| Kubkowe rozmowy: bawarka [M]
 
		  
		   
 
 Cz. 2 "Bawarka"
 
 Z głośników telewizora co i rusz dobiegały wybuchy śmiechu. Głupawy serial trzymał widzów w objęciach, i choć każdy się tych objęć brzydził, nie umiał się z nich samodzielnie wydostać. Leciał już chyba piąty odcinek, toteż Chase był wdzięczny anonimowej osobie zapamiętale walącej w drzwi za wyrwanie go ze świata zdrad, romansów i absurdalnych zbiegów okoliczności.
 Zmienił zdanie, kiedy przekonał się kim był jego gość. Otworzył drzwi na oścież, by stanąć twarzą w twarz z niegdysiejszym szefem.
 – House. Co ty tu robisz? – zapytał zdumiony.
 Diagnosta próbował go wyminąć, ale drogę zagradzał mu właściciel domu. Westchnął cierpiętniczo.
 – Musimy pogadać – zakomunikował House.
 Cóż, nie brzmiało to najlepiej. A jeszcze gorzej wyglądało. Chase, wiedziony ciekawością, wpuścił Grega do środka.
 – Napijesz się czegoś? – Nie czekając na odpowiedź zostawił House’a w salonie i przeszedł do kuchni. Szybko wstawił wodę.
 Wizyty House’a do częstych nie należały. Ostatni raz diagnosta odwiedził go… Nie, chyba jednak go nie odwiedził. To był pierwszy raz. A zatem… Co było na tyle ważne by mogło wymagać wizyty domowej? Czyżby zapadł na unikalną chorobę, którą zauważył tylko House?
 Robert doszedł do wniosku, że bez względu na o co chodzi, tej rozmowy na trzeźwo nie przeżyje. Ale przecież nie zaproponuje House’owi wódki.
 Po namyśle ściągnął z pułki puszkę z herbatą, z lodówki wyjął mleko, a z szafki butelkę rumu.
 Już po chwili wkraczał do salonu z dwoma kubkami bawarki.
 House w tym czasie zdążył już wygodnie rozsiąść się w fotelu. Chase zajął drugi.
 – Więc… co cię do mnie sprowadza?
 – Nie jestem pewien…
 – To znaczy?
 – Waham się pomiędzy nagłą potrzebą, a desperacją.
 Chase, który jeszcze przed przyrządzeniem herbaty pociągnął kilka łyków rumu prosto z butelki natychmiast skojarzył to sobie na swój sposób.
 – Ale ty chyba… ty chyba nie…? No wiesz, podejrzewałbym Cuddy, ale nie ciebie…
 House spojrzał na niego najwyraźniej zaskoczony.
 – O czym ty bredzisz?
 – No wiesz, nie obraź się, ale ja jestem z Cameron i…
 W głowie House przeskoczyła zapadka. Diagnosta cudem powstrzymał wybuch śmiechu.
 – Myślisz, że mógłbym być na tyle zdesperowany żeby ci się oświadczać?
 – A nie jesteś? – zdziwił się Chase.
 – Nie, idioto!
 – Och.
 Diagnosta ukrył twarz w dłoniach.
 – Ale byłeś blisko.
 Robert zrobił wielkie oczy.
 – Wychodzisz za mąż?!
 House jęknął w duchu.
 – Żenię się kretynie. To znaczy nie wiem, czy się żenię, dlatego tu przyszedłem.
 – Ale… Ja nie rozumiem czego ode mnie chcesz – przyznał Chase.
 House podniósł kubek do ust. Posmakował, skrzywił się lekko, upił większy łyk… I rozpoznał smak rumu. Cóż, może ta herbata nie była jednak taka zła?
 – Żebyś mi powiedział, czy powinienem wyjść za pacjentkę, która stawia to jako warunek stawiania diagnozy – wyjaśnił.
 Chase gapił się na niego przez chwilę. Łyk herbaty trochę rozjaśnił mu myśli. Przyszła mu do głowy odpowiedź, ale… Nie był pewien czy jest w stanie ją wygłosić na trzeźwo. Wypił bawarkę do dna, rozkoszując się smakiem i lekkim pieczeniem w gardle.
 – Dobra. Ożeń się z nią.
 House zamrugał.
 – Serio? Naprawdę tak myślisz?
 – Nie – przyznał Chase. – Ale to właśnie chcesz usłyszeć. I nie pójdziesz sobie, dopóki tego nie usłyszysz. Więc, skoro już to powiedziałem, to wiesz gdzie są drzwi.
 Diagnosta spojrzał na niego uważnie. Niespodziewanie nabyta odwaga już gdzieś się ulotniła i Australijczyk kulił się pod wzrokiem House’a.
 – Przypomnij mi dlaczego cię zwolniłem?
 – I tak nie wrócę.
 – To dobrze.
 – Przecież…?
 – Jesteś jeszcze bardziej naiwny niż kiedyś – oznajmił House, po czym złapał laskę i wyszedł, by odnaleźć kogoś, kto rozstrzygnie sprawę.
 
 |