posty: 86
|
Powrót do góry |
|
|
|
O Boże, prawie się popłakałam :shock:
To wspaniale, chociaż straszne (ale wiecie z pewnością, o co mi chodzi: wspaniale napisane, straszne... Zdarzenia.)
Epicka praca (określenie zasięgnięte z demotywatorów :D )
Czekam na więcej!
|
|
_________________ Na świecie jest tyle tabletek, których człowiek jeszcze nie spróbował...
Wysłany:
Pią 8:29, 22 Kwi 2011 |
|
LittleGirl
Rezydent
Dołączył: 20 Mar 2011
Posty: 298
Miasto: Bystrzyca Kł
|
Powrót do góry |
|
|
|
WOW!
Serio, piękne. Smutne, ale piękne! :lol:
Zapraszam do komentowania moich ficków!!
|
|
Wysłany:
Pią 10:01, 22 Kwi 2011 |
|
huddy123456789
Student medycyny
Dołączył: 05 Wrz 2010
Posty: 87
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|